143# Ocena bloga hermionka-i-jej-milosci


          Oceniająca: Drosera Sundew
          Oceniany blog: hermionka-i-jej-milosci
          Autor: XX



Wstęp:
Cóż, mamy tu doczynienia z Onetem (aż się dziwię, że niektórzy wciąż tam blogują, naprawdę), więc blog wygląda jak wygląda – szału nie ma, mówiąc delikatnie. Kolory są w porządku, ale będę musiała się przyczepić linków. Poruszanie się między rozdziałami i opowiadaniami jest strasznie trudne właśnie przez dużą ilość treści, a w dodatku całość nie prezentuje się zbyt schludnie.
Będę łagodna (w końcu Onet, taryfa ulgowa się należy!).
5/10

Treść:
Najpierw bierzemy pod lupę opowiadanie zatytułowane „Dojrzała Czarownica”.

Rozdział pierwszy
-Szybciej pakuj te walizki do bagażnika córeczko!- popędzała mnie mama. – niefajnie jest tak rozpocząć czytanie opowiadania od zdania najeżonego błędami, ale trudno. Treści na blogu masz naprawdę sporo, więc powinnaś już dawno wiedzieć, jak poprawnie zapisujemy dialogi. Brakuje spacji, zamiast półpauz albo pauz mamy dywizy, które służą do zupełnie czegoś innego, zagubił się również przecinek przed „córeczko”. Jako że w prawie każdym zdaniu jest jakiś błąd, nie widzę sensu w niepotrzebnym wydłużaniu oceny, a postaram się jakoś konkretniej opisać późniejszą część o błędach, kiedy podsumuję treść.
Dom urządzony w stylu śródziemnomorskim, pełen powietrza i wody, bajka. – ee… powiem tak: zupełnie nie orientuję się w wystrojach domów, a co dopiero w stylach, więc mnie, jako kompletnego laika, ten opis najpierw wprawił w zmieszanie i ogólne skołowanie, a potem – mimo wszystko – przyprawił o uśmiech na twarzy. Nie mam pojęcia, co miałaś na myśli przez „pełen powietrza i wody”, a jednak fajnie byłoby je mieć. Idziemy dalej:
Na parterze znajdowała się kuchnia, jadalnia i salon, zaś na piętrze sypialnia, łazienka, pokój gościnny i mały gabinet. – ten dom nie tylko rzekomo wyglądał jak zamek, ale i miał być duży. To mi na duży dom nie wygląda… Idziemy jeszcze zdanie dalej:
Przytuliłam z całej siły rodziców. – czyli co… Oni weszli do domu, stali w tym salonie czy gdziekolwiek, a bohaterka w jakiś niewiadomy sposób dowiedziała się, jakie pokoje są na którym piętrze? Nie napisałaś, że przeszli się po tym domu (gdyby się przeszli, podejrzewam, że Hermiona (bo to jest Hermiona, prawda? Imię jeszcze nie padło) bardziej podniecałaby się wystrojem), po prostu od razu przeskoczyłaś do „stylu śródziemnomorskiego” i tego dziwnego powietrza i wody.
Harry ożenił się z Giny, Ron z Parvati, a ja? – CZEMU Ron ożenił się z Parvati? Tylko po to, żeby były seksy z Drakusiem, hm?
Ja zamieszkam sama w wielkim domu, który kupili mi rodzice w czarodziejskiej wiosce nieopodal Ministerstwa Magii, żebym miała blisko do pracy. – widzę, że na potrzeby córki rodzice założyli swoją własną czarodziejską wioskę W ŚRODKU LONDYNU (to właśnie tam znajduje się Ministerstwo Magii, jeżeli nie wiesz). Na miłość boską!
Umyłam się, poszłam do sypialni i wyglądnęłam przez okno.
-Jejku! Jaki straszny zamek.-przeraziłam się- Kto by chciał mieszkać w czymś takim?! – co do… O co ci chodzi? Gdzie tam w środku Londynu jakiś straszny zamek? Dobra, koniec już z tym Londynem. Nie sądzisz, że kiedy Hermiona tak bardzo podniecała się zewnętrznym wyglądem domu i tą rzekomą okolicą „pełną zieleni”, nie zauważyłaby, no wiesz… strasznego i mhrocznego zamku znajdującego się w pobliżu?
Niedługo potem serwujesz nam zupełnie nie pasującą do Hermiony scenę, w której nasza wyprana z kanonicznego charakteru bohaterka biega po całym ministerstwie jak trzepnięta, nie wiedząc, gdzie znajduje się dział, w którym ma zacząć pracę. Ssserio? Naaaprawdę? Ta Hermiona, co to przez większość siedmiu książek miała w czterech literach kij, jeżeli chodziło o obowiązki, lekcje i ogólnie wszystkie poważne sprawy, teraz nie wie, gdzie ma pracować? A jak według Ciebie dostała tę pracę? Wysłała CV, a oni nawet nie umówili jej na rozmowę kwalifikacyjną (lub jej czarodziejski odpowiednik, żeby nam tutaj nie zalatywało zbytnim mugolstwem!), tylko od razu odesłali sowę z peanami na cześć naszej Mionki? No nie, tak to nie wygląda. Wiesz, dorosłe życie ma swoje prawa. Zostawmy już ten żenujący brak pomyślunku i chlipiący gdzieś w rogu kanon, czas wziąć pod uwagę fakt, że nawet jeżeli hipotetycznie przyjęłabym, że Hermiona mogłaby okazać się głupsza od pospolitego buta, w życiu nie uwierzyłabym, że zamiast OD RAZU kogoś spytać o drogę do odpowiedniego działu, latałaby jak ostatnia kretynka po ministerstwie bez żadnego planu. Sama też wykopałaś pod sobą dołek, bo zaraz na wejściu do ministerstwa Mionka zostaje zatrzymana przez kogoś, kto musi nam pokazać, jaka to ona wspaniała, zdolna, po prostu cud, miód, maliny, a sama Hermiona pyta „Gdzie to jest?!”, ale najwyraźniej ten ktoś został uciszony przez imperatyw blogaskowy, żeby to właśnie panicz Malfoy podał nam odpowiedź na frustrujące pytanie Granger.
-O! Granger! Coś się stało mała?!- patrzył na mnie z wyższością.
-Nie mów do mnie mała! – dzięki za brutalne i jakże niechciane cofnięcie mnie do lat podstawówki. Tak wiele złego zawarte w tak małej ilości słów… Jeżeli czytałaś książki, kurczę blade, nawet jeżeli oglądałaś tylko filmy, powinnaś wiedzieć, że Malfoy zamiast „mała” powiedziałby „szlamo”, w końcu był rasistą, a nie wyimaginowanym cwaniaczkiem spod monopolowego.
I tak spóźniłam się godzinę . – i okazało się, że Hermiona została sprowadzona na dno dna intelektu.
-Dam pani jeszcze jedną szansę- po chwili uśmiechnął się dobrotliwie i dokładnie obejrzał, aż się zaczerwieniłam, co nie uszło jego uwadze.-Jest pani śliczna. – e? Hermiona śliczna? Czekaj, czytałyśmy te same książki? (Swoją drogą, co on dokładnie obejrzał, bo nie napisałaś?)
Szef działu okazuje się nie tylko zaskakująco przystojny, ale i młody (nie wiem, o czym myślałaś przy pisaniu tych głupot…), a w dodatku (wiadomo) jest zainteresowany śliczną Mionką, więc (wnioskuję) pomyślał: „Pieprzyć etykę zawodową, czas na love story i bara-bara!” Rozdział kończy się humorystyczną nutą (miała być humorystyczna? Nie wiem, ale się uśmiałam), bo Malfoy – żadna niespodzianka – okazuje się kopią wszystkich Malfoyów wyrwanych z najgorszych fanfików Dramione w sieci, rzuca tekstami, które mogłabym spotkać w pięćdziesięciu tysiącach innych opek i tak dalej, a Mionka najwyraźniej jest tak oburzona, że uderza go w policzek i wybiega. Ach, ten dramat. Wszystko tu cuchnie Modą na Sukces.

Rozdział drugi
-Szef mnie zaprosił na kolację, a Malfoy powiedział, że dla kariery jestem nawet gotowa przespać się z Oliverem.- mówiłam tak szybko, że Tony ledwo mnie zrozumiał. – spytam, bo muszę: piszesz to na poważnie? Co, na miłość boską, pokierowało Hermioną tak, żeby wypaplała się jakiemuś facetowi, któremu najwyraźniej płacą za stanie pod drzwiami ministerstwa? CZEMU Hermiona przejęłaby się tak idiotycznymi, żałosnymi przytykami, skoro jeszcze w szkole (kanonicznie) nie pokazywała, że bycie nazywaną „szlamą” ją w jakikolwiek sposób rani?
-Calutki miesiąc bez znaku od ciebie! Co się z tobą działo!- uścisnęłam się na Harrego, potem przytuliłam tak samo mocno Ronalda. – szkoda, że nigdy nie dowiem się, kto wypowiedział tę kwestię. I Hermiona co zrobiła, uścisnęła się na?
Ron o wiele wyprzystojniał Harry? – co?
Harry zawsze był przystojny, teraz jakby sprawiał wrażenie bogatszego duchowo. – co ma bogactwo duchowe do bycia przystojnym i SKĄD – do jasnej ciasnej – Ci się to wzięło? Przecież Harry nie odezwał się nawet słowem, czy to ten przejaw bogactwa duchowego?
Jajku! – co ja czytam.
Już jestem ciekawa co się stało z dziewczynami. – no tak, bo przez okrągły miesiąc nikomu, dosłownie nikomu nie przyszło do głowy, żeby, no wiesz… wysłać przyjaciołom listy. E, co tam przyjaciele, walić ich, wakacje są.
Mionka wybiera się na zakupy, a ja zastanawiam się, czy dam radę wytrzymać ocenianie całego tego opka. Poza tym jak śmiem odwracać uwagę od tak ważnej czynności, jaką jest wybieranie czerwonej, obcisłej sukienki z rozcięciem do uda? Nie chcę wiedzieć, jak sobie wyobrażasz randki, ale pewnie równie absurdalnie, co dorosłe życie. No i mam wierzyć, że Mionka, która nie umiała z siebie wydusić słowa, kiedy szef zaprosił ją na randkę, która zarumieniła się jak piwonia, kiedy ten nazwał ją ślicznotką, zdecydowałaby się założyć coś takiego? I znów pytam: piszesz to na poważnie?
Kiedy Hermiona kończy zakupy, okazuje się, że Malfoy jest jej prześladowcą, a przynajmniej tak to sobie tłumaczę, bo nie widzę powodu, dla którego w jakimkolwiek świecie taka ilość dziwnych zbiegów okoliczności okazałaby się czymś innym. Najpierw Malfoy (po upadku Voldka, po tym, jak jego rodzina straciła WSZYSTKO) dostaje ciepłą posadkę w ministerstwie (kwik), trafia do tego samego działu co Hermiona, ma tuż obok Granger biuro i podsłuchuje jej rozmowę z szefem, a teraz mam uwierzyć, że szlaja się Merlin wie gdzie, najpewniej po mugolskich ulicach (bo gdzie Mionka kupiłaby takie wdzianko? Na pewno nie w dzielnicy magicznej) tak, no wiesz, przypadkiem? Mam wrażenie, że traktujesz czytelnika jak idiotę, bo nie wiem, kto inny zniósłby takie stężenie głupoty. Zaraz potem mamy scenę, w której Malfoy wyrywa Mionce torbę z zakupioną sukienką, a ja dochodzę do wniosku, że mogłabym wpisać w Google „Hermiona Draco love” i wcisnąć „szęśliwy traf”, a strona, na którą bym trafiła, w treści opka miałaby coś do bólu podobnego i tak samo idiotycznego.
Kolejny raz porządnie sobie kwiknęłam, a mianowicie przy tym, kiedy Malfoy twierdzi, że Oliver, szef Hermiony, zostanie zastępcą ministra, to po pierwsze. Ot, taki sobie jakiś młody chłoptaś z wymyślonego Działu Odkryć (bez komentarza) w Twoim świecie ma szansę na tak poważne stanowisko. Jeszcze bardziej kwiknęłam przy tym, kiedy Malfoy twierdził, że równie dobrze niedługo może zostać szefem Hermiony (i tu są końskie zaloty na poziomie nie za mądrych chłopców, którzy dopiero co weszli w okres dojrzewania i jeszcze nie odkryli cudów erotyki, jakie ma dla nich internet). Ale! Przyznam, że jakieś trzydzieści sekund później przeraziłam się nie na żarty, bo patrząc na to, jak wyobrażasz sobie świat dorosłych, doszłam do wniosku, że Malfoy pewnie faktycznie zostanie szefem Hermiony.
Wróćmy do tej torby z sukienką. Malfoy wyrywa ją Hermionie i długo nie chce oddać, co jest pretekstem dla kontynuacji idiotycznej rozmowy oraz przepychanek, a Mionka najwyraźniej tej torby odzyskać nie chce, bo w tej sprawie nic nie robi. To mogę zrzucić na barki zupełnego braku opisów i pisania na odwal, bo wydaje mi się, że jednak w Twoim zamyśle Granger próbowała odebrać Malfoyowi swoją własność. Ale jeżeli faktycznie próbowała, dlaczego nie użyła do tego zaklęcia? Najpierw myślałam, że przez fakt bycia w okolicy potencjalnie pełnej mugoli, ale zaraz potem Hermiona strzela focha i teleportuje się spod z sklepu, no więc coś tutaj się kupy nie trzyma, nie sądzisz?
Hermionę spotykają tragiczne konsekwencje nieuzasadnionej głupoty, jaką wcześniej zrobiła. Otóż okazuje się, że Tony rozniósł plotki, w efekcie czego idealny mężczyzna Hermiony (szef) nie chce się już z nią spotykać, bo w końcu ma zostać zastępcą ministra. Kto by pomyślał, że ten związek będzie skazany na tak szybką porażkę?
Iii… nadchodzi moment, który po prostu musiał nadejść. Jak w każdym tragicznym opku Hermiona zostaje spłaszczona i ogłupiona do tego stopnia, że na drodze do normalnego funkcjonowania stoi jej przeszkoda nie do przekroczenia – mianowicie niesamowicie męski głos Malfoya, od którego uginają jej się nogi, i jego wspaniały zapach. No tak, przecież to wszystko, o czym może myśleć kobieta, kiedy przez siedem lat była obrażana i wyśmiewana przez zwykłego rasistę, który po zakończeniu szkoły najwyraźniej ją śledzi i uprzykrza jej życie. Tak, na toksycznych relacjach i napastowaniu faktycznie można budować prawdziwą miłość…

