Pozakrywałam oceny, podsumowania, ale z racji problemów z komputerem, wolę nie trzymać dłużej oceny na dysku.
Oceniająca: antler
Oceniany blog: atenoria
Autorka: Lexi
Pierwsze wrażenie:
"Atenoria" brzmi jak nazwa motyla czy kwiatu, przywodzi na myśl coś lekkiego, jak refleksje, bądź obyczajówka. Kojarzy się także z jakąś krainą, miejscem, więc może coś zahaczającego o fantastykę? Choć równie dobrze "Atenoria" to imię głównej bohaterki, a tu spekulacje się zamykają. Wchodzę na bloga, a tam wita mnie ciekawa belka z nieciekawym podejściem do cytatu. Adin, zdanie powinno zamknąć się w cudzysłów; dfa, z racji tego, że wujek Google wujkiem jest wspaniałym, dodaj jeszcze autora tych słów. Nieładnie kraść od pana Reymonta, nawet jeżeli już nie żyje. Gdzieś ta informacja znaleźć się powinna.
7/10
Grafika:
Wspaniały szablon, delikatny, przyjemny dla oka. Jasne barwy przywołują spokój i nadają stronie harmonii, idealnie dobrane czcionki nie straszą krzykliwymi kolorami czy nieodpowiednią wielkością. Słowa na nagłówku dają wrażenie kontrastu do ogólnej lekkości grafiki, możemy zdać sobie sprawę, o czym będzie tekst. Całość bloga jest schludna i aż się prosi, by pozostać na nim chwilę dłużej. Szabloniarka wykonała kawał naprawdę niezłej roboty.
9/10
Treść:
a) Fabuła:
Serwujesz może nieco typową historię o Bohaterce. Napisałam z dużej litery nie przez przypadek. Mamy bowiem, jak wspomniałam, Bohaterkę, która w wyniku własnej nieuwagi trafia pod rozżarzone żelazo, nanosząc wstyd na swoją rodzinę, czym jest napiętnowanie. Mało tego! Przecież nie może być tak niedoskonała i mało niezwykła. Musi stać się niespotykanym przypadkiem, jedynym w swoim rodzaju, musi podchodzić pod Mary Sue. W końcu ludzie nie lubią czytać o tych, co mają prawdziwe problemy i realne rozwiązania tychże problemów, o tych, co im się czasem nie udaje. Wolą postaci rzekomo skrzywdzone, które za nic w świecie nie zasługują na zaszczyt bycia Strażnikiem, które myślą, że wszystko ujdzie im płazem, jak będą pyskować do Starszyzny. Odważne toto, aż za bardzo jak zwyczaj nakazuje, etyczne toto jak średniowieczny rycerz, którego honor posiada również, najważniejsza rodzina, brat, normalne życie. I oczywiście za głupie, by powiązać aktywność mocy ze złością. I w dodatku przewidywalne jak amerykańskie historie o gejach. I mało oryginalne. I sprawiające, że powyższe kilka zdań ocieka gęstą ironią.
Cios za ciosem, uderzenia w słabe punkty, czułe miejsca, a przecież aż tak złe to to nie jest. Nie można zaprzeczyć, że choć historia niezbyt wyszukana, to jednak stworzona od zera, od własnej wyobraźni, poczynając od państwa, a kończąc na jego polityce, zasadach. Zdaję sobie sprawę, jak trudnym jest stworzenie nowej cywilizacji. W dodatku blog wciąga. Niby banalne, a jednak strasznie ciężko się oderwać; nawet przerwy na wizytę w toalecie zrobić nie można - lepiej zrobić pod siebie i dojść do końca, niż nie móc usiedzieć na kiblu. Przykro mi to teraz stwierdzić, po tych wszystkich wyrzutach wyżej, ale czytając, opowiadanie mi się niezmiernie podobało, widać, że jest doszlifowane. Muszę jednak zacząć patrzeć na innym poziomie - bo porównywać cię do początkujących blogasiów nie można, zatem poprzeczka ląduje wyżej. Wiem, że to może być mało obiektywne, ale biorąc pod uwagę, że wcześniej oceniałam noc-polarna, którą ty również czytasz i znasz, podświadomie porównuje to do niej.
Szanuję twoje umiejętności, które leżą naprawdę wysoko, ale nie potrafię komplementować czegoś, co, choć posiada niesamowicie dobry kunszt literacki, nie jest niczym wybijającym się ponad gatunek. Powiem tak: czyta się dobrze, jest to jedna z tych historii, które są, po prostu, do czytania, nieważne, o czym by były, a dopiero po skończonej lekturze czytelnik zdaje sobie sprawę, że zarwał noc na czymś, co w rzeczywistości zasługiwać na jego sen nie powinno. Jest to jednak forma ciekawie spędzonego czasu. Każdy w końcu chyba lubi być wciągniętym w realia powieści. Nieważne, jak głupia by ona była; byle nie wypuszczała.
