101# Ocena bloga nie-igraj-z-losem

Oceniająca: antler
Oceniany blog: nie-igraj-z-losem
Autorka: Caalysta


Pierwsze wrażenie:
Adres bloga nie wywarł na mnie szczególnego wrażenia pod kątem oryginalności. Jednak ostatnimi czasy przechodząc co drugi dzień wśród starych półek biblioteki, przyzwyczaiłam się do najróżniejszych bardziej lub mniej dziwacznych tytułów i nic nie robi już na mnie większego wrażenia. Mniejszego zresztą też nie. Nie igraj z losem zapewne można będzie podciągnąć albo pod sensację, albo pod horror. Innych skojarzeń nie mam i z takim nastawieniem wchodzę na bloga, gdzie spotykam intrygującą sentencję na belce. Ponieważ z Biblią i ogólnie religią nie mam najmniejszego powiązania, nie obyło się bez wujaszka Google. Kuszenie Jezusa przez szatana? Oj, coś czuję, że będzie się działo.
9/10
Grafika:
Szablon aż prosi, by zgłębić się w lekturę. Mroczny, lecz jednocześnie schludny i przejrzysty, z tekstem nawiązującym do demonów, który całkowicie oddaje treść opowiadania. I choć mamy ciemne barwy, nie sprawiają one wrażenia monotonii, idealnie współgrają z kolorystyką w nagłówku. Jeśli chodzi o czcionkę, nie mam nic do zarzucenia: choć mała, wcale nie sprawia problemów w czasie czytania, nie kontrastuje również za bardzo z tłem. W sumie, co tu dużo pisać - aprobuję każde dzieło, które wyjdzie z rąk ekipy z Zaczarowanych.
By nie było zbędnych pytań: punkt odejmuję za to, że szablon nie jest wykonany przez autora. To moja osobista skala, która wydaje mi się sprawiedliwa w stosunku do tych, którzy szatę graficzną tworzyli własnoręcznie.
9/10
Treść:
a) Fabuła
Przyznam szczerze i bez bicia, że nie mogłam przejść przez początkowe rozdziały, a pierwsze kilka części czytałam ze trzy razy, by w końcu zrozumieć kto z kim, jak i gdzie. Sześć postaci, sześć różnych punktów widzenia, sześć odmiennych charakterów i sytuacji w domu. Nie oszukujmy się, choć rozumiem, jak ważne dla fabuły były Portrety, odrobinę wiało nudą, a akcja niezbyt ruszała w przód. Dopiero Halloween wprowadził nas do sedna historii i ukazał faktyczny sens opisywanych wcześniej "scenek". Odżyłam jako wierny fan Supernatural. I pomimo tego, że cała sceneria wywołania ducha jest bardzo, ale to bardzo typowa dla amerykańskich filmów, schematyczna i nieoryginalna, to cieszyłam się w kosmos, jak po kolei zaprzedawali dusze diabłu. Warto podkreślić, że w przeciwieństwie do zachodnich nastolatek, polscy gimnazjaliści (!) pragnęli wartości duchowych, nie sławy czy pieniędzy. By móc więcej czasu przebywać z ukochaną siostrą, by mama w końcu zwróciła na mnie uwagę, by spędzała ze mną wolne chwile. Coś tu odrobinę zgrzyta. Wiadomo, każdy ma skryte marzenia, które wcale nie dotyczą rzeczy materialnych, jednak... dobra, powiedzmy, że to ten demon wydobył je z ich duszy, czy coś. Bardziej interesująca jest forma podpisania paktu i jego warunki - diabeł wiedział, w którym momencie omamić umysły śmiertelników i w jaki sposób, rozumiem możliwe koszmary, ale co mogą oznaczać owe bóle? Rozpoczęła się przemiana. Nie będę tu rozmyślać nad tym, co się stanie, a także nawiązywać do schematów wiązania paktów, bo to nie czas i miejsce, a i tak do niczego zapewne nie dojdę. Intryguje mnie, w co tak naprawdę zamienią się bohaterowie i czy będzie to przemiana dosłowna.
