Oceniająca: Kniga
Oceniany blog: musivum-ome
Autor: Ome
Pierwsze wrażenie:
Długo
zabierałam się za tę ocenę, oj długo. Głównie dlatego, że nie byłam (cały czas
nie jestem) pewna, czy uda mi się zawrzeć w moim tekście jakieś sensowne rady. Musivum to na razie największe wyzwanie,
jakie napotkałam w swojej krótkiej karierze oceniającej i nie chodzi tylko o długość.
Po prostu odkąd zobaczyłam ten blog w mojej kolejce, czuję lekkie przerażenie i
zastanawiam się, czy podołam.
Adres
bloga jest interesujący, to na pewno. Łatwo go też zapamiętać. Pierwsza część
adresu, czyli Musivum, znajduje się
też na belce, ale nie ma w tym nic dziwnego, skoro to właśnie jest tytuł
publikowanego tekstu. Tutaj zdecydowanie nie ma się do czego przyczepić.
Szablon
nie jest zbyt skomplikowany, chociaż na pierwszy rzut oka wszystkie wydaje się
strasznie dużo. Może to przez szerokość strony i ilość małych obrazków robi się
tam tak tłoczno. Rzadko spotykam się z blogami zorganizowanymi graficznie w
taki sposób, więc musiałam się trochę przestawić, ale po paru odwiedzinach
udało mi się do tego przyzwyczaić, nie jest źle.
9,5/10
Grafika:
Jak
już wspomniałam – jest bardzo szeroko, co może z początku odrobinę odrzucać,
ale w praktyce przy takim rozmiarze czcionki jest to wygodniejsze niż wąska
kolumna. Jeśli już przy czcionkach jesteśmy, to im nie mam zupełnie nic do
zarzucenia, bardzo wygodnie mi się czyta. Tekst wyjustowany, więc to byłoby na
tyle na temat najważniejszych kwestii.
Nagłówek
to zlepek kilku powtarzających się zdjęć. Zakładam, że przedstawiają one
Szczecin, chociaż ręki sobie nie dam uciąć, bo to miasto odwiedziłam chyba raz
w życiu. Piękna to ta grafika nie jest, ale nie przeszkadza w czytaniu, pasuje
do treści, więc mi szczególnie nie wadzi.
9/10
Treść:
Postanowiłam
przy tej ocenie zrezygnować ze zwykłego podziału na podpunkty w treści, bo
ciężko ocenić niektóre elementy zbiorowo. Wolę najpierw napisać trochę o każdym
z tekstów, bez podziału na styl, fabułę i inne, bo zbiór utworów, nawet mocno
ze sobą powiązanych, ciężko potraktować jako jedność, szczególnie, że w tym
wypadku są bardzo różne – pojawiają się na przykład eksperymenty z narracją.
Teksty główne
Priamel
Idąc
za radą zawartą w podstronie, swoją dowolną kolejność tekstów zinterpretowałam
w taki sposób, że Priamel
przeczytałam i na początku, i na końcu, by jeszcze raz sobie wszystko
podsumować, kiedy już poznałam bliżej bohaterów, którzy się tutaj pojawili.
Muszę
powiedzieć szczerze, że na początku miałam odczucie zupełnego chaosu, kiedy
wszyscy ci ludzie wparowali do mieszkania Olgi, wszyscy się znali, wszyscy byli
już w trakcie czegoś, w trakcie swojej opowieści. Poczułam się trochę, jakbym
wkraczała w środek prowadzonej już dyskusji i była zupełnie nie w temacie.
Podejrzewam, że ten efekt był zamierzony, bo tutaj właśnie doskonale widać ten
brak początku i końca.
Podobało
mi się to zgrabnie wplecione w treść wytłumaczenie tytułu tego tekstu. Sama
przed rozpoczęciem czytania zastanawiałam się nad znaczeniem tego słowa, dobrze
zrobiłaś, tłumacząc priamel (i to
jeszcze ustami bohaterów, no cudo!).
Widać
tutaj troszeczkę charakterów, ale wiadomo, w porównaniu z innymi tekstami, są
to jedynie krótkie wzmianki na temat tych wszystkich postaci, które są
oczywiście dużo bardziej złożone niż widać to w Priamelu (ale na to nadejdzie pora przy innych częściach).
Przedstawienie bohaterów udało się, Olga jest świetnym obserwatorem, więc
każdemu z jej znajomych można było się chociaż trochę przyjrzeć.
Jest to bardzo
ładne wprowadzenie do całości, które według mnie mogłoby jednocześnie tę całość
zamykać.
