Oceniająca: Ballena
Ocieniany blog: onesmallbreath
Autorka: Anqqa
Wstęp
Nagłówek ładnie
wykonany. Cały szablon jest adekwatny do tytułu bloga – „W obliczu ognia”. Szczególnie
na uwagę zasługują ogniste paski na marginesach postów – bardzo klimatyczne.
Jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić, jeśli chodzi o nagłówek, jest
płonące krzesło ogrodowe (ławka?) na przodzie, na którym od razu skupia się mój
wzrok, a nie wiem, czy to akurat najistotniejszy element. No nic, koniec końców
przymykam oko na ten dziwny fragment. Ogólny wygląd bloga podoba mi się.
Czcionka ma odpowiedni
rozmiar i kolor.
Od razu zauważam, że
nie justujesz tekstu. Szkoda, tak sformatowany wygląda schludniej i przyjemniej
się go wówczas czyta.
W podstronach i
gadżetach panuje lekki chaos. Jedne podstrony zapisałaś całe wielkimi literami,
inne nie.
Na pierwszy plan wśród
gadżetów wysuwa się archiwum bloga, bardzo nieporęczne przy dużej liczbie
rozdziałów. Okazuje się jednak, że masz również zakładkę „Rozdziały” (którą
mogłabyś umieścić gdzieś wyżej, np. pod „O mnie”, a nie tak na szarym końcu).
Po co Ci więc archiwum? Usunęłabym je na Twoim miejscu, jest całkowicie zbędne.
W „Rozdziałach” niestety czcionka nagle po Rozdziale IX zmienia się. Nie
wygląda to ładnie.
„Policzmy (przecinek)
ilu Was jest!”.
„Tylu Was było. (zbędna
kropka)”. Nie stawia się kropek w tytułach, a jest to poniekąd tytuł
gadżetu. To samo w ramce „Info”, którą, tak btw, mogłabyś zaktualizować (chodzi
mi o datę dodania kolejnego rozdziału – czerwiec już dawno minął).
W zakładce „Liebster
Award”:
„Nominowały mnie
Francine Elandie i Jessabelle i od Wilczycy1315 (myślnik/kropka) ogromnie
dziękuję!”. Zamiast od Wilczycy1315 –
Wilczyca1315.
Podsumowując – ładną
szatę graficzną psuje panujący na blogu chaos.
7/10
Treść
Jako że jestem
niedoświadczoną stażystką i jeszcze eksperymentuję sobie trochę ze sposobem
oceniania, tym razem postanowiłam krótko skomentować każdy (no, prawie)
rozdział, a potem podsumować całość. Zobaczymy, jak wyjdzie.
Prolog.
Kropka w tytule (Prolog.) niepotrzebna.
„Towarzyszył im trujący
dym, który nie drażnił moich nozdrzy, a jedynie zapewniał im pewnej rodzaju rozkosz. Wdychając dym, czułam
się jakbym sama była ogniem. (…) Czułam, że wokół mnie nie ma nic, jedynie
spalona ziemia, mnóstwo popiołów i nieprzyjemny, drażniący zapach”.
I tu się pojawia lekka
nieścisłość. Domyślam się, że nieprzyjemny,
drażniący zapach to zapach dymu, a kilka zdań wcześniej piszesz, że dym nie
drażnił nozdrzy bohaterki. Chyba że sam dym nie, ale jego zapach już tak…?
„Z bliższej odległości
zobaczyłam, że chodząca śmierć ma twarz białą jak niedawny śnieg, a oczy czarne
jak sklepienie nad nami”.
Parę akapitów wyżej
napisałaś, że niebo, a domniemam, iż to ono jest owym sklepieniem, przybrało
pomarańczową barwę, więc gdzie ta czerń?
Prolog całkiem
interesujący, a na pewno tajemniczy. Ładnie opisałaś pożar, plastycznie, bez
zbędnego patosu. Nie podałaś żadnych konkretów, więc na razie nie wiem,
dlaczego wybuchł tak wielki pożar, kim jest bohaterka. Czuję się zachęcona do
zapoznania się z resztą historii.
Rozdział I
„Kobiety w jego wieku,
musiały za nim szaleć. Zastanawiałam się, czy mając dwadzieścia lat, również
poddałabym się temu urokowi”.
Może to czepialstwo z
mojej strony, ale bohaterka ma siedemnaście lat, czyli do dwudziestu naprawdę
niewiele jej brakuje, więc czy kobietom w dniu dwudziestych urodzin włącza się
jakiś moduł, który każe zupełnie inaczej postrzegać męską urodę?
„Chciałam go minąć, ale
chwycił mnie za nadgarstki i przyciągnął je do siebie. Poczułam pod palcami
twarde mięśnie jego brzucha. Próbowałam mu się wyrwać, ale jedynie wierzgałam w
miejscu jak głupia. Im dłużej się wyrywałam, tym jego palce mocniej zaciskały
się na moich rękach. Zacisnęłam powieki i z całej siły uderzyłam
Christophera głową w wgłębienie na karku”.
Nie potrafię sobie tego
wyobrazić. Oni stoją do siebie przodem, w bardzo niewielkiej odległości,
dziewczyna jest praktycznie unieruchomiona – jakim cudem mogła uderzyć go od
tyłu głową? Musiałaby znajdować się za nim, a skoro próbowała go minąć, prędzej
jest przed nim…
„- Ze względu na to co
potrafisz - odparł takim tonem, jakby uważał mnie za nierozgarniętą - Nie wiem czy
wiesz, ale od lat świat nie widział Piromanty”.
I tu mam zagwozdkę –
czy „Piromanta” to nazwa specjalnie wymyślona przez Ciebie, by stworzyć nową
„rasę”, czy też błędnie zapisany „piroman”? Mam jednak nadzieję, że chodzi o
pierwszą opcję.
Rozdział skończył się
dziwnie – nabrałam niemalże pewności, że Chris I Josephine poszli raźnie razem
na zakupy. Troszkę to groteskowe, zważywszy na to, że chwilę wcześniej
rozmawiali o niebezpieczeństwie, w jakim znajduje się dziewczyna, i o braku litości
i dobra wśród ludzi. Nadal nie do końca wiem, kim jest Christopher, ale za to
dowiedziałam się co nieco o głównej bohaterce – ma władzę nad ogniem. Dobry
początkowy rozdział, poza tym, że poznałam jako tako bohaterów, zobaczyłam, w
jakim kierunku podąży akcja opowiadania.
Rozdział II
Już na wstępie troszkę
się zirytowałam. Stereotypowa „Ta Zła” – blondynka, z wydatnymi, czerwonymi
ustami, dużym biustem, robiąca z siebie idiotkę wyzywającym zachowaniem. To
takie do bólu schematyczne.
Czyli jednak cały
rozdział opowiadał o zakupach. Ech… No cóż, nie wniósł zbyt wiele do fabuły,
jedną nową postać i niespotykany kamień. Mogłaś zredukować opis zakupów i dać
więcej akcji. Zaczęłam się też zastanawiać, gdzie bohaterowie żyją. Niby
Josephine opisała trochę nowy świat – stolice i podległe im miasta – ale nadal
nie wiem, gdzie to wszystko się znajduje. Bohaterowie używają dolarów – to
jakaś niezbyt wesoła przyszłość?
Rozdział IV
„(…) [Puszek] zaczął
lubieżnie oblizywać się po nosie i co chwile krzywić”.
Chyba nawet nie chcę
próbować wyobrazić sobie lubieżnie oblizującego się psa…
Zadziwiająco sielankowy
nastrój. Spodziewałam się mroku, akcji, smutków. Dobrze, że jednak nie jest tak
ponuro, o wiele przyjemniej czyta mi się historię przedstawioną tak, jak Ty to
zrobiłaś. Chris i Jo to w gruncie rzeczy sympatyczna parka. Zabawne są te ich
przepychanki słowne. Na razie w ogóle nie odbieram Christophera jako groźnego.
Nareszcie jakieś
reakcje i emocje Jo na wszystko, co się wydarzyło, brakowało mi tego.
Wszystkie akcje okrasza
infantylność – Jo dowiaduje się o brutalnych elementach tego świata podczas
poszukiwań psa, zostaje poinformowana o niebezpieczeństwie, w jakim znalazła
się przez kamień Christophera, będąc u fryzjera. To groteska czy może właśnie infantylność?
Pomysły na akcje niezłe, aczkolwiek przez ten zabieg opowiadanie nie wzbudza
zbyt wielkich emocji.
Oj, nie zgodzę z tym,
że zabójcy nie używają mózgów. Trochę chyba pomyśleć muszą, ułożyć jakiś plan,
bo raczej nie każda ich ofiara to zwykła pani Kasia ze sklepu monopolowego,
która nie bierze nawet pod uwagę, że na jej życie może ktoś czyhać, albo
wiecznie pijany/naćpany Zenek, niewiedzący, co się wokół niego dzieje. Zbiry i
recydywiści zgłaszani do zlikwidowania nie są idiotami, a już na pewno nie
wszyscy. „Mieli jedną zasadę: niszcz i zabijaj, i to im wystarczało. Na tej
zasadzie budowali swoje życie, zgarniali majątek i zakładali rodziny…”. To też
dziwne, jak na zasadzie „niszcz i zabijaj” można założyć rodzinę? Chyba że
patologiczną, wtedy tak.
