076# Ocena bloga anylkaa-pokochajmnie


Oceniająca: Nikumu
Oceniany blog: anylkaa-pokochajmnie
Autor: Anylkaa




Pierwsze wrażenie
Moich podejść do oceny tego bloga było już wiele, co świadczy o tym, że ciężko jest mi przebrnąć przez tę pozycję. Już od pierwszej chwili czuję, jakbym była zmuszana do oceny, przepraszam. Staram się odsunąć te uprzedzenia i zachować się porządnie. Adres wcale nie pomaga. Jest w nim swego rodzaju niejednorodność przez brak zdecydowania – łączyć wyrazy czy też nie. Może był to zabieg celowy, aby odróżnić pseudonim autorki od tytułu opowiadania. Może. Z zapamiętaniem większego problemu nie miałam. Anylkaa brzmi jakoś swojsko, bo ja na Kaszubach mieszkam, może to ma wpływ. Chwytliwy za to adres nie jest – ni w ząb. Nie ma też dla mnie nic zachęcającego. Wymyślenie tego zlepku nie wymagało większej kreatywności czy popisu czegokolwiek. Ot tak wymyślona na poczekaniu nazwa dla blogaska. Tak, brzmi słodko. Jest po polsku i to chyba jedyna zaleta.
Na belce znajdują się słowa, bo jakżeby inaczej. Zamknęłaś je apostrofami, a ja już wiem, że jest to błąd. Ty również teraz to wiesz. Swoją drogą jakikolwiek cudzysłów byłby tu zbędny, bo nie mamy do czynienia z cytatem. Cytat, jak mówi pewuenowski słownik języka polskiego, to słowa przytoczone dosłownie z jakiegoś tekstu pisanego lub czyjejś wypowiedzi ustnej. Ja wyrzuciłabym te apostrofy i zwyczajnie ubrałabym te słowa w zdanie – rozpoczęte wielką literą i zakończone kropką.
Wygląd w pierwszej chwili powoduje opadnięcie szczęki. Widzę miszmasz i rozlatujący się szablon. Żeby nie było – spojrzałam w każdej możliwej rozdzielczości.
Mówią, że nie należy oceniać książki po okładce, ale i czytać trzeba w odpowiednim środowisku. To konkretne naprawdę nie sprzyja lekturze. Nie znajduję nic, co sprawiłoby, że byłabym zadowolona z faktu, że mam okazję bliżej wgłębić się w opowiadanie.
1/10

Grafika
Z szablonem, jak widzę, masz spory problem. Widzę, że pochodzi on z szabloniarni, która w prosty sposób je pakuje. Wystarczy je dobrze załadować. Być może popełniłaś gdzieś błąd, który łatwo można naprawić. Prawdopodobnie masz dostosowaną złą szerokość bloga i postu. Domyślam się, że nie zaznaczyłaś, żeby tło kart i wpisów było przezroczyste i stąd to nieszczęście. W efekcie tego rozdziały są częściowo poza wyznaczonym miejscem. Wygląda to niezachęcająco i przypomina blogaski, które właśnie nie są nastawione na jakość.
Sam nagłówek jest ładny, jakoś nawiązuje do tematyki. Zakochana para w przybliżeniu i w oddali – z parasolką to raczej dość popularne określenia romantyzmu. Za to napis wydaje mi się być niezbyt dobrany. Powiewa lekko kiczem, jakąś totalnie niewiarygodną opowiastką, która miałaby odmóżdżać. Jest za to czytelny i nie rażący.
Co do czcionek to wybrałaś zdecydowanie zbyt dużą różnorodność. Widać sporo rodzajów i kolorów, co nie wpływa korzystnie. Przede wszystkim ten róż i zieleń wydają się być wyciągnięte, no z rzyci po prostu. Od biedy można stwierdzić, że kolor tytułów ramek jest nieco podobny do tego pomarańczu w szablonie. Na Twoim miejscu zdecydowałabym się właśnie na węższą paletę barw. Przy obecnym szablonie sprawdziłyby się szarość dla treści bloga, granat dla treści widgetów i troszkę ciemniejszy pomarańcz dla tytułów ramek. Oczywiście to tylko przykład.
Z typami czcionek poszalałaś. Raz szeryfowe, raz bezszeryfowe, a tam jeszcze te, które imitują ręczne pismo. Brakuje już tylko tych obrazkowych. W efekcie takich różności przykładowy wyraz „Spis Opowiadań” ma ń zapisane w innej czcionce, bo wybrałaś tę, która nie zawiera polskich znaków i musi je zapożyczać on jakiejś innej. Tak jakoś zwróciłam na to uwagę.
Formatowanie tekstu pozostawia trochę do życzenia. W ostatnich publikacjach justujesz tekst obustronnie w poprzednich raczej wyrównujesz do lewej. Myślę, że to nie jest zabieg, który zajmuje dużo czasu i mogłabyś ujednolicić formatowanie do wszystkich części aktualnego opowiadania. Wcięcia akapitowe są różnych wielkości, ale zwykle zbyt małe do Twojej szerokości tekstu. Akapit powinien się znaleźć również przed dialogiem lub monologiem, czego nie stosujesz. Stare opowiadanie jest pisane kolorem niewidocznym na aktualnym tle. Zamiast określać kolor przy pisaniu tekstu powinnaś była ustalać go w edytorze szablonu. Wygląd, choć jest mniej ważną stroną bloga, to jednak reprezentacyjną i jeśli traktujesz swoje opowiadanie poważnie, to mogłabyś się nią zająć. Zwykle odpowiedni makijaż zdobi kobietę, ten niechlujny czyni ją śmieszną.