Trochę ciężko jest z tymi zmieniającymi się punktami widzenia. Nie mówię, że to zły pomysł - ukazywanie każdego z osobna, gdzie narrator jest wszechwiedzący i nie ma konkretnej głównej postaci - jednak na dłuższą metę nie można znaleźć faworyta, któremu się dopinguje i z którym się przeżywa, bo ostatecznie mamy taką możliwość z każdym z osobna. Nie za bardzo wiem, co myśleć, bo rzadko się spotykam z takim działaniem, wszak w duchu jestem chyba przyzwyczajona do jednej, ewentualnie dwóch postaci. Ich nadmiar odrobinę miesza w głowie.
Żałuję, że wyjechałaś i nie opublikujesz przez najbliższy okres kolejnych części. Niezaprzeczalnie historia wciąga, ciężko było się oderwać od tekstu, a zniżający się coraz bardziej suwak po prawej przyspieszał akcję serca - no nie, chyba nie zakończy w takim momencie?! W dodatku, pomimo oklepanego tematu i możliwej przewidywalności, fabuła miejscami zaskakuje i wciska czytelnika w fotel. Nie wiem, czy warto wspominać o zakończeniach rozdziałów - bo kończenie trzema kropkami nie zawsze się sprawdza, a na słowa "a zaczęło się, gdy..." zazwyczaj wybucham śmiechem i kręcę z niedowierzaniem głową. U Ciebie jest inaczej, nie mam pojęcia dlaczego, a te banalne formy suspensu rzeczywiście działają i denerwują człowieka - ale nie dlatego, że są właśnie banalne; dlatego, że nie można skończyć lektury, że pozostaje pewien niedosyt. I jak tu doczekać do ciągu dalszego?
3/5
b) Styl
Piszesz przystępnie, przedstawiając fakty takimi, jakimi są, bez zbędnego lania wody. Masz bogate słownictwo, którym umiejętnie się posługujesz; potrafisz przedstawić uczucia bohaterów, a także wprowadzić konkretne emocje, by zaintrygować czytelnika. Trochę jednak nie kleją się przejścia z punktów widzenia postaci - choć narrator jest wszechwiedzący, nabiera w pewien sposób osobistego podejścia do każdej z nich, chociażby w formie pytań retorycznych. W "scenkach" (przepraszam za to określenie, jednak najbardziej mi w tej sytuacji pasuje) kolejne fragmenty opisów są oddzielone pustym wierszem, dużo łatwiej jest przenieść się w życie drugiego bohatera, lecz w tekście ciągłym, tam, gdzie dzieje się akcja, przeskoki nie są tak wyraźne zaznaczone, przez co miejscami tekst nie do końca się ze sobą zgrywa. Zdarzają się również przypadki tworzenia zbyt długich i nieco skomplikowanych zdań, w których łatwo się pogubić, bądź sezonowe stawianie obok siebie wypowiedzi o podobnej budowie.
Ogółem, masz lekkie pióro, a historię czyta się przyjemnie, jest napisana w sposób, który rzeczywiście może oddawać wrażenie czyjejś opowieści.
4/5
c) Dialogi
Poza tym, że dialogów nie zapisujemy od dywizu, lecz myślnika (więcej w tym artykule), cały ich zapis jest poprawny. Wyraźnie widać, że zasady znasz i stosujesz w praktyce.
