Oceniająca: Lita
Oceniany blog: panstwo-smierci
Autor: Tryt
Wstęp:
Blog jest czytelny, czcionki mają odpowiednią wielkość. Szablon pasuje do opowiadania i, podobnie jak adres, pokazuje, jakiego rodzaju treści może znaleźć czytelnik. (10/10)
Treść:
Początek
Gdy Suzanne White była mała uwielbiała filmy o zjawiskach paranormalnych, mutantach i ewolucji ludzkości. — Przecinek przed uwielbiała.
Wraz z matką i starszym o dwa lata bratem mieszkali w jednej ze starych,ale urolkiwych kamienic. — Spacja po przecinku i literówka w słowie urokliwych.
Jej braciszek zawsze się z nią bawił mimo, że była pięciolatką. — Przecinek przenieś przed mimo. I czy to takie dziwne, że się z nią bawił? Przecież byli rodzeństwem. Gdyby jeszcze braciszek miał z czternaście lat, to rozumiem. Ale siedmiolatek?
Rozmawiała z nim na różne tematy,nigdy nie narzekał i był wyrozumiały. — Spacja. Po przecinkach stawia się spację. A, przepraszam bardzo, o czym mogła rozmawiać z braciszkiem, na co miałby narzekać i w jaki sposób był wyrozumiały? Pozwolił jej wybierać gry, które lubi i nie narzekał, że za dużo chowanego lub berka? Rany, przecież to PIĘCIOLATKA zwierzająca się SIEDMIOLATKOWI. Nie pisz tego w taki sposób, jakby rozmawiali co najmniej o losach wszechświata.
Ich matka- Moira rzadko bywała w mieszkaniu pracując praktycznie całą dobę jako kelnerka. — Zaraz, czekaj... Nie ma słowa o opiekunce, czyli chcesz mi wmówić, że na całe dnie zostawiała SIEDMIOLATKOWI pod opiekę PIĘCIOLATKĘ i nikt nikogo o tym nie zawiadomił? Nie ma szans. Przecinek po Moira i przed pracując, a zamiast dywizu powinien być myślnik.
Ich matka- Moira rzadko bywała w mieszkaniu pracując praktycznie całą dobę jako kelnerka. Z trudem wiązali koniec z końcem. Ojca nigdy nie poznała. — Brzmi, jakby to matka nigdy nie poznała ojca swoich dzieci.
Ojca nigdy nie poznała.Gdy kiedyś poruszyła (...) — Spacja po kropce, po gdy tylko jedna.
Gdy kiedyś poruszyła ten temat z czystej ciekawości jej brat i mama patrzyli na nią z pewnym smutkiem, strachem, a w przypadku Aidena troską. — Uważaj na podmioty — wynika z nich, że cały czas mówisz o matce. Przecinek przed jej. Okej. Pięciolatka zapytała matkę o ojca, a jej SIEDMIOLETNI brat spojrzał na nią z TROSKĄ i SMUTKIEM? Jeżeli już koniecznie chcesz kreować go na takiego superbraciszka, to dodaj mu lat. Dziecko zachowuje się jak dziecko, zapamiętaj.
Wieczorami brał latarkę i opowiadał- jej jak się zarzekał "prawdziwe" historie o duchach, potworach i ludziach "szczególnie" uzdolnionych. — Po co ten dywiz? Przecinek przed jak i po zarzekał. Niepoprawne cudzysłowy.
Pewnego wieczoru gdy poruszyła temat "szczególnie" uzdolnionych ludzi, matka zacisnęła usta w białą kreskę i posłała jej uważne spojrzenie, a Aiden uśmiechał się pod nosem kończąc posiłek. — Przecinek przed gdy i kończąc.
Wieczorami brał latarkę i opowiadał- jej jak się zarzekał "prawdziwe" historie o duchach, potworach i ludziach "szczególnie" uzdolnionych. Pewnego wieczoru gdy poruszyła temat "szczególnie" uzdolnionych ludzi, matka zacisnęła usta w białą kreskę i posłała jej uważne spojrzenie, a Aiden uśmiechał się pod nosem kończąc posiłek. Tego samego wieczoru słyszała jak Moira krzyczy na niego, a on mimo, że leżał skulony w kącie ze spuszczoną głową odpowiadał gniewnym tonem. — Wieczorem, wieczorem i wieczorem. Serio? SŁYSZAŁA, nie wspomniałaś, że była z nimi w pokoju. Czyli skąd, u licha, mogła wiedzieć, że braciszek leży skulony? Przecinek przed że przenieś przed mimo. Gniewnym tonem. SIEDMIOLATEK. I, jeżeli braciszek był taki mądry, to czemu nie powiedział Sue, żeby nie wspominała przy matce o wyjątkowych ludziach?
(...) oraz, że jej brat nigdy już nie ucierpi z jej powodu. — Bez przecinka. Tak, przecinek stawia się przed że, ale nie zawsze. Są wyjątki, np. mimo że, gdzie przecinek stawiasz notorycznie.
Po zachowaniu Aidena wnioskuję, zna on tajemnicę. Skąd? Ma siedem lat, więc gdy jego siostra się urodziła, musiał mieć dwa. Nie sądzę, żeby dziecko pamiętało, co robiło i słyszało w takim wieku. A skoro matka strzegła tej tajemnicy tak zazdrośnie, że była w stanie pobić własnego syna za to, że opowiedział siostrze historię, to oczywiste, że nie mógł się o niej dowiedzieć tak po prostu. Dalej — miał siedem lat, czyli powinien chodzić do szkoły. Z pewnością ktoś zwróciłby uwagę na to, że tego nie robi. Tym bardziej, że w czasie, gdy powinien się uczyć, chodził do sklepu, gdzie każdy mógł go zauważyć.
Skrytka
Zaczęła się denerwować mając w pamięci tak świeży obraz brata, który był bity przez tę samą kobietę, śpiewającą im kołysanki w dzieciństwie. — Przecinek przed mając. Poza tym ona tego nie widziała. Słyszała, tak, ale nie widziała. Więc jak może mieć w pamięci ten obraz?
