Oceniająca: antler
Oceniany blog: bad-bitches-dont-cry
Autorka: Mona Lisa
Pierwsze wrażenie
Zawsze żyłam w przekonaniu, że to chłopaki nie płaczą, ewentualnie martwi chłopcy nie płaczą. A tu spotykam się z płaczącą suką (to nie jest przypadkiem oksymoron?). Adres jest dosyć kontrowersyjny i wulgarny, niespecjalnie zachęca do zapoznania się z treścią, która może się kręcić wokół tematu, nie wiem, niespełnionej miłości i nagłym zrywie ruchu feministek, bo wszyscy mężczyźni to zło. Może pamiętnik młodej prostytutki, która zakochała się w kliencie. Nieważne, i tak mnie odpycha.
Belka świadczy, że chyba trafiłam na blog jakiejś gimbuski-spryciuli, której może się wydawać, że czynienie zła popłaca, a mnie automatycznie coś się słabo robi. Pierwsze wrażenie ma to do siebie, że lubi być błędne - mam nadzieję, że tu także spełni się ta zasada.
Ogół bloga prezentuje się... zupełnie inaczej niż mogłam się spodziewać.
Sądząc po adresie, analogicznie powinnam ujrzeć ciemną szatę graficzną z rozczochraną, wytatuowaną dziewczyną, w jednej ręce trzymającą papierosa, drugą pokazującą publiczności środkowy palec u dłoni. Spotykam róż i błękit, które nie dość, że nie pasują do tematu, to jeszcze żrą się niemiłosiernie ze sobą. Pierwszą reakcją było co, do cholery?, drugą wzruszenie ramionami i machnięcie ręką. Nieważne, o gustach się nie dyskutuje.
Na nagłówku widzimy niezbyt dobrze wyciętą blondynkę, która, w myśl adresu, przywodzi na myśl królowe amerykańskich szkół (te, które zawsze znęcają się nad główną bohaterką, ale ostatecznie przegrywają - na co Darwin raczej nie mógłby się zgodzić, ale oj tam, Ameryka w końcu) i powtórzenie cytatu z belki. Różowe tła nie pasują tu kompletnie - żeby chociaż blondynka trzymała kwiat o podobnej wyraźnej barwie - ale nie, coś tam tylko majaczy różowego przy brzuchu dziewczyny. Powiem tyle - szablon zdecydowanie jest nieadekwatny do poradnika jak stać się femme fatale.
Czcionki są wyraźne, odpowiedniej wielkości, choć brak polskich znaków w tytułach postów wywołuje lekkie skrzywienie. Widocznie też to zauważyłaś, gdyż od jakiegoś czasu stosujesz angielskie tytuły - jestem jak najbardziej pozytywnie nastawiona do takiego kompromisu.
Tak bardzo - tak bardzo nie zgadzam się z Tobą, Twoimi poglądami, Twoim rzekomym dramacie życiowym (notabene, sytuacja, w której po dwudziestu latach małżeństwa mężczyzna odchodzi, zostawiając kobietę samą z trójką dzieci na głowie, bez żadnych dochodów i z komornikiem na karku, można uznać za tragedię życiową - na pewno nie zakończenie związku dwóch małolatów, którzy o życiu wiedzą tyle, co studenci o szkodliwości zupki chińskiej; czyli niewiele), dlatego niewiarygodnie ciężko było mi w miarę obiektywnie podejść do tematu, za co z góry przepraszam.
Bad Bitches Don't Cry
Pierwszy post pełni rolę typowego wprowadzenia dlaczego tu jestem, po co tu jestem, co będę robić. Dowiadujemy się, że do założenia bloga namówiła Cię siostra, a także wielu innych bardzo przydatnych rzeczy, które będziesz wałkować przez cały czas. Teraz jak nauczycielka spyta, kim chcę być w przyszłości, odpowiem grzecznie, że wredną suką, bo pani w internatach mówi, że trzeba. Pewnie będzie mi mówić, zaraz po tym, jak dostanę opieprz na nieprawidłowe słownictwo, że zło nie jest dobrym rozwiązaniem; wyjaśni mi pojęcie karmy, przypomni amerykańskie filmy, w których niedobre panie przegrywają i awans dostaje główna bohaterka i - prawie by zapomniała! - moralność i głupszym się ustępuje. Skoro cały świat jest zły, mam się zniżać do jego poziomu i sama być tym, co potępiam? Jak nie działa siła argumentów, mam użyć argumentu siły?
