Oceniająca: MariXa M.
Oceniany blog: angel-calum-fanfiction.blogspot.com
Autor: Koneko xD
Wstęp:
Wchodzę na bloga i wita mnie delikatny, estetyczny szablon o kolorystyce bardzo miłej dla moich oczu. Zastanawiam się, czy to przypadek czy celowy zabieg, że na nagłówku widzimy chłopaka w koszulce z logiem Nirvany (a więc słuchającego rocka), a z jego pleców wyrastają ogromne, wręcz anielskie skrzydła (zapewne nawiązujące do tytułu opowiadania). Na razie widzę tu dwa przeciwieństwa – pewnego siebie rockmana, a mianowicie Caluma, i niewinnego anioła, więc mam mieszane uczucia, nie wiem, co w sumie o tym połączeniu myśleć.
W zakładce „O Angel” właściwie jest wszystko w porządku, prócz użytych dywizów zamiast myślników i pewnego błędu. Spójrz na ten fragment:
„On - nie do końca człowiek, a także nie całkiem istota boska. Kim więc jest? Jaką ma moc? I czemu w niektórych sytuacjach coś wybucha, pojawia się znikąd lub całkowicie znika? Kim jest ten czarnowłosy chłopak?”. Nie zważając już na ten nieszczęsny dywiz, podkreśliłam część tekstu, bowiem dwa razy zadałaś to samo pytanie. Myślę więc, że najlepiej byłoby pozbyć się tego ostatniego.
Mam pewne wątpliwości co do podstrony o postaciach, bo są tam gotowe ich zdjęcia. A szkoda, bo mimo że jestem zawsze ciekawa, jak autor widzi swoje postacie, to jednak wolę pozostać przy swoich wymarzonych zarysach. Zresztą zdziwiło mnie to, że najwyraźniej stworzyłaś ją raczej dla czytelników, skoro, tak jak zaznaczyłaś, nie miałaś zamiaru tego robić, a i tak wizerunek dla głównej bohaterki nie spełnia Twoich oczekiwań. I skoro już jesteśmy przy tym temacie, to znalazłam kolejnego byka.
„Dużo czasu zajęło mi znalezienie osoby/zdjęcia, które pasowało by do mojego wyobrażenia Rebecci, a aktualne wciąż nie jest satysfakcjonujące”. Pasowałoby.
Podstrona „Relum Shots”:
„(...) które różną się więcej lub mniej od głównej fabuły Angel”. Różnią.
„Niektóre odchodzą od niej zupełnie, inne nie”. Przecinek przed „inne”.
Ale spokojnie, ze wszystkich błędów się rozliczymy później. Na razie wystawię punktację taką, jaką serducho mi podpowiada. Ogółem szablon jest ładny, ale ostatnio naprawdę przeszkadzają mi te zakładki z gotowymi portretami uczestników wydarzeń w opowiadaniu. Nie popieram czegoś takiego, choć to nie zaważy w znaczący sposób na punktację.
7/10
Treść:
Prolog
„(...) a termometr pokazywał temperaturę 20 stopni - nic nie wskazywało na ulewę”. Zamiast dywizu powinien tutaj stać myślnik.
„Rebecca wzdrygnęła się, kiedy stojąca nieopodal i świecąca słabym światłem lampa uliczna, wydała głuchy odgłos”. Drugi przecinek jest niepotrzebny, gdyż nie ma tu żadnego wtrącenia, tylko ciągłe zdanie.
„- Um... Przepraszam - odezwał się głośno”. Do zapisywania dialogów należy stosować myślniki, nie dywizy. Ten błąd się powtarza dalej, więc zwróć na to uwagę.
„Patrzył sweterek, który idealnie pokazywał każdą jej krągłość”. „Patrzył na sweterek”.
„Rękę, którą uchronił ją przed upadkiem, teraz trzymał na jej biodrze”. A ona, mimo że przypomniała sobie wpajane przez jej mamę zasady bezpieczeństwa, że nieznajomi spotkani w ciemnych uliczkach mogą być groźni itp., pozwoliła siebie w ten sposób obejmować? A gdyby chłopak był gwałcicielem? No, nie, bohaterka powinna mieć więcej oleju w głowie.
„Jego ciemne włosy opadały mu na czoło”. Jeśli są to jego włosy, to przecież jasne, że opadają na JEGO czoło. No, przecież chyba nie na Rebecci. Wystarczy tutaj zostawić jeden z tych zaimków, co za dużo, to niezdrowo.
„Z tyłu za nim, migotała lekko lampa, a jego czarne oczy lśniły”. Jeden zbędny przecinek.
„zauważyłaby, że stał wciąż w tym samym miejscu i przyglądał się jej z wymalowanym na twarzy zaciekawieniem”. Zabrakło zaimka „się”.
„(...) a na chodniku, znikąd rozkwitła duża czerwona róża”. Niepotrzebnie wstawiłaś przecinek.
Rozdział 1
„- Cześć, siostra! - Drzwi od pokoju brunetki otworzyły się”. Przecinek.
„- Uciekaj, bo się zarazisz. – Rebecca złapała za kolejną chusteczkę i wytarła nos”. Na końcu wypowiedzi bohatera zabrakło kropki, gdyż didaskalia nie odnoszą się do niej.
„Będąc w Polsce na dziesięcio-miesięcznym wolontariacie”. Bez łącznika, zapisz ten wyraz po prostu razem.
