Oceniany blog: mistrz-marionetek
Autor: Strzyga
Wstęp:
Czytałam
kiedyś książkę o tytule Mistrz Marionetek
i chyba to zachęciło mnie najbardziej do zaglądnięcia na ten blog, więc adres
zdecydowanie mi się podoba. Napis na belce również na plus.
Szablon
jest czytelny i całkiem ładny. Jedyne, co bym w nim poprawiła to tekst w
prostokątach w menu po lewej – trochę za bardzo zlewa się z tłem. Jeśli dałoby
się rozjaśnić te literki albo zrobić cokolwiek, by były lepiej widoczne, bardzo
bym się ucieszyła. To jedyny zarzut, jaki mam, jeśli chodzi o szablon.
Ciekawym
pomysłem była podstrona z piosenkami – ładnie łączy literaturę z muzyką, a to
rzadko wypada źle. Tekst o Mistrzu Marionetek też bardzo mi się podobał. Ma w
sobie trochę tajemnicy i zachęca do zapoznania się z opowiadaniem. W menu
pojawił się też link do innego bloga, który był reklamowany też w ostatniej notce,
która niestety pojawiła się dosyć dawno, bo jeszcze na początku grudnia.
Na
razie moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne, z chęcią zapoznam się z
treścią.
9/10
Treść:
Pojawiły
się jedynie trzy rozdziały i prolog, więc nie mam zbyt wiele do oceniania.
Dopadły mnie też wątpliwości dotyczące tego, czy blog nie jest opuszczony, ale
skoro już przeczytałam, a w zgłoszeniu zaznaczyłaś, że prosisz o ocenę mimo
przeterminowania, napiszę, co sądzę o tym, co do tej pory się pojawiło. Dużo
tego niestety nie będzie, biorąc pod uwagę naprawdę niewielką ilość błędów i
równie niewielką długość tekstu.
Prolog
Prolog
świetnie spełnił swoją rolę. Był tajemniczy i wprowadzał w nastrój. Zachęcał do
zapoznania się z ciągiem dalszym. Szczególnie przypadł mi do gustu pomysł z
początku tej części – to z oglądanym filmem – przyjemnie mnie zaskoczył. Sposób
opisu zdecydowanie nie świadczył o tym, że nie jest to główna akcja, a tutaj
taka zmiana. Duży plus za ten pomysł.
Kilka
kolejnych akapitów wyprowadzało z tej atmosfery grozy, by później wraz z lalką
pojawiła się ciekawa tajemniczość. Bardzo
podobała mi się też droga Austina do magazynu. Gdyby opis był dłuższy, pewnie
zbytnio by się to ciągnęło. Podkreśliłaś też to, że niezbyt wiedział, co się z
nim dzieje, między innymi tą wzmianką o strusiu, która była dodatkowo dosyć
komiczna. Już tutaj wkrada się odrobina groteski.
„— Nudy! — Austin był pewien, że
to wściekłość w tym wrzasku doprowadziła do pęknięcia kolejnej żarówki.” –
Przerzuciłabym wnioski Austina do kolejnego akapitu, bo nie wygląda to zbyt
dobrze. Jakby to Austin wykrzyknął to słowo. Oczywiście łatwo można domyślić
się, że były to słowa Mistrza, jednak dla formalności – lepiej wyglądałoby to w
kolejnym akapicie.
„Nawet się nie zorientował, kiedy
patrzył prosto w czarne, okrągłe okulary.” – To zdanie niezbyt mi się podoba.
Nie zorientował się, kiedy patrzył w okulary? Może jaśniejsze byłoby, gdyby nie
zorientował się, że Mistrz zbliżył się do niego? Bo chyba o to chodziło,
prawda?
Scena
w magazynie również bardzo mi się podobała. Miała w sobie odpowiednią ilość
dynamizmu i nie nudziła, bo nie skupiałaś się na bardzo dokładnych opisach, ale
udało ci się szybko oddać odpowiednią atmosferę miejsca i strach Austina. Zakończenie
świetnie, spodziewałabym się raczej, że bohater tam zostanie, ale Twoje
rozwiązanie pozostawia dużo większe pole do dalszych manewrów fabularnych.
