061# Ocena bloga szamanska-kukielka


Oceniająca: N.
Oceniany blog: szamanska-kukielka
Autorka: Gnijące Jasnowłose Dziewczę



Pierwsze wrażenie:

"Szamańska kukiełka" od razu kojarzy mi się z czymś mrocznym (laleczki Chucky i te sprawy). Już wiem, że mogę spodziewać się prostej budowy fabuły - ktoś, kto przeżywa okropności oraz ktoś, kto tym wszystkim kieruje. Jednak nie po adresie się historię ocenia. Wchodzę na bloga. Belka wita mnie cytatem (który najwidoczniej zapomniał o zalecanej współpracy z cudzyłowiem) "Póki śmierć nie zetrze ostatnich śladów przeszłości", nagłówek natomiast "Czas nie ma znaczenia". Dodatkowo wszystko okraszone dającymi tylko jedno skojarzenie fotografiami. Horror. Automatycznie szaleńczy uśmiech wyrasta na mojej twarzy. Wszystko póki co jak najbardziej pobudza do czytania. Spełnisz oczekiwania? O tym się dopiero przekonamy.
9/10
Grafika:

Jak już wspomniałam, na wizualny odbiór bloga składają się jednoznaczne obrazki. Na nagłówku widzimy zapewne scenę z jakiejś gry z intrygującą kobietą w rogu, wszystko ozdobione krwistymi dodatkami. W tle natomiast od razu rzuca się w oczy, podobna do tej z nagłówka, postać po prawej; po drugiej stronie kolejny mroczny bohater. Nie wiem tylko, czy to wina rozdzielności  ekranu, jednak w moim przypadku osoba po lewej ogranicza się do palca wskazującego i płonącego czerwienią oka - zatem mam nieco ucięty widok. Efekty uboczne szerokich szablonów.
Kolorystyka ogranicza się do wąskiej gamy barw - czernie, czerwienie, brązy. Ogromnym plusem jest znalezienie tego idealnego koloru tekstu na ciemny kolor tła - kremowy. Nie kontrastuje, ale też nie wtapia się, podczas czytania jedynie ze względu pracy przy komputerze byłam zmuszona odrywać wzrok, by odpoczął. Ogółem bardzo dobrze dobrane. Grafika przez cały czas utrzymuje nas w nastroju historii, oddaje jej charakter, jednocześnie nie zakłócając zbytnio lektury. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale nie zwracam jakoś szczególnie na nią uwagi - po tym pierwszym razie, gdy wpatrywałam się z zapartym tchem, nie jest czymś, na czym non stop zawieszam wzrok. Wchodząc po raz n-ty jest dla mnie po prostu informacją, że dobrze trafiłam.
9/10
Treść:

a) Fabuła:
Akcja rozwija się powoli, ale jednocześnie, biorąc pod uwagę ogół, wszystko spada jakby nagle. Długie rozdziały pełne opisów dają wbrew pozorom więcej wrażeń, niż jasne, dynamiczne wątki, co jest na pewien sposób bardzo pozytywne - nie jesteś w stanie zanudzić czytelnika, nawet opisując głupotę, choćby drzewo, w którego opis wplatasz wszystkie możliwe uczucia, których może doświadczyć... No właśnie. Martwa Brooklynne.
Spotkałam się już z milionem pozycji, których historia toczy się wokół żywych trupów, gdzie krew, odrąbane kończyny i brak jakiejkolwiek logiki są na porządku dziennym. Szczerze mnie zaskoczyłaś, oferując mi, jako czytelnikowi, fabułę, która nie jest jedną wielką kupą martwych kości, lecz opowiadaniem pełnym uczuć, prawdziwych uczuć, z którymi można się utożsamić, z wartką, pełną niespodziewanych, ale logicznych zwrotów, akcją, nie zapominającą o naturze i wieku głównego bohatera. Warto również wspomnieć, że historia składa się na wiele wątków, z których żaden nie jest przypadkowy i prowadzi nas po linii głównego nurtu. 
Wszystko wydaje się przemyślane, każdy moment, każdy opis, każde zwierzę i człowiek stający na drodze Brooklynne jest ściśle powiązany z fabułą i nie jest wymysłem chwili. Podczas czytania tak złożonej historii nie sposób się nudzić czy choćby oderwać - wszelkie wizje kolejnych zdarzeń rozgniatasz na proch następnym rozdziałem, stawiając przede mną obraz pewnego geniuszu. Nieważne, ile przesiedzę nad próbą rozwikłania kołtuna wątków, nie jestem w stanie domyślić się ciągu dalszego.
5/5
b) Styl:
Piszesz tak, by każdy mógł zrozumieć, jednocześnie nie podając potocznych zwrotów. Twój styl jest przejrzysty, lecz, zagłębiając się w niego, można doszukać wielu skomplikowanych wyrażeń, piękne, rozbudowane metafory, odniesienia, wspaniałe porównania - poetyckie, jednak bliskie czytelnikowi. Można odnieść wrażenie, że każde słowo w tekście jest przemyślane i nic nie pojawia się przypadkiem.
Jednocześnie niekiedy mogę zauważyć występowanie fachowego, naukowego niemal słownictwa, które w głównej mierze jest znacznie przesadzone i miejscami zupełnie nie pasuje do artystycznej formy tekstu. Mówię tu na przykład o występującej co jakiś czas nazwie barwnika roślinnego - chlorofilu. Co prawda, używając jej w metaforze, porównaniu, nie jest źle użyty, ale ja akurat, jako biolog, nie mogę przejść obojętnie obok określenia "tony barwnych chlorofilów". Może jestem wrażliwa, jednak jedno drugie wyklucza - to tak, jakby napisać "tony barwnych czerwieni" - chlorofil, czerwień są jedną, pojedynczą barwą i nie mogą mieć ich więcej; zieleń zawsze będzie zielona. Nie wiem, czy zgodziłabym się na zamianę określenia na "odcień" - bo chlorofil nie ma odcieni, tylko jego ilość w komórkach wyznacza taki a taki kolor. Poza tym sądzę, że wszystko raczej ze sobą współgra i rzadko popadasz w przesady.
5/5
c) Dialogi:
Zaczynając od ich zapisu, są poprawne, w ewentualnie kilku przypadkach zdarzały się błędy wywołane raczej zaniedbaniem, niż brakiem znajomości o zasadzie. Rozmowy bohaterów są szczere, prawdziwe, nie wkładasz w ich usta nie wiadomo jakich środków stylistycznych, by zaburzyć tą harmonię. Wściekły Andrew nie przebiera w słowach, zdziwiona Brooklynne nie opisuje świata, nie myśli na głos. Każdy wypowiada się tak, na ile pozwala ich wiek, status, więzy i uczucia, jednak nie mamy do czynienia z potocznym słownictwem - postaci wypowiadają się realistycznie, choć w zapisie ich rozmów z pewnością można znaleźć niejedno ładniejsze określenie. Idealnie wyważone.
Dialogi nie są też formą "zapełniaczy". Mają swoją własną rolę przekazywania treści, której narrator nie może opowiedzieć. Od kogoś w końcu bohaterka musi poznać odpowiedzi na pytania.
5/5
d) Kreacja świata przedstawionego:
Choćbym chciała to i tak nie mam się do czego przyczepić. Jak już wspomniałam niejednokrotnie, twoja historia wydaje się przemyślana, dlatego brak jakiś logicznych błędów. Nawet to, że bohaterka zaufała anonimowemu adresatowi listu i poleciała samolotem na drugi koniec świata, nie wiedząc, co ją może tam czekać, wytłumaczyłaś dosyć jasno - targały nią emocje, rozważała nad wszelkimi wątpliwościami, nie zapomniała o niebezpieczeństwach współczesnego świata. Jakby nie było, Brooklynne jest nastolatką i to, że nie zawsze robi wszystko tak, jak nakazywałby jej zdrowy rozsądek, jest, jak dla mnie, jasne. Chęć poznania swojego ojca na pewno tłumaczy niektóre z zachowań.
Jednak zauważyłam pewien, można by rzec, schemat. Mianowicie, za każdym razem, gdy bohaterka gdzieś się pojawi, wyjdzie z domu, zobaczy w okno, zwymiotuje, zawsze ma to jakieś znaczenie dla fabuły. Z jednej strony to dobrze, nie mamy niepotrzebnych wątków, z drugiej - trochę to ujmuje na realizmie.
4/5 
e) Bohaterowie:
Bardzo przypadła mi do gustu właśnie główna bohaterka - z wyglądu mogłaby powielać niejeden stereotyp, zaś przez swoje zachowanie czy myślenie ucieka od niego. Pokazałaś, że blondynka również może grać w horrorze i to nie tylko na zasadzie "łatwa ofiara". Nie zrobiłaś z niej też sieroty, która może robić co chce, bo i tak nikogo to nie obchodzi. Wręcz przeciwnie: ma rodzinę, o którą musi dbać, nie zapomina, że jednak gdzieś ktoś na nią czeka i wybaczy jej pomimo wybryków. Oczywiście mówię tu o ciotce, bo wuj jest całkowitym przeciwieństwem żony - nie lubi Booklynne, jeśli mogę to tak eufemistycznie ująć. Z szerokiej gamy różnorodnych postaci warto wyróżnić także Augustyna, który jest możliwie najbardziej schematycznym bohaterem w opowiadaniu - ot, zwykły "czarny charakter", który jest jedyną drogą do poznania tajemnicy. W dodatku z kapturem na głowie.
Ciekawe jest to, że czytelnik jest w stanie utożsamić się z praktycznie każdą postacią. Nieważne, kogo akurat pod lupę weźmie narrator, przez moment rzeczywiście zaczynamy rozumieć zmartwioną ciotkę, rozgoryczonego wuja, czy nawet mordercę Kiraly.
4/5
f) Opisy miejsc, sytuacji, uczuć:
Opisy to zdecydowanie najmocniejsza część historii. Jesteś w stanie zamienić nawet zwykłą rzecz, nad którą nikt by się nie rozprawiał, w coś niezwykłego. Manipulujesz uczuciami sprawiając, że czytelnik, chcąc, nie chcąc, boi się, współczuje, nienawidzi; patrzy na świat oczami bohatera. Czuje, jak ten sam nóż wbija się w jego własny brzuch, jak on sam próbuje wydostać się z podziemi, odczuwa ten sam ból i emocje. Jesteś w stanie tak łączyć słowa, że nie jestem w stanie się oderwać - tak, jakby to, co się za moment wydarzy miałoby świadczyć o tym, czy mi, Brooklynne, w końcu uda się wydostać, przeżyć.
5/5
28/30

