078# Ocena bloga deszcz-ognia


Oceniająca: N.
Oceniany blog: deszcz-ognia
Autorka: Alpha Fearis



Pierwsze wrażenie:
"Deszcz-ognia" - ani adres jakoś szczególnie ciekawy, ani oryginalny; poszerza gamę milionów podobnych nazw. O ogniu samym w sobie nie warto wspominać, gdyż jest to temat tak oklepany, że aż dziw bierze, iż są jeszcze wolne adresy z "ogniem" w roli głównej. Dłuższa chwila interpretacji pozwala wysnuć prosty wniosek; "deszcz ognia", jako wspaniały i niepowtarzalny oksymoron mający na celu określić deszcz meteorytów, fajerwerki, czy, w przypadku fantastyki, ziejące ogniem smoki. Z pewnością coś związanego z niebem. Ale również można bardziej zagłębić się z metaforyczność nazwy i wymienić dużo więcej rzeczy, lecz po co? Adres mnie nie zaciekawił, czyli jako potencjalny obserwator raczej w ogóle bym się nim nie zainteresowała.
"Ogniem buntu świat się pali, Tłumy w krwawej broczą fali." - po pierwsze primo, to wydaje mi się, iż zupełnie niepotrzebnie zostały postawione spacje w okolicach znaków interpunkcyjnych. Dalej: zapewne jest to fragment wiersza, dlatego od połowy zapis jest z dużej litery, jednak dobrze to nie wygląda. Najlepiej oddzielić strofy ukośnikiem tak, jak to się zawsze robi przy okazji cytatów, bądź, po prostu, zmniejszyć literę, wedle uznania. Szkoda tylko, że belka pojawia się dopiero po kliknięciu w link, bo być może odrzucona adresem, jednak intrygującym tekstem zainteresowałabym się treścią.
Blog wydaje się schludny i przejrzysty, co coraz bardziej przemawia za poznaniem jego znaczenia.
5/10
Grafika:
Od razu rzuca się w oczy skromny podpis szabloniarki. Kobieta na nagłówku zapewne przedstawiać ma bohaterkę opowiadania, a króciutki tekst, rodem z przysięgi małżeńskiej, jej aktualny status uczuć z "wolnej" na "zajętą", co daje mi ogólne pojęcie o fabule. W sumie nie mogę mieć dużo do zarzucenia autorce szablonu, bo swoją robotę wykonała aż nazbyt dobrze, za to ty chyba niekoniecznie przeczytałaś instrukcję wstawiania szablonu do końca. Zapomniałaś bowiem o jednej komendzie, która ustawia wysokość nagłówka, a bez niej pozostaje ogromna dziura niszcząca zamierzony efekt. Dodatkowo, choć sądzę, że może to być tylko i wyłącznie wina mojego staroświeckiego sprzętu, nagłówek jest krzywo ustawiony.
Zarówno typ, jak i kolor czcionki są idealne, przyjemnością jest czytać tak schludny tekst. Zastanawiam się tylko nad wielkością liter - czy ma to na celu poszerzenie ilości tekstu? A może myśl o krótkowidzach? Wydaje mi się jednak, że dobrym pomysłem byłoby jej zmniejszenie.
7/10
Treść: 
a) Fabuła:
Nie skłamię, jeśli powiem, że po prologu byłam zachwycona i gotowa pokochać twoją historię. Całą jednak moją miłość rozwiałaś pierwszym rozdziałem. Opowiadanie bowiem okazało tak pospolite, tak schematyczne i tak oklepane, że aż dziw bierze, iż można coś takiego jeszcze ciągnąć i, co ciekawsze, że ludzie naprawdę chcą to czytać. Może najwyższa pora rozwinąć zarzuty.
Dziewczyna, nastolatka na etapie buntu, przyjeżdża do miejscowości nadmorskiej z rodzicami na wakacje. Jest nudno, siedzi tylko i czyta książki, aż nagle, ku zdumieniu publiczności, słyszy coś niesamowitego i zamiast jak normalny człowiek olać to, wyrusza na poszukiwanie genezy wybuchu, oczywiście nie informując o tym rodziców. Zresztą, po co? Co z tego, że może to Korea zrzuciła pierwszą bombę i zaraz wszyscy mogą być w kawałkach? Lepiej samemu pójść sprawdzić, bo w końcu niemożliwym jest, by wybuch mógł się powtórzyć i przy okazji odrąbać rączki. Niestety, okazuje się, że nasza odważna bohaterka spotyka super-mega-przystojnego-tajemniczego pana Rufina, który wcale nie jest postacią tak schematyczną, że aż się na wymioty zbiera, i nie jest niczym zaskakującym, że idą na randkę. Gdy coś zaczyna iskrzyć, nagle Asgerd dowiaduje się, że mają wraz z rodzicami wyjechać i wszystko zburzyć. Naprawdę zaskakujące. Nie omieszkam się dodać, że w chwili, gdy rozwaliło im samochód, zaczęłam się szczerze śmiać, po to, by zaraz zacząć się zastanawiać, czy nie jest to przypadkiem prowokacją. W końcu, jak ktoś robi ze swojej bohaterki prawdziwą idiotkę, która ledwo co uroni łzę nad zwłokami ojca, to chyba musi być coś nie tak? Ale to tematy idealne do podpunktu czwartego. Dalej: Rufin bez skrupułów informuje bohaterkę, że została uwięziona w mieście, w którym odbędzie się nawalanka na naszyjniki (III wojna światowa?), i choć bardzo Asgerd chce wrócić do domu, chłopak pragnie ją mieć przy sobie (aww, so sweeeet). Dosłownie.