Serwujesz może nieco typową historię o Bohaterce. Napisałam z dużej litery nie przez przypadek. Mamy bowiem, jak wspomniałam, Bohaterkę, która w wyniku własnej nieuwagi trafia pod rozżarzone żelazo, nanosząc wstyd na swoją rodzinę, czym jest napiętnowanie. Mało tego! Przecież nie może być tak niedoskonała i mało niezwykła. Musi stać się niespotykanym przypadkiem, jedynym w swoim rodzaju, musi podchodzić pod Mary Sue. W końcu ludzie nie lubią czytać o tych, co mają prawdziwe problemy i realne rozwiązania tychże problemów, o tych, co im się czasem nie udaje. Wolą postaci rzekomo skrzywdzone, które za nic w świecie nie zasługują na zaszczyt bycia Strażnikiem, które myślą, że wszystko ujdzie im płazem, jak będą pyskować do Starszyzny. Odważne toto, aż za bardzo jak zwyczaj nakazuje, etyczne toto jak średniowieczny rycerz, którego honor posiada również, najważniejsza rodzina, brat, normalne życie. I oczywiście za głupie, by powiązać aktywność mocy ze złością. I w dodatku przewidywalne jak amerykańskie historie o gejach. I mało oryginalne. I sprawiające, że powyższe kilka zdań ocieka gęstą ironią.
Cios za ciosem, uderzenia w słabe punkty, czułe miejsca, a przecież aż tak złe to to nie jest. Nie można zaprzeczyć, że choć historia niezbyt wyszukana, to jednak stworzona od zera, od własnej wyobraźni, poczynając od państwa, a kończąc na jego polityce, zasadach. Zdaję sobie sprawę, jak trudnym jest stworzenie nowej cywilizacji. W dodatku blog wciąga. Niby banalne, a jednak strasznie ciężko się oderwać; nawet przerwy na wizytę w toalecie zrobić nie można - lepiej zrobić pod siebie i dojść do końca, niż nie móc usiedzieć na kiblu. Przykro mi to teraz stwierdzić, po tych wszystkich wyrzutach wyżej, ale czytając, opowiadanie mi się niezmiernie podobało, widać, że jest doszlifowane. Muszę jednak zacząć patrzeć na innym poziomie - bo porównywać cię do początkujących blogasiów nie można, zatem poprzeczka ląduje wyżej. Wiem, że to może być mało obiektywne, ale biorąc pod uwagę, że wcześniej oceniałam noc-polarna, którą ty również czytasz i znasz, podświadomie porównuje to do niej.
Szanuję twoje umiejętności, które leżą naprawdę wysoko, ale nie potrafię komplementować czegoś, co, choć posiada niesamowicie dobry kunszt literacki, nie jest niczym wybijającym się ponad gatunek. Powiem tak: czyta się dobrze, jest to jedna z tych historii, które są, po prostu, do czytania, nieważne, o czym by były, a dopiero po skończonej lekturze czytelnik zdaje sobie sprawę, że zarwał noc na czymś, co w rzeczywistości zasługiwać na jego sen nie powinno. Jest to jednak forma ciekawie spędzonego czasu. Każdy w końcu chyba lubi być wciągniętym w realia powieści. Nieważne, jak głupia by ona była; byle nie wypuszczała.
2/5
b) Styl:
Kompletnym przeciwieństwem fabuły bez polotu jest styl. Kobieto, przecież to jak czarna dziura! Raz wpadniesz i już nie wyjdziesz. To jest podobne doświadczenie do snu - główna rola w zupełnie innej sztuce, w innym świecie, z nieco zbyt pięknymi (ale w końcu to sen) charakterami i przerysowanymi wydarzeniami. Jednak bierzemy aktywnie w tym udział, czekając, co mózg pokaże nam za zakrętem, całkowicie się na niego zdając. Te opisy, te uczucia, emocje, których sami doświadczamy. Sięgając po pióro wyciągasz czytelnika z jego szarej codzienności i kolorujesz mu rutynę swoją wyobraźnią. Aż chce się zaśpiewać niegdyś tak znany i lubiany ogniskowy hit: Więc chodź, pomaluj mój świat. Bo to właśnie robisz - barwisz opisy na kolory tęczy. Tylko fazę tęczy to ja akurat miałam trzy lata temu, teraz wolałabym coś mniej jaskrawego. Odbiegam jednak od tematu: twój styl jest fantastyczny, przystępny i sam w sobie nienaciągany i rzeczywisty. W końcu potrafisz ukazać obserwatorowi to, co sama widzisz, a to w gruncie rzeczy jest najważniejsze.
Kompletnym przeciwieństwem fabuły bez polotu jest styl. Kobieto, przecież to jak czarna dziura! Raz wpadniesz i już nie wyjdziesz. To jest podobne doświadczenie do snu - główna rola w zupełnie innej sztuce, w innym świecie, z nieco zbyt pięknymi (ale w końcu to sen) charakterami i przerysowanymi wydarzeniami. Jednak bierzemy aktywnie w tym udział, czekając, co mózg pokaże nam za zakrętem, całkowicie się na niego zdając. Te opisy, te uczucia, emocje, których sami doświadczamy. Sięgając po pióro wyciągasz czytelnika z jego szarej codzienności i kolorujesz mu rutynę swoją wyobraźnią. Aż chce się zaśpiewać niegdyś tak znany i lubiany ogniskowy hit: Więc chodź, pomaluj mój świat. Bo to właśnie robisz - barwisz opisy na kolory tęczy. Tylko fazę tęczy to ja akurat miałam trzy lata temu, teraz wolałabym coś mniej jaskrawego. Odbiegam jednak od tematu: twój styl jest fantastyczny, przystępny i sam w sobie nienaciągany i rzeczywisty. W końcu potrafisz ukazać obserwatorowi to, co sama widzisz, a to w gruncie rzeczy jest najważniejsze.