Rozdział I
„Jego pracownia znajdowała się
pod magazynem, trzeba było doń przejść krętymi, zaniedbanymi korytarzami, by w
końcu rozpadającymi się schodami trafić na niższe
poziom.” – Niższy poziom.
Każdy
z wątków rozpoczętych w tym rozdziale jest interesujący. Szczególnie spodobał
mi się fragment z Alys i Lucyferem. Bardzo lubię podobne wizje istot
piekielnych – ukazanie ich w bardzo ludzkim świecie, na przykład jedzących
pizzę, jak u Ciebie. To jednak jest na razie tylko taki dodatkowy smaczek, bo
pozostałe wątki idą bardziej do przodu i są dużo dynamiczniejsze, chociaż do
mocniejszej akcji doszło tylko przy historii Vince’a. Mam nadzieję, że tempo
akcji zostanie takie samo, bo toczy się umiarkowanie i to zdecydowanie
przemawia na korzyść tekstu.
Najbardziej
ciekawi mnie Cal, bo jego reakcja po przebudzeniu się w czerwonym pokoju była
naprawdę nietypowa. To samo przy rozmowie z facetami zza drzwi, której
zakończenia można łatwo się domyślić. Alys jest na razie równie tajemnicza, nie
dowiadujemy się o niej zbyt wiele. Wciąż zostaje nam pytanie – kim jest? I
jakie zadanie ma dla niej Lucyfer?
Zakończenie
rozdziału pierwszego odkryciem Vince’a wyszło świetnie, aż chce się czytać
dalej, by dowiedzieć się, co stało się z Williamem. Nie spodziewałam się, że
ten najspokojniejszy wątek aż tak zmieni nastrój pod koniec, ale bardzo mi się
spodobało.
Rozdział II
„Miałem wybór: zostać pod protekcją,
w pewnym sensie, jako niewolnik, albo wyrwać się z klatki, niczym pieprzony słowik.” –
Niepotrzebny przecinek, bo nie stawiamy go przed członem porównawczym.
Rozwinięcie
każdego z wątków wydaje się coraz ciekawsze. Oczywiście Vince, jego wątek, po
raz drugi odrobinę mnie zaskakuje. Ojciec był łowcą? Jedyne, z czym mi się to
na razie kojarzy, to łowcy w stylu Supernatural. Jeśli myślę w dobrą stronę, to
pewnie dalej będzie jeszcze ciekawiej, bo ten motyw spokojnie można przerobić w
coś świetnego, skoro Vince ma ochotę na zemstę.
Również
Cal (bo to chyba jego monolog, lub raczej dialog z czymś dziwnym, pojawił się
na początku rozdziału) wydaje się interesujący. To groteskowe zachowanie
bohatera sprawia, że robi się jeszcze bardziej tajemniczy. Ciekawi mnie postać,
której uwagi piszesz kursywą – kto lub co to jest? Zastanawia mnie też zmiana
sposobu narracji na pierwszoosobowy. Miało to na celu coś poza uwidocznieniem
tej rozbieżności opinii dwóch bytów (co przywodzi na myśl rozdwojenie jaźni, to
chyba byłaby najlepsza odpowiedź w tej chwili)? Jeśli chodziło tylko o to, też
podoba mi się ten zabieg, chociaż trochę wybiła mnie z rytmu ta zmiana, ale nie
ma tragedii, bo łatwo się zorientować, kogo dotyczy ten fragment, nawet bez
wspomnianego imienia.
Scena
w Katedrze świętego Albana też mi się podobała. Tym razem Alys pojawia się w
towarzystwie innego bohatera znanego z biblijnych opowieści. Wciąż nie
wyjaśniło się, kim ta kobieta właściwie jest, a chciałabym wiedzieć.
Podejrzewam jednak, że to jedna z tych tajemnic, do których wyjaśnienia
potrzeba trochę większej ilości treści niż ta, która na razie znajduje się na
blogu. Przez to spotkanie z archaniołem również nie poznaliśmy jej bliżej,
chociaż można spekulować na temat jej profesji. Kontakt z istotami niebiańskimi
to trochę nietypowa sprawa, ale w tym tekście wydaje się bardzo normalna, co
podkreśla narracja z punktu widzenia Gabriela, który przechadza się po
katedrze. Alys dostała więc zlecenie od demona i od archanioła, co pewnie
pociągnie za sobą ciekawe wydarzenia. Ciężko mi powiedzieć, co zdarzy się
dalej, bo na razie tekst przepełniony jest dużą ilością bardzo szczątkowych
informacji, ale niezmiennie jest tajemniczo i chce się czytać dalej.