Podobały mi się rozważania
na temat ciekawości w końcówce rozdziału. Urwałaś akcję w interesującym
momencie, co zmusza mnie do jak najszybszego zabrania się za piąty rozdział.
Rozdział V
Od razu zauważyłam, że
powiększyłaś czcionkę. Z poprzednią nie miałam problemów, ale jeśli o mnie chodzi,
to im większa, tym lepsza. Co jednak nie zmienia faktu, iż powinnaś ujednolicić
jej rozmiar.
Teraz wreszcie
Josephine czuje się skołowana, zagubiona. Mimo wszystko i tak brakuje mi trochę
smutku, jaki powinna odczuwać po stracie rodziny.
Chris wcale nie taki
straszny, jak go malują. Naprawdę, zachowuje się jak rasowy starszy brat
(pomijając oczywiście uczucia, jakie wzbudza w Josephine).
„Teraz, gdy promienie
słoneczne zamieniały twarz Christophera w szeroką gamę kolorów z licznymi
kontrastami (…)”. W sensie, że jego twarz zmieniła się w katalog z kolorami
farb? A tak na poważnie – nie idź w stronę patetycznych porównań godnych
zmierzchowej Belli, bo czasem wychodzi z tego bełkot. Opisywanie w ten sposób
oczu Christophera mi odpowiada, możesz trochę pofantazjować (że głębokie, że
skrzą jak gwiazdy itp.). Ogólnie, poza tym nieszczęsnym powyższym zdaniem, opis
Chrisa oczami zauroczonej Josephine wyszedł dobrze.
W końcówce tego
rozdziału mamy zapowiedź romansu czy w ogóle jakiegokolwiek wątku miłosnego.
Cieszę się, że tak go opóźniasz, że dajesz bohaterom czas i na siłę nie pchasz
ich do łóżka w trzecim rozdziale. Wszystko idzie powoli, ale ta powolność na
razie mnie nie męczy ani nie irytuje.
Rozdział VI
Czcionka magicznie się
zmniejsza w piątym akapicie, a w szóstym powraca do normalnej wielkości.
Jo to doprawdy urocza
postać, ale trochę zbyt dziecinna. Pokazuje język mężczyźnie, którego się boi?
To takie w stylu dziesięciolatka – nie lubię cię, to pokaże ci język, o, taki
jestem odważny!
Nareszcie smutek i
więcej emocji. Rozumiem już, że Jo po prostu tłumi to wszystko w sobie, wcale
nie pominęłaś jej uczuć. Bardzo mnie to cieszy.
Zastanawia mnie brak
zainteresowania ze strony Josephine swoimi umiejętnościami, brak chęci
rozwijania ich, nauczenia się z nich korzystać. Może nie chce przyjąć do
wiadomości swojej odmienności? Nie wiem, na razie wygląda to tak, jakby o nich
zapomniała. Dziewczyna praktycznie w ogóle nie okazuje ciekawości w stosunku do
całej sytuacji, w jakiej się znalazła. Wszystkiego dowiaduje się przez
przypadek, zero inicjatywy z jej strony. Chyba że uważa, że im mniej wie, tym
lepiej…
Czyli w końcu wieść o
Josephine i jej super mocach się rozeszła. Zaczyna się robić ciekawie, nie
powiem. Obyś dobrze pokierowała tą akcją.
Rozdział VII
A jednak ogromnie mnie
zaskoczyłaś. Elizabeth siostrą Chrisa? No, o tym nie pomyślałam. Sądziłam, że
to jego dawna miłość, która stanie się konkurentką Josephine, a tu taka
niespodzianka.
„W tym miejscu
dominował styl skandynawski (…)”. Coraz bardziej zastanawia mnie, gdzie tak
naprawdę to wszystko się dzieje. Na razie wiem tylko, że istnieją jakieś
stolice, którym podporządkowane są inne, mniejsze miasta. Czyli wydawać by się
mogło, że stworzyłaś nowe uniwersum, nowy świat, kontynent, kraj. Ale okazuje
się, że bohaterowie płacą dolarami i znają styl skandynawski, w dodatku w ramce
„Info” napisałaś o Ziemi. Jakaś futurystyczna antyutopia na terenie dzisiejszej
Ameryki?
Sympatyczna scena
między Jo i Chrisem. Chłopak nadal zachowuje się jak starszy brat, nie mogę
pozbyć się tego wrażenia, dlatego trudno mi wyobrazić sobie między nimi romans.
O, wreszcie Jo odważyła
się wypytać Chrisa. Co prawda on nic nie powiedział, ale to zawsze coś. Na
razie utrzymujesz mnie w napięciu, milczenie Christophera jeszcze mnie nie
drażni, jedynie podsyca moją ciekawość, choć nie zmienia to faktu, że
chciałabym w końcu poznać prawdę.
Josephine jest taka… za
dobra? Grupa wampirów przyszła ją porwać, a ona prosi Christophera, by nie
robił im krzywdy.
Akcja z wampirami na
koniec rozdziału bardzo udana. Niby wielkiej bijatyki nie było, a jednak
pokazałaś, że z Christopherem nie warto zadzierać. Jo jako obrończyni wszelkich
istot, nawet tych, które chcą zrobić jej krzywdę zaczyna mnie irytować, ale
cóż, zobaczę, jak dalej potoczą się jej losy.
Rozdział VIII
Bardzo ciekawy
rozdział, choć się na taki nie zapowiadał, szczerze mówiąc. Znów mnie
zaskoczyłaś. Myślałam, że Jo załatwi jakoś problem z niedźwiedziami i koniec, a
tu się jeszcze Victor pojawił.
No nie, Josephine focha
się o to, że Victor zabił niedźwiedzie, które miały zrobić jej krzywdę czy
nawet zabić. Tak samo sprawa wyglądała z oderwaniem wampirowi ręki przez
Christophera. Jo mogłaby być zła o to, że zatajają przed nią informacje, to
jest uzasadniona złość, ale oni wszyscy – i Victor, i Chris – ratują jej co
chwilę życie. Ona jest chyba masochistką. Chyba że po prostu jeszcze nie jest
przyzwyczajona do życia w niebezpieczeństwie i nie rozumie, że musi schować
swój altruizm do kieszeni i skupić się na własnym przetrwaniu…?
Rozdział X
Jo trafiła do
organizacji walczącej z łamiącymi prawo nadludźmi. Zastanawia mnie, jak
blondwłosa kobieta porwała ją z wioski pełnej wilkołaków. W dodatku Christopher
znajdował się bardzo blisko, nie wyczuł niebezpieczeństwa swoimi
super-zmysłami? Ok, dalej czytam, że blond kobieta również ma jakąś moc, może
to dzięki niej porwanie tak gładko poszło.
Josephine jednak
docenia pomoc Christophera w załatwieniu sprawy z wampirami? Już nie ma mu za
złe, że skrzywdził krwiopijcę?
Twoja protagonistka na
przeszła dziwną przemianę z miłej, uprzejmej dziewczyny „do rany przyłóż” w
zbuntowaną wojowniczkę. Może tak działa na nią strach? Przecież została
porwana, nie wie, jakie do końca zamiary ma co do niej organizacja, może coś
ukrywa. Tyle że to nie pierwszy raz, kiedy Jo coś zagraża, wcześniej przeżyła
kilka takich sytuacji i nie wykazywała praktycznie żadnej woli walki. Nie wiem,
dziwna jest dla mnie ta nagła metamorfoza.
„Przypomniało mi się
to, co mówiły te kobiety o Christopherze i natychmiast odgoniłam od siebie tę
myśl. Co za głupoty wygadywały. Nie miałam żadnych powodów by im wierzyć”.
Właściwie miała masę powodów, by im wierzyć. Dlaczego teraz tak idealizuje
Christophera?
To był bardzo
emocjonujący rozdział. Sporo się działo, a skoro zapowiadasz, że to dopiero
początek, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko przejść do kolejnego
rozdziału.
Rozdział XI
Zaskakujący początek.
Najpierw czułam się, jakbym pominęła jeden rozdział, ale zaraz wszystko się
wyjaśniło. Ciekawy zabieg.
Rozdział XII
Troszkę nielogiczna
sytuacja. Dym odrobinkę się przerzedził, jak napisałaś w tekście, a Josephine z
odległości już jest w stanie zobaczyć oczy nieznajomej postaci.