5/5
c) Dialogi:
Rozmowy między bohaterami są naturalne, o ile bierzemy pod uwagę wymianę zdań pomiędzy znajomymi, bratem a siostrą. Do tego momentu wszystko jest raczej w porządku, choć i tak miejscami krzywię się na niektóre wyrażenia, prostotę i przewidywalność. Bo co, jak co, ale bez trudu jest się domyślić ciągu dalszego rozmowy, biorąc pod uwagę schematyczność postaci i ich charaktery. Nie do końca wpływa to pozytywnie na odbiór; tworzysz w ten sposób dialogi, które nie zachwycają, nie porywają, nie odpędzają nas od wrażenia wszędobylskiego marysuizmu, a miejscami nawet nudzą - ile można wysłuchiwać przekomarzań pomiędzy rodzeństwem? Sama mam nieznośnego brata i z racji bycia starszym rzucam dużo lepszymi i bardziej ciętymi ripostami niemal non stop, zazwyczaj inteligentnymi i z podwójnym dnem, więc nie potrafię przetrawić ciągłych "wygranych" młodszej Ayi. Jest niezmiernie wkurzająca z tą swoją wszechwiedzą i wiecznym ucieraniem nosa bratu. Niejednokrotnie nabierałam wrażenia, że to ona jest jednak starsza, a to znów czyni z niej Bohaterkę. Zaś jeśli chodzi o pozostałych Strażników - Siran, jeśli dobrze pamiętam, ma dwadzieścia lat z hakiem, lecz nie wydaje mi się osobą dorosłą, odpowiedzialną, szkolącą się na żołnierza (!). Może choć odrobinę dyscypliny? Mój ojciec też wybierając służbę w szpitalu zamiast wojska, nie był wzorem "pielęgniarza", robił sobie jaja ze wszystkiego i ze wszystkich, do dzisiaj jest wiecznym dzieckiem, ale potrafił odnaleźć w tym umiar i jednak wziąć coś na poważnie. Rachując w myślach, dochodzę do wniosku, że był może rok, bądź dwa lata starszy od Sirana, kiedy zdecydował się na dziecko. Gdyby taki Siri karmił mnie butelką, chyba pewnej pięknej nocy zrzuciłabym się z komody i modliła o śmiertelny uraz kręgosłupa. Może przesadzam, ale takie wywarł na mnie wrażenie (cholera, zagalopowałam się... o tym miało być za dwa podpunkty...).
Najbardziej nie mogą mi przejść wypowiedzi Strażnik-Starszyzna. Jednego dnia Annaya chyli przed nimi głowę, drugiego pyskuje i nie okazuje szacunku? Nawet jeżeli pozycja Strażnika jest ważniejsza, szacunek zawsze starszym się należy. Z drugiej strony, ci też w rozmowach swojego wieku nie ukazują...
Powiem szczerze, że nie wiem, co myśleć. Przynajmniej dialogi są w miarę sensowne i nie zapychają niepotrzebnie tekstu.
Rozmowy między bohaterami są naturalne, o ile bierzemy pod uwagę wymianę zdań pomiędzy znajomymi, bratem a siostrą. Do tego momentu wszystko jest raczej w porządku, choć i tak miejscami krzywię się na niektóre wyrażenia, prostotę i przewidywalność. Bo co, jak co, ale bez trudu jest się domyślić ciągu dalszego rozmowy, biorąc pod uwagę schematyczność postaci i ich charaktery. Nie do końca wpływa to pozytywnie na odbiór; tworzysz w ten sposób dialogi, które nie zachwycają, nie porywają, nie odpędzają nas od wrażenia wszędobylskiego marysuizmu, a miejscami nawet nudzą - ile można wysłuchiwać przekomarzań pomiędzy rodzeństwem? Sama mam nieznośnego brata i z racji bycia starszym rzucam dużo lepszymi i bardziej ciętymi ripostami niemal non stop, zazwyczaj inteligentnymi i z podwójnym dnem, więc nie potrafię przetrawić ciągłych "wygranych" młodszej Ayi. Jest niezmiernie wkurzająca z tą swoją wszechwiedzą i wiecznym ucieraniem nosa bratu. Niejednokrotnie nabierałam wrażenia, że to ona jest jednak starsza, a to znów czyni z niej Bohaterkę. Zaś jeśli chodzi o pozostałych Strażników - Siran, jeśli dobrze pamiętam, ma dwadzieścia lat z hakiem, lecz nie wydaje mi się osobą dorosłą, odpowiedzialną, szkolącą się na żołnierza (!). Może choć odrobinę dyscypliny? Mój ojciec też wybierając służbę w szpitalu zamiast wojska, nie był wzorem "pielęgniarza", robił sobie jaja ze wszystkiego i ze wszystkich, do dzisiaj jest wiecznym dzieckiem, ale potrafił odnaleźć w tym umiar i jednak wziąć coś na poważnie. Rachując w myślach, dochodzę do wniosku, że był może rok, bądź dwa lata starszy od Sirana, kiedy zdecydował się na dziecko. Gdyby taki Siri karmił mnie butelką, chyba pewnej pięknej nocy zrzuciłabym się z komody i modliła o śmiertelny uraz kręgosłupa. Może przesadzam, ale takie wywarł na mnie wrażenie (cholera, zagalopowałam się... o tym miało być za dwa podpunkty...).