To tak z punktu widzenia obserwatora, który nie daje się nabrać. Obawiam się jednak, że moje ociekające ironią streszczenie może nie być dostatecznie jasne, więc powtórzę wszystko bezpośrednio, by żadnych problemów ze zrozumieniem nie było. Rozwiązanie, które przedstawiasz jest bowiem średnio-bezpośrednio identyczne z naszym ukochanym Zmierzchem. Schemat: bohaterka zjawia się w nowym miejscu, poznaje przystojniaka, w którym się zakochuje, a on wciąga ją do swojej rzeczywistości. Prawda, że brzmi niewiarygodnie podobnie do twojego? Otóż to. Serwujesz mi tak oklepaną historię, że tylko wartkość akcji trzyma ją jeszcze przy życiu. Bo zdecydowanie nie można zaprzeczyć, że opowiadanie wciąga i choć czyta je się z narastającym brakiem wiary w ludzką oryginalność, to jednak nie można się oderwać. Jednak jest to w głównej mierze kwestia budowy tekstu.
Co zaś się tyczy przewidywalności, również turla się gdzieś tam na poziomie fabuły, gdyż jest to bezpośrednio związane z przedstawionym przeze mnie schematem, choć muszę przyznać, że kolejnymi wątkami trochę od czapy mnie zaskakujesz. Wierzysz w ciąg przyczynowo-skutkowy? Wierzysz w ludzkie odruchy? Ja owszem i jakoś nie mogę przetrawić odcinania kolejnych sytuacji z przeszłości od teraźniejszości.
1/5
b) Styl:
Zaprowadził ją korytarzem na dwór. Asgerd ciągle miała swoje buty na nogach. Na dworze było już ciemno. Gwiazdy świeciły im jasno na głowy. Cały dom Rufina stał na jakiejś leśnej polanie, otoczonej pierścieniem drzew. Sprawiał on wrażenie wyniosłej fortecy. Zdawał się być jednocześnie domem miłym i gościnnym. Pewien akapit stanowiący kwintesencję twojego stylu. Odniosłam wrażenie, że niekoniecznie zdajesz sobie sprawę, że istnieje klawisz "backspace", dzięki któremu możemy usunąć kropkę i wstawić przecinek, by nie tworzyć zdań o podobnej budowie. Trzeba urozmaicać tekst. Oczywiście, nie mogę ci zarzucić, że zdania wielokrotnie złożone również tworzyć potrafisz, jednak takie potwory jak powyżej zdarzają się na tyle często, by zwrócić na nie uwagę. Podobnie zresztą jak zaczynanie zdań od spójników - tu również nie wykazałaś się znajomością odpowiednich funkcji. Zaczęłam się nawet zastanawiać, skąd u ciebie takie skłonności, aż doszłam do wniosku, że może nie widzisz różnicy między narracją a myślami bohatera. Bo rozpoczynanie zdań od spójników jest typowo potoczne w języku mówionym. Zresztą pojęcia nie mam, o co w ogóle może chodzić. Po prostu, jak wiecznie podkreśla niejeden polonista, zdań od spójników nie zaczynamy, i kropka. Najlepiej podciągnąć wypowiedź do poprzedniej i nie mieć na pieńku z nauczycielem polskiego.
Poza tym, a może właśnie za względu na to, piszesz przystępnie i tekst dobrze się czyta, a co przekazać chcesz, przekazujesz bez trudu, nie zmuszając czytelnika do jakże wspaniałej zabawy pod tytułem: co autor miał na myśli?
3/5
c) Dialogi:
Dialogi zapisywane są poprawnie pod względem graficznym, ale posiadają błędy jeśli chodzi o didaskalia typu "powiedział". Gdy część wypowiedzi nie kończy się przed tekstem pobocznym, nie stawiamy po nim kropki (ani przecinka), a dalszą część zaczynamy z małej litery (- Nie wiem - zaczął - czy jest to dobry pomysł), natomiast, gdy zdanie się kończy, a po dopisku ma znaleźć się kolejne, stawiamy kropkę (- Nie chcę tam jechać - powiedział. - Nie lubię tego miejsca). Zauważyłam raczej problem z tym pierwszym, gdzie na silę próbowałaś wciskać przecinki.
Jednak poza tym, wszystko jest dobrze. Rozmowy są szczere i charakterystyczne dla danego bohatera, nie są ani zbyt potoczne, ani za bardzo rozbudowane. Wprowadzają nowe informacje do postrzegania zarówno fabuły, jak i postaci (co nie zawsze wpływa na korzyść pewnej kobiety) i najważniejsze: są naturalne.