Lot Christophera i
Josephine aż nazbyt bajkowy. Chris musiałby być piecykiem, żeby zapewnić Jo
ciepło tak wysoko nad ziemią. Nie wspominając już o coraz mniejszej zawartości
tlenu i związanych z tym trudnościach w oddychaniu oraz o tym, że tak naprawdę
chmury nie przypominają tych kremowo-puchowych z reklam Algidy – są mokre i
zimne.
Och, proszę, serio? Po
tym wszystkim, kiedy wreszcie Josephine może poznać odpowiedzi na wszystkie
nurtujące ją pytania, zapytać o każdą z tajemniczych spraw, nie chce, bo „ufa
Christopherowi”? Przecież jest tyle niejasności dotyczących jej umiejętności,
przeszłości, mocy Christophera! Dlaczego Jo jest tak bardzo wyprana z
ciekawości?
Rozdział XIII
„Miała gładką twarz,
bez żadnej skazy i świecące, zielone
oczy, otoczone wachlarzem długich rzęs. (…) Monica skinęła poważnie głową. W jej
brązowych oczach zalśniły łzy”.
To w końcu zielone czy
brązowe? Zabrakło konsekwencji, niestety.
„Następnie w jej [matki
Josephine] oczach zapaliła się ciekawość. Dokładnie taka sama, jaką widywałam u
siebie”.
Jak Jo mogła zobaczyć
swoje własne zaciekawienie?
Rozdział wyjaśnił dużo
rzeczy, lecz mimo to odniosłam wrażenie, że był nużący. Zbyt wiele razy
opisywałaś matkę Josephine, rozumiem, że na dziewczynie zobaczenie jej w latach
młodości i zdrowia wywarło duże wrażenie, ale mnie trochę to zanudziło,
szczerze mówiąc. Rozmowie Christophera i Moniki brakowało dynamizmu, strasznie
się dłużyła.
Rozdział XIV
„Nie rozumiałam występku mojej mamy (…)”.
Występku? Za sjp: „niegodne
postępowanie przynoszące ogólne potępienie”. Monica oddała swoje życie, by
chronić ukochaną córkę, nie nazwałabym tego występkiem, raczej poświęceniem czy
heroizmem.
O mamo, jaki dołujący
rozdział. Wolałam Christophera w roli sarkastycznego starszego brata niż
smęcącego demona.
„Zakochiwanie się we
mnie przyniesie ci jedynie cierpienie. Powinienem uświadomić ci to już
wcześniej, ale… nie chciałem cię krzywdzić”.
Rozdział XV
„Zakasłałam. Dym
drażnił moje nozdrza i niemalże odbierał mi możliwość oddychania”. Znowu ta
sama niezgodność co w prologu. To jak w końcu jest z tym dymem? Drażni nozdrza
Josephine czy też wręcz przeciwnie?
Dobra, doszłam do
momentu, kiedy ironiczny, przypominający starszego brata Christopher stał się
mrocznym księciem ciemności. I to dosłownie. Z każdą chwilą wszystko związane z
ewentualnym romansem między protagonistami robi się coraz bardziej oklepane, a
nawet odrobinę hollywoodzkie. Za wszelką cenę próbujesz podkreślić, jak bardzo
ich związek byłby zakazany i niebezpieczny.
Opis pocałunku, mimo
kilku iście harlekinowych wyrażeń, podobał mi się. Czułam tę desperację bijącą
i od Jo, i od Chrisa.
Rozdział XVII
Rozdział króciutki i
taki przejściówkowy, fakt, ale podobał mi się, naprawdę. Subtelny, lecz
wystarczający opis domu elfki (druidki?), sama właścicielka również ładnie
nakreślona – i fizycznie, i psychicznie.
Rozdział 17.1
Zapowiada się
interesująca retrospekcja, zobaczymy, jak Ci ona wyszła.
Nie zawiodłam się. Ten
rozdział to właściwie taka miniaturka. Bardzo wzruszająca. Tłumacząca
późniejsze zachowanie Christophera i jego oziębłość. Ciekawa historia, niczego
mi w niej nie zabrakło.
Dobrze, to teraz
obiecane podsumowanie.
Piszesz opowiadanie w
gatunku paranormal romance. W moim
odczuciu wszystko, co dotyczy pierwszego członu tej nazwy wychodzi Ci świetnie.
Pomysły na akcje, intrygi, rasy – super, oryginalne, wciągnęły mnie do reszty.
Jednak odniosłam wrażenie, że z częścią romance
jest trochę gorzej. Nie mówię, że jakoś masakrycznie źle, ale zdecydowanie
gorzej niż z momentami paranormal. W
miarę jak Jo i Chris zbliżają się do siebie, wszystko staje się coraz bardziej
oklepane, ma mniej polotu, niektóre sytuacje wydają się być wręcz na siłę.
Niejasno maluje się cała
sprawa z mocami Josephine. Na chwilę obecną nie wyjaśniłaś, o co chodzi z
tajemniczą blizną w kształcie płomienia (chyba że o nic) czy z dziwnymi
imieniem Lasair. I w końcu Jo jest Piromantą czy piromanką? Cały czas pisałaś,
że Piromantą, ale w ostatnim rozdziale nagle pojawiło się określenie
„piromanka”. W dodatku raz mam wrażenie, że bohaterka wszystko bardzo dobrze wie
o swoim nadnaturalnych zdolnościach, a raz, że to wszystko jest dla niej
nowością, czuje się zagubiona i przytłoczona całą sytuacją. Sama chyba się w
tym pogubiłam.
Stworzyłaś pełnokrwistych
bohaterów. Moim zdaniem najlepiej poradziłaś sobie z kreacją Rebeki – wydaję
się ona głupiutką dziewczynką, ale tak naprawdę nie brak jej inteligencji.
Do Josephine mam więcej
uwag. Dziewczyna ma siedemnaście lat, lecz często (tym bardziej w początkowych
rozdziałach) zachowuje się bardzo infantylnie. W dodatku, jak pisałam wyżej,
wydaje mi się wyprana z ciekawości. Dlaczego Jo bardziej interesują relację
Chrisa z innymi kobietami niż jej własne moce?
Christopher przez długi
czas przywodził mi na myśl starszego brata, jak już mogłaś się zorientować po
przeczytaniu moich komentarzy do poszczególnych rozdziałów. Również dobrze go
nakreśliłaś, nie jest może tak groźny, jak w zamiarze miał pewnie być, bardziej
sarkastyczny, ale mnie taki odpowiada.
Nie do końca rozumiem
na razie rolę Elizabeth. Serio, według mnie mogłoby jej nie być, nie wprowadza
nic do fabuły. W ostatnich rozdziałach dopiero poruszyłaś jej wątek, ale nadal
nie widzę w jej postaci większego sensu. Może w następnych rozdziałach to się
zmieni…?
Masz bardzo plastyczny
styl, od razu wiem, co jak sobie wyobraziłaś. Każdą napotkaną przez Josephine
osobę określasz choć jednym epitetem, nadajesz jej chociaż jedną
charakterystyczną cechę. Nie będzie więc to niespodzianką, jeśli napiszę, że
opisy świata przedstawionego to zdecydowanie Twoja najmocniejsza strona. Nigdy nie
odczuwałam ich niedosytu, ale też nie przesadziłaś z nimi. Przybliżyłaś
czytelnikowi wiele ras, w większości już znanych i rozpowszechnionych w
kulturze, lecz do każdej z nich dorzuciłaś swoje trzy grosze, rozbudowałaś je.
Troszkę gorzej rzecz
wygląda z opisami uczuć – bardzo brakowało mi emocji Josephine w początkowych
rozdziałach, kiedy straciła całą rodzinę, dom. Tym bardziej, że Jo jest
narratorką całej historii, więc powinna bardziej skupić się na swoich
odczuciach.
Opisy miejsc też
wypadają dobrze, bohaterowie nie żyją w nieoznakowanej, niesprecyzowanej
przestrzeni, lecz w konkretnych miejscach. Dobrze oddajesz atmosferę otoczenia,
nie tylko jego wygląd, co również jest bardzo ważne. Jednak zabrakło mi
informacji o świecie, gdzie toczy się akcja, tak ogólnie, o czym już wcześniej
wspominałam. Mamy bogate stolice o dziwnych nazwach i podległe im mniejsze,
biedniejsze miasta, czyli inne struktury państwowe/polityczne. Czyli mogłaby to
być antyutopijna przyszłość. Ale oprócz ludzi w Twoim świecie żyją również
nie-ludzie: demony, wampiry, wilkołaki, elfy, druidy, anioły, czarownicy czy
duchy. To może całkiem nowy świat, jak we „Władcy Pierścieni” czy w „Grze o
tron”? No też niezupełnie, bo walutą są dolary, bohaterowie znają styl
skandynawski, a Christopher ma problemy przez za długi pobyt na Ziemi.
Ostatecznie przyjęłam, że to alternatywna teraźniejszość po prostu, akcja
dzieje się gdzie gdzieś w Ameryce, nie wiem, na ile mam rację, a na ile się
mylę.