Rozdział trzeci
Poszłam  do sali 125. Otworzyłam drzwi i co zobaczyłam? Grupę czarodziejów wymachujących różdżkami w stronę trolla uwiązanego wielkimi łańcuchami. – „125” słownie, to po pierwsze. Po jaką cholerę Mionka tam poszła, to po drugie, a po trzecie: jaki interes może mieć świeżo upieczona pracownica ministerstwa, która pracuje w Dziale Odkryć? Czyżby czarodzieje dopiero co odkryli trolle?…
Kim jest ta baba, że sobie tak rozkazuje!? – halo! Halo, szukam mózgu Hermiony, bo chyba uciekł! Na miłość boską, ona jest w pracy DRUGI DZIEŃ i oczekuje, że nie będzie nad nią żadnego zwierzchnictwa? A w dodatku znów popisuje się kompletnym idiotyzmem, w końcu nie ma to jak powiedzieć coś takiego do nieznanego pracownika. Najwyraźniej uczenie się na błędach to coś ponad możliwości Granger.
-Na czym to my sunęłyśmy? – que?
Wprowadzasz nową postać: Lola (to imię wspaniale wpasowuje się w uniwersum, prawda?) – dziewczyna Malfoya. Oczywiście jako że jest jedną z konkurentek w starciu o serce wspaniałego Dracze, Granger od razu twierdzi, że jej współczuje, no bo przecież Malfoy na pewno ją zdradza. Tak, w jaki inny sposób mógłby traktować resztę kobiecej populacji? A te namiętne pocałunki w pracy, tak, bardzo na miejscu. Pewnie w ministerstwie mają również przerwy na seksy.
„O projekcie postanowiono, gdy grupa dzieci z Hogwardu próbowała odeprzeć atak Sami- Wiecie- Kogo, który to przybył w okrutnym celu do Ministerstwa”. – jak możesz pisać o czarodziejskim świecie, jeżeli nawet nie wiesz, że Hogwart pisało się przez literę T? Dobra, koniec pastwienia się. W oficjalnych papierach piszą nie tylko bzdury (nie, same dzieci nie próbowały odeprzeć ataku Voldka, przykro mi), ale i też nikt nie potrafi powiedzieć wprost, po co Voldemort przybył do Hogwartu, tylko owijają w bawełnę, żeby to brzmiało… no nie wiem, dramatycznie?
-Granger, nie chcę nic mówić, ale jest już 19.00, wszyscy są już w domach. – ale że niby kto wypowiedział te słowa, bo nie napisałaś? Duch święty?
zapomniałem, że na szpilkach nie powinno się biegać i z impetem wylądowałam na blondynie, który upadł na ziemię razem ze mną. – nie dość, że Mionka zmieniła płeć, to jeszcze mózgu w domu zapomniała. No i oczywiście, muszą na sobie leżeć, przecież bez tego prawdziwej miłości nie ma, a przynajmniej nie w opkach najgorszego rodzaju.
-Spilix- jednym machnięciem różdżki szpilki były jak nowe. – bo tak trudno jest użyć Google i sprawdzić, jakie zaklęcie w kanonie naprawiało rzeczy, prawda?
Dzięki za pomoc, ale za tą „szlamę” ni  pomogę ci się podnieść. – po pierwsze: jaką pomoc? Mionka sama sobie buciki naprawiła. Po drugie: nikt jej jeszcze szlamą nie nazwał, o co więc chodzi?
-Ona jest fascynująca.- po tych słowach przerażony zasłonił sobie usta ręką- Ja tego nie powiedziałem, to z przemęczenia, lepiej wracam do domu. – jasne, że z przemęczenia, wiadomo, że to ono wywołuje ogólną głupotę i filmowo-kliszowe gadanie do samego siebie, w końcu jakoś autor musi uniknąć opisywania uczuć, prawda? Ach, ta Hermiona, taka fascynująca. Nic tylko zapomina, że nie umie biegać w szpilkach, no i jeszcze na ludzi wpada… taaaka fascynująąąca.
Nigdy nie przypuszczałam, że zyskam tak szybko uznanie kogoś tak zgorzkniałego. – kochanie, takie Mary Sue jak ty mają to we krwi, nie obawiaj się. No i co też jest takiego w tej babce, że Mionka uważa ją za zgorzkniałą? Była trochę szorstka dla niej na początku, w końcu coś tam robiła z szarpiącym się trollem, uważam, że emocje w takim momencie mogły wziąć górę. No ale wiadomo, że kanoniczna Hermiona też skreśliłaby kogoś na samym wstępie, prawda?
-Może jednak założę tą czerwoną sukienkę- uśmiechnęłam się sama do siebie. – a, to Hermiona jest lesbijką? No bo wiesz, jeszcze dopiero co była zdumiona, że udało się jej tak szybko zyskać uznanie (co jest absurdalne po jednym razie) szefowej, a tu zaraz wyskakuje z takim stwierdzeniem… A Malfoy pojawi się bardzo niespodziewanie za trzy, dwa, jeden…
-Może jednak założysz.- czy on nigdy nie może zniknąć, ach ten Malfoy. – ach, ten prześladowca.
Czemu musiałam wyjść z Ministerstwa na ulice Londynu, żeby móc się dapotrować? Głupie pytanie! To po prostu zasady bezpieczeństwa! – tak, rozumiem, zasady bezpieczeństwa. Nie możemy teleportować się z ministerstwa, bo tam tylu mugoli, którzy mogliby nas zauważyć… Oh, wait. Pytanie tak głupie jak Twoja Mionka.
Weszłam do budki i już chciałam zamknąć drzwi, kiedy Malfoy władował mi się do środka. Westchnęłam głośno i obróciłam się do niego plecami. Czułam jego gorącu oddech na moim karku. – zupełnie niespodziewane napastowanie za trzy, dwa, jeden…
Malfoy szybko mnie obrócił w swoją stronę. – kto by się spodziewał!
w tym momencie normalna kobieta zacałowałaby takiego przystojniaka na śmierć, ale kto powiedział, że ja jestem normalna. – proszę, nie rób z normalnych – TAK, NORMALNYCH – kobiet jakichś bezmózgich idiotek. Żadna NORMALNA kobieta nie „zacałowałaby na śmierć” dupka, który ją ewidentnie prześladuje, obmacuje bez jej zgody, traktuje jak przedmiot, a w dodatku uważa ją za śmiecia tylko dlatego, że urodziła się w nieodpowiedniej rodzinie. Tak trywialna rzecz jak wygląd – swoją drogą, kanoniczny Malfoy piękny nie był – w tym momencie niestety by się nie liczyła, nieważne, jak bardzo chciałabyś zrobić z tego rzygogenne love story. Żadna normalna kobieta z jedną szarą komórką nie uważałaby tego momentu za romantyczny, bo – jak już podkreśliłam tysiąc razy – jest normalna, w przeciwieństwie do Mionki, dla której myślenie w kategoriach innych niż „jajku, jaki on przystojny, ściągam majtasy!” jest za dużym wysiłkiem.

Rozdział czwarty
Rozdział ma tylko jakieś osiemset słów, ale i tak nie przestajesz mnie zadziwiać – też jest w nim pełno głupot. Samo spotkanie Hermiony z pseudoprzyjaciółmi jest zapychaczem służącym tylko po to, by udowodnić czytelnikowi, że Mionka ma znajomych, ale okazuje się też, że nasza Granger nie czyta już gazet, no bo po co w ogóle marnować czas na coś poza fantazjowaniem na temat biednego, skrzywdzonego Dracze, któremu Voldemort zabił rodziców. Bardzo, bardzo ciekawe. Ta rewelacja rzekomo miała znaleźć się właśnie w gazetach, ale jest już po Bitwie o Hogwart, Voldek powinien nie żyć, także dlaczego teraz (i dlaczego W OGÓLE) ktokolwiek miałby pisać o Malfoyu albo jego rodzicach, co? Żeby było dramatycznie? Jeżeli Voldek faktycznie zabił rodziców Draco (no bo przecież zza grobu by tego nie zrobił, chociaż znając Ciebie…), dlaczego Hermiona nie dowiedziała się o tym wcześniej? Zaraz po upadku Voldemorta jej rówieśnicy hipotetycznie mogliby plotkować na ten temat – w końcu po co Voldek miałby zabijać wiernych śmierciożerców, hę?
-Zamordował ich Voldemort i od tej pory próbuje się przyłączyć do mnie i Rona, żeby nam pomóc go pokonać. – co proszę? Czy Ty naprawdę jesteś w stanie zmienić każdy cel kanonu na jakąś wymyśloną głupotę, byleby Draco nie był tym złym, ale rycerzem w lśniącej zbroi?
sama nie wiem, kto bardziej był zdziwiony. – no na pewno nie czytelnik, w końcu od początku było wiadome, kto mieszka w mhrocznym zamku.
Dramat, dramat i jeszcze raz dramat. Herma przeprasza Malfoya, Draco się z niej śmieje, Herma strzela focha, Draco chwyta ją za rękę, mówi, że ma się zachowywać jak dorosła kobieta, a nie tylko jak taka wyglądać, a mnie od stężenia idiotyzmów zaczyna boleć głowa. Mionka twierdzi, że przez niego straciła przyjaciół (fajni z nich przyjaciele, jeżeli jedna niemiła uwaga na temat Draco jest końcem tej wspaniałej przyjaźni), po prostu Moda na Sukces w pigułce.
Długo stał i wpatrywał się w moje okna, ale po co właściwie on to robił? – to prześladowca i psychol, co innego ma robić? Podejrzewam, że zastanawia się, jak Mionkę zamordować, a potem gdzie porzucić jej ciało.

Rozdział piąty
-Słuchaj, czy to z powodu Olivera jesteś dla mnie taki… Taki okropny?- postanowiłam podejść do sprawy profesjonalnie. – faktycznie, superprofesjonalne podejście, powinni się od Mionki uczyć.
-Jest pan już na tyle duży, żeby troszkę wiedzieć o życiu. – czy ona właśnie potraktowała go jak dziecko? Ssserio? Ten profesjonalizm.
Uwaga, uwaga, Malfoy został szefem. Moje najgorsze i najstraszniejsze obawy właśnie się ziściły; nie masz pojęcia, jak wygląda dorosłość, ale z jakiegoś powodu postanowiłaś ją opisywać.
Dotychczas nie rozumiała, że strach i szacunek to dwie różne rzeczy. – ach, no tak, Mionka rozumy pozjadała.
Ot, zaraz znów podkreślasz, jakim prześladowcą jest Draco, no bo przecież w Londynie nie ma tylko jednej restauracji, a niesamowitym zbiegiem okoliczności ci dwoje wpadają na siebie o każdej sekundzie dnia. Imperatyw blogaskowy sprawia, że Lola – biedaczyna zdradzana przez Malfoya z pierwszą lepszą, jaka się nawinie – każe ukochanemu odprowadzić Hermionę, bo przecież teleportowanie się do swojego mieszkania jest bardzo niebezpieczne i nie może być robione bez męskiej eskorty. Draco z jakiegoś powodu (imperatyw blogaskowy!) łapie Hermionę za rękę, najwyraźniej i on zauważył, że Granger nie jest dostatecznie mądra, by iść i mówić w tym samym momencie, tak więc faktycznie tej pomocy potrzebowała (och, jaki on troskliwy).
Zamiast mnie wyswobodzić usiadł na mnie okrakiem i przycisnął dłonie do ziemi. – a to moment, w którym normalna kobieta zaczęłaby wrzeszczeć „POMOCY! GWAŁT!”

Rozdział szósty
- Ała! Moja głowa! – przykro mi, kac tak nie działa. No chyba że Hermiona nie zna umiaru i przy kolacji wypiła dwie butelki wina, to może.
tutaj już musiałam wysilić mocno swój umysł, żeby sobie coś przypomnieć – hm, czyli co, Draco podrzucił jej tabletkę gwałtu, bo jak inaczej wytłumaczyć tę nagłą trudność w przypomnieniu sobie wydarzeń z poprzedniego dnia?
Co on sobie wyobraża?! Jeśli powie dziewczynie, że ma na nią ochotę, to ona momentalnie wskoczy mu do łóżka?! Na pewno nie ja! – ależ oczywiście, że nie ty.
Lavender i ja również będziemy u Harrego i tylko ci przypominamy o spotkaniu. – już zapomniałaś, że dziewczyną Rona jest Parvati, hm?

Rozdział siódmy
Problem w tym, że odkąd opuściłam szkołę stałam się nieufna i strasznie trudno rozmawia mi się o swoich uczuciach z innymi ludźmi. – taka ściema niestety u mnie nie przejdzie, przykro mi. Faktycznie, Mionka jest tak nieufna, że dzieli się każdą wieścią z Troyem, który pracuje w ministerstwie jako facet-wiecznie-stojący-pod-wejściem.
-Cześć. Jak się macie?- niesamowite było to, że blondyn umiał odwdzięczyć się równie przyjaznym uśmiechem. – no, niesamowite. I niekanoniczne.
-Sprawdzę jak wyglądasz bez tej sukienki.- podniosłam rękę,  by zetrzeć z niego ten drwiący uśmiech. – z jakiego niego? I co – do jasnej ciasnej – robi opis Hermiony po kwestii półgłówka Draco?
W odpowiedzi machnęłam drugą ręką, ale ją również chwycił. – we wszystkich opkach jest tak samo, przecież kobiety ani szybkie, ani silne być nie mogą…
Szybko odepchnęłam go od siebie i momentalnie znalazłam się u wejścia mojego domu. Otworzyłam drzwi i chciałam wejść. -Nie tym razem, Hermiono.- Malfoy szybko mnie chwycił i bez trudu znalazł moją sypialnię. – hmm, bez trudu odnalazł sypialnię? Czyli widzę, że musiał znać rozkład domu, bo bez tego by się nie obeszło (w końcu odbijanie się od pokoju do pokoju nie byłoby seksowne i romantyczne), tak więc Malfoy serio ma nie po kolei w głowie. No i co, jak się Hermionę raz chwyci, to ona wiotczeje w rękach jak szmaciana lalka, niezdolna do sprzeciwu albo w ogóle jakiegokolwiek ruchu?
Naprawdę nie rozumiem, co też widzisz w relacji postaci, jakie wykreowałaś. Nie widzisz, że wszystko, co piszesz, jest w rzeczywistości obrazem toksycznej, niezdrowej relacji? Malfoy jest napalonym idiotą, którego humory zmieniają się jak za pstryknięciem palców, a w połączeniu z bezwolną, kompletnie skretyniałą Hermioną Draco staje się zwykłym napastnikiem – na miłość boską, on zaciągnął ją do łóżka wyraźnie wbrew jej woli, w trakcie tak jakby gry wstępnej zaczął ją obrażać i jeszcze się dziwił, że nie chciała uprawiać z nim seksu! A Mionka cierpi na syndrom sztokholmski – koleś dopiero co zaczął ją rozbierać na dworze, a potem, kiedy wyraźnie powiedziała „nie”, zaciągnął ją do sypialni, okłamał ją, powiedział, że jest głupia (ma rację, no ale), potem dalej chciał całować, a ona myśli tylko o tym, że wyglądał smutno, kiedy kazała mu wynosić się z jej domu!
A tak odnośnie rozdziału ósmego:
Nie dziwię się, że do tej pory żaden mężczyzna się mną nie zainteresował. – naprawdę? A co z szefem i Malfoyem, to nie mężczyźni?