Najbardziej nie mogą mi przejść wypowiedzi Strażnik-Starszyzna. Jednego dnia Annaya chyli przed nimi głowę, drugiego pyskuje i nie okazuje szacunku? Nawet jeżeli pozycja Strażnika jest ważniejsza, szacunek zawsze starszym się należy. Z drugiej strony, ci też w rozmowach swojego wieku nie ukazują...
Powiem szczerze, że nie wiem, co myśleć. Przynajmniej dialogi są w miarę sensowne i nie zapychają niepotrzebnie tekstu.
3/5
d) Kreacja świata przedstawionego:
Postaram się już nie zbaczać z tematu i opisać wszystko krótko i konkretnie. Twoje opowiadanie jest przemyślane, porównując wątki do sznurków, każdy z nich wisi sobie w odpowiednim miejscu i ciągnie dopóty, dopóki nie zostanie wyjaśniony. Niestety, każdy sznurek ma swoją określoną długość i koniec, a żaden nie występuje przypadkowo. O co mi chodzi? O to, że wszystko w twojej historii ma znaczenie; od pojedynczego dialogu do konkretnego zachowania. Nie ma żadnej spontaniczności, żadnej sytuacji, która nie miałaby swojego odzwierciedlenia w przyszłości. W normalnym świecie, gdy idąc do szkoły, wywrócę się, wzruszę ramionami i idę dalej. Koniec pieśni. U ciebie zaś jak Annaya się przewróci, zaraz ktoś przyjdzie jej na ratunek; mało tego - do tej osoby będzie miała dług wdzięczności i będzie chciała kiedyś się odwzajemnić. Później okazuje się, że bohater, który jej pomógł, był kimś ważnym, kto odniesie w tej historii szczególnie ważną rolę. Widać różnicę? Znaczną. Strasznie to ujmuje na realizmie opisywanych zdarzeń.
Postaram się już nie zbaczać z tematu i opisać wszystko krótko i konkretnie. Twoje opowiadanie jest przemyślane, porównując wątki do sznurków, każdy z nich wisi sobie w odpowiednim miejscu i ciągnie dopóty, dopóki nie zostanie wyjaśniony. Niestety, każdy sznurek ma swoją określoną długość i koniec, a żaden nie występuje przypadkowo. O co mi chodzi? O to, że wszystko w twojej historii ma znaczenie; od pojedynczego dialogu do konkretnego zachowania. Nie ma żadnej spontaniczności, żadnej sytuacji, która nie miałaby swojego odzwierciedlenia w przyszłości. W normalnym świecie, gdy idąc do szkoły, wywrócę się, wzruszę ramionami i idę dalej. Koniec pieśni. U ciebie zaś jak Annaya się przewróci, zaraz ktoś przyjdzie jej na ratunek; mało tego - do tej osoby będzie miała dług wdzięczności i będzie chciała kiedyś się odwzajemnić. Później okazuje się, że bohater, który jej pomógł, był kimś ważnym, kto odniesie w tej historii szczególnie ważną rolę. Widać różnicę? Znaczną. Strasznie to ujmuje na realizmie opisywanych zdarzeń.
3/5
e) Bohaterowie:
O bohaterach wymsknęło mi się już niejednokrotnie wcześniej, zatem nie będę wszystkiego powtarzać. Ogółem, postaci są nader schematyczne i nieoryginalne, Annaya jest wykreowana na bohaterkę idealną i wspaniałą, bez żadnych wad, a każde jej niedociągnięcie w przyszłości obraca się na jej korzyść. Ukochany braciszek jest, po prostu, ukochany, kto podtrzyma na duchu, z kim można pożartować, na kim się oprzeć. Ina - typowa antagonistka, nie przepada za Ayą i wyraźnie daje jej to do zrozumienia. Jako, że główny bohater wroga musi mieć zawsze, taką rolę spełnia Strażniczka Powietrza. Wspomniałabym jeszcze o Saryacie, ale chyba nie warto szarpać sobie nerwów; jeżeli Naya się w nim nie zakocha, to ja tracę wiarę w schematy (najwyższy czas).