Przełom. - Nieuchwytna zdobycz
Zacznijmy od tego, że nie stawiamy kropek po tytule.
"Jednego dnia siedzisz sobie wygodnie na krześle i myślisz, jak będzie wyglądało Twoje życie, a drugiego jedziesz na obóz [...]" - jednego dnia Albert Einstein siedział w fotelu, pykał fajkę, rozmyślał nad tym, czy pójść do kuchni i zrobić sobie herbatę, zastanawiał się przy okazji, ile kostek cukru zostało mu jeszcze w cukierniczce i czy starczy, by posłodzić herbatę, jeśli by już wstał i ją zrobił; a drugiego stworzył teorię względności. Nie można krótko, zwięźle i na temat? Pojechałam na obóz, przez który uznałam, że faceci to s*wysyny. Pseudofilozoficzne wywody tak bardzo pasują.
Napisałaś swoją historię w formie opowiadania, które zajęło Ci trzy posty. Szczegółowo, gdyż ogromne znaczenie dla sprawy ma to, że mama Cię (mnie, jak wskazuje narracja) upokorzyła przed znajomymi, że spóźniłaś/am się na dyskotekę. Okey, rozumiem, blog miał być poświęcony temu, co Ci się przydarzyło, ale w takim razie wybrałabym inną formę: albo a) stworzyła prawdziwe opowiadanie, w którym umieściłabym wszystkie możliwe szczegóły, poświęcając na to całego bloga, trzydzieści postów, albo b) opisała wszystko w jednym poście i przeszła do regularnego gnojenia facetów. Takie odniosłam wrażenie - miało być coś na wzór opcji a), a wyszła druga część b). Gdy skończył się materiał retrospekcyjny, kolejne wpisy zaczęły zawierać, po prostu, ciągłe narzekanie na męską naturę, ostrzeganie kobiet przed facetami, czyste wyżycie się, niemoc pogodzenia się z tym, co się stało i na siłę udawanie nie wiadomo jak twardej.
Put a Thumb In The Air!
Tego postu z pewnością nie można zakończyć pointą: Zero smutku, zero złości, wyjebane po całości. Aż czuć jak każda litera się żarzy, jaka wściekłość przez to przepływa; aż żal się robi biednej klawiatury, która musiała znosić męczarnie. W sumie nie ma tu co komentować, bo tylko doleję oliwy do ognia, ale ubieranie się w "szmateksach" wcale nie jest końcem świata, od tego się nie umiera, naprawdę, nie dostaje się dżumy.
Następne wpisy mówią o tym samym, tylko kontekst się zmienia. Słuchałam muzyki i stwierdzam, że faceci to zUo, czytałam książkę i stwierdzam, że faceci to zUo, oglądałam film i stwierdzam, że faceci to zUo, siedziałam w fotelu i stwierdzam, że faceci to zUo. Jakie to szczęście, że nie masz brata, który zostawiałby otwartą klapę od kibla, bo i by się ofiary znalazły.
Przyjaźń najważniejsza!
Nim opublikowałaś ten post, w tym miejscu był przydługi wywód na temat odwracania się za siebie, rozpamiętywania przeszłości, efekt rozdrapywania blizn. Moim zdaniem ten wpis można uznać za najlepszy ze wszystkich - bo jest pozytywny, podnosi na duchu. I, trzeba przyznać, poglądy w nim zawarte nieco kontrastują na tle pozostałych - w których ostatnim rozwiązaniem wydawało się pogodzenie się z losem. Może ujęte w poście treści są trochę naiwne, nie patrząc na ogół, jednak zdecydowanie trafniejsze, i przez ich pryzmat o wiele lepiej patrzy się na blog. Oby więcej takiej dobrej energii i w miarę obiektywnego podejścia do tematu.
Od strony technicznej, tekst nie powala na kolana, piszesz dość prosto, głównie z wykrzyknikami, o tym samym (tak, wiem, że blog ma mieć właśnie taką tematykę - ale, no, proszę! Bez przesady). Nie zwracasz uwagi na jakiekolwiek błędy, pewnie nie czytasz wpisu przed publikacją; co wpadałoby nadrobić - "czysta" treść o niebo lepiej się prezentuje, zapewniam. Jeśli zaś chodzi o narrację, to głównie stosujesz pierwszoosobową, a do czytelnika zwracasz się jak do owego chłopaka, czasem zmieniając odbiorcę lub utożsamiając się z nim (my, dziewczyny). Albo mieszając oba: Wiecie, co jest najgorsze? To, że siedzę sobie w nocy, w pokoju, w tle leci muzyka [...] ta, która przypomina mi Ciebie! - ciebie, ciebie i ciebie. Mejbelin niu jork. - wydaje mi się, że lepiej opisywać chłopaka w trzeciej osobie. Można domyślić się tego z kontekstu, ale jakby ktoś głębiej szukał, może czuć się urażony, tak na upartego.
