Pierwsze wrażenie
Muszę
szczerze przyznać, że adres nie nastawia mnie przyjaźnie. Brzmi
jakoś tak depresyjnie. Mogłabym się po nim spodziewać jakichś
medycznych ciekawostek o zawale serca lub innych przypadłościach.
Dla opowiadania nie jest to, moim zdaniem, wybitnie udana nazwa. Jest
łatwa do zapamiętania, bo już po Twoim zgłoszeniu ją
zapamiętałam, ale zniechęciła mnie. Ociągam się z oceną już
dość długo, a to właśnie dlatego, że już nawet adres mnie odpycha.
Ilekroć próbowałam się zabrać za ocenę to
dochodziłam do wniosku, że jakoś przykro się zaczyna robić. Co
do belki, nie będę z nią długo polemizować. Z pewnością autor
cytatu nie jest znowuż taki nieznany, bo przy odrobinie szczęścia
i zachowaniu ogólnie przyjętego tłumaczenia, Google
podpowiada, że mamy do czynienia z Walterem Winchellem. Przy czym
brzmieć to powinno mniej więcej tak: „Prawdziwy przyjaciel to
ten, kto przychodzi, gdy cały świat odchodzi”. Pomijając błąd
dokładności cytatu (bo przecież tłumaczyć nie można dosłownie),
to u Ciebie brakuje przecinka przed „gdy”, a kropkę powinnaś
była postawić za cudzysłowem. Nie wiem, czy to tylko moje
odczucia albo czy ta favikona jest po prostu brzydka, ale nijak ma się
do całego wystroju bloga, cytatu czy choćby adresu. Na pierwszy
rzut oka blog wygląda schludnie, więc mam nadzieję, że będzie
dobrze. Niepierwszy raz już jestem zadowolona, że wyłączyłam
dźwięki, inaczej wystraszyłabym się muzyką. Rozumiem, że każdy ma
inne gusta muzyczne i to jest świetne, ale piosenek możesz sobie
posłuchać z własnego odtwarzacza. Na blogu automatycznie włączane
melodyjki trzeba jednak dobierać tak, by nie przeszkadzały w
czytaniu, a wybrane przez Ciebie utwory niestety lekturze nie
sprzyjają.
3/10
Grafika
Szablon znam z zaczarowanych szablonów,
ale jest mnóstwo dużo ładniejszych. W dodatku w tle widać
ruiny Hogwartu, które nijak mają się do opowiadania. Wydaje
mi się, że wzięłaś pierwszy lepszy szablon, nie zastanawiając
się zbytnio nad nim. Oczywiście jest czytelny, schludny,
przejrzysty, itp. To muszę przyznać, spełnia swoją podstawową
rolę, niestety ozdobą nie jest. Pozostaje po prostu neutralny. I
tyle właściwie powiedziałabym na jego temat. Myślę, że mogłabyś
obustronnie wyjustować tekst i podnieść „zapowiedź” wyżej
niż spis treści. Poza tym jest ok.
7/10
Treść
Prolog
Na Twoim miejscu, skleiłabym tekst z
powrotem w jedno, żeby nie udawał wiersza. W takiej formie jest
trudny do rozszyfrowania. Po rozgryzieniu tego tekstu, zdaje mi się,
że jest to istne lanie wody, jakbyś chciała coś napisać, ale nie
wiesz co. W sumie narrator (lub podmiot liryczny, nie wiem jak to
potraktować) zaprzecza sam sobie, jeśli się coś
poznało, to się to zna. Można tego nie zaznawać przez jakiś
czas.
Zapowiadasz coś niebywałego,
poruszenie każdego czytelnika, zmienianie świata. Wybacz, ale
ostudzę Twoje zapędy, bo nawet jeśli, ktoś wzruszy się przy
jakimś tam rozdziale (a i tak nie wszyscy), to nie zadziałasz w ten
sposób, by mieć wpływ na dalsze życie czytelnika. Przykro
mi, ale niewielu autorów książek, staje się przewodnikami
życia. Tymi zwrotami (które również zdają się być
kubłem wody do wylania) popadasz niestety w śmieszną patetyczność,
która szarpie się z Twoimi umiejętnościami pisarskimi, które już przecież miałam okazję poznać. Myślę, że
na początkowym etapie, na jakim jesteś, powinnaś dostosowywać
słownictwo, temat, cel, sposób pisania do siebie, a nie na
odwrót.