O bohaterach wymsknęło mi się już niejednokrotnie wcześniej, zatem nie będę wszystkiego powtarzać. Ogółem, postaci są nader schematyczne i nieoryginalne, Annaya jest wykreowana na bohaterkę idealną i wspaniałą, bez żadnych wad, a każde jej niedociągnięcie w przyszłości obraca się na jej korzyść. Ukochany braciszek jest, po prostu, ukochany, kto podtrzyma na duchu, z kim można pożartować, na kim się oprzeć. Ina - typowa antagonistka, nie przepada za Ayą i wyraźnie daje jej to do zrozumienia. Jako, że główny bohater wroga musi mieć zawsze, taką rolę spełnia Strażniczka Powietrza. Wspomniałabym jeszcze o Saryacie, ale chyba nie warto szarpać sobie nerwów; jeżeli Naya się w nim nie zakocha, to ja tracę wiarę w schematy (najwyższy czas).
0/5
f) Opisy miejsc, sytuacji, uczuć:
Tu do niczego się nie przyczepiam. Opisy są dopracowane, bogate i rzeczywiste. Czytając, staję się Atenorianem, przenoszę się w fantastyczny alternatywny świat i nie potrafię odnaleźć drogi powrotnej do rzeczywistości. Opowiadanie jest obrazem, nie czarnymi literami na białym tle, daje wrażenie trójwymiarowości; bowiem bez trudu usłyszę każdy, nawet najdrobniejszy, trzask gałęzi, śpiew ptaków, odgłosy zwierząt. Opisując tłum, sprawiasz, że czytelnik czuje ucisk, gwar, boli go głowa od nadmiernej ilości decybeli. Odwiedzając świątynię, czujemy chłód starych murów, kurz osadzający się na ubraniu, stęchliznę rudery. Będąc w nerwowej sytuacji, udziela nam się stres bohatera, nasze serce przyspiesza równo z jego. Jakby czytało się narrację do swojego życia, nic dodać, nic ująć.
Tu do niczego się nie przyczepiam. Opisy są dopracowane, bogate i rzeczywiste. Czytając, staję się Atenorianem, przenoszę się w fantastyczny alternatywny świat i nie potrafię odnaleźć drogi powrotnej do rzeczywistości. Opowiadanie jest obrazem, nie czarnymi literami na białym tle, daje wrażenie trójwymiarowości; bowiem bez trudu usłyszę każdy, nawet najdrobniejszy, trzask gałęzi, śpiew ptaków, odgłosy zwierząt. Opisując tłum, sprawiasz, że czytelnik czuje ucisk, gwar, boli go głowa od nadmiernej ilości decybeli. Odwiedzając świątynię, czujemy chłód starych murów, kurz osadzający się na ubraniu, stęchliznę rudery. Będąc w nerwowej sytuacji, udziela nam się stres bohatera, nasze serce przyspiesza równo z jego. Jakby czytało się narrację do swojego życia, nic dodać, nic ująć.
5/5
18/30
Poprawność:
Prolog:
Koloru wzburzonego morza. – powiedział - bez kropki.
Rozdział 2.1:
Chciała po prostu, żeby ta noc dobiegła końca, a, najlepiej, okazała się złym snem. - brak przecinka.
Rozdział 3.2:
pięciokątna dobudówka, z wybitymi oknami - bez przecinka.
Ale kiedy Strażnik Lodu obrócił się w jej stronę, cały animusz z niej uleciał. - brak kropki na końcu.
Rozdział 2.1:
Chciała po prostu, żeby ta noc dobiegła końca, a, najlepiej, okazała się złym snem. - brak przecinka.
Rozdział 3.2:
pięciokątna dobudówka, z wybitymi oknami - bez przecinka.
Ale kiedy Strażnik Lodu obrócił się w jej stronę, cały animusz z niej uleciał. - brak kropki na końcu.
10/10
Dodatki:Na menu składają się: O blogu zawierające streszczenie opowiadania, Bohaterowie, jako dosłownie słowo o każdej postaci i jej statusie (co przy ich ilości okazuje się nader przydatne), odnośnik do osobnej strony poświęconej linkom, gdzie każdy ma swoje konkretne miejsce, link do szablonu (który uważam za bezcelowy, skoro poinformowałaś o kredycie w stopce), a także na bieżąco uzupełniany spis treści. W dodatku wita nas również informacja na temat spamu oraz częstotliwości dodawanych postów i niewielka autoreklama. Zabrakło mi jednak opisu autorki (to już któryś blog z kolei, na którym go brakuje; jakaś nowa moda na robienie z bloga bezpodmiotowej strony?). Czytelników masz dużo, na ich komentarze zawsze odpowiadasz.
4/5
Dodatkowe punkty:
Za fantastyczny styl, od którego nie sposób się uwolnić, za te wspaniałe opisy, które nie pozwalają się oderwać, za to, że pomimo niespecjalnej fabuły, twoja historia naprawdę wciąga i najważniejsze: za to, że nie mogę cię postawić w równej linii z tymi wszystkimi blogami, które niegdyś otrzymały ode mnie czwórkę.