Bo to twój dobry kumpel
Mamy
tutaj narrację drugoosobową, z którą naprawdę rzadko się spotykam, której
zazwyczaj nie lubię. Tutaj jednak nie przeszkadzała mi tak bardzo. Dowód na to,
że wszystko da się napisać dobrze, jeśli ma się umiejętności. Ciekawie było
spojrzeć na bohatera z boku, nie przebywając z nim przez cały tekst, bo nawet
jeśli Paweł to ten, do którego zwracał się narrator, w centrum wciąż był
Michał. Bardzo ciekawy zabieg, który został podkreślony przez ostatni fragment.
Eksperyment z narracją oceniam jako udany.
W
tym tekście pojawiło się kilka postaci, które wspominane były również w innych.
Na przykład Lala, o której myślałam tutaj raczej negatywnie – kolejny przykład
na to, że ludzka osobowość nie jest tak prosta, by móc dobrze wychwycić
charakter postaci przy krótkim kontakcie (a taki właśnie kontakt z Lalą ma w
tym momencie czytelnik). Monika nie rzucała się w oczy, bo była tam właściwie
od samego początku, więc nad jej obecnością nie zastanawiałam się za bardzo.
Pokazałaś jednak jej cechy charakteru, szczególnie uwidoczniły się przy
porównaniu z Lalą, która była postacią zupełnie odmienną od Moniki. Mocny
kontrast.
Realistycznie
opisałaś zmieniającą się relację miedzy Pawłem i Michałem. Widać, jak powoli
ich stosunki się rozluźniają i czasami robi się nawet trochę smutno, że to
wszystko się rozpada, można spodziewać się jakiegoś wielkiego bum, jednak nic
takiego się nie stało. Po prostu, tak jak w życiu, stopniowo się od siebie
oddalali. Wybrałaś niektóre sytuacje, które doskonale to ukazały. To było dobre
rozwiązanie, bo przy takiej ilości czasu, jaka minęła od początku opowiadania
do końca, można by pisać latami o mniej ważnych (lub mniej wyraźnych)
momentach.
Powiem
tak – masz wiele lepszych tekstów, ale ten też był dobry. Sam na pewno nie
należałby do moich ulubionych, ale jako część całości sprawdza się dobrze.
Pokazuje z innej strony Michała i porusza temat szkolnej przyjaźni, który
opisałaś doskonale.
Od strony pierwszej do ostatniej
O
Wiktorze wiele zostało powiedziane już w Priamelu,
ale tam było to takie mówienie za jego plecami. Od strony pierwszej do ostatniej przybliża czytelnikowi tę postać i
trochę tłumaczy jego zachowanie wobec świata i przede wszystkim wobec Olka. Wiktorowy
element mozaiki nie został jeszcze napisany do końca, więc ciężko mi ocenić w
pełni tę postać, w końcu jego historia stanęła na razie w miejscu (czekam na
strony ostatnie).
W
tym tekście przeszłość Wiktora przeplata się z teraźniejszością. Trochę o
dzieciństwie, trochę o studiach, trochę o dorosłym życiu, trochę o Olku i
Oldze, trochę o rosyjskich znajomych. Wszystko przeplata się bardzo ładnie i
nie widać jakichś mocnych zgrzytów. Każdy powrót do wcześniejszych wydarzeń ma
swój powód (skojarzenia, chęć wytłumaczenia sytuacji). Widać przyczyny
zachowania bohatera, a to jest najważniejsze. Pokazujesz, jak różne sytuacje i
postaci wpływały na niego, ale też można zobaczyć pewne cechy, które
towarzyszyły mu od początku, na przykład pewnego rodzaju oddalenie i dystans do
ludzi. Wiktor jest zamknięty w sobie, ale widać też, że ma uczucia, które
próbuje na różne sposoby ukrywać i chować się przed nimi. Ta ostryga bardzo do niego pasuje, tak samo
jak jeż Krzyśka. To jedna z tych
osób, które nie chcą dopuścić nikogo bliżej siebie.
Mimo
wszystko bardziej żal mi było ludzi, którzy próbowali kontaktu z Wiktorem, bo
on w pewnym momencie uodpornił się już trochę na tracenie czegoś z własnej
winy, a jestem pewna, że na przykład jego matka wciąż była rozczarowana brakiem
dobrego kontaktu z synem, w końcu przez długi czas próbowała naprawić ich
relację, a Wiktor skutecznie się temu opierał. Podobnie z dziewczynami, Magdą,
która pewnie dosyć mocno ucierpiała na tym związku, nawet jeśli to ona zerwała,
oraz Anitą, której Wiktor mógłby jednak już nie ranić, gdyby tylko trochę
głębiej nad tym pomyślał. Krzysiek i Olek to kolejne osoby, które stanęły na
drodze Wiktora i zostały odepchnięte. Mam tylko nadzieję, że Olkowi uda się to,
co innym się nie udało, i jakoś otworzy tę ostrygę na świat.