Rozdział 1
Właściwie rozdział zanudza. Nie
dzieje się nic godnego większej uwagi. Uraczyłaś mnie długimi
opisami bogatymi w „liski”, „śpiewy ptaków” i
„stuletnie drzewa”. Przy czym zadziałały na mnie jak kiepska
kołysanka. Widać, że starasz się pisać opisy, ale to jeszcze nie
jest to, do czego dążysz. W głowie utkwił mi obraz jakiejś
utopii, sielanki, krajobraz romantyczny w wersji miniaturowej, bo
wielu cechom nadałaś zdrobnienia, które brzmią po prostu
śmiesznie. Wydarzenia z rozdziału trwają może z pięć minut, a
przedłużasz je tymi opisami niemiłosiernie. Jeśli chodzi właśnie
o ten długi wstęp, który może miał naśladować tę
idealny obraz pól, który i Mickiewicz przedstawiał
przecież, to niestety są nieścisłości. Może Cię zaskoczę, ale
wiosną nie kosi się na łąkach trawy, bo zwyczajnie jeszcze nie
ma, co kosić po zimie, co sama zauważyłaś zaorawszy w opowiadaniu
ziemię. Rozbawiło mnie nieco określenie „przekopanej”, bo
wyobraziłam sobie człowieka, który ręcznie przekopuje
rozległe pola.
Wracając jednak do wydarzeń
rozdziału, w tym krótkim czasie z błękitnego nieba („ani
jednej chmurki”) robi nam straszna burza, która pojawiła
się znikąd. To raczej sprzeczne z prawami natury, by chmury
pojawiły się tak z pupy.
Rozdział 2
Ten rozdział jest krótki, ale
chaotyczny. Wprowadzasz jakąś zmianę, ale nie informujesz
czytelnika, czym ta zmiana w ogóle jest. Być może jest to
jakiś celowy zabieg, który ma wzbudzić ciekawość, ale u
mnie wzbudza jedynie irytację. W pierwszym fragmencie tekstu w ogóle
nie używasz imienia jako podmiotu, jakbyś nie raczyła poinformować
o kim w ogóle czytam. Zastępujesz to „dziewczynka” i
podmiotami domyślnymi. To zakłóca odbiór informacji.
Do mnie po kilkukrotnym przeczytaniu dociera naprawdę niewiele. Na
myśl przychodzą mi te wszystkie bajki, gdzie postać przechodzi na
drugą stronę lustra i wszystko jest na opak albo po prostu trochę
inaczej.
Rozdział 3
Przy czytaniu pierwszego zdania chciało
mi się trochę śmiać. Zastanawia mnie, czemu jeszcze nie
rozdrobniłaś tygodnia na minuty, sekundy, milisekundy, a może
nanosekundy... Myślę, że trzy tygodnie są zrozumiałą informacją
i bez tego. Odnoszę wrażenie, że masz swoich czytelników
za idiotów, na co wskazują „wspomnienie” i „koniec
wspomnienia”. Z kontekstu i innego formatowania tekstu już każdy
jest w stanie domyślić się, że jest to jakiś element wyrwany z
przeszłości. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim w
żadnej książce. Nasuwa mi się na język pytanie, czy Izabela
zawsze przygląda się tak dokładnie swojemu pokojowi, czy po prostu
chciałaś, żeby czytelnik znał doskonale umeblowanie pokoju, bo
już wkrótce odbędzie się tam walka, w której
położenie i kolor każdego przedmiotu ma znaczenie. Z drugiej
strony jednak widać, że takie oględziny miały dla bohaterki duże
znaczenie – kołysanki rzecz jasna, bo już po krótkim
czasie zmorzył ją sen, o czym przekonuje ostatnie zdanie.
W rozdziale tym w końcu mogę się
doszukać wskazówki czasu akcji, bo mamy komputer, więc
znowuż nie mogą być to zamierzchłe lata.