4/5
d) Kreacja świata przedstawionego:
Przedstawię tu listę rzeczy nielogicznych i niepokrywających się z rzeczywistością. Pierwsza drastyczna sytuacja, która po prostu nie dawała mi spokoju przez kilka dni, to było wzywanie pomocy po wypadku samochodowym. Już pomijam, że Asgerd zapomniała o tak ważnej informacji jak miejsce wypadku, z racji tego, że zaburzyłoby to ciąg wydarzeń, ale i tak nie mogę przetrawić, że kobieta po drugiej stronie telefonu zamiast o niego spytać, jak zawsze, gdy dzwoni się na pogotowie, pyta czy ma puls, uprzednio usłyszawszy tylko, że jest ranny. Raczej jej pierwsze pytanie (jak już pomijamy adres) powinno brzmieć: co się stało, jakiego rodzaju jest to zranienie, czy wiesz, jak mu pomóc, czy udzieliłeś pierwszej pomocy. Ale to szczegół, rozumiem, że zapewne niektórzy nie dbają o realizm własnych wypocin. Dalej, zaskoczyła mnie reakcja na nazwę miejscowości. Szczerze naprawdę wątpię, by ratownik rzuciłby takim tekstem. Prędzej uznałby, że w wyniku wypadku (o którym, oczywiście, dziewczyna go poinformowała) Asgerd doznała urazu głowy i nie jest w stanie myśleć logicznie, bądź obecna sytuacja wywołała szkodę na jej psychice, może nawet schizofrenię. W to uwierzę, ale nie w to, że dostała opieprz.
Następnie zaszokował mnie brak jakiejkolwiek wrażliwości na śmierć ojca. Nie powinna płakać? Zwinąć się w kłębek i rozpaczać? Pobiec w las i się zabić? Nie? Zamiast tego lepiej porandkować sobie z Rufinem? Przyjść do jego łóżka i zapomnieć, że zostawiła trupa ojca na środku drogi? Może rzeczywiście gdzieś się uderzyła, bo nie wierzę, by taka osoba jak ona nie zareagowała. Tak samo jak z uwierzeniem w historię Rufina bez żadnych "ale". Aha, czyli jestem na celowniku, spoko, III wojna światowa, magiczne naszyjniki, wszystko w porządku, nie mam więcej pytań. Albo ta laska jest naprawdę pusta, albo rzeczywiście psychika jej siadła.
Jedyne, co mi się spodobało, to fakt, że Em Roukle wymyśliłaś sama. Co prawda i tak na potrzeby wpojenia ludu, że to mogło dziać się naprawdę, ale jednak.
1/5
e) Bohaterowie:
Zacznijmy od Asgerd. Typowa nastolatka, dziewczyna, która wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, nie potrafi analizować sytuacji, posiada zaburzoną hierarchię wartości, niewinna, wie, że zawsze ją ktoś uratuje, pocieszy, pogłaska, nie da się uderzyć, myśli, że każdy, kto okaże jej trochę sympatii jest dobry. Naprawdę szczerze jej życzę, by sam Rufin wbił jej cokolwiek w serce, by w końcu się zamknęła i przestała zgrywać główną bohaterkę, a także, by się przekonała, że nic nie jest tak, jak pragnie by było. Jest po prostu idiotką, która niepotrzebnie plącze się pod nogami, wprawiając czytelnika w irytację, aż w końcu brak zainteresowania ciągiem dalszym. Bez niej ta historia być może byłaby ciekawa, a już na pewno lepsza. Dawno nie spotkałam się z tak typową, schematyczną Główną Bohaterką. To jest jedna z tych kreacji, przed którą przestrzegają przy chęci zachowania oryginalności.
Rufin natomiast wcale nie jest lepszy. Tajemniczy, przystojny, zawsze gotowy pomóc, wybawić z opresji, nie może mieć własnego życia, własnych problemów, bo musi się zajmować Główną Bohaterką. Aż mi go żal, że sam nie może zapłakać nad swym losem, bo zmuszony jest pocieszać Asgerd, która non stop czegoś się boi, a równocześnie potępiam go za bycie kolejnym, najbardziej popularnym schematem Miłości Głównej Bohaterki. Chyba, czytając różne fora, nie zauważyłaś wielkiego "nie" przy nie stosować w opowiadaniach tych najbardziej nieoryginalnych postaci.
Jedyne, co wychodzi na plus to niekonwencjonalne imiona.
1/5
f) Opisy miejsc, sytuacji, uczuć:
Tu na szczęście nie mam dużo do powiedzenia. Opisy są, w dodatku bogate, potrafisz opisać wszystko tak, jak chciałabyś to widzieć. Bez trudu można sobie wyobrazić każdą sytuację, zrozumieć uczucia bohaterów. Jedyne, co rzuciło mi się w oczy to ich niezadowalająca ilość. Mogłoby ich być zdecydowanie więcej, bo wychodzą ci naprawdę nie najgorzej.
5/5
15/30