„Jednak ta nie miała w tej chwili ochoty na dalsze czytanie. Odsunęła książkę na bok i ułożyła głowę na poduszce. Jednak nie dane jej było długo być samej.” – Powtórzenie spójnika „jednak”.
„Otworzyła drzwi i spojrzała na chłopaka, stojącego naprzeciwko niej”. Ten przecinek przed imiesłowem przymiotnikowym jest niepotrzebny.
„Drzwi od pokoju brunetki otworzyły się (...). Blondynka uśmiechnęła się, słysząc, że użył tych samych słów, co Daniel”. Brak przecinka. Przytoczyłam wcześniejszy fragment, by wskazać Ci błąd, który polega na tym, że najpierw określiłaś bohaterkę jako brunetkę, czyli dziewczynę o czarnych włosach, a w kolejnym fragmencie zaznaczyłaś, że była blondynką. Więc jak to w końcu jest z jej włosami?
„Może wtedy przeszedł by jej ból głowy”. Cząstkę „by” zapisujemy razem z osobowymi formami czasownika.
„- A teraz się przyznaj, kto namówił cię na odwiedziny u fryzjera? - Powiedziała ze śmiechem”. Kwestię narratora zacznij małą literą.
„(...) to nie będzie moja wina, jak jutro obudzisz się z gorączką”. Zabrakło przecinka.
„- Pamiętałaś... - Powiedział cicho”. Zamiast dywizów powinny stać w tych miejscach myślniki, a didaskalia muszą być zaczęte małą literą.
„- Byliśmy przyjaciółmi i nadal chcę, żebyśmy nimi byli, ale...”. Zabrakło przecinka.
„Jeśli potrafiła byś mi znów zaufać, to...”. Cząstkę „byś” zapisujemy razem z osobowymi formami czasownika, tak też tutaj należy poczynić.
Rozdział 2
„Wtedy jeszcze nie miała pojęcia, że dzisiejszy dzień zapamięta do końca życia”. Masło maślane. Może lepiej byłoby to określić jako „ten dzień”.
„Ścisnęła się mocniej paskiem od szlafroka”. Aż się udusiła. Ja bym to ujęła nieco inaczej – „ścisnęła mocniej pasek od szlafroka”, bez „się”.
„- Jeśli to nie byłby problem, to jak będziemy wychodzili, to mi je pożyczysz? I czym jest toyaoi? - Zapytał Michael”. Za dużo „to”. Albo: „– Jeśli to nie byłby problem, jak będziemy wychodzili, to mi je pożyczysz?”, albo: „– Jeśli to nie byłby problem, to jak będziemy wychodzili, pożyczysz mi je?”. Zamiast dywizów oddzielających dialogi, powinny w tych miejscach stać myślniki. A didaskalia, jako że odnoszą się bezpośrednio do kwestii wypowiadanej przez postać, a nawet ją opisują, należy zacząć małą literą, nie wielką.
I zapomniałaś o spacji między „to” a „yaoi”.
Rozdział 3
„- A skąd ja mam to wiedzieć!? – Krzyknął Calum, rzucając się na przyjaciela”. Zamiast dywizu myślnik. Zła kolejność postawienia znaków – najpierw pytajnik, potem dopiero wykrzyknik. Didaskalia powinnaś zacząć małą literą.
„Zawiesił wzrok w powietrzu, na niczym konkretnym i zebrał myśli”. Nie można zawiesić wzroku w powietrzu. Nie lepiej ująć to tak: „Wpatrywał się tępo w bliżej nieokreślony obiekt” albo „Jego wzrok był nieobecny”?
„Gdy chłopcy opuszczali jej domu trzy godziny temu”. „Dom”.
„– Coś ty brała? – Zaśmiał się Kamil”. Didaskalia zapisz małą literą.
„Pokój dzieliła z Rumunką i włoszką, a ogólnie mieszkała jeszcze z trzema Niemkami”. Włoszka to mieszkanka Włoch, więc ten wyraz też zapisz wielką literą.
„Ten cały czas, spędzony poza Sydney, wspominała bardzo udanie”. Zdolna dziewczyna, skoro tak udanie wspomina stare, dobre czasy. Można by to poprawić na: „Ten cały czas, spędzony poza Sydney, wspominała bardzo dobrze” albo „Ten cały czas, spędzony poza Sydney, uważała za udany”.
„Już miała kłaść się znów do łóżka, gdy jej wzrok przykuła postać (...). Wstała i podeszła do wielkiego okna, które zajmowało całą powierzchnię ściany. (...) Odsunęła lekko firankę i spojrzała na ciemną postać, która wpatrywała się w jej okno”. Powtórzenie spójnika „który” oraz wyrazu „postać”. Co do pierwszego przypadku, spójnik ten można byłoby go zastąpić imiesłowem przymiotnikowym, np. „(...) spojrzała na ciemną postać, wpatrującą się w jej okno (...)”. A jeśli chodzi o inną opcję dla „postaci” w tym przypadku, to proponuję zmienić to w ten sposób: „(...) gdy jej wzrok przykuła [pewna] osoba”.