Rozdział 4
Zastanawiam się, czego nie chciała
słuchać kobieta, że zatkała uszy. Skąd wzięło się to
filozoficzne zdanie, które nie jest wypowiedziane przez nikogo
innego. Jeśli pochodziło z jej wnętrza (z myśli bohaterki lub z
głosu, który siedział w jej głowie) to zatykanie uszu nic
nie da, a wygląda dość dziwnie. „Biała ścieżka, teraz zdawała
się nie istnieć, jedynym źródłem światła były gwiazdy i
księżyc, który zaczęły przykrywać chmury” - to po co
wzięła latarkę? W zasadzie o tym rozdziale nie można powiedzieć
nic nowego.
Rozdział 5
Myślę, że trochę na siłę wpychasz
w główną bohaterkę poczucie winy za śmierć. Wydaje mi
się, że jest wiele innych powodów, dla których
mogłaby się (jak już oczywiście) obwiniać za tę śmierć, niż
to, że pobiegła za denatką. Choćby to, że zamiast biec po pomoc
(a pięćset metrów to wcale nie tak daleko nawet dla
dwunastolatki), wskoczyła do wody. Chyba przy tym pominęłaś prąd
rzeki, który siłą rzeczy być tam musiał, bo przecież sama
wspomniałaś, że było tam głęboko.
a) Fabuła
Tak naprawdę ciężko określić, co
tu się dzieje. Z pewnością chodzi o jakąś przemianę, która
ma się w bohaterce dokonać. Naprawdę szkoda, że do oceny
zgłosiłaś się z tak małą ilością tekstu, bo i ukierunkować
jest mi ciężko, nie znając Twojego zamysłu. Wydaje mi się, że
piszesz o tym, co przyjdzie Ci nagle do głowy nie zastanawiając się
zbytnio nad konsekwencjami. Jakbyś pisała pod wpływem chwilowego
kaprysu albo jakbyś chciała napisać o czymś, co dotyczy Ciebie.
To już drugi Twój blog, który oceniam, więc wyciągam
pewne wnioski, ale może lepiej, żebym o nich nie pisała w ocenie.
W każdym razie chodzi mi o to, że aktualnie to, co piszesz nie
skleja się w jedną całość. Dzielisz tekst na jakieś fragmenty,
urywki z przeszłości, co dają mi podstawy twierdzić, że główna
bohaterka wkrótce odkryje, że jej rodzice nie są jej
rodzicami czy inne takie. Być może wtedy zacznie się coś dziać,
bo jak na razie każdy fragment tekstu składa się z jednego
wydarzenia i nic więcej. Nic skomplikowanego, żadnej sieci
powiązań. Myślę, że warto byłoby, abyś już teraz rozpisała
sobie o czym ma być to opowiadanie (tak dla siebie), zrobiła jakiś
plan wydarzeń, najważniejsze rzeczy, które chcesz zawrzeń.
Potem na podstawie takiej listy, tworzyć opowiadanie. Całość
byłaby bardziej logiczna, powiązana ze sobą.
0/5
b) Styl
Masz tendencję do zawijania gówienka
w podarte sreberko. Proste miejsca, wydarzenia itp. opisujesz w
sposób, który miał w swym zamiarze być mądry,
zaskakujący, błyskotliwy, wychodzi jednak inaczej. Używasz słów
zmór, które nie pasują do poziomu tego opowiadania
(rzekła, parła, natarły). Czasem takimi zmorami są całe zdania,
które w zasadzie nie mają sensu, choć dla Ciebie mogą
brzmieć nieźle. „Obudziło ją powietrze, a po części
przyczynił się do tego ból kości” - niby wszystko gra,
ale sensu to najmniejszego nie ma. Może chodziło o chłód,
może o rześkość, zapach, nie wiem, nie mogę zgadywać. Dalej
krążąc wokół tego nieszczęsnego sreberka trzeba napomknąć
o Twoim wydłużaniu wszystkiego i to niemiłosiernie. Tego
pozbawiony jest jedynie rozdział piąty, co znowuż uczyniło go
krótkim. Przyśpieszyłaś akcję, przeskakując z miejsca na
miejsce i z godziny na godzinę inną. Żadna z tych form nie jest
dobra. Celuj gdzieś po środku. Odpowiednia wartkość akcji to
jeden z pierwszych kluczy do sukcesu.