Rozmowy bohaterów są aż zadziwiająco naturalne i prawdopodobne. Czytając ich wypowiedzi, a także reakcje je dotyczące, bardzo łatwo jest odnaleźć się w realiach polskiej szkoły oraz wśród grupy przyjaciół. Postaci nie rzucają poezją, mówią swoim typowym językiem; dialogi dopełniają opowiadanie, sprawiają, że jest bardziej dynamiczne i rzeczywiste, można na ich podstawie określić charakter mówiącego, a także towarzyszące mu emocje i nastrój sytuacji. Nie stanowią zapychaczy, płynnie łączą się z narracją, urozmaicając tekst.
4/5
d) Kreacja świata przedstawionego
Opowiadanie jest aż nad wyraz logicznie i bacznie pilnowane przed nonsensem. Mamy wyraźnie zaznaczony ciąg przyczynowo-skutkowy, więc nic nie dzieje się ot tak, nie wiadomo skąd. Umieszczając akcję w Polsce, dużo łatwiej jest przedstawić realia szkolnego środowiska z prostego powodu bycia Polakami i codziennego stykania się z jego rzeczywistością - zatem nie spotykam dziwnych odstępstw od normy; nawet to nieszczęsne Halloween, kwintesencja amerykańskości, miało swą logiczną genezę, którą można ostatecznie przyjąć. Najbardziej nie mogłam jednak przełknąć Ania nie może iść na imprezę, to impreza przyjdzie do Ani - dobrzy, szlachetni przyjaciele, jakich ze świecą szukać, lecz nie potrafiłabym wyobrazić ich sobie ze swoimi wartościami w tak zepsutym miejscu, jakim jest gimnazjum. A już zwłaszcza w trzeciej klasie. Choć, być może, w elitarnej szkole jest inaczej, nie wiem, nie byłam.
Powiem szczerze, że dopóki nie przeczytałam rozdziału III, byłam święcie przekonana, że opisujesz własne doświadczenia, zatem realizm jak najbardziej został zachowany.
4/5
e) Bohaterowie
O, zgrozo, tak bardzo chciałam odwlec moment, w którym będę musiała wziąć się za analizę bohaterów. Wszak do teraz nie jestem w stanie stwierdzić, czy faktycznie ogarniam wszystkie postaci i powiązania pomiędzy nimi, czy tylko mi się tak wydaje. Zobaczmy, co z tego wyniknie.
Wspominałam już wyżej, że sześcioro głównych charakterów są dosyć uciążliwi dla czytelnika, ciężko się skupić na jednym konkretnym, niełatwo jest również poukładać sobie fakty wynikające z rozmów czy zachowań. W głównej mierze przyczynił się do tego brak opisów wyglądu, a także dosyć podobne powiązania między bohaterami; mamy w końcu trzy kobiety - Annę, Natalię, Zuzannę - oraz tyle samo facetów - Przemka, Roberta i Patryka (muszę przyznać, że wypisując imiona, nie obyło się bez uprzedniego sprawdzenia na blogu). Zacznijmy może od tego, że sama liczba - sześciorga - jest specyficzna; schematy przedstawiają zazwyczaj piątkę przyjaciół, gdzie zawsze jeden zostaje bez pary, a w tym przypadku mamy aż trzy związki, zalążki miłości - już nie mówię, że jest odrobinę nierealnym, by w jednej szkole, jednej klasie były akurat trzy zakochane pary, które jeszcze tworzą zgraną paczkę. Jakoś mi się to nie klei, nie za bardzo chce dojść do świadomości, po prostu nie pasuje.