Rozdział III
Już
po raz drugi pojawia się Sofia, o której też nie wiemy nic poza tym, że maluje.
Wygląda to tak, jakby widziała w snach to, co opisujesz we wcześniejszym
fragmencie rozdziału. Jeśli mam rację, to bardzo podoba mi się ten zabieg. Dodaje
jeszcze więcej tajemniczości.
Sytuacja
na balu daje nam kolejny wątek, który również został na razie ukazany dosyć
szczątkowo. O Williamie na razie nie wiemy zbyt wiele, więc nie będę wychodzić
w przyszłość. Wspomnę tylko o tym, że podziwiam fakt, że potrafisz przy tak
dużej ilości postaci każdą poprowadzić w taki sposób, by spokojnie dało się ją
rozpoznać wśród opisów dotyczących innych bez wspomnianego imienia. Każdy z
bohaterów zachowuje się zupełnie inaczej i ma zupełnie inne przemyślenia, inny
sposób bycia. To naprawdę ogromny plus.
Zastanawiam
się też, czy ten William to ten sam, którego poznaliśmy jako zamordowanego ojca
Vince’a. Jeśli tak – pojawia się kolejny dowód na to, że wszystkie wątki w tym
opowiadaniu mocno się zazębiają.
„Vince jednak czuł się stopniowo
lepiej,
analizując te wydarzenia i myśląc o swym następnym ruchu.” – Brak przecinka.
„Patrząc tak na jej zaciśnięte
usta i napięte mięśnie, zrozumiał, że złapanie mordercy nie będzie
jedynie wymierzeniem sprawiedliwości czy zemstą, ale sposobem, dzięki któremu
matka da radę ruszyć dalej, pogodzić się ze stratą” – To samo.
Kolejny
fragment historii Vince’a pokazuje nam początek jego znajomości z Austinem. Nie
spodziewałam się w sumie, że Austin pojawi się jeszcze gdzieś poza prologiem,
więc trochę mnie tym zaskoczyłaś. Ciekawe, co chłopcy mają ze sobą wspólnego i
jak rozwinie się ta opowieść?
„Kobieta minęła palaczy,
nie zaszczycając ich żadnym spojrzeniem i weszła do pubu.” – Brak kolejnego
przecinka.
„Alys uśmiechnęła się,
nie odsłaniając zębów” – Brak przecinka.
„Mężczyzna pokręcił głową,
szczerząc zęby.” – Brak przecinka.
„I co, latasz po całej Anglii,
zabijając wampiry, czarownice i jednorożce?” – Brak przecinka.
„Na pewno są tacy, którzy
zasługują na śmierć, ale w większości te wszystkie wampiry i wróżki żyją pośród
nas i zachowuję się lepiej niż wielu ludzi.” – Zachowują?
Jeśli
zestawi się parę ostatnich scen, Alys i Lucyfer zaczynają ciekawić jeszcze
bardziej. To jedne z tych postaci, o których myśli się przez cały czas trwania
opowieści, podobnie jak Mistrz. Dzieją się inne rzeczy, ale wiadomo, że oni są
gdzieś tam w tle. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki wprowadzasz kolejne
powiązania między bohaterami i ich historiami.
Całość
Trochę
żałuję, że nie powstało na razie więcej rozdziałów (i zastanawiam się, czy jest
jeszcze szansa, że w ogóle powstaną, kiedy ostatni post został opublikowany
jeszcze na początku grudnia), bo tak naprawdę nie miałam na razie szansy, by
mocniej zagłębić się w ten świat. To jedna z tych opowieści, które potrzebują
dużej ilości rozdziałów, by wszystkie wątki wystarczająco się rozwinęły, a ja
miałam do dyspozycji tylko trzy rozdziały i prolog. Szkoda.
