107# Ocena bloga musivum-ome

Jestem z siebie dumna, że w końcu to napisałam.

Oceniająca: Kniga
Oceniany blog: musivum-ome
Autor: Ome


Pierwsze wrażenie:
Długo zabierałam się za tę ocenę, oj długo. Głównie dlatego, że nie byłam (cały czas nie jestem) pewna, czy uda mi się zawrzeć w moim tekście jakieś sensowne rady. Musivum to na razie największe wyzwanie, jakie napotkałam w swojej krótkiej karierze oceniającej i nie chodzi tylko o długość. Po prostu odkąd zobaczyłam ten blog w mojej kolejce, czuję lekkie przerażenie i zastanawiam się, czy podołam.
Adres bloga jest interesujący, to na pewno. Łatwo go też zapamiętać. Pierwsza część adresu, czyli Musivum, znajduje się też na belce, ale nie ma w tym nic dziwnego, skoro to właśnie jest tytuł publikowanego tekstu. Tutaj zdecydowanie nie ma się do czego przyczepić.
Szablon nie jest zbyt skomplikowany, chociaż na pierwszy rzut oka wszystkie wydaje się strasznie dużo. Może to przez szerokość strony i ilość małych obrazków robi się tam tak tłoczno. Rzadko spotykam się z blogami zorganizowanymi graficznie w taki sposób, więc musiałam się trochę przestawić, ale po paru odwiedzinach udało mi się do tego przyzwyczaić, nie jest źle.
9,5/10

Grafika:
Jak już wspomniałam – jest bardzo szeroko, co może z początku odrobinę odrzucać, ale w praktyce przy takim rozmiarze czcionki jest to wygodniejsze niż wąska kolumna. Jeśli już przy czcionkach jesteśmy, to im nie mam zupełnie nic do zarzucenia, bardzo wygodnie mi się czyta. Tekst wyjustowany, więc to byłoby na tyle na temat najważniejszych kwestii.
Nagłówek to zlepek kilku powtarzających się zdjęć. Zakładam, że przedstawiają one Szczecin, chociaż ręki sobie nie dam uciąć, bo to miasto odwiedziłam chyba raz w życiu. Piękna to ta grafika nie jest, ale nie przeszkadza w czytaniu, pasuje do treści, więc mi szczególnie nie wadzi.
9/10

Treść:
Postanowiłam przy tej ocenie zrezygnować ze zwykłego podziału na podpunkty w treści, bo ciężko ocenić niektóre elementy zbiorowo. Wolę najpierw napisać trochę o każdym z tekstów, bez podziału na styl, fabułę i inne, bo zbiór utworów, nawet mocno ze sobą powiązanych, ciężko potraktować jako jedność, szczególnie, że w tym wypadku są bardzo różne – pojawiają się na przykład eksperymenty z narracją.

Teksty główne

Priamel
Idąc za radą zawartą w podstronie, swoją dowolną kolejność tekstów zinterpretowałam w taki sposób, że Priamel przeczytałam i na początku, i na końcu, by jeszcze raz sobie wszystko podsumować, kiedy już poznałam bliżej bohaterów, którzy się tutaj pojawili.
Muszę powiedzieć szczerze, że na początku miałam odczucie zupełnego chaosu, kiedy wszyscy ci ludzie wparowali do mieszkania Olgi, wszyscy się znali, wszyscy byli już w trakcie czegoś, w trakcie swojej opowieści. Poczułam się trochę, jakbym wkraczała w środek prowadzonej już dyskusji i była zupełnie nie w temacie. Podejrzewam, że ten efekt był zamierzony, bo tutaj właśnie doskonale widać ten brak początku i końca.
Podobało mi się to zgrabnie wplecione w treść wytłumaczenie tytułu tego tekstu. Sama przed rozpoczęciem czytania zastanawiałam się nad znaczeniem tego słowa, dobrze zrobiłaś, tłumacząc priamel (i to jeszcze ustami bohaterów, no cudo!).
Widać tutaj troszeczkę charakterów, ale wiadomo, w porównaniu z innymi tekstami, są to jedynie krótkie wzmianki na temat tych wszystkich postaci, które są oczywiście dużo bardziej złożone niż widać to w Priamelu (ale na to nadejdzie pora przy innych częściach). Przedstawienie bohaterów udało się, Olga jest świetnym obserwatorem, więc każdemu z jej znajomych można było się chociaż trochę przyjrzeć.
Jest to bardzo ładne wprowadzenie do całości, które według mnie mogłoby jednocześnie tę całość zamykać.