Co do samych postaci, to nie wykazują oni większej oryginalności ponad bohaterów horrorów - mamy przecież schematyczną dziw... um, um, um... kobietę, która zmienia facetów jak rękawiczki oraz tego, który dał się omamić jej urodą; dziewi... dziewczynę, która pełni rolę "tej grzecznej", która nie zawsze patrzy przychylnie na pomysły przyjaciół, obawiając się wszystkiego, a także jej partnera, który jest miły, uczynny i zawsze przyjdzie z pomocą - żadne z nich nie powie na głos, że ten drugi mu się podoba, a wszelkie krzyżowanie wzroku, przypadkowy dotyk, wywołuje rumieniec. Zuzanna sama w sobie jest tą "nieco szaloną", która przyczynia się do wybuchu katastrofy (pewnie umrze zaraz po Natalii i Robercie). Natomiast Przemek nie pasuje mi do ogółu - w końcu w horrorach rzadko występują kuce (w moim słowniku nie jest to określeniem negatywnym, z góry uprzedzam), zwłaszcza takie ciche i małomówne. Najlepszą postacią, jaka w ogóle przewinęła się przez opowiadanie, jest, bezkonkurencyjnie, George. Best nauczyciel 4eva. Sądzę, że w normalnych okolicznościach uznałabym go za lekko nierealnego i przekoloryzowanego, ale widząc niedawno nauczycielkę o tuszy średniego wieloryba, wywijającą na parkiecie razem z uczniami, jestem w stanie uwierzyć we wszystko.
Dość uciążliwym jest brak nazwisk - poza oczywiście Anną Kamińską, co użyte zostało w kontekście przyjścia ducha/demona/diabła/szatana (niepotrzebne skreślić), oraz rezydencja Malinowskich, nad którą zastanawiałam się dłużej i doszłam do wniosku, że może chodzi o Roberta, acz ręki nie dałabym sobie uciąć. Ogółem posługujesz się tylko imionami bądź przezwiskami - może chodzi o pewną anonimowość historii, którą opowiada jeden z bohaterów, lecz w takim wypadku odrobinę nielogicznym jest używanie, co prawda skąpo, ale jednak, nazwisk. Lekturę utrudnia także, jak już wspominałam, brak zewnętrznego opisu postaci - wiemy, że ktoś tam ma czarne włosy, ktoś jakieś niebieskie oczy, ale ostatecznie nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić wyglądu bohaterów.
Za to zupełną odwrotnością jest ukazywanie cech - wewnętrznym przeżyciom bohaterów zdecydowanie poświęcasz dużo większą uwagę, przez co ich charakter jest nam dostatecznie znany, a zachowania bardziej ludzkie i zrozumiałe.
2/5
f) Opisy miejsc, sytuacji, uczuć
Co można powiedzieć o opisach? Zdecydowanie są, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Powiem tyle: o ile bohaterom nadałam wygląd wyimaginowany przez własną wyobraźnię, o tyle niewiele musiałam ruszać głową, by wczuć się w opisywane zdarzenia. Nietrudno jest stać się jedną z postaci, wejść na moment w jego rzeczywistość, myślenie, by zaraz przeskoczyć w drugą, zupełnie inną, a równie zrozumiałą i bliską. Ta historia jest jak film - w melancholijnych przedstawieniach jesiennej pogody słychać cichy soundtrack gdzieś we wnętrzu głowy, a obraz kamery przed oczyma powoli kieruje się na pochmurne niebo; w chwili wywoływania ducha czuć, że powietrze tężeje, panuje mrok i cisza, słychać tylko bicie serca i własny oddech. Ani na moment nie można oderwać się od seansu, bo to jest tak, jak obudzenie się ze snu - wszelki nastrój i emocje ulatują, człowiek wraca do rzeczywistości. I choć opisy same w sobie nie są szczególnie wyniosłe, zdecydowanie nadają opowiadanym zdarzeniom charakteru, a postaciom - prawdziwe emocje.
Szkoda tylko, że namacalnych aktorów w tych wyobrażeniach nie ma.
4/5