Treść przekazujesz w stu procentach, och, zdecydowanie! Uczuć również nie brakuje - ba! - każdy wpis jest aż nadto nasycony emocjami; szkoda, że w większości tymi negatywnymi.
Zawsze żyłam w przekonaniu, że to chłopaki nie płaczą, ewentualnie martwi chłopcy nie płaczą. A tu spotykam się z płaczącą suką (to nie jest przypadkiem oksymoron?). Adres jest dosyć kontrowersyjny i wulgarny, niespecjalnie zachęca do zapoznania się z treścią, która może się kręcić wokół tematu, nie wiem, niespełnionej miłości i nagłym zrywie ruchu feministek, bo wszyscy mężczyźni to zło. Może pamiętnik młodej prostytutki, która zakochała się w kliencie. Nieważne, i tak mnie odpycha.
Belka świadczy, że chyba trafiłam na blog jakiejś gimbuski-spryciuli, której może się wydawać, że czynienie zła popłaca, a mnie automatycznie coś się słabo robi. Pierwsze wrażenie ma to do siebie, że lubi być błędne - mam nadzieję, że tu także spełni się ta zasada.
Ogół bloga prezentuje się... zupełnie inaczej niż mogłam się spodziewać.
1/5
GrafikaSądząc po adresie, analogicznie powinnam ujrzeć ciemną szatę graficzną z rozczochraną, wytatuowaną dziewczyną, w jednej ręce trzymającą papierosa, drugą pokazującą publiczności środkowy palec u dłoni. Spotykam róż i błękit, które nie dość, że nie pasują do tematu, to jeszcze żrą się niemiłosiernie ze sobą. Pierwszą reakcją było co, do cholery?, drugą wzruszenie ramionami i machnięcie ręką. Nieważne, o gustach się nie dyskutuje.
Na nagłówku widzimy niezbyt dobrze wyciętą blondynkę, która, w myśl adresu, przywodzi na myśl królowe amerykańskich szkół (te, które zawsze znęcają się nad główną bohaterką, ale ostatecznie przegrywają - na co Darwin raczej nie mógłby się zgodzić, ale oj tam, Ameryka w końcu) i powtórzenie cytatu z belki. Różowe tła nie pasują tu kompletnie - żeby chociaż blondynka trzymała kwiat o podobnej wyraźnej barwie - ale nie, coś tam tylko majaczy różowego przy brzuchu dziewczyny. Powiem tyle - szablon zdecydowanie jest nieadekwatny do poradnika jak stać się femme fatale.
Czcionki są wyraźne, odpowiedniej wielkości, choć brak polskich znaków w tytułach postów wywołuje lekkie skrzywienie. Widocznie też to zauważyłaś, gdyż od jakiegoś czasu stosujesz angielskie tytuły - jestem jak najbardziej pozytywnie nastawiona do takiego kompromisu.
2/5
TreśćTak bardzo - tak bardzo nie zgadzam się z Tobą, Twoimi poglądami, Twoim rzekomym dramacie życiowym (notabene, sytuacja, w której po dwudziestu latach małżeństwa mężczyzna odchodzi, zostawiając kobietę samą z trójką dzieci na głowie, bez żadnych dochodów i z komornikiem na karku, można uznać za tragedię życiową - na pewno nie zakończenie związku dwóch małolatów, którzy o życiu wiedzą tyle, co studenci o szkodliwości zupki chińskiej; czyli niewiele), dlatego niewiarygodnie ciężko było mi w miarę obiektywnie podejść do tematu, za co z góry przepraszam.