Rozdział dziewiąty
No i mamy klasyczny pokaz stosunków na linii Mionka – Malfoy. Ot, Hermiona niczego nie zrobiła (chodzenie znów okazało się dla niej ponad siły, więc w zamyśleniu na kogoś wpadła), wderzyła do ukochanego Draco (prawdopodobieństwo mnie zabija) i wywróciła się. Ten, zamiast jej pomóc, jak zrobiłby każdy w miarę przyzwoity człowiek, gapił się na nią rozeźlony. W tym czasie z ust Mionki padły niemiłe słowa (narrator nie wspomina również, że Hermiona się podniosła), a – łagodnie mówiąc – sprowokowany Malfoy chwycił ją za rękę tak mocno, że aż zabolało. Mionka odpowiedziała w jedyny sposób, jaki zna, mianowicie przemocą. Tak, na takich relacjach można budować związek!
Potem mamy dramatyczny zapychacz: Hermiona idzie pobiegać, bo tak. Po jakimś czasie orientuje się, że nie wzięła różdżki, z jakiegoś powodu przeraziła się nie na żarty i sprintem poleciała do domu, oczywiście wpadając na Malfoya, który bardzo poważnie bierze swoją pracę prześladowcy. Oczywiście Mionka nie dowiaduje się tak szybko, że to Malfoy, ponieważ nie ma mózgu, szarpie się bezsensownie (Draco musiał ją chwycić, bo jakżeby inaczej, prawda), macha rękami na oślep i ukazuje samą siebie jako nie tylko skończoną idiotkę, ale i kompletną ofiarę. W czasie tak dramatycznych, przerażających wydarzeń nagle straciła zmysł wzroku (cóż, pewnie nie wpadła na to, by popatrzeć na oprawcę, wybaczam jej, w końcu jest skretyniała), ale przynajmniej nie węchu! Bo przecież każda kobieta, myśląc, że jest właśnie atakowana przez śmierciożercę, pomyślałaby, jak on ładnie pachnie, prawda… Chryste.
Kobieto, myśl czasem! – bardzo dobra rada wychodząca od Malfoya. Zatrzymam się przy tym – na początku rozdziału, kiedy Hermiona jak zawsze poszła rano do pracy, Tony poinformował ją o ataku śmierciożerców, bo nasza Mionka najwyraźniej niczego ostatnio w „Proroku Codziennym” nie wyczytała. Granger miała też jakieś tam ochłapy przemyśleń na temat Aurorów, ale najwyraźniej po przyjściu do domu nie potrafiła już połączyć faktów, bo nie wzięła ze sobą tej przeklętej różdżki. Serio?
Z informacji podanych w tekście wnioskuję też, że problemy Malfoya z gniewem nie są małe, skoro nie pamięta już, co robił podczas wybuchów gniewu. Tak, mówię o tym śladzie, jaki zostawił Mionce na przedramieniu w czasie wydarzeń z poranka, o których zapomniał.
Co ciekawe, Hermiona PIERWSZY RAZ zachowuje się jak normalna osoba – w spa, czy gdziekolwiek ona tam była, natyka się na Malfoya, pierwszy raz dziwi ją jego obecność, pierwszy raz reaguje w miarę adekwatnie na jego przemoc – Draco z jakiegoś powodu próbował ją podtopić, na miłość boską, a ona pierwszy raz nie podniecała się jego męskim zapachem czy jakimiś innymi pierdołami. Problem w tym, że zabijasz ten hermionowy przebłysk funkcji życiowych, gdy – po tym, jak Hermiona zaproponowała Draco, że nie będzie mu wchodzić w drogę – Malfoy po prostu kładzie się na niej (chociaż Granger ewidentnie stała – jak tego dokonał, nie wiem) i zaczyna całować. Ej, poważnie pytam – czy on jest nie tylko prześladowcą, psycholem, ale i seksoholikiem? Bo wygląda na to, że bez większego powodu rzuca się na Mionkę przy każdej możliwości, chociaż ewidentnie nie ma ku temu innego powodu poza imperatywem blogaskowym i Twoim widzimisię.
Malfoy patrzył tylko za mną jak znikam w ciemnościach idąc w stronę ośrodka. – czyli co, Hermiona szła do ośrodka tyłem, bo jak inaczej wiedziałaby, że Malfoy wciąż ją obserwował?
Całe szczęście pamiętałam o zabraniu klapek i ręcznika. – no tak, całe szczęście. Przemyślenia nie pasują do sytuacji.
Czuję, że wypoczynek będzie bardzo interesujący, żeby nie powiedzieć, że intrygujący. – ona też ma nierówno pod sufitem, jak widać.

Rozdział dziesiąty
Zazwyczaj wszystko mam zaplanowane (...). – hehe, nie, nie masz. Wskaż mi chociaż jedno miejsce w tekście, kiedy Hermiona zaplanowała cokolwiek.
Po dłuższej chwili zamyślenia zrobiłam to samo. – rozumiem, że Miona przez tę długą chwilę stała na korytarzu, nie wiedząc, co ze sobą począć. Widać przed wyjściem z pokoju niczego nie zaplanowała…
-Ale..- nie dał mi dojść do słowa, bo już chwycił mnie za rękę i ciągnął za sobą. – a Granger jak bezwolna mameja dała się targać wgłąb lasu. Ta inteligencja.
-Pewnie przyprowadzałeś tu wszystkie kobiety, z którymi chciałeś się przespać?- właściwie to nie wiem co nakłoniło mnie do zadania takiego pytania. – a ja wiem, co ją nakłoniło. Ten sam tekst w milionach innych okropnych fanfików. Swoją drogą, jak łatwo się domyślić, Draco powiedział, że nigdy nikogo tu nie przyprowadził, a to reakcja Hermiony:
Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam dziwne szczęście, szczęście, którego jeszcze nigdy nie zaznałam. – serio? Koleś ją śledzi, obmacuje wbrew woli, szarpie, zostawia na niej sińce, obraża, a w dodatku Granger wie (fajnie by było wiedzieć, skąd to wie, no ale cudów nie oczekuję), że Draco jest notorycznym podrywaczem, który zdradza każdą dziewczynę. A myśl o tym, że mógłby znów ją okłamać (wcześniej powiedział, że ją kocha, a później od razu przyznał się do kłamstwa), naszej drogiej Mionce przez głowę nie przeszła. Ciekawe.
Nie chciałam psuć tej chwili, gdybym mogła przeżywać takie wzniesienia emocjonalne każdego dnia. – prześladowca zaprowadził mnie na łąkę ze zwierzaczkami, te uniesienia emocjonalne! Matko.
Myślę, że chciał powiedzieć coś innego, przecież nie plątałby mu się tak język z powodu zwykłego posiłku. – a no, a Malfoy był w kanonie takim chłopakiem, któremu plątałby się język z zakłopotania. Jasne.
Jak na prześladowcę przystało, kiedy Hermiona chce zaznać kąpieli w jeziorze, Draco od razu staje na wysokości zadania i pojawia się znikąd. Razem sobie pływają, nagle Malfoy znika, a coś chwyta Mionkę za nogę…
Zaczęłam się szamotać, łzy leciały mi z oczu, myślałam, że zaraz zginę. – …a Granger znów jest ukazywana jako kompletna drama queen z minusowym IQ.
Nie, nie ja, zwykła kobieta, która ma mnóstwo wad i nie jest tak piękna jak inne czarownice, z którymi się spotykał Draco! – no bo to tak nieprawdopodobne, żeby mniej lub bardziej przeciętnie wyglądająca kobieta w ogóle mogła zdobyć przystojnego faceta. Grr, płytkość tego tekstu mnie ogłupia.
Koniec ze mną, wiedziałam, że to się wcześniej czy później tak skończy, zakochałam się w Draconie Malfoyu. – no tak, a ile czasu minęło? Jakiś tydzień?
Wstawianie cytatów ze sceny seksu sobie podaruję – już wcześniej dostawałam próbki opisów, więc od początku wiedziałam, że będzie tragicznie. Nie ma co się dziwić, w końcu jakiekolwiek opisy – już seksy pomijając – były okropne albo bezsensowne.

Rozdział jedenasty
Iii niewiadomo skąd wyskakujesz z jakimś Georgiem, który najwyraźniej stracił głowę dla naszej Mionki. O ile dobrze pamiętam, wcześniej pojawił się w tekście raz, jako bezimienny, przystojny współpracownik (pewnie brzydkich ludzi do ministerstwa nie przyjmują), ale nie poświęciłaś mu żadnej uwagi, więc sądziłam, że to tylko jakieś tam tło. W każdym razie facet zachowuje się identycznie jak Malfoy – na szczęście podarował sobie końskie zaloty wyrwane rodem z podstawówki, ale od razu rzucił się na Mionkę, zaczął ją obcałowywać wbrew jej woli i tak dalej, a nasza Granger – jak na bezwolną mameję bez mózgu przystało – stoi jak sparaliżowana i pozwala Georgowi się całować. Kto by pomyślał, że Malfoy to zobaczy? Na pewno nie ja! Oh, wait. Idąc dalej, Draco jest oburzony, bo najwyraźniej z oczami coś mu nie gra – w końcu Mionka nie odcałowała Georga, po prostu stała jak kłoda, zaskoczona, więc nie rozumiem, skąd fochy Malfoya się biorą. A no tak, bez tego nie byłoby dramatu i niepewności, tyle że nawet teraz ich nie ma.

Rozdział dwunasty
W życiu nie wynudziłam się tak bardzo, jak przy czytaniu wnerwiająco płytkich przemyśleń Hermiony, a trzeba przyznać, że to z nich składa się większa część rozdziału. W każdym razie jak na drama queen przystało, Hermiona całuje Georga na oczach Malfoya (znów dziwnym zbiegiem okoliczności znajdują się ze swoimi randkami w tej samej restauracji, przecież żadnej innej knajpy w Londynie nie ma), a później musi lecieć wypłakać się do toalety, do której – jak na prześladowcę przystało – wchodzi Malfoy (kto by pomyślał, prawda?), a ja reaguję na to wywróceniem oczami.
-Jest wspaniałym człowiekiem i kocham go.- powiedziałam automatycznie. – widzę, że Mionka wystawia sobie niezłe świadectwo, nie ma to jak twierdzić, że pokochało się kogoś w parenaście godzin, w dodatku dzień po powiedzeniu, że kocha się Malfoya.
wyrwałam się z jego uścisku – a to ciekawe, bo on jej nawet nie chwycił.

Rozdział trzynasty
-Chodzi o to, że w swoich badaniach skupialiśmy się na złu jako uczuciu, a trzeba było wykorzystać zło jako czyn. Każdemu czarodziejowi zdarza się przybywać do Ministerstwa w złym humorze, ale mimo owego złego humory nie atakują innych, nie zabijają i nie kradną, a na tym mięliśmy się skupić.
Teraz ujrzałam w oczach słuchaczy prawdziwy podziw. – co to za brednie, przepraszam? Zło samo w sobie nie jest uczuciem! Mam rozumieć, że gdyby nie wspaniała panna Granger, Dział Odkryć mógłby co najwyżej wynaleźć tarczę obronną na złe samopoczucie?! Na dodatek okazuje się, że wyssane z palca głupoty Hermiony mają zastosowanie, w końcu troll został „zamknięty w zaczarowanej klatce”… Kto by pomyślał.

Rozdział czternasty
kobieta podeszła wolnym krokiem do mężczyzny i pocałowała przelotnie w usta. – no tak, ta profesjonalność w miejscu pracy. Jeżeli Malfoy chce, żeby pracownicy go szanowali, wybiera bardzo ciekawą drogę, by to osiągnąć. Bo przecież nikt nie będzie rozpuszczał plot ani obgadywać go za jego plecami?
I po to tyle czasu milczałam, żeby teraz jakaś „damulka” mi rozkazywała. – na czym i JAK Twoim zdaniem polega jakakolwiek praca? Tak, wiem, że wrzuciłaś Kate do ministerstwa tylko dlatego, żeby była tą zuą babą, bezczelną kochanicą Malfoya, ale biorąc pod uwagę, jak Hermiona reaguje na szefów wydających jej polecenia… Poza tym to kreowanie Kate na pustą lalunię, która jest w ministerstwie tylko ze względu na Twoje widzimisię, jest tak płytkie…
Czemu on próbował mnie zabić?! – drama queen! Przecież on nie próbował jej zabić, na miłość boską! A szkoda!
-Jesteś zdolną i inteligentną czarownicą, właściwie to najlepszą z wszystkich pracowników w Dziale Odkryć, dlatego dostałaś to zadanie. – że co? Oplułam się, czytając te brednie! Twoja Hermiona inteligentna czarownica, najlepsza z wszystkich pracowników w Dziale Odkryć? Żartujesz sobie?
Zamieszkasz ze mną do czasu skończenia projektu. – o, czyli rozumiem, że to zamiennik hogwarckich wspólnych dormitoriów, tak? Zrobisz dosłownie wszystko, żeby zmusić postaci do kolejnych seksów, jak widzę. Na miłość boską, przecież Hermiona mieszka jakieś pięć minut od Malfoya, rzekomo jest zdolną i inteligentną czarownicą, chociaż ani razu tego nie pokazała, niby dlaczego Draco (pomijając już jego manię prześladowczą) miałby – z braku lepszego słowa – zaprosić Mionkę do swojego mrocznego zamku?

Rozdział piętnasty
Ponieważ dobrze wiedzieli, że ze mnie niczego nie wyciągną, chociażby mnie torturowali a nawet zabili. Jestem z Malfoyów, a nasz ród zawsze walczył aż do śmierci. – bla, bla, bla, czuję desperacką próbę wciśnięcia mi kitu. Tak, wiem, że u Ciebie Draco przeszedł już tę wspaniałą przemianę z rasisty i ogólnego śmiecia w rycerza w lśniącej zbroi, ale z kanonu dobrze wiemy, jacy byli Malfoyowie. Na pewno nie walczyli aż do śmierci, a raczej walczyli, kiedy im szło to na rękę. A jak nie szło, to wypinali cztery litery i tyle z nich pożytku.
-Wiem- czy ja wyglądam na głupią? – czy naprawdę chcesz, żebym odpowiedziała na to pytanie?
-A nie możesz spać tutaj na podłodze?- skąd mi to przyszło do głowy?! – Hermiono, autorka chciała obmacywanek albo seksów, dlatego wpadło ci to do głowy.
Dopiero teraz zauważyłam, że on wciąż mnie obejmuje? Jak mogłam to przeoczyć?! – no nie wiem, jest skretyniała, to i zauważyć nie mogła, póki Ci to nie odpowiadało. Poza tym, po co w pierwszym zdaniu postawiłaś ten pytajnik? Czyżby Hermiona nie była pewna, co zauważyła?