„Rozmawiali częściej i swobodniej, chociaż każde z nich dalej pamiętało o niedoszłym pocałunku. Nie mówili o tym. Żadne z nich nie miało na to ani ochoty, ani odwagi i żadne też nie wiedziało, na czym stoi”. Jakim pocałunku? Po tym fragmencie powróciłam do poprzednich rozdziałów, myśląc, że coś musiałam pominąć. Ale żadnej takiej sytuacji, kiedy Calum usiłował pocałować Rebeccę, czy na odwrót, nie znalazłam. Proszę, wytłumacz mi, o co chodzi. Bo wątpię, by była tutaj mowa o tym ich pierwszym spotkaniu w zaułku, gdyż w ten sposób, to chyba już w domu dziewczyny, w towarzystwie przyjaciół Caluma, zachowywaliby się niezręcznie, prawda?
„W ciągu minionych dwóch tygodni, podczas których chłopcy przychodzili do Daniela codziennie, on poświęcał jej najwięcej czasu, nie licząc dyskretnych spojrzeń Caluma”. A co mają dyskretne spojrzenia do spędzania czasu? To jakaś jego kolejna forma? Może i się czepiam, ale mam ogromne wątpliwości, czy o kimś, kto zerka na kogoś ukradkiem, można powiedzieć, że poświęca tej osobie najwięcej czasu. Być może pośrednio tak, ale bez przesady, to by musiał nic nie robić, tylko oprzeć głowę o policzek i się gapić na tę dziewczynę. Oczywiście, porównuję to z rozmowami i wspólnymi spotkaniami Rebecci z Michaelem.
„– Chociaż? – dopytywał niebiesko-włosy”. Bez dywizu.
Rozdział 9
„Miała wrażenie, że dłonie Caluma parzą jej skórę przez materiał. Momentalnie było jej gorąco i nie potrafiła się na niczym skupić”. No, podejrzane byłoby, gdyby podczas całowania się z chłopakiem myślała o czymś innym, na przykład o pogodzie. Chyba że już skończyli, a on tylko ją tak sobie dotykał.
„Nie czekała długo, wplotła palce w jego czarne włosy i lekko ciągnęła ich końcówki, doprowadzając go tym do szału”. Też bym się wkurzyła, gdyby ktoś mnie tak ciągnął za włosy.
Rozdział 16
„Jak my się poznawaliśmy, byłeś cichy, oschły... A do Sary uśmiechasz się tak lekko, miło i... przyjaźnie. Nie lubisz mnie, Cal?’”. Nie był oschły. A przynajmniej ja u niego nie zauważyłam czegoś takiego. Cichy – owszem, ale nie oschły.
I oczywiście, że jej nie lubił. Dlatego też ją pocałował, przytulał i w ogóle. Jeśli Rebecce chodziło o to, czy chłopak się na nią obraził za to, że wyjechała bez słowa, to ja bym inaczej ujęła jej myśli. I jeszcze jedna sprawa: skoro Reb nie mogła mieć żadnego pojęcia o tym, iż Calum słyszy to, co dzieje się w jej głowie, że tak powiem, dlaczego w myślach dziewczyna zwracała się bezpośrednio do niego?
„– Mój pokój jest bliżej i wciąż mam rozścielone łóżko – dodała cicho Rebecca i odsunęła się, robiąc miejsce Ashtonowi, który zręcznie podniósł swojego przyjaciela i zaniósł nieprzytomnego do wskazanego pokoju”. A Daniel, stojący obok, nie ma nic przeciwko, żeby Calum spał w łóżku Rebecci. Tak, ten sam Daniel, który wyrywał sobie włosy, byleby tylko odwieść tych dwoje ludzi od łączących ich uczyć, a sam nabrał pewnego dystansu do kumpla, stał z boku i nie protestował, kiedy jego kochana siostrzyczka tak ochoczo, ale pod przykrywką współczucia, zaprasza chłopaka do swojego pokoju, na posłane łóżeczko.
Rozdział 17
„Nie czekając długo, złapał ją dużymi, silnymi dłońmi za biodra i przyciągnął do siebie. Dziewczyna oparła dłonie na jego piersi i popchnęła do tyłu. Brunet opadł na poduszkę, ciągnąc Becca na siebie. Ich pocałunek przeradzał się w coś innego, coś większego i z każdą chwilą coraz bardziej namiętnego”. I kiedy oni tak sobie baraszkowali, Daniel pewnie spokojnie siedział w pomieszczeniu obok i czytał gazetkę. Czyż nie? Najpierw pozwala zaprowadzić kumpla do pokoju swojej siostrzyczki, a potem nawet nie słyszy skrzypienia łóżka? Kurczę, nawet jeśli, to nie interesuje go, dlaczego Rebecca tak chętnie przyjęła do siebie Caluma?
A tak już przechodząc do strony gramatycznej – lepiej byłoby ująć to w ten sposób: „Brunet opadł na poduszkę, ciągnąc za sobą Beccę”. Bo samo „ciągnąć na siebie” mi nieładnie brzmiało. Poza tym zabrakło po tym zdaniu kropki.
„Powiedziałem ci wtedy, że chciałbym do ciebie wrócić – wyznał Xavier, przywołując wspomnienia, jak siedzieli razem na kanapie, gdy dziewczyna była chora. – Pamiętasz, jak dobrze było nam razem? – pytał, a zmartwiony Michael obserwował dłonie Caluma, które zaciskały się w pięści, z każdą chwilą coraz bardziej”. To Xavierowi już w ogóle nie zależało na prywatności, że o takich rzeczach rozmawia przy wszystkich zebranych? No i chyba nawet nie wypadałoby.