Bad Bitches Don't Cry
Pierwszy post pełni rolę typowego wprowadzenia dlaczego tu jestem, po co tu jestem, co będę robić. Dowiadujemy się, że do założenia bloga namówiła Cię siostra, a także wielu innych bardzo przydatnych rzeczy, które będziesz wałkować przez cały czas. Teraz jak nauczycielka spyta, kim chcę być w przyszłości, odpowiem grzecznie, że wredną suką, bo pani w internatach mówi, że trzeba. Pewnie będzie mi mówić, zaraz po tym, jak dostanę opieprz na nieprawidłowe słownictwo, że zło nie jest dobrym rozwiązaniem; wyjaśni mi pojęcie karmy, przypomni amerykańskie filmy, w których niedobre panie przegrywają i awans dostaje główna bohaterka i - prawie by zapomniała! - moralność i głupszym się ustępuje. Skoro cały świat jest zły, mam się zniżać do jego poziomu i sama być tym, co potępiam? Jak nie działa siła argumentów, mam użyć argumentu siły?
Przełom. - Nieuchwytna zdobycz
Zacznijmy od tego, że nie stawiamy kropek po tytule.
"Jednego dnia siedzisz sobie wygodnie na krześle i myślisz, jak będzie wyglądało Twoje życie, a drugiego jedziesz na obóz [...]" - jednego dnia Albert Einstein siedział w fotelu, pykał fajkę, rozmyślał nad tym, czy pójść do kuchni i zrobić sobie herbatę, zastanawiał się przy okazji, ile kostek cukru zostało mu jeszcze w cukierniczce i czy starczy, by posłodzić herbatę, jeśli by już wstał i ją zrobił; a drugiego stworzył teorię względności. Nie można krótko, zwięźle i na temat? Pojechałam na obóz, przez który uznałam, że faceci to s*wysyny. Pseudofilozoficzne wywody tak bardzo pasują.
Napisałaś swoją historię w formie opowiadania, które zajęło Ci trzy posty. Szczegółowo, gdyż ogromne znaczenie dla sprawy ma to, że mama Cię (mnie, jak wskazuje narracja) upokorzyła przed znajomymi, że spóźniłaś/am się na dyskotekę. Okey, rozumiem, blog miał być poświęcony temu, co Ci się przydarzyło, ale w takim razie wybrałabym inną formę: albo a) stworzyła prawdziwe opowiadanie, w którym umieściłabym wszystkie możliwe szczegóły, poświęcając na to całego bloga, trzydzieści postów, albo b) opisała wszystko w jednym poście i przeszła do regularnego gnojenia facetów. Takie odniosłam wrażenie - miało być coś na wzór opcji a), a wyszła druga część b). Gdy skończył się materiał retrospekcyjny, kolejne wpisy zaczęły zawierać, po prostu, ciągłe narzekanie na męską naturę, ostrzeganie kobiet przed facetami, czyste wyżycie się, niemoc pogodzenia się z tym, co się stało i na siłę udawanie nie wiadomo jak twardej.
Put a Thumb In The Air!
Tego postu z pewnością nie można zakończyć pointą: Zero smutku, zero złości, wyjebane po całości. Aż czuć jak każda litera się żarzy, jaka wściekłość przez to przepływa; aż żal się robi biednej klawiatury, która musiała znosić męczarnie. W sumie nie ma tu co komentować, bo tylko doleję oliwy do ognia, ale ubieranie się w "szmateksach" wcale nie jest końcem świata, od tego się nie umiera, naprawdę, nie dostaje się dżumy.
Następne wpisy mówią o tym samym, tylko kontekst się zmienia. Słuchałam muzyki i stwierdzam, że faceci to zUo, czytałam książkę i stwierdzam, że faceci to zUo, oglądałam film i stwierdzam, że faceci to zUo, siedziałam w fotelu i stwierdzam, że faceci to zUo. Jakie to szczęście, że nie masz brata, który zostawiałby otwartą klapę od kibla, bo i by się ofiary znalazły.
Przyjaźń najważniejsza!
Nim opublikowałaś ten post, w tym miejscu był przydługi wywód na temat odwracania się za siebie, rozpamiętywania przeszłości, efekt rozdrapywania blizn. Moim zdaniem ten wpis można uznać za najlepszy ze wszystkich - bo jest pozytywny, podnosi na duchu. I, trzeba przyznać, poglądy w nim zawarte nieco kontrastują na tle pozostałych - w których ostatnim rozwiązaniem wydawało się pogodzenie się z losem. Może ujęte w poście treści są trochę naiwne, nie patrząc na ogół, jednak zdecydowanie trafniejsze, i przez ich pryzmat o wiele lepiej patrzy się na blog. Oby więcej takiej dobrej energii i w miarę obiektywnego podejścia do tematu.