Rozdział szesnasty
Na pewno ma w niej piłę motorową i mnie poćwiartuje na kawałki! – widzę, że Miona po raz drugi na chwilę wyrwała się ze stanu głębokiego skretynienia, by zauważyć to, co widzę ja od rozdziału pierwszego. Szkoda tylko, że wygląda to tak, jakbyś nieumiejętnie próbowała wprowadzić jakiś element komiczny…
-Wiem, że znamy się krótko i możesz mieć wiele wątpliwości, ale zakochałem się w tobie – ale… serio? Upływ czasu w Twoim fanfiku jest nie do określenia, ale wnioskuję, że minął tylko kolejny tydzień. Tak, podejrzewam, że na tym świecie istnieją ludzie na tyle szaleni, by oświadczyć się drugiej osobie po tak krótkiej znajomości, ale serio? Georg nie ma żadnego charakteru (jak większość postaci), dlatego nie wierzę, że nagle coś na tyle go skrzywiło.
-Tak-moje słowa sprawiły, że śliczny zaręczynowy pierścionek znalazł się na moim palcu. – a Hermiona jest głupia jak but (łagodnie mówiąc), więc dziwić się nie mogę.

Rozdział siedemnasty
Przyjaciele są o wiele ważniejsi od jakiejś tam tarczy ochronnej, zwłaszcza, że wiem jak się teraz czuje moja przyjaciółka, wiem jak to jest, kiedy ktoś lub coś cię zawodzi. – naprawdę? Bo wcześniej przyjaciele nie byli ważniejsi od dziecinnego boczenia się Hermiony na Draco…
Hm. Rzekomo w „Dojrzałej Czarownicy” śmierciożercy są wielkim zagrożeniem, ale po tekście tego w ogóle nie widać – Hermiona nie ma żadnych obaw (poza wymuszonym przerażeniem podczas biegania dookoła domu), zachowuje się nierozważnie, a w dodatku najwyraźniej nawet nie zamyka frontowych drzwi, bo przecież po co – w jaki inny sposób Draco mógłby bez pozwolenia wtargnąć do jej domu, prawda?…
Nie zwracając na nic uwagi poszłam do swojej sypialni, żeby założyć jedwabną koszulę nocną, którą dostałam kiedyś w prezencie od Harrego i Rona, mówili, że będzie doskonale na mnie wyglądać i rzeczywiście mięli rację. – e, nie uważasz, że to dość dziwny prezent? Nie uważasz, że to dziwne, że Hermiona – której jedyną cechą szczególną na tle siedemnastu rozdziałów (poza głupotą) byłaby irytująca nieśmiałość – ubrałaby coś takiego, wiedząc, że zaraz będzie rozmawiała z Malfoyem, a ten zapewne nie szczędzi jej kolejnych tekstów na podryw jak z podstawówki?

Rozdział osiemnasty
Nie czułam tej magii co przy Draconie, ale Georg był dobrym człowiekiem i zasługiwał na wszystko co najlepsze, a każde jego słowo było przesiąknięte prawdziwą wiarą w moje dobro. – o, naprawdę był dobrym człowiekiem? Wiesz, jakoś tego po nim nie widać, bo jest tylko szmacianą lalką stojącą na tle wielkiej toksycznej miłości Malfoya i Granger. Koleś nie ma żadnych cech charakteru poza tym, że najwyraźniej nie jest błyskotliwy i nie potrafi poprawnie odczytywać zachowań zachowań innych ludzi (rozdział jedenasty), no i jest równie głupi i naiwny co reszta postaci (rozdział szesnasty). Gdzie w tym widzisz jakiekolwiek niewymuszone dobro? A, jak już przy tym jestem, pogratuluję też Gregowi braku mózgu (dobrze się z Mionką dobrali), bo nie zauważył, że Malfoy prześladuje jego narzeczoną…
Znów zaczynasz od rzygogennego dramatu, mianowicie Hermiona wychodzi z ministerstwa, trzymając narzeczonego za rękę, a całość widzi Malfoy, który strzela focha (on też jest zidiociały do bólu – jakich zachowań po nich oczekiwał?) i proponuje, że to Georg powinien od teraz zajmować się Mionką. Cóż, gdyby Granger była tak wspaniałą, utalentowaną czarownicą, za jaką uważają ją wszyscy dookoła, nie potrzebowałaby wiele pomocy, a na pewno nie potrzebowałaby takiej stricte męskiej, bo w Twoim świecie najwyraźniej nie istnieje coś takiego jak kobieta, która potrafi sama o siebie zadbać. No i dlaczego takie wypierdki z niszowego Działu Odkryć w ogóle miałyby zajmować się ochroną, kiedy do biura Aurorów mają pięć minut spacerkiem, hm?
Planowaliśmy mieć jedno dziecko i w ogóle wszystko brzmiało tak cudownie, że aż zwątpiłam, że takie będzie moje, moje… Moje życie? – przypominam, że oni znają się jakieś dwa tygodnie…
Jejku! Hermiona! Mam już trzydzieści lat, jak się teraz nie ożenię to już nie mam szans na małżeństwo! – lol, Moda na Sukces. Kto by pomyślał, że Georg na końcu okaże się świnią, przecież inaczej bezwolna Mionka spędziłaby z nim resztę życia i urodziła mu sto dzieciaczków, usychając z nieszczęśliwej, tragicznej miłości do Malfoya.
Zdjęłam z siebie tę okropną suknię ślubną i ubrałam w co wygodnego i uciekłam z dala od wszystkich znajomych, przyjaciół i kłopotów. – o, czyli Granger rzekomo chce być sama, ale oczywiście udaje się do „Cichego Echa” (nazwa rozwala mnie za każdym razem), ulubionego miejsca Malfoya, a w dodatku idzie na łączkę, którą Draco pokazał tylko jej. Węszę prześladowcę za trzy, dwa, jeden…
-Wszyscy cię szukają… Słyszałem o wydarzeniu w kościele…- im on był bliżej mnie tym bardziej ja się od niego oddalałam. – serio wszyscy jej szukają, chociaż żadne z pseudoprzyjaciół za nią nie pobiegło w takim momencie? Ssserio?
-KOCHAM CIĘ, KOCHAŁEM CIĘ I ZAWSZE BĘDĘ CIĘ KOCHAŁ!- wykrzyczał na całe gardło. – prawdopodobnie cierpię na wstrząs mózgu po waleniu głową w biurko.
Mięli swoje problemy, sprzeczki małżeńskie, ale wszystko zawsze kończyło się dobrze, bo ich miłość był wielką i potężną. – czemu nagle atakujesz mnie nie tylko wszechwiedzącym narratorem trzecioosobowym, ale i tak paskudnym kłamstwem? A, nieważne! Wreszcie koniec…
Przyznam, że do pisania krótkiego podsumowania tego fanfika mi się nie śpieszy, przecież kiedy je napiszę, będę musiała wziąć się za czytanie „Hermiony Miss Kontroli” (tytuł nie zachęca, ale staram się podejść do czytania bez większych uprzedzeń). Zacznę od błędów – jest ich masa. Nie potrafisz poprawnie zapisywać dialogów i odmieniać imion oraz nazwisk anglojęzycznych, z interpunkcją tekst jest na bakier, cyfry powinnaś zapisywać słownie, używasz dywizów w nieodpowiednich miejscach, a literówki raz po raz mnie mordowały. Wyraźnie nie czytałaś tekstu przed publikacją, czego zupełnie nie rozumiem, biorąc pod uwagę, że ja zapewne przeczytam tę ocenę jeszcze z dziesięć razy przed publikacją, a przyznam, że mało co zależy mi na jej poprawności. Jeżeli więc chodzi o poprawność – tu sypnie się masa punktów, o ile nie poprawisz się w następnym fanfiku. Nie, nie mówię, żebyś zaraz otwierała dziesięć tysięcy stron odnośnie zapisu dialogów, zasad interpunkcji i tak dalej, a po prostu mówię, żebyś przy czytaniu książek zwracała uwagę na WSZYSTKO. Bo gdybyś w czasie pisania „Dojrzałej Czarownicy” raz otworzyła byle jaką książkę i spojrzała na pierwsze lepsze dialogi, od razu wiedziałabyś, jak poprawnie się je zapisuje – przecież to żadna sztuka. Tak więc czytaj nie jak czytelnik, a jak raczkujący pisarz, z zamiarem uczenia się, a nie tylko szukania rozrywki. Czytanie książek ze zwracaniem uwagi na interpunkcję może nie wbije ci do głowy regułek, ale na pewno wyrobisz sobie wyczucie, którego bardzo Ci brakuje.
Fabuła jest równie tragiczna co poprawność, niestety. Mogłabym wejść na tysiące blogów Dramione i poczytać historie niewiele różniące się od „Dojrzałej Czarownicy”, a prawdopodobieństwo, że mniej wymęczyłabym się przy ich czytaniu, jest naprawdę wysokie. Ten fanfik dosłownie NICZYM nie wyróżnia się na tle miliarda innych opek tego typu – ograne chwyty, w każdym calu przewidywalne dramaty i ich zakończenia, wywołujące ochotę na walenie głową w biurko zwroty akcji, brak napięcia i tak dalej. W dodatku fabuła sama w sobie opiera się na od początku do końca niemożliwie toksycznej relacji między rasowym prześladowcą Malfoyem a bezwolną Mionką, a w dodatku ukazuje te relacje jako coś dobrego i romantycznego. Nie, po prostu nie. Jest też pełno nielogiczności usprawiedliwianych jedynie Twoim widzimisię – stworzenie Działu Odkryć, zawodowo stojący pod drzwiami Tony, tworzenie zaklęcia tarczy na bazie „zła jako uczucia”, młody i przystojny Oliver zostający zastępcą ministra, Malfoy – świeżo zaczynający pracę w Dziale Odkryć – po odejściu starego szefa przechodzi na jego stanowisko, co jest jedną z największych kompletnych głupot w tekście, i tak dalej. Jest też masa nieuzasadnionych odstępstw od kanonu (już poza zgwałconymi charakterami postaci), która wprowadza do tekstu niepotrzebne dodatkowe zamieszanie.
Bohaterowie, ech, bohaterowie. Zacznę od tych pobocznych, żeby mieć ich szybciej z głowy – pseudoprzyjaciele Hermiony (Harry, Ron, Ginny, Parvati-Lavender, Sara i Lola, czy jak tej tam ostatniej) istnieją tylko po to, żeby być. W tekście nie mają dosłownie żadnego celu, nawet najmniejszego, rzecz jasna poza udawaniem, że przyjaźnią się z Granger. Zapraszają ją na sceny-zapychacze, strzelają fochy, obrażają się za byle co, wpadają na nią w ministerstwie (znów zapychacze), ale ich najważniejszymi działaniami zawsze i wszędzie będzie umawianie się z Mionką na mieście gdzieś, gdzie ta będzie mogła dziwnym i bardzo przypadkowym zbiegiem okoliczności natknąć się na Malfoya. Są tak nieznaczący, że nie widzę sensu w wypowiadaniu się na temat ich charakterów, chociaż większość i tak żadnego nie posiada. Na temat Georga już się wypowiedziałam, nie ma po co się powtarzać.
Draco z kolei charakter jak najbardziej posiada – jest wybuchowy w złym, nieromantycznym słowa znaczeniu, kreowany na obraźliwie stereotypowego samca alfa (aż się dziwię, że nie obsikał Mionki, żeby ją oznakować jako swój teren!), dla którego jedynym rozwiązaniem jest przemoc albo śledzenie swojej ofiary. Jeżeli nie ma go w jakiejś scenie, to tylko dlatego, że jeszcze nie zdecydował się na opuszczenie krzaków, z których obserwował Mionkę od paru godzin. Przez kilka rozdziałów miał wyraźne problemy z gniewem, ale na przestrzeni wszystkich jak najbardziej okazał się seksoholikiem i typowym opkowym bucem – jest bezczelny, bez przerwy próbuje oczarować Mionkę końskimi zalotami, dobiera się do niej przy każdej możliwej okazji, robi wiele rzeczy wbrew jej wyraźnej woli, bez zaproszenia włazi do jej domu i jak na dłoni widać, że doskonale zna jego rozkład, co na tle wszystkiego, co napisałam, udowadnia, że naprawdę poświęca się rzemiosłu, jakim jest dla niego bycie prześladowcą. Myśli tylko penisem, bo jak reszcie i jemu bozia pożałowała mózgu, w każdej scenie jest nieznośny i irytujący. Często zachowuje się jak dziecko i stosuje dziecinne, idiotyczne taktyki, by a) wkurzyć Hermionę, b) wymusić coś na niej, c) oczarować ją, a ona na to idzie. A, mam nadzieję, że nie zapomniałam wspomnieć, że jest prześladowcą?
No i jesteśmy przy Hermionie, którą dalej uważam za bezwolną mameję – a to Malfoy-oblech obmacuje ją wbrew jej woli w budce telefonicznej, potem na łące i pewnie w jeszcze masie innych miejsc, które wyparłam z pamięci, by zachować zdrowy rozsądek, a to stoi jak sparaliżowana, gdy Georg całuje ją i wmawia jej, że na niego leci. Jak widać, nie ma ani krztyny szacunku do samej siebie, bo pozwala, by każdy facet w tekście (poza Tonym może, ale on się nie liczy, znów kolejne tło) nie tylko traktował ją jak przedmiot do zaspakajania swoich potrzeb, ale i by robili z nią, co im się podoba. Najgorsze jest to, że nie widzi w takich zachowaniach niczego złego, a wręcz przeciwnie – kiedy Malfoy-oblech obmacuje ją we wspomnianej budce telefonicznej, Hermionie miękną kolana, kiedy czuje jego och, tak cudownie, och, męski zapach i jest praktycznie gotowa, by – chociaż wcale tego nie chce! – Draco „wziął ją” tam i teraz. Na przestrzeni osiemnastu rozdziałów jedynie dwa razy – DWA RAZY! – zachowała się jak w miarę normalna, myśląca kobieta: wtedy, gdy Draco niespodziewanie zjawił się w „Cichym Echu”, gdzie próbował ją utopić w basenie (tak, wiem, że nie o to Ci wtedy chodziło, ale po prostu nie umiesz opisywać tego, co masz na myśli) i jeszcze wtedy, gdy wspomniała, że Draco wyglądał tak, jakby chciał ją poćwiartować piłą motorową. To te dwa razy, kiedy się go bała, a powinna bać się go cały czas – przecież wyraźnie ją śledził po całym Londynie, pracował w tym samym miejscu, podsłuchiwał jej rozmowy, a nawet – do cholery jasnej! – stał pod jej oknem i się w nie wpatrywał jak jakiś skończony psychol! Co za tym idzie, Hermiona jest dziecinną idiotką, bo przecież gdyby była taka jak w kanonie, seksy z Draczusiem nigdy nie miałyby miejsca. Na temat jej kompletnej głupoty nie ma co się rozpisywać, myślę, że przy rozkładaniu rozdziałów na części pierwsze dostatecznie go rozwinęłam.
Jestem pewna, że nie tak wyobrażałaś sobie swoje postaci, że nie tak miały one wyglądać, ale wyszło jak wyszło. Nie potrafisz kreować charakterów i się ich trzymać, z czego wyłazi wiele niekonsekwencji – raz Hermiona jest nieśmiała, raz kupuje seksowną, obcisłą sukienkę z rozcięciem do uda, raz boi się Malfoya i nie chce, żeby jej dotykał, a zaraz rozpływa się, gdy czuje jego zapach. Wszyscy dookoła podziwiają też jej intelekt, którego po tekście niestety nigdzie nie widać, nieważne, gdzie bym szukała.
A dialogi też są tragiczne – prezentują się tak, jakby ośmiolatek bawił się w dorosłego. Dosłownie każda postać nie tylko zachowuje się jak przeciętny podstawówkowicz, ale i wyraża się w ten sposób. Słownictwo raz jest wydumane i podniosłe, a raz do bólu dziecinne. Tok myślenia każdej postaci pozostawia sobie naprawdę wiele do życzenia, co odbija się właśnie na tym, jak wyglądają rozmowy między nimi. Już wcześniej wspominałam, że Twoje wyobrażenie świata dorosłych jest strasznie spaczone i niesamowicie dalekie od rzeczywistości, co też wpływa na dialogi.
I teraz opisy. Rzadko kiedy traktowałaś o przemyśleniach Hermiony, ale w momentach, kiedy się na to jednak decydowałaś, było ogłupiająco, co akurat rozumiem, bo w końcu Granger inteligencją nie świeci. Próbowałaś uzasadniać jej okropne wybory i działania, ale niestety nie robiłaś tego na tyle wiarygodnie, bym chociaż spróbowała jej uwierzyć. Nie byłam też w stanie w żaden sposób utożsamić się z Hermioną, ale z tego akurat się cieszę, no i wątpię, by ktokolwiek to potrafił, co po przeczytaniu „Dojrzałej Czarownicy” powoli przywraca mi wiarę w ludzkość. Z kolei opisy otoczenia po prostu nie istnieją – chyba dwu czy trzyzdaniowy krótki opis domu był najdłuższym, jakiego można było doświadczyć przez całe osiemnaście rozdziałów, co jest po prostu szokujące. Tak bardzo śpieszyłaś się do całych tych okropnych obmacywanek i seksów, że nie poświęciłaś ani chwili na opisanie czegokolwiek, co na pewno chwilowo stanowiłoby świetną odskocznię od toksycznych relacji i reszty głupot.
Zaczęłaś publikować „Dojrzałą Czarownicę” w styczniu 2009 roku, więc liczę, że „Hermiona Miss Kontrola” będzie o wiele lepszym tekstem.