„Bał się, że nie będzie się mógł opanować. W końcu za oknem było ciemno, a on miał przed sobą półnagą dziewczynę”. A on może sobie leżeć na jej łóżku półnagi? I to w czarnych, obcisłych spodniach?
I od kiedy to szorty i luźna koszulka to tak niekompletny strój, że się jest według innych półnagim?
„Bo ja… Te wspomnienia… Ja nie wiem, czy sama sobie poradzę. Boję się, że znów będę miała koszmary – wyjaśniła szeptem”. Toż to szczwany lis. Zrób z siebie ofiarę, powiedz, jak bardzo sobie nie radzisz i każdy jest twój.
„Położysz się ze mną? (...)
Hood zachichotał.
– Jeśli tylko tego chcesz”. I poprzednie obawy, że nie będzie mógł się przy niej powstrzymać, zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wystarczy tylko, że Rebecca zaprosi go do łóżka.
Nie wiem, jak Calum mógł sobie tak po prostu spać z Rebeccą, Daniel nie zauważył, że Cal jeszcze nie wyszedł z ich domu? Taki zatroskany braciszek, a jednak łatwo zaakceptował pewne fakty.
Rozdział 18
„Nie mogła zaprzeczyć, że niczego nie czuje do tego chłopca o ciemnej karnacji”. A nie powinno być przypadkiem: „Nie mogła zaprzeczyć temu, że coś czuje do tego chłopca o ciemnej karnacji”?
Rozdział 20
„Korytarz nie był zbyt szeroki, dlatego dziewczyna, chcąc zrobić mu więcej miejsca, przesunęła się w lewo, zupełnie nie przewidując tego, że on będzie chciał ją wyminąć i skieruje się w prawo, w efekcie czego, stali w odległości dziesięciu centymetrów od siebie.
Zaskoczona, ale także zawstydzona, Becca przesunęła się o krok w prawo”. No, bez przesady, że w tym wymijaniu i stawianiu sobie na drodze było tyle napięcia i romantyzmu, że oboje byli niemiłosiernie zażenowani i zawstydzeni.
Rozdział 24
„– Dasz mi kilka cennych rad, co do śpiewania? – zapytał, a jego oczy zaiskrzyły blaskiem podniecenia na samą myśl, że będzie mógł udoskonalić to, co kochał ponad wszystko”. To Rebecca poszła już w odstawkę?
Niepotrzebny przecinek po „rad”, ja bym tego nie brała za wtrącenie.
Rozdział 25
„Przeleciał tekst wzrokiem, szukając jakiś ciekawszych fragmentów”. Jakichś. Jeśli mamy tu na myśli liczbę mnogą, rodzaj męskoosobowy. A jeżeli byśmy mówili o czymś, co jest w liczbie pojedynczej, rodzaju męskiego, wtedy użylibyśmy zaimka „jakichś” – KLIK.
„Tradycja chrześcijańska głosi, iż boski nakaz wywołał sprzeciw u jednego z aniołów – Szatana, który popadł w pychę, twierdząc, że nie będzie służył ludziom, gdyż są istotami niższymi od aniołów – doprowadził do buntu 1/3 aniołów, o czym informuje Biblia”. Och, jak ja nie lubię tego zapisu ułamków... I nie lubię zapisywania wszelkich liczb w opowiadaniach za pomocą cyfr. W tym fragmencie brakuje przecinków przed „iż” i „twierdząc”. Myślę, że „boski” wypadałoby napisać wielką literą (KLIK). Wyrażenie „wywołał sprzeciw u jednego z aniołów” wydaje mi się błędne, używamy go raczej w potocznym języku, tak na co dzień, ale w tekstach nie wygląda ono najlepiej – „wywołał sprzeciw jednego z aniołów”.
„Na szyi miał zawieszony ręcznik; luźne czarne spodenki obsunęły się na biodra, ukazując skrawek szarych bokserek; a na nogach miała buty NIKE do biegania”. A Calum zmienił płeć.
Rozdział 26
„Szara koszulka opinała jego klatkę piersiową, a czarne granatowe spodenki podsunęły się lekko do góry”. To w końcu czarne czy granatowe?
Pomysł od samego prologu mi się spodobał. Może spotkanie w ciemnym zaułku to nic takiego oryginalnego, ale najbardziej zaintrygował mnie motyw róży, która pojawiła się znikąd. Świetnie się zapowiadało. Jednak momentami (czytaj: często) zapominałam o pochodzeniu Caluma, a raczej o tym, że jest istotą nadprzyrodzoną – aniołem. W sumie to chyba dwa razy ukazałaś go w takiej postaci, poza tym nie było nic, oprócz rozmów, co by mi przypominało o tym, że chłopak nie jest zwykłym śmiertelnikiem. Mogę też śmiało powiedzieć, że od jego przyjaciół nie odróżnia go żadna cecha, mam tu na myśli siłę czy też, powiedzmy, niesamowita szybkość poruszania się. Znamy natomiast jedynie trzy fakty o aniołach z Twojego opowiadania: 1. posiadają zdolności materializowania rzeczy samą siłą woli; 3. otrzymują misję, o której nie mogą rozmawiać z innymi osobnikami swojego rodzaju; 2. nie mogą się zakochać w człowieku, gdyż spotka je ponoć straszliwa Kara. Uważam, że to zbyt mała ilość materiału, by wprowadzać istoty fantastyczne do utworu. Bo tak naprawdę tylko pierwszy punkt może zostać użyty jako odpowiedź na pytanie: Czym się różni anioł od śmiertelnika? I teraz, kiedy już jestem po przeczytaniu wszystkich dotychczasowych postów, sprawdziłam raz jeszcze Twoje zgłoszenie i kategorie, w jakich to opowiadanie „umieściłaś”. Niestety, jak na razie to za mało, by zaliczyć tę opowieść do gatunku fantasy. Samo wprowadzenie bohaterów fantastycznych nie wystarczy, podobnie jak posiadanie gitary nie świadczy o jej właścicielu, że jest muzykiem, póki nie nauczy się na niej grać. Uważam, że powinnaś starannie nad tym popracować, skoro to tak znaczący aspekt w Twoim utworze. W końcu to właśnie dlatego Calum nie mógł być z Rebeccą – bo był aniołem.