To
wszystko świadczy o tym, że napisałaś postać bardzo realistyczną, która wzbudza
różne emocje i odczucia. Szczerze mówiąc, mnie jest ciężko polubić tego
bohatera, nawet kiedy znam fragmenty jego historii.
Kiedy zapominam, że widzę Innego
Ten
tekst odebrałam jako taką mowę obronną Lali, gdzie pokazana została w jej
osobowość, bo w Bo to twój dobry kumpel
rzeczywiście została ona wrzucona w stereotypy. Tutaj poznajemy ją z innej
strony, widzimy jak zmienia się nastawienie Michała do tej osoby, widzimy jej
przemyślenia na temat wszystkiego, co działo się podczas jej związku z Pawłem i
trochę więcej.
Szczególnie
podobał mi się opis spotkania Lali i Michała w bibliotece i późniejsza rozmowa,
ten ostatni fragment, gdzie przeplatały się wrażenia obu postaci. Czuć było
wstyd Michała, gdy uświadomił sobie, że sam operuje stereotypami. To ciekawe,
że nawet ludzie wykształceni i inteligentni nie pozbywają się zupełnie tego
zwyczaju uogólniania niektórych rzeczy, to zostaje w każdym człowieku, niezależnie
od tego, czym się on zajmuje.
Narracja
w tym utworze została ciekawie skonstruowana. Najpierw mamy dwa fragmenty –
pierwszy z punktu widzenia Michała, drugi z punktu widzenia Lali, a potem
pojawia się trzeci, w którym ich przemyślenia się przeplatają. Jestem pełna
podziwu, jeśli chodzi o ostatnią część, bo wyszła naprawdę dobrze. Nie
pogubiłaś się w opisach i brzmiało to płynnie, chociaż dało się dostrzec
różnicę języka, kiedy opisywałaś coś z punktu widzenia Lali (przemyślenia były
trochę bardziej chaotyczne).
Znowu
podobało mi się to, co wytłumaczone zostało ustami bohaterów, a dokładniej
Michała. Ten fragment o Innym wypadł naprawdę interesująco, a najlepszym
uzupełnieniem tego krótkiego wykładu były przemyślenia bohatera na temat tego,
że źle ocenił Eulalię. I rzeczywiście, spowiedź humanistyczna na pewno mu się
przyda.
W co się bawiły małe dziewczynki?
Muszę
powiedzieć, że ten tekst jest moim ulubionym, z różnych względów. Po pierwsze –
przez formę, z którą wcześniej się nie spotkałam. Po drugie – przez tematykę.
W co się bawiły małe dziewczynki? to
właściwie prosty zapis rozmowy kilku kobiet, bez elementów narracyjnych. I
zupełnie nie przeszkadza to w odbiorze. Zawsze bałam się tekstów bez narratora
(nawet do dramatów przekonałam się dopiero ze trzy lata temu, bo wcześniej nie
chciałam na żaden spojrzeć, a i tak nadal czytam tylko nielicznych autorów),
ale tutaj w końcu się przełamałam i doszłam do wniosku, że brak narratora w
niczym nie przeszkadza, jeśli utwór jest dobrze napisany.
Dialog
dziewczyn prowadzony jest naturalnie i swobodnie, przez co łatwo się w niego
wciągnąć. Płynne przejścia między opowieściami kolejnych pań też pomagały, a
wiarygodności nadawały ciągłe wtrącenia reszty. W końcu w prawdziwym życiu, w
grupce znajomych, rzadko zdarza się, by ktoś prowadził monolog na swój temat
bez żadnych przerw, bez lekkiego odbiegania od tematu. Na inne teksty
potrzebowałam dużo czasu, ten zajął mi go niewiele i właściwie poczułam się
trochę zaskoczona, gdy Agata wyłączyła dyktafon. Ale jak to? Już koniec? A przecież tekstu było nie tyle dużo, co
dużo i jeszcze więcej (nawet sobie to sprawdziłam, przeklejając do Worda).
Poszczególne
charaktery też doskonale widać, także dzięki temu, że bohaterki często
podsumowują siebie nawzajem, rzucają różnymi, najczęściej żartobliwymi, uwagami
dotyczącymi wypowiedzi rozmówczyń. Z początku miałam mały problem z
rozróżnieniem dziewczyn, które nie pojawiły się we wcześniejszych tekstach
(czyli właściwie wszystkich oprócz Olgi), ale dosyć szybko wczułam się w tekst
i powoli przyzwyczaiłam się do każdej z nich. Pod koniec doszłam do pewnego
wniosku – bohaterek jest dużo, więc dobrze, że nie zostały one przedstawione w
tej samej chwili, bo w takich sytuacjach ciężko się połapać, kto jest kim.