Poprawność:
Masz dużo błędów, a większość z nich powtarza się niejednokrotnie, zatem nie będę wypisywać tych, na które już wcześniej zwróciłam uwagę.
Prolog:
wyglądały, jak rozmyte - w stosowaniu "jak" jako porównania, nie stawiamy przecinka - bardzo częsty błąd.
rozkazała, z ponurą miną. - bez przecinka; brak czasownika w rzekomo drugiej części zdania.
Od zawsze miał talent, do roztaczania zaufania. - jw.
2.
zlekceważyła jego plany, dziewczyna. - niepotrzebny przecinek.
3.
wiec akurat - więc.
aż do czerwonego kocarozłożonego na piasku. - niepotrzebny przecinek.
skonsternowanya wzrok - brak przecinka.
4.
Przełknęła łzy. - brak kropki na końcu zdania.
trzecie krzesłood stołu. - bez przecinka.
zawsze kiwają głowami, są wdzięczne i zawsze - powtórzenie.
5.
Najpierw, Asgerd pomyślała, że to samolot, ale - bez przecinka; jego brak.
Spokojnie – odezwała się kobieta, siląc się na spokojny - powtórzenie.
Asgerd pochyliła się w jego stronę, a - przed "a" jako spójnikiem zawsze stawiamy przecinek.
6.
Nadgarstek nadal ją bolał, ale już mniej. - brak przecinka.
Ściany były pokryte ciemną boazerią, oraz - niepotrzebny przecinek.
Obraz był ostatnim na ścianie, i - jw.
Po za tym - poza.
Otarł jej nadgarstek i zaczął go, bardzo ostrożnie owijać bandażem. Ale - niepotrzebny przecinek; nie zaczynamy zdania od "ale".
Pociągnął bandaż trochę mocniej. [...] Bardzo powoli poluzował bandaż - powtórzenie.
Ona za to, próbowała - niepotrzebny przecinek.
7.
- Mógłbyś się nie skradać, jak duch – stwierdził gorzko Rufin, napominającym tonem. - bez przecinków.
po tym, czego doświadczyła - brak przecinka.
Nie było tu żądnych książek - żadnych.
8.
Chwilę w niej stał, a w końcu wyjął z niej - brak przecinka, powtórzenie.
świata. [...] Bo chciała stać się częścią jego świata - powtórzenie.
Nie, niemożliwe, Rufin? - brak przecinka.
zaczęła z niepokojem Asgerd, - że Kartagina - bez przecinka.
- Spójrz, Rufin - brak przecinka.
9.
Kiedy zdołała się nieco uspokoićsięgnęła - brak przecinka.
Asgerd miała wrażenie, że niedługo będzie wiedziała więcej, niż by sobie życzyła. - brak kropki na końcu zdania.
Ale mimika jej twarzy ją zawiodła. Od razu poczuła, jak robi jej się gorąco. Krew napływała jej do twarzy- powtórzenia.
Nie wszystkie tajemnice, najwyraźniej są dla śmiertelników - jeżeli uznać "najwyraźniej" za wtrącenie, po nim też powinien być przecinek, jeśli nie - bez przecinka przed nim.
10.
Rozluźnił nieco, zaciśnięte pięści - bez przecinka.
Szczęk miał już tak ściśniętą - szczękę.
11.
Jeżeli tak, to nie dawał tego po sobie poznać. - brak kropki na końcu zdania.
12.