Zdarzają Ci się powtórzenia i
nie chodzi mi o imiona, których to unika się nie da, a jeśli
nawet się da to ze skutkiem mizernym. Powtarzasz przede wszystkim w
opisach próbując podkreślić sielankowość otoczenia.
Ze słownictwa jakie jeszcze mnie
raziło to duża ilość zdrobnień takich, jak „lasek”, „lisek”,
itp. Ten zabieg nie wyszedł Ci na dobre. W przyszłości lepiej tego
unikaj.
Duża ilość retrospekcji, snów
czy innych nieaktualnych sytuacji nie wpływa dobrze na spójność
tekstu. Przypomniały mi się „Dziady”, ale nawet są napisane
dłuższymi ciągami.
0/5
c) Dialogi
Chwilami mnie skręcało, bo jeszcze
nigdy nie słyszałam, żeby ktoś w rzeczywistości mówił
„kochanieńka” albo każdą wypowiedź adresował wołaczem
„skarbie”. Przez chwilę zastanawiałam się, czy tylko moja
babcia nie mówiła do mnie „wnusiu”. Do każdej wypowiedzi
dołączasz komentarz narratorski, a nawet kontynuujesz narrację w
środku wypowiedzi. Tylko sześć krótkich wypowiedzi nie
zawiera żadnego komentarza, inne zazwyczaj mają obok siebie tylko
puste zapychacze, które nie zawierają nawet wskazówki
na interpretację słów. Gdy czytałam długi komentarz
opowiadacza po kilku słowach, w dodatku czasem w środku tej
wypowiedzi, zapominałam już o czym jest rozmowa, co się dzieje i
musiałam wracać do początku rozmowy. Naprawdę niewygodne, chyba
nie o to Ci chodziło.
Jeśli chodzi o zapis to jest zazwyczaj
prawidłowy.
Teraz pomyślmy jeszcze raz nad
sensownością tych rozmów, bo ja naprawdę chwilami mam
wrażenie, że niektóre z wypowiedzi nie wnoszą nic. Chciałam
tu podać przykład, ale tak naprawdę żaden z dialogów nie
jest niezastąpiony, ominięcie żadnego z nich nie skazałoby nas na
większe nierozumienie fabuły niż z przeczytaniem ich.
1/5
d) Kreacja świata przedstawionego
Niezgodności wymieniłam już na
początku. Teraz zacznijmy od tego, że przedstawiasz nam tylko małe
wycinki światka, który sobie tworzysz. Tak naprawdę do
wzmianki o komputerze byłam pewna, że akcja toczy się XVIII/XIX
wieku, na co naprowadzały mnie te wszystkie opisy. W końcu pojawił
się jednak przejaw cywilizacji, który wymagał większego
rozwinięcia niż umiejętność przekopywania pola czy wybudowania
mostu. Miejsce akcji również jest nieznane, domyślam się,
że jest bogate w atrakcje turystyczne, skoro umieściłaś tam
osobliwe skały. Na takie coś zawsze znajdą się chętni. Ubolewam,
że tak łatwo przeszłaś do porządku dziennego od wypadku. Ani nie
wyjaśniłaś co się stało, skąd ta burza, ani nie napisałaś jak
uratowano dziewczynę, czemu aż ponad miesiąc leżała w szpitalu
skoro tylko wpadła do wody. Być może wyjaśnisz to później.
Trochę odczuwam jakbyś pominęła
fakt istnienia szkoły. Mamy lipiec, Izabela trzy tygodnie temu
wyszła ze szpitala w którym leżała miesiąc i tydzień,
czyli prawdopodobnie ominęła zakończenie roku szkolnego lub miała
naprawdę duże zaległości w szkole. Jako dwunastolatka chodzi już
do piątej klasy, więc jej aż tak folgować w tej szkole nie
powinni.