Swoją drogą na Twoim blogu jest mnóstwo reklam, mimo że mam włączoną zaporę. Może to coś w kodzie?
0/10

Treść

Postaram się nie streszczać, bo ta ocena i tak będzie dość długa, więc chciałabym nie tracić już miejsca na głupoty. Co w tym rozdziale mi się podobało? Absolutnie nic, ale nie jestem uprzedzona. Źle nie było. Chodzi o to, że pomysł wydaje się być mało efektowny. Są również zgrzyty. Przede wszystkim w wypowiedzi Sebastiana, który opowiada o sprawdzaniu teczki niby z perspektywy czasu, ale po chwili zdaje się, jakby właśnie ją czytał. Specjalne traktowanie uczniów, których rodziców stać na dodatkowe wpłaty może by i przeszło, ale mowa jest również o tym, że jest to „szkoła dla bogaczy”, więc każdego powinno na to stać lub szkoła nie powinna tego potrzebować – w końcu (jako, rozumiem, szkoła prywatna) ma dość spore dochody.
W zasadzie od początku wiadomo, że będzie to jakiś romans, co również wskazywał adres. Na razie temat zdaje się być oklepany. Niedostępna biedna dziewczyna, która przykuwa uwagę bogatego chłopaka. Do tego wrzucamy jest nieumiejętność kochania i jej ostrożność, jeszcze szczypta „rozpuszczonych panienek”, którymi oczywiście zawsze są te bogate dziewczyny (jakaś opowiadaniowa zmora), i mamy gotowy romans z dolnej półki.
Jako że nie przepadam za schematycznymi historiami, to jako zwykły czytelnik, nie zostałaby na dłużej. Ma na to wpływ kreacja postaci na tych przerysowanych, co widać właśnie w pierwszym rozdziale.
I rozdział drugi pozostaje bez echa, rozumiem, że to dopiero początek opowiadania i wszystko dzieje się powoli, aby czytelnik zapoznał się z akcją, ale zanudzasz. Zbyt wiele rozmyślań w narracji właściwie – usypia. Nie przekonuje mnie też wyjście dwójki nastolatków do wykwintnej restauracji, ale mogę po prostu być innym typem osoby i to jest powód. W wydarzeniach, które opisujesz nie ma nic nadzwyczajnego. Ot była sobie lekcja matematyki, podczas której nasza heroina rozmyślała, przecząc sama sobie. Widać, że głównym tematem opowiadania jest nic innego jak sparowanie Tośki i Seby. Oczywiście są to postaci jak ogień i woda, a łączy ich tylko upartość.
W rozdziale trzecim za bardzo skupiasz się na tym, co poszczególne osoby mają na sobie. Pół strony (12, TNR, brak interlinii) to właśnie ubiór, cechy wyglądu, wszystko wyidealizowane, jakbyśmy mieli do czynienia z greckimi bogami, a nie nastolatkami, którzy, no siłą rzeczy, pryszcze mają. „Choć Sebastianowi mogłam się przyjrzeć już dawno jakoś tego nie zrobiłam więc uważnie przyjrzałam się również jemu” - to zdanie mnie rozwaliło. Trzy lata w jednej klasie, ale kto by się sobie wzajemnie przyglądał. Widzę, że sporo wrzucasz w nawiasy, spróbuj tego unikać, w książkach raczej rzadko spotykam się z tym zabiegiem, więc nie uważam to za wyjątkowo dobre rozwiązanie. Wracając jednak do treści, strasznie przerysowana wydaje się być ta historia. Zastanawiam się, po co Sebastian dzwonił po kolegów. Raczej randki czy tam spotkania we dwoje, jak kto woli, są spotkaniami we dwoje. Co za tym idzie - po kumpli się nie zaprasza. Sebastian sam zresztą miał świadomość jak odbierana jest Tośka przez jego kumpli, na co wskazują te jego rozmyślania „co ludzie powiedzą”, mimo to ściąga kolegów, do których i dziewczyna nie jest specjalnie miło zaproszona. Wszystko oczywiście dzieje się w wykwintnej (?) restauracji, czyli mamy niezłą scenkę, która – domyślam musiała przykuć uwagę gości. Ja tego nie kupuję, bo nawet jeśli oni byli cymbałami i nie wiedzieli, jak się należy zachować, to Tośka (jako w końcu swego rodzaju stypendystka) powinna mieć świadomość, że kurtkę i plecak należy wziąć, nawet teatralnie uciekając. To co w tym rozdziale było dość, no nie wiem, nierealne, to brak pulsu, a raczej fakt, że nie dokonano żadnej próby reanimacji, czy czegoś. Chociaż w sumie wiedział, że jest to efekt wyziębienia, więc pal licho.
Zarówno rozdział czwarty, jak i piąty, pozostaje bez echa. Jedynym jakimś ważniejszym aspektem jest to, że bliżej poznajemy siostrę bliźniaczkę, ale oba te fragmenty nie wnoszą nic wiele. W jakiś sposób inny jest scena, w której Sebastian „rozmawia” ze swoją matką. No cóż na pewno nie panują między nimi zdrowe relacje, być może są lekko przesadzone, być może taki był Twój zamiar. Na ten temat wypowiem się nieco później.
Dalej mamy kolejne mieszanie czasów, co źle wpływa na odbiór informacji. Mimo to w jakiś sposób początek mi się podoba. Dość płynnie wychodzi Ci narracja Tośki i dość zaskakującym dla mnie jest fakt, że to Wiktor ją odwiedził, a nie Sebastian. Dość niespodziewany obrót spraw wychodzi Ci na dobre, bo powiem, że do tej pory, a sześć rozdziałów to całkiem sporo, brakowało czegoś, co napędzałoby akcję. Teraz mamy nieuniknioną rywalizację, jakiś problem. Dziwi mnie to, że Tośka nie spytała, kto ją dostarczył do szpitala. Posty wydają się coraz krótsze, a mimo to dzieje się coraz więcej. Zrezygnowanie z długich, nic niewnoszących opisów wyszło Ci na dobre. Rozwija się też kolejny wątek, który właściwie był do przewidzenia, choć nie tak szybko.
O ile rozdział szósty i siódmy, były całkiem niezłe, to w ósmym znowu wpadasz w śmieszność. Chodzi o „Co ta biedaczka robi w tej szkole?”, „Ona tu nie pasuje”, „I jeszcze chce usidlić Sebastiana”. Jakoś tego nie widzę, w dodatku dodajesz, że takie rzeczy były na porządku dziennym, a przecież zaledwie od pięciu dni Sebastian jest w pewien sposób zainteresowany Tośką. Ciężko mi sobie wyobrazić specjalną lożę dla K4... To wyjęte z jakiegoś amerykańskiego serialu, gdzie każda wyróżniająca się grupa ma swój stolik i oczywiście ta najpopularniejsza zajmuje najlepsze miejsce. Do tego dorzucić trzeba kolejną moment, który pozostawia niesmak. A co tam! Zróbmy scenę w stołówce, przewrócę stolik, ty rzucisz na mnie pogardę, ja ci zagrożę, a potem złowrogo spojrzę na przyjaciela, poprzysięgając zemstę. Tak ja to widzę.