No właśnie. Za bardzo skupiłaś się na jednym z głównych wątków, który znacząco wpływa na rozwój akcji, a mianowicie na miłości Howkings i Hooda. Uważam, że, owszem, ma on znaczącą rolę, ale nie należy zapominać o innych rzeczach, nawet tych szczegółowych. Na przykład o przyjeździe rodziców po wydarzeniu, kiedy podpalił się koc na łóżku, gdzie spała Rebecca. Poświęciłaś temu naprawdę mało uwagi, dla mnie mogłoby ich powrotu nawet nie być i przeczuwam, że fabuła by na tym nie ucierpiała. Bowiem napisałaś tylko o dwóch sytuacjach w których małżeństwo brało udział podczas tych odwiedzin. Zaraz po podróży, kiedy urządzili pogawędkę z córką oraz wtedy, gdy jej mama zobaczyła unoszącą się w powietrzu miskę. I to by było na tyle ze spotkania rodziny po latach.
A skoro już tak krążę wokół bohaterów, to przejdźmy już do nich. Należą Ci się głośne brawa. Za co? A za to, że tak świetnie dopasowałaś charaktery do każdej osoby, mam tu na myśli głównie chłopaków, którzy tworzą ten fanfik, czyli: Caluma, Michaela, Ashtona i Luke'a. Ich wygląd, osobowość i sposób bycia świetnie ze sobą współgrają. Muszę tutaj wyróżnić Ashtona, który na sam rzut oka, chociażby patrząc na jego zdjęcie w zakładce Bohaterowie, sprawia wrażenie kobieciarza, podrywacza i zarazem dupka, co oczywiście zawarłaś w opowiadaniu. Bardzo dobrze to wszystko poskładałaś.
Nie mogę niestety z tak dużym entuzjazmem wypowiadać się o głównej postaci, Rebecce, gdyż mam do niej mieszane uczucia. Bywały sytuacje, w których ją lubiłam, wręcz podziwiałam, na przykład podobał mi się jej sposób, w jaki postąpiła z Sarą w szpitalu – Kuba nie dla ciebie, ubieraj się i zabieram cię do Sydney. I bez dyskusji. Ale na przykład irytowało mnie to, że przez cały czas Reb robiła z siebie taką ofiarę, kiedy mówiła w tajemniczy sposób, że Xavier zrobił jej okropną krzywdę, chyba po czymś takim nigdy się nie pozbiera. A tu w dwudziestym piątym rozdziale dowiaduję się, że to wcale nie było tak. Co z tego, że Xav ją namówił do tego, by poszła do tej dziewczyny i skłoniła ją do aborcji? Co z tego? Zrozumiałabym, gdyby zrobiła to z miłości, ale zaraz potem powiedziała do niego: Nie, Xav, nie chcę ciebie. Bądźmy friends. Więc nie uznaję żadnego powodu, dla którego ona uważa się za tą pokrzywdzoną, nie licząc zdrady. A jak ma się czuć ta dziewczyna, która dowiedziała się, że ojciec nie chce ich dziecka? Jak się czuła, gdy pozwoliła zabić małe, niewinne istnienie, nie potrafiące nawet walczyć, bronić się?
W temacie Caluma – muszę szczerze powiedzieć, że z czasem zrobiłaś z niego... „ciepłą kluchę”. Może to tylko moje zdanie, ale jednak chyba przesadziłaś z jego wrażliwością, nieśmiałością i wstydliwością. Powiem wprost: pozbawiłaś go jaj. (Usłyszeć, zrozumieć i wyrzucić z pamięci! Nic takiego nie powiedziałam!). Ale na szczęście z tym niedawno skończyłaś i zaczęłaś odkrywać jego prawdziwe i bardziej do niego pasujące oblicze. Tak lepiej.
Najbardziej poszkodowani w tym tłumie bohaterów są Kamil i Daria. Jeszcze Kamil to pół biedy – no wiesz, w końcu sprawa z nożem, po którym została blizna na ciele Rebecci, to nie byle co. A tak na poważnie, rozumiem jego rolę. Ale, do cholery, nie mogę znaleźć żadnego racjonalnego i dość przekonującego powodu, dla którego Daria w ogóle została wprowadzona do utworu. No, chyba że jeszcze nie miała okazji się wykazać przez te dwadzieścia sześć rozdziałów. Albo ja po prostu ją nie doceniam.
Brakuje mi opisów. W Twoim wykonaniu są, niestety, skąpe. Na dodatek często wplatasz je w dość powszechny sposób – przy okazji. Mam tu na myśli coś takiego:
Kasia spojrzała prosto w niebieskie oczy Marka.