0/5
e) bohaterowie
Izabela jest zwykłą rozpieszczoną
jedenastolatką, na którą rodzice chuchają i dmuchają.
Sposób, w jaki traktuje rodziców, jest naprawdę godny
bliższemu przyjrzeniu się, bo nie wiem, czy chodziło Ci o
przedstawienie jej w kiepskim świetle. Odnoszę wrażenie, że to
kolejna bohaterka, którą pozujesz na skrzywdzoną przez
życie. Naprawdę nie wzbudza sympatii choć to chyba Katrin miała
być tą złą. Z pewnością Izabela mówi za dużo caps
lockiem i ma bogate życie wewnętrzne, na co wskazują liczne
przemyślenia. Nie wiem, co dla niej planujesz, ale uważaj, bo ma
całkiem poważne zadatki na pyskatą nastolatkę.
Resztę bohaterów traktujesz po
macoszemu, bliżej w opowiadaniu opisujesz Katrin, ukazując ją
nieco jako wcielenie zła, dręczycielkę zwierząt, niewdzięczną
przyjaciółkę, którą w końcu trafił... spotkała
kara boska.
Rodziców Izabeli ukazujesz w
momencie, gdy jej rodzicami raczej nie są, bo jest to jakieś dziwne
wyobrażenie, sen czy coś... Może takie pobieżne potraktowanie ich
wyszło Ci na dobre, bo są po prostu zwykłym, przewrażliwionym na
punkcie swojego dziecka, małżeństwem. Troszczą się swoją córkę,
co jest normalnym odruchem, instynktem. Masz za to plusa, bo to
raczej najzdrowsza panująca tu relacja. Chociaż w rozdziale piątym
cackasz się nimi z córką. Jakbyś pokazywała, że to jednak
ona nimi rządzi. Jej się coś nie podoba, to oni sobie pokrzyczą,
ale Izula zamknie się w pokoju, więc matka przyjdzie się pokajać.
Zachowanie z ich strony nieco dziecinne, bo myślę, że jeśli
dorośli ludzie postanawiają coś zataić, to się tego trzymają, a
dąsy dwunastolatki nie zmuszą ich do zaprzeczenia swoich
przekonaniom. Nie powiedzieli prawdy z konkretnego powodu i ten
monolog dziecka zaowocowałby u dorosłych konkretną reakcją.
2/5
f) Opisy miejsc, sytuacji, uczuć
Właściwie będę się powtarzać.
Opisy miejsc są tak strasznie przerysowane, że Twoi czytelnicy
zapewne nie raz stękali przy ich czytaniu. Skupiałaś się na
takich bzdurach, które nie miały najmniejszego sensu. O ile
trzymałabyś się konkretnego typu opisywania przez całe
opowiadanie, to dałoby się do tego przyzwyczaić i nawet można
byłoby to potraktować jako jakiś specyficzny styl. Tymczasem
opisujesz jak Ci się żywnie podoba. Jak już wspomniałam złoty
środek to opcja najlepsza chyba zawsze. Brakuje mi jakiegoś
powiązania opisów z akcją, żebym wiedziała, dlaczego
opisujesz tak dokładnie dane miejsce. Czy ten lis ma znaczenia albo
czy gwiazdy na suficie coś wniosą do akcji. Choć może gwiazdy nie
są dobrym przykładem, bo mogą wskazywać na gust czy charakter
bohaterki, ale kolor komody, z której bohaterka nawet wyciąga
ciuchów, żeby się ubrać? Na co mnie to? Gromadzisz w umyśle
czytelnika mnóstwo zbędnych informacji, co nie byłoby złe,
gdyby nie to, że nie dajesz tych ważnych. Nic a nic.
Z pewnością problemem są skoki z
jednego wydarzenia na drugie w zawrotnym tempie. Czasem po kilku
linijkach robisz wielki skok i bum, mamy następne wydarzenie, w
innym miejscu, czasie, z inną bohaterką. Raz zaznaczasz, że to
wspomnienie innym razem każesz się domyślać.
Uczucia są w większości rozchwiane.