Tutaj widać, że każda z nich znajduje się w pomieszczeniu przez cały czas, ale
poznajemy je stopniowo.
Tematyka jest
ciekawa, przynajmniej mnie mocno zainteresowały opisy dziewczyńskich zabaw, bo
sama też w dziewczyńskie zabawy kiedyś się bawiłam i we mnie też jest ta mała dziewczynka z pozytywnym
wydźwiękiem. Zrobiło się trochę feministycznie, ale był to mądry feminizm,
który naprawdę bardzo lubię i który został tutaj bardzo ładnie pokazany, na
przykład przy krytyce teorii brata Marysi o lesbijskim
froncie nienawiści do facetów – tam pojawia się wspomniany z nazwy, ale w
sumie widać go przez cały czas.
Właściwie
wcześniej nie zastanawiałam się bardziej nad tematem zabaw dla dziewczynek i
zabaw dla chłopców, jakoś nigdy nie przyszedł mi do głowy, ale teraz, gdy o tym
pomyślałam, rzeczywiście nadal istnieje ten podział na zabawy chłopięce i
dziewczęce, co jest odrobinę krzywdzące. Wydaje mi się jednak, że teraz rodzice
dużo bardziej zwracają uwagę na to, czym bawią się chłopcy i odciągają ich od
dziewczęcych zabawek, a dziewczynkom wolno trochę więcej.
No
cóż, mogłabym na ten temat w tej chwili napisać cały esej, bo bardzo mnie
wciągnął, ale chyba pozostanę przy tym, że po prostu mi się podobało i pomysł był
naprawdę świetny. Wykonanie również. Na razie jest to zdecydowanie mój ulubiony
ze wszystkich opublikowanych przez Ciebie tekstów.
Włóczykij polski
Włóczykij polski
Tutaj po raz
kolejny pojawia się Michał, tym razem w roli głównego bohatera. Przy tym
tekście widzę już bardzo wyraźnie, że Musivum to pozlepiane kawałki różnych
historii, bo trochę Twoich utworów już przeczytałam. Tutaj z lupą zbliżamy się
po raz kolejny do fragmentu dotyczącego Michała, którego można było trochę już
poznać przy wcześniejszych tekstach, szczególnie dwóch – Bo to twój dobry kumpel i Kiedy
zapominam, że widzę Innego.
Kolejna strona
tego bohatera całkiem mi się spodobała. Jego sposób oczyszczenia po całym roku
to dobry temat, który opisałaś bardzo ciekawie, chociaż bez żadnych zwrotów
akcji. Czytelnik mógłby się spodziewać, że skoro już zwróciłaś jego większą
uwagę na akurat tę Wielką Ucieczkę, wydarzy się podczas niej coś naprawdę
niezwykłego, jednak była ona po prostu kolejnym zakończeniem prywatnego roku
Michała. Jedynym wyjątkiem od tej normalności był Weredecki, który trochę
zepsuł tę atmosferę oddalenia (tylko na moment), ale w większości marcowa
przygoda przebiegała spokojnie, tak jak przebiegać powinna.
Po tym tekście
polubiłam jeszcze bardziej duet Michał i Sebastian. Ich przyjaźń została
ukazana w naprawdę świetny sposób i ciężko nie lubić ich, kiedy pojawiają się
gdzieś razem. Aż pozazdrościć przyjaciela jednemu i drugiemu (chociaż Michałowi
zazdroszczę bardziej, bo mieć kogoś tak troskliwego i jednocześnie praktycznego
za najlepszego kumpla to skarb).
Bardzo podobał
mi się nastrój, który pojawiał się stopniowo – wraz z przygotowaniami Michała
do Wielkiej Ucieczki – i wygasał stopniowo – wraz z każdym z trzech elementów
powrotu. Na początku oddałaś idealnie to przytłoczenie miastem i wszystkim
innym, aż chciało się od tego uciec. Dlatego właśnie później, gdy Michał już
wędrował, dało się poczuć tę wolność razem z nim. Za to po powrocie pojawiło
się uczucie zupełnego oczyszczenia. Świetnie zbudowałaś klimat w tym tekście,
to naprawdę bardzo pomogło wczuć się w Twoje pisanie. Pokazałaś chwilową
samotność jako coś w pewnym sensie pozytywnego, a z tym spotykam się naprawdę
rzadko, kiedy w każdej powieści przedstawia się ludzi przebywających sam na sam
ze sobą, jako osoby nieszczęśliwe. Michałowi samotność pomogła.
Opisy miejsc,
które Michał spotykał na swojej drodze, są realistyczne i naprawdę bardzo
ładne. Szczególnie podobał mi się opis lasu z drugiego rozdziału, od fragmentu
o spokoju między drzewami. To jest ten moment, w którym najlepiej czuć ten
klimat wolności i ucieczki od codzienności.