(...) uważniej przyjrzała się jego twarzy poszukując śladów, po wczorajszych uderzeniach. — Przenieś przecinek przed poszukując.
- Suzzie co chcesz na śniadanie? — Przecinek przed co.
Chleb z dżemem czy płatki?-zapytał z szerokim uśmiechem. — SPACJE, niepoprawnie zapisujesz dialogi.
-Płatki-odpowiedziała cicho mocniej zaciskając piąstkę na maskotce. — Przecinek po cicho. Wcześniej napisałaś, że zaciskała ręce na jego koszulce. I jeszcze jej nie puściła.
-Mama przyjedzie dziś późno w nocy, więc to ja ci dzisiaj przeczytam bajkę dobrze? — Siedmiolatek, zamiast być w szkole, łazi sobie po zakupy, potem zostaje do późnej nocy z siostrzyczką, a nikt nie reaguje? Poważnie? Przecinek przed dobrze.
-Co jest brzdącu wszystko w porządku?-zapytał kucając tak, że ich oczy znalazły się na równym poziomie. — Przecinek przed i po brzdącu. Przecinek przed kucając.
Oczywiście, że mama jest dobra słońce, dlaczego nie? — Przecinek przed słońce. Może to jest czepialstwo, ale nigdy nie spotkałam się z siedmiolatkiem, który do siostrzyczki mówiłby per słońce.
(...) zapytała z wyrzutem patrząc jak wyraz jego twarzy gwałtownie się zmienia. — Przecinek przed patrząc i jak.
Siostrzyczko ty nie rozumiesz, mama ona.... ona stara się nas chronić, a ja się z nią nie zgadzam w pewnych kwestiach.... wolałbym powiedzieć ci prawdę, ale jesteś na to za mała i myślę, że chyba mama ma rację. — Pozwolisz...? Powiedział to SIEDMIOLATEK. Nie nadużywaj wielokropków, a jeżeli chcesz je stosować, to składają się one z trzech kropek, nie czterech.
-Ale ja chcę znać prawdę przecież wiesz, że nie lubię kłamstw. — Przed przecież przecinek.
Proszę cię proszę! — Przed drugim proszę przecinek.
- Sue idź do pokoju......
-....., ale Aiden.....
-....Suzanno idź do pokoju! — Ten zapis dialogów... już nawet nie wiem, co mam o tym powiedzieć. Tak się dialogów nie zapisuje. A Suzanne się nie odmienia. Wcale. Jak chciałaś odmieniać, to było ją po prostu zrobić Zuźką. Przecinek przed idź. Za dużo kropek w wielokropku.
Chciała by jej starszy braciszek wreszcie jej zaufał. — Przed by przecinek.
(...) chłopak westchnął ciężko i poszedł do kuchni szykując obiad. — Co, jednocześnie szedł i szykował obiad? Szykować.
Mam oparta była na jego ramieniu i opiekuńczym gestem tuliła Aidena (...) — Mama.
Znajdowały się tam też dwa pistolety, listy i jedna zaschnięta róża. — Moira ukryła pistolety w pokoju swoich dzieci, w miejscu, które nie jest bezpieczne (wystarczy, że ktoś się potknie, wystarczy, że zobaczy obluzowaną deskę, przecież dzieci są strasznie ciekawskie). Wspaniała matka. I dlaczego dziewczynki nie zaskoczyło to, co się w skrytce znajdowało? Bądź co bądź, niecodziennie znajduje się kilka dowodów osobistych, każdy wystawiony na inne nazwisko (jakim cudem Sue potrafiła czytać, jeżeli ze szkołą nie szła w parze, podobnie jak braciszek, a matka nie miała czasu ich uczyć?) oraz pistolet.
Niewinna zabawa
Nie masz się czego bać jestem tu przy tobie (...) — Przecinek przed jestem.
Wyobraź sobie więc, że o ludzie o " szczególnych " zdolnościach, chcą ci się dostać do umysłu i przejąć nad nim kontrolę.... — Zły cudzysłów, niepotrzebne pierwsze o, zbędny przecinek.
(...) wysłuchaj mnie dobrze? — Przecinek przed dobrze.
Wypowiedź Aidena bardzo mi się podobała. Tyle że właśnie. To bardzo mądre i wzniosłe przemówienie — ale czy na pewno powinno gościć w ustach siedmiolatka?
Aiden proponuje zabawę, nie pozwala siostrze z niej zrezygnować, wyjaśnia, co ma robić i jak, a potem, zamiast się bawić, idą szykować obiad. Oj, coś nie wyszło. Chciał ją nauczyć obrony, a skończyło się na tym, że razem szykują jedzenie. A co tam, makaronem też da się walczyć...
Centrum handlowe
Przez kilka następnych dni Aiden uczył ją jak się bronić przed ludźmi ze "szczególnymi" zdolnościami i był w swoich wykładach coraz śmielszy oraz chwalił jej niesamowite postępy. Suzanne z dnia na dzień coraz bardziej martwiła się o zdrowie psychiczne brata. — Nie wspominasz, w jaki sposób ją uczył, co sprawiło, że był w swych wykładach coraz śmielszy, na czym ta śmiałość polegała oraz dlaczego właściwie Susie się martwiła o jego zdrowie psychiczne. Piszesz, że tak jest, ale to nie wystarczy. Musisz pokazać, na czym polega zachowanie bohaterów i sytuacje, o których wspominasz. Samo uczył ją i martwiła się nie pokazuje jasnej sytuacji, nie wprowadza czytelnika w to, co się dzieje. I na czym właściwie polegały te niesamowite postępy? Umiała więcej, okej — ale czego? Bronić się — w jaki sposób? I dlaczego ci szczególni są źli i chcą skrzywdzić dziewczynkę? Napisałaś, że coś się dzieje, i bardzo dobrze. Ale musisz jeszcze wspomnieć, dlaczego tak jest i dlaczego właściwie tak się dzieje. Przecinek przed jak.
Bałą się powiedzieć (...) — Bała.