Jak choćby ta podrzucająca dziecko kobieta, z której oczu
dało się wyczytać złość, troskę i inne takie. Mnie zawsze
zadziwia ile emocji można wyczytać z oczu i jak można je
rozpoznawać w opowiadaniu. W życiu to nie wychodzi, gdyby tak było,
bylibyśmy psychicznie nadzy. Tyle samo wyrażały oczy Katriny w
pierwszym rozdziale, a może i jeszcze więcej, ale jej emocje były
z jednej dziedziny, w przypadku owej kobiety dałaś jej cały zbiór.
W porównaniu do Twojego drugiego bloga, tu jest dużo mniej
refleksji, widać dużą poprawę. Już nie musisz okrajać
opowiadania z emocji, wystarczy, że ubierzesz je w odpowiednią
formę. Mam na myśli rezygnację z tak częstego przytaczania myśli
bohatera i zastąpienie tego opisami uczuć. Ale wiesz, takimi
opisami z krwi i kości. Bez przerysowywania i ogólników
czy patosu.
1/5
Poprawność
Prolog
Tak kiedyś znałam miłość... -
Przecinek przed „kiedyś”;
Że będziecie się radować z tego
kim jesteście – przecinek przed „kim”;
Rozdział I
Izabela spytała się, kiedyś, matki
dlaczego nie mogą tam chodzić. - Bez przecinków wokół
„kiedyś”, za to przecinek przed „dlaczego”;
Od tamtego czasu Izabel – Izabela;
mogłabyś wybrać jedną formę imienia; chyba, że to jakiś
pseudonim;
Jej przyjaciółka
nie zważała na krzyki, szła powolnym krokiem rozglądając się
dookoła. - Przecinek przed „rozglądając”;
Zieleń łąk, pola z których
dochodził zapach świeżo przekopanej, wiosennej, ziemi. - Bez
przecinka po „wiosennej”;
Gdzie nie gdzie widać było
pojedyncze, osobliwe dla tego miejsca skały. - Gdzieniegdzie;
Nie tych dobrych takich jak miłość,
dobroć, litość czy radość... lecz tych złych odrazy, gniewu,
chłód i pycha. - Nie tych dobrych takich, jak miłość,
dobroć, litość czy radość... lecz tych złych – odrazy,
gniewu, chłodu i pychy.
Każdy kto zobaczyłby jej twarz w tej
chwili, wiedziałby jedno - jej dusz została skażona mrokiem. -
dusza;
Spojrzała na lasek znajdujący się
nieopodal, by po chwili zatrzymać się. - szyk zdania w języku
polskim jest w większości przypadków dowolny, ale „się”
nie powinno być na końcu.
Liski bawiły się radośnie na
polanie, w okół nich rosła soczyście zielona trawa. - wokół
Katrin wzięła kamień i,
rzuciła w jednego. - bez przecinka;
Liski bawiły się radośnie na
polanie, w okół nich rosła soczyście zielona trawa. Z
każdej strony dochodził śpiew ptaków. Katrin wzięła
kamień i, rzuciła w jednego. Lisek dostał prosto w brzuch.
Zapiszczał z bólu. - Ze zdania wynika, że Katrin rzuciła
kamieniem w ptaka lub w jego śpiew raczej, czemu zaprzecza ból
brzucha lisa.
W jej oczach nie było nawet odrobiny
litości, kopnęła bezbronne zwierze. - zwierzę;
zapytała samą, siebie Katrin. - bez
przecinka
Pływały po niej białe lilie, co
sprawiło, że przypominała bardziej mały stawik, jaki nie raz
widziano na posesjach okolicznych mieszkańców. - nieraz;
Ja łamie obietnicę, bo z nią dzieje
się coś dziwnego, a ona do mnie ,, Czego Chcesz"?! -
pomyślała. - łamię;
Katrin co z tobą?! - Katrin, co z
tobą?!
każdy głupi zrozumiałaby o co
chodzi. - każdy głupi zrozumiałaby, o co chodzi.