W dialogach nie słychać
skrzypiącego drewna – są naturalne. Dobrze wczułaś się w swoje postacie, ich
kwestie nie są teatralne i nieprawdziwe. Komponują się z ich charakterami. Nie
mam Ci nic do zarzucenia w tej kwestii.
Największy minus
Twojego opowiadania: błędy, szczególnie interpunkcyjne, czyli oczywiście
bezlitosne przecinki. Zdecydowanie masz z nimi problem. Zdarzają Ci się czasem
powtórzenia, rzadziej błędy gramatyczne czy ortograficzne. Wypiszę Ci niektóre
z nich, nie wszystkie, głównie te poważniejsze lub te, które będzie Tobie samej
trudnej dostrzec (zbędne przecinki).
Prolog
„Oczywiście nie
wierzyłam w słowa mamy, nikt nie wierzył. Tata przestał spędzać z nią czas,
zajęty skupianiem się na swojej pracy. Uważał ją za ciężar. Prawdopodobnie całkiem
zapomniał o jej istnieniu”.
Tę pracę uważał za
ciężar?
„Niebo przybrało
pomarańczową barwę, w niektórych miejscach ustępującą miejsca szarym, potężnym
obłokom”.
Powtórzenie, w niektórych miejscach mogłabyś zmienić
na np. gdzieniegdzie.
„Towarzyszył im trujący
dym, który nie drażnił moich nozdrzy, a jedynie zapewniał im pewnej (pewnego) rodzaju rozkosz.
Wdychając dym, czułam się [tak] (przecinek) jakbym sama była ogniem”.
„Moja skóra nie nosiła
żadnych znaków, (zbędny przecinek) po spotkaniu z ogniem”.
„Nie czułam bólu, ale
zamiast tego nie mogłam się poruszyć..
Ciało miałam sparaliżowane od góry w dół”.
Albo jedna kropka, albo
trzy, męski wybór. I to ciało sparaliżowane od góry w dół… Jeśli już, to od góry do dołu albo z góry na dół, ale wciąż brzmi to trochę
zabawnie. Czym różni się to czymś od sparaliżowania od dołu do góry? Myślę, że
lepiej po prostu miałam sparaliżowane
całe ciało.
„Czułam się, tak jakby
moje ciało wcale nie należało do mnie (…)”.
Przecinek sprzed „tak”
musi powędrować po „tak”.
„Mimo, że dym zaczął
się przerzedzać, to pole widzenia wciąż miałam ograniczone”.
Między „mimo” i „że”
nie stawia się przecinka!
„Starałam się dostrzec,
dokąd powędrował ogień i wydawało mi się, że zauważyłam pomarańczowy akcent na
wszechobecnej szarości”.
Wśród.
„Posmutniałam - w
mieście na pewno trwała ewakuacja, nikt nie ma czasu, by doglądać
zniszczeń, (zbędny przecinek) wyrządzonych przez pożar”.
Zdecyduj się na jeden
czas.
„(…) otulał ją czarny
płaszcz z kapturem (przecinek) spod którego nie dostrzegałam twarzy”.
„Poruszała się
bezszelestnie, ale z gracją polującego kota”.
A czy te dwie rzeczy
się wykluczają? Nie, więc spójnik „ale” nie jest tu najlepszym rozwiązaniem.
„Śmierć szła w moją
stronę, a z każdym krokiem, (zbędny przecinek) dzieląca nas
odległość zmniejszała się”.
„Z bliska zauważyłam,
że jego oczy skrzą, (zbędny przecinek) jak niebo usłane gwiazdami”.
Usiane.
„Jeżeli wyrok już
zapadł (przecinek) to i tak moje prośby były bezcelowe”.
Rozdział I
„To (przecinek)
co wcześniej mogło zwać się miastem, teraz z pewnością nim nie było”.
„Potężne gmachy,
zakłady pracy, mieszkania, fabryki - wszystko to zostało doszczętnie zniszczone. Został
po tym ślad jedynie w postaci grubych warstw popiołu”.
„Miałam nadzieję, że jej (ją) nie bolało (…)”.
„Podejrzewałam, że
reszta kraju odetchnie z ulgą na wieść o pożarze w mieście, który wszyscy uważali za stracony”.
Jeśli o miasto chodzi,
to które wszyscy uważali za stracone.
„Ogień już na początku
był nie [do] ugaszenia (…)”.
„Meas było stolicą
zachodu i podlegało mu wiele miast - między innymi właśnie Furtum. Tyle, (zbędny
przecinek) że mieszkańcy mojego miasta, (zbędny przecinek) przestali
przestrzegać zasad panujących w kodeksie i odseparowali się od swojej
stolicy, stwarzając dla niej zagrożenie”.
Czy zasady mogą panować
w kodeksie? Panują w danym kraju, w kodeksie są zapisane, przedstawione.
„Władzę przejęły organizacje
buntujące się przeciwko wszelkim zasadom i zrzeszali
do siebie coraz więcej maleńkich wiosek”.
Po pierwsze zrzeszały (te organizacje), a po drugie po
prostu zrzeszały, bez „do siebie”.
„Ustanawiali zasady,
spisywali prawo, a sprzeciwianie się im, (zbędny przecinek) było srogo
karane”.
„Zrozumiałam, że dawne
obietnice taty, (zbędny przecinek) były jedynie słowami rzucanymi na wiatr.”
„Umieszczanie dziecka w
sierocińcu, (zbędny przecinek) było pozbawianiem go przyszłości (…)”.
„Kobiety w jego wieku, (zbędny
przecinek) musiały za nim szaleć”.
„I nieważne (przecinek)
jak bardzo wypierali się tego nalepiej (literówka; najlepiej) ustawione
osoby w Maith - człowiek, (zbędny przecinek) człowiekowi był
równy, a o jego zasługach nie świadczyła pozycja (przecinek) jaką sobie wypracował,
tylko czystość serca”.
Wypierały się (te osoby).
„- Chcesz (przecinek)
to tu zostań i módl się (przecinek) by do rana nic się (cię) nie zjadło”.
„(…) staroświecki
telewizor z anteną, stojący na półce z kółkami. Obok drzwi stała
mała lodówka”.
Powtórzenia. Lepiej
zmienić na coś w guście: Obok drzwi
zauważyłam małą lodówkę.
„Odwróciłam wzrok od budynku
z prawie nagą kobietą i spojrzałam na przysadzisty budynek obok”.
Powtórzenia. Drugi
„budynek” zmienić na np. budowlę?
„Odkrył, że się go boje (boję) i zastanawiał się jak (przecinek)
to wykorzystać przeciwko mnie”.
„Christopher nie
odpowiedział, (zbędny przecinek) ani nie zmienił pozycji”.
„Wciąż mnie obserwował,
ale przez tą (tę) krótką chwilę, (zbędny
przecinek) przekonałam się, że jego spojrzenie złagodniało”.
„Było w nich coś
intrygującego, co działało na mnie jak magnez”.
Raczej jak magnes. Magnez – pierwiastek chemiczny,
wzmacnia mięśnie; magnes – wytwarza pole magnetyczne, czyli przyciąga, o co
zapewne w tym zdaniu miało chodzić.
„Następnie uchylił
rąbek mojej koszulki, ukazując bliznę w kształcie płomienia na moim biodrze. // - To
tatuaż - warknęłam. // - Tatuaż w kształcie blizny?”.
No, dziwne to. Jeśli
już, to tatuaż na kształt blizny albo lepiej (najbezpieczniej) tatuaż wyglądający jak blizna, wtedy
wyeliminujesz też powtórzenie.
„- Ze względu na to (przecinek)
co potrafisz - odparł takim tonem, jakby uważał mnie za nierozgarniętą (kropka)
- Nie wiem (przecinek) czy wiesz, ale od lat świat nie widział Piromanty”.
„A mówiąc wszystko (przecinek)
mam na myśli również życie”.
„Podrośniesz (przecinek)
to zobaczysz”.
Rozdział II
„Starałam się wykrzesać
z siebie tyle ironii (przecinek) na ile było mnie stać”.
„Ta ulica wyglądała
jeszcze gorzej niż, gdy oglądało się ją z okna”.
Czegoś zabrakło. Z tej perspektywy ulica wyglądała jeszcze
gorzej, niż gdy oglądało się ją z okna.
„Każdy budynek, (zbędny
przecinek) oddzielały ciemne tunele (…)”.
„Przy pubie na przeciwko
(naprzeciwko) stała grupka mężczyzn (…)”.
„W każdym
wypowiedzianym przez nich zdaniu, (zbędny przecinek) występowało
bluźnierstwo”.
„- Nie wydaj
wszystkiego (kropka) - na (wielka litera) jego twarzy przez
chwilę widniał lekki uśmiech”.
„Następnie ponownie
włożył rękę do kieszeni, tym razem wyjmując z niej coś srebrnego”.