Rozdział pierwszy
Awansował stosunkowo niedawno, lecz nie było szefa przed nim. – że co? Czyli przed nim Hermiona nie miała szefa, czy może nigdy nie miała tak dobrego szefa? Nie rozumiem.
Nazwali ją dość osobliwie, bo Urzędem Kontroli Społecznej, jakkolwiek by to nie brzmiało składało się w śmieszny skrót, bo właśnie w UPS. – no nie, skrótem byłoby UKS, a nie UPS… Po angielsku też nie pasuje, nie wiem więc, skąd to wytrzasnęłaś. Podejrzewam, że to pierwsze widzimisię z wielu.
Gobliny próbowały się sprzeciwiać, lecz ostatecznie nie miały wyjścia, bo zagrożono im przeniesieniem środków czarodziei i utworzeniem innego banku. – serio? Czyli co, czarodzieje tyyyle lat męczyli się z upierdliwymi, wrednymi goblinami bez powodu? Już widzę, jak wszyscy czarodzieje przenoszą swoje środki z Gringotta, który miał idealną opinię, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo skarbów klientów, masę prawie że doskonałych zabezpieczeń, do świeżego, raczkującego banku!
Co ważne, do ten wydział był utajniony, bo gdyby ci źli dowiedzieli się o nadzorze to na pewno nie trzymaliby w banku interesujących UPS rzeczy. – naprawdę? Czyli co, nikt z „tych złych” jeszcze nie wyciągnął wniosków, że jego kumpla Wieśka przymknęli za jakieś czarnomagiczne, mhroczne, przestępcze przedmioty, które trzymał właśnie w banku? Trudno się nie domyślić, że UPS miało dostęp do skarbców, więc zastanawiam się, gdzie podziało się jakieś oburzenie społeczeństwa, bo za coś takiego minister mógłby już dawno pożegnać się ze stołkiem…
Przykładowo, jakiś człowiek posiadający w skrytce pokaźne ilości groźnych eliksirów był naukowcem i pracował nad jakimś lekiem. O tym poinformował nas Dział Okryć w Ministerstwie Magii. – pomińmy już całe pogmatwanie i Dział Okryć, któremu zgubiła się literka D. Rozumiem, że gdy UPS wiedziało, że ten „jakiś człowiek” był naukowcem, nie aresztowali go za posiadanie tych niebezpiecznych eliksirów, tak? (Innego sensu w tym zagmatwaniu nie widzę). Tylko dlaczego ten naukowiec wynosił groźne eliksiry z ministerstwa, dlaczego w ogóle ktoś mu na to pozwolił, wiedząc, że głupie rozbicie się jednej buteleczki mogłoby – potencjalnie, sfera domysłów – wywołać czyjąś śmierć albo poważne uszkodzenie ciała, hm?
Gobliny znały każdy szczegół z życia czarodzieja, więc nie składał się tylko ze skrytek, ale z bogatej dokumentacji. – o, czyli gobliny współpracują z UPS. Bardzo ciekawe, czy faktycznie chciałyby dalej kontynuować tę współpracę – owocną i najwyraźniej bardzo UPS potrzebną – po tym, jak zagrożono im, że zamkną ich bank. W końcu gobliny w kanonie były tak wybaczające, prawda?
O dziwo, mimo jasnej oprawy oczu i jasnych włosów, miał dość ciemną karnację. – e, jaka jasna oprawa? O co chodzi?
Zmarszczył brwi i nie krył swojego zdziwienia. – a czyjeś zdziwienie krył?
On tylko westchnął wytłumaczył mi struktury UPS. – czyli zrobił to, czego zrobić ze względu na zasady pracy nie mógł, bo co? Tak bardzo chciał, żeby Hermiona do nich dołączyła, chociaż nie wiedział, jak spisze się w tej pracy?
Złamał twarde reguły przedstawiając mi działalność UPS bez zgody na wymazanie pamięci przy braku zgody. – myślę, że już ustaliliśmy, że Hermiona się nie zgodziła, tysiąc razy powtarzać nie trzeba. Cieszę się jednak, że zdajesz sobie z tego sprawę, w „Dojrzałej Czarownicy” mogłabym tylko o czymś takim pomarzyć, co jednak nie zmienia faktu, że było to zachowanie co najmniej podejrzane.
Przyznał mi się do tego po roku pracy. – do czego? Przecież to logiczne, że nie mógł jej wtedy zdradzić tych informacji, no chyba że ta Hermiona też nie wie, ile to dwa plus dwa…
Zamiast tego mówiłam: „dziękuję za współpracę” (...). – powtarzasz informacje.
Dodatkowo, wyglądałam jakbym chciała te książkę wyrzucić przez okno. I rzeczywiście, chciałam. – jestem pewna, że czytelnicy pamiętają i nie cierpią na ciężki przypadek sklerozy.
wykonał ruch zapięcia ust jakby były zamkiem – to chyba najbardziej kulawy opis, jaki widziałam w życiu.
Oczywiście, na pierwszej stronie widniał napis „confidential”. – a ja bym sobie dała rękę uciąć, że jednak było tam napisane „poufne”…

Rozdział drugi
„Nie zdążył nikogo zabić, nikogo skrzywdzić, więc Ministerstwo pozwoliło mu prowadzić jego marny żywot.” – bardzo ciekawe, naprawdę. Malfoy przyznał się nie tylko do tego, że rzucił Imperiusa na Rosmertę, ale i do wielokrotnych prób zabicia Dumbledore’a, no i – o ile dobrze pamiętam – torturował Rowle’a klątwą Cruciatus, co też jest równoznaczne z trafieniem do Azkabanu. Biorąc pod uwagę, że przez jego wybryki z przeklętym naszyjnikiem i zatrutym miodem, czy co to tam było, ucierpiały dwie osoby, a jedna naprawdę poważnie, musisz znaleźć coś lepszego, żeby przekonać mnie, że Draco uniknął Azkabanu… i że w ogóle zasługiwał na jego uniknięcie.
Najpierw sugerujesz, że Nimbusy są przestarzałe (Wykreował nowy wizerunek firmie z wieloletnią tradycją i pokazał, że odkurzony staroć mieni się stokroć bardziej dzięki niemu), a potem piszesz coś takiego: Nimbus jeszcze bardziej zyskał na popularności, jeśli to w ogóle możliwe. Jeżeli Nimbus był aż tak popularny, że stanie się bardziej popularną marką było prawie że niemożliwe, po co mu nowy wizerunek, po co nowy właściciel?
Bowiem, taka osoba może nas pogrążyć. Szczególnie, kiedy jest to kobieta. – co, chcesz mi powiedzieć, że Hermiona już próbuje przekabacić mnie na swoją stronę i udowodnić mi, że to nie potencjalna narzeczona Dracona jest tą złą, a właśnie uprzedzona Granger, naczelna zazdrośnica? Nie? A, przepraszam, ale tak to wygląda.
Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego musiałam czytać te nudne, niczego nie wnoszące do tekstu dialogi między potencjalnie nieważnymi postaciami a Hermioną. Nie rozumiem też, dlaczego po prostu nie streściłaś tych informacji w krótkim akapicie czy maksymalnie dwóch, a właściwie w ogóle nie wiem, po co zdecydowałaś się o tym pisać. Tak samo jak zastanawiam się, co myślałaś, kiedy z pasją opisywałaś powrót Hermiony do domu i wyprowadzanie psa, żeby zaraz przeskoczyć do biura. Widzę, że zapychaczy się nie oduczyłaś.
Czego by nie mówić o Malfoyu, miał klasę. Budynek był schludny i zdecydowanie nastawiony na pracowników. – co ma klasa Malfoya (wywołująca u mnie przewrócenie oczami) do wyglądu budynku i jego nastawienia? Mam rozumieć, że Malfoy nie tylko wprowadził wspaniałe zmiany, ale i zmarnował kupę kasy na postawienie nowego budynku dla fabryki, takiego bardziej czaderskiego i mniej zakurzonego? I co oznacza, że budynek jest nastawiony na pracowników?
Już przy wejściu każdy z nich odbijał swoją obecność jedynie przechodząc przez magiczną bramkę. Nie musieli chodzić z setką kluczy, kard czy innymi niepotrzebnymi rzeczami. – e, co rozumiesz przez odbijanie obecności? Kardy? Chodziło o karty, prawda?
Pracownicza szatnia była wyposażona w prysznice, umywalki, a nawet środki higieniczne, w przypadku kobiet były to także podpaski i tampony. – lol, tylko po co mi to wiedzieć? Malfoy, łaskawy pan i władca! Jego pracownice mają darmowe podpaski i tampony, nie wierzę!
Pracownicy po prostu siadali na swoim miejscu, w myślach wizualizowali swój posiłek i on materializował się przed nimi. – ciekawe. Rozumiem, że to oznacza, że ten budynek jest czymś jak z horroru przyszłości, bo ma dostęp do myśli pracowników? Jakoś wątpię, że nikt nie wykorzystuje takich możliwości do czegoś więcej niż przyjmowania zamówień na drugie śniadania… Mam nadzieję, że zdajesz sobie również sprawę, że nie wszystko da się wytłumaczyć pseudoargumentem „bo magia”. Jasne, magia może sporo, ale na pewno nie zrobi z budynku superinteligentnego, przyszłościowego komputera, który wie wszystko i potrafi jeszcze więcej. Magia z niczego nie wyczaruje ci wspaniałego posiłku (jasne, można coś przetransmutować, ale jakość smaku jest raczej wątpliwa), a jakoś nie wyobrażam sobie, żeby Malfoy, przyszła wielka miłość Hermiony, trzymał zniewolone skrzaty w piwnicy, coś na wzór kuchni w Hogwarcie…
Po pomieszczeniach oprowadzała nas asystentka Malfoya. – jeszcze rozumiem szybkie rzucenie okiem na stołówkę, ale oprowadzanie po toaletach? Serio?
Był w czarnym, dobrze skrojonym garniturze, w którym czuł się tak dobrze, że sprawiał wrażenie luzaka. Poruszał się z pełną swobodą i lekką nonszalancją. – miks luzackości i nonszalancji jest wyobrażeniem wręcz przekomicznym. No i czemu czystokrwisty Malfoy chodzi w mugolskich garniturach? Co, jego wspaniały rodowód i kasa są jak najbardziej wygodne, ale staromodne ciuszki czarodziejów nie pasują?
Były groźne, zachwycające i jednocześnie mroziły krew w żyłach. Szczerze mnie zachwyciły, ale i wystraszyły. – nie wiem, w jaki sposób Ci to umyka, ale bez przerwy powtarzasz informacje.
Na moment stanęło mi serce, by za chwilę zacząć bić jak oszalałe, kiedy wyciągnął w moją stronę rękę. – omujborze, ten Malfoy, taki seksowny, groźny, męski, och, mam flashbacki wojenne z „Dojrzałej Czarownicy”. Jeżeli będę musiała czytać więcej takich głupot, prawdopodobnie strzelę sobie w łeb. Rozumiem, że Twój Malfoy jest – krótko i prawdopodobnie łagodnie mówiąc – przystojny, ale czy Ty też na chwilę tracisz rozum, kiedy widzisz przystojnego faceta? Ty też przez pięć minut myślisz o tym, jaki jest seksowny, och, podniecasz się niesamowicie, kiedy wyciąga ku Tobie rękę? Nie widzisz, jak głupi jest tok myślenia Mionki?
Jego głos nie zdradzał żadnych emocji. Był tak pewny siebie, że nawet ja traciłam przy nim swoją pewność. – no skoro nie zdradzał żadnych emocji, w jaki sposób Hermiona ustaliła, że Malfoy był pewny siebie?
Możliwe, że nieco za bardzo uścisnęłam jego dłoń. – a da się za mało uścisnąć dłoń? Nie chodziło przypadkiem o siłę uścisku, co?
Proszę zabrać ich do działów finansowych, księgowych, administracyjnych i wszystkich innych zajmujących się obsługą przedsiębiorstwa – rozumiem, że te wszystkie och-tak-dojrzale-i-rzeczowo-brzmiące-działy znajdują się NA TERENIE FABRYKI? Ręce i macki opadają. I skoro oni robią te wszystkie rzeczy, co – do jasnej ciasnej – ma robić Hermiona? Wpadać w miłość od prawie że pierwszego wejrzenia?
-Któż by przypuszczał, że zamiast gnić w więzieniu będziesz sprzedawał miotły- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. – któż by pomyślał, że Mionka zniży się do tak żałosnego poziomu Malfoya z czasów Hogwartu.
Napiła mięśnie i zacisnął ręce w pięści. – napiła co, kto?
Aż chciałam krzyknąć, żeby się nie hamował. Wtedy mogłabym go znokautować w obronie koniecznej. – napięcie mięśni i zaciśnięcie rąk w pięści można uznać za normalny objaw gniewu, ale na pewno nie jest to coś, za co rządząca się Hermiona mogłaby kogoś owrzeszczeć, a w dodatku znokautować… Co ja czytam… Tak złe na tak wielu poziomach… Tak bez sensu…
Nie wiedzieć czemu, wzbudzał we mnie taką złość, że chciałam mu przywalić. Ale tak naprawdę mocno. – o, w „Dojrzałej Czarownicy” to Malfoy miał problemy z gniewem, a tutaj – widać jak na dłoni – przejęła je Hermiona. Jej gniew jest tak nieuzasadniony, że aż komiczny. Kolejne widzimisię – chciałaś, żeby relacje między nimi były napięte do granic możliwości, więc wcisnęłaś Granger nieuzasadnione emocje.
Nie mogłam opanować wrażenia, że spojrzał na moją pupę. – no tak, oczywiście. Bo co też innego mógłby zrobić facet, w końcu to takie zwierzę, aż dziw, że ich gatunek dał się oswoić…
Jednocześnie poczułam jakiś wyjątkowo nęcący zapach, jego zapach. – flashbacki wojenne, część druga. Biurko przygotowane do agresywnych facedesków.