Bo to twój dobry kumpel
Mamy tutaj narrację drugoosobową, z którą naprawdę rzadko się spotykam, której zazwyczaj nie lubię. Tutaj jednak nie przeszkadzała mi tak bardzo. Dowód na to, że wszystko da się napisać dobrze, jeśli ma się umiejętności. Ciekawie było spojrzeć na bohatera z boku, nie przebywając z nim przez cały tekst, bo nawet jeśli Paweł to ten, do którego zwracał się narrator, w centrum wciąż był Michał. Bardzo ciekawy zabieg, który został podkreślony przez ostatni fragment. Eksperyment z narracją oceniam jako udany.
W tym tekście pojawiło się kilka postaci, które wspominane były również w innych. Na przykład Lala, o której myślałam tutaj raczej negatywnie – kolejny przykład na to, że ludzka osobowość nie jest tak prosta, by móc dobrze wychwycić charakter postaci przy krótkim kontakcie (a taki właśnie kontakt z Lalą ma w tym momencie czytelnik). Monika nie rzucała się w oczy, bo była tam właściwie od samego początku, więc nad jej obecnością nie zastanawiałam się za bardzo. Pokazałaś jednak jej cechy charakteru, szczególnie uwidoczniły się przy porównaniu z Lalą, która była postacią zupełnie odmienną od Moniki. Mocny kontrast.
Realistycznie opisałaś zmieniającą się relację miedzy Pawłem i Michałem. Widać, jak powoli ich stosunki się rozluźniają i czasami robi się nawet trochę smutno, że to wszystko się rozpada, można spodziewać się jakiegoś wielkiego bum, jednak nic takiego się nie stało. Po prostu, tak jak w życiu, stopniowo się od siebie oddalali. Wybrałaś niektóre sytuacje, które doskonale to ukazały. To było dobre rozwiązanie, bo przy takiej ilości czasu, jaka minęła od początku opowiadania do końca, można by pisać latami o mniej ważnych (lub mniej wyraźnych) momentach.
Powiem tak – masz wiele lepszych tekstów, ale ten też był dobry. Sam na pewno nie należałby do moich ulubionych, ale jako część całości sprawdza się dobrze. Pokazuje z innej strony Michała i porusza temat szkolnej przyjaźni, który opisałaś doskonale.

Od strony pierwszej do ostatniej
O Wiktorze wiele zostało powiedziane już w Priamelu, ale tam było to takie mówienie za jego plecami. Od strony pierwszej do ostatniej przybliża czytelnikowi tę postać i trochę tłumaczy jego zachowanie wobec świata i przede wszystkim wobec Olka. Wiktorowy element mozaiki nie został jeszcze napisany do końca, więc ciężko mi ocenić w pełni tę postać, w końcu jego historia stanęła na razie w miejscu (czekam na strony ostatnie).
W tym tekście przeszłość Wiktora przeplata się z teraźniejszością. Trochę o dzieciństwie, trochę o studiach, trochę o dorosłym życiu, trochę o Olku i Oldze, trochę o rosyjskich znajomych. Wszystko przeplata się bardzo ładnie i nie widać jakichś mocnych zgrzytów. Każdy powrót do wcześniejszych wydarzeń ma swój powód (skojarzenia, chęć wytłumaczenia sytuacji). Widać przyczyny zachowania bohatera, a to jest najważniejsze. Pokazujesz, jak różne sytuacje i postaci wpływały na niego, ale też można zobaczyć pewne cechy, które towarzyszyły mu od początku, na przykład pewnego rodzaju oddalenie i dystans do ludzi. Wiktor jest zamknięty w sobie, ale widać też, że ma uczucia, które próbuje na różne sposoby ukrywać i chować się przed nimi. Ta ostryga bardzo do niego pasuje, tak samo jak jeż Krzyśka. To jedna z tych osób, które nie chcą dopuścić nikogo bliżej siebie.
Mimo wszystko bardziej żal mi było ludzi, którzy próbowali kontaktu z Wiktorem, bo on w pewnym momencie uodpornił się już trochę na tracenie czegoś z własnej winy, a jestem pewna, że na przykład jego matka wciąż była rozczarowana brakiem dobrego kontaktu z synem, w końcu przez długi czas próbowała naprawić ich relację, a Wiktor skutecznie się temu opierał. Podobnie z dziewczynami, Magdą, która pewnie dosyć mocno ucierpiała na tym związku, nawet jeśli to ona zerwała, oraz Anitą, której Wiktor mógłby jednak już nie ranić, gdyby tylko trochę głębiej nad tym pomyślał. Krzysiek i Olek to kolejne osoby, które stanęły na drodze Wiktora i zostały odepchnięte. Mam tylko nadzieję, że Olkowi uda się to, co innym się nie udało, i jakoś otworzy tę ostrygę na świat.
To wszystko świadczy o tym, że napisałaś postać bardzo realistyczną, która wzbudza różne emocje i odczucia. Szczerze mówiąc, mnie jest ciężko polubić tego bohatera, nawet kiedy znam fragmenty jego historii.