Zawszę mówiła, że to zależy
od szczęścia, a teraz, najwidoczniej, go nie miała. - wydaje mi
się, że przecinek powinien zostać jedynie przed „że”;
Mogła tylko liczyć na to, że ktoś
będzie tandemy przechodził. - tamtędy;
Rozdział 2
Nie miała zielonego pojęcia
gdzie jest, nie pamiętała swojego imienia ani, co działo się z
nią wcześniej. - przecinek przed „gdzie”;
Spostrzegła, że leży na plecach
wpatrując się w niebo, na którym widać było białe
obłoczki. - przecinek przed „wpatrując”;
Rozdział 3
Izabel siedziała na, jednoosobowej,
huśtawce bujając się w przód i w tył. - bez przecinków
wokół „jednoosobowej”, za to przecinek przed „bujając”
Mimo iż ze szpitala wyszła trzy
tygodnie temu, łącznie, nie było jej w tym miejscu dwa miesiące –
bez przecinka po „łącznie”;
myszką Mike. - domyślam się, że
chodziło Ci o Myszkę Miki;
Rozdział 4
- Dziękuje skarbie.
- przecinek pomiędzy;
- Tak skarbie? - jak wyżej;
Izabel, dziadek mnie nie zostawił.
Taka jest kolej rzeczy skarbie, czasami ludzie chorują na śmiertelne
choroby i umierają szybciej, ale nigdy nas nie zostawiają. -
przecinek przed „skarbie”;
Wstała z łóżka i nie
zważając,na panujący w okół mrok ubrała się. -
zamiast przed „na” przecinek powinien być przed „ubrała”;
Szła powoli nie parząc za siebie,
przed nią biegł Kapsel, jej wierny towarzysz. - przecinek
przed „nie”; patrząc, a nie – parząc;
Po zmroku, zdawałoby się, że drzewa
ożywają czekając na swoją ofiarę. - przecinek przed „czekając”;
Szła rozglądając się czujnie. -
przecinek przed „rozglądając”;
Skierowała w tamtą stronę
latarkę, a kiedy upewniła się, że nikogo tam nie ma,
ruszyła żwawym krokiem w zachodnią część cmentarza. - na
zachodnią część cmentarza;
Proszę babciu pomóż
mi... - Proszę, babciu, pomóż mi...
Strach ścisnął jej gardło z którego
wydobył się przerażony krzyk. - Strach ścisnął jej gardło, z
którego wydobył się przerażony krzyk.
Rozdział 5
Przeraził ją mały grób, grób
na którym był napis: - Przeraził ją mały grób, na
którym był napis:
Nie obwiniamy Cię Boże dlaczego nam
ją zabrałeś, ale dziękujemy,
że nam ją dałeś... - Nie
obwiniamy Cię, Boże, że nam ją zabrałeś, ale dziękujemy,
że
nam ją dałeś...
Chciałam zobaczyć grób babci,
ale to co zobaczyłam mnie przeraziło! - Chciałam zobaczyć grób
babci, ale to, co zobaczyłam, mnie przeraziło!
Ja ją zabiła, a wy?! - Ja ją
zabiłam, a wy?!
Czy naprawdę myśleliście, że się
nie do wiem o śmierci Katrin? - dowiem;
Jak na tak małą ilość rozdziałów
i ich nieporażającą długość, błędów jest sporo.
Głównie przecinki, trochę literówek, rzadziej
ortograficzne (np. razem czy osobno).
3/10
Dodatki
Załączniki to, wbrew nazwie, nie
klucz, który pomagałby w rozumieniu tekstu, ale linki. Nazwa
mnie trochę zmyliła. Przedstawienie swojej osoby wyszło Ci dość
oryginalnie i jeśli połączyć ten tekst z Twoimi opowiadaniami
można naprawdę wiele wywnioskować na temat Twojej osoby. Widać,
że wmówiono Ci kompleks, który ma pewien wydźwięk w
tym, co piszesz. Wiem, że do moich kompetencji nie należy
analizowanie Twojej osoby, ale może zbyt do siebie bierzesz to, co
inni mówią na temat Twojego wyglądu. Dlatego Twoje
opowiadanie zdaje się wręcz wołaniem o jakąś pomoc. Znam dobrze
jednego „rudzielca”, który sam umie z siebie żartować,
jak widać marchewkowy kolor włosów to nie tragedia. Koniec
tej głupiej analizy. Może zamiast tych wynurzeń na temat nazwiska,
czyli informacji, których nie podajesz i nikomu nie jest to
potrzebne, napisałabyś coś, czym naprawdę chciałabyś się
podzielić w sposób bezpośredni. Równie dobrze możesz
nie pisać o sobie nic, bo to tak naprawdę nie jest obowiązkowe.