Rozdział trzeci
Kątem oka zaważyłam, że głową sięgam mu do ramienia, a byłam na dość wysokich obcasach, więc musiał być tak z dziesięć centymetrów wyższy. – o, już wiem, dlaczego Harry Jensen tak bez niczego przyjął Hermionę do UPS, w końcu wykazuje się takim profesjonalizmem i poświęceniem pracy, że musi być świetnym pracownikiem. Nie ma to jak myśleć o wzroście trólofa (byłego śmierciożercy, który uniknął Azkabanu dzięki deus ex machina), podejrzanego o produkowanie przeklętych, czarnomagicznych mioteł zmuszających ludzi do wykonywania dziwnych, zagrażających życiu manewrów… Ach, to morze głupoty…
Fakt, wyglądał na dobrze zbudowanego, ale to nie taką siłą epatował. – epatował? Chyba Ci się słówko pomyliło. Rozumiem również, że emanował siłą samca alfa, bo jaką inną można spotkać w opkach.
To było coś, co mogą mieć tylko ludzie wiedzący coś więcej, którzy wskoczyli na jakiś inny level i znają jakiś sekret życia. – POZIOM, nie level. Chryste, te przemyślenia…
Żebyś nie pobrudziła swojego wymuskanego, idealnie wyprasowanego i nie nadającego się kompletnie do zwiedzania hali produkcyjnej stroju – ach, no tak, bo czarodzieje muszą poświęcać masę czasu na prasowanie szat tak jak mugole, zamiast użyć magii, by ubranie się nie mięło i brudziło… Tak, tak, te możliwości magii są niesamowite, doprawdy…
Jak bardzo chciałam go uderzyć i raz na zawsze zetrzeć ten uśmiech z jego durnego ryja. Był bezczelny i pozwalał sobie na zdecydowanie zbyt wiele. – serio? Rozumiem, że Malfoy w rozdziale drugim był opkowo chłodny i rzucił aż jednym uszczypliwym tekstem (NA ŚCIĘCIE Z NIM!), ale gdzie ta bezczelność i pozwalanie sobie na zbyt wiele? Może Hermionce potrzeba troszkę melisy na uspokojenie, co?
Zaraz! Właśnie! Robił to specjalnie. – zaraz! Pacjent niespodziewanie zaczął używać mózgu!
Ale nie mógł przecież wiedzieć, że muszę zachować pełen profesjonalizm i udawać szczerą chęć współpracy. – ależ oczywiście, że nie. Bycie częścią jednostki, od której nie tylko zależy tak wiele, ale i która POZWALA SOBIE na tak wiele, wcale nie wiąże się z zachowaniem profesjonalizmu. Wiecie, co tam wizerunek, chrzanić to.
Nie mógł, prawda? Zerknęłam na jego ucieszoną twarz. Nie mógł? – czekaj, czy Ty ją właśnie CELOWO sprowadziłaś na poziom kompletnego dna?
machnęłam ręką w stronę wejścia na halę udając, że nie mam problemu z zapięciem zamka od kombinezonu. – hehe, co oni tam robią z tymi miotłami? Oblewają je żrącym kwasem, że Mionka musi zakładać jakiś specjalny kombinezon ochronny z bardzo skomplikowanym mechanizmem zamka?
Popatrzyłam przestraszona w jego chłodne oczy, a on szczerze rozbawiony zbliżył się ponownie. – czy ona miała jakieś, łagodnie mówiąc, nieciekawe przeżycia związane z mężczyznami, że w ten sposób reaguje na ich bliskość? Bo na to wygląda…
Szybkim ruchem zapiął mój zamek wywołując przy tym lekkie uderzenia gorąca. – Chryste, on tylko dotknął zamka, a ta (chrzanić przerażenie!) jest już gotowa na wszystko…
A tu nagle jakby spłynął na mnie zły urok, potykałam się, zacinał mi się zamek, gapiłam się na blondyna zamiast słuchać, co mówi. – taki obrót spraw wcale mnie nie zdziwił, ale widzisz, między mną a Twoją Hermioną jest sporo różnic, a najważniejszą z nich jest to, że używam mózgu. Pięciolatek mógłby to przewidzieć, serio.
Ta z zębem smoka, jakże by inaczej miała dopalacz z ogniem plującym z tyłu miotły, jak rakieta. – a, faktycznie, fantastyczny pomysł. Nie dość, że spalisz wszystko, obok czego przelecisz (Boże, miej w opiece wszystkie zbłąkane ptaszki i inne żyjątka latające), to jeszcze… podpalisz sobie tyłek. Genialne, niesamowite. Postępowe.
Jego fabryka była jakby pracą marzeń, wręcz nierealną. – fabryka pracą? A nie miejscem pracy? No i czy ona czasem nie przesadza? Jakoś wątpię, czy pracowników nie bolały ręce od bezsensownego machania różdżkami na wszystkie strony, a wypłata też nie mogła być wielka…
Wiesz, przyznam Ci się do czegoś. Kiedy zaczynałam czytać „Hermionę Miss Kontrolę”, przeczuwałam, że mogę po drodze znaleźć przynajmniej garść głupot i tak dalej, ale naprawdę byłam pozytywnie zaskoczona do mniej więcej tego momentu w tekście. Dlaczego? A no dlatego, że myślałam, że zrezygnowałaś z tych idiotycznych końskich podlotów, a tu – kiedy Granger pyta, dlaczego Malfoy ma puste biurko – zaraz Draco wyskakuje z wspaniałym tekstem:
-I przy seksie muszą to wszystko z niego zrzucać, a ja nie- przerwał mi.
Setka facepalmów i milion facedesków nie pomogły, wielkie zaskoczenie. Czy naprawdę aż tak nie potrafisz (albo nie chcesz potrafić i tracić na to czasu) kreować postaci, że musisz spłaszczać je do jednej irytującej, wiecznie powielającej się cechy? Po co piszesz któreś tam z kolei opowiadanie o tych samych postaciach (kompletnej idiotce i oblechu), skoro nawet nie próbujesz chociaż trochę zmienić ich płaskich charakterów, nadać im życia i większej głębi?
Nie ma żadnego dodatku poza zatwierdzonymi przeze mnie, a każdy nowy projekt przechodzi przez moje ręce. – ehe, czyli szaleni naukowcy mogą sobie z Działu Odkryć wynosić groźne eliksiry, ale przemycenie zaklętej miotły jest niemożliwe. Tak, logika powala na kolana.
Moją twarz niemal natychmiast zalała czerwień. Nie wiem, skąd te reakcje, (...). – Hermiono, może przechodzisz wczesną menopauzę.

Rozdział czwarty
Szybkim krokiem kierowałam się do wyjścia, bojąc się, że może mnie złapać i przymusić do zostania. – no tak, to by była tragedia. Wcześniej Mionka cieszyła się z możliwości znokautowania Malfoya, ale teraz pewnie nie dałaby rady, ci sparowani ludzie byli takim szokiem…
Przy stole nie było krzeseł, tylko obszerne, acz wygodne kanapy. To pewnie na wypadek, gdyby czwórka przyjaciół chciała zjeść wspólnie. – a czy jedno wyklucza drugie?
Ale szybko je wypuściłam, kiedy do kabiny wszedł kelner. – do kabiny? Jeszcze przed chwilą byli na jakiejś hali, w której dudniła klubowa muzyka i ludzie się parowali (cokolwiek to oznacza), a zaraz potem (znów brakuje informacji) Hermiona i Draco przechodzą gdzieś (chciałabym wiedzieć!), gdzie można zamówić jedzenie i usiąść w boksach. Wiesz, boksy nie bardzo pasują mi do miejsca, w którym grają na skrzypcach (oraz gdzie podają herbatę i tosty…), ale to już pomińmy… Tylko jakie kabiny, na Merlina?!
No i co, w jednej chwili sama piszesz, że z Hermioną dzieją się rzeczy nadprzyrodzone (trzęsie się jak osika, piszczy, gdy Malfoy tylko koło niej siada…), a w drugiej traci gdzieś tę otoczkę irytującej ofiary losu, żeby dumnie wstać z zamiarem zmienienia miejsca? Nie wspominając, że tym razem dziwnie nie trzęsie galotami, kiedy Draco chwyta ją za łokieć i bezczelnie ciągnie z powrotem na kanapę. Co to za niekonsekwencja?
Nagle poczułam jego oddech tuż przy swoim uchu. Nie mogłam już bardziej wdusić się w ścianę, więc spięta znosiłam jego zapach i jego ciepło. – jaką wiadomość właśnie wysyłasz? Co mamy zrobić według Mionki, kiedy wiecznie naprzykrzający się oblech zmusza kogoś do zostania w miejscu, w którym ta osoba jest teoretycznie bezbronna (teoretycznie, bo tutaj bezwolna Hermiona – tak jak w „Dojrzałej Czarownicy” – zgadza się na bycie wganianą w kozi róg, chociaż mogłaby spróbować się obronić (co rzekomo tak bardzo chciała robić od momentu spotkania Malfoya…) lub szukać pomocy u innych ludzi), a w dodatku dyszy temu komuś w ucho jak skończony zbok, ŚWIADOMIE (co sama podkreślasz) naruszając ich prywatną przestrzeń i CZERPIĄC z tego przyjemność? (Przepraszam za zdanie gigant). Siedzieć i wysyłać oprawcy (bo tak, Malfoy tutaj jednoznacznie jest oprawcą) sygnały dające znać „Hej, boję się zareagować, jestem ofiarą idealną!”?
Przepraszam, ale muszę spytać: czy nie potrafisz wykreować między postaciami związku, który nie opierałby się na toksycznych relacjach? Ja u Mionki z „Dojrzałej Czarownicy” podejrzewałam syndrom sztokholmski, a co dopiero będzie z tą!
Włoski na rękach stanęły mi dęba i wzdrygnęłam się pod wpływem zimnego dreszczu. Ten mężczyzna był niebezpieczny, to mogłam stwierdzić na pewno. – CO ona tu jeszcze robi? Tak samo jak Mionka z „Dojrzałej Czarownicy” ma chwilowe nawroty pracy mózgu, ale niestety wiem, że to tylko przez Twoją nieumiejętność kreowania postaci i niekonsekwencję w ich prowadzeniu. Po przeczytaniu tych zdań – niestety – nie mogłam mieć wielkich nadziei.
-Dobrze, chciałabym się z tobą spotykać- powiedziałam. – że co proszę? Odsuńmy na bok wszystkie reakcje Miony, które są wyraźnym dowodem, że ona po prostu boi się Dracona (nie żeby nie miała powodu), ale weźmy pod lupę tę rzekomą (i jakże nieistniejącą) profesjonalność Hermiony. Przecież ona NIE MOŻE się z nim spotykać ze względu na pracę, ze względu na ŚLEDZTWO. Przecież o coś tam – nigdy nie powiedziano o co, co uważam za śmieszne – muszą podejrzewać Malfoya, skoro prowadzą w jego sprawie śledztwo, skoro do sprawdzenia go wysłali rzekomo najlepszą (a składającą się z – jak widać po Hermionie – bandy idiotów) grupę, sławny i elitarny UPS. Jakkolwiek bardzo by chciała, nie może umawiać się z Malfoyem, jeżeli nie chce postawić całego wyniku śledztwa pod znakiem zapytania (pobocznych konsekwencji zawodowych byłoby o wiele więcej), cholera, ona nawet nie powinna być z nim na tej całej przeklętej randce. I nie, nie możesz usprawiedliwiać się faktem, że to randka w ciemno. To nie tylko nieprofesjonalne, ale i niezgodne z etyką pracy, bo ona po prostu nie może mieć jakichś tam prywatnych relacji z osobą, którą sprawdza! Rozumiem, że możesz spróbować wytłumaczyć się tym wspomnianym mimochodem czarem rzuconym na park, ale nie mam pojęcia, skąd to wytrzasnęłaś. Gdyby można było rzucić sobie pierwsze lepsze zaklęcie, żeby dwie osoby zaczęły zachowywać się jak skończeni idioci żywcem wyrwani z najgorszych, rzygogennych komedii romantycznych, po co czarodziejom byłaby Amortencja?