Poprawność:

Błędów masz dużo, głównie interpunkcyjnych polegających na tej samej zasadzie - dlatego wyłapałam je tylko z niektórych rozdziałów.

Prolog:
tych matek i ojców, stojących - przed imiesłowem przymiotnikowym nie stawiamy przecinka.
„Nie należycie tutaj” - niepotrzebna spacja.
podwiną rękaw pierwszej osoby - "podwinął".
wiecznie, martwe runo leśne. - bez przecinka.
źrenice te, już nigdy - bez przecinka. Zastanawiam się, dlaczego twoim najczęstszym błędem jest stawianie przecinków w niesamowicie dziwnych miejscach, które niekiedy są tak dla wszystkich logiczne, że nie ma na nich zasady?
a jej powieki, zasuną ostrożnie - wyrzucamy przecinek, "zasunął".
Chociaż za życia, przesiąknięta była - bez przecinka.
strachem przez nieznanym. - "przed".
jak obliczę węża - "oblicze".
Promienie oświetliły zwłokinadając - brak przecinka - przed imiesłowem przysłówkowym zawsze stawiamy przecinek.
W tym jasnym blasku, widział dokładnie - bez przecinka.
Na małym stosie, bezceremonialnie leżały - jw.
zarzucił kaptura na - "kaptur".
odrąbane członki, by idąc miastem, nikt nie zwrócił na niego uwagi. - brak przecinka (związany z imiesłowem przysłówkowym).
Śmierć i martwe, jeszcze nie zepsute mięso - brak przecinka.
z których ostrożnie, wyciągną kości - niepotrzebny przecinek, "wyciągnął".
nie trzymał, a trzymał  - powtórzenie.
który mocno zacisną - "zacisnął".
obijały się o wewnętrzna część - brak ogonka w "ą".
które z łatwością, mogły rozszarpać - bez przecinka.