Sue obserwowała braciszka gotowa wyłapać jakąkolwiek zmianę w jego zachowaniu, ale chłopak wydawał się szczęśliwy. — Wyżej wspominasz o tym, że się martwiła o jego zdrowie psychiczne. Ale skoro nie znalazła w jego zachowaniu żadnej zmiany, to dlaczego? A to, że wydawał się szczęśliwszy, powinno ją cieszyć, nie uważasz?
Tydzień przed urodzinami brata, zastanawiała się jaki prezent mu kupić i skąd wziąć pieniądze. — Pięciolatka zastanawiała się, skąd wziąć pieniądze na urodziny brata. Realizm tak bardzo.
(...) chcę tylko żebyśmy byli szczęśliwi. — Przecinek przed żebyśmy.
Pięciolatka spojrzała się na chłopaka z wyrzutem (...) — Bez się.
Z samego ranka wzięła kartkę i napisała krótką prośbę do osiemdziesięcioletniej zgryźliwej sąsiadki. — Pięciolatka, która nigdy nie chodziła do szkoły i której nie miał kto uczyć (braciszka pomijam — jego przecież też to dotyczy), bez problemu pisze?
Po krótkiej wymianie zdań Aiden pozwolił iść siostrzyczce na zakupy by pomóc staruszce. — Przecinek przed by. Czyli sąsiadka wiedziała o tym, że dziewczynka zostaje pod opieką siedmiolatka, a nie zwróciła na to uwagi? Pozwoliła decydować chłopcu o tym, co jest dla siostry dobre? Przychodziła, żeby prosić o pomoc? Naprawdę? Żadnego dlaczego nie jesteś w szkole?, gdzie mama?
Gdy Sue ubierała się w pośpiechu, brat łypał na nią podejrzliwie. — A z jakiego powodu? Poszła pomóc staruszce, to złe?
Tak, tak Suzanne była pięciolatką, ale nie była głupia dzięki trosce i naukom Aidena. — A Aiden, siedmiolatek, nie był głupi dzięki...?
Dziewczynka okrada innych. Jeżeli była taka supermądra, to czy nie pomyślała, że Aiden i tak zapyta, skąd wzięła pieniądze? Skąd w ogóle w umyśle siedmiolatki zrodził się pomysł na kradzież? I dlaczego osiemdziesięcioletnia staruszka zgodziła się na zostawienie pięciolatki samej w takim tłumie, gdzie wszystko może się zdarzyć?
Wkradła się w ich umysł i kazała nie zwracać na nią uwagi. W porządku. Ale w jaki sposób to zrobiła? Ot tak, bez żadnego wysiłku, niczego? I w jaki sposób oni zareagowali? Bo, bądź co bądź, Susie wkradła się do ich umysłów, więc myślę, że musieli coś poczuć, chociażby ukłucie. I pojawia się w moim umyśle pytanie — skoro WKRADŁA się do ich umysłów, to nie tylko mogła im rozkazywać, musiała też widzieć ich myśli. Nie poczuła nic przy tym wkradnięciu się? Zero?
(...) i kazała im nie zwracać na nią uwagi i zabrała mu portfel. Dopiero po chwili zorientowała się, że "coś" zrobiła. — Pierwsze zdanie pokazuje, że robiła to z pełną premedytacją (i jeżeli to był jej pierwszy raz, to tym bardziej musiała to poczuć).
Przerażona swoim uczynkiem zaczęła się zastanawiać jak to możliwe, przecież taki incydent nie mógł zaistnieć, a już na pewno nie mógłby być spowodowany przez nią. — Jeżeli tak, to dlaczego pomyślała, że to ona? Gdy ktoś nie zwraca na kogoś uwagi, to chyba nie dlatego, że został zmuszony, prawda? Tym bardziej, jeśli idzie o faceta, który zajęty jest wrzeszczeniem na jakąś kobietę w sklepie wypełnionym po brzegi i nie zauważył pięciolatki. Większość ludzi zauważa brak skradzionej rzeczy dopiero wtedy, gdy chcą po nią sięgnąć i nie ma to niczego wspólnego z supermocami. Dlatego facet mógł jej po prostu nie zauważyć, a skoro ona nic nie poczuła, to skąd wiedziała, że zrobiła, co zrobiła?
Sue zagryzła wargę i przejrzała zawartość portfela. W środku było około 350 zł. Uradowana poszła do sklepu i kupiła wielką czekoladę i kilka książek dla brata. — Jak poszła do sklepu, skoro cały czas w nim była?
Bohaterowie noszą imiona Aiden i Susanne. W porządku, jeżeli tak chciałaś, to tak może być. Ale po co? Odmieniać nie potrafisz (gdzieś wyżej zacytowałam fragment, w którym braciszek zwraca się do siostrzyczki per Susanno). Miejsce akcji nieznane — to nie są polskie imiona, więc wniosek nasuwa się sam: to dzieje się za granicą. Dobrze, tam chciałaś osadzić wątek, w porządku. Ale, rany, co więc tam robią złotówki? Jasno wskazują, że akcja dzieje się w Polsce. Ale imiona zupełnie temu przeczą. Nie radzisz sobie z tym i to widać. Pomyśl, o ile łatwiej byłoby Ci, gdybyś zdecydowała się na nasze polskie imiona. Jeżeli chcesz pozostać przy tych, to licz się z tym, że musisz do nich dostosować pozostałe aspekty świata przedstawionego.
Wszystko poprosiła o zapakowanie (...) — I wszystko zapakowało te zakupy? Poprosiła o zapakowanie wszystkiego.
Chciała się przekonać czy, to nie był zwykły fart, ale coś ją powstrzymało, być może był ,to (...) — Pierwszy przecinek przenieś przed czy, przecinka przed to nie powinno być wcale.
Gdy dotarła do głównych drzwi udało jej się uzbierać ponad 500 złotych.-No ładnie stałam się kieszonkowcem-zaśmiała się w duchu. — To gdy trochę razi. Zanim byłoby lepsze. Liczebniki zapisuj słownie. Przecinek po ładnie.