W rozdziale dziewiątym spodziewałam się w pewnym momencie informacji, że ojciec Diany i Tośki naprawdę był gejem albo bi. Serio. Nie wiem, czy to byłoby dobre dla opowiadania, nie ma co się nad tym rozwodzić skoro tak nie jest. W zasadzie podoba mi się scena, w której chłopacy są w domu Sebastiana. Jakaś taka lekko melancholijna, atmosfera tak ciężka, że można byłoby ją kroić nożem. I w końcu leci nuż, a właściwie podlatuje Seba, który nie wytrzymuje. Tak naprawdę polubiłam tego chłopaka, ale o tym porozmawiam sobie w bohaterach. Tu jedynie wspomnę, że ostatnie zdanie z narracji Arka, to o uczuciu zwanym powszechnie miłością tratatat, jest po prostu śmieszne. Jakoś za bardzo poetyckie...
Rozdział dziesiąty to istna, nierealna kpina. W Twojej szkole nauczyciele nie istnieją, jest tylko nauczyciel geografii – gej, matematyczka i... nikt więcej. Tak wnioskuję, bo inaczej ktokolwiek zareagowałby na wydarzenia w stołówce, godne dzieci. Bitwa na żarcie, wszyscy na Tośkę! Pani kucharka też jest niewidoma, nikt nic nie widzi. Uczniowie to mrówki, które słuchają się swojego królowca. Ten rozdział nie działa na Twoją korzyść.
Pojawia się znowu myśl, że może faktycznie Tadeusz Wieczorek to homoseksualista. W sumie takie rzeczy się zdarzają, a ja sama dobrze znam przypadek takiego mężczyzny, który założył rodzinę, ukrywając swoją orientację. Tak, wszystko trafił szlag.
Węże i żaby w szafce szkolnej są kolejnym przegięciem. Ja bardzo bym chciała wiedzieć, jak wyobrażasz sobie ich umieszczenie tam. Albo powiedz mi chociaż, co się z nimi stało, jak już stamtąd wypełzły. Już może lepiej nie będę komentować tych całych dręczeń i wpływów i realności tej szkoły, bo sama zdajesz sobie z tego sprawę.
Dalej utrzymuję, że to Sebastian jest najciekawszą postacią, ale jakby niezrównoważoną, może to efekt rozpieszczenia, zobaczymy.
Tak z innej beczki, od kiedy studniówka odbywa się w piątek, a nie w sobotę? Z ciekawości spojrzałam nawet na stronę internetową Liceum im. J. Paderewskiego w Poznaniu. W tym roku była dwunastego stycznia, czyli w sobotę. Taki upierdliwy błąd rzeczowy, bo studniówki chyba zawsze są w soboty. Maturzystom nie robi się dni wolnych od szkoły tylko z powodu przygotowywań.
Przy rozdziale piętnastym zanudziłam się jak mops, bo nie wydarzyło się nic ciekawego. Sebastian ma jakieś wahania, co znaczy, że albo go zmieniasz, albo to tylko jakiś efekt uboczny. W sumie nie wiem, czy wiesz, ale w trzeciej klasie liceum ma się lat dziewiętnaście, ojciec Sebastiana zaginął dziesięć lat temu, a to znaczy, że nie mógł pokazywać pantery z męskimi genitaliami dziesięcioletniemu synowi. Taka tam prosta matematyka. Historia o panterze utwierdza mnie w przekonaniu, że będą to jednak homoseksualiści. Mówię to dlatego, żebyś mogła sama ocenić na jakim etapie jesteś przewidywalna lub budzisz insynuacje – i czy taki był zamiar. Do Twojej głowy nie wejdę, więc pozostawiam to Tobie.
Jest! Dalej zawarłaś drugą już ucieczkę z restauracji. Tym razem jeszcze bardziej irracjonalną. Rozdział szesnasty to po prostu potwierdzenie moich insynuacji i przychodzi zastanowienie jak udało się nie znaleźć Tadeusza? Skoro został uznany za zaginionego, to musiał być szukany przez policję, jakieś „ktokolwiek widział” czy inne plakaty. Skoro dziewczyny są w stanie prowadzić swoje własne śledztwo za pomocą gazet i google... to ja przepraszam bardzo, no ale policja musiała już dawno znaleźć go ze trzy razy. Sama rozumiesz.
Dalej, kelnerka paplająca co jej ślina na język przyniesie. Zdarza się, najwidoczniej mało inteligentna, a do akcji tego opowiadania się wpasowała, więc rozdział siedemnasty jest całkiem ok. Choć może wykluczając to zawiadomienie o nieopłaceniu rachunku, które przypadkiem zostało na siedzeniu. Sprawdziłam, prąd odłącza się już po sześciu tygodniach od ostatecznego terminu zapłaty – zazwyczaj, bo może być i po dwóch tygodniach lub po trzech miesiącach, w przypadku małych kwot lub zbyt małej wpłaty trwa to góra pół roku. Poza tym studniówka nie jest balem dla bogatych, nie jest to jakiś wielki przywilej. Trzeba natomiast za nią zapłacić i to z góry, dlatego z góry określa się, czy ma się partnera. Takie nagłe „chodźcie z nami na studniówkę” jest trochę mało realne. Potem oczywiście zakupy, kompetencji chłopaków w wyborze sukienki nie podważam, bo jest wielu, którzy gust mają. Natomiast nie powinni odkładać tego na ostatnią chwilę, po makijażu i fryzjerze. Jee! i mamy trzecią ucieczkę, a może i czwartą, licząc dręczenia. Nieważne.
Cóż, dalej mamy trochę modę na sukces, jakieś niewiadome powiązania rodzin, śledztwa na własną rękę i wiadomości, które nagle pojawiają się nie wiadomo skąd. Listy od ojca już dawno powinny być zauważone przez dziewczyny, w szczególności, że kontakt był regularny, a matka dużo pracowała. Musiał być czas, gdy to nie ona odbierała pocztę, a korespondencja zza granicy na pewno zwróciłaby ich uwagę. W dodatku mowa jest o kradzieży, o której informację znalazła Diana w zapomnianej jej skrytce. Skoro ona ją tam włożyła, to musiała wcześniej już o tym wiedzieć, ale mogłam źle zrozumieć. W każdym razie to oznacza, że policja byłaby nimi (Tadeuszem i Czesławem) bardziej zainteresowana.