Rozdział I cz. 1:
Mijając, stojące w zatokach ścian - bez przecinka.
i nigdy, nie zamierzało - jw.
nigdy, nie było dla niej wystarczające. - jw.
dlaczego właśnie, takie wizje inności, zrodziły się wtedy - jw.
chociaż dopiero osiemnaście latwybiło na kalendarzu błękitnookiej. - jw.
poradziła osiadły tryb życia - "prowadziła".
gdzie czas zdawał się, biec dwa razy wolniej. - niepotrzebny przecinek.
dopiero po chwili, nabrał tego charakterystycznego blasku. - jw.
Cichy głos Brooklynne, świadczył o potężnym zakłopotaniu. - jw.
w którym kobieta, chciała ją ugościć - jw.
wyjaśniła dziewczynanadal, nie zdobywając uwagi kobiety. - przecinek w złym miejscu (na czerwono błędnie postawiony).
z resztą sam wuj, pojawił się parę razy - bez przecinka.
Mknęła ulicą z oczamiwlepionymi w zakurzony chodnik - jw.
I właśnie ten przypływ energii, obudził instynkt - jw.
tak  podpowiadały - podwójna spacja.
bo właściwie, prawdęmówiąc 
Pierwsza zasada: nie mówisz nikomu o liście - brak dwukropka, myślnika.

Rozdział II cz. 2:
podeszła do dziewczyny, siedzącej - bez przecinka
ton jasnookiej, przybierał barwę - jw.
po jego zniknięciunie odczuwała - jw.
utrzymywanie z nim kontakt, opierało się - niepotrzebny przecinek i literówka - "kontaktu".
Terazpo tym, co usłyszała - brak przecinka. 
Za wiele siostrzenicy pomóc, nie zdołała. - bez przecinka. 
pozwalając skórze, zrosnąć się. - jw.
chce być gdzieindziej. - "gdzie indziej".
Zatrzymał się, drżąc - brak przecinka.
nie pozwolę to. - "na".
Siedziała w pokoju nad pusta kartką - "pustą".
dopóki, nie odczuła - niepotrzebny przecinek.
wuja, wysyłającego, odczuwalne złe intencje. - jw.
Nie, to zwykły zbieg okoliczności. - brak przecinka.
wydano cie na świat! - "cię".
wydarł się, zdzierając gardło. - brak przecinka.
Wystraszona ciotka starał się, nakłonić jasnowłosą - "starała", niepotrzebny przecinek.
Ciotka, mimo dobrego podejść - "podejścia".
Miał rację, miał cholerna racje - "cholerną rację".
W ludzkich oczachwidniał jako rozmyta - niepotrzebny przecinek.
nie wypalone zapałki. - "niewypalone".
-Przestań! - brak spacji po myślniku.
z przykurczoną postawa - "postawą".
ustaw grymasie - "usta w ".
Nie zaważając - "zważając" lub "zauważając".
6/10
Dodatki:

Od razu rzuca mi się w oczy dosyć obszerne menu. Zaraz rozłożymy je na części pierwsze.
Marzycielka - opis twojej osoby. Bardzo mi się spodobało, że podeszłaś do tego literacko, pozwoliłaś na chwilę wejść czytelnikowi w ciebie.
Zarys historii - krótkie streszczenie fabuły. Nie zdradza wszystkiego, lecz intryguje, subtelnie zachęca do lektury.
Bohaterowie - z początku trochę z niesmakiem podeszłam do tej zakładki. Zazwyczaj nie lubię, gdy ktoś z góry narzuca mi wygląd postaci, wolę sama ich sobie wyobrażać. Użyłaś zabiegu "karty identyfikacyjne", pomysł być może oryginalny i ciekawy, jednak mi osobiście nie przypadł do gustu.
Rozdziały - spis treści i to w dodatku bardzo przejrzyście stworzony.
Muzyka - spis utworów do każdej z części opowiadania. Jeżeli o mnie chodzi, to nie potrafię stwierdzić czy dana piosenka pasuje do treści, gdyż podczas czytania zazwyczaj wyłączam muzykę; przeszkadza mi w odbiorze. Wiem jednak, że to tylko ja jestem takim dziwakiem.
Krainy gdzieindziej - od razu rzuca mi się w oczy błąd: "gdzie indziej". Po prostu linki do ulubionych blogów, również utrzymane w ładzie.
SPAM - wiadomo.
Ogółem wszystko, co najbardziej potrzebne się w menu znalazło, nie widzę też żadnych zbędnych rzeczy.
Co się tyczy statystyk - masz wielu wiernych czytelników, na których komentarze zawsze odpowiadasz.
5/5
Dodatkowe punkty:

+1 Za całokształt.
1/5

Podsumowanie:

Z góry przepraszam za to, że tak długo musiałaś czekać na ocenę, której długość też nie jest specjalnie satysfakcjonująca. Mam jednak nadzieję, że udało mi się w niej zawrzeć najważniejsze rzeczy, zresztą... Ile można rozprawiać nad tak dobrym blogiem jak twój?
Choćbym nie wiem, jak długo bym się nad tym zastanawiała, nie jestem w stanie dać ci jakichś znaczących rad. Jedyne co ci jest potrzebne to praca nad interpunkcją.
Zdobyłaś 58 punktów na 70 możliwych, co daje ci ocenę bardzo dobrą. Kilku punktów brakowało ci do celującej, jednak ze względu na ilość błędów zostałaś na szczeblu piątki. Sądzę, że ta niewielka różnica zmotywuje cię do działania.
Gratuluję i życzę jak największej przyjemności z prowadzenia bloga.

5 komentarzy:

  1. Akurat to nie jest błąd ani wina rozdzielczości. Specjalnie zrobiłam uciętą postać, gdyż wyglądało to lepiej, niż ukazanie całej postaci. A sam szablon. Ciężko było mi przez wiele prób trafić na dobrą oprawę opowiadania. Nie jestem dobra w robieniu grafik, ale też nie zasięgnę pomocy, bo jednak wole mieć swoje własne przedstawienie szaty bloga. Jeszcze nie raz zmienię wystrój, może w końcu trafię. Obrazek nagłówka pochodzi z gry Resident Evil 6 i jest idealnym przedstawieniem dwójki bohaterów: Brooklynne i tajemniczego chłopaka, którego imienia nie zdradzę, ponieważ wiele rozdziałów upłynie nim ta tajemnicza postać się pojawi, ale będzie ważna. Dlatego ten obrazek, który w idealny sposób przedstawił, jakby scenę z życia moich bohaterów.

    Faktycznie, na początku jest dużo rzeczy, które gdzieś w przyszłości, będą miały swoje ujście, wyjaśnienie. Wiem, to może wydawać się dziwne, ale z biegiem i rozwinięciem akcji, kiedy już wszystko zostanie wprowadzone, w akcji zmniejszy się ilość takich sytuacji.

    Co do Augustyna, nie byłabym taka pewna, czy jest zwykła postacią o czarnym charakterze ;) Na razie, to wszystko może tak wyglądać, niestety w praktyce mój zakapturzony bohater ze zwykłością, monotonną, złym charakterem czy schematyczna budową nie ma i nie będzie mieć nic wspólnego. Augustyn jest kluczową postacią. Nie piszę o nim za wiele, ale z ręka na sercu, mogę przyznać, że to najgłówniejsza z postaci. Jest ponad Brooklynne, której historia będzie tutaj przytoczona, ale to jego przeszłość i życie jest podstawą, na której stawiam kolumny historii reszty bohaterów. to opowiadanie ma to do siebie, że z pozoru główny watek Brooklynne, w rzeczywistości może okazać się płótnem, na tle którego przedstawiana jest właściwa akcja.