Rozdział piąty
Hermiona załamana wieczorem weszła do domu… – czemu nagle to jedno zdanie jest zapisane w narracji trzecioosobowej?
Obiektywnie rzecz biorąc, nie mogła istnieć heteroseksualna kobieta, której by się nie spodobał. – czekaj, to jestem jedyną, której nie podoba się pierwszy lepszy przystojniak z symetryczną twarzą?
Poza tym, ten aktor próbował namieszać mi w głowie. Nie powiem, udało mu się, ale nigdy więcej. – nie powiem, wspaniała pracownica. Takich to ze świecą szukać, zamiast pracować, to siedzi i przegląda zdjęcia Malfoya, które ma w aktach…
Stworzył je właściwie Malfoy, ale było to możliwe tylko dzięki współpracy z naszymi naukowcami. Nie miał on bowiem potrzebnych eliksirów i sprzętów. – o, czyli Malfoy jest nie tylko aż tak przystojny, że wszystkie kobiety w promieniu rażenia ściągają majtki, ale i porażająco mądry, co? Niesamowite…
„Kolejne dziecko spada z Nimbusa!”, głosił nagłówek. W tekście nie było zbyt wielu informacji. Jedynie wczorajsza data i informacja, że stało się to na nauce latania. – to naprawdę świetny nagłówek, pewnie dwa razy dłuższy niż cały artykuł, co? I może jeszcze na pierwszej stronie? Tekst musiał być porywający, doprawdy.
Był taki młody i cały w bandażach. Dwie złamane nogi, jedna ręka, wstrząs mózgu. Poza tym, mnóstwo siniaków i zapłakana matka obok, na zdjęciu. – ehe, bo nie tylko złamania leczy się bandażami, ale i przy leczeniu wcale nie używa się magii. No i siniaki mają się do zapłakanej matki jak piernik do wiatraka.
Ciskał cruciatusem i wywalił w mury szkoły. – hę, ale że niby kto? Ten dzieciak? Dzieciak zdolny do rzucenia tak trudnego zaklęcia, jakim był Cruciatus? No proszę Cię… (Co to znaczy, że wywalił w mur szkoły?)
Jutro do fabryki wkraczają aurorzy i prowadzą własne śledztwo. – aż się zaśmiałam, poniekąd tak z satysfakcją (ale drama!), a poniekąd dlatego, że to wręcz idiotyczne posunięcie. Najpierw próbowałaś zrobić z UPS elitarną jednostkę, właściwie Jednostkę Nad Jednostkami, która ma dostęp do WSZYSTKIEGO, nawet do skrytek w banku Gringotta, a teraz co? Mam uwierzyć, że ta superduper zajefajna, czaderska jednostka ma stracić śledztwo na rzecz Aurorów? Aurorzy w kanonie byli bardziej grupą uderzeniową, z tego, co wiemy, raczej nie zajmowali się zbieraniem dowodów i innych takich, tylko brali się za czarnoksiężników, a nie za siedzenie z nosem w papierkach, by przymknąć takiego wypierdka jak Malfoy… Z drugiej strony, szczerze mówiąc, nie dziwię im się. Jedyne, co Hermiona zdołała zrobić, to jedynie zaniedbać swoje obowiązki – zamiast pracować podniecała się technologiami w fabryce, bez przerwy przejmowała się bliskością Malfoya i jego wspaniałym wyglądem, nie wspominając o zapachu, potem wybrała się z nim na randkę i wzdychała nad jego zdjęciami. Kompletnie ignorowała etykę pracy, jeżeli takowa w jej słowniku w ogóle istnieje, poza wysłaniem ludzi za papierkową robotą nie osiągnęła dosłownie niczego… Naprawdę, nie dziwię się. Właściwie, biorąc pod uwagę, że czarodziejskie sądownictwo było jakie było (zacofane, okropnie zacofane), nie rozumiem, dlaczego nagle wszyscy dookoła muszą prowadzić tysiąc śledztw, zamiast nie tylko przymknąć Malfoya, zamknąć fabrykę, ale i zabronić sprzedaży Nimbusów, nie wspominając o grzeczne upraszanie ludzi, którzy w ostatnim czasie nabyli taką miotłę, o nieużywanie jej. (A w razie czego to wszystko do czasu rozwiązania śledztwa i wyeliminowania zagrożenia). No dlaczego?
No i mam uwierzyć, że asystentka Malfoya – doskonale zdając sobie sprawę z trwającego śledztwa – tak po prostu (żeby szło Ci to na rękę) wpuściłaby Hermionę do jego biura? Już samo wpuszczenie kogoś do czyjegoś biura byłoby dziwne, gdyby nie trwało żadne śledztwo, a tu taka głupota…
W szufladzie nie było nic innego poza jednym zdjęciem. – czy właśnie dostałam kolejny powód, żeby sądzić, że i ten Malfoy jest potencjalnym prześladowcą?
Nie spodziewał się tak sprawnego działania. Na pewno nie po mnie. – D O K Ł A D N I E! Jeżeli uznamy oczywiście, że samo zadanie pytania (którego wypłynięcie na pewno było do przewidzenia, skoro Malfoy wiedział, że Dział Odkryć posiada te informacje) może być sprawnym działaniem, ale fakt faktem – jak na Mionkę, jest naprawdę sprawne.
-Uważaj- ostrzegł mnie. – parsknęłam śmiechem, ale odłóżmy tę reakcję na bok. Czego się spodziewał, co? Że kiedy ludzie będą przeprowadzać niby poważne śledztwo, nikt nie zada mu niewygodnego pytania? Samo formowanie gróźb bez pokrycia może go postawić w bardziej prawdopodobnym kręgu podejrzanych. Poza tym nie rozumiem, dlaczego jest to tak tajna informacja, no chyba że specjalnym składnikiem zabezpieczenia był pierwszy stanik Hermiony, czy coś w tym stylu. Po takich oblechach jak on można spodziewać się wszystkiego, więc tego nie skreślam.
Niemal pisnęłam z zadowolenia, kiedy wykurzony facet z krzykiem uderzył pięścią w blat biurka. – e, serio? Piszesz to na poważnie? Bo wiesz, jeszcze nie tak dawno temu Miona nie potrafiła znieść jego bliskości w pozbawionych większych emocji momentach, a w dodatku jedno spojrzenie Malfoya potrafilo ją przerazić, a teraz, kiedy on wybucha tak gwałtownym gniewem, jest zadowolona?
Jego wolna ręka spoczywała na moich plecach. Podtrzymywał mnie między łopatkami i z trudem wyswobodziłam się z jego uścisku. – przepraszam, ale szczerze wątpię, czy taki chwyt byłby w stanie przytrzymać kogokolwiek, nie wspominając kogoś, kto naprawdę chce się wyrwać.

Rozdział szósty
To było niebezpieczne, on był niebezpieczny. Mógł być mordercą. Mógł mnie chcieć zamordować… –  moją reakcją było złapanie się za głowę i krzyknięcie „CO JA CZYTAM!”, jak Boga kocham. Chociaż nie mam zielonego pojęcia, skąd – do jasnej ciasnej – Hermiona wytrzasnęła takie absurdalne wnioski (Malfoy z „Dojrzałej Czarownicy” jak najbardziej był materiałem na mordercę, ten tutaj to zwykły prostak i oblech), popieram je. Niech dziewczyna myśli tak dalej, może wreszcie ją olśni i znajdzie sobie zdrowego na umyśle faceta. Tyle że pewnie tak nie będzie.
On miał rozpostarte ramiona, opierał dłonie o drzwi, byłam między mini uwięziona. – między tymi dłońmi a drzwiami, tak? Bardzo ciekawe. A bez czepialstwa o szczegóły, powiem, że – ech – to tak kliszowa, utarta scena, że szkoda gadać.
Szeroko otwartymi oczami patrzyłam w jego i zaczynały mnie boleć, był zbyt blisko, bym widziała go wyraźnie. – serio? Oczy ją bolą od czegoś takiego? Wiesz, pewności nie mam, ale wydaje mi się, że to raczej nieprawdopodobna reakcja na czyjąś bliskość.
Na moment przestałam myśleć (...). – na moment? NA MOMENT?!
(...) choć wiedziałam, że będę tego potem żałować, podałam mu swoje wargi. – podała mu wargi? Tak na tacy? Koniec czepiania się okropnych opisów, teraz przypomnę Ci zdania z pierwszego akapitu tego rozdziału:
Mógł być mordercą. Mógł mnie chcieć zamordować… – widzisz, co mam na myśli? Tak, już je przytaczałam, ale jak tak dalej pójdzie, mogę machnąć ręką i nie wysilać się, szukając logicznych argumentów przeciwko temu związkowi, bo sama podałaś mi ten jeden na tacy, tak jak Mionka swoje usta Malfoyowi. Nie tak dawno temu Granger niby obawia się o swoje życie, podejrzewa Dracona o bycie mordercą, ale co tam! Walić to, w końcu przycisnął ją do ściany, czas ściągać majtasy!
Stanął dwa kroki ode mnie i intensywnie się we mnie wpatrywał, jakby zastanawiał się, czy zmusić mnie, bym była jego. – o, to nawet Mionka już ma TAKIE skojarzenia. Teraz uważa Malfoya nie tylko za mordercę, ale i potencjalnego gwałciciela, ale wiadomo, prawdziwa miłość i syndrom sztokholmski nie są do przezwyciężenia… Oj, nie…
Jednocześnie, nauczony moim brakiem koordynacji, przytrzymał mnie, bym się nie wywróciła. – Chryste, ona już nawet przesunąć się na bok sama nie może… Kiedy Malfoy zacznie jej wiązać buty, co? A ten brak koordynacji śmierdzi Zmierzchem i Bellą z daleka.
Ale potem Malfoy ponownie coś wyszeptał i w mgnieniu oka zapaliły się setki świeco wyjątkowo jasnym świetle. – świeco co? Setki? To jaki wielki był ten hol, czy co to było?
On był potężny, on wiedział wszystko, a ja, byłam taka malutka i mógł zrobić ze mną, co zechciał. – jedyna możliwa reakcja: facepalm, facepalm, facepalm, facepalm, facepalm, (...) facepalm. Milion facepalmów. Malfoy w żadnym calu nie był potężny, jeżeli jego wielka potęga opierała się jedynie na tym, że Miona jest nieskoordynowaną, zidioconą ofiarą losu (największą ofiarą losu, jaką w jakimkolwiek tekście spotkałam). Wcale nie mógł też zrobić z nią tego, co chciał (wiesz, jeszcze żyję dla tych chwilowych przebłysków pracy mózgu Hermiony, to mam na myśli) – Hermiona była o wiele zdolniejszą czarownicą od niego, kiedyś pracowała jako Aurorka, na Merlina, a teraz należy do superduper elitarnego UPS. Ona POTRAFI się obronić, tyle że ona NIE CHCE się obronić, chociaż wielokrotnie w tekście przejawiała taką pseudochęć. Więc nie. Jeżeli Malfoyowi uda się zrobić z nią to, czego chciał, to tylko za hipotetyczną zgodą Hermiony. Mnie nie oszukasz, przykro mi.
-No, Granger, nie bój się- poradziła – co, teraz Draco zmienił płeć?
Niech aurorzy robią, co chcą! – ojej, jaki foch, jak ja mam wziąć ten tekst na poważnie…

Rozdział siódmy
Miałam rację… Jak praktycznie zawsze. – to przeświadczenie o własnej zajefajności jest tak urocze…
Załamana swoimi uczuciami wzięłam swój kubek i kubek Malfoya. W jego było jeszcze sporo herbaty. Bez zastanowienia, dopiłam ją. Potem, myjąc go, zdałam sobie sprawę z tego, że tego kubka dotykały usta blondyna. Jak w transie dotknęłam opuszkami palców swoich ust. – o panie przenajświętszy, wypiła herbatę z tego samego kubka, co Malfoy! Niesamowite! Takie głębokie, och…
Przyjęłam przyrząd w milczeniu. – przyrząd jako synonim różdżki? Hej, jeżeli ktoś potrzebuje dobrej, działającej porady na to, jak zabić jakiekolwiek emocje, które wcześniej się w tekście budowało, to właśnie byłaby ona. Używanie okropnych synonimów zawsze w modzie.
-Umów się ze mną- Bardziej wymagał niż prosił. – świetny kandydat na chłopaka, doprawdy.

Rozdział ósmy
skwitował trafiając mnie nożem w brzuch – co proszę? Nie piszesz, że jego słowa były JAK dźgnięcie nożem, tylko dosłownie piszesz, że trafił ją tym nożem w brzuch! WTF roku, naprawdę. Wiem, że nie miałaś tego na myśli dosłownie, że nie, Malfoy nie ukróci moich cierpień i nie zabije tej hańby dla żeńskiej populacji całego świata, ale szczerze mówiąc – był taki moment, ułamek sekundy, kiedy miałam nadzieję, że tak się stanie. Jeżeli odczuwam coś takiego, nieźle to świadczy o Twojej Hermionie.
No tak, zdecydowanie moja obecność nie była pożądana, przynajmniej nie przez nią. – no tak, przecież każda rywalka o faceta musi być wredną pindą, prawda? Głębia Twoich postaci mnie powala, naprawdę.
Ona prychnęła śmiechem. – prędzej parsknąć, nie prychnąć.
-Boże!- pisnęłam głośno i z głośnym szlochem wtuliłam głowę w ramię Malfoya. – bardziej irytująca być nie mogła, ale wybaczam jej, w końcu to Twoja kreacja.
Nie żebym nie miała serca, ale po prostu w Twoim wykonaniu cała ta scena ze zwęglonymi psimi zwłokami wyszła po prostu… przekomicznie. Jak dla mnie złożyło się na to parę czynników – seksy musiały zostać przerwane, bo na nie za wcześnie (wnioskując z „Dojrzałej Czarownicy” i ogólnego przebiegu akcji), Hermiona jest za szczęśliwa, więc OCZYWIŚCIE coś musi pójść nie po jej myśli, no i to całe „bronienie” Granger przez Malfoya. Kiedy tylko weszli do domu, stawiałam na psa, bo opisywałaś go tak namiętnie, że po prostu biedne zwierzę musiało ucierpieć dla przebiegu akcji i rozśmieszającej dramaturgii.
Smród zniknął, dym zniknął i mój Farciarz też zniknął, na zawsze. – tak bardzo kochała psa, że nawet nie chciała go, no nie wiem, pochować?