Pozwól, że wszystko to, co już powiedziałam, rozbiję jeszcze na podpunkty:

a) Fabuła
Głównym wątkiem, jak sama również twierdzisz, jest życie Tośki Milewskiej. Nie jest to może najszczęśliwszy pomysł, bo fabuła opiera się tutaj na... właściwie nie wiem czym. Chodzi to chyba o miłość, ale Tośka sama nie może się zdecydować do kogo. Nie wykorzystujesz w pełni własnych pomysłów i zdajesz się pomijać coś, co mogłabyś świetnie opisać, omijając te wszystkie ucieczki i pełne sprzeczności rozważania.
Starasz się sprzedać historię kopciuszka w nowej odsłonie, wplatając nowe aspekty. Książąt jest czworo i aż dwaj są zainteresowani kopciuszkiem, który jest niezdecydowany. Zamiast zdecydowania w kwestii uczuć kopciuszek ma siostrę bliźniaczkę, siłę, ciętą ripostę i urok, który niestety dostrzegają tylko bohaterowie, bo ja go nie widzę. Romans między tą trójką (Seba-Tośka-Wiktor) miał być może czymś bardziej skomplikowanym, zastanawiającym, a może tragicznym, bo przecież Seba jej potrzebuje. Tymczasem jest to dość irytujące, bo żadne z nich nie umie zdefiniować tego, co czuje.
Wątkiem pobocznym jest tajemnicze zniknięcie ojców sprzed dziesięciu lat. Ja byłabym skora poradzić, aby właśnie ten wątek został rozbudowany i wysunięty na przód, bo te całe poszukiwania, odgrzebywanie przeszłości i próby ułożenia sobie życia byłyby ciekawsze niż miłostki licealistów we wszystkich możliwych kombinacjach. Ten pomysł trzeba byłoby jednak odbudować na solidniejszych fundamentach, tak by nie rozpadło się pod nieścisłościami i nierealnością.
Wątki epizodyczne są raczej kiepskie. Pojawienie się Mileny, która pojawia się nie wiadomo, po co i wylatuje z powrotem do Francji (podejrzewam, że z myślą o rozwodzie). Wszystko zdaje się naciągane – aranżowane małżeństwa w dwudziestym pierwszym wieku, które w tym opowiadaniu zdają się codziennością nawet, mając naście lat. Jeśli miałabym wybrać wątek, który mi się podobał, to chyba wybrałabym relacje Sebastiana z jego mamą. Są mocno przerysowane, ale gdybyś je oszlifowała mogłabyś nie tylko zbudować świetną psychikę bohatera, ale także niebanalny motyw apodyktycznej matrony. Teraz wydaje się to trochę śmieszne, ale nadal uważam to za dość dobry pomysł.
1/5

b) Styl
Styl jest naprawdę tragiczny. Kręcisz czasy narracji, co jest bardzo irytujące – w szczególności, że rozdrabniasz i tak narratora na kilka postaci. Do tego kolokwializmy, błędy stylistyczne i językowe,wzdychania łączą się chwilami z jakimiś podniosłymi myślami i rozważaniami o uczuciach – a nawet pytaniami retorycznymi. Jakby tego było mało w nawiasy upychasz dodatkowe informacje, czasem dziwne wtrącenia – jakby na kształt ciętej riposty.
To wszystko sprawia, że czytanie jest męczące i trzeba się naprawdę starać, żeby doczytać do końca. Rozumiem, że chciałaś, aby było naturalnie, żeby opowiadanie przypominało dziennik, ale efekt jest taki i nie inny. Słownictwo jest raczej na słabym poziomie, co przyznają sami bohaterowie, nie wiem, czy tak miało być. Szkoda mi tych wszystkich powtórzeń, bo świadczą o małym bogactwie słownictwa. Są również błędy stylistyczne.
Brakuje tej lekkości pisania, umiejętności przekazywania informacji w sposób intrygujący. Z ciekawymi epitetami i innymi środkami stylistycznymi.
To co zauważyłam, a co absolutnie nie pasowało do sposobu wypowiedzi to takie słowa, jak na przykład: młodzieniec, panicz. Był to dla mnie denerwujący zgrzyt. Jeśli mowa jeszcze o słowach, to zdarzały się takie, które kompletnie niszczyły sens zdania. Zupełnie jakbyś pomyliła wyraz, który chciała użyć z jakimś innym. Przykłady podałam w poprawności, ale były to również spójniki, które zakłócały odbiór, sprzeczne przymiotniki, a nawet rzeczowniki – jak choćby otwieranie uliczki. Nie wiem, czy chodziło o otwieranie furtki czy portfela.
0/5

c)Dialogi
Zdarzają się takie, które są zapychaczami, gdzie bohaterowie gadają, żeby sobie pogadać. Oczywiście większość jest takich, gdzie coś się wyjaśnia, ktoś przekazuje coś ważnego. Czasem czyta się o czymś dwa razy, właśnie przez te różne typy narracji, które nam towarzyszą. W takim przypadku jest to nudne, bo mówi o tym już kolejna osoba, przy czym i któryś z narratorów zdążył już o tym wspomnieć. Gy towarzyszą temu różne wstawki (powiedziała, spytała, rzuciła), robi się jeszcze wolniej. Nie zawsze rozmowy są adekwatne do tego, czego moglibyśmy się spodziewać po postaci.
Od strony technicznej – dziwi mnie to, że na początku dialogi pisałaś jak najbardziej poprawnie, a w ostatnich postach zupełnie jakbyś zapomniała o zasadach ich tworzenia. Odsyłam Cię do jakiegoś artykułu na ten temat.
2/5