W podstronie dotyczącej opowiadania
piszesz, że może się skojarzyć z telenowelą o smutnej
nastolatce. O ile z pierwszym również się nie zgodzę, bo
przecież opowiadanie telenowelą być nie może, to z tym drugim
polemizować nie mogę. Po przeczytaniu tych pięciu rozdziałów
jestem przekonana o trafności określenia głównej bohaterki
smutną nastolatką. Dodawanie streszczenia nie jest zbyt dobrym
pomysłem. Osoba zainteresowana opowiadaniem wolałaby nie czytać
spoilerów, a w taką zakładkę wchodzi się często przed
przeczytaniem opowiadania.
Gafę strzelasz, pisząc o nieznanym
czasie akcji. Data śmierci na nagrobku Katriny wskazuje nam początek
akcji, a potem konkretnie określasz mijający czas. Mamy przecież
lipiec. Na koniec urywa Ci się tekst w trakcie zdania. Tak skryte
miejsce na informację o nietolerancji SPAM-u jest raczej
nietrafione. Osoby zostawiające reklamę nie przeczytają tej
informacji.
Dalej widzę zakładkę Notifies, która
jest zbędna dla użytkowników bloggera – jesteś nim. Panel
ma opcję obserwowania blogów w bardzo prosty i przyjemny
sposób. Autor nie musi informować nikogo z osobna, a serwer
robi to automatycznie, nie pomijając przy tym nikogo. Zazwyczaj. Z
pewnością skuteczniejsze niż ta zakładka. Może nie warto się w
to bawić?
Na koniec została kolejna dość
zbędna zakładka „bohaterowie”. Trąbiłabym o tym na lewo i
prawo, że bohaterów poznaje się z opowiadania, a nie z
jakichś dodatkowych podstron. Zakładka zdradza więcej informacji
niż aktualne opowiadania, a tak już na pewno nie powinno być. Poza
tym prezentujesz bohatera, który jeszcze się nie pojawił w
rozdziałach. Czy na pewno o chodziło Ci o to, żeby spoilerować na
każdym możliwym kroku?
2,5/5
Podsumowanie
Zdobyłaś 19,5 pkt. co niestety wciąż
jest oceną niedostateczną. To, nad czym powinnaś popracować, to
przede wszystkim fabuła. Myślę, że jeśli zależy Ci na blogu, a
wydaje mi się, że tak, to powinnaś przysiąść na dłuższą
chwilę. Wziąć ołówek, określić cel do jakiego zmierza ta
historia. Wybrać przeciwności losu i wydarzenia, które muszą
się wydarzyć, takie, które będą połączone związkiem
przyczynowo skutkowym. Zrób jakiś plan ramowy i na nim bazuj.
Nie jest to może sposób na napisanie super książki, ale na
pewno świetny do doskonalenia siebie. Nie wszystko jesteś w stanie
gromadzić w głowie. Niektóre wspomniane szczegóły Ci
umykają i przez to zaprzeczasz samej sobie. Czytaj też kilkakrotnie
tekst przed publikacją, bo sama jesteś w stanie wyłapać, że
zamiast „tamtędy” napisałaś „tandemy”.
Deezee przepraszam za przykrycie oceny, ale chciałam skorzystać z chwilowego dostępu do internetu i dodać ocenę, z którą dość długo zwlekam.
Dzięki za ocenę, postaram się popracować nad blogiem. Sama dość długo go 'olewałam', bo chcę to napisać od początku. Wszystkie rady wzięłam sobie do serca i serdecznie za nie dziękuję, napisałam bym coś więcej, ale wróciłam z wesela i cóż... jestem wykończona psychicznie.
OdpowiedzUsuń