No ładnie stałam się kieszonkowcem-zaśmiała się w duchu. — To bardzo zabawne. Widocznie Aiden nie nauczył jej wszystkiego, na przykład tego, że kradzież, nieważne z jakiego powodu, jest zła. Owszem, Aiden może i cieszyłby się z prezentów, ale radość prysłaby, gdyby dowiedział się, skąd dziewczynka wzięła pieniądze. Skoro Sue jest taka supermądra i supersprytna, to dlaczego o tym nie pomyślała?
Koszmar
(...) gorąco,krzyknęła na jawie i we śnie. — Spacja.
Jedna z bel podtrzymujących sufit zaczęła się walić prosto na Aidena. Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić (...) — Zanim ta belka zdążyła coś zrobić?
Wszyscy nieruchomi leżeli na ziemi z bardziej lub mniej poważnymi ranami. Ku uldze Suze żadna z nich niebyła śmiertelna. — Skąd wiedziała? Poza tym nie sądzę, żeby przez kawałki szkła wszyscy byli nieprzytomni. Wszyscy, oprócz braciszka, który, jak napisałaś, oberwał najbardziej... Nie była.
Porwała swoją białą koszulę nocną by zrobić z niej kilka prowizorycznych bandaży. — Przecinek przed by.
Potem okazuje się, że Moira nie leży nieprzytomna na ziemi (pomimo tego, co napisałaś wcześniej) i ma się dobrze. Poza tym co ze strażakami? Leżeli nieprzytomni, ranni, krwawiący i tak po prostu wstali i sobie poszli? Tak po prostu się zabrali, nie zabierając Aidena, dziewczynki i Moiry do szpitala? Przecież podobno wybuch spowodował krwawienie z uszu — więc był cholernie głośny, a takie krwawienie jest niebezpieczne, wymagające leczenia. I jeżeli był tak głośny, dlaczego sąsiedzi tego nie słyszeli i nie odnieśli podobnych obrażeń?
Dalej — w pierwszym rozdziale wspominałaś, że matka wraca późno, pracuje całymi dniami, więc logicznym wydaje się, że musi odpoczywać. A ona tymczasem noc w noc rozmawia sobie z Aidenem, nie zwracając uwagi na to, że powinna padać ze zmęczenia i nie mieć dla niego czasu (o tym też wspomniałaś — że nie miała czasu, przeczysz sama sobie).
Nawołujesz w poście do tego, aby wytykano ci błędy, nawet te najmniejsze, a gdy ktoś już to zrobi, zupełnie go ignorujesz. Dlaczego?
Koniec początku
W dzień urodzin Aidena wymusiła na twarzy wątły uśmiech, dała mu prezent i nim zdążył jej podziękować była już w swoim pokoju. — I nie zainteresował się tym, skąd pięciolatka wzięła pieniądze oraz gdzie i kiedy kupiła książki? Przecież całymi dniami była pod jego opieką, a on nie zgodził się, by chodziła po sklepach, zrobiła to wbrew jego woli. Naprawdę nie wierzę, by chłopak nie poruszył tego wątku, skoro tak bardzo interesował się siostrą. I, jeżeli tak dobrze ją znał, to dlaczego nie zobaczył, że udaje? Nie sądzę, by pięciolatka była w stanie aż tak dobrze udawać. Tym bardziej, że był to wątły uśmiech, a przy bracie najczęściej była wesoła.
W jednym akapicie nie rozmawia z członkami rodziny, jest pewna, że knują przeciwko niej jakieś spiski, a na początku następnego tak ni stąd, ni zowąd zaczyna zachowywać się normalnie? Dlaczego? Wybaczyła? Postanowiła udawać, że o wszystkim zapomniała?
Dokładnie miesiąc po pamiętnym wieczorze, bawiła się w salonie królikiem (...) — Bez przecinka. I warto byłoby dodać, że była to zabawka, bo brzmi, jakby bawiła się prawdziwym zwierzątkiem.
Dokładnie miesiąc po pamiętnym wieczorze, bawiła się w salonie królikiem, gdy Aiden i matka oglądali wiadomości. Podeszła do nich i usłyszała głos ciemnowłosego spikera — To brzmi tak, jakby bawiła się w pokoju, w którym matka i braciszek oglądali telewizję. A skoro tak, to nawet bez podchodzenia usłyszałaby, o czym spiker mówi. A jeżeli nie, to warto byłoby to zapisać.
(...) tak proszę Państwa to prawda. — Państwa małą literą, po tym słowie potrzebny jest przecinek, po tak również.
(...) ujawniają się i przeprowadzają bunt na całym świcie. — Świecie. Poza tym o co chodzi z końcówką? Nie chodziło Ci czasem o to, że na całym świecie przeprowadzają bunty? Bo nie wiem, jak to inaczej zinterpretować, wybacz.
Chicago zostało spalone, California zrównana z ziemią. — Nie tak łatwo zrównać z ziemią tak wielki stan jak Kalifornia, czy spalić Chicago. Te bunty musiały trwać od dłuższego czasu, skoro skutki są aż takie wielkie. Więc dlaczego media informują o tym tak późno? Dlaczego nie wprowadza się jakiegoś stanu wyjątkowego? Przecież mutanci zniszczyli Kalifornię i Chicago! Nie wierzę, że wojsko nie reagowało.
Policja wyłamuje drzwi we wszystkich domach sprawdzając, czy nie ma tam tych odmieńców. — Jeżeli mutanci przynosili takie zniszczenie i urządzali takie bunty, to raczej należy szukać ich na ulicach, a nie w domach, prawda? Zabrakło przecinka przed imiesłowem.
Na czele Strażników Pokoju będzie stał bohater wojenny, który podjął się zadania badania i ujarzmienia mutantów. — Okej, bohater wojenny, ale gdzie wojsko? Badania? Myślę, że tym raczej powinien się zająć naukowiec albo chociaż lekarz.
Moira natomiast wpatrywała się w czarny ekran martwym wzrokiem mrucząc. — Przecinek przed mrucząc. Poza tym to bardzo dziwna reakcja. I dlaczego ona nie jest w pracy?
-Za trzy godziny wyjeżdżamy z tego miasta. Idźcie się natychmiast spakować!- powiedziała drżącym głosem i pobiegła do swojej sypialni. — I gdzie pojadą? I gdzie to się dzieje? Blisko Kalifornii czy Chicago? To dlaczego nie ewakuowano ich szybciej? Daleko od tych miejsc? To po co uciekają, skoro są, bądź co bądź, bezpieczni, przynajmniej na razie?