Od strony technicznej, tekst nie powala na kolana, piszesz dość prosto, głównie z wykrzyknikami, o tym samym (tak, wiem, że blog ma mieć właśnie taką tematykę - ale, no, proszę! Bez przesady). Nie zwracasz uwagi na jakiekolwiek błędy, pewnie nie czytasz wpisu przed publikacją; co wpadałoby nadrobić - "czysta" treść o niebo lepiej się prezentuje, zapewniam. Jeśli zaś chodzi o narrację, to głównie stosujesz pierwszoosobową, a do czytelnika zwracasz się jak do owego chłopaka, czasem zmieniając odbiorcę lub utożsamiając się z nim (my, dziewczyny). Albo mieszając oba: Wiecie, co jest najgorsze? To, że siedzę sobie w nocy, w pokoju, w tle leci muzyka [...] ta, która przypomina mi Ciebie! - ciebie, ciebie i ciebie. Mejbelin niu jork. - wydaje mi się, że lepiej opisywać chłopaka w trzeciej osobie. Można domyślić się tego z kontekstu, ale jakby ktoś głębiej szukał, może czuć się urażony, tak na upartego.
Treść przekazujesz w stu procentach, och, zdecydowanie! Uczuć również nie brakuje - ba! - każdy wpis jest aż nadto nasycony emocjami; szkoda, że w większości tymi negatywnymi.
4/20
Poprawność
11 czerwca
Tytuł banalny, ale jednak... - brak przecinka.
Zabolało, ale chce od tego ustrzec innych. - chcę.
14 czerwca
W duszy jednak się uśmiechasz- właśnie za to kochasz swoją mamę.
- Cześć, Artur- witasz się. - wokół myślników powinna być spacja, a w dialogach stosowana pauza, nie dywiz.
Idziesz dalej, gdy nagle słyszysz krzyki i gwizdy: - Uuuu! Cześć, Lena! - brak dwukropka.
15 czerwca
Tańczycie jeszcze razem pare utworów i dyskoteka się kończy. - parę.
25 czerwca
Okazuję się, że podobasz się Filipowi i zaprasza Cię na potajemne spotkanie. - okazuje.
Czy traktował Cie tylko jako nieuchwytną zdobycz? - cię.
26 czerwca
Faceci to chuje ! -wyobraziłam to sobie; jak w tej reklamie na hemoroidy, co takie tyłki chodziły... bez spacji przed wykrzyknikiem.
Bo owinąłeś mnie sobie wokół palca i wszystko, co robisz - brak przecinka.
"Boże, jak fajnie! Jestem wyjątkowa". - interpunkcja.
jeśli kogoś kochamy, nie dopuszczamy - jw.
1 lipca
i w tym momencie wiesz, że coś się zmieni - przed "że" zawsze stawiamy przecinek, gdy pełni rolę spójnika (oczywiście nie mówię o wyjątkach "mimo że", "chyba że", itp.).
10 lipca
Marzę o tym, żebyś poczuł się
Nie potrafisz docenić tego, co masz
Niestety, muszę Cię rozczarować
i ranisz ich tak, jak ta osoba zraniła Ciebie.
kiedy osoba, na której Ci tak bardzo zależało, odstawiła Cię w kąt
- Cześć, Artur- witasz się. - wokół myślników powinna być spacja, a w dialogach stosowana pauza, nie dywiz.
Idziesz dalej, gdy nagle słyszysz krzyki i gwizdy: - Uuuu! Cześć, Lena! - brak dwukropka.
15 czerwca
Tańczycie jeszcze razem pare utworów i dyskoteka się kończy. - parę.
25 czerwca
Okazuję się, że podobasz się Filipowi i zaprasza Cię na potajemne spotkanie. - okazuje.
Czy traktował Cie tylko jako nieuchwytną zdobycz? - cię.
26 czerwca
Faceci to chuje ! -
Bo owinąłeś mnie sobie wokół palca i wszystko, co robisz - brak przecinka.
"Boże, jak fajnie! Jestem wyjątkowa". - interpunkcja.
jeśli kogoś kochamy, nie dopuszczamy - jw.
1 lipca
i w tym momencie wiesz, że coś się zmieni - przed "że" zawsze stawiamy przecinek, gdy pełni rolę spójnika (oczywiście nie mówię o wyjątkach "mimo że", "chyba że", itp.).
10 lipca
Marzę o tym, żebyś poczuł się
Nie potrafisz docenić tego, co masz
Niestety, muszę Cię rozczarować
i ranisz ich tak, jak ta osoba zraniła Ciebie.
kiedy osoba, na której Ci tak bardzo zależało, odstawiła Cię w kąt
6/10
Dodatki
Dodatków jak na lekarstwo, ale przynajmniej nie ma zbędnego chaosu - są linki, archiwum, co nieco o autorce i spamownik. Zastanawia mnie zakładka Informacje - z taką formą spotykam się zazwyczaj przy okazji opowiadań, gdzie taka strona faktycznie spełnia swą funkcję; w pamiętniku trochę mija się z celem.
Czytelników nie masz dużo, żeby nie powiedzieć wcale, a jedyne komentarze, jakie spotykam pod postami, dotyczą głównie reklam i informacji o wykonanym zamówieniu (sama wybrałaś ten róż w szablonie?!); spotkałam jeszcze jeden usunięty przez administratora bloga. Hipotezy pozostawiam dla siebie.
3/5
Dodatkowe punkty
Dawno tego nie robiłam, więc muszę nadrobić, by nie wyjść z wprawy. Odejmuję kilka punkcików: za niezbyt oryginalne podejście do tematu, brak urozmaicenia w treści i ogół bloga, który mnie, niestety, odstraszył już na samym wejściu.
-3/5
Podsumowanie
Zdobyłaś 13 punktów na 50 możliwych, co daje Ci ocenę dopuszczającą.
Co można poprawić? Z mojej strony z pewnością błędy - mnie blog nie zauroczył i z moją aprobatą się nie spotkał, ale jest to tylko moja opinia; nikomu narzucać poglądów nie będę.
Co można poprawić? Z mojej strony z pewnością błędy - mnie blog nie zauroczył i z moją aprobatą się nie spotkał, ale jest to tylko moja opinia; nikomu narzucać poglądów nie będę.
nie czytałam całej oceny, bo utknęłam na jednym zdaniu:
OdpowiedzUsuń"Pierwszą reakcją było, że tak to eufemistycznie ujmę, what the fuck"
eufemistycznie? naprawdę?
za sjp: eufemizm - wyraz, wyrażenie lub zwrot używany zamiast innego, którego chce się uniknąć ze względów obyczajowych, politycznych, religijnych itp.
przekleństwo naprawdę mieści ci się w tej definicji? oj, pysiaku :)
Wiem, jaka jest definicja eufemizmu; nie powiem gruby tylko puszysty. Analogicznie, jak za eufemizm uznałam powszechne wyrażenie "WTF", można dojść do wniosku, że pierwowzór jest bardziej zabarwiony, hm... negatywnie?
UsuńNie miałam na celu używania jawnych przekleństw; raczej formy powszechnie znanej w internetach i jaśniej ilustrującej moją reakcję.
jaki pierwowzór, przepraszam, jest bardziej zabarwiony negatywnie niż "co jest, kurwa?", bo ja nie rozumiem? :)
UsuńDobrz, niech będzie. Zmiana dokonana na użytek publiczny.
Usuńkiciak, to nie chodzi o to, że ja się czepiam i trzeba mnie uciszyć, chodzi o to, że nie należy rzucać słowami, które tam nie pasują, bo to się nazywa zaburzeniem łączliwości i jest poważnym błędem językowym, a wy tu ponoć uczycie jak pisać!
Usuńmnie bardziej zastanawia, jak wygląda prywatny użytek oceny... tyle lat i nie wpadłam na to jeszcze.
Usuńlysia - dobrze, zrozumiałam i dziękuję za wytknięcie błędu; będę bardziej zwracać uwagę na używane przeze mnie wyrażenia w potocznym języku.
Usuńsylv - prywatnym użytkiem byłoby, gdybym napisała ocenę i trzymała ją na dysku jako hm... nie wiem, element porównawczy dla przyszłych ocen bądź dla własnej satysfakcji, motywacji. Tak mi się przynajmniej wydaje.
no patrz, czyli znasz różnicę. tym bardziej nie rozumiem, po co podkreślasz, że zmiana na użytek publiczny :)
OdpowiedzUsuńBo na swój bym nie zmieniała. c;
UsuńJeeej, na Zaczarowanych jest już nasz nowy szablon! Tylko nagle okazało się, że tak tEMpa jestem z informatyki, że tego szablonu ustawić nie umiem. Kniga, antler czy którakolwiek z oceniających - możecie wy to zrobić?
OdpowiedzUsuńGotowe. c:
UsuńKryptoreklama jabłek. <3
UsuńDrogie dziewczęta, czy możemy usunąć ten tag "Wyróżnione"? Bo mnie to jakoś strasznie drażni, szczególnie, że pod wyróżnione podpadają i bardzo dobre i celujące, a to jakoś kłóci się z moim pojęciem wyróżnienia, skoro mamy ich tam aż tyle.
OdpowiedzUsuńPS: Wiem, że jestem słaba, bo nie napisałam ocenki od dużo-ponad-miesiąca, ale mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone (do października chyba skończę).
Też nad tym myślałam - i jednocześnie zastanawiałam się, czy nie zrobić czegoś w rodzaju rankingu najlepszych blogów; o największej ilości punktów. Tylko nie wiem, w jakiej formie by to miało wyglądać? Ogólnej? Miesięcznej? I zielonego nie posiadam, czy by to wypaliło... Jakieś pomysły?
UsuńPS Odpuszczam Ci wszelkie grzechy. c;
Mnie się w ogóle nie podoba pomysł z rankingiem, bo przecież mamy spis blogów ocenionych na swoich podstronach (przynajmniej ja mam i aktualizuję, nie wiem, jak wy :P) i chyba starczy. Mogłybyśmy ewentualnie wyróżniać jeden blog, najlepszy w miesiącu i wrzucić link do niego do jakiejś ramki po lewej czy łotewer.
UsuńZauważyłam, że w podstronie o załodze nie ma już tego "Oceniająca miesiąca" czy jak to tam było i się cieszę, bo było mi smutno, że nie miałam szansy takiego czegoś zdobyć :P
I masz ładnego Deana w awatarze, antler. :D
Ale patrząc na ilość ocen w miesiącu, ciężko będzie wyłonić najlepszy blog, konkurencji raczej brak. xD
UsuńTak, usunęłam te "Oceniające...", bo uważam, że to trochę bez sensu, skoro i tak już nie prowadzimy ankiet.
Feeeenks, nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile internetów musiałam przekopać, by dotrzeć do takiego cudeńka. Wszystkie tumblry i DA zaliczone, mózgi zryte. Są miejsca, które się powinno omijać dla własnego zdrowia psychicznego...
No dobra, ale załóżmy, że jednak ocenki będą się pojawiały, wtedy to może będzie miało sens. :D Zawsze możemy zrobić też taką ramkę ze wstępem tylko dla blogów celujących (jeśli będą dwa w miesiącu, to ten z większą ilością punktów, jeśli nie będzie żadnego, to zostaje ten z poprzedniego miesiąca), żeby uniknąć takiej sytuacji, że wrzucamy do ramki bloga z dwóją, bo wszystkie inne były jeszcze gorsze.
UsuńI nawet nie mówię o tym, co na tumblrze można znaleźć, bo ostatnio prawie mi wypaliło oczy, jak szukałam ładnego rysunku z SPN. Nadal mam uraz. Powiem tylko, że na tej ilustracji ktoś robił szpagat, bo może też to widziałaś...
Ja tam jestem za takim blogiem miesiąca. Należy się jakieś wyróżnienie... :P
UsuńTo ja przy okazji powiem, że ocenkę dodam do końca przyszłego tygodnia. Idzie mi to niesamowicie wolno...
A, to jest dobre. I nawet ma sens. Mogłabym się nawet pobawić w miniaturkę bloga (nieee, wcale nie dlatego, że się jaram umiejętnością obsługiwania fotoszopa [na poziomie podstawowym], to nie too...). c;
UsuńNie mów mi, nie mów mi, nie chcę wiedzieć! To złe, tego się nie wyciąga na światło dzienne!
Nawiasem, też siedzisz w SPN?
SPN to styl życia. Rozsypuję sól pod drzwiami i oknami, noszę sprej z wodą święconą w torbie i kartkę ze znakami na demony oraz egzorcyzmami w kieszeni.
UsuńI odliczam dni do następnego sezonu oczywiście.
U mnie w korytarzu światło miga. Reakcja biegnięcia do kuchni po sól za każdym razem, gdy żarówka gaśnie mi nad głową, mnie przeraża. Ach, te instynktowne odruchy.
Usuń