Chodzi mi o to, że nie masz takiego odruchu, by poświęcić jeden akapit na opis np. postaci, ale rozkładasz go na pojedyncze zdania i każde rozsypujesz po całym opowiadaniu. W wyniku tego w, powiedzmy, pierwszym rozdziale, kiedy piszesz o tym, że dziewczyna spojrzała chłopakowi w oczy (tak, ciągle omawiam przykład zdania wyżej), dodajesz jeszcze, że są niebieskie i na tym się kończy. W drugim rozdziale pojawia się sytuacja, kiedy chłopak zdejmuje koszulkę i dziewczyna podziwia jego ciemną karnację. Mam nadzieję, że wiesz, co mam na myśli. Chciałabym, abyś to wszystko zbiła do kupy i umieściła RAZEM w jednym akapicie. A tak, to musielibyśmy wiele rozdziałów Twojego opowiadania przeczytać, by zebrać kompletną charakterystykę chociażby Caluma. Zaś z opisami miejsc jest nieco gorzej, bo tych rzeczywiście jest bardzo mało. Starasz się coś sklecić na ich kształt, ale w rezultacie wychodzą z tego trzy czy cztery zdania. Na dodatek masz skłonność do pisania o konkretach, przez co te opisy nie są... swobodne, leciutkie, że czytelnik da się niemal roztopić. To następna kwestia, nad którą musisz koniecznie popracować.
Dialogi to, nie oszukujmy się, Twoja mocna strona. Rozmowy postaci nie są wcale sztuczne, bardzo dobrze je wprowadzasz, na dodatek odpowiednio dopasowujesz sposób wypowiadania się do każdej osoby, czyli to, o czym mówiłam Ci już na początku. Gorzej sprawa miewa się pod względem poprawnościowym. Musisz wiedzieć, kiedy didaskalia zaczynać wielką literą, a kiedy małą; kiedy stawiać kropkę na końcu wypowiedzi bohatera, kiedy nie. W tym celu polecam przeczytać poradnik, który mnie osobiście bardzo pomógł (tak, w przeszłości dialogi również stanowiły moją piętę Achillesową): KLIK! Muszę pochwalić Cię za to, że odróżniasz rolę dywiza od myślnika (choć jeszcze w tych pierwszych postach było inaczej), co obecnie jest częstym problemem, a to bardzo istotne. Niestety reszta już nie prezentuje się tak kolorowo.
A teraz najgorsza i chyba najmniej lubiana przez autorów część, czyli poprawność. Strasznie, strasznie dużo literówek, to przede wszystkim. Tu brakuje przecinka, tam jest niepotrzebny, złe zapisy didaskaliów... No, masa! Kiedy zbliżałam się ku końcowi opowiadania, miałam już odnotować w pamięci, by doradzić Ci zmienienie bety, ale okazało się, że sprawa sama się rozwiązała, bo dziewczyna zrezygnowała. Jedyne, co teraz mogę Ci poradzić, to żebyś więcej nie nawiązywała z nią współpracy. Bo po prostu nie uwierzę, jeśli mi ktoś powie, że ona POPRAWIAŁA Twoje rozdziały.
Nie wiem, czy powinnam Ci wypisywać tu wszystkie zasady, bo wydaje mi się, że większość tych błędów było wynikiem pośpiechu albo przeoczenia. Na przykład nieraz zabrakło przecinka przed imiesłowem, ale już kolejnym razem, w podobnej sytuacji, pamiętałaś o jego postawieniu. Niestety, tę kwestię muszę mimo wszystko wziąć pod uwagę w punktacji, a tych byków było naprawdę dużo. Te, które wymieniłam, były tylko przykładami.
A więc oto moja punktacja:
Treść: 47/60
Poprawność: 4/10
Dodatkowe punkty:
Przypuszczam, że nikt, kto zna Twoje opowiadanie nie będzie się ze mną spierał i nie będzie miał nic przeciwko, jeśli przyznam ci 1 dodatkowy punkt za wspaniałą kreację bohaterów. Raz jeszcze biję brawo.
1/2
Podsumowanie:
Zdobyłaś 59 punktów na 82 możliwe, co daje Ci ocenę dostateczną z plusem. Niestety, to jeszcze za mało na czwórkę. Ale ten plus wcale nie znalazł się tutaj tak całkiem bez sensu – oznacza on, że stać Cię na więcej.
Przede wszystkim więcej opisów. I spróbuj pisać je w takiej formie, o jakiej mówiłam w podpunkcie o treści. Wątpię, czy po tylu rozdziałach będziesz chciała to wszystko wprowadzić od tych pierwszych, ale zawsze możesz zacząć od następnego rozdziału.
Nie śpiesz się z dodawaniem nowych postów (wnioskuję to z wpisów odautorskich). Wiem, że dbasz o swoich czytelników i starasz się trzymać terminów, ale też uwzględnij czas na sprawdzenie i ewentualne wprowadzenie poprawek do rozdziałów. Bo takie rzeczy jak literówki czy zapomniane przecinki da się unicestwić, wystarczy tylko przejrzenie tekstu przed publikacją. Ja wiem, że się nie chce, z własnego doświadczenia, ale czy nie o wiele lepiej autor się czuje, kiedy pokazuje swym czytelnikom tak profesjonalnie napisany i dopracowany rozdział?