Jeśli chodzi o
stronę techniczną, nie mam tutaj prawie nic do zarzucenia. Narracja była tutaj
aż nad wyraz zwyczajna, ale w niczym to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie –
dobrze było przeczytać coś prostego zaraz po tekście złożonym z samego dialogu.
Gratuluję też tego, że udało Ci się Włóczykija polskiego zakończyć, bo wszyscy
wiedzą, jak ciężko jest czasami napisać coś w całości, kiedy ma to początek i
koniec. Jedyne, co wyrywało mnie okropnie z rytmu, to te gwiazdeczki od
przypisów, których w pewnym momencie napaćkało okropnie i tylko to mi się w tym
tekście nie podobało. Nie dałoby się rozwiązać tego w jakiś inny sposób? Bez
tych gwiazdek?
Czwarte uderzenie
Czwarte uderzenie
Muszę
powiedzieć, że naprawdę zaskoczył mnie tekst o Andrzeju. Kiedy skończyłam
czytać Włóczykija polskiego i został
mi tylko jeden z tekstów głównych do przeczytania, zupełnie straciłam nadzieję,
że będzie to ten mój wyczekany, a właśnie na coś o Weredeckim czekałam
najbardziej. Ten bohater ciekawił mnie już od Priamelu, a każdy kolejny utwór podsycał moją ciekawość, bo o
Andrzeju było do tej pory dosyć dużo, ale mało konkretnie. Jako główny bohater
dobrze się sprawdził.
Jego
historię przedstawiłaś naprawdę dobrze. Widać zmiany, które zaszły w tej
postaci przez lata spędzone w domu. Dobrze, że ten tekst przeczytałam na samym
końcu, dobrze się wpasował w całe Musivum,
będąc w tej chwili na samym końcu listy. Od początku czytelnik widzi
Weredeckiego jako złośliwca, któremu wszyscy przypisują same najgorsze cechy, i
kiedy powtarza to tylu bohaterów, w końcu pojawia się pytanie – dlaczego? Czwarte uderzenie to doskonała odpowiedź na to pytanie i naprawdę
nie mogłaś się z tym tekstem wpasować lepiej.
Tutaj
znów świetnie pokazałaś emocje, które pojawiały się stopniowo i po raz kolejny
doprowadziły do swego rodzaju oczyszczenia, chociaż oczyszczenie Andrzeja było
zupełnie inne niż to coroczne Michała. Można powiedzieć, że Andrzej zrobił to
raz a dobrze. Na przykładzie tego bohatera dobrze pokazałaś to, że człowiek
jest istotą złożoną i jego charakter kształtuje się pod wpływem różnych
życiowych doświadczeń.
Temat
przemocy w rodzinie ostatnio często przewija się w literaturze, a w blogowej
twórczości jeszcze częściej, jednak rzadko jest naprawdę dobrze ukazywany.
Tobie się to udało. Doskonale pokazałaś uczucia Andrzeja do ojca, do matki i
właściwie wszystkich otaczających go ludzi. Widać było, jak duży wpływ relacja
z ojcem i matką (bo jej również nie można tutaj pominąć) miała na resztę jego
życia, na to, jak traktował innych.
Chętnie
poczytałabym coś jeszcze na temat tego bohatera, bo jego dalsze losy
szczególnie mnie interesują. Co było pomiędzy tym, co opisałaś w Czwartym uderzeniu, a resztą tekstów, w
których Andrzej się pojawia? O ile ten utwór nie jest moim ulubionym (nadal na
pierwszym miejscu na mojej liście widnieje W
co się bawiły małe dziewczynki?), tak Andrzej zdecydowanie zasługuje na miano
ulubionej postaci z całego Musivum.
Ekskursy
Ekskursy
Ekskursy
potraktuję trochę ogólniej, bo w pierwszej wersji oceny wyszedł mi bełkot w
kółko o tym samym, więc postanowiłam już nie zadręczać ględzeniem o tym, jak
ładnie opisałaś relacje międzyludzkie przy każdym tekście, bo to już wiadomo.
Mamy tu więc króciutki komentarz do każdego z nich.
Lekcja poglądowa o tworzeniu życia. Wydanie bibliopatyczne ulepszone
Lekcja poglądowa o tworzeniu życia. Wydanie bibliopatyczne ulepszone
Po
raz kolejny pokazałaś wiele postaci w jednym tekście, chociaż został on
skonstruowany zupełnie inaczej niż na przykład Priamel. Ciekawym pomysłem było wrzucenie tych wszystkich ludzi w
przemyślenia Olgi, które sprowokowane zostały widokiem poszczególnych tytułów
na półkach. Niby Olga jest tu na pierwszym planie, ale tak naprawdę dowiadujemy
się więcej o innych bohaterach niż o niej samej.