Nawet Chris nie mógł
jednocześnie włożyć ręki do kieszeni i wyjąć z niej czegoś (z kieszeni, nie z
ręki oczywiście). Następnie ponownie
włożył rękę do kieszeni, lecz tym razem wyjął z niej coś srebrnego.
„Potrzebujesz czegoś (przecinek)
co będzie się na tobie opinać”.
„Zamiast tego, (zbędny
przecinek) przyjrzałam jej się”.
„Tak jak blondynka z
recepcji, (zbędny przecinek) również nosiła na sobie makijaż, ale
bynajmniej nie po to (przecinek) by podobać się
chłopakom, tylko po to (przecinek) by podkreślić przynależność
do danej subkultury”.
„Otaksowałam ją
spojrzeniem od
góry w dół”.
Od góry do dołu.
„Chciałam powiedzieć,
że to nie jej interes (przecinek) jakiego rozmiaru ciuchy nosze (noszę) (…)”.
W jakim rozmiarze ciuchy noszę – lepiej, choć nadal coś nie gra.
„Ciuchy” to takie potoczne słowo, zmieniłabym je na „ubrania”. Przeredagowałbym
zupełnie tę część zdania, na przykład tak: (…)
jaki rozmiar mają ubrania, które noszę.
„- Ach, więc przyszłaś na większe zakupy? - oczy (wielka litera) dziewczyny rozświetliły się na tą (tę) myśl (kropka) - Tak w ogóle jestem
Rebeka.”.
„Wybrałam jeszcze dwie
koszulki na
długi rękaw i trzy, (zbędny przecinek) ciepłe swetry”.
Z długim rękawem.
„Miałam nadzieję, że
Rebeka nie będzie pomagała mi wybrać stanika, (zbędny przecinek) czy
majtek (…)”.
„W pomieszczeniu
znajdowały się dwa krzesła, na których pracownicy przyjmowali i klientów i
lustra wiszące przed nimi”.
Coś jest nie tak. Pracownicy
przyjmowali na fotelach i klientów, i lustra? W sumie całkiem zabawna wizja… W pomieszczeniu znajdowały się dwa krzesła,
na których pracownicy przyjmowali klientów, i lustra wiszące przed nimi.
„Oprócz tego była
również duża, biała sofa dla osób towarzyszących z miękkimi poduszkami (…)”.
A co z osobami
towarzyszącymi bez miękkich poduszek? Należałoby to przeredagować. Oprócz tego była również duża, biała sofa z miękkimi
poduszkami, przeznaczona na osób towarzyszących (…). Może tak?
„Przy (Na) sofie siedział mężczyzna (…)”.
„Zastanawiałam się (przecinek)
jak zareaguje Christopher na moją metamorfozę”.
„(…) dostrzegłam
znajomą postać, (zbędny przecinek) opierającą się o mury budynku”.
„Na widok moich włosów,
(zbędny
przecinek) uniósł lekko brwi (…)”.
Rozdział III
„- To jest czerwony
diament! (enter) Nie wierzyłam, że
Christopher wszedł w posiadanie czegoś tak drogocennego i nie wiedział (przecinek)
co to jest”.
„Nie chciałam go pytać (przecinek)
gdzie idziemy (…)”.
„Gdy skręciliśmy w
następną uliczkę (przecinek) moim oczom ukazał się olbrzymi budynek (…)”.
„- Ten budynek, (zbędny
przecinek) to największe kasyno w stolicy”.
„Czułam lekkie zdenerwowanie
(przecinek)
wchodząc do środka”.
„Wątpię, by kogokolwiek,
(zbędny
przecinek) kiedykolwiek ochronił”.
„Jak będziesz czegoś
potrzebowała (przecinek) to wołaj”.
„Maszyny w kilku
rzędach ciągnęły się przez całą salę, prawie każdy był obsiadany przez grupkę
najczęściej mężczyzn. Moje spojrzenie powędrowało do jednego z tych, które akurat się zwolniło. Odszedł od niego wysoki mężczyzna, (zbędny przecinek) z
długimi czarnymi włosami, związanymi w koński ogon”.
Moje spojrzenie powędrowało do jednej z tych [maszyn], które akurat się
zwolniły. Odszedł od niej (…).
„Musiałam wprowadzić
kwotę, więc wzięłam parę banknotów i patrzyłam jak maszyna pożera
je bez skrępowania. Na ekranie widniało parę rzędów z cyframi”.
Powtórzenie. Któreś parę zamień na kilka na przykład.
„Podejrzewałam, że by
wygrać (przecinek) trzy takie same liczby muszą się ułożyć w jednej linii”.
„Jedni mieli takie miny
(przecinek)
jakby czekali tylko na moją szybką i przedwczesną śmierć”.
„Wyobraziłam sobie (przecinek)
jak zatapia mi je w karku i zadrżałam”.
„(…) ten facet na pewno
nie mógł by
(mógłby) zostać nekromantą”.
„Z taką siłą, (zbędny przecinek) nie
mógł być człowiekiem”.
Rozdział IV
„- Czy wiesz (przecinek)
co to może być? – zapytałam ze strachem”.
„Przed drzwiami od
pokoju, (zbędny przecinek) Christopher zatrzymał się i spojrzał z
niechęcią na
Puszka”.
„Mój towarzysz otworzył
mi drzwi i z niechęcią patrzył (przecinek) jak biegnę przez pokój, (zbędny
przecinek) i znikam w łazience”.
„Pomyślałam, że jak już
umyję psa, to koniecznie muszę zadbać o siebie, bo wciąż zionął ode mnie zapach
dymu, (zbędny przecinek) zmieszanego z potem”.
Albo zionęłam, albo zionęło ode mnie zapachem dymu zmieszanego z potem.
„Przez piętnaście minut
zmywałam z psa coś (przecinek) co wyglądało jak czarna farba (…)”.
„Z braku żadnego
szamponu dla zwierząt, (zbędny przecinek) musiałam użyć
tego Christophera, w duchu zastanawiając się (przecinek) czy będzie
zły”.
„(…) zaczął lubieżnie
oblizywać się po nosie i co chwile
(chwilę) krzywić”.
„Po dokładnym opłukaniu
wanny, (zbędny przecinek) zdjęłam z siebie przepocone ciuchy (…)”.
„I do walki o moje
umiejętności włączą się nie tylko małe, zdeprawowane wioski, a
także stolice”.
Ale.
„(…) chyba
podejrzewałam (przecinek) co było jego przyczyną. Po kąpieli, (zbędny
przecinek) czym szybciej wyszłam z
wanny i zamarłam”.
Czym prędzej.
„Podrapałam go po (za) uchem”.
„Najlepiej będzie (przecinek)
jak się w ogóle zamkniesz”.
„Czułam się tak (przecinek)
jakby ktoś spuścił ze mnie całe powietrze (…)”.
„Dlaczego mieszkańcy
stolic, (zbędny przecinek) tak bardzo się izolują od reszty świata?”
„Nie wiem (przecinek)
gdzie pracuje (…)”.
„W jednym ręku taszcząc
torbę (przecinek) skierowałam się w stronę budynku”.
„Pomieszczenie, w
którym się znalazłam (przecinek) w pierwszej chwili
wydawało się małe i przytłaczające (…)”.
„Zresztą mając brata za
czarnoksiężnika wszyscy boją się mi chociażby podskoczyć”.
Z tego wynika, że ci
wszyscy mają za brata czarnoksiężnika (lub ci wszyscy podejrzewają swojego
brata o bycie czarnoksiężnikiem – to już w ogóle dziwne). Zresztą mam za brata czarnoksiężnika, wszyscy boją się mi chociażby
podskoczyć.
„(…) słyszałam (przecinek)
co wydarzyło się w kasynie”.
„Nie zdajesz sobie
sprawy (przecinek) kim ten facet jest i jakie rzeczy robił. (enter) Splunęła z obrzydzeniem”.
„W świecie, gdy (gdzie)
chwila zawahania decyduje o twoim być czy nie być? Tu nie ma czasu na rozterki,
(zbędny
przecinek) ani na dumę!”
„Po tych słowach, (zbędny
przecinek) kontynuowała swoją mantrę”.
„- Blaise mi mówił, że
jest zaklęcie, które wysyła innych do innego wymiaru”.
„Innych” można
wyrzucić, nie jest potrzebne.
„Uśmiechnęłam się na tą (tę) myśl”.
„Zamknęła oczy i wydała
z siebie krótkie, przeciągłe »mmm«”.
To krótkie czy
przeciągłe?
„(…) poczułam, jak
gdzieś w środku, (zbędny przecinek) zaczyna kiełkować we mnie ciekawość”.
Rozdział V
„(…) plakaty, na
których, (zbędny przecinek) były
napisane rzeczy w nieznanym mi języku. Różnica była taka (…)”.
Powtórzenie. (…) plakaty, na których widniały napisy w
nieznanym mi języku.
„- Przypomnisz mi,
czemu wziąłeś ze sobą tego psa? – miał
(wielka litera) przyjemny, niski
głos”.