I kwestia, o której w podsumowaniu powinnam napisać na początku – zadbaj, by to opowiadanie naprawdę nadawało się do kategorii fantasy. Wzbogać dotychczasowe informacje o świecie aniołów o więcej konkretów, nadaj im więcej cech, które je wyróżnią w tłumie zwykłych ludzi, i ogólnie więcej, więcej!
Mam nadzieję, że moja ocena i rady się przydadzą.
PS Ocena może obejmować niektóre rozdziały przed wprowadzeniem zmian, o których wspominałaś pod którymś z postów.
Bardzo dziękuję za ocenę i już odpowiadam na pytania i niejasności. ;)
OdpowiedzUsuńDywizy: Tutaj sprawa wygląda tak, że przez krótki czas pracowałam z betą, która sprawdziła mi zaledwie 3 rozdziały (prolog, 23 i 24) i musiała zrezygnować, bo dostała się na studia za granicą. Nie mniej jednak wyjaśniła mi jak robi się pauzy, więc jak sama zabrałam się do poprawek rozdziałów, poprawiłam dywizy na półpauzy. Ale jak widać, zapomniałam o zakładkach. Ups.
Literówki: To moja zmora, zawsze jakaś się zabłąka. ;/ Zwłaszcza, że mam problemy z trzymaniem się terminów i czasem rozdziały dodawane były w pośpiechu, godzinę po skończeniu pisania i ponownym (jednorazowym) przeczytaniu go i wyeliminowaniu tego, co dałam radę zauważyć. Ponowne sprawdzenie zawsze odkładało się w czasie.
„Rozmawiali częściej i swobodniej, chociaż każde z nich dalej pamiętało o niedoszłym pocałunku. Nie mówili o tym. Żadne z nich nie miało na to ani ochoty, ani odwagi i żadne też nie wiedziało, na czym stoi”. : Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie takich słów w 3 rozdziale, ani tym bardziej fragmentu niedoszłego pocałunku w poprzednich, więc to najwyraźniej moje niedopatrzenie i będę musiała to dokładnie sprawdzić. ;o
I jeszcze jedna sprawa: skoro Reb nie mogła mieć żadnego pojęcia o tym, iż Calum słyszy to, co dzieje się w jej głowie, że tak powiem, dlaczego w myślach dziewczyna zwracała się bezpośrednio do niego?
A nie masz tak czasem, że jak ktoś cię zirytuje czy coś, to w myślach mówisz „A weź się odczep”? To jakby nie było też bezpośredni „myślowy” zwrot. I tutaj o coś takiego właśnie chodzi.
Daniel: To jest osoba totalnie niedopracowana i właściwie jak patrzę wstecz, to gdy zaczynałam to opowiadanie, najprawdopodobniej musiałam mieć jakąś osobę, dzięki której Rebecca zapozna się z resztą chłopaków i to chyba właśnie Daniel... Na dzień dzisiejszy z miłą chęcią bym usunęła go z całego fanficu, ale to już raczej nie możliwe. A poza tym, to w końcu rodzeństwo, które działa sobie na nerwy, więc na siłę można spróbować tłumaczenia, że właśnie dlatego Daniel raz na coś reaguje, a raz nie. Nie mam cierpliwości do tego bohatera, nie lubię go i tak oto wyszło niedopracowane Coś. ;/
Gatunek i wątki: Tak, tutaj niestety jestem świadoma tego niedopracowania z mojej strony. Wiem, że za bardzo skupiam się na miłości Caluma i Rebecci i za mało jest wszystkich innych – równie ważnych – elementów. Ale już mam pomysł na subtelne poprawki i to, jak wzbogacić treść o motywy paranormalne i inne.
Bohaterowie: Tutaj dosłownie zbierałam szczękę z podłogi i aż cud, że nie zgubiłam jej gdzieś pośrodku autostrady, bo czytałam ocenę w trasie. Byłam pewna, że bohaterowie to mój najsłabszy punkt, zwłaszcza że owa beta, jaką miałam przez chwilę, wytknęła mi, iż moi bohaterowie to sztywne kartony. Myślałam, że stracę tutaj punkty, a okazuje się, że dostałam za nie jeden dodatkowy! #szok Co do Reb – na dzień dzisiejszy w ogóle pozbyłabym się wątku RebxXavier i tej całej „tragedii”. Rok temu byłam głupia i źle zaczęłam. Teraz żałuję, ale jakoś musiałam z tego wybrnąć, więc wyszło co wyszło. ;/ A Daria... cóż, Daria jest prawdziwą postacią, moją przyjaciółką, która na siłę wepchnęła się do fabuły, więc dlatego jest zaledwie muśnięta. Zwłaszcza, że najtrudniej opisywać kogoś, kogo się dobrze zna.
Opisy: Mówiłam, że literówki to moja zmora? Cofam to. Są nią zdecydowanie opisy. Nie umiem ich pisać – w one shotach to pół biedy, ale jak piszę coś na więcej rozdziałów, to one po prostu leżą i kwiczą i... no cóż, bądźmy szczerzy, są do kitu. Więc wcale się nie dziwię, że wypisałaś to jako mój/opowiadania minus.
Dialogi/didaskalia: Jak gdzieś wyżej wspominałam, miałam betę, która mi wszystko wyjaśniła i najwyraźniej czytałaś większość rozdziałów przed wprowadzeniem tych moich zmian i poprawek, o jakich pisałam pod bodajże rozdziałem 25.