    Poprawność, no tak. Ze zjadaniem literek, brakiem ogonków czy nawet napisaniem słowa, o które mi nie chodziło i tym nieszczęsnym ł przy ą (to nie zdarza mi się, kiedy pisze coś ręcznie, niestety pisanie na komputerze chyba nie służy) mam problem z natury niegroźny, ale doskwierający. Wiem, wystarczy przejrzeć dokładnie tekst, ale coś zawsze mi umknie. Asem przecinków nigdy nie byłam. Staram się stawiać je w miarę poprawni, ale jak widać, wciąż ta poprawność mi umyka. Jeżeli zaś chodzi o to "gdzie indziej". W menu to był celowy zabieg, jako nazwa własna krainy. Słowo gdzieindziej wizualnie lepiej pasowało. W tekście to mój perfidny błąd, no zdarza mi się ;)

    Zakładka bohaterowie. Staram się opisywać postaci na tyle, aby każdy mógł, wyobrazić je sobie od stóp do głów. Sama zakładka powstała ze względu, że w stosie obrazków rożnych autorów, odnalazłam postaci, tak idealnie pasujące do moich kreacji, że zapragnęłam je, uwiecznić na blogu, jako forma "pomocy", konfrontacji z wyobrażeniem czytelników. Nie każę nikomu opierać się na wyszukanych obrazkach, jest to tylko moja wizja bohaterów, w jaki sposób ja chciałabym widzieć moich bohaterów w np. komiksach, filmach, grach.
    Karty identyfikacyjne powstały ze względu, że opisywanie kolejno bohaterów na podstronie, wprawiłoby w chaos, mętlik i oczopląs. Nie ukrywam, że postaci będzie dużo, stąd powstały karty, żeby zamiast przewijania, każdy kto ma na to ochotę, mógł kliknąć w danego bohatera i zobaczyć moje wyobrażenie.

    Muzyka, jak zakładka bohaterowie jest moim autorskim wyobrażeniem, sountrackiem tworzonym na bazie moich upodobań i inspiracji. Jest, podobnie do zakładki bohaterów, pomocą. Być może komuś spodoba się ta forma przekazu treści zawarta w muzyce, która przedstawiam w danych rozdziałach. Nie jest to oczywiście wymóg, to istnieje na blogu i każdy może posłuchać, ale nie musi. Również nie słucham muzyki, jak czytam, ale pisząc opowiadanie, tworzę przy muzyce, stąd potem taki sentyment do melodii, przy których płynęła wena.

    No dobrze, rozpisałam się. Pozostaje mi podziękować za ocenę. Ocena bardzo dobra jest po prostu bardzo dobra i zmotywowała do lepszej pracy nad blogiem. W wolnych chwilach przejrzę rozdziały i poprawie. Przez pewien czas znowu miałam załamanie. Zastanawiał się czy warto, ale chyba jednak warto pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: pisać zawsze warto. Jak nie dla innych, to chociażby dla siebie, ale warto. A twój talent na pewno nie może się ukryć, wręcz przeciwnie - musi wyjść na wierzch, bo ma w sobie to coś, ikrę.

      Och, piszesz o takich wydarzeniach, o nowych głównych bohaterach... No jak nic musisz dokończyć tę historię, bo jeszcze przez przypadek okaże się blogowym bestsellerem. ;)

      Zawsze cieplej mi się robi na sercu, gdy oceniany tak się rozpisze. To miłe, podnosi na duchu i motywuje do dalszej pracy. Zatem ja również dziękuję.

      Usuń
  2. Witam! Wychodzi, iż jestem teraz pierwsza w kolejce, ale nie mam jeszcze czterech rozdziałów (sądziłam, że się wyrobię, ale jednak ocena bloga będącego przede mną pojawiła się wcześniej). Zatem mam pytanie, czy byłby jakiś problem gdybym notkę czwartą dodała w ten weekend? ;) Po prostu teraz nie jestem w stanie tego zrobić - wszystko jest już napisane itd. ale jeszcze nie opublikowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, nie ma problemu. Co prawda zaczęłam już czytać, ale do napisania i publikacji oceny jeszcze daleko. ;)

      Usuń
    2. Ok, dziękuję ;) Dobrze, dobrze - nie musisz się śpieszyć ;]

      Usuń

Przeglądaj notki

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.