Jak
już wcześniej wspomniałam – bardzo podoba mi się to, jak przedstawiasz swoich
bohaterów. Każdy jest inny, można spokojnie rozpoznać ich nawet bez
wspomnianego imienia, jeśli pojawiają się w tekście któryś raz. Na początku
miałam wrażenie, że akcja dzieje się na dwóch różnych płaszczyznach –
fantastycznej i rzeczywistej, które łączy jedynie Mistrz, jednak z każdym
kolejnym fragmentem te światy coraz bardziej się do siebie zbliżają i
przeplatają ze sobą poza postacią Mistrza. Bar przyjmujący istoty nadnaturalne
w trzecim rozdziale był tego kwintesencją.
Opisy
też są dobre – niczego im nie brakuje. Nie są za długie, nie są też za krótkie.
I dotyczą dokładnie tego, czego powinny, nie robisz z nich przerywnika, widać,
że jeśli już się pojawiają, są potrzebne. I nie obfitują w nadmierną ilość szczegółów.
Całe szczęście, bo przez to mogłyby tracić na płynności, a to przy wielu
scenach wydaje się bardzo ważne (chociażby prolog i scena w magazynie – to było
niesamowite). Pozwalasz też sobie na żarty językowe, na przykład: Mortimer ze złością kopnął w kalendarz.
Przeszkadzał mu na tej brudnej podłodze, w tym zapchlonym domu. To było świetne.
Poza komizmem dobrze radzisz sobie z opisami momentów grozy, a tajemnice w tym
tekście to w sumie główny element. Nic nie jest całkiem jasne, ale w ten
właśnie sposób przyciągasz czytelnika, któremu ciężko się oderwać od
opowiadania. Nie mam nic złego do powiedzenia o opisach.
O
dialogach w sumie też, bo w końcu znalazłam tekst, w którym byłyby zapisane w
odpowiedni sposób i długo nie mogłam się tym nacieszyć. Są całkiem naturalnie,
nie brzmią, jakby bohaterowie pusto je recytowali. Idealnie wpasowują się w
narrację, więc płynność tutaj też nie zawodzi.
Jeśli
chodzi o poprawność, to w gruncie rzeczy nie miałam żadnych dużych zastrzeżeń
przez większość czasu, jednak w trzecim rozdziale coś pyknęło na Twoją
niekorzyść i pojawiło się trochę błędów związanych z przecinkami przed
imiesłowem przysłówkowym. Nie wiem, skąd się to nagle wzięło, bo wcześniej
wstawiałaś je w dobrych miejscach, a tu nagle pouciekały. Cóż, nie jest tego
strasznie dużo, więc nie będę się czepiać. Jestem pewna, że to poprawisz, jeśli
wrócisz do pisania. Jak na taką ilość tekstu – potknięć pojawiło się naprawdę
mało, gratulacje.
65/70
Dodatkowe:
Dam
jeden dodatkowy, bo w końcu trafiło
się opowiadanie, które czytałam z prawdziwą przyjemnością.
Podsumowanie:
75 punktów, czyli blog jest bardzo dobry. Skłaniałabym się nawet w
stronę celującego, jednak według mnie na to pojawiło się trochę zbyt mało
rozdziałów i ciężko byłoby mi przy tak małej próbce powiedzieć, czy rzeczywiście
fabuła jest na tyle dobra – w końcu często zdarza się, że początek wypada
świetnie, a potem poziom tylko spada. Chciałabym przeczytać ciąg dalszy i mam
nadzieję, że będzie mi dane. Życzę powodzenia i przepraszam, że tak niewiele
napisałam o fabule, ale nie chciałam rozpisywać się jedynie o moich własnych
przypuszczeniach, bo wyglądałoby to trochę jak lanie wody, a bardzo tego nie
lubię.
To
chyba najkrótsza ocena, jaką do tej pory napisałam…
Witam :) Przepraszam, że komentarz jest nie na temat, ale miałam podać swój adres e-mail i uznałam, że tutaj będzie lepiej. :) Przypominam się krótko: Misery z exorcizamus-te.blogspot.com, pytałam o możliwość wysłania poprawek na maila i się zgodziłaś, adres: red.natalie.boo@gmail.com
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam! :)
Wysłane :)
UsuńRównież pozdrawiam.