4/5
Podsumowanie:
Otrzymałaś 53 punktów na 70 możliwych, co daje ci ocenę bardzo dobrą. Sporo, sporo naciągany wynik, ale jak już wspomniałam wcześniej: masz zbyt duży potencjał, zbyt duży talent, by mieć niższą ocenę - twój blog jest na wysokim poziomie technicznym, choć brakuje mu tej niezbędnej w dzisiejszych czasach oryginalności, odbicia od norm.
Życzę jak największej przyjemności z dalszego prowadzenia bloga, nie poddawania się mimo moich zarzutów i pod żadnym pozorem niezrezygnowania z pisaniem. Ach, i oczywiście jak najlepszych wyników na maturze.
Gratuluję.
Życzę jak największej przyjemności z dalszego prowadzenia bloga, nie poddawania się mimo moich zarzutów i pod żadnym pozorem niezrezygnowania z pisaniem. Ach, i oczywiście jak najlepszych wyników na maturze.
Gratuluję.
Dziękuję za ocenę, ale mam co do niej kilka zastrzeżeń. Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało, jeśli się nimi z tobą podzielę.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: niczego Reymontowi nie ukradłam, informacja, że jest on autorem słów, została umieszczona na samym dole w ramce "Credits". Najpierw myślałam, że to twoje niedopatrzenie i po prostu jej nie zauważyłaś, ale w dalszej części oceny wspominasz o tejże ramce. No więc o co chodzi?
Po drugie: zgadzam się w zupełności co do szablonu. Dlatego też chciałabym wiedzieć za co odjęłaś punkt w tej kategorii. Nie sądzisz, że dobrze by było poinformować, za co się odejmuje punkty?
Po trzecie: porównywanie Atenorii i Nocy Polarnej jest nie tyle mało obiektywne, co nielogiczne. Atenoria to high fantasy, a Noc to low fantasy. Jak więc je porównywałaś?
Po czwarte: nie zgadzam się ani z tym, że historia jest "typowa", jak to określiłaś, ale tego nie uzasadniłaś (poproszę o uzasadnienie, wtedy się odczepię), ani z tym, że Annaya jest marysujką. Ostatnio mam wrażenie, że niemal każdą główną bohaterkę nazywa się Mary Sue, bo to takie popularne... Annaya jest pyskata, bo taką cechę charakteru zdecydowałam się jej nadać, a została napiętnowana po to, żeby pokazać, że prawa obowiązujące w Atenorii są przestarzałe i należy je zmienić. Ta kombinacja sprawia, że w pewnym momencie Aya ma serdecznie dość bycia traktowaną jak przedmiot i tego, że niesprawiedliwie zniszczono jej życie i daje upust swojej frustracji. Co w tym złego? Ja uważam, że to logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Co więcej, Aya zupełnie nie potrafi zapanować nad swoją mocą, jak do tej pory nie pojawił się ŻADEN wątek romantyczny (nie, Saryat nie będzie miłością jej życia), nie ma nieszczęśliwego dzieciństwa, a Strażnicy i Starszyzna nie padli jej do stóp z uwielbieniem. Wyjaśnij mi więc, proszę, łopatologicznie, gdzie ty w Nayi widzisz marysujkę.
Po piąte: naliczyłam ze cztery sceny, w których Annaya i Siran sobie dogryzają. Cztery sceny na siedem rozdziałów, to chyba nie tak dużo, co? A zwycięstwa są rozłożone mniej więcej po połowie, nie wiem, skąd wzięło ci się to, że Annaya zawsze je wygrywa.
Po szóste: chciałabym wiedzieć na jakie wyrażenia w dialogach się krzywisz i dlaczego. Może będę mogła coś na to poradzić. A prostota to akurat nic złego. Zapominasz, że moi bohaterowie wywodzą się z ludu, nie będę im wciskać w usta kwiecistych metafor, bo to byłoby sztuczne.
Po siódme: może ci się wydawać, że Annaya jest starsza od Sirana, dlatego, że kiedy on grzał tyłek w pałacu, gdzie wcale nie szkolono go na żołnierza, tylko na Strażnika, a to dwie różne kwestie, to ona była prześladowana przez mieszkańców i nie miała nikogo, kto mógłby się za nią wstawić. Poza tym chłopcy później dojrzewają.
Po ósme: twierdzisz, że każdy dialog i zachowanie ma znaczenie, kiedy chwilę wcześniej narzekałaś na ilość niepotrzebnych potyczek słownych między rodzeństwem. Ja tu widzę lekką niekonsekwencję, a ty?
Po dziewiąte: na 10-11 istotnych bohaterów opisałaś, przepraszam bardzo, wspomniałaś o czterech. Trochę mało, szczególnie, że uznałaś moich bohaterów za schematycznych bez żadnego uzasadnienie, z czym po raz kolejny się nie zgadzam, ale tłumaczenie tego rozdmuchałoby mój komentarz do niebotycznych rozmiarów, a on i tak już jest dłuższy niż miał być.
Po dziesiąte: to blog z opowiadaniem, a nie żaden dziennik, nie sądzę więc, żeby mój opis był tam niezbędny.
Jeśli chodzi o wypisanie błędów, a także mój styl, to bardzo dziękuję. Nie sądziłam, że komuś może się tak bardzo podobać, jak piszę.