Asgerd opadła na oparcie krzesła, i zachciało jej się płakać. - bez przecinka.
13.
Mogłoby się tak wydawać. Że przyjechał bez potrzeby, że bez sensu traci swój czas. - przecinek zamiast kropki.
takim…. - za dużo kropek.
- Chachac !! - niepotrzebna spacja przed znakiem interpunkcyjnym.
Tym razem jednak upadł na coś mniej regularnego? - po co pytajnik?
3/10
Dodatki:
Dodatków nie ma dużo, za to wszystkie najważniejsze są. Posegregowane linki, wyczerpujący opis autorki oraz spam, który, jak zauważyłam, założyłaś niedawno, więc zapewne z rady innego oceniającego. Jest również archiwum i obserwatorzy. Nic więcej do szczęścia potrzebne nie jest.
Czytelników masz dużo i to w dodatku wiernych, z niecierpliwością oczekujących kolejnych części.
5/5
Dodatkowe punkty:
Niestety nie tym razem.
0/5
Podsumowanie:
Nie mogę ci kazać zmieniać opowiadania, bo jest twoje i nikt nie ma prawa ci dyktować, co masz z fabułą uczynić. Warto jednak popracować nad oryginalnością historii, by rzeczywiście zaskakiwała, pamiętać o logice wypowiedzi oraz przy następnej okazji stworzyć naprawdę ciekawych bohaterów, których charakter nie byłby zbyt przewidywalny. Pamiętaj też o stylu tekstu, by nie wprowadzać za dużo zdań o podobnym brzmieniu i by nie zaczynać od spójników, warto też zwrócić uwagę na błędy, które popełniasz. A ponieważ pisanie idzie ci bardzo dobrze, nie przestawaj tworzyć! Masz naprawdę wielki talent, który został stłumiony przez niskich lotów fabułę, którego, mam nadzieję, użyjesz jeszcze niejednokrotnie.
Otrzymałaś 35 punktów na 70 możliwych, co daje ci ocenę dostateczną.
Życzę ci jak najwięcej radości z prowadzenia bloga.

2 komentarze:

  1. Deer N.
    Pozwolę sobie napisać pod twoją najnowszą oceną.
    Oceniaj opowiadanie ze spokojnym sercem i czystym sumieniem. Rozdziały miały być poprawione, ale widzę, że jestem pierwsza w kolejce.
    Sankju, sankju.

    (deer na początku nie jest błędem przypadkowym)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, trójka to i tak dobrze i naprawdę nie wiem, jakim cudem uzbierałam na nią punkty.

    Dziękuję za ocenę. Była i sądzę, że na pewno będzie bardzo pomocna w przyszłości. Oj, najechałaś na mnie. Amen.

    Z interpunkcją zawsze miałam problemy, więc teraz postaram się (może najwyższa pora) za to zabrać. Wszystkie słowa przeczytałam z drżeniem serca i z absolutnym spokojem. Teraz natomiast nie chcę nic, oprócz poprawienia jakości bloga.

    Pozdrawiam serdecznie, i jeszcze raz dziękuję, za poświęcony czas i siły.

    OdpowiedzUsuń

Przeglądaj notki

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.