Gdy Sue stracił ich z oczu — Przegapiłam jakiś ważny moment, na przykład zmiany płci?
Gdy w końcu samochód się zatrzymał jej oczom ukazał się mały ceglany domek na obrzeżach miasta. Wypakowali wszystkie bagaże, ignorując gapiów pojawiających się w oknach. — W oknach ceglanego domku? I co to był za domek? Nie wyjaśniasz.
Marząc o kubku ciepłej herbaty albo by temperatura podskoczyła o parę stopni. — Po co ten imiesłów? Marzyła. Imiesłów mógłby zostać, gdybyś w jakiś sposób połączyła to zdanie z poprzednim.
Nie zauważyła jak w całym mieszkaniu zrobiło się niesamowicie gorąco, a ona zaczęła się pocić jak mysz kościelna. — Zaraz, co? Było jej strasznie zimno, a gdy zrobiło się niesamowicie gorąco (a szok termiczny?), a ona zaczęła pocić się jak mysz, to tego nie zauważyła? Serio?
Nie mogła nabrać tlenu w płuca, czując, że za chwilę się udusi zataczając się podeszła do okna, lecz nim zdążyła je otworzyć chłodny letni wiatr owiał jej skórę i przeraźliwe ciepło gdzieś umknęło. — Zdanie miałoby więcej sensu, gdybyś podzieliła je na dwa, jedno od nie mogła do płuca, drugie od czując do umknęło. Pomiędzy udusi i zataczając powinno być i (nawet po tej zmianie to zdanie jakoś dziwnie kuleje). I skąd wziął się ten wiatr? Mogło to być takie wrażenie, jakby wiatr owiał jej skórę, ale wiatr w zamkniętym domu, zanim otworzyła okno?
Dlaczego nadużywasz imiesłowów? Poważnie, albo są w co drugim zdaniu, albo pojawiają się w jednym akapicie w takiej ilości, że nie sposób się połapać co, gdzie i kiedy Sue robi.
Spojrzała na zegar, od wyjścia je rodziny minęła godzina. — Jej. Przecież oni poszli po drewno. Tyle im to zajmuje? Co oni, samodzielnie je rąbią? Chociaż nie wspomniałaś, gdzie po to drewno poszli, więc równie dobrze mogli wybrać się do oddalonego o piętnaście kilometrów lasu... (Wiem, że po tym wszystkim już nie powinno mnie to dziwić, ale zostawienie pięciolatki samej w domu na tak długi czas, tym bardziej, że boją się o to, czy nie zaatakuje ich jakiś mutant, jest co najmniej nieodpowiedzialne).
Przytuliła się mocno do niego i rozejrzała się po białych ścianach w poszukiwaniu jakieś niskiej półki — Jakiejś.
Wieczorem usiedli wokół metalowego stołu i zajadali się zupą z puszki. — Strasznie bawi mnie to, że wszystko jest z drewna, tylko nie stół.
Śnieg za oknem zdążył już wszystko dokładnie przykryć włącznie z okolicznymi domkami. — To skąd wziął się tamten letni wiatr? Swoją drogą, pierwszy raz dajesz jakąś wskazówkę, kiedy dzieje się akcja — w zimie. Ale nie sądzisz, że to trochę mało?
O pierwszej na ranem dziewczyna nie zmrużyła nawet oka — Nad. I nie o pierwszej, bo brzmi to tak, jakby tylko o pierwszej nie zmrużyła oka — co innego dwunasta czy jedenasta. Bardziej pasowałoby do pierwszej.
(...) odpowiedziała pytaniem z lekkim wahaniem. — Świetne zdanie.
Obudziła się o szóstej nad ranem. — Skąd taka dokładność? Jaka godzina nie pojawi się w opowiadaniu, jest zawsze pełna.
Przetarła oczy i spojrzała na Aidena z kąciku ust spływała mu strużka śliny. Mimowolnie zachichotała i ubrała się grubo. — Z kącika, przed tym przecinek. Co ma chichotanie i patrzenie na brata do grubego ubierania się?
Zrobimy mamie niespodziankę. No rusz się! — Tak strasznie użalała się, że matka całymi dniami pracuje, a gdy przychodzi co do czego, to ona zawsze jest w domu, nie tylko w tym przypadku. To jak w końcu jest? Trochę konsekwencji.
Gdy się ubierał dziewczyna poszła do kuchni po marchew oraz garnek i zapakowała to do swojego plecaka, którego jeszcze nie rozpakowała. — Zaraz, co? Pomijając tę budowę... co? I będzie targać te wszystkie ciuchy czy co ona tam miała? Nie lepiej byłoby to wyciągnąć? I gdzie oni idą się bawić, skoro zabierają ze sobą plecak? Przecież bałwana można ulepić też obok domu.
Gdy jej brat był gotowy wzięła go za rękę i ruszyli na tył domu. Nagle sprzeciw drugiego końca ulicy usłyszeli wrzaski kobiety i wystrzały z broni. — Ja... ja nie wiem, naprawdę. Tę ulicę to w domu mieli? I po co szli w głąb miasta, skoro chcieli lepić bałwana? Raczej nie będzie tam za wiele śniegu. I sprzeciw? Owszem, takie słowo istnieje, ale oznacza, że nie zgadzamy się na coś, co proponuje nam druga osoba. Na pewno to chciałaś przekazać?
Wszyscy ubrani byli w nowoczesny biały strój z niebieskim kaskiem. — Co to znaczy nowoczesny strój? Nie mieli falban, fiszbin i halek? A ten kask był do tego stroju przytwierdzony?
Pomiędzy domami chodzili Strażnicy Pokoju wyważając drzwi. (...) Jeden z nich zapukał mocno do drzwi ich ceglanego domu. — Jest całkiem spora różnica pomiędzy pukaniem a wyważaniem.
Był wysokim mężczyzną z dwudniowym zarostem, a wyglądem przypominał byka. — Minotaur, na pewno!