Za życzenia dziękuję, maturę już mam na szczęście za sobą.
A, jeszcze jedno, bo nie mogę obok tego przejść obojętnie. Co to znaczy, że mój wynik jest "sporo, sporo naciągany"? Znaczy, że pododawałaś mi punkty, których tam wcześniej nie było? xD
Przepraszam za możliwy chaos w wypowiedzi poniżej.
UsuńZ tym cytatem to jak najbardziej moja skleroza. Zapomniałam później to poprawić, mój błąd (zresztą jak wszystko). Za szablon całość punktów, moim zdaniem, powinna należeć się osobie, która wykonała go własnoręcznie. Uważam, że tak jest bardziej fair, dlatego jeden z dziesięciu punktów tyczy się właśnie tej kwestii. Porównywałam nie do gatunku, lecz jakości. Annaya, choć zapewne nie celowo, wydaje mi się powielać schematy, podobnie z historią, która kojarzy mi się z od zera do bohatera. Ale to tylko moje zdanie i mój punkt widzenia. Może rzeczywiście nie dostrzegłam tej znacznej różnicy między żołnierzem a Strażnikiem, w którymś momencie musiało mi to umknąć; choć treningi i wojna przywodzą na myśl jedno. Z każdej, niepotrzebnej nawet potyczki coś wychodzi, jakiś jest jej sens, który można by przekazać w inny sposób - jednak to również mój punkt widzenia. Rozumiem, że może z góry oceniłam bohaterów, nie biorąc pod uwagi ich, nie wiem, przyszłości, pozycji, lecz jestem tylko obserwatorem - zauważam to, co najbardziej się rzuca w oczy, a przecież ciężko nie oceniać książki po okładce. To ludzkie. A co do opisu autora... to właśnie w dzienniku jest on niepotrzebny, bo z postów dowiadujemy się o środowisku piszącego. W opowiadaniu nie mamy takiej możliwości i często taka zakładka pomaga chociażby w sposób ogólny - jakbyś nie wspomniała o maturach, raczej ciężko byłoby mi zdefiniować Twój wiek. Nieraz miewam problem nawet z określeniem płci autora. To kłopotliwe. W "dodatkowych punktach" dodałam całe cztery punkty, których potrzeba było do oceny bardzo dobrej. Zazwyczaj rzadko coś więcej tam umieszczam.
Umiesz pisać i umiejętnie korzystasz z tego daru. Jak mogłoby się nie spodobać?
Dziękuję za komentarz. Dawno nie otrzymałam kopa w tyłek za moją niekompetencję, więc chyba za bardzo "wyluzowałam". Tak, tak, zwalę wszystko na brak krytyki, a zaraz rzuci się fala anonimów... Widać, źle odebrałam przekaz, po prostu. Przepraszam.
Pozdrawiam.
Tak podejrzewałam z tym punktem za szablon, no i jestem w stanie to zaakceptować, chociaż to jest blog z opowiadaniem, a nie z szablonami, więc jak dla mnie ocenianie szablonu poza ogólnikami, typu schludnie, niedokładnie itp. trochę się mija z celem. Ale czepiać się nie będę, grafikom się należy.
UsuńMimo wszystko nie rozumiem porównywania low i high fantasy, tak samo jak nigdy nie zrozumiem dywagacji na temat wyższości Tolkiena nad Rowling lub na odwrót. Zupełnie co innego.
Według mnie każdy główny bohater musi się czymś wyróżniać, gdyby tak nie było, nie byłoby też o czym pisać. I wcale nie próbuję kreować jej na bohaterkę. Jest po prostu jedną ze Strażników. Ma moc zapomnianej bogini, ale to nie znaczy, że jej moc jest lepsza od mocy innych Strażników. Wtedy byłaby Maryśką.
Różnica między Strażnikiem a żołnierzem jest taka, że żołnierzowi daje się karabin albo szablę do ręki i uczy maszerować, nie wychylać z szeregu, a także wykonywać polecenia. Strażnik ma moc, którą uczy się wykorzystywać; brak poleceń, brak szeregu, brak dyscypliny, o której mówiłaś.
"Z każdej, niepotrzebnej nawet potyczki coś wychodzi, jakiś jest jej sens, który można by przekazać w inny sposób - jednak to również mój punkt widzenia." Przykro mi, ale nie rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć.
Widzisz, problem polega na tym, że ty w ogóle nie oceniłaś bohaterów, z, co prawda, małymi wyjątkami. Tutaj ich pozycja ani przyszłość nie mają żadnego znaczenia.
A ja dalej uważam, że ludzie przychodzą na blog z opowiadaniem po to, żeby przeczytać opowiadanie, a nie rozwodzić się na temat jego autora. Jak ktoś jest czegoś ciekawy, może zapytać w komentarzu.
Pisałam, że nie porównywałam do gatunku, lecz jakości. Resztę argumentów jestem w stanie zaakceptować; po prostu inaczej odebrałam pewne rzeczy. Prawdą jest również, że mogłam bardziej zagłębić się w poszczególnych bohaterów; oceniłam ich z góry, za co przepraszam.