Bo takie rzeczy jak literówki czy zapomniane przecinki da się unicestwić, wystarczy tylko przejrzenie tekstu przed publikacją. Ja wiem, że się nie chce, z własnego doświadczenia, ale czy nie o wiele lepiej autor się czuje, kiedy pokazuje swym czytelnikom tak profesjonalnie napisany i dopracowany rozdział?
UsuńTutaj bym chciała zauważyć, że własne błędy trudniej wyłapać. Jak sprawdzasz czyjś tekst to wydają się oczywiste. Ale jak sprawdzasz swój, który znasz dobrze – w końcu go pisałaś – to oczy same przelatują luźno po całości i nie wyłapuje się małego przecineczka czy literówki. A wspominam o tym, ponieważ większość rozdziałów jest sprawdzana dwa razy przed publikacją. Niestety, literówki mi umykają.
No i dobra, dotarłam do końca i mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. W każdym razie dziękuję za ocenę. Każda opinia wiele dla mnie znaczy i dzięki temu będę mogła udoskonalić Angel na tyle, na ile jestem w stanie. :)
Koneko
PS. Czemu blogger ma nieszczęsny limit znaków w komentarzach!? ;o
Bo blogger, staruszek, nie nadąża za tym młodym pokoleniem. XD
UsuńKurczę, naprawdę beta powiedziała Ci, że Twoi bohaterowie to... kartony? Ja właściwie w żadnym momencie o czymś takim nie pomyślałam (chyba że o tym, że czasem im się wymsknie zachować irracjonalnie :D). Właściwie czułam się tak, jakbym czytała o chłopakach z 5sos takich, jakimi są w realu. :)
Bardzo się cieszę, że ocena ci się przyda i życzę powodzenia w dalszym pisaniu opowiadania. ;D
to jednak wolę pozostać przy swoich wymarzonych zarysach.
OdpowiedzUsuńJuż durniej nie mogłaś tego sformułować.
i tak wizerunek dla głównej bohaterki nie spełnia Twoich oczekiwań.
Wizerunek głównej bohaterki. Po co to dla?
to nie zaważy w znaczący sposób na punktację.
Na punktacji.
„(...) a termometr pokazywał temperaturę 20 stopni - nic nie wskazywało na ulewę”. Zamiast dywizu powinien tutaj stać myślnik.
Bo w temperaturze dwadzieścia stopni lub więcej ulewy nie występują.
No, przecież chyba nie na Rebecci.
http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Rebecca;12315.html
„Jednak ta nie miała w tej chwili ochoty na dalsze czytanie. Odsunęła książkę na bok i ułożyła głowę na poduszce. Jednak nie dane jej było długo być samej.”
Kropka po znaku zamknięcia cudzysłowu, nie przed.
„(...) Blondynka uśmiechnęła się, słysząc, że użył tych samych słów, co Daniel”. Brak przecinka.
Nope, bez przecinka przed co.
http://sjp.pwn.pl/zasady/Porownania-paralelne-o-konstrukcji-I-tak-I-I-jak-I-I-rownie-I-I-jak-I-I-taki-I-I-jaki-I-I-tyle-I-I-co-I;629799.html
„Wtedy jeszcze nie miała pojęcia, że dzisiejszy dzień zapamięta do końca życia”. Masło maślane. Może lepiej byłoby to określić jako „ten dzień”.
To nie jest pleonazm.
http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/w-dniu-dzisiejszym;4625.html
spójnik ten można byłoby go zastąpić imiesłowem przymiotnikowym
Go jest doskonale zbędne.
tylko oprzeć głowę o policzek
Totalnie.
łączących ich uczyć
Uczuć.
„Przeleciał tekst wzrokiem, szukając jakiś ciekawszych fragmentów”. Jakichś. Jeśli mamy tu na myśli liczbę mnogą, rodzaj męskoosobowy. A jeżeli byśmy mówili o czymś, co jest w liczbie pojedynczej, rodzaju męskiego, wtedy użylibyśmy zaimka „jakichś”.
Autokorekta cię strollowała.
Znamy natomiast jedynie trzy fakty o aniołach z Twojego opowiadania: 1. posiadają zdolności materializowania rzeczy samą siłą woli; 3. otrzymują misję, o której nie mogą rozmawiać z innymi osobnikami swojego rodzaju; 2. nie mogą się zakochać w człowieku, gdyż spotka je ponoć straszliwa Kara.
A wymieniasz nie po kolei, żeby było bardziej hipstersko. // Straszliwa Kara, to najpewniej wredna koleżanka z klasy, Karolina. ;)
Bowiem napisałaś tylko o dwóch sytuacjach w których małżeństwo brało udział podczas tych odwiedzin.
Przecinek przed w których.
Albo ja po prostu ją nie doceniam.
Jej.
Chciałabym, abyś to wszystko zbiła do kupy i umieściła RAZEM w jednym akapicie.
Bo tylko taki sposób jest właściwy.
że czytelnik da się niemal roztopić.
Lolwut.
Dialogi to, nie oszukujmy się, Twoja mocna strona.
Taki wtręt zazwyczaj poprzedza coś niezbyt pozytywnego.
odróżniasz rolę dywiza od myślnika
Dywizu.
Strasznie, strasznie dużo literówek, to przede wszystkim. Tu brakuje przecinka, tam jest niepotrzebny, złe zapisy didaskaliów... No, masa!
Wymienione błędy nie są literówkami.
Przypuszczam, że nikt, kto zna Twoje opowiadanie nie będzie się ze mną spierał
Przecinek przed nie będzie.