Oczywiście
najważniejszą ukazaną cechą Olgi jest miłość do książek, którą dało się
zobaczyć właściwie w każdym tekście, w którym się pojawiała. Widać, że naprawdę
szaleje za literaturą. W sumie bardzo zazdroszczę jej tak imponującej prywatnej
biblioteki. Książki zostały pokazane jako przedmioty z duszą, które mają swoją
historię i znaczą coś dla bohaterki. Każdy z wymienionych tomów niósł za sobą
jakieś wspomnienia. Ciekawy pomysł i tekst całkiem przyjemny.
Ku stronom
Ku stronom
Ku stronom znów przybliża trochę postać
skrytego Wiktora. Pojawiła się również forma podobna do tej z pierwszego
ekskursu – mamy temat główny (tutaj tłumaczoną książkę), który prowokuje różne
wspomnienia, przemyślenia i emocje. No i zaawansowana bibliofilia też daje o
sobie znać.
Dobrym
pomysłem są te dopiski w nawiasach, które towarzyszą tylko tekstom z Wiktorem w
roli głównej. Muszę powiedzieć, że dodają trochę charakteru.
Przy
utworach o tym bohaterze najbardziej podobały mi się fragmenty na temat jego
pracy, szczególnie opis procesu tłumaczenia i nastawienia Wiktora do tego, co
robi (bo przy tym przynajmniej nie widać tej jego gburowatości, bo tłumaczyć
naprawdę lubi). Tutaj znów pojawił się ten temat i nie zawiodłam się, ani nie
znudziłam.
Tydzień z życia studentki filologii klasycznej. UAM 2004
Tydzień z życia studentki filologii klasycznej. UAM 2004
Cóż,
na studiach nie jestem, ale opowieści dziewczyn w sumie pokrywają się z tym, co
słyszałam od znajomych, którzy już przez to przechodzą. Szczególnie podobał mi
się moment z tymi cytatami z yaoiców (Bladozłotobłękitnowłosy
mnie zabił) – rzecz znana wszystkim analizatorom i innym, którzy lubią się czasem
pośmiać ze słabych tekstów. Powrót do niezbyt dalekiej przeszłości Oli to dobry
pomysł, widać, że niewiele się zmieniła od tamtego czasu, chociaż otaczają ją
też inni ludzie.
(To
rozczarowanie, gdy widzę literówkę, cieszę się już, że znalazłam jakikolwiek
błąd, a tu okazuje się ŻE TO SPECJALNIE…)
Trzy dni, noc i poranek
Trzy dni, noc i poranek
Tym
razem mamy coś o Olku (nareszcie!), chociaż w wersji kilka lat młodszej i z
innym obiektem zainteresowań, Konradem. Najciekawsze jest to, że prawdopodobnie
każdy czytelnik będzie kibicował tutaj Konradowi przy jego próbach odzyskania
zaufania Olka, chociaż z innych tekstów wiemy, że ten związek nie wypali.
Rzadko
spotyka się opis zdrady jako to, co dzieje się po niej, kiedy ludzie wciąż
pozostają w związku. Bardzo dobrze to opisałaś, emocji na pewno nie brakowało.
Znowu relacje międzyludzkie są w Twoim tekście na pierwszym miejscu i to
zdecydowanie mi odpowiada, szczególnie, że opisujesz je tak starannie i
realistycznie. Nawet jeśli podejście bohaterów do niektórych spraw kłóci się
trochę z moim, to jestem w stanie ich zrozumieć, bo wszystkie cechy i poglądy
pasują do nich doskonale.
Po
raz kolejny czas teraźniejszy był tak ładny i wcale mnie nie drażnił, że nawet
go nie zauważyłam…
Dialogi historyczno-kulturoznawcze
Dialogi historyczno-kulturoznawcze
Ten
tekst był jednym z najprzyjemniejszych, chociaż po raz pierwszy czytałam go
przez cały dzień, fragmentami. Muszę powiedzieć, że to był bardzo przyjemny
dzień, bo Michał i Sebastian co chwilę poprawiali mi humor swoimi rozmowami.
Ten utwór był po prostu taki… miły. Cały czas wywoływał uśmiech na twarzy.
Fajnie
było tym razem wybiec trochę do przodu, zamiast cofać się do wspomnień. No i w
końcu coś więcej o Sebastianie! Chociaż to wciąż nie jest mój wymarzony długi tekst
główny o Sebastianie, no ale… Coraz bardziej nabieram też ochoty na
przeczytanie czegoś z Julkiem, bo ten natrętny gość może mieć naprawdę wiele do
pokazania.