UsuńCo kraj, to obyczaj. Nie będę ci narzucać tego, czego nie uważasz za niezbędne.
Pozdrawiam.
Wiem o tym, ale dla mnie to wciąż porównywanie dwóch różnych gatunków. Gdybyś próbowała mnie porównać z innym high fantasy, nie ma sprawy, bo high fantasy ma pewne cechy wspólne, dzięki którym w ogóle można mówić o porównywaniu. Kończę się już czepiać, bo i tak nic dobrego z tego nie wychodzi.
UsuńJeszcze raz dzięki za poświęcony czas.
"[Bohaterka]trafia pod rozżarzone żelazo, nanosząc wstyd na swoją rodzinę, czym jest napiętnowanie." - nanosić można poprawki na tekst, ale z pewnością nie wstyd na rodzinę. Wstyd można rodzinie przynieść. A fraza "czym jest napiętnowanie" jest ostatnim gwoździem do trumny składni tego zdania. Przecież można było napisać to po bożemu: "Napiętnowanie Bohaterki rozżarzonym żelazem przyniosło wstyd jej rodzinie." Prostota formy znakiem językowej maestrii. Serio.
OdpowiedzUsuń"[...]historia niezbyt wyszukana, to jednak stworzona od zera, od własnej wyobraźni[...]" - Rozumiem, że rysować można od szablonu, ale jak stworzyć historię "od własnej wyobraźni" nie mam pojęcia. "Za pomocą własnej wyobraźni", jeśli już.
"nawet przerwy na wizytę w toalecie zrobić nie można - lepiej zrobić pod siebie i dojść do końca, niż nie móc usiedzieć na kiblu." - Naprawdę musiałaś dzielić się ze wszystkimi swoimi fekalnymi wynurzeniami? To ocena bloga, a nie wizyta u proktologa.
"Szanuję twoje umiejętności, które leżą naprawdę wysoko" - Rozumiem, że Lexi swoje umiejętności trzyma na szczycie najwyższej szafy, jaką ma w domu. Jak się przy tej wysokości uparłaś, to mogłaś napisać: "[...], które prezentują naprawdę wysoki poziom."
"nie jest niczym wybijającym się ponad gatunek." - To znaczy? Bo ja nie bardzo wiem, co masz na myśli. Opowiadanie jest z gatunku fantastyki, jak rozumiem - masz na myśli, że do pełni szczęścia brakowało ci w nim elementów powieści szpiegowskiej i eposu rycerskiego?
"owiem tak: czyta się dobrze, jest to jedna z tych historii, które są, po prostu, do czytania, nieważne, o czym by były, a dopiero po skończonej lekturze czytelnik zdaje sobie sprawę, że zarwał noc na czymś, co w rzeczywistości zasługiwać na jego sen nie powinno. Jest to jednak forma ciekawie spędzonego czasu" - W skrócie: jest dobrze, choć jest źle, mimo że jest ok. To w końcu jak, bo ja się gubię.
"Każdy w końcu chyba lubi być wciągniętym w realia powieści.Nieważne, jak głupia by ona była; byle nie wypuszczała." - Eee... nie każdy. Mnie tam głupia powieść nie wciąga, tylko odpycha.
Dalej nie mam siły punktować zdanie po zdaniu, a i wcześniej parę baboli puściłam, bo nie przyszłam tu betować, tylko przeczytać ocenę. Dostałam bełkot.
O merytorycznej treści się nie wypowiem, bo Atenorii nigdy nie czytałam, ale jeśli jej wartość jest porównywalna do wartości językowej tej oceny, to radziłabym Lexi następnym razem dłużej się zastanowić nad wyborem oceniającej. Bo rady oceniającej mają autorowi pomóc, a nie zrobić mu wodę z mózgu.
Rzeczywiście, błędy idiotyczne i niepotrzebne. Dziękuję, następnym razem bardziej zwrócę uwagę na przekaz i stosowane wyrażenia.
UsuńMiło, że krytykę przyjmujesz w wyważony sposób, to się zawsze ceni. Natomiast nie powinnaś odkładać poprawy na "następny raz", bo o Twoich "kwalifikacjach" do oceniania świadczy każda ocena - ta konkretna nie najlepiej. Może mogłabyś przynajmniej przejrzeć swój tekst jeszcze raz i wyeliminować błędy (nie tylko te, które wytknęłam), bo naprawdę nie wypada, by osoba wypuszczająca tekst z bykami (bo robić je każdy ma prawo, ale niektórzy jednak powinni unikać robienia ich publicznie) oceniała poprawność językową innych osób.
UsuńSądzę jednak, że byłoby to oszustwo zarówno dla czytelników, jak i dla mnie. Skoro błędy są, wolę, by były, bym miała namacalny dowód swej niekompetencji i jak najlepiej próbowała to w przyszłości zmienić. Może mam nieco dziwne poglądy, ale ich eliminacja w powyższym tekście nie wpłynęła pozytywnie na moją psychikę.
UsuńWolę iść na poprawę.
Ok. Nie powiem, że podzielam to podejście, ale jestem w stanie zrozumieć Twoje argumenty.
UsuńDziękuję.
Usuń