21/30
Poprawność:
Rozdział I
On wciąż prawił jej komplementy, których dziewczyna nie brała na poważnie, mimo że czuła, iż blondyn się w niej zakocha). - zbędny nawias.
- Chcesz, to poniosę ci plecak - zaproponował Robert. Nie sprzeciwiła się, unosząc lekko kąciki ust. - Wiesz, znalazłem fajny kawałek na pianino i gitarę - głos Przemka był podekscytowany, jednak z nutką zawahania. - drugi dialog powinien być od nowego akapitu.
- Zwrotki solo na zmianę, refren na glosy. - głosy.
Uśmiechnęła się blada. - brak kropki na końcu zdania.
Prawne w ogóle się nie odzywasz. - prawie.
zaproponowała Zuza, przestępując z nogi na nogę. - No, właśnie. Przyjdziecie? - zaproponował Robert - powtórzenie.

Rozdział II.I
W drzwiach kuchni stała drobna, siedmioletnia dziewczynka, - niekoniecznie jest potrzebny ten przecinek, kropka zamiast przecinka.

Rozdział II.II
Szedłpowłócząc nogami i Ania wyczuła, że coś jest nie w porządku. - brak przecinka.
Nic mogę go zostawić w takim stanie, mama wróci późno. - nie.
„Kogo niesie? Dobrze, że się nic obudził...” - jw.
wyszła, nie chcą dopuścić do tego, by ktoś zobaczył, jak płacze - chcąc.
spytała cicho Zuza, sprzątając ze stołu - brak przecinka.
To było ich ostatnie takie spotkanie, ostatni beztroski weekend. - rozpoczęcie nowego akapitu z narracją dialogiem? Interesujące, ale w tym wypadku nietrafne.

Rozdział III
choć w jego oczach pojawił się dziwmy błysk i odruchowo zerknął na zegarek. - dziwny.
jakby dopiero teraz zdawał sobie sprawy, w co się wpakował. - sprawę.
Wstała, nie pewna, co ma robić. - niepewna; nie do końca pewna.
Chcę ci podarować niezwykły prezent. - brak kropki na końcu zdania.

Rozdział IV.I
Obudziła się z krzykiem, nic pamiętając z tego pogmatwanego snu prawie nic - nie.
Dorota robiła wszystko, by nic patrzeć córce w oczy. - jw.
Przyglądał się małej przez chwalę. - chwilę.
Odrzucił koci podszedł do ojca. - koc i.
9/10
Dodatki:
Na menu nie składa się wiele pozycji: mamy tylko kilka słów o autorce, kontakt do niej oraz cztery linki. Wbrew pozorom nic więcej do szczęścia nie potrzeba, choć uderza fakt wyłączonej możliwości komentowania. Dosyć specyficzny powód, ale w ostateczności mogę go zrozumieć. Nie sądzisz jednak, że komentarze w pewien sposób pomagają autorowi, zarówno technicznie, jak i psychicznie? Są również motorem napędowym do dalszych publikacji, namacalnym dowodem na to, że to, co piszemy nie przechodzi bez echa. Wydaje mi się, że warto się nad tym jeszcze zastanowić - za to największym tego plusem bezapelacyjnie jest całkowity brak spamu.
3/5
Dodatkowe punkty
To może punkcik za to, że bez trudu wciągnęłaś mnie w swoją historię.
1/5
Podsumowanie
Zdobyłaś 52 punkty na 70 możliwych, co daje ci ocenę dobrą. Opowiadanie niezwykle przypadło mi do gustu, nie tylko ze względu na tematykę, lecz także dlatego, że akcję osadziłaś w Polsce, co ostatnio rzadko się zdarza. Muszę przyznać, że wypisywanie błędów przyszło mi z nie lada trudem, i choć czytałam tekst ze trzy razy, za każdym razem znajdowałam coś nowego - literki takie małe, a robią takie, ledwo widoczne, psikusy... warto zwrócić na to uwagę, a także zmienić dywizy w dialogach.
Gratuluję i życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga.
...a ja tam cicho wierzę, że Sam i Dean wyciągną ich z tej klątwy...
___
Ocena miała pojawić się dużo później, ale w związku z wcześniejszym dostarczeniem działającego poprawnie(!) sprzętu, udało mi się napisać ją wcześniej. Z tej samej przyczyny z góry przepraszam za możliwe literówki - choć sprawdzałam, nie jestem całkowicie pewna, czy wszystko wyłapałam. Nowa klawiatura nie służy pisaniu.

3 komentarze:

  1. Świetne oceny! Lubię was czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy tu mogę o to spytać ale spróbuję...
    Do antler: Czy mogę na moim blogu cierpie-bys-mogl-zyc.blogujaca.pl dodać stronę? Czy przeszkodzi to w ocenie? Bo jeśli tak to zrobie to po ocenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam blog to cierpie-bys-mogl-zyc.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Przeglądaj notki

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.