Suzanne chciała do nich podbiec. — Chciała podbiec do silnych, uzbrojonych mężczyzn, bo wykonywali swoją pracę? Po co? Przecież nie robili nic niezgodnego z prawem.
Po paru sekundach usłyszeli zduszony okrzyk matki, zobaczyli jak Bydlak podchodzi do niej i niskim głosem pyta się:
- Godność?
- Moira White- głos kobiety był cichy i drżący. — Co? Jak? Przecież Sue i Aiden odeszli daleko, jak mogli to słyszeć i widzeć?
(...) zaciągnął ją w zacienione miejsce, gdzie nikt nie miał szans ich dostrzec. — Cień nie zapewnia niewidoczności, tym bardziej na prostej ulicy.
(...) gdzie są Twoi mali gówniarze. — To nie list.
W tym momencie Moira rzuciła się w kierunku wyjścia, ale nim zdążyła dobiec do drzwi Bydlak strzelił i czas jakby zwolnił bieg. — Ona stała za progiem, on przed nim... więc jak?
Sue i Aiden doskonale widzieli jak kula gładko płynie w powietrzu by uderzyć w czaszkę kobiety. W powietrzu pojawiły się krople krwi, a ich matka upadła w tworzącą się kałużę krwi — Powtórzenia, przecinki...
Jeżeli Bydlak i reszta chcą wyciągnąć od matki, gdzie są dzieci, to dlaczego ją zabijają? Nie mogli jej porwać, przycisnąć czy przesłuchać? To normalne, że ofiara ucieka — a teraz znacznie utrudnili sobie poszukiwania.
Usłyszeli jak drzwi od ich domu otwierają się z hukiem, a mężczyźni coś do nich wrzeszczą.Nie bacząc na nich przyspieszyli kroku i wkrótce znaleźli się w piekle. — I tak sobie po prostu szli? I dlaczego mężczyźni ich nie zabili? Tak po prostu pozwalali ofiarom uciec? Serio?
Czekaj, skoro tam dzieje się taka jatka, to dlaczego nic nie słyszeli zanim wyszli albo tuż po wyjściu? Ani krzyków, ani broni, ani rozwalającego się miasta?
Nie goniło ich tylko tych trzech strażników z domu, tylko cały oddział! — I żaden nie pomyślał, że właśnie wbiegają w tłum mutantów, którzy pałają do nich nienawiścią?
Serce w piersi jej zamarło i potknęła się o kamień, ale od razu złapała równowagę. — Jaki związek ma serce z kamieniem?
Dlaczego nie mogą zastrzelić dziewczyny i chłopca?
Zaraz! Bydlak najpierw ostrzega, że mają przesrane, bo zabili matkę, więc nie mogą tknąć chłopca... a potem bez problemu go zabijają? Hę?
Podróż
Trzy lata później, czyli Sue ma osiem lat. Zobaczymy, czy jej zachowanie nabierze realizmu.
Wspominasz, że Tajemniczy Wojskowy objął rządy (nie wspominasz, nad czym — czy nad miastem, światem, wsią...), ale wcale nie wspominasz, kto to, w jaki sposób, dlaczego go tak nazywają, czy dobrze rządzi, co to ma wspólnego z potworami, co Sue o tym myśli... I jak poszukiwana (nadal nie wiem, dlaczego poszukiwana, ale cóż, nie dowiem się) pięciolatka zdołała samotnie przetrwać trzy lata.
W wszystkich miastach została ustalona godzina policyjna, a w niektórych wprowadzano kary fizyczne, psychiczne i pieniężne. — We wszystkich. I co to są te kary psychiczne?
Gdy drzwi pojazdu otworzyły się z przeciągłym jękiem, dziewczyna otrząsnęła się z ponurych myśli — Jakich ponurych myśli? Nic o ponurych myślach nie było.
Wewnątrz autobusu prawi (...) — Prawie.
Garbiąc się próbowała nie zwracać uwagi na jej dziecinną twarz spoglądającą z plakatów pt:" Śmiertelnie niebezpieczna, zabić bezwzględnie". — A poprzednie krzyki strażników, że nie mogą jej zabić? I skoro jest na plakatach, jakim cudem nikt jej nie złapał? Przecież autobus jest pełny ludzi! Jeny, to tylko dziecko! Miała pięć lat! Nawet jeżeli była mutantem, to wciąż dzieckiem. Co ma garbienie do zwracania uwagi? Przecinek po garbiąc się, przed spoglądającą, kropka po pt (tak po prawdzie, w opowiadaniach nie powinno stosować się skrótów).
Zostały rozwieszone od razu po jej ucieczce z placu i śmierci jej rodziny. Zdjęcia jej i innych podobnych mutantów były rozwieszone wszędzie. — Powtórzenia.
(...) wszędzie. Jednak była jedyną za którą wyznaczono nagrodę i kazano dostarczyć żywą. — Przed za którą przecinek. Hm... przypomnę, że na plakacie napisane było zabić bezwzględnie. Czy tylko mi coś tutaj się nie zgadza?
Spanikowana nie zauważyła, że Efekciara cała się spięła i zaczyna się podnosić. Jej uwadze umknął też fakt, że ramię dziewczyny zmieniało się w diament. W następnej chwili żeliwne kraty zostały wyrwane i rzucone na przód autobusu, gdzie rozległ się wrzask ludzi. — A czy nie prościej byłoby skorzystać z tylnych drzwi, skoro siedziały na końcu? Odrobina sprytu i nikt nie zauważyłby, że zniknęły, co dałoby im większą szansę na ucieczkę. Ale nie, lepiej sprowokować bitwę, w której będzie bardzo łatwo zginąć. Bo niby czemu nie?
Nie wahając się ani chwilę (...) — Ani chwili.
Po parunastu kilometrach szaleńczego sprintu Sue padła na ziemie. — Ziemię. Chcesz powiedzieć mi, że ośmiolatka biegła bez wytchnienia paręnaście kilometrów? Jej moc dotyczy przecież mózgu (wydaje mi się, że może kontrolować myśli innych, ale nic nie zostało powiedziane, a jako przykład podana została tylko sytuacja ze sklepu), nie wytrzymałości.