Kiedy zapominam, że widzę Innego
Ten tekst odebrałam jako taką mowę obronną Lali, gdzie pokazana została w jej osobowość, bo w Bo to twój dobry kumpel rzeczywiście została ona wrzucona w stereotypy. Tutaj poznajemy ją z innej strony, widzimy jak zmienia się nastawienie Michała do tej osoby, widzimy jej przemyślenia na temat wszystkiego, co działo się podczas jej związku z Pawłem i trochę więcej.
Szczególnie podobał mi się opis spotkania Lali i Michała w bibliotece i późniejsza rozmowa, ten ostatni fragment, gdzie przeplatały się wrażenia obu postaci. Czuć było wstyd Michała, gdy uświadomił sobie, że sam operuje stereotypami. To ciekawe, że nawet ludzie wykształceni i inteligentni nie pozbywają się zupełnie tego zwyczaju uogólniania niektórych rzeczy, to zostaje w każdym człowieku, niezależnie od tego, czym się on zajmuje.
Narracja w tym utworze została ciekawie skonstruowana. Najpierw mamy dwa fragmenty – pierwszy z punktu widzenia Michała, drugi z punktu widzenia Lali, a potem pojawia się trzeci, w którym ich przemyślenia się przeplatają. Jestem pełna podziwu, jeśli chodzi o ostatnią część, bo wyszła naprawdę dobrze. Nie pogubiłaś się w opisach i brzmiało to płynnie, chociaż dało się dostrzec różnicę języka, kiedy opisywałaś coś z punktu widzenia Lali (przemyślenia były trochę bardziej chaotyczne).
Znowu podobało mi się to, co wytłumaczone zostało ustami bohaterów, a dokładniej Michała. Ten fragment o Innym wypadł naprawdę interesująco, a najlepszym uzupełnieniem tego krótkiego wykładu były przemyślenia bohatera na temat tego, że źle ocenił Eulalię. I rzeczywiście, spowiedź humanistyczna na pewno mu się przyda.

W co się bawiły małe dziewczynki?
Muszę powiedzieć, że ten tekst jest moim ulubionym, z różnych względów. Po pierwsze – przez formę, z którą wcześniej się nie spotkałam. Po drugie – przez tematykę.
W co się bawiły małe dziewczynki? to właściwie prosty zapis rozmowy kilku kobiet, bez elementów narracyjnych. I zupełnie nie przeszkadza to w odbiorze. Zawsze bałam się tekstów bez narratora (nawet do dramatów przekonałam się dopiero ze trzy lata temu, bo wcześniej nie chciałam na żaden spojrzeć, a i tak nadal czytam tylko nielicznych autorów), ale tutaj w końcu się przełamałam i doszłam do wniosku, że brak narratora w niczym nie przeszkadza, jeśli utwór jest dobrze napisany.
Dialog dziewczyn prowadzony jest naturalnie i swobodnie, przez co łatwo się w niego wciągnąć. Płynne przejścia między opowieściami kolejnych pań też pomagały, a wiarygodności nadawały ciągłe wtrącenia reszty. W końcu w prawdziwym życiu, w grupce znajomych, rzadko zdarza się, by ktoś prowadził monolog na swój temat bez żadnych przerw, bez lekkiego odbiegania od tematu. Na inne teksty potrzebowałam dużo czasu, ten zajął mi go niewiele i właściwie poczułam się trochę zaskoczona, gdy Agata wyłączyła dyktafon. Ale jak to? Już koniec? A przecież tekstu było nie tyle dużo, co dużo i jeszcze więcej (nawet sobie to sprawdziłam, przeklejając do Worda).
Poszczególne charaktery też doskonale widać, także dzięki temu, że bohaterki często podsumowują siebie nawzajem, rzucają różnymi, najczęściej żartobliwymi, uwagami dotyczącymi wypowiedzi rozmówczyń. Z początku miałam mały problem z rozróżnieniem dziewczyn, które nie pojawiły się we wcześniejszych tekstach (czyli właściwie wszystkich oprócz Olgi), ale dosyć szybko wczułam się w tekst i powoli przyzwyczaiłam się do każdej z nich. Pod koniec doszłam do pewnego wniosku – bohaterek jest dużo, więc dobrze, że nie zostały one przedstawione w tej samej chwili, bo w takich sytuacjach ciężko się połapać, kto jest kim. Tutaj widać, że każda z nich znajduje się w pomieszczeniu przez cały czas, ale poznajemy je stopniowo.
Tematyka jest ciekawa, przynajmniej mnie mocno zainteresowały opisy dziewczyńskich zabaw, bo sama też w dziewczyńskie zabawy kiedyś się bawiłam i we mnie też jest ta mała dziewczynka z pozytywnym wydźwiękiem. Zrobiło się trochę feministycznie, ale był to mądry feminizm, który naprawdę bardzo lubię i który został tutaj bardzo ładnie pokazany, na przykład przy krytyce teorii brata Marysi o lesbijskim froncie nienawiści do facetów – tam pojawia się wspomniany z nazwy, ale w sumie widać go przez cały czas.
Właściwie wcześniej nie zastanawiałam się bardziej nad tematem zabaw dla dziewczynek i zabaw dla chłopców, jakoś nigdy nie przyszedł mi do głowy, ale teraz, gdy o tym pomyślałam, rzeczywiście nadal istnieje ten podział na zabawy chłopięce i dziewczęce, co jest odrobinę krzywdzące. Wydaje mi się jednak, że teraz rodzice dużo bardziej zwracają uwagę na to, czym bawią się chłopcy i odciągają ich od dziewczęcych zabawek, a dziewczynkom wolno trochę więcej.
No cóż, mogłabym na ten temat w tej chwili napisać cały esej, bo bardzo mnie wciągnął, ale chyba pozostanę przy tym, że po prostu mi się podobało i pomysł był naprawdę świetny. Wykonanie również. Na razie jest to zdecydowanie mój ulubiony ze wszystkich opublikowanych przez Ciebie tekstów.

Włóczykij polski
Tutaj po raz kolejny pojawia się Michał, tym razem w roli głównego bohatera. Przy tym tekście widzę już bardzo wyraźnie, że Musivum to pozlepiane kawałki różnych historii, bo trochę Twoich utworów już przeczytałam. Tutaj z lupą zbliżamy się po raz kolejny do fragmentu dotyczącego Michała, którego można było trochę już poznać przy wcześniejszych tekstach, szczególnie dwóch – Bo to twój dobry kumpel i Kiedy zapominam, że widzę Innego.
Kolejna strona tego bohatera całkiem mi się spodobała. Jego sposób oczyszczenia po całym roku to dobry temat, który opisałaś bardzo ciekawie, chociaż bez żadnych zwrotów akcji. Czytelnik mógłby się spodziewać, że skoro już zwróciłaś jego większą uwagę na akurat tę Wielką Ucieczkę, wydarzy się podczas niej coś naprawdę niezwykłego, jednak była ona po prostu kolejnym zakończeniem prywatnego roku Michała. Jedynym wyjątkiem od tej normalności był Weredecki, który trochę zepsuł tę atmosferę oddalenia (tylko na moment), ale w większości marcowa przygoda przebiegała spokojnie, tak jak przebiegać powinna.
Po tym tekście polubiłam jeszcze bardziej duet Michał i Sebastian. Ich przyjaźń została ukazana w naprawdę świetny sposób i ciężko nie lubić ich, kiedy pojawiają się gdzieś razem. Aż pozazdrościć przyjaciela jednemu i drugiemu (chociaż Michałowi zazdroszczę bardziej, bo mieć kogoś tak troskliwego i jednocześnie praktycznego za najlepszego kumpla to skarb).
Bardzo podobał mi się nastrój, który pojawiał się stopniowo – wraz z przygotowaniami Michała do Wielkiej Ucieczki – i wygasał stopniowo – wraz z każdym z trzech elementów powrotu. Na początku oddałaś idealnie to przytłoczenie miastem i wszystkim innym, aż chciało się od tego uciec. Dlatego właśnie później, gdy Michał już wędrował, dało się poczuć tę wolność razem z nim. Za to po powrocie pojawiło się uczucie zupełnego oczyszczenia. Świetnie zbudowałaś klimat w tym tekście, to naprawdę bardzo pomogło wczuć się w Twoje pisanie. Pokazałaś chwilową samotność jako coś w pewnym sensie pozytywnego, a z tym spotykam się naprawdę rzadko, kiedy w każdej powieści przedstawia się ludzi przebywających sam na sam ze sobą, jako osoby nieszczęśliwe. Michałowi samotność pomogła.
Opisy miejsc, które Michał spotykał na swojej drodze, są realistyczne i naprawdę bardzo ładne. Szczególnie podobał mi się opis lasu z drugiego rozdziału, od fragmentu o spokoju między drzewami. To jest ten moment, w którym najlepiej czuć ten klimat wolności i ucieczki od codzienności.
Jeśli chodzi o stronę techniczną, nie mam tutaj prawie nic do zarzucenia. Narracja była tutaj aż nad wyraz zwyczajna, ale w niczym to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie – dobrze było przeczytać coś prostego zaraz po tekście złożonym z samego dialogu. Gratuluję też tego, że udało Ci się Włóczykija polskiego zakończyć, bo wszyscy wiedzą, jak ciężko jest czasami napisać coś w całości, kiedy ma to początek i koniec. Jedyne, co wyrywało mnie okropnie z rytmu, to te gwiazdeczki od przypisów, których w pewnym momencie napaćkało okropnie i tylko to mi się w tym tekście nie podobało. Nie dałoby się rozwiązać tego w jakiś inny sposób? Bez tych gwiazdek?

Czwarte uderzenie
Muszę powiedzieć, że naprawdę zaskoczył mnie tekst o Andrzeju. Kiedy skończyłam czytać Włóczykija polskiego i został mi tylko jeden z tekstów głównych do przeczytania, zupełnie straciłam nadzieję, że będzie to ten mój wyczekany, a właśnie na coś o Weredeckim czekałam najbardziej. Ten bohater ciekawił mnie już od Priamelu, a każdy kolejny utwór podsycał moją ciekawość, bo o Andrzeju było do tej pory dosyć dużo, ale mało konkretnie. Jako główny bohater dobrze się sprawdził.
Jego historię przedstawiłaś naprawdę dobrze. Widać zmiany, które zaszły w tej postaci przez lata spędzone w domu. Dobrze, że ten tekst przeczytałam na samym końcu, dobrze się wpasował w całe Musivum, będąc w tej chwili na samym końcu listy. Od początku czytelnik widzi Weredeckiego jako złośliwca, któremu wszyscy przypisują same najgorsze cechy, i kiedy powtarza to tylu bohaterów, w końcu pojawia się pytanie – dlaczego? Czwarte uderzenie to doskonała odpowiedź na to pytanie i naprawdę nie mogłaś się z tym tekstem wpasować lepiej.
Tutaj znów świetnie pokazałaś emocje, które pojawiały się stopniowo i po raz kolejny doprowadziły do swego rodzaju oczyszczenia, chociaż oczyszczenie Andrzeja było zupełnie inne niż to coroczne Michała. Można powiedzieć, że Andrzej zrobił to raz a dobrze. Na przykładzie tego bohatera dobrze pokazałaś to, że człowiek jest istotą złożoną i jego charakter kształtuje się pod wpływem różnych życiowych doświadczeń.
Temat przemocy w rodzinie ostatnio często przewija się w literaturze, a w blogowej twórczości jeszcze częściej, jednak rzadko jest naprawdę dobrze ukazywany. Tobie się to udało. Doskonale pokazałaś uczucia Andrzeja do ojca, do matki i właściwie wszystkich otaczających go ludzi. Widać było, jak duży wpływ relacja z ojcem i matką (bo jej również nie można tutaj pominąć) miała na resztę jego życia, na to, jak traktował innych.
Chętnie poczytałabym coś jeszcze na temat tego bohatera, bo jego dalsze losy szczególnie mnie interesują. Co było pomiędzy tym, co opisałaś w Czwartym uderzeniu, a resztą tekstów, w których Andrzej się pojawia? O ile ten utwór nie jest moim ulubionym (nadal na pierwszym miejscu na mojej liście widnieje W co się bawiły małe dziewczynki?), tak Andrzej zdecydowanie zasługuje na miano ulubionej postaci z całego Musivum.


Ekskursy
Ekskursy potraktuję trochę ogólniej, bo w pierwszej wersji oceny wyszedł mi bełkot w kółko o tym samym, więc postanowiłam już nie zadręczać ględzeniem o tym, jak ładnie opisałaś relacje międzyludzkie przy każdym tekście, bo to już wiadomo. Mamy tu więc króciutki komentarz do każdego z nich.

Lekcja poglądowa o tworzeniu życia. Wydanie bibliopatyczne ulepszone
Po raz kolejny pokazałaś wiele postaci w jednym tekście, chociaż został on skonstruowany zupełnie inaczej niż na przykład Priamel. Ciekawym pomysłem było wrzucenie tych wszystkich ludzi w przemyślenia Olgi, które sprowokowane zostały widokiem poszczególnych tytułów na półkach. Niby Olga jest tu na pierwszym planie, ale tak naprawdę dowiadujemy się więcej o innych bohaterach niż o niej samej.
Oczywiście najważniejszą ukazaną cechą Olgi jest miłość do książek, którą dało się zobaczyć właściwie w każdym tekście, w którym się pojawiała. Widać, że naprawdę szaleje za literaturą. W sumie bardzo zazdroszczę jej tak imponującej prywatnej biblioteki. Książki zostały pokazane jako przedmioty z duszą, które mają swoją historię i znaczą coś dla bohaterki. Każdy z wymienionych tomów niósł za sobą jakieś wspomnienia. Ciekawy pomysł i tekst całkiem przyjemny.

Ku stronom
Ku stronom znów przybliża trochę postać skrytego Wiktora. Pojawiła się również forma podobna do tej z pierwszego ekskursu – mamy temat główny (tutaj tłumaczoną książkę), który prowokuje różne wspomnienia, przemyślenia i emocje. No i zaawansowana bibliofilia też daje o sobie znać.
Dobrym pomysłem są te dopiski w nawiasach, które towarzyszą tylko tekstom z Wiktorem w roli głównej. Muszę powiedzieć, że dodają trochę charakteru.
Przy utworach o tym bohaterze najbardziej podobały mi się fragmenty na temat jego pracy, szczególnie opis procesu tłumaczenia i nastawienia Wiktora do tego, co robi (bo przy tym przynajmniej nie widać tej jego gburowatości, bo tłumaczyć naprawdę lubi). Tutaj znów pojawił się ten temat i nie zawiodłam się, ani nie znudziłam.

Tydzień z życia studentki filologii klasycznej. UAM 2004
Cóż, na studiach nie jestem, ale opowieści dziewczyn w sumie pokrywają się z tym, co słyszałam od znajomych, którzy już przez to przechodzą. Szczególnie podobał mi się moment z tymi cytatami z yaoiców (Bladozłotobłękitnowłosy mnie zabił) – rzecz znana wszystkim analizatorom i innym, którzy lubią się czasem pośmiać ze słabych tekstów. Powrót do niezbyt dalekiej przeszłości Oli to dobry pomysł, widać, że niewiele się zmieniła od tamtego czasu, chociaż otaczają ją też inni ludzie.
(To rozczarowanie, gdy widzę literówkę, cieszę się już, że znalazłam jakikolwiek błąd, a tu okazuje się ŻE TO SPECJALNIE…)

Trzy dni, noc i poranek
Tym razem mamy coś o Olku (nareszcie!), chociaż w wersji kilka lat młodszej i z innym obiektem zainteresowań, Konradem. Najciekawsze jest to, że prawdopodobnie każdy czytelnik będzie kibicował tutaj Konradowi przy jego próbach odzyskania zaufania Olka, chociaż z innych tekstów wiemy, że ten związek  nie wypali.
Rzadko spotyka się opis zdrady jako to, co dzieje się po niej, kiedy ludzie wciąż pozostają w związku. Bardzo dobrze to opisałaś, emocji na pewno nie brakowało. Znowu relacje międzyludzkie są w Twoim tekście na pierwszym miejscu i to zdecydowanie mi odpowiada, szczególnie, że opisujesz je tak starannie i realistycznie. Nawet jeśli podejście bohaterów do niektórych spraw kłóci się trochę z moim, to jestem w stanie ich zrozumieć, bo wszystkie cechy i poglądy pasują do nich doskonale.
Po raz kolejny czas teraźniejszy był tak ładny i wcale mnie nie drażnił, że nawet go nie zauważyłam…

Dialogi historyczno-kulturoznawcze
Ten tekst był jednym z najprzyjemniejszych, chociaż po raz pierwszy czytałam go przez cały dzień, fragmentami. Muszę powiedzieć, że to był bardzo przyjemny dzień, bo Michał i Sebastian co chwilę poprawiali mi humor swoimi rozmowami. Ten utwór był po prostu taki… miły. Cały czas wywoływał uśmiech na twarzy.
Fajnie było tym razem wybiec trochę do przodu, zamiast cofać się do wspomnień. No i w końcu coś więcej o Sebastianie! Chociaż to wciąż nie jest mój wymarzony długi tekst główny o Sebastianie, no ale… Coraz bardziej nabieram też ochoty na przeczytanie czegoś z Julkiem, bo ten natrętny gość może mieć naprawdę wiele do pokazania.

To, co się nie może wydarzyć
Chyba najkrótszy tekst ze wszystkich opublikowanych. Nie wniósł zbyt wiele nowego, ale trochę lepiej przybliżył uczucia Wiktora po zerwaniu z Krzyśkiem.
Odniosłam wrażenie, że tutaj Wiktor pokazał się trochę od tej ukrytej strony, jakby ta noc wyciągnęła z niego (prawie) wszystkie skrywane na co dzień uczucia i emocje. Nie do końca wiem, jak tego bohatera traktować, bo w sumie jest mi go żal, ale momentami okropnie irytuje mnie to jego wycofanie. Baaaardzo bym chciała, żeby Olek go w końcu naprawił.

Pusty prostokąt zbielałej trawy
Spojrzenie na wędrówki Michała z drugiej strony, z punktu widzenia Sebastiana. Czytało mi się to trochę ciężej niż inne teksty, bo mimo wszystko ta tęsknota była trochę przygnębiająca, nawet jeśli tak wiele rzeczy dodawało Sebastianowi otuchy w czasie marcowych dni.
Podobał mi się ten fragment o spotkaniu z bratem, szczególnie porównanie Staśka i Sebastiana, bo było dosyć nietypowe. Sebastian twierdzi, że są bardzo podobni, ale różnią się właściwie we wszystkim.
Nadal czekam na coś Sebastianowego, co nie miałoby związku z Michałem, ale na razie też jest dobrze, przynajmniej coś się o nim pojawiło.


I tak poza tym wszystkim
Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem Twoich tekstów, rzadko zdarza mi się znaleźć coś tak dobrego w internecie (może po prostu mam pecha?). Musivum opowiada o tak wielu różnych postaciach, sytuacjach, że z początku można czuć się lekko przytłoczonym, i ja też się tak właśnie czułam, kiedy zaczynałam czytać – nie wiedziałam, z której strony się za to zabrać. Jednak im dalej, tym ten świat wciąga coraz bardziej i trudno się od niego oderwać.
Kreacja bohaterów to najmocniejsza strona tych tekstów. Przez cały czas odnosi się wrażenie, że te postaci są żywe, prawdziwe, chociaż zdarza się, że ich zachowania i emocje są niezrozumiałe, ale przecież nikt nie potrafi zrozumieć każdego człowieka, jeśli nie pozna go bliżej, prawda? A w Musivum mamy okazję zbliżyć się do każdego bohatera po kolei i dać mu się wytłumaczyć ze swoich dziwactw i innych towarzyszących mu elementów życia.
Stylowi nie mam wiele do zarzucenia. Jedynie te koszmarnie długie zdania czasami mnie odrobinę przerastały, ale wiem, że doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że takie je właśnie budujesz, więc nic nowego tutaj nie powiem. Czasami musiałam wracać do początku zdania, by przypomnieć sobie, od czego się to wszystko zaczęło, bo końcówka była już dygresją dygresji dygresji. W końcu się do tego przyzwyczaiłam, ale zajęło mi to trochę czasu, nie powiem, że nie.
Co mogę powiedzieć na koniec? Widać, że Twoje pisanie jest świadome i przemyślane, a właśnie tego zazwyczaj brakuje mi w blogowej twórczości. Mimo kompletnego braku ciągłej fabuły i tego wspomnianego przez Ciebie od i do, Musivum wciąga i nie chce wypuścić. Szczególnie, jeśli czytelnik jest fanem sensownej i inteligentnej literatury, która wbrew pozorom jednak czasem pojawia się w internecie, czego dowodzi istnienie tego bloga. Poruszasz wiele różnych tematów, których nie oddzielasz od siebie mocno, co wprowadza potrzebną wiarygodność. Najlepszym tego przykładem jest tekst W co się bawiły małe dziewczynki?, który oddaje zupełnie wychwycony przeze mnie charakter Musivum – wymieszanie tematów, wiele dygresji i jeden wspólny element (w całym Musivum humaniści, w tym konkretnym tekście pytanie zadane przez Agatę).
Niewiele rad tu zawarłam, więc mogę po prostu powiedzieć, że ta ocena jest najdłuższym komentarzem, jaki w życiu napisałam.
29,5/30

Poprawność:
Priamel
„Znała świetnie jego ciemnobrązowe, w odpowiednim świetle wręcz czarne, oczy i ich oprawę(…)” – Jeśli fragment o odpowiednim świetle był wtrąceniem, potrzebny jest jeszcze jeden przecinek.

W co się bawiły małe dziewczynki?
„Agata: Ja tego w życiu nie będę przepisywać, co ty! Przepisywać to mogę konkretny fragment opowiadania czy wywiad, ale nie to, chybabym pierdolca dostała. [śmiechy; zmieszane ze śmiechami głos: „I tak Aga podsumowała babskie spotkanie u ciebie”]” – Zmieszany.
„A że i w klasie było trochę chętnych, w innych klasach też, a kobiet była obrotna i lubiła dużo robić, to dwa czy trzy tygodnie później kółko ruszyło.” – Kobieta.

Włóczykij polski — Rozdział II
„Czasami trafiała się drzazga, którą wyrywał z palca zębami, po czym znów dotykał gałęzi o wzdrygał się odruchowo, gdy trącił jakąś mrówkę lub żuczka.” – I.

Czwarte uderzenie
„Na drzewie w pobliżu domu, przy huśtaniu się na gałęzi — tej niższej, na wyższą wchodzili chłopacy z czwartej albo piątek klasy(…)” – Piątej.

Próba wypisania z Musivum błędów, była prawdziwą masakrą przez ilość wielokrotnie złożonych zdań, które potrafiły się czasami ciągnąć przez pół strony. Interpunkcja w takich tworach wciąż jest dla mnie zagadką i ilość zasad, które podczas tej oceny zgłębiłam, zupełnie przerosła moje oczekiwania. W efekcie oczywiście nie wypisałam prawie żadnych błędów, bo przy każdym zdaniu, przy którym miałam jakiekolwiek wątpliwości, w końcu wychodziło na to, że błędu nie ma lub obie wersje są poprawne. No cóż, tutaj pozostaje mi podziękować za to, że podszkoliłam się trochę przy okazji.
Właściwie to, co wypisałam to głównie literówki. Ciekawe, że to właśnie nad tą częścią oceny siedziałam najdłużej, a tak niewiele błędów znalazłam…

Trzecia rocznica
„Zarysowałam sobie bardzo roboczo postacie opowiadających i zaczęłam spisywać rozmaite pomysły na poszczególne historie (zeszło na to kila małych notesów z Sailorkami)” – Kilka.
10/10

Dodatki:
W menu znajduje się dosyć dużo podstron, ale nie powiedziałabym, żeby któraś była niepotrzebna. Potrzeby posiadania czterech pierwszych nie muszę chyba uzasadniać. Bardzo podobała mi się podstrona o autorce, jest naprawdę świetnie napisana. Komentarze bohaterów wywołują uśmiech na twarzy, nawet tutaj pokazałaś ich charaktery.
Posty rocznicowe były świetne. Pierwszy był trochę podobny do tego z poprzedniej podstrony, też wypowiadali się bohaterowie. Drugi za to trochę bardziej szczegółowo opisywał Twoją pracę nad Musivum i dalsze plany. Cieszę się, że przeszłam przez tę Twoją rekrutację oceniających (te skomplikowane wzory…) i miałam okazję przeczytać te wszystkie teksty (i też polubić Andrzeja, no kurde…).
Ikonki są ładne, chociaż nie widzę sensu w używaniu ich, no ale nie wadzą też wcale.
Jeśli chodzi o dodatki na głównej stronie bloga, to nie jestem przekonana do Psa Pisarskiego, ale również mi nie przeszkadza. Jedyna rzecz, której osobiście bym się pozbyła, to linki do literatury internetowej, które przecież można umieścić w linkach w menu.
4,5/5

Dodatkowe:
A co tam, dam już to pięć dodatkowych, bo rzadko się zdarza mi się znaleźć w internecie coś tak dobrego. Jakbym mogła to dałabym i sto.

Podsumowanie:
67,5 – ocena celująca.
Zachwytów nie będę już powtarzała, po prostu powiem, że bardzo, bardzo, bardzo czekam na kolejny tekst.

2 komentarze:

  1. Droga Knigo!
    Po pierwsze, ogromnie Ci dziękuję za ocenę. Po drugie, Twoja ocena zasługuje oczywiście na o wiele więcej niż zdawkowe "dziękuję". Niestety, w tej chwili wracam z pracy wykończona (i od paru dni trochę kiepsko się czuję), więc do piątku na napisanie sensowniejszej wypowiedzi z trudem znajdę siły. Czy możemy się umówić tak, że porządny komentarz napiszę w weekend? Bo naprawdę chciałabym go napisać, tylko w tej chwili marzę jedynie o tym, aby wrócić do łóżka i przez parę godzin nie patrzeć w ekran monitora. Mam nadzieję, że zrozumiesz i się nie obrazisz :)
    Pozdrawiam!
    Ome

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, poczekam. :)

    Kniga

    OdpowiedzUsuń

Przeglądaj notki

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.