Jeśli to, co znajduje
się po myślniku nie jest czasownikiem związanym z wyrażaniem się, zapisuj to
słowo wielką literą, a przed myślnikiem stawiaj kropkę (lub znak zapytania czy
wykrzyknik, wiadomo).
„(…) lepiej będzie dla
ciebie (przecinek) jak zaczniesz spisywać testament”.
„Pomogła ci, więc jest
w porządku (przecinek) tak?”.
„Poczułam (przecinek)
jak coś mi się osuwa w żołądku”.
„Christopher stał
tuż przede mną, tak blisko, że mogłam przyjrzeć się jego oczom. Były
głębokie i niezbadane, podejrzewam, że jeszcze przez nikogo”.
Pomieszałaś czasy.
Rozdział VI
„(…) oddając się tak
prozaicznej czynności, (zbędny przecinek) jak spanie”.
„Cały ten porządek
został zburzony jednego dnia, w jedną
chwilę (jednej chwili)”.
„Natomiast stojąca przy
niej kreatura, (zbędny przecinek) musiała zostać przemieniona (…)”.
„(…) stworzenie jedynie
wydało z siebie dźwięk, (zbędny przecinek) przypominający
śmiech i warknięcie jednocześnie.”
„Z mojej ręki
wystrzelił strzęp ognia, który zajął skrawek skórzanej kurtki wampira”.
(…) strzęp ognia, którym zajął się skrawek (…).
„Jednak, (zbędny
przecinek) gdy wypłynęły one z ust Christophera (przecinek) brzmiały
zupełnie inaczej”.
„Jednak z uporem
maniaka, (zbędny przecinek) wciąż to robiłam”.
„(…) wysokiego mężczyzny
o intensywnych blond włosach”.
O intensywnie blond włosach, bo nie włosy były intensywne, lecz ich
kolor.
„(…) okazała się być
bardzo miłą osobą (…)”.
(…) okazała się bardzo miłą osobą (…).
„Za dostarczenie do
mnie ( (niepotrzebna spacja) żywej!)
dziewczyny, (zbędny przecinek) oferuję nagrodę w wysokości 10000000 $”.
Moja drobna sugestia:
zamiast 10000000 lepiej 10 000 000 – od razu widać, jaka to liczba,
nie trzeba bawić się w liczenie zer.
„(…) sama jestem
człowiekiem, ale nie byłam, (zbędny przecinek) co do tego
pewna”.
„Niemal usłyszałam jak
Christopher skrzypie
zębami”.
Zgrzyta.
„(…) ból po stracie
jedynego przyjaciela, (zbędny przecinek) był zbyt duży”.
Rozdział VII
„Poczułam (przecinek)
jak nieznane mi wcześniej emocje, (zbędny przecinek) targają moimi
wnętrznościami”.
„Na twarzy
kobiety pojawił się uśmiech, który rozjaśnił jej twarz”.
Powtórzenie. Usta kobiety wygięły się w uśmiechu, który
rozjaśnił jej twarz. Na przykład.
„- Masz trochę za długi
język (przecinek) Christopherze – stwierdziłam chłodno. – Każdemu
rozpowiadasz o tym (przecinek) co potrafię?”.
„Uporczywie szukałam w nich
jakiś oznak czarnej magii (…)”.
W nim [chodzi o dom Rebeki].
„Rebeka nie doceniała
tego (przecinek)
co miała, oddałabym wszystko (przecinek) [by] móc mieć za oknami
taki widok (kropka)”.
„Przypomniałam sobie o
tych wszystkim (wszystkich) złych rzeczach (…)”
„- Nie krzycz (przecinek)
idiotko – powiedział, zakrywając mi usta ręką. – Chcesz (przecinek)
żeby nas przyłapali?”.
„Jednak zrobię, (zbędny
przecinek) co w mojej mocy (…)”.
„- Pojedziemy dwoma
oddzielnymi samochodami”.
Samo „Pojedziemy dwoma
samochodami” by wystarczyło. Wiadomo, że samochody nie będą zrośnięte, ale
oddzielne. Może się czepiam, ale śmiesznie to wygląda i od razu rzuciło mi się
w oczy.
„Blaise chodził w tą (tę) i z powrotem (…)”.
„Dzisiaj była ubrana w
czerwoną, (zbędny przecinek) koszulkę (…)”.
„(…) diametralnie inny,
(zbędny
przecinek) od spojrzenia, którym obdarzył mnie w nocy”.
„Poczułam (przecinek)
jak jego palce, (zbędny przecinek) zaciskają mi się na ramieniu (…)”.
„(…) jeżeli Elizabeth
chciałaby mnie zatrzymać (przecinek) po prostu by to
zrobiła”.
„(…) przechodzili z
nogi na nogę, gotów (gotowi, ci towarzysze)
w każdej chwili zaatakować”.
Rozdział VIII
„Pierwsza godzina
jazdy, (zbędny przecinek) odbyła się w niezręcznym milczeniu”.
Lepiej minęła.
„Normalnie, (zbędny
przecinek) nigdy nie przekroczylibyśmy granicy (…)”.
„(…)nie zdołały wybudzić
czarno księżniczki
(czarnoksiężniczki) ze snu”.
„Dowiedzieli się o
incydencie z
przed (sprzed) roku”.
„Oddasz auto do
kontroli i dołączysz do mnie, (zbędny przecinek) i Josephine”.
Rozdział IX
Do Twojego wstępu
wkradł się błąd: „To już 5000 tysięcy
wyświetleń!”. Chodziło zapewne o pięć tysięcy, a wyszło pięć milionów.
„Natura miała wiele
oblicz, ale te (to), którego właśnie
doświadczałam (…)”.
„Ja natomiast, (zbędny
przecinek) trzymałam spory dystans”.
„- Więc, (zbędny
przecinek) dlaczego tu nie zostaniemy?”.
„Wilkołaki chętnie
przyjmują gości, ale nie pozwalają obcym rasom się osiedlać u nich na stałe”.
Szyk. Lepiej: (…) ale nie pozwalają obcym rasom osiedlać
się u nich na stałe.
„(…) miał
pewne siebie spojrzenie, (zbędny przecinek) oraz władczą
postawę. Miał
ładnie wyrzeźbiony tors (…)”.
„Miał ciepłe, brązowe
spojrzenie (…)”.
Brązowe spojrzenie?
Może lepiej oczy?
„(…) drobnej,
dziewczęcej głowy”.
Lepiej twarzy.
„Przemiana w wampira, (zbędny
przecinek) to bardzo skomplikowana operacja (…)”.
„(…) a towarzystwo Rebeki, (zbędny
przecinek) wcale nie poprawiało mi humoru”.
„Na palcach u nóg zbliżyłam
się bliżej krawędzi domu”.
Samo na palcach wystarczy, wiadomo, że nie
chodzi o palce u rąk.
Rozdział X
„(…) druga część
posiada w sobie krew Bogów (małą literą; bogów), (zbędny
przecinek) czy aniołów”.
„Podszedł do maszyny, (zbędny
przecinek) przypominającej olbrzymi komputer”.
„- Nie wiem czy to jest dobry pomysł, James –
Powiedziała niepewnie kobieta. // - Spokojnie. Nie będziesz sprawiała problemów,
prawda (przecinek) Josephine?”.
Dlaczego raz stawiasz
przecinek przed imieniem, a w zdaniu obok już nie stawiasz? To trochę
frustrujące.
„(…) zdarł mu tą (tę) maskę z twarzy, (kropka
zamiast przecinka)”.
„Christopher zadał
przywódcy stada to samo pytanie, (zbędny przecinek) co mojemu bratu”.
Rozdział XI
„- A Christopher to, (zbędny
przecinek) kto?”.
„Nie interesuje mnie
jego przeszłość tak, (zbędny przecinek) jak i on sam.
Skoro sam nic o sobie nie mówi (przecinek) to ja nie będę na każdym
kroku uważała, by nie powiedzieć czegoś, co może zranić biednego Christophera, (zbędny
przecinek) albo przyćmić jego zajebistość”.
„Poczułam (przecinek)
jak pączkuje we mnie niepohamowana złość”.
„Wiesz o nim cokolwiek,
(zbędny
przecinek) prócz tego (przecinek) jak ma na imię?”.
„(…) one są bardziej wytrwalsze”.
Bardziej wytrwałe lub
wytrwalsze.
„Nagły ból w sercu, (zbędny
przecinek) spowodował (…)”.
„Kimkolwiek, (zbędny
przecinek) lub czymkolwiek to było (…)”.
Rozdział XII
„Oprócz skrzydeł, (zbędny
przecinek) stworzenie posiadało długi ogon (…)”.
„Jego końcówkę, (zbędny
przecinek) pokrywały ostre kolce”.
„Zamiast paznokci, (zbędny
przecinek) oprawca posiadał długie szpony (…)”.
„Czerwone, ostrzegawcze
światło zaczęło mnie szczypać po
oczach (…)”.
Światło szczypie?
Raczej zaczęło mnie razić w oczy (…).
„Przez grubą maskę
obojętności, (zbędny przecinek) przedzierały się wyrzuty sumienia (…)”.
„Po raz kolejny, (zbędny
przecinek) wykazując się zadziwiającą lekkomyślnością (…)”.
„Przestrzeń przede mną,
(zbędny
przecinek) zajmowały pokryte białym puchem chmury. Nawet nie
zauważyłam, w jak szybkim tempie, (zbędny przecinek) krajobraz uległ
zmianie”.
„Chyba zezłościłam, (zbędny
przecinek) go jeszcze bardziej”.
„Zaprowadził mnie do
dużego wyżłobienia w górach, które okazało się być ładnie zakwaterowaną jaskinią. Z drzwiami, nowoczesnymi meblami (…)”.
Umeblowaną, wyposażoną
owszem, ale na pewno nie zakwaterowaną.
„Tak naprawdę nie była to do końca prawda.
Oczywiście pocałunek Christophera z tą szamanką, (zbędny przecinek) mocno
wyrył mi się w pamięci, ale w toku następnych wydarzeń, (zbędny przecinek) jakoś
o nim zapomniałam”.
„Prócz dobijającej
pustki, (zbędny przecinek) nie czułam nic”.
Rozdział XIII
„Miała niezwykle
zgrabną sylwetkę, (zbędny przecinek) oraz dopasowane do niej, (zbędny
przecinek) gustowne ciuchy”.
„Myślałaś, że ukażę się przed tobą w swojej, (zbędny
przecinek) prawdziwej postaci?”.
„Miałam króciutkie,
kręcące się nienaturalnego koloru włosy”.
Szyk nie gra. Miałam króciutkie, kręcące się włosy w
nienaturalnym kolorze. No w jakim kolorze? Jeśli nienaturalnym, to w
niebieskim, zielonym, filetowym? Bo rudy nie jest taki znowu niezwykły.
„Dlatego, (zbędny
przecinek) nie lubię przebywać w towarzystwie ludzi”.
„Nie wysuwałbym takich
obietnic, (zbędny przecinek) bez zamiaru pokrycia ich”.
„- Co, (zbędny
przecinek) masz na myśli?”.
„Moje zabójczo rude
włosy, (zbędny przecinek) sięgały mi do ramion (…)”.
„Na plecach, (zbędny
przecinek) niosłam szkolną torbę (…)”.
„- Gdybym nie
wiedziała, że jesteś, (zbędny przecinek) tym (przecinek)
kim jesteś (…)”.
Rozdział XIV
„(…) ból w sercu staje
się dużo bardziej dotkliwszy, (zbędny
przecinek) niż chwilę temu”.
Dotkliwszy lub bardziej
dotkliwy.
„Nikt, (zbędny
przecinek) nigdy nie pisał się na coś takiego. Kochała, (zbędny
przecinek) cię tak mocno (…)”.
„- A czy ty, (zbędny
przecinek) potrafisz kochać, Christopherze?”.
„Ale, (zbędny
przecinek) gdyby tak było (przecinek) nie opiekowałbyś się mną
teraz (…)”.
„Ja również nie jestem,
(zbędny
przecinek) tym (przecinek) za którego mnie uważasz,
Josephine”.
„Ale w chwili, (zbędny
przecinek) gdy to robię (…)”.
„Rzadko, (zbędny
przecinek) jaki (jakiś) człowiek poświęca swoje życie dla innego”.
„Ujrzałam go teraz, (zbędny
przecinek) w zupełnie innym świetle”.
„Ta teraz to nic innego,
(zbędny
przecinek) jak powtórka z rozrywki”.
„- Co poczułeś?
– Zapytałam, a kiedy nie odpowiedział, poczułam (…)”.
„Z każdym dniem
potrzeba chronienia cię, (zbędny przecinek) pogłębiała się”.
„(…) nie wygaśnie, (zbędny
przecinek) aż do twojej śmierci”.
„Chciałam jedynie przerwać
panującą w pomieszczeniu ciszę, co jakiś czas przerywaną przez krople wody
(…)”.
„Ucieczka na Ziemię, (zbędny
przecinek) była jej jedynym sposobem na przetrwanie”.
Rozdział XV
„Sen, mimo obecności Christophera
(przecinek)
dopadł mnie szybko”.
„- Gdybyś była taka, (zbędny
przecinek) jak ja, nie musiałabyś się martwić”.
„Mężczyzna stojący po lewo (lewej) (…)”.
„Zamarłam, (zbędny
przecinek) po przyjrzeniu się dokładniej drugiemu z mężczyzn. Takie
same czarne
włosy, tak samo
roztrzepane, (zbędny przecinek) jak u Christophera”.
„Mimo, (zbędny
przecinek) że nie należał do najsympatyczniejszych osób to, czyn Christophera
pozostawał niewybaczalny”.
Czyn nie należał do
najsympatyczniejszych osób? W sumie logiczne.
„(…) całe ciało pokryło
mi się gęsią skórką”.
(…) całe moje ciało pokryło się gęsią skórką.
Rozdział XVI
„Jako, (zbędny
przecinek) że wylądowaliśmy w samym środku Avgard (…)”.
Avgard nie powinno się
odmieniać? (…) w samym środku Avgardu
(…).
„(…) za każdym razem, (zbędny
przecinek) jako jedyny wychodziłem z nich żywy”.
„Właśnie w tym momencie
postawny demon, posiadający skrzydła wraz ze swoim cerberem, oderwał
przeciwnikowi głowę”.
Demon i cerber mieli
wspólne skrzydła? To musiało być strasznie niewygodne. (…) postawny, skrzydlaty demon i jego cerber oderwali przeciwnikowi
głowę.
Rozdział XVII
„(…) w stronę zupełnie
przeciwną do (od) tej, gdzie stał
drewniany domek”.
„Niektóre kwiaty, (zbędny
przecinek) wyglądały (przecinek) jakby oddychały, a
jeszcze inne, (zbędny przecinek) tak (przecinek) jakby mogły się
poruszać”.
„Przede mną stała
dziewczyna w nastoletnim wieku, o niskim
wzroście”.
O wiele lepiej: niskiego wzrostu.
„(…) niebieskie oczy i otaczające
je gęste, ciemne rzęsy, pełne, czerwone usta, a także mały, ale smukły nosek.
Złote, delikatne fale, (zbędny przecinek) otaczały jej łagodną buzię”.
(…) niebieskie oczy i okalające je gęste, ciemne rzęsy (…).
„Sięgała do dolnej
części ud, a jej dolna część (…)”.
„(…) bo przezroczyste
szyby, (zbędny przecinek) były zamarznięte”.
„Co, (zbędny
przecinek) by pomyślała (przecinek) widząc (…)”.
„Przed wyjściem, (zbędny
przecinek) dobiegł mnie jeszcze jej głos”.
Rozdział 17.1
„Odstęp między rzędami
był na tyle duży,
by świta z cerberami miała wystarczająco dużo miejsca na
przejście”.
„Okazanie przez kogoś
skrzydeł, mogłoby się równać z rzuceniem wyznania królowi”.
Wyzwania.
„Najchętniej
poskarżyłby się ojcowi (…)”.
Ojcu.
„Złamały jedną z
podstawowych zasad, jaką jest wierność rodzinie królewskiej. Próbowali oszkalować nasze dobre imię,
goszcząc u siebie zbiegów!”.
Próbowały [te demony]. Nie jestem też pewna, czy „oszkalować” to
odpowiednie słowo w tym wypadku. Można oczernić kogoś, goszcząc u siebie zbiegów?
Chyba że z tymi zbiegami demony obmawiały rodzinę królewską…? Nie, nadal mi to
nie pasuje.
„Ojcowi łatwo tak mówić (…)”.
Ojcu. Znowu, czyli to nie był jednorazowy błąd. Celownik wyrazu
„ojciec” brzmi „ojcu”.
„Czasami noce, (zbędny
przecinek) są zbyt ciekawe (…)”.
„Ceniliśmy tradycje i
mieliśmy szacunek do budowli, (zbędny przecinek) wzniesionych
przez naszych przodków”.
„Jedynym odgłosem był
wiatr przedostający się przez okna”.
Wiatr nie może być
odgłosem, lecz jego szum już tak.
„W głębi duszy
wiedziałem (przecinek) dlaczego zszedłem do lochów (…)”.
„Wydawało mi się, że
widziałem łzę spływającą po jej policzku. Wyglądała jakby miała jeszcze coś powiedzieć,
ale się powstrzymała”.
Ta łza miała coś
powiedzieć?
„(…) przeżył parę set (paręset)
lat”.
„Złote włosy, (zbędny
przecinek) falami padały na jej plecy”.
„Pchnąłem celę”.
Kratę raczej. Cela to
pomieszczenie, trudno byłoby ją popchnąć.
„Jednak jedyne (jedynym), czym się
przejmowałem, był ten głos”.
„Chciałem powiedzieć
Marii (przecinek) co czuję”.
Rozdział XVIII
„Gdy zamknęłam za sobą
furtkę (przecinek) wszyscy skierowali na mnie spojrzenia”.
„(…) jakby jeszcze
nigdy nie był w takiej sytuacji. A przecież żyje (żył) naprawdę długo”.
„Nie wiemy (przecinek)
czy Christopher stanie przed sądem, (zbędny przecinek) ani gdzie
się w tej chwili znajduje”.
„Sama nie wyglądała
najlepiej, ale przynajmniej twardo trzymała się na głowach”.
Myślę, że chodziło Ci o
nogi, nie głowy.
„Najwyraźniej nawet
martwe serce, (zbędny przecinek) może zostać złamane”.
Jak widzisz, całkiem
sporo tych błędów. A to i tak nie są wszystkie. Musisz uważniej przeglądać
rozdziały przed ich opublikowaniem. Czytaj je po kilka razy, daj komuś innemu
do sprawdzenia. Mogłabyś też zastanowić się nad betą.
Przede wszystkim
zapamiętaj tych kilka zasad związanych z przecinkami.
1.
W wyrażeniach mimo że; jako że; tyle że; chyba że nie stawia się przecinka między
tymi dwoma członami.
2.
Przed jak/czy
przecinek występuje, jeśli potem pojawia się czasownik; jeżeli jest tylko
rzeczownik lub przymiotnik czy przysłówek – bez przecinka.
3.
Przecinki w zadaniach podrzędnie złożonych
często u Ciebie leżą. Zdania składowe oddziela się przecinkiem. Jeśli nie masz
pewności, czy i gdzie powinnaś postawić go w takim zdaniu, zastanów się, czy
możesz zadać pytanie do którejś części, np. „Jako pies dowiesz się, o czym
mówią”. Czego się dowiesz? O czym mówią. Czyli musisz postawić przecinek.
Rzeczowniki rodzaju
żeńskiego występują z zaimkiem „tę”. „Tą” jest błędne. Np. tę obietnicę, nie tą
obietnicę.
Największym problem
stanowią nadprogramowe przecinki. Masa nadprogramowych przecinków. Mogłabyś
nimi obdarować połowę blogosfery i jeszcze by Ci ich zostało. Stawiasz je w
absurdalnych miejscach, nie mam pojęcia, czym się przy tym kierujesz. Czytaj
zdania na głos i zastanawiaj się, czy na pewno w tym miejscu potrzeba przecinka.
Może to Ci pomoże?
Pamiętaj, by w
dialogach nie używać dywizów, co czasem Ci się zdarza.
Punkty za poprawność: 4/10
Punkty za treść: 51/60
Punkty dodatkowe
0/2
Podsumowanie
Uzyskałaś 62 punkty, co daje Ci ocenę dobrą.
Twoje opowiadanie
zmierza już ku końcowi. Stworzyłaś świetny świat i świetną historię. Masz duży
potencjał, przed Tobą na pewno jeszcze wiele innych dobrych opowieści. Ważne,
byś ciągle doskonaliła swój styl, poprawiała błędy i uczyła się na nich.
Zwracaj większą uwagę na przecinki, a raczej ich nadmiar.
Dziękuję bardzo za poświęcony czas i przede wszystkim chęci. Zdaję sobie sprawę z popełnianych przez siebie błędy, ale cały czas staram się poprawić, zwłaszcza kwestię tych męczących przecinków.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz ślicznie dziękuję!
Mam nadzieję, że moja ocena w jakiś sposób Ci pomoże.
UsuńŻyczę powodzenia w dalszym pisaniu!
I tu mam zagwozdkę – czy „Piromanta” to nazwa specjalnie wymyślona przez Ciebie, by stworzyć nową „rasę”, czy też błędnie zapisany „piroman”? Mam jednak nadzieję, że chodzi o pierwszą opcję.
OdpowiedzUsuńWujek Gugiel by Ci podpowiedział, że termin piromanta to nie jest nowość. ;)
że Chris I Josephine
Zbędna wielka litera. No, chyba że to Chris Pierwszy z rodu Josephine'ów.
nie każda ich ofiara to zwykła pani Kasia ze sklepu monopolowego, która nie bierze nawet pod uwagę, że na jej życie może ktoś czyhać
Wow, jaki pjenkny stereotyp głupiutkiej sprzedawczyni bez grama wyobraźni...
Zbiry i recydywiści zgłaszani do zlikwidowania nie są idiotami
Nie to co pani Kasia i pan Zenek.
nie lubię cię, to pokaże ci język
Pokażę.
Jo jako obrończyni wszelkich istot, nawet tych, które chcą zrobić jej krzywdę zaczyna mnie irytować
Przecinek przed zaczyna.
super-zmysłami
Bez łącznika: superzmysłami.
Twoja protagonistka na przeszła dziwną przemianę
A po co to na?
Rozdział króciutki i taki przejściówkowy
Przejściowy.
W moim odczuciu wszystko, co dotyczy pierwszego członu tej nazwy wychodzi Ci świetnie.
Przecinek przed wychodzi.
I w końcu Jo jest Piromantą czy piromanką? Cały czas pisałaś, że Piromantą, ale w ostatnim rozdziale nagle pojawiło się określenie „piromanka”.
O ile się orientuję, jedno nie wyklucza drugiego. ;)
wydaję się ona głupiutką dziewczynką
Wydaje.
Dlaczego Jo bardziej interesują relację Chrisa z innymi kobietami
Relacje.
akcja dzieje się gdzie gdzieś w Ameryce
Pogrubienie do kosza.
i zastanawiał się jak (przecinek) to wykorzystać przeciwko mnie.
Lolnope, przed jak, nie po.
„Musiałam wprowadzić kwotę, więc wzięłam parę banknotów i patrzyłam jak maszyna pożera je bez skrępowania. Na ekranie widniało parę rzędów z cyframi”.
Powtórzenie. Któreś parę zamień na kilka na przykład.
Przecinek przed jak.
„Z braku żadnego szamponu dla zwierząt, (zbędny przecinek) musiałam użyć tego Christophera, w duchu zastanawiając się (przecinek) czy będzie zły”.
Lepiej by brzmiało tego należącego do Christophera.
Tu nie ma czasu na rozterki, (zbędny przecinek) ani na dumę!
To może być dopowiedzenie, a wtedy przecinek jest zasadny.
„(…) oddając się tak prozaicznej czynności, (zbędny przecinek) jak spanie”.
To porównanie paralelne, więc przecinek jest zasadny. http://sjp.pwn.pl/zasady/381-Porownania-paralelne-o-konstrukcji-I-tak-I-I-jak-I-I-rownie-I-I-jak-I-I-taki-I-I-jaki-I-I-tyle-I-I-co-I;629799.html Oczywiście można go pominąć z racji braku przerwy oddechowej, ale to już zależy od autora. ;)
„(…) stworzenie jedynie wydało z siebie dźwięk, (zbędny przecinek) przypominający śmiech i warknięcie jednocześnie.”
Kropka powinna stać po znaku zamknięcia cudzysłowu, nie przed, nawet jeśli należy do cytowanego zdania. Czasem o tym zapominasz.
„- Nie wiem czy to jest dobry pomysł, James – Powiedziała niepewnie kobieta. // - Spokojnie. Nie będziesz sprawiała problemów, prawda (przecinek) Josephine?”.
Dlaczego raz stawiasz przecinek przed imieniem, a w zdaniu obok już nie stawiasz? To trochę frustrujące.
Dywizy powinny być myślnikami. // Brakuje przecinka przed czy. // Powiedziała powinno być zapisane małą literą.
Nie interesuje mnie jego przeszłość tak, (zbędny przecinek) jak i on sam.
Przecinek lepiej przesunąć przed tak, niż go wywalać.
by nie powiedzieć czegoś, co może zranić biednego Christophera, (zbędny przecinek) albo przyćmić jego zajebistość”.
Możliwe dopowiedzenie.
to w niebieskim, zielonym, filetowym?
Ale z łososia czy z dorsza?
„- Co poczułeś? – Zapytałam, a kiedy nie odpowiedział, poczułam (…)”.
UsuńZbędna wielka litera po myślniku.
„Mimo, (zbędny przecinek) że nie należał do najsympatyczniejszych osób to, czyn Christophera pozostawał niewybaczalny”.
Czyn nie należał do najsympatyczniejszych osób? W sumie logiczne.
A ten przecinek po to jest taki poprawny, że hej. ;)
„Jako, (zbędny przecinek) że wylądowaliśmy w samym środku Avgard (…)”.
Avgard nie powinno się odmieniać? (…) w samym środku Avgardu (…).
Jeśli Avgard, to nie powinien, a nie nie powinno.
„Nie wiemy (przecinek) czy Christopher stanie przed sądem, (zbędny przecinek) ani gdzie się w tej chwili znajduje”.
Możliwe dopowiedzenie.