Efekciara ruszyła przed siebie, przeanalizowała całą sytuację mając nadzieję, że dobrze się kryła i nikt nie zauważył kim tak naprawdę jest. — Po tym, jak rozwaliła diamentowym ramieniem szybę autobusu i zwróciła uwagę wszystkich pasażerów i Strażników? No co ty, nie ma szans, żeby ktoś się zorientował! Przecinek przed mając i kim.
Zmiany i sterta naleśników
Sue obudziła się zlana potem, przyłożyła dłoń do pierś próbując się uspokoić. — Przecinek przed próbując, piersi.
Minęły trzy lata. Lata przepełnione strachem. Zmierzała w kierunku ich pochówków. — Pochówków tych lat? Poza tym pochówek to nie to samo, co grób.
Do miejsca w którym przestała być dzieckiem. — Przecinek przed w którym.
Dopiero po miesiącach spędzonych na ulicy, chowając się pod mostami i drżąc z zimna, dowiedziała się mnóstwa rzeczy o mutantach. — I co przez te miesiące jadła, co piła? Nie ma szans, żeby dorosły człowiek bez wody i picia wytrzymał więcej niż dwa tygodnie — a co dopiero dziecko!
(...) sadząc z wielkich szkód tamtego dnia (...) — Wyrządzonych tamtego dnia.
Jej matka była uzdrowicielką, mogła uśpić, uleczyć, ale mogła też zabić człowieka. — Powtórzenie. I skąd Sue o tym wie? Kto jej powiedział? Była tylko pięciolatką w wielkim świecie mutantów, nikt jej nie znał, wszyscy chcieli zabić — tak po prostu pytała ludzi, kim była jej matka?
Jej zdolności napędzane były gwałtownymi, mającymi destrukcyjną moc emocjami, formując się w słabe wyładowania elektryczne (...) — Bo, prawda, bardzo gwałtowne emocje targały nią, gdy okradała faceta z wcześniejszych rozdziałów i prawie nic nie czuła.
Myślała, że przywołuje błyskawice, lecz gdzieś tam w środku, wiedziała, ale się bała. — To co w końcu robi? Wywołuje błyskawice czy grzebie w ludzkich myślach? Zmieniłaś nagle zdanie i uznałaś, że po co zmieniać poprzednie rozdziały? Czego i dlaczego się bała? Samo stwierdzenie, że się bała, nie wystarczy, pisałam Ci już o tym.
Mała White w milczeniu podała jej batona na którego widok Vi parsknęła. — Przecinek przed na którego. I była tam tylko jedna White, po co więc ten przymiotnik?
Co z tego, że Vi ma pieniądze, skoro są — uwaga, uwaga! — poszukiwane przez wszystkich w kraju? Nie sądzę, aby w takiej sytuacji ktokolwiek dałby się przekupić lub ich nie znał (przecież listy gończe są wszędzie, jak sama napisałaś!).
Gdy znalazły w końcu jeden z przydrożnych, zaniedbanych barów. Zamówiły stertę naleśników z syropem, jajek i bekonu. — Po co dzielić to, w dodatku tak niefortunnie, na dwa zdania?
Obsłużyła ich tęga kelnerka mająca na sobie poplamiony kanarkowy fartuszek i przypinkę z hasłem "Śmierć mutantom". — Ale najbardziej poszukiwanej mutantki, której podobizny były wszędzie, nie poznała?
Po co wprowadzasz elementy ucieczki, poszukiwań i listów gończych, skoro nikt się nimi nie przejmuje? Najbardziej poszukiwany mutant na świecie może sobie bez problemów jeździć pociągiem, chodzić po lesie, mijać strażników, zjadać spokojnie obiad w miejscu, gdzie kelnerzy nie kryją się z nienawiścią do mutantów, używać mocy, a nikt nie zarządzi alarmu, nie powie przełożonemu, nie będzie gonił, nie wyciągnie żadnych konsekwencji, uciekła to uciekła, po co komuś mówić, gdzie była? Nie wiem, czy to widzisz, ale zupełnie się to nie trzyma kupy.
Tym krzykiem ściągnęła na siebie uwagę większości ludzi w knajpie, w tym tęgiej kelnerki trzymającej kurczowo telefon. — Ale i tak się nikt nie zorientuje, zero podejrzeń, luz, przecież to tylko najgroźniejsza osoba na świecie (właściwie to dlaczego?). Co może się stać?
-Dokładnie- powiedziała Sue bawiąc się nożem wyciągniętym z buta. — Tak po prostu wyciągnęła z buta nóż (skąd go miała i dlaczego w bucie?) w knajpie pełnej ludzi? No, to zupełnie nie wzbudza podejrzeń. Przed imiesłowami stawia się przecinek.
(...) White i podrzuciła nóż w powietrzu obserwując jak odbija się w nim światło słońca, aby później złapać go z wprawą za ostry koniec. — I, oczywiście, zero łez, bólu i krwi. Jakie to... słabe.
Najpierw piszesz, że Sue wie dużo o mutantach, a teraz okazuje się, że nie zna bardzo rozpowszechnionych skrótów. Jeżeli już coś napisałaś, to się tego trzymaj.
Nie zna skrótów, ale wie, kim są Ulicznicy, choć, jeżeli dobrze wywnioskowałam, wiedza o nich jest mniej powszechna niż ta o skrótach. To... super.
-Co ty tu robisz-wydusiła Sue, przerażona myślą walki z Strażnikami. — No nie, serio? Sue jest NAJBARDZIEJ poszukiwana i KAŻDY wie, jak wygląda, a przeraża ją to, że Strażnicy przyczepią się do niej za to, że poznają Vi, której nikt nie zna? Rany!
Vi tak po prostu przyjęła Sue? Zero konsultacji z kimś wyżej postawionym? Zero podejrzeń, że przypadkowo poznana dziewczyna, która nie chce nic o sobie powiedzieć, może być szpiegiem albo może ją zdradzić? Nic? To faktycznie bardzo poważna organizacja, nie ma co.