To, co się nie może wydarzyć
To, co się nie może wydarzyć
Chyba
najkrótszy tekst ze wszystkich opublikowanych. Nie wniósł zbyt wiele nowego,
ale trochę lepiej przybliżył uczucia Wiktora po zerwaniu z Krzyśkiem.
Odniosłam
wrażenie, że tutaj Wiktor pokazał się trochę od tej ukrytej strony, jakby ta
noc wyciągnęła z niego (prawie) wszystkie skrywane na co dzień uczucia i
emocje. Nie do końca wiem, jak tego bohatera traktować, bo w sumie jest mi go
żal, ale momentami okropnie irytuje mnie to jego wycofanie. Baaaardzo bym
chciała, żeby Olek go w końcu naprawił.
Pusty prostokąt zbielałej trawy
Pusty prostokąt zbielałej trawy
Spojrzenie
na wędrówki Michała z drugiej strony, z punktu widzenia Sebastiana. Czytało mi
się to trochę ciężej niż inne teksty, bo mimo wszystko ta tęsknota była trochę
przygnębiająca, nawet jeśli tak wiele rzeczy dodawało Sebastianowi otuchy w
czasie marcowych dni.
Podobał
mi się ten fragment o spotkaniu z bratem, szczególnie porównanie Staśka i
Sebastiana, bo było dosyć nietypowe. Sebastian twierdzi, że są bardzo podobni,
ale różnią się właściwie we wszystkim.
Nadal
czekam na coś Sebastianowego, co nie miałoby związku z Michałem, ale na razie
też jest dobrze, przynajmniej coś się o nim pojawiło.
I tak poza tym wszystkim
Jestem
naprawdę pod wielkim wrażeniem Twoich tekstów, rzadko zdarza mi się znaleźć coś
tak dobrego w internecie (może po prostu mam pecha?). Musivum opowiada o tak wielu różnych postaciach, sytuacjach, że z
początku można czuć się lekko przytłoczonym, i ja też się tak właśnie czułam,
kiedy zaczynałam czytać – nie wiedziałam, z której strony się za to zabrać.
Jednak im dalej, tym ten świat wciąga coraz bardziej i trudno się od niego
oderwać.
Kreacja
bohaterów to najmocniejsza strona tych tekstów. Przez cały czas odnosi się
wrażenie, że te postaci są żywe, prawdziwe, chociaż zdarza się, że ich
zachowania i emocje są niezrozumiałe, ale przecież nikt nie potrafi zrozumieć
każdego człowieka, jeśli nie pozna go bliżej, prawda? A w Musivum mamy okazję zbliżyć się do każdego bohatera po kolei i dać
mu się wytłumaczyć ze swoich dziwactw i innych towarzyszących mu elementów
życia.
Stylowi
nie mam wiele do zarzucenia. Jedynie te koszmarnie długie zdania czasami mnie
odrobinę przerastały, ale wiem, że doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że
takie je właśnie budujesz, więc nic nowego tutaj nie powiem. Czasami musiałam
wracać do początku zdania, by przypomnieć sobie, od czego się to wszystko
zaczęło, bo końcówka była już dygresją dygresji dygresji. W końcu się do tego
przyzwyczaiłam, ale zajęło mi to trochę czasu, nie powiem, że nie.
Co mogę
powiedzieć na koniec? Widać, że Twoje pisanie jest świadome i przemyślane, a
właśnie tego zazwyczaj brakuje mi w blogowej twórczości. Mimo kompletnego braku
ciągłej fabuły i tego wspomnianego przez Ciebie od i do, Musivum wciąga i nie chce wypuścić.
Szczególnie, jeśli czytelnik jest fanem sensownej i inteligentnej literatury,
która wbrew pozorom jednak czasem pojawia się w internecie, czego dowodzi
istnienie tego bloga. Poruszasz wiele różnych tematów, których nie oddzielasz
od siebie mocno, co wprowadza potrzebną wiarygodność. Najlepszym tego
przykładem jest tekst W co się bawiły małe dziewczynki?, który oddaje zupełnie
wychwycony przeze mnie charakter Musivum
– wymieszanie tematów, wiele dygresji i jeden wspólny element (w całym Musivum humaniści, w tym konkretnym
tekście pytanie zadane przez Agatę).
Niewiele rad
tu zawarłam, więc mogę po prostu powiedzieć, że ta ocena jest najdłuższym
komentarzem, jaki w życiu napisałam.
29,5/30
Poprawność:
Priamel
„Znała świetnie jego
ciemnobrązowe, w odpowiednim świetle wręcz czarne, oczy i ich oprawę(…)” – Jeśli
fragment o odpowiednim świetle był wtrąceniem, potrzebny jest jeszcze jeden
przecinek.
W co się bawiły małe dziewczynki?
„Agata: Ja tego w życiu nie będę
przepisywać, co ty! Przepisywać to mogę konkretny fragment opowiadania czy
wywiad, ale nie to, chybabym pierdolca dostała. [śmiechy; zmieszane ze śmiechami głos: „I tak Aga podsumowała
babskie spotkanie u ciebie”]” – Zmieszany.
„A że i w klasie było trochę
chętnych, w innych klasach też, a kobiet była
obrotna i lubiła dużo robić, to dwa czy trzy tygodnie później kółko ruszyło.” –
Kobieta.
Włóczykij polski — Rozdział II
„Czasami trafiała się drzazga,
którą wyrywał z palca zębami, po czym znów dotykał gałęzi o wzdrygał się odruchowo, gdy trącił jakąś mrówkę lub
żuczka.” – I.
Czwarte uderzenie
„Na drzewie w pobliżu domu, przy
huśtaniu się na gałęzi — tej niższej, na wyższą wchodzili chłopacy z czwartej
albo piątek klasy(…)” – Piątej.
Próba
wypisania z Musivum błędów, była
prawdziwą masakrą przez ilość wielokrotnie złożonych zdań, które potrafiły się
czasami ciągnąć przez pół strony. Interpunkcja w takich tworach wciąż jest dla
mnie zagadką i ilość zasad, które podczas tej oceny zgłębiłam, zupełnie
przerosła moje oczekiwania. W efekcie oczywiście nie wypisałam prawie żadnych
błędów, bo przy każdym zdaniu, przy którym miałam jakiekolwiek wątpliwości, w
końcu wychodziło na to, że błędu nie ma lub obie wersje są poprawne. No cóż,
tutaj pozostaje mi podziękować za to, że podszkoliłam się trochę przy okazji.
Właściwie
to, co wypisałam to głównie literówki. Ciekawe, że to właśnie nad tą częścią
oceny siedziałam najdłużej, a tak niewiele błędów znalazłam…
Trzecia rocznica
„Zarysowałam sobie bardzo roboczo
postacie opowiadających i zaczęłam spisywać rozmaite pomysły na poszczególne
historie (zeszło na to kila małych notesów z
Sailorkami)” – Kilka.
10/10
Dodatki:
W
menu znajduje się dosyć dużo podstron, ale nie powiedziałabym, żeby któraś była
niepotrzebna. Potrzeby posiadania czterech pierwszych nie muszę chyba
uzasadniać. Bardzo podobała mi się podstrona o autorce, jest naprawdę świetnie
napisana. Komentarze bohaterów wywołują uśmiech na twarzy, nawet tutaj
pokazałaś ich charaktery.
Posty
rocznicowe były świetne. Pierwszy był trochę podobny do tego z poprzedniej
podstrony, też wypowiadali się bohaterowie. Drugi za to trochę bardziej
szczegółowo opisywał Twoją pracę nad Musivum
i dalsze plany. Cieszę się, że przeszłam przez tę Twoją rekrutację
oceniających (te skomplikowane wzory…) i miałam okazję przeczytać te wszystkie
teksty (i też polubić Andrzeja, no kurde…).
Ikonki
są ładne, chociaż nie widzę sensu w używaniu ich, no ale nie wadzą też wcale.
Jeśli
chodzi o dodatki na głównej stronie bloga, to nie jestem przekonana do Psa
Pisarskiego, ale również mi nie przeszkadza. Jedyna rzecz, której osobiście bym
się pozbyła, to linki do literatury internetowej, które przecież można umieścić
w linkach w menu.
4,5/5
Dodatkowe:
A
co tam, dam już to pięć dodatkowych,
bo rzadko się zdarza mi się znaleźć w internecie coś tak dobrego. Jakbym mogła
to dałabym i sto.
Podsumowanie:
67,5
– ocena celująca.
Zachwytów
nie będę już powtarzała, po prostu powiem, że bardzo, bardzo, bardzo czekam na
kolejny tekst.
Droga Knigo!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, ogromnie Ci dziękuję za ocenę. Po drugie, Twoja ocena zasługuje oczywiście na o wiele więcej niż zdawkowe "dziękuję". Niestety, w tej chwili wracam z pracy wykończona (i od paru dni trochę kiepsko się czuję), więc do piątku na napisanie sensowniejszej wypowiedzi z trudem znajdę siły. Czy możemy się umówić tak, że porządny komentarz napiszę w weekend? Bo naprawdę chciałabym go napisać, tylko w tej chwili marzę jedynie o tym, aby wrócić do łóżka i przez parę godzin nie patrzeć w ekran monitora. Mam nadzieję, że zrozumiesz i się nie obrazisz :)
Pozdrawiam!
Ome
Jasne, poczekam. :)
OdpowiedzUsuńKniga