d) Kreacja świata przedstawionego
W zasadzie większość nieścisłości wymieniłam już zanim wzięłam się za skomentowanie fabuły. Z pewnością chciałabyś, żeby świat, który przedstawiasz, był jak najbardziej realny. Niestety tak nie jest, chyba za bardzo puszczasz wodze fantazji, czego dowodem jest ta czerwona kanapa, która już zawsze będzie dla mnie symbolem anarchii i zdematerializowania się nauczycieli. No cóż, jeśli będę chciała sobie gdzieś porządzić, to przyniosę sobie czerwoną kanapę i postawię w szkolnym McDonaldzie. Całe to opowiadanie wydaje się być tak nieprawdopodobne, jak to tylko jest możliwe. Wielka czwórka, wielki postrach, wielki bałagan. Nierzetelność informacji, jakieś potknięcia o banały. Szkoda, naprawdę, bo to zazwyczaj są głupoty.
0/5

e) Bohaterowie
„Tośka Milewska - lat 19, rude włosy i zielone oczy. Wredna,uparta ale też skryta i nieśmiała oraz niesamowicie silna”.
Skonfrontujmy to z opowiadaniem
Ja w opowiadaniu widzę ją jako jedyną światłą dziewczynę w całym Paderku. Wszystkie inne to pustaki, szara masa, a na pierwszym planie Tośka. Zawsze z gotową ripostą, mądra, ładna, skromna., itd. Na przekór wszystkim, także samej, sobie wpada w oko najlepszym chłopakom. Prawda jest taka, że pomijając całą tą jej niepoprawną idealność, jest ona rozchwiana emocjonalnie. Chodzi mi głównie o jej rozdarcie, niepewność, irytujący brak zdecydowania w kwestii chłopaków. Dziewczyna dobrze przez Ciebie opisana, ale jakby źle wykreowana. Po prostu pełna sprzeczności, z jej myśli wplecionych w narrację, można wyłapać zaprzeczanie samej sobie. Ja nie widzę w niej żadnej nieśmiałości, widzę pyskatość.
Diana jest dość nijaka, ciężko powiedzieć coś innego, niż to, że jest podobna do siostry. Tylko z wyglądu. Wydaje się być uczuciową dziewczyną, skrzywdzoną.
Najlepiej wyszedł Ci Sebastian, który, mimo tych sprzeczności, ma swój urok. W jego przypadku butność i to, że zawsze sięga po to, co chce, jest w pewien sposób wyjaśniona. Zawsze miał wszystko i jest do tego przyzwyczajony.
Wiktor jest trochę nieudolnym czarnym charakterem, który to łamie kodeks facetów i podrywa dziewczynę zaklepaną przez kumpla. W dodatku jest kolejnym, który nie umie zdefiniować tak naprawdę swoich uczuć.
Reszta postaci to takie skupisko nijakości. Nachlapałaś szarym kolorem i tyle.
1/5
f) Opisy miejsc, sytuacji, uczuć
Początkowo zanudzasz długimi opisami wyglądu. Skupiasz się na taki nieistotnych szczegółach, a nie informujesz o rzeczach ważnych. Miejsca właściwie nie są opisywane, ale wymieniane, a dla mnie – osoby, która w poznaniu była raz i to lata temu, na wycieczce szkolnej, jest to niewystarczające. Uwierz, że jedyne co z Poznaniem mi się kojarzy to te dwa koziołki i kolczyki z Elvisem Presleyem. Nazwy ulic i restauracji absolutnie do mnie nie trafiają. Wolałabym więcej informacji, które mogłyby mi pomóc w skojarzeniu tych miejsc. Może gdybym kiedykolwiek odwiedziła jeszcze Poznań, to będąc w tych samych miejscach co Twoi bohaterowie, to rozpoznałabym je. Z opowiadania niestety pamiętam tylko posąg mężczyzny i pantery z męskimi genitaliami.
Najlepiej wychodzą Ci opisy zwykłych zdarzeń. Widać, że starasz się, żeby było naturalnie i, pomijając takie skupianie się na nieistotnych szczegółach, wychodzi dobrze. To jest plus, bo dzięki właśnie takim opisom, wszystkie te przerysowane pomysły (jak dręczenie choćby) wydają się bardziej prawdopodobne, gdy czyta się tak z marszu. Właściwie dopiero w czasie przerwy w czytaniu zapala się jakaś kolorowa lampka, że coś tu nie gra.
Z opisami uczuć jest mi ciężko zrobić cokolwiek. Są oczywiście, jest ich nawet sporo. Niestety one są tak sprzeczne, że równie dobrze mogłoby ich nie być. Opowiadanie opiera się właśnie na tych niesprecyzowanych emocjach, które z zauroczenia przeistaczają się w nienawiść, a potem w miłość i właściwie balansuje to na krawędzi. Tyle tylko, że potrafisz wysyłać sygnały tak od siebie różne w bardzo krótkich fragmentach tekstu – np. w jednym rozdziale. Pozwolę sobie podać Sebastiana, który z jednej strony jest zakochany w Tośce, ale ze sposobu, w jaki się o niej wypowiada lub o niej myśli, wynika bardziej, że nią gardzi. Do tego dołączają przekazy, że on nie potrafi kochać, że nie wie, co to miłość. I te podniosłe słówka mówi jego kolega – również nastolatek, a także sam Sebastian w narracji. Ciężko utożsamić siebie z bohaterami, mam wrażenie, że ich emocje są sztuczne.
1/5

Poprawność
Rozdział I

VI Liceum Ogólnokształcące  im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu, profil przyrodniczy – to było główne miejsce mojego życia.  - profil klasy nie jest miejscem; swoją drogą jestem ciekawa, co to za profil „przyrodniczy”;

Jego marzeniem było, bym skończyła tą szkołę z najlepszymi wynikami - „tę szkołę”

Kawał czasu, a ja od tej pory nie wiem czemu to zrobił. - Przecinek przed „czemu” i chyba powinno być „do”;

Chciała by tata został uznany oficjalnie za zaginionego. - Przecinek przed „by”

Zamiast to za jednym zamachem załatwić to polskie prawo jak zwykle robi problemy. - przecinek przed „to” i „robiło”, bo piszesz o czymś, co już się wydarzyło; swoją drogą ten skrót myślowy jest dość dziwny, bo to raczej nie prawo robiło problem, ale policja lub urzędnicy.

Zaczęłam się zastanawiać z kim pójdzie czwórka najbogatszych chłopaków w mojej szkole. - Przecinek przed „z kim”

Mojej rodzinie się nie przelewało, ale wolałam to niż bycie bogatym, rozpieszczonym bachorem, tak jak oni. - Przecinek po „tak”, a nie przed.

No, nie dosłownie ale po części tak było.  - przecinek przed „ale”

Przez chwilę wyobraziłam sobie jak Sebastian zaprasza mnie na studniówkę, ale trąbiące na mnie auto gdy przechodziłam na czerwonym wyrwało mnie z tych myśli.  - Przecinek przed „jak”, „gdy” i „wyrwało”;

Matka Sebastiana prowadziła kancelarię prawniczą a na dodatek była dyrektorem jakiejś wielkiej firmy znanej na całym świecie i chciała by Seba też szedł w jej ślady, jednak z tego co słyszałam od ludzi, on się zbuntował i nie chciał zostać prawnikiem, tylko geologiem. - To zdanie jest zdecydowanie za długie; przecinek przed „a”, „i chciała”, „by”, „z tego”;

Jeśli znów miałabym go widywać na uczelni chyba bym nie wytrzymała. - Przecinek przed „chyba”;

Rodzice Arka  to wykładowcy na Uniwerku. - uniwerku

 Nie wiem czy chciał tego sam z siebie, czy rodzice – szanowana pani ginekolog i szanowny pan internista – go do tego zmusili. - Przecinek przed pierwszym „czy”;

Eh.. - jeszcze jednak kropeczka;

tak bym chciała w końcu znaleźć kogoś kto pójdzie ze mną na tą studniówkę. - Przecinek przed „kto”; „tę studniówkę”;

 Przebiegłam oczami po tekście by znaleźć to czego szukałam. - Przecinek przed „by”; i raczej „przebiegłam wzrokiem”;

Zabrałam książki do swojego pokoju i wertując geografię na poprawkę zapomniałam o całym świecie. - Przecinek przed „zapomniałam”;

Gdyby nie oni, cholera nie wiem kim bym się stał.  - przecinek również po „cholera” i przed „kim”;

Skoro moja matka i starzy chłopaków płacili tej szkole to tak jakby była nasza. - Przecinek przed „to” i „jakby”;

Jakie’m – chyba chodzi o to, że to jest [dżejk], a nie [dżaki], więc poprawna odmiana Jake'iem

Arek sam nie wiedział co ze sobą zrobić, ale będą  na profilu chemicznym  doszedł do wniosku, że zostanie chemikiem i wynajdzie lekarstwo na raka. - „będąc”; Przecinek przed „co”i „doszedł”;

40 osób w tej klasie, z czego 20 dziewczyn a ja nie miałem z kim iść na studniówkę.  - liczby powinny być napisane słownie, przecinek przed „a”

Nie wiem czy to dlatego, że byłem za przystojny czy za inteligentny. - Przecinek przed pierwszym „czy”;

Milewska – zwyczajna dziewczyna w niezwyczajne  szkole dla prawie bogaczy. - „niezwyczajnej”

Co ona tu robiła nie miałem pojęcia, ale na pewno nie przyjęli jej ze względu na zamożność czy status społeczny. - Przecinek przed „nie miałem”,

Ale końcu znalazłem to czego szukałem. - „w końcu”; Przecinek przed „czego”;

Wiedziałem, że wyjdę na debila, głupka i palanta przed całą szkołą ale co mogłem innego zrobić. - Przecinek przed „ale”;

Siedziałem z chłopakami  na stołówce gdzie mieliśmy stałe miejsce. - Przecinek przed „gdzie”;

Rozglądałem się wokół wypatrując wzrokiem szarej myszy Tośki. - Przecinek przed „wypatrując”;

Nawet chłopaki nie wiedzieli co knuję. - chłopaki nie wiedziały, rzeczownik zachowuje się jak niemęskoosobowy; chłopacy nie wiedzieli, ale chłopaki nie wiedziały;

 Tośka czytała gazetę, wiec nie widziała jak idę w jej stronę. - Przecinek przed „jak”;

  Jadła kanapkę przerzucając strony. - Przecinek przed „przerzucając”;

Słysząc szepty na stołówce podniosła głowę. - Przecinek przed „podniosła”;

I, że pójdę z tobą bo ty tak chcesz? - bez przecinka przed „że, za to z przecinkiem przed „bo”;

Skoro tak bardzo chcesz iść ze mną na tą studniówkę udowodnij to -posłała mi lodowate spojrzenie. - przecinek przed „udowodnij” i spacja po myślniku.

Stałem jak wryty nie wiedząc co zrobić. - Przecinek przed „nie wiedząc” i „co”;

Zamiast mi być wdzięczną, że ją zaprosiłem ona mi odmawia. - Przecinek przed „ona”

Skoro chce do dowodu, to jej go dam. - bez „do”;


Rozdział II
Cały czas przed oczami miałam scenę jak Sebastian podchodzi do mnie i pyta mnie czy z nim pójdę. - Przecinek przed „jak” i „czy”;

Zdjęłam torbę z krzesła na podłogę, by zrobić mi miejsce. - mu

W tej mieszance wyłapałam zapach jaśminu, róży, fiołku i bodajże drzewa cedrowego(wiedziałam jak to pachnie, bo gdzieś w jakimś sklepie poczułam ten zapach). - spacja przed początkiem nawiasu, przecinek przed „jak”;

Ubrałam kurtkę i próbując go ignorować wyszłam ze szkoły. - brak przecinka przed „ignorować”, bo mamy do czynienia z imiesłowem przysłówkowym (tj. „ignorować”), który należy traktować jak czasownik (czyt. - oddzielać jego część zdania od części zdania innych czasowników); od tej pory nie poprawiam tego typu błędów; Zalecam poszukanie bety.

 Jeśli naprawdę mu zależy by iść ze mną niech nie myśli, że to będzie takie łatwe.
1. przecinek przed „by”, jeśli wyraz ten pełni funkcję spójnika, zwykle stawiamy przed nim przecinek;
2. przecinek przed „niech”; to odwrócony szyk zdana podobnego do tego:„Niech zrobi lemoniadę, jeśli ma dużo cytryn” (tylko bardziej rozbudowane).
Od tej pory nie wymieniam podobnych błędów.

 Miałam czerwone z zimna ręce(mądra ja nie wzięłam rękawiczek z domu) więc zaczęłam w nie chuchać.  – spacja przed początkiem nawiasu i przecinek po zakończeniu nawiasu, bo mamy spójnik „więc”.
Od tej pory nie wymieniam podobnych błędów.

Z zewnątrz piękny i idealny a w środku kawał drania, dupka i chama. - przecinek przed „a”;
Od tej pory nie wymieniam podobnych błędów.

-Powiedz ile to ci oddam – rzuciłam i już otwierałam uliczkę gdy usłyszałam jak mówi – przecinek przed „to „jak” i „gdy”; poza tym chyba uliczki nie da się otwierać.

spytała mierzą mnie wzrokiem – mierząc, no i przecinek przed tymże;

przerwać tą ciszę – tę;

 zakablowała by - zakablowałaby;

-Kto wymyśla takie dania – powiedziała Tośka robiąc wielki oczy ze zdziwienia gdy kelnerka przyniosła talerz jedzeniem. - z jedzeniem i przecinki przed „robiąc”, „gdy”

P.S Dziękuje wam za 80 tys. wyświetleń i za miłe ostatnie komentarze <3 – PS


Rozdział III
bo Seba bo przeczytaniu jej teczki wszystko nam powiedział. - po przeczytaniu

Wiktora-najbardziej – zamiast łącznika myślnik, spacja po obu stronach.

 Wiktor miał na sobie ciemne dżinsy z łańcuchem(od krowy?) z boku, podobnie jak Arek na nogach miał jasne wzuwane trampki. jak. - Zbyt dużo upychasz w tym rozdziale nawiasy, przecinek po „Arek”, co znaczy „wzuwane trampki”?; jak po kropce weszło Ci chyba przypadkiem;

Czułam się mysz otoczona stadem kotów. - „jak mysz” i lepiej brzmiałoby „przez stado kotów”.

Ciemno blond – ciemnoblond

Rozdział IV
Czekałem, jak by – jakby

Na pierwszy rzut oka nie różniły się niczym, ale gdy się lepiej jej przyjrzałem zauważyłem, że ta dziewczyna ma czole, nad prawą brwią nie dużą ale też nie małą bliznę. - na czole, przecinki przed „zauważyłem”, „nad”, „ale”;

Jak ma imię? - jakie ma imię albo jak ma na imię

Skąd go znałam? Serio, no jego znać to jak grzech ciężki. - chyba chodziło „jego nie znać”

Chodził z moim Tosikiem( tata tak na nią mówił, gdy była młodsza, a ja nią tak mówię do dziś) do jednej klasy przez 3 lata. - „na nią”

Podeszłam do niego i spojrzałam na niego.  - powtórzenie

Tosik mi za dużo o nim nie opowiadała - opowiadał, kilka zdań wcześniej „Tosik” jest traktowany jako rodzaj męski;

Nie dziwię, się że taka tak bardzo ją kochał. Tata… Nałożyła mi i sobie  po czym usiadła ze mną
bacznie mi się przyglądając, a ja zaczęłam być coraz bardziej nerwowa. - „tata”; wynika z tego, że tata nałożyła sobie i komuś jeszcze, ale nie wiadomo co, no i raczej nie tata. W tym akapicie są powtórzenia wzmocnienia przez „tak”, „taka”.


Z rozdziału VII
Karzesz mi wybierać pomiędzy sobą a nią – każesz


Rozdział VIII
Gdy szłam do stołówki  usiadłam na swoim miejscu, a chwilę potem z korytarza usłyszałam piski dziewczyn, co oznaczało zawsze tylko jedno: idzie K4. - „poszłam”, przecinek przed „stołówki”.


Rozdział IX
Nim wyszłam ze stołówki zdążyłam spostrzec jak Seba  z niepokojem patrzy na Wiktora – brak kropeczki na końcu i w tym przypadku chodziło o „niepokojące” spojrzenie, bo Sebastian raczej życzył przyjacielowi najgorszego, a nie martwił się o niego.

Rozdział XIV
  Odpuściłem biedaczce tylko dla tego, że zaintrygował mnie jej upór.  - „dlatego”
Gężąc - ?

Rozdział XVIII
twz. Przytulańca. - tzw. małą literą przytulańca; poza tym skróty są niemile widziane w opowiadaniu;

W którymś z rozdziałów zamajaczyło mi słowo „bogatość”, takie nie istnieje. Jest za to „bogactwo”.

Z rozdziału pierwszego:
Chłodny wiatr owiewa moje policzki. Idę Grunwaldzką i zastanawiam się co zrobić ze studniówką. Wiadomo, że trzeba iść, ale też trzeba mieć z kim iść. Nie żebym nie miała kogoś na oku, bo w szkole roiło się od chłopaków, ale większość z nich już miała partnerki. Zaczęłam się zastanawiać z kim pójdzie czwórka najbogatszych chłopaków w mojej szkole. Byli tacy, uwierzcie mi że byli. Ja nie miałam nic do tego. Mojej rodzinie się nie przelewało, ale wolałam to niż bycie bogatym, rozpieszczonym bachorem, tak jak oni. Może trochę przesadzam, ale taka jest prawda.  - pozwoliłam sobie skopiować cały akapit, żeby pokazać jak mieszasz czasy.

Logika
Z rozdziału I
 Tata zaginął 10 lat temu. Kawał czasu, a ja od tej pory nie wiem czemu to zrobił.  - chyba „czemu to się stało”, bo ludzie, którzy zaginęli, zwykle nie mają na to wpływu.
Zaczęłam się zastanawiać z kim pójdzie czwórka najbogatszych chłopaków w mojej szkole. Byli tacy, uwierzcie mi że byli. 
Z rozdziału II
 Pokazać, że jestem kimś, że też coś znaczę, ale z drugiej bałam się tego. Jak on na mnie zareaguje? - jakiej reakcji się obawiała, skoro ją zaprosił?

Z rozdziału III
 materiałowe spodnie – czy spodnie mogą być niemateriałowe? Może z mięsa, chociaż i to byłby swego rodzaju materiał.

Z rozdziału IV
Ubrany w czerwoną kurtkę z kapturem obszytym włochatym kociakiem – że co?