Więźniarka
Dlaczego przewożą mutantów do ośrodka, zamiast zabijać? Skąd Vi wie o ośrodku i o panujących tam zasadach? Dlaczego tylko ją wysłano do powstrzymania wozu, w którym może być wielu uzbrojonych Strażników?
(...) z czerwonym logo słońca (...) — Nie wiedziałam, że słońce ma swoje logo!
Pisałaś, że Sue wie, na czym polegają jej moce. Uczył ją tego Aiden, po jego śmierci sama się uczyła. A teraz nagle nie wie. Wspominałam w tej ocenie coś o logice i konsekwencji?
No to mamy purwa problem (...) — Rany, jeśli już zdecydowałaś się używać wulgaryzmów, to ich nie przekręcaj. Poza tym Vi uważa, że mają problem, niby spoko, ale ona z założenia miała wykonywać tę misję sama, bez Sue. Czyli teraz jest w lepszej sytuacji, niż gdyby nie poznała dziewczyny. Więc dlaczego zdecydowała się na tę misję, dlaczego ją na nią wysłano, skoro nie wie, czy się uda i co ma robić, nawet mając dodatkowe wsparcie?
Sue zagryzła dolną wargę i poczuła smak krwi. — Gdy łapie spadający nóż za ostrą część, nie czuje żadnego bólu i nie leci jej krew, a gdy przygryzie wargę, to istny krwotok?
Dlaczego Sue nic nie pamięta? Wcześniej nie miała takich problemów.
Straciła wspomnienia, ale wie, że człowiek, którego spotkała, zabił jej rodzinę, pamięta, w jaki sposób?
I, serio, w ramce ostrzegasz, że opowiadanie zawiera wulgaryzmy, a i tak wszystkie bluzgi zamieniasz na „purwa”? I co to w ogóle za forma? Zdecyduj się — albo używasz, albo nie.
Młoda purwa, co ty robisz? Misja zakończona rozumiesz ZAKOŃCZONA! — Taa, a ci żołnierze tylko stali i patrzyli, jak małolaty usiłują i (podobno, bo nic nie zostało opisane) wypuszczają jeńców. Tym bardziej, że Vi miała tych jeńców wypuścić i zabrać ciężarówkę, a nie zrobiła ani tego, ani tego. Jednak co to za różnica, misja zakończona, nieważne, czy się udała...
Na widok zmierzającej w ich kierunku Sue podnieśli karabiny. — TERAZ?! Kiedy one twierdzą, że zakończyły misję, kiedy oni są atakowani wybuchającymi butelkami, które mogę z łatwością ich zabić? TERAZ zdecydowali, że wypada się bronić?
Teraz wspomina o tym, że chodziła do szkoły. W pierwszych rozdziałach na okrągło była w domu, chociaż nie było wolnego, świąt czy choroby. Dlaczego?
Wiedziałam, że nie można ci ufać! — Dlatego pozwoliłam ci przyprowadzić siebie na środek nieznanego lasu, dlatego dałam się wciągnąć w jakąś dziwną misję, dlatego podążyłam na ślepo w niebezpieczeństwo, dlatego robiłam to, o co prosiłaś i dlatego cię nie zostawiłam samej, kiedy mogłam spokojnie pójść swoją drogą. Pytania?
Chodź to nie to samo co choć.
Znajdowały się w kanałach. — Czy więc możesz wytłumaczyć mi, dlaczego Sue widziała SŁOŃCE, skoro znajdowały się w kanałach?
Rany, niby ostrzegasz, że wulgaryzmy, a zwykłego słowa gówno boisz się użyć... urocze.
Masz pomysł, problemem jest to, w jaki sposób go realizujesz. Fabuła może być ciekawa — mamy mutantów, mamy osobę, która uważana jest za straszną i złą, chociaż taka nie jest, mamy motyw zemsty, żołnierzy, krew i walki. Krótko mówiąc — pomysł dobry, wykonanie koszmarne. Chociaż rozdziały potrafią momentami zaciekawić, to wrażenie to szybko jest psute przez jakąś wpadkę (a ty ich miałaś bez liku, nie oszukujmy się). Wszystko jest bardzo niedopracowane — nie wiesz, o czym pisałaś i bardzo często w następnych częściach sobie zaprzeczasz. Wprowadzasz coś, co jest ciekawe i fajne, ale potem okazuje się, że wprowadziłaś to, byleby było, a to, czy ta rzecz jest, czy nie, nic nie zmienia (listy gończe). Walki są, ale jakby ich nie było — nie potrafisz rozłożyć wydarzeń w czasie: Sue atakuje Strażników wybuchającymi butelkami, celując prosto w nich, Vi uwalnia (?) mutantów, a Strażnicy dopiero wtedy, gdy jest po wszystkim, orientują się, że są atakowani (oczywiście nikomu nic się nie dzieje, bo dlaczego ma się dziać, to tyko wybuchy). Nie wiadomo, jak i kiedy wydarzenie się kończy, bo zamiast wyjaśnić, przeskakujesz od razu, w połowie, do kolejnego wątku. W wielu (bardzo, bardzo wielu) sytuacjach brak realizmu czy logiki.
Akcja płynie bardzo szybko, głównie przez to, że nie poświęcasz poszczególnym sytuacjom tyle miejsca, na ile zasługują — ucieczka przed strażnikami zajmuje jedno zdanie, zabicie Aidena dwa — a wiele ważnych aspektów (jak Sue udało się przeżyć) po prostu pomijasz. Zabawne, że więcej czasu poświęcasz szczegółom typu jak Sue okradła bogacza, by kupić braciszkowi książki, niż ważnym wydarzeniom, takim jak misja Vi, wściekłość Sue czy ucieczka przed Strażnikami.
Jeżeli chodzi o bohaterów, to kolorowo nie jest. Postacie zachowują się nieodpowiednio do swojego wieku i nie da się tego niczym usprawiedliwić, to po prostu błąd w kreacji, nic więcej. Moira niby całymi dniami pracuje, mało przebywa w domu i nie ma czasu rozmawiać z dziećmi czy się nimi zajmować — a jednak zawsze w tym uczestniczy. Zupełnie, jakbyś nie wiedziała, co napisałaś w poprzednim rozