Oceniająca: Nikumu
Oceniany blog: anylkaa-pokochajmnie
Autor: Anylkaa
Pierwsze wrażenie
Moich podejść do oceny tego bloga
było już wiele, co świadczy o tym, że ciężko jest mi przebrnąć
przez tę pozycję. Już od pierwszej chwili czuję, jakbym była
zmuszana do oceny, przepraszam. Staram się odsunąć te uprzedzenia
i zachować się porządnie. Adres wcale nie pomaga. Jest w nim swego
rodzaju niejednorodność przez brak zdecydowania – łączyć
wyrazy czy też nie. Może był to zabieg celowy, aby odróżnić
pseudonim autorki od tytułu opowiadania. Może. Z zapamiętaniem
większego problemu nie miałam. Anylkaa brzmi jakoś swojsko, bo ja
na Kaszubach mieszkam, może to ma wpływ. Chwytliwy za to adres nie
jest – ni w ząb. Nie ma też dla mnie nic zachęcającego.
Wymyślenie tego zlepku nie wymagało większej kreatywności czy
popisu czegokolwiek. Ot tak wymyślona na poczekaniu nazwa dla
blogaska. Tak, brzmi słodko. Jest po polsku i to chyba jedyna
zaleta.
Na belce znajdują się słowa, bo
jakżeby inaczej. Zamknęłaś je apostrofami, a ja już wiem, że
jest to błąd. Ty również teraz to wiesz. Swoją drogą
jakikolwiek cudzysłów byłby tu zbędny, bo nie mamy do
czynienia z cytatem. Cytat, jak mówi pewuenowski słownik
języka polskiego, to słowa przytoczone dosłownie z jakiegoś
tekstu pisanego lub czyjejś wypowiedzi ustnej. Ja wyrzuciłabym te
apostrofy i zwyczajnie ubrałabym te słowa w zdanie – rozpoczęte
wielką literą i zakończone kropką.
Wygląd w pierwszej chwili powoduje
opadnięcie szczęki. Widzę miszmasz i rozlatujący się szablon.
Żeby nie było – spojrzałam w każdej możliwej rozdzielczości.
Mówią, że nie należy oceniać
książki po okładce, ale i czytać trzeba w odpowiednim środowisku.
To konkretne naprawdę nie sprzyja lekturze. Nie znajduję nic, co
sprawiłoby, że byłabym zadowolona z faktu, że mam okazję bliżej
wgłębić się w opowiadanie.
1/10
Grafika
Z szablonem, jak widzę, masz spory
problem. Widzę, że pochodzi on z szabloniarni, która w
prosty sposób je pakuje. Wystarczy je dobrze załadować. Być
może popełniłaś gdzieś błąd, który łatwo można
naprawić. Prawdopodobnie masz dostosowaną złą szerokość bloga i
postu. Domyślam się, że nie zaznaczyłaś, żeby tło kart i
wpisów było przezroczyste i stąd to nieszczęście. W
efekcie tego rozdziały są częściowo poza wyznaczonym miejscem.
Wygląda to niezachęcająco i przypomina blogaski, które
właśnie nie są nastawione na jakość.
Sam nagłówek jest ładny, jakoś
nawiązuje do tematyki. Zakochana para w przybliżeniu i w oddali –
z parasolką to raczej dość popularne określenia romantyzmu. Za to
napis wydaje mi się być niezbyt dobrany. Powiewa lekko kiczem,
jakąś totalnie niewiarygodną opowiastką, która miałaby
odmóżdżać. Jest za to czytelny i nie rażący.
Co do czcionek to wybrałaś
zdecydowanie zbyt dużą różnorodność. Widać sporo
rodzajów i kolorów, co nie wpływa korzystnie. Przede
wszystkim ten róż i zieleń wydają się być wyciągnięte,
no z rzyci po prostu. Od biedy można stwierdzić, że kolor tytułów
ramek jest nieco podobny do tego pomarańczu w szablonie. Na Twoim
miejscu zdecydowałabym się właśnie na węższą paletę barw.
Przy obecnym szablonie sprawdziłyby się szarość dla treści
bloga, granat dla treści widgetów i troszkę ciemniejszy
pomarańcz dla tytułów ramek. Oczywiście to tylko przykład.
Z typami czcionek poszalałaś. Raz
szeryfowe, raz bezszeryfowe, a tam jeszcze te, które imitują
ręczne pismo. Brakuje już tylko tych obrazkowych. W efekcie takich
różności przykładowy wyraz „Spis Opowiadań” ma ń
zapisane w innej czcionce, bo wybrałaś tę, która nie
zawiera polskich znaków i musi je zapożyczać on jakiejś
innej. Tak jakoś zwróciłam na to uwagę.
Formatowanie tekstu pozostawia trochę
do życzenia. W ostatnich publikacjach justujesz tekst obustronnie w
poprzednich raczej wyrównujesz do lewej. Myślę, że to nie
jest zabieg, który zajmuje dużo czasu i mogłabyś
ujednolicić formatowanie do wszystkich części aktualnego
opowiadania. Wcięcia akapitowe są różnych wielkości, ale
zwykle zbyt małe do Twojej szerokości tekstu. Akapit powinien się
znaleźć również przed dialogiem lub monologiem, czego nie
stosujesz. Stare opowiadanie jest pisane kolorem niewidocznym na
aktualnym tle. Zamiast określać kolor przy pisaniu tekstu powinnaś
była ustalać go w edytorze szablonu. Wygląd, choć jest mniej
ważną stroną bloga, to jednak reprezentacyjną i jeśli traktujesz
swoje opowiadanie poważnie, to mogłabyś się nią zająć. Zwykle
odpowiedni makijaż zdobi kobietę, ten niechlujny czyni ją
śmieszną.
Swoją drogą na Twoim blogu jest
mnóstwo reklam, mimo że mam włączoną zaporę. Może to coś
w kodzie?
0/10
Treść
Postaram się nie streszczać, bo ta
ocena i tak będzie dość długa, więc chciałabym nie tracić już
miejsca na głupoty. Co w tym rozdziale mi się podobało? Absolutnie
nic, ale nie jestem uprzedzona. Źle nie było. Chodzi o to, że
pomysł wydaje się być mało efektowny. Są również
zgrzyty. Przede wszystkim w wypowiedzi Sebastiana, który
opowiada o sprawdzaniu teczki niby z perspektywy czasu, ale po chwili
zdaje się, jakby właśnie ją czytał. Specjalne traktowanie
uczniów, których rodziców stać na dodatkowe
wpłaty może by i przeszło, ale mowa jest również o tym, że
jest to „szkoła dla bogaczy”, więc każdego powinno na to stać
lub szkoła nie powinna tego potrzebować – w końcu (jako,
rozumiem, szkoła prywatna) ma dość spore dochody.
W zasadzie od początku wiadomo, że
będzie to jakiś romans, co również wskazywał adres. Na
razie temat zdaje się być oklepany. Niedostępna biedna dziewczyna,
która przykuwa uwagę bogatego chłopaka. Do tego wrzucamy
jest nieumiejętność kochania i jej ostrożność, jeszcze szczypta
„rozpuszczonych panienek”, którymi oczywiście zawsze są
te bogate dziewczyny (jakaś opowiadaniowa zmora), i mamy gotowy
romans z dolnej półki.
Jako że nie przepadam za
schematycznymi historiami, to jako zwykły czytelnik, nie zostałaby
na dłużej. Ma na to wpływ kreacja postaci na tych przerysowanych,
co widać właśnie w pierwszym rozdziale.
I rozdział drugi pozostaje bez echa,
rozumiem, że to dopiero początek opowiadania i wszystko dzieje się
powoli, aby czytelnik zapoznał się z akcją, ale zanudzasz. Zbyt
wiele rozmyślań w narracji właściwie – usypia. Nie przekonuje
mnie też wyjście dwójki nastolatków do wykwintnej
restauracji, ale mogę po prostu być innym typem osoby i to jest
powód. W wydarzeniach, które opisujesz nie ma nic
nadzwyczajnego. Ot była sobie lekcja matematyki, podczas której
nasza heroina rozmyślała, przecząc sama sobie. Widać, że głównym
tematem opowiadania jest nic innego jak sparowanie Tośki i Seby.
Oczywiście są to postaci jak ogień i woda, a łączy ich tylko
upartość.
W rozdziale trzecim za bardzo skupiasz
się na tym, co poszczególne osoby mają na sobie. Pół
strony (12, TNR, brak interlinii) to właśnie ubiór, cechy
wyglądu, wszystko wyidealizowane, jakbyśmy mieli do czynienia z
greckimi bogami, a nie nastolatkami, którzy, no siłą rzeczy,
pryszcze mają. „Choć Sebastianowi mogłam się przyjrzeć już
dawno jakoś tego nie zrobiłam więc uważnie przyjrzałam się
również jemu” - to zdanie mnie rozwaliło. Trzy lata w
jednej klasie, ale kto by się sobie wzajemnie przyglądał. Widzę,
że sporo wrzucasz w nawiasy, spróbuj tego unikać, w
książkach raczej rzadko spotykam się z tym zabiegiem, więc nie
uważam to za wyjątkowo dobre rozwiązanie. Wracając jednak do
treści, strasznie przerysowana wydaje się być ta historia.
Zastanawiam się, po co Sebastian dzwonił po kolegów. Raczej
randki czy tam spotkania we dwoje, jak kto woli, są spotkaniami we
dwoje. Co za tym idzie - po kumpli się nie zaprasza. Sebastian sam
zresztą miał świadomość jak odbierana jest Tośka przez jego
kumpli, na co wskazują te jego rozmyślania „co ludzie powiedzą”,
mimo to ściąga kolegów, do których i dziewczyna nie
jest specjalnie miło zaproszona. Wszystko oczywiście dzieje się w
wykwintnej (?) restauracji, czyli mamy niezłą scenkę, która
– domyślam musiała przykuć uwagę gości. Ja tego nie kupuję,
bo nawet jeśli oni byli cymbałami i nie wiedzieli, jak się należy
zachować, to Tośka (jako w końcu swego rodzaju stypendystka)
powinna mieć świadomość, że kurtkę i plecak należy wziąć,
nawet teatralnie uciekając. To co w tym rozdziale było dość, no
nie wiem, nierealne, to brak pulsu, a raczej fakt, że nie dokonano
żadnej próby reanimacji, czy czegoś. Chociaż w sumie
wiedział, że jest to efekt wyziębienia, więc pal licho.
Zarówno rozdział czwarty, jak i
piąty, pozostaje bez echa. Jedynym jakimś ważniejszym aspektem
jest to, że bliżej poznajemy siostrę bliźniaczkę, ale oba te
fragmenty nie wnoszą nic wiele. W jakiś sposób inny jest
scena, w której Sebastian „rozmawia” ze swoją matką. No
cóż na pewno nie panują między nimi zdrowe relacje, być
może są lekko przesadzone, być może taki był Twój zamiar.
Na ten temat wypowiem się nieco później.
Dalej mamy kolejne mieszanie czasów,
co źle wpływa na odbiór informacji. Mimo to w jakiś sposób
początek mi się podoba. Dość płynnie wychodzi Ci narracja Tośki
i dość zaskakującym dla mnie jest fakt, że to Wiktor ją
odwiedził, a nie Sebastian. Dość niespodziewany obrót spraw
wychodzi Ci na dobre, bo powiem, że do tej pory, a sześć
rozdziałów to całkiem sporo, brakowało czegoś, co
napędzałoby akcję. Teraz mamy nieuniknioną rywalizację, jakiś
problem. Dziwi mnie to, że Tośka nie spytała, kto ją dostarczył
do szpitala. Posty wydają się coraz krótsze, a mimo to
dzieje się coraz więcej. Zrezygnowanie z długich, nic
niewnoszących opisów wyszło Ci na dobre. Rozwija się też
kolejny wątek, który właściwie był do przewidzenia, choć
nie tak szybko.
O ile rozdział szósty i siódmy,
były całkiem niezłe, to w ósmym znowu wpadasz w śmieszność.
Chodzi o „Co ta biedaczka robi w tej szkole?”, „Ona tu nie
pasuje”, „I jeszcze chce usidlić Sebastiana”. Jakoś tego nie
widzę, w dodatku dodajesz, że takie rzeczy były na porządku
dziennym, a przecież zaledwie od pięciu dni Sebastian jest w pewien
sposób zainteresowany Tośką. Ciężko mi sobie wyobrazić
specjalną lożę dla K4... To wyjęte z jakiegoś amerykańskiego
serialu, gdzie każda wyróżniająca się grupa ma swój
stolik i oczywiście ta najpopularniejsza zajmuje najlepsze miejsce.
Do tego dorzucić trzeba kolejną moment, który pozostawia
niesmak. A co tam! Zróbmy scenę w stołówce, przewrócę
stolik, ty rzucisz na mnie pogardę, ja ci zagrożę, a potem
złowrogo spojrzę na przyjaciela, poprzysięgając zemstę. Tak ja
to widzę.
W rozdziale dziewiątym spodziewałam
się w pewnym momencie informacji, że ojciec Diany i Tośki naprawdę
był gejem albo bi. Serio. Nie wiem, czy to byłoby dobre dla
opowiadania, nie ma co się nad tym rozwodzić skoro tak nie jest. W
zasadzie podoba mi się scena, w której chłopacy są w domu
Sebastiana. Jakaś taka lekko melancholijna, atmosfera tak ciężka,
że można byłoby ją kroić nożem. I w końcu leci nuż, a
właściwie podlatuje Seba, który nie wytrzymuje. Tak naprawdę
polubiłam tego chłopaka, ale o tym porozmawiam sobie w bohaterach.
Tu jedynie wspomnę, że ostatnie zdanie z narracji Arka, to o
uczuciu zwanym powszechnie miłością tratatat, jest po prostu
śmieszne. Jakoś za bardzo poetyckie...
Rozdział dziesiąty to istna,
nierealna kpina. W Twojej szkole nauczyciele nie istnieją, jest
tylko nauczyciel geografii – gej, matematyczka i... nikt więcej.
Tak wnioskuję, bo inaczej ktokolwiek zareagowałby na wydarzenia w
stołówce, godne dzieci. Bitwa na żarcie, wszyscy na Tośkę!
Pani kucharka też jest niewidoma, nikt nic nie widzi. Uczniowie to
mrówki, które słuchają się swojego królowca.
Ten rozdział nie działa na Twoją korzyść.
Pojawia się znowu myśl, że może
faktycznie Tadeusz Wieczorek to homoseksualista. W sumie takie rzeczy
się zdarzają, a ja sama dobrze znam przypadek takiego mężczyzny,
który założył rodzinę, ukrywając swoją orientację. Tak,
wszystko trafił szlag.
Węże i żaby w szafce szkolnej są
kolejnym przegięciem. Ja bardzo bym chciała wiedzieć, jak
wyobrażasz sobie ich umieszczenie tam. Albo powiedz mi chociaż, co
się z nimi stało, jak już stamtąd wypełzły. Już może lepiej
nie będę komentować tych całych dręczeń i wpływów i
realności tej szkoły, bo sama zdajesz sobie z tego sprawę.
Dalej utrzymuję, że to Sebastian jest
najciekawszą postacią, ale jakby niezrównoważoną, może to
efekt rozpieszczenia, zobaczymy.
Tak z innej beczki, od kiedy studniówka
odbywa się w piątek, a nie w sobotę? Z ciekawości spojrzałam
nawet na stronę internetową Liceum im. J. Paderewskiego w Poznaniu.
W tym roku była dwunastego stycznia, czyli w sobotę. Taki
upierdliwy błąd rzeczowy, bo studniówki chyba zawsze są w
soboty. Maturzystom nie robi się dni wolnych od szkoły tylko z
powodu przygotowywań.
Przy rozdziale piętnastym zanudziłam
się jak mops, bo nie wydarzyło się nic ciekawego. Sebastian ma
jakieś wahania, co znaczy, że albo go zmieniasz, albo to tylko
jakiś efekt uboczny. W sumie nie wiem, czy wiesz, ale w trzeciej
klasie liceum ma się lat dziewiętnaście, ojciec Sebastiana zaginął
dziesięć lat temu, a to znaczy, że nie mógł pokazywać
pantery z męskimi genitaliami dziesięcioletniemu synowi. Taka tam
prosta matematyka. Historia o panterze utwierdza mnie w przekonaniu,
że będą to jednak homoseksualiści. Mówię to dlatego,
żebyś mogła sama ocenić na jakim etapie jesteś przewidywalna lub
budzisz insynuacje – i czy taki był zamiar. Do Twojej głowy nie
wejdę, więc pozostawiam to Tobie.
Jest! Dalej zawarłaś drugą już
ucieczkę z restauracji. Tym razem jeszcze bardziej irracjonalną.
Rozdział szesnasty to po prostu potwierdzenie moich insynuacji i
przychodzi zastanowienie jak udało się nie znaleźć Tadeusza?
Skoro został uznany za zaginionego, to musiał być szukany przez
policję, jakieś „ktokolwiek widział” czy inne plakaty. Skoro
dziewczyny są w stanie prowadzić swoje własne śledztwo za pomocą
gazet i google... to ja przepraszam bardzo, no ale policja musiała
już dawno znaleźć go ze trzy razy. Sama rozumiesz.
Dalej, kelnerka paplająca co jej ślina
na język przyniesie. Zdarza się, najwidoczniej mało inteligentna,
a do akcji tego opowiadania się wpasowała, więc rozdział
siedemnasty jest całkiem ok. Choć może wykluczając to
zawiadomienie o nieopłaceniu rachunku, które przypadkiem
zostało na siedzeniu. Sprawdziłam, prąd odłącza się już po
sześciu tygodniach od ostatecznego terminu zapłaty – zazwyczaj,
bo może być i po dwóch tygodniach lub po trzech miesiącach,
w przypadku małych kwot lub zbyt małej wpłaty trwa to góra
pół roku. Poza tym studniówka nie jest balem dla
bogatych, nie jest to jakiś wielki przywilej. Trzeba natomiast za
nią zapłacić i to z góry, dlatego z góry określa
się, czy ma się partnera. Takie nagłe „chodźcie z nami na
studniówkę” jest trochę mało realne. Potem oczywiście
zakupy, kompetencji chłopaków w wyborze sukienki nie
podważam, bo jest wielu, którzy gust mają. Natomiast nie
powinni odkładać tego na ostatnią chwilę, po makijażu i
fryzjerze. Jee! i mamy trzecią ucieczkę, a może i czwartą, licząc
dręczenia. Nieważne.
Cóż, dalej mamy trochę modę
na sukces, jakieś niewiadome powiązania rodzin, śledztwa na własną
rękę i wiadomości, które nagle pojawiają się nie wiadomo
skąd. Listy od ojca już dawno powinny być zauważone przez
dziewczyny, w szczególności, że kontakt był regularny, a
matka dużo pracowała. Musiał być czas, gdy to nie ona odbierała
pocztę, a korespondencja zza granicy na pewno zwróciłaby ich
uwagę. W dodatku mowa jest o kradzieży, o której informację
znalazła Diana w zapomnianej jej skrytce. Skoro ona ją tam włożyła,
to musiała wcześniej już o tym wiedzieć, ale mogłam źle
zrozumieć. W każdym razie to oznacza, że policja byłaby nimi
(Tadeuszem i Czesławem) bardziej zainteresowana.
Pozwól, że wszystko to, co już
powiedziałam, rozbiję jeszcze na podpunkty:
a) Fabuła
Głównym wątkiem, jak sama
również twierdzisz, jest życie Tośki Milewskiej. Nie jest
to może najszczęśliwszy pomysł, bo fabuła opiera się tutaj
na... właściwie nie wiem czym. Chodzi to chyba o miłość, ale
Tośka sama nie może się zdecydować do kogo. Nie wykorzystujesz w
pełni własnych pomysłów i zdajesz się pomijać coś, co
mogłabyś świetnie opisać, omijając te wszystkie ucieczki i pełne
sprzeczności rozważania.
Starasz się sprzedać historię
kopciuszka w nowej odsłonie, wplatając nowe aspekty. Książąt
jest czworo i aż dwaj są zainteresowani kopciuszkiem, który
jest niezdecydowany. Zamiast zdecydowania w kwestii uczuć kopciuszek
ma siostrę bliźniaczkę, siłę, ciętą ripostę i urok, który
niestety dostrzegają tylko bohaterowie, bo ja go nie widzę. Romans
między tą trójką (Seba-Tośka-Wiktor) miał być może
czymś bardziej skomplikowanym, zastanawiającym, a może tragicznym,
bo przecież Seba jej potrzebuje. Tymczasem jest to dość irytujące,
bo żadne z nich nie umie zdefiniować tego, co czuje.
Wątkiem pobocznym jest tajemnicze
zniknięcie ojców sprzed dziesięciu lat. Ja byłabym skora
poradzić, aby właśnie ten wątek został rozbudowany i wysunięty
na przód, bo te całe poszukiwania, odgrzebywanie przeszłości
i próby ułożenia sobie życia byłyby ciekawsze niż
miłostki licealistów we wszystkich możliwych kombinacjach.
Ten pomysł trzeba byłoby jednak odbudować na solidniejszych
fundamentach, tak by nie rozpadło się pod nieścisłościami i
nierealnością.
Wątki epizodyczne są raczej kiepskie.
Pojawienie się Mileny, która pojawia się nie wiadomo, po co
i wylatuje z powrotem do Francji (podejrzewam, że z myślą o
rozwodzie). Wszystko zdaje się naciągane – aranżowane małżeństwa
w dwudziestym pierwszym wieku, które w tym opowiadaniu zdają
się codziennością nawet, mając naście lat. Jeśli miałabym
wybrać wątek, który mi się podobał, to chyba wybrałabym
relacje Sebastiana z jego mamą. Są mocno przerysowane, ale gdybyś
je oszlifowała mogłabyś nie tylko zbudować świetną psychikę
bohatera, ale także niebanalny motyw apodyktycznej matrony. Teraz
wydaje się to trochę śmieszne, ale nadal uważam to za dość
dobry pomysł.
1/5
b) Styl
Styl jest naprawdę tragiczny. Kręcisz
czasy narracji, co jest bardzo irytujące – w szczególności,
że rozdrabniasz i tak narratora na kilka postaci. Do tego
kolokwializmy, błędy stylistyczne i językowe,wzdychania łączą
się chwilami z jakimiś podniosłymi myślami i rozważaniami o
uczuciach – a nawet pytaniami retorycznymi. Jakby tego było mało
w nawiasy upychasz dodatkowe informacje, czasem dziwne wtrącenia –
jakby na kształt ciętej riposty.
To wszystko sprawia, że czytanie jest
męczące i trzeba się naprawdę starać, żeby doczytać do końca.
Rozumiem, że chciałaś, aby było naturalnie, żeby opowiadanie
przypominało dziennik, ale efekt jest taki i nie inny. Słownictwo
jest raczej na słabym poziomie, co przyznają sami bohaterowie, nie
wiem, czy tak miało być. Szkoda mi tych wszystkich powtórzeń,
bo świadczą o małym bogactwie słownictwa. Są również
błędy stylistyczne.
Brakuje tej lekkości pisania,
umiejętności przekazywania informacji w sposób intrygujący.
Z ciekawymi epitetami i innymi środkami stylistycznymi.
To co zauważyłam, a co absolutnie nie
pasowało do sposobu wypowiedzi to takie słowa, jak na przykład:
młodzieniec, panicz. Był to dla mnie denerwujący zgrzyt. Jeśli
mowa jeszcze o słowach, to zdarzały się takie, które
kompletnie niszczyły sens zdania. Zupełnie jakbyś pomyliła wyraz,
który chciała użyć z jakimś innym. Przykłady podałam w
poprawności, ale były to również spójniki, które
zakłócały odbiór, sprzeczne przymiotniki, a nawet
rzeczowniki – jak choćby otwieranie uliczki. Nie wiem, czy
chodziło o otwieranie furtki czy portfela.
0/5
c)Dialogi
Zdarzają się takie, które są
zapychaczami, gdzie bohaterowie gadają, żeby sobie pogadać.
Oczywiście większość jest takich, gdzie coś się wyjaśnia, ktoś
przekazuje coś ważnego. Czasem czyta się o czymś dwa razy,
właśnie przez te różne typy narracji, które nam
towarzyszą. W takim przypadku jest to nudne, bo mówi o tym
już kolejna osoba, przy czym i któryś z narratorów
zdążył już o tym wspomnieć. Gy towarzyszą temu różne
wstawki (powiedziała, spytała, rzuciła), robi się jeszcze
wolniej. Nie zawsze rozmowy są adekwatne do tego, czego moglibyśmy
się spodziewać po postaci.
Od strony technicznej – dziwi mnie
to, że na początku dialogi pisałaś jak najbardziej poprawnie, a w
ostatnich postach zupełnie jakbyś zapomniała o zasadach ich
tworzenia. Odsyłam Cię do jakiegoś artykułu na ten temat.
2/5
d) Kreacja świata przedstawionego
W zasadzie większość nieścisłości
wymieniłam już zanim wzięłam się za skomentowanie fabuły. Z
pewnością chciałabyś, żeby świat, który przedstawiasz,
był jak najbardziej realny. Niestety tak nie jest, chyba za bardzo
puszczasz wodze fantazji, czego dowodem jest ta czerwona kanapa,
która już zawsze będzie dla mnie symbolem anarchii i
zdematerializowania się nauczycieli. No cóż, jeśli będę
chciała sobie gdzieś porządzić, to przyniosę sobie czerwoną
kanapę i postawię w szkolnym McDonaldzie. Całe to opowiadanie
wydaje się być tak nieprawdopodobne, jak to tylko jest możliwe.
Wielka czwórka, wielki postrach, wielki bałagan.
Nierzetelność informacji, jakieś potknięcia o banały. Szkoda,
naprawdę, bo to zazwyczaj są głupoty.
0/5
e) Bohaterowie
„Tośka Milewska - lat 19, rude włosy
i zielone oczy. Wredna,uparta ale też skryta i nieśmiała oraz
niesamowicie silna”.
Skonfrontujmy to z opowiadaniem
Ja w opowiadaniu widzę ją jako jedyną
światłą dziewczynę w całym Paderku. Wszystkie inne to pustaki,
szara masa, a na pierwszym planie Tośka. Zawsze z gotową ripostą,
mądra, ładna, skromna., itd. Na przekór wszystkim, także
samej, sobie wpada w oko najlepszym chłopakom. Prawda jest taka, że
pomijając całą tą jej niepoprawną idealność, jest ona
rozchwiana emocjonalnie. Chodzi mi głównie o jej rozdarcie,
niepewność, irytujący brak zdecydowania w kwestii chłopaków.
Dziewczyna dobrze przez Ciebie opisana, ale jakby źle wykreowana.
Po prostu pełna sprzeczności, z jej myśli wplecionych w narrację,
można wyłapać zaprzeczanie samej sobie. Ja nie widzę w niej
żadnej nieśmiałości, widzę pyskatość.
Diana jest dość nijaka, ciężko
powiedzieć coś innego, niż to, że jest podobna do siostry. Tylko
z wyglądu. Wydaje się być uczuciową dziewczyną, skrzywdzoną.
Najlepiej wyszedł Ci Sebastian, który,
mimo tych sprzeczności, ma swój urok. W jego przypadku
butność i to, że zawsze sięga po to, co chce, jest w pewien
sposób wyjaśniona. Zawsze miał wszystko i jest do tego
przyzwyczajony.
Wiktor jest trochę nieudolnym czarnym
charakterem, który to łamie kodeks facetów i podrywa
dziewczynę zaklepaną przez kumpla. W dodatku jest kolejnym, który
nie umie zdefiniować tak naprawdę swoich uczuć.
Reszta postaci to takie skupisko
nijakości. Nachlapałaś szarym kolorem i tyle.
1/5
f) Opisy miejsc, sytuacji, uczuć
Początkowo zanudzasz długimi opisami
wyglądu. Skupiasz się na taki nieistotnych szczegółach, a
nie informujesz o rzeczach ważnych. Miejsca właściwie nie są
opisywane, ale wymieniane, a dla mnie – osoby, która w
poznaniu była raz i to lata temu, na wycieczce szkolnej, jest to
niewystarczające. Uwierz, że jedyne co z Poznaniem mi się kojarzy
to te dwa koziołki i kolczyki z Elvisem Presleyem. Nazwy ulic i
restauracji absolutnie do mnie nie trafiają. Wolałabym więcej
informacji, które mogłyby mi pomóc w skojarzeniu tych
miejsc. Może gdybym kiedykolwiek odwiedziła jeszcze Poznań, to
będąc w tych samych miejscach co Twoi bohaterowie, to rozpoznałabym
je. Z opowiadania niestety pamiętam tylko posąg mężczyzny i
pantery z męskimi genitaliami.
Najlepiej wychodzą Ci opisy zwykłych
zdarzeń. Widać, że starasz się, żeby było naturalnie i,
pomijając takie skupianie się na nieistotnych szczegółach,
wychodzi dobrze. To jest plus, bo dzięki właśnie takim opisom,
wszystkie te przerysowane pomysły (jak dręczenie choćby) wydają
się bardziej prawdopodobne, gdy czyta się tak z marszu. Właściwie
dopiero w czasie przerwy w czytaniu zapala się jakaś kolorowa
lampka, że coś tu nie gra.
Z opisami uczuć jest mi ciężko
zrobić cokolwiek. Są oczywiście, jest ich nawet sporo. Niestety
one są tak sprzeczne, że równie dobrze mogłoby ich nie być.
Opowiadanie opiera się właśnie na tych niesprecyzowanych emocjach,
które z zauroczenia przeistaczają się w nienawiść, a potem
w miłość i właściwie balansuje to na krawędzi. Tyle tylko, że
potrafisz wysyłać sygnały tak od siebie różne w bardzo
krótkich fragmentach tekstu – np. w jednym rozdziale.
Pozwolę sobie podać Sebastiana, który z jednej strony jest
zakochany w Tośce, ale ze sposobu, w jaki się o niej wypowiada lub
o niej myśli, wynika bardziej, że nią gardzi. Do tego dołączają
przekazy, że on nie potrafi kochać, że nie wie, co to miłość. I
te podniosłe słówka mówi jego kolega – również
nastolatek, a także sam Sebastian w narracji. Ciężko utożsamić
siebie z bohaterami, mam wrażenie, że ich emocje są sztuczne.
1/5
Poprawność
Rozdział I
VI Liceum Ogólnokształcące
im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu, profil przyrodniczy
– to było główne miejsce mojego życia. - profil
klasy nie jest miejscem; swoją drogą jestem ciekawa, co to za
profil „przyrodniczy”;
Jego marzeniem było, bym skończyła
tą szkołę z najlepszymi wynikami - „tę szkołę”
Kawał czasu, a ja od tej pory nie wiem
czemu to zrobił. - Przecinek przed „czemu” i chyba powinno być
„do”;
Chciała by tata został uznany
oficjalnie za zaginionego. - Przecinek przed „by”
Zamiast to za jednym zamachem załatwić
to polskie prawo jak zwykle robi problemy. - przecinek przed „to”
i „robiło”, bo piszesz o czymś, co już się wydarzyło; swoją
drogą ten skrót myślowy jest dość dziwny, bo to raczej nie
prawo robiło problem, ale policja lub urzędnicy.
Zaczęłam się zastanawiać z kim
pójdzie czwórka najbogatszych chłopaków w mojej
szkole. - Przecinek przed „z kim”
Mojej rodzinie się nie przelewało,
ale wolałam to niż bycie bogatym, rozpieszczonym bachorem, tak jak
oni. - Przecinek po „tak”, a nie przed.
No, nie dosłownie ale po części tak
było. - przecinek przed „ale”
Przez chwilę wyobraziłam sobie jak
Sebastian zaprasza mnie na studniówkę, ale trąbiące na mnie
auto gdy przechodziłam na czerwonym wyrwało mnie z tych myśli.
- Przecinek przed „jak”, „gdy” i „wyrwało”;
Matka Sebastiana prowadziła kancelarię
prawniczą a na dodatek była dyrektorem jakiejś wielkiej firmy
znanej na całym świecie i chciała by Seba też szedł w jej ślady,
jednak z tego co słyszałam od ludzi, on się zbuntował i nie
chciał zostać prawnikiem, tylko geologiem. - To zdanie jest
zdecydowanie za długie; przecinek przed „a”, „i chciała”,
„by”, „z tego”;
Jeśli znów miałabym go widywać
na uczelni chyba bym nie wytrzymała. - Przecinek przed „chyba”;
Rodzice Arka to wykładowcy na
Uniwerku. - uniwerku
Nie wiem czy chciał tego sam z
siebie, czy rodzice – szanowana pani ginekolog i szanowny pan
internista – go do tego zmusili. - Przecinek przed pierwszym „czy”;
Eh.. - jeszcze jednak kropeczka;
tak bym chciała w końcu znaleźć
kogoś kto pójdzie ze mną na tą studniówkę. -
Przecinek przed „kto”; „tę studniówkę”;
Przebiegłam oczami po tekście
by znaleźć to czego szukałam. - Przecinek przed „by”; i raczej
„przebiegłam wzrokiem”;
Zabrałam książki do swojego pokoju i
wertując geografię na poprawkę zapomniałam o całym świecie. -
Przecinek przed „zapomniałam”;
Gdyby nie oni, cholera nie wiem kim bym
się stał. - przecinek również po „cholera” i
przed „kim”;
Skoro moja matka i starzy chłopaków
płacili tej szkole to tak jakby była nasza. - Przecinek przed „to”
i „jakby”;
Jakie’m – chyba chodzi o to, że to
jest [dżejk], a nie [dżaki], więc poprawna odmiana Jake'iem
Arek sam nie wiedział co ze sobą
zrobić, ale będą na profilu chemicznym doszedł do
wniosku, że zostanie chemikiem i wynajdzie lekarstwo na raka. -
„będąc”; Przecinek przed „co”i „doszedł”;
40 osób w tej klasie, z czego 20
dziewczyn a ja nie miałem z kim iść na studniówkę. -
liczby powinny być napisane słownie, przecinek przed „a”
Nie wiem czy to dlatego, że byłem za
przystojny czy za inteligentny. - Przecinek przed pierwszym „czy”;
Milewska – zwyczajna dziewczyna w
niezwyczajne szkole dla prawie bogaczy. - „niezwyczajnej”
Co ona tu robiła nie miałem pojęcia,
ale na pewno nie przyjęli jej ze względu na zamożność czy status
społeczny. - Przecinek przed „nie miałem”,
Ale końcu znalazłem to czego
szukałem. - „w końcu”; Przecinek przed „czego”;
Wiedziałem, że wyjdę na debila,
głupka i palanta przed całą szkołą ale co mogłem innego zrobić.
- Przecinek przed „ale”;
Siedziałem z chłopakami na
stołówce gdzie mieliśmy stałe miejsce. - Przecinek przed
„gdzie”;
Rozglądałem się wokół
wypatrując wzrokiem szarej myszy Tośki. - Przecinek przed
„wypatrując”;
Nawet chłopaki nie wiedzieli co knuję.
- chłopaki nie wiedziały, rzeczownik zachowuje się jak
niemęskoosobowy; chłopacy nie wiedzieli, ale chłopaki nie
wiedziały;
Tośka czytała gazetę, wiec nie
widziała jak idę w jej stronę. - Przecinek przed „jak”;
Jadła kanapkę przerzucając
strony. - Przecinek przed „przerzucając”;
Słysząc szepty na stołówce
podniosła głowę. - Przecinek przed „podniosła”;
I, że pójdę z tobą bo ty tak
chcesz? - bez przecinka przed „że, za to z przecinkiem przed
„bo”;
Skoro tak bardzo chcesz iść ze mną
na tą studniówkę udowodnij to -posłała mi lodowate
spojrzenie. - przecinek przed „udowodnij” i spacja po myślniku.
Stałem jak wryty nie wiedząc co
zrobić. - Przecinek przed „nie wiedząc” i „co”;
Zamiast mi być wdzięczną, że ją
zaprosiłem ona mi odmawia. - Przecinek przed „ona”
Skoro chce do dowodu, to jej go dam. -
bez „do”;
Rozdział II
Cały czas przed oczami miałam scenę
jak Sebastian podchodzi do mnie i pyta mnie czy z nim pójdę.
- Przecinek przed „jak” i „czy”;
Zdjęłam torbę z krzesła na podłogę,
by zrobić mi miejsce. - mu
W tej mieszance wyłapałam zapach
jaśminu, róży, fiołku i bodajże drzewa
cedrowego(wiedziałam jak to pachnie, bo gdzieś w jakimś sklepie
poczułam ten zapach). - spacja przed początkiem nawiasu, przecinek
przed „jak”;
Ubrałam kurtkę i próbując go
ignorować wyszłam ze szkoły. - brak przecinka przed „ignorować”,
bo mamy do czynienia z imiesłowem przysłówkowym (tj.
„ignorować”), który należy traktować jak czasownik
(czyt. - oddzielać jego część zdania od części zdania innych
czasowników); od tej pory nie poprawiam tego typu błędów;
Zalecam poszukanie bety.
Jeśli naprawdę mu zależy by
iść ze mną niech nie myśli, że to będzie takie łatwe.
1. przecinek przed „by”, jeśli
wyraz ten pełni funkcję spójnika, zwykle stawiamy przed nim
przecinek;
2. przecinek przed „niech”; to
odwrócony szyk zdana podobnego do tego:„Niech zrobi
lemoniadę, jeśli ma dużo cytryn” (tylko bardziej rozbudowane).
Od tej pory nie wymieniam podobnych
błędów.
Miałam czerwone z zimna
ręce(mądra ja nie wzięłam rękawiczek z domu) więc zaczęłam w
nie chuchać. – spacja przed początkiem nawiasu i przecinek
po zakończeniu nawiasu, bo mamy spójnik „więc”.
Od tej pory nie wymieniam podobnych
błędów.
Z zewnątrz piękny i idealny a w
środku kawał drania, dupka i chama. - przecinek przed „a”;
Od tej pory nie wymieniam podobnych
błędów.
-Powiedz ile to ci oddam – rzuciłam
i już otwierałam uliczkę gdy usłyszałam jak mówi
– przecinek przed „to „jak” i „gdy”; poza tym chyba
uliczki nie da się otwierać.
spytała mierzą mnie wzrokiem –
mierząc, no i przecinek przed tymże;
przerwać tą ciszę – tę;
zakablowała by - zakablowałaby;
-Kto wymyśla takie dania –
powiedziała Tośka robiąc wielki oczy ze zdziwienia gdy kelnerka
przyniosła talerz jedzeniem. - z jedzeniem i przecinki przed
„robiąc”, „gdy”
P.S Dziękuje wam za 80 tys. wyświetleń
i za miłe ostatnie komentarze <3 – PS
Rozdział III
bo Seba bo przeczytaniu jej teczki
wszystko nam powiedział. - po przeczytaniu
Wiktora-najbardziej – zamiast
łącznika myślnik, spacja po obu stronach.
Wiktor miał na sobie ciemne
dżinsy z łańcuchem(od krowy?) z boku, podobnie jak Arek na nogach
miał jasne wzuwane trampki. jak. - Zbyt dużo upychasz w tym
rozdziale nawiasy, przecinek po „Arek”, co znaczy „wzuwane
trampki”?; jak po kropce weszło Ci chyba przypadkiem;
Czułam się mysz otoczona stadem
kotów. - „jak mysz” i lepiej brzmiałoby „przez stado
kotów”.
Ciemno blond – ciemnoblond
Rozdział IV
Czekałem, jak by – jakby
Na pierwszy rzut oka nie różniły
się niczym, ale gdy się lepiej jej przyjrzałem zauważyłem, że
ta dziewczyna ma czole, nad prawą brwią nie dużą ale też nie
małą bliznę. - na czole, przecinki przed „zauważyłem”,
„nad”, „ale”;
Jak ma imię? - jakie ma imię albo jak
ma na imię
Skąd go znałam? Serio, no jego znać
to jak grzech ciężki. - chyba chodziło „jego nie znać”
Chodził z moim Tosikiem( tata tak na
nią mówił, gdy była młodsza, a ja nią tak mówię
do dziś) do jednej klasy przez 3 lata. - „na nią”
Podeszłam do niego i spojrzałam na
niego. - powtórzenie
Tosik mi za dużo o nim nie opowiadała
- opowiadał, kilka zdań wcześniej „Tosik” jest traktowany
jako rodzaj męski;
Nie dziwię, się że taka tak bardzo
ją kochał. Tata… Nałożyła mi i sobie po czym usiadła ze
mną
bacznie mi się przyglądając, a ja
zaczęłam być coraz bardziej nerwowa. - „tata”; wynika z tego,
że tata nałożyła sobie i komuś jeszcze, ale nie wiadomo co, no i
raczej nie tata. W tym akapicie są powtórzenia wzmocnienia
przez „tak”, „taka”.
Z rozdziału VII
Karzesz mi wybierać pomiędzy sobą a
nią – każesz
Rozdział VIII
Gdy szłam do stołówki
usiadłam na swoim miejscu, a chwilę potem z korytarza usłyszałam
piski dziewczyn, co oznaczało zawsze tylko jedno: idzie K4. -
„poszłam”, przecinek przed „stołówki”.
Rozdział IX
Nim wyszłam ze stołówki
zdążyłam spostrzec jak Seba z niepokojem patrzy na Wiktora
– brak kropeczki na końcu i w tym przypadku chodziło o
„niepokojące” spojrzenie, bo Sebastian raczej życzył
przyjacielowi najgorszego, a nie martwił się o niego.
Rozdział XIV
Odpuściłem biedaczce
tylko dla tego, że zaintrygował mnie jej upór. -
„dlatego”
Gężąc - ?
Rozdział XVIII
twz. Przytulańca. - tzw. małą
literą przytulańca; poza tym skróty są niemile widziane w
opowiadaniu;
W którymś z rozdziałów
zamajaczyło mi słowo „bogatość”, takie nie istnieje. Jest za
to „bogactwo”.
Z rozdziału pierwszego:
Chłodny wiatr owiewa moje policzki.
Idę Grunwaldzką i zastanawiam się co zrobić ze studniówką.
Wiadomo, że trzeba iść, ale też trzeba mieć z kim iść. Nie
żebym nie miała kogoś na oku, bo w szkole roiło się od
chłopaków, ale większość z nich już miała partnerki.
Zaczęłam się zastanawiać z kim pójdzie czwórka
najbogatszych chłopaków w mojej szkole. Byli tacy, uwierzcie
mi że byli. Ja nie miałam nic do tego. Mojej rodzinie się nie
przelewało, ale wolałam to niż bycie bogatym, rozpieszczonym
bachorem, tak jak oni. Może trochę przesadzam, ale taka jest
prawda. - pozwoliłam sobie skopiować cały akapit, żeby
pokazać jak mieszasz czasy.
Logika
Z rozdziału I
Tata zaginął 10 lat temu. Kawał
czasu, a ja od tej pory nie wiem czemu to zrobił. - chyba
„czemu to się stało”, bo ludzie, którzy zaginęli,
zwykle nie mają na to wpływu.
Zaczęłam się zastanawiać z kim
pójdzie czwórka najbogatszych chłopaków w mojej
szkole. Byli tacy, uwierzcie mi że byli.
Z rozdziału II
Pokazać, że jestem kimś, że
też coś znaczę, ale z drugiej bałam się tego. Jak on
na mnie zareaguje? - jakiej reakcji się obawiała, skoro ją
zaprosił?
Z rozdziału III
materiałowe spodnie – czy
spodnie mogą być niemateriałowe? Może z mięsa, chociaż i to
byłby swego rodzaju materiał.
Z rozdziału IV
Ubrany w czerwoną kurtkę z kapturem
obszytym włochatym kociakiem – że co?
Z rozdziału XIV
-Wyjeżdżam – powiedziałem
podchodząc bliżej niej. Dzieliło nas teraz zaledwie kilka kroków
ale ona mnie odepchnęła. - Musi mieć Tośka długie ręce skoro
jest w stanie odepchnąć kogoś, kto na odległość kilku kroków;
brak przecinka przed „ale” swoją drogą.
Chyba widzisz, że beta byłaby dla
Ciebie całkiem miłym stworzonkiem. Pomogłaby Ci powstawiać
przecinki, poprawić orty, literówki, zjedzone wyrazy, ale z
pewnością popracowałaby wraz z Tobą nad logiką. W opowiadaniu
prezentujesz chyba wszystkie możliwe błędy, zaczynając od
interpunkcyjnych przez literówki aż do ortów.
Początkowo dialogi piszesz poprawnie, potem jakbyś o tym
zapomniała, co mnie zdziwiło. Myślę, że nawet gdybyś sama
czytała po kilka razy rozdział przed publikacją, to dałoby to
efekt.
Głównie trudność sprawiają
Ci spójniki, nie wiesz kiedy należy zrobić pauzę, a kiedy
nie. Podobnie w składaniu zdanie przez imiesłowy, zapominasz, że
„robiąc”, „idąc” to swego rodzaju czasowniki, które
trzeba oddzielić od innych orzeczeń.
0/15
Dodatki
Zakładka Oto ja wydaje się być
niepotrzebna, bo znajdujemy tak jedno zdanie, jakiś cytat (z
podwójnie otwartym cudzysłowem) i link do bloggera. Wszystko
można śmiało wyrzucić, bo odnośnik do konta znajduje się pod
każdym postem postaci nicku. W zakładce z najważniejszymi
informacjami napisałaś, że na belce jest cytat inspirowany
piosenką. Nie jest to cytat, są to ewentualnie słowa inspirowane
piosenką. Z boku widzę linki do jakichś list i tak dalej, nie
wpływają one dobrze na estetykę bloga. Z jednej strony dodatków
jest mało, a z drugiej aż za dużo. To przez to, że sprawiają
wrażenie niepoukładanych.
0/5
Dodatkowe
brak
Podsumowanie
Zdobywasz jedynie 6 punktów, co
niestety klasyfikuje Cię na ocenę niedostateczną. Mam nadzieję,
że zmotywuje Cię to do zwracania większej uwagi na to, jak piszesz
i co piszesz. Nie wiem co mogłabym nowego napisać, żeby się już
nie powtarzać...
Dziękuje za wyczerpująca ocene. Zdaje sobie sprawę,że robię wiele błędów i ta historia nie ma ładu składu,ale naprawdę się staram. Nie jest tak,że piszę co mi ślina na język przyniesie,ale mam przemyślaną fabułę i to co się wydarzy. Swoją drogą już po raz kolejny zostałam oceniona na "niedostateczny" więc to chyba znak bym przestała pisać.
OdpowiedzUsuńGdy tak przeczytałam tą ocenę zdałam sobie sprawę ile błędów naprawdę robię. Nikt mi tego wcześniej nie wytknął, więc na pewno wezmę sobie to pod uwagę przy następnych rozdziałach. Przed publikacją czytam posta po 3-4 razy,ale jak widać to nie eliminuje wszystkich błędów. Nie uważam, żeby bohaterowie byli źle wykreowani bo są tacy jacy chciałam żeby byli. Fabuła wiem,że odbiega od realności, ale kto mówił,że to będzie realne? Tośka w liceum jest za to iż wygrała konkurs geograficzny dlatego nie musi płacić za szkołę. Nauczyciele są, ale nic nie robią sobie z tego,co wyprawia Seba bo najzwyczajniej w świecie się boją. Jedno słowo Seby i zostali by zwolnieni. Chociaż może faktycznie trochę to wszystko prze kolorowałam i napisałam historię wręcz nierealną. Postać Seby jest jaka jest,ale kreując go starłam się wzorować na bohaterze pewnego serialu. Hmmm...Milena wróciła, bo ona również jest kluczową postacią w tym wszystkim. Pamięta wiele rzeczy z dzieciństwa, których nie pamięta Sebastian, ale jest też po to by pomóc bratu. Z Wiktora chciałam zrobić kogo innego, ale wyszedł kompletnie inaczej niż tego chciałam.
Wiem,że mam wiele rzeczy do poprawki, ale najlepiej by chyba było jakbym skończyła pisać.
Nigdy nie mów, że lepiej byłoby, gdybyś przestała pisać, bo wówczas zamiast wierzyć w swoje siły, to użalasz się nad sobą, nad swoim stylem pisania (który zawsze można sobie wyrobić, należy tylko nad nim pracować). Pisanie ma być czymś przyjemnym, ma sprawiać radość i być w pewien sposób odskocznią od szarej rzeczywistości, takim miłym hobby. Pisząc dużo, uczymy się - nasz warsztat staje się lepszy, a fabuła bardziej logiczna, z biegiem czasu zaczynamy inaczej spoglądać na pewne kwestie, dostrzegamy, że to i tamto jest złe, to mogłoby być lepsze, do naszej głowy wpadają znacznie mądrzejsze pomysły i historia przestaje stawać się taka znowu beznadziejna. Rzecz jasna, nie mówię tego o Twoim opowiadaniu, gdyż go nie znam, ale mówię na swoim przykładzie. Kiedy ja zaczynałam pisać, była to istna tragedia. Moje opowiadanie składało się praktycznie z samych dialogów, głupich wstawek bohaterów, niby śmiesznych rzeczy i przerysowanych sytuacji, ale cieszyłam się, że to pisze. Również otrzymywałam negatywne oceny, ale wiesz co? Nie poddałam się, tylko ćwiczyłam, coraz więcej pisałam i w sumie teraz jest nawet dobrze (choć oczywiście jeszcze nieidealnie), ale najważniejsze jest to, byś nie rezygnowała z czegoś, co lubisz robić, tylko uczyła się, ćwiczyła i wkrótce sama zobaczysz, iż robisz postępy. Jeśli zaczynasz pisanie, to powiem Ci, że masz jeszcze dużo czasu, by się tego nauczyć, by wyrobić sobie swój własny, niepowtarzalny styl.
Usuń