Z rozdziału XIV
-Wyjeżdżam – powiedziałem podchodząc bliżej niej. Dzieliło nas teraz zaledwie kilka kroków ale ona mnie odepchnęła. - Musi mieć Tośka długie ręce skoro jest w stanie odepchnąć kogoś, kto na odległość kilku kroków; brak przecinka przed „ale” swoją drogą.

Chyba widzisz, że beta byłaby dla Ciebie całkiem miłym stworzonkiem. Pomogłaby Ci powstawiać przecinki, poprawić orty, literówki, zjedzone wyrazy, ale z pewnością popracowałaby wraz z Tobą nad logiką. W opowiadaniu prezentujesz chyba wszystkie możliwe błędy, zaczynając od interpunkcyjnych przez literówki aż do ortów. Początkowo dialogi piszesz poprawnie, potem jakbyś o tym zapomniała, co mnie zdziwiło. Myślę, że nawet gdybyś sama czytała po kilka razy rozdział przed publikacją, to dałoby to efekt.
Głównie trudność sprawiają Ci spójniki, nie wiesz kiedy należy zrobić pauzę, a kiedy nie. Podobnie w składaniu zdanie przez imiesłowy, zapominasz, że „robiąc”, „idąc” to swego rodzaju czasowniki, które trzeba oddzielić od innych orzeczeń.
0/15
Dodatki
Zakładka Oto ja wydaje się być niepotrzebna, bo znajdujemy tak jedno zdanie, jakiś cytat (z podwójnie otwartym cudzysłowem) i link do bloggera. Wszystko można śmiało wyrzucić, bo odnośnik do konta znajduje się pod każdym postem postaci nicku. W zakładce z najważniejszymi informacjami napisałaś, że na belce jest cytat inspirowany piosenką. Nie jest to cytat, są to ewentualnie słowa inspirowane piosenką. Z boku widzę linki do jakichś list i tak dalej, nie wpływają one dobrze na estetykę bloga. Z jednej strony dodatków jest mało, a z drugiej aż za dużo. To przez to, że sprawiają wrażenie niepoukładanych.
0/5
Dodatkowe
brak

Podsumowanie
Zdobywasz jedynie 6 punktów, co niestety klasyfikuje Cię na ocenę niedostateczną. Mam nadzieję, że zmotywuje Cię to do zwracania większej uwagi na to, jak piszesz i co piszesz. Nie wiem co mogłabym nowego napisać, żeby się już nie powtarzać...

2 komentarze:

  1. Dziękuje za wyczerpująca ocene. Zdaje sobie sprawę,że robię wiele błędów i ta historia nie ma ładu składu,ale naprawdę się staram. Nie jest tak,że piszę co mi ślina na język przyniesie,ale mam przemyślaną fabułę i to co się wydarzy. Swoją drogą już po raz kolejny zostałam oceniona na "niedostateczny" więc to chyba znak bym przestała pisać.
    Gdy tak przeczytałam tą ocenę zdałam sobie sprawę ile błędów naprawdę robię. Nikt mi tego wcześniej nie wytknął, więc na pewno wezmę sobie to pod uwagę przy następnych rozdziałach. Przed publikacją czytam posta po 3-4 razy,ale jak widać to nie eliminuje wszystkich błędów. Nie uważam, żeby bohaterowie byli źle wykreowani bo są tacy jacy chciałam żeby byli. Fabuła wiem,że odbiega od realności, ale kto mówił,że to będzie realne? Tośka w liceum jest za to iż wygrała konkurs geograficzny dlatego nie musi płacić za szkołę. Nauczyciele są, ale nic nie robią sobie z tego,co wyprawia Seba bo najzwyczajniej w świecie się boją. Jedno słowo Seby i zostali by zwolnieni. Chociaż może faktycznie trochę to wszystko prze kolorowałam i napisałam historię wręcz nierealną. Postać Seby jest jaka jest,ale kreując go starłam się wzorować na bohaterze pewnego serialu. Hmmm...Milena wróciła, bo ona również jest kluczową postacią w tym wszystkim. Pamięta wiele rzeczy z dzieciństwa, których nie pamięta Sebastian, ale jest też po to by pomóc bratu. Z Wiktora chciałam zrobić kogo innego, ale wyszedł kompletnie inaczej niż tego chciałam.
    Wiem,że mam wiele rzeczy do poprawki, ale najlepiej by chyba było jakbym skończyła pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie mów, że lepiej byłoby, gdybyś przestała pisać, bo wówczas zamiast wierzyć w swoje siły, to użalasz się nad sobą, nad swoim stylem pisania (który zawsze można sobie wyrobić, należy tylko nad nim pracować). Pisanie ma być czymś przyjemnym, ma sprawiać radość i być w pewien sposób odskocznią od szarej rzeczywistości, takim miłym hobby. Pisząc dużo, uczymy się - nasz warsztat staje się lepszy, a fabuła bardziej logiczna, z biegiem czasu zaczynamy inaczej spoglądać na pewne kwestie, dostrzegamy, że to i tamto jest złe, to mogłoby być lepsze, do naszej głowy wpadają znacznie mądrzejsze pomysły i historia przestaje stawać się taka znowu beznadziejna. Rzecz jasna, nie mówię tego o Twoim opowiadaniu, gdyż go nie znam, ale mówię na swoim przykładzie. Kiedy ja zaczynałam pisać, była to istna tragedia. Moje opowiadanie składało się praktycznie z samych dialogów, głupich wstawek bohaterów, niby śmiesznych rzeczy i przerysowanych sytuacji, ale cieszyłam się, że to pisze. Również otrzymywałam negatywne oceny, ale wiesz co? Nie poddałam się, tylko ćwiczyłam, coraz więcej pisałam i w sumie teraz jest nawet dobrze (choć oczywiście jeszcze nieidealnie), ale najważniejsze jest to, byś nie rezygnowała z czegoś, co lubisz robić, tylko uczyła się, ćwiczyła i wkrótce sama zobaczysz, iż robisz postępy. Jeśli zaczynasz pisanie, to powiem Ci, że masz jeszcze dużo czasu, by się tego nauczyć, by wyrobić sobie swój własny, niepowtarzalny styl.

      Usuń

Przeglądaj notki

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.