Iii… wreszcie, jestem wolna!
Podsumowanie – jak wcześniej – zacznę od błędów. Od czasów „Dojrzałej Czarownicy” minęło z pięć lat, a Ty dalej nie szanujesz własnego tekstu i czytelników na tyle, by dowiedzieć się, jak poprawnie zapisywać przeklęte dialogi, nie wspominając o odmianie nazwisk anglojęzycznych. Przecież do tego nie potrzeba geniusza, wystarczy otworzyć pierwszą lepszą książkę i wyciągnąć wnioski, ale o tym chyba już wspominałam. Na polu interpunkcji poprawiłaś się sporo, ale i tak dość często albo gdzieś brakuje przecinków, albo wstawiasz je w zupełnie bezsensowne miejsca. Masz też gigantyczny, naprawdę gigantyczny problem z zaimkami. Wciskasz je wszędzie, gdzie nie są potrzebne, co niezmiernie mnie irytuje, w końcu to zwykłe słowa zapychacze, sposób na niepotrzebne wydłużenie tekstu i – na daleką drogę – wynudzenie czytelnika. Przebijanie się przez ten gęsty las zaimków było męczące, a tekst czytało mi się naprawdę trudno. Większość błędów z poprzedniego tekstu również się powtarza – źle użyte dywizy, liczby zapisane cyframi, zamiast słownie, i tak dalej. Jest tego tyle, że albo naprawdę musisz nad tym popracować, albo znaleźć sobie dobrą, sprawdzoną betę, na której można polegać. Znaleźć ponadprzeciętną betę w tych czasach nie jest łatwo, szczególnie do tekstów takiego rodzaju, więc zawsze możesz je popytać, jeżeli coś sprawi Ci szczególny problem i będziesz potrzebowała konkretniejszego wytłumaczenia. Musisz też pamiętać, że beta nie wyeliminuje wszystkich problemów – nawet z nią musisz nad sobą pracować, zwracać uwagę na poprawność i tak dalej.
Fabuła. Kiedy zaczynałam czytać „Hermionę Miss Kontrolę”, przyznam, że myślałam, że może wreszcie zaprezentujesz mi jakiś konkretniejszy (konkretniejszy niż w „Dojrzałej Czarownicy”) kawał fabuły, coś, nad czym będę mogła pomyśleć, kiedy znudzą mi się romanse między Draco a Hermioną. I w pierwszym rozdziale faktycznie tak to wyglądało – opisywałaś UPS, jego działania, to, jak widzi je społeczeństwo (niekoniecznie logicznie, ale nie mogę Ci tego odmówić, bo w końcu próbowałaś, co było miłą zmianą na tle „Dojrzałej Czarownicy”), zapowiadało się o tonę ciekawiej niż w poprzednim opowiadaniu. Nawet zastanawiałam się, czy przypadkiem nie będę musiała zacząć myśleć przy czytaniu, ale rozdział drugi uświadomił mi, że znów nie muszę się wcale wysilać przy analizie tekstu i pisaniu oceny. A dlaczego? A no dlatego, że kolejny raz zepchnęłaś wszystko na boczny plan, używając deus ex machina, by spiknąć Hermionę i Malfoya (randka, tworzenie pseudoprzyjaciół (Harry Jensen), którzy istnieją tylko po to, żeby Granger znalazła sobie trólofa), a w dodatku całkowicie położyłaś się w temacie opisywania pracy Hermiony. Oglądanie pracy w fabryce to jedno, a kontynuowanie śledztwa – śledztwa, o którego przebiegu nie zająknęłaś się ani razu do momentu, kiedy zaczęli ginąć ludzie – to drugie. Kompletnie zignorowałaś część fabuły, jaką sobie sama wymyśliłaś, na rzecz – wiadomo – seksów, zapachu Malfoya i jego męskiego głosu. Przyznam, że nie pasuje mi ten pairing, bo nie ma żadnych podstaw w kanonie, ale – na Merlina! – gdybyś chociaż trochę spróbowała opisać budowanie ich relacji, to, jak wpływały na nią wydarzenia z przeszłości, COKOLWIEK, może mogłabym w przyszłości spojrzeć na fanfiki Dramione w inny sposób (żadna niespodzianka, że większość takich fanfików jest… no, słaba, łagodnie mówiąc). Zamiast tego kit, kicz i jeszcze raz kicz. Bo – fakt faktem – „Hermiona Miss Kontrola” jest zwykłym romansem, główna fabuła składa się właśnie z romansu, dlatego pytam się: GDZIE jest ten romans? Nie, kolejna dawka toksycznych (mniej niż w „Dojrzałej Czarownicy”, ale zawsze) relacji, spotkania deus ex machina, końskie zaloty i przekomarzanie się w stylu przedszkolaków to NIE jest romans. Romansem byłoby stopniowe rozwijanie relacji (a nie błyskawiczne przeskakiwanie z wybuchów gniewu i nienawiści do namiętnych pocałunków i innych dupereli), koncentrowanie się na niej, a nie na kiczowatych przemyśleniach w stylu „Och, ciekawe, z iloma kobietami Malfoy się umawiał!”, „Och, ach, ech, ciekawe, ile kobiet zabrał do tej restauracji”, bla, bla, bla. Tak mogłabym opisać tę fabułę: bla, pseudoprzyjaźń, bla, jakaś kiczowata, zupełnie przewidywalna scenka, bla, Hermiona udaje, że pracuje, bla, Malfoy to idiota, bla, biedny piesek, bla, bla… Jasne, „Hermiona Miss Kontrola” jeszcze nie została napisana do końca, ale muszę też wspomnieć o tym, co wygląda nieciekawie. A porzucenie śledztwa przez Hermionę (oficjalnego śledztwa, które łączy się z robotą papierkową, masą researchu, pracą z PRAWDZIWEGO zdarzenia (a nie przeglądanie zdjęć Malfoya w aktach), czyli coś, co wymagałoby od Ciebie dużego poświęcenia) wygląda tak, jakbyś uznała, że wpakowałaś się w coś ponad swoje możliwości, jakby nie chciało Ci się myśleć, co tak konkretnie Hermiona ma robić, żeby dowiedzieć się, co jest nie tak z miotłami i kto za tym stoi. Wygląda to tak, jakbyś poszła na łatwiznę – o, Granger porzuca śledztwo, w końcu ma inne, ale dalej jest wplątana w sprawę, bo śmierciożercy (kolejne deus ex machina, biorąc pod uwagę, że nie wiemy kompletnie NICZEGO na temat Voldemorta, przebiegu Bitwy o Hogwart i tak dalej) postanowili zabić jej pieska. Niestety, plusów w przebiegu tej fabuły dopatrzyć się nie mogę, chociaż czuję się strasznie głupio ze wskazywaniem samych minusów.
Postaci – znów zacznę od tych, które nie wiedzą, po co istnieją. A, przepraszam, Harry Jensen istnieje po to, by dać Hermionie sprawę, która zmieni jej życie, a potem, żeby sfałszować jej podpis na jakimś świstku, o ile dobrze pamiętam. Tyle. Pojawił się w pierwszym rozdziale, później jedynie wspominałaś o nim mimochodem – sądziłam, że będzie miał coś w tekście do roboty, ale och, jakże byłam naiwna… Wspominasz też o Ginny, z którą rozmowy są zwykłym zapychaczem, przewija się też Harry, ale mimochodem. Myślę, że to świetnie pokazuje to, jak bardzo skupiasz się tylko na trólofie i seksach, a wszystko inne spychasz na boczny plan.
Z kolei Malfoya kolejny raz próbujesz kreować na mrhocznego, niebezpiecznego samca alfa (typowego faceta z najtańszych romansów), ale Chryste, gdyby tylko Ci to wyszło, byłabym skłonna podciągnąć ocenę końcową o stopień, tak na zachętę. Tyle że nie wyszło, niestety – znów. Twoje wyobrażenia tak bardzo mijają się z tym, co widzę w tekście, że jestem naprawdę zdumiona. Malfoy wcale nie jest tajemniczy, raz po raz zachowuje się jak podstawówkowicz, który musi kryć kompleksy i traumę za maską bycia bucem, jakiego specjalnością są końskie zaloty. Jest uszczypliwy, ale nie na tyle, by Hermiona reagowała w taki sposób (przesadzony gniew), a poza tym spłaszczony do granic możliwości – znów w większej mierze myśli jedynie penisem, nie widać w nim żadnej głębi, nie chce niczego poza Hermioną. Jako postać jest po prostu nudny (nie ma w nim niczego ciekawego ani pozytywnego), a reszta to irytujące, dziecinne zachowania. Jest porażająco przystojny, co w połączeniu z rzekomym sporym intelektem (w końcu sam wymyślił jakieś tam superduper zabezpieczenia dla fabryki Nimbusów), zalatuje Garym Stu. W czwartym rozdziale bardzo śmierdział też Malfoyem z „Dojrzałej Czarownicy” – pomiatał Mionką, miał gdzieś jej zdanie, przystawiał się do niej i dyszał jej w ucho, na szczęście potem gdzieś się to wykruszyło. Jedyna rzecz na plus.
Hermiona na początku prezentowała gigantyczne problemy z gniewem, serio, w tamtym czasie w tekście powinna chodzić na terapię. Na szczęście później już przestałaś wpychać ją w te nieuzasadnione, okropnie przesadzone emocje, na jakiś czas podarowałaś nam krępujące wybuchy gniewu i inne głupoty, więc można było na chwilę odetchnąć. Ale tylko na chwilę – bo kiedy skończył się przesadzony gniew i fochy, zaczął się czas stopniowego ogłupiania Mionki, robienia z niej ofiary losu (brak koordynacji JEDYNIE w towarzystwie Malfoya, trzęsienie się jak osika bez powodu, uderzenia gorąca przywodzące na myśl przechodzenie wczesnej menopauzy i tak dalej…), po prostu kreowania ją na posłuszną i uległą dziewczyneczkę bez mózgu, byleby Malfoy wyglądał przy niej na potężnego, dominującego faceta (czyli dosłowna powtórka z „Dojrzałej Czarownicy”). Co za tym idzie, czasami Hermiona zachowywała się tak, jakby w przeszłości miała nieciekawe przeżycia związane z facetami – przerażało ją raczej normalne zachowanie Dracona, bała się jego dotyku, ogólnie prezentowała sobą totalną rozsypkę emocjonalną. Niestety, później zupełnie zapomniałaś o tych kreacjach – przesadzonej gniewnej i przesadzonej przestraszonej – bo Hermiona (moim zdaniem nie było to uzasadnione, biorąc pod uwagę, jak Malfoy się zachowywał…) nagle zmieniła się jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki, żeby doszło do namiętnych pocałunków i randkowania. Widać po niej również uprzedzenie do płci pięknej – kiedy tylko pojawiła się jakaś kobieta, z którą Hermiona nie pracowała lub się nie przyjaźniła (jedynie Ginny), Granger od razu wzięła ją za wredną pindę. Teraz przejdźmy do Hermiony jako pracownicy – NIC nie uzasadnia tego, dlaczego Hermiona w ogóle kiedykolwiek była Aurorką (znów jest bezwolną mameją, nie wiem, jak ona dawała radę łapać czarnoksiężników, a jakby trafił się jakiś przystojny, to już byłoby po niej, w końcu wtedy mózg jej się wyłącza), nie wspominając, że wszystkie jej zachowania na przestrzeni tekstu świadczą, że w żaden sposób nie nadaje się do UPS. Nie traktuje pracy poważnie, bo woli wzdychać nad Malfoyem, odsyła innych, by odwalali za nią niewygodną robotę, wcale nie myśli o śledztwie, nie próbuje go rozwiązać. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi i etyce zawodowej umawia się z Draconem, flirtuje z nim, ech, szkoda gadać.
Opisy przemyśleń… są czasami absurdalne, zbyt patetyczne i wyniosłe. Nie rozumiem, dlaczego Hermiona WCALE nie myśli o śledztwie (to znaczy rozumiem – jest głupia i nieodpowiedzialna). To nie jest taka praca, w której pracuje się przez tylko osiem godzin. To praca, którą przynosi się ze sobą wszędzie, gdzie się jest. Gdyby ludzie gdziekolwiek na świecie pracowali tak, jak Hermiona, żadna sprawa nie zostałaby nigdy rozwiązana, naprawdę. Do takiej pracy potrzeba poświęcenia i głowy, a nie pracownika o mentalności kochliwej nastolatki. Ale na szczęście jakieś przemyślenia mamy – rzadko bo rzadko, w końcu większość przemyśleń to coś w stylu „Omg, jaki ten Malfoy wredny!!!”, ale tym razem (część) bardziej je rozwijasz. Zdarzają się też opisy pomieszczeń, ale zauważyłam, że rozpisujesz się jedynie wtedy, kiedy opis ma pokazać, jak bajecznie bogaty i zajebisty jest Malfoy. Wiesz, to niepotrzebne rozpisywanie się na temat łaskawego Dracona, który daje pracownicom darmowe tampony, nie wspominając, jak puściłaś wodze wyobraźni, kiedy doszło do opisania domu (posiadłości?) Malfoya. Jeżeli coś nie dotyczy Draco, masz to głęboko w czterech literach i Cię to nie obchodzi. Mimo wszystko, na tle „Dojrzałej Czarownicy” poprawa jest i to taka wielka.
20/70

Dodatkowe punkty: 1/2
Postanowiłam przyznać Ci jeden dodatkowy punkt właśnie za chwilowe przebłyski myślenia u Hermiony. Cóż, to one sprawiły, że jakoś dałam radę przetrwać oba oceniane teksty, nie mogłam ich nie docenić.

Podsumowanie:
Nie wiem, co mogłabym jeszcze powiedzieć. Największą wadą obu tekstów jest to, że nie potrafisz kreować ani prowadzić postaci, spłaszczasz je do granic możliwości, a na dodatek przestawiasz toksyczne relacje między nimi jako coś dobrego i normalnego. Uważam, że jest to coś, nad czym powinnaś zacząć pracować od zaraz i wziąć się do tego na poważnie, bo jak na razie jest naprawdę krucho. Po obu tekstach widać też pośpiech, niecierpliwisz się do opisywania pseudoromantycznych scenek, pocałunków i obmacywanek, które wreszcie prowadzą do seksów – właśnie ten pośpiech nie wychodzi Ci na dobre. Ot, śpieszysz się, więc chrzanić logikę, chrzanić, że postacie wciąż się nienawidzą, co tam, wciśniemy ich na siłę do łóżka, czyli zrobimy to, co niewyrobieni czytelnicy lubią najbardziej. Zdarzają Ci się też zapychacze, więc kiedy piszesz scenę, przemyśl ją sobie, zastanów się, co ona wnosi do tekstu i czy w ogóle cokolwiek wnosi, a jeżeli nic, po prostu ją skasuj. Nie marnuj czasu czytelników na zapychacze, które nie spełniają żadnej roli. Z oryginalnością też jest strasznie – naprawdę, mogłabym wejść na dziesięć słabych blogów z fanfikami Dramione, a te niewiele różniłyby się od Twoich opowiadań. Zastanów się, dlaczego czytelnik ma zajrzeć do Ciebie, dlaczego ma czytać to, co piszesz. Zastanów się, co przekazujesz, co nowego wnosisz do tak popularnego pairingu z gigantyczną konkurencją, jeżeli chodzi o wybicie się wśród autorów Dramione. W tym momencie naprawdę nie widzę żadnego powodu, dla którego miałabym wybrać „Dojrzałą Czarownicę” albo „Hermionę Miss Kontrolę” ponad inny, naprawdę byle jaki fanfik o tym pairingu. Twoje teksty uzyskały 26 punktów na 82 możliwe, co daje ocenę niedostateczną.

4 komentarze:

  1. "-KOCHAM CIĘ, KOCHAŁEM CIĘ I ZAWSZE BĘDĘ CIĘ KOCHAŁ!- wykrzyczał na całe gardło. – prawdopodobnie cierpię na wstrząs mózgu po waleniu głową w biurko." Zdecydowanie zrobiło mi to dzień, że tak posłużę się slangiem kwejka.

    Ogółem to moim zdaniem ocena rzeczowa, ja szczerze podziwiam, że dałaś radę całą treść obu tych opek przyswoić...
    Pozdrawiam!
    //Niee, ja wcale nie stalkuję, czekając na Twoje oceny. Może odrobinę. Ale rzadko trafiam na kogoś, kto nie tylko rzetelnie ocenia, ale i bawi.//

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie wiedzieć, że kogoś tak cieszy moje cierpienie. :D

      Usuń
  2. Dostałem polecenie, by odpowiedzieć pod ostatnim postem, więc to chyba ten. Tak, podałem tu linka do starego adresu bloga, który zmieniłem i chodzi mi o http://jutjubia.blogspot.com/ Dla uściślenia, poprzednio podałem adres jako hadesik13grr.blogspot.com, ale chodzi mi o ten nowy.
    Z poważaniem,
    hadesik

    OdpowiedzUsuń
  3. Pollalo, rezygnuję z oceny bloga http://srodziemna-historia.blogspot.com/. Nie wiem, kiedy i czy w ogóle dodam tam kolejny rozdział, więc nie ma sensu, żeby zaśmiecał on kolejkę.Przepraszam, że nie napisałam nic wcześniej, ale dawno nie wchodziłam na cokolwiek związanego z blogami. ;_;

    OdpowiedzUsuń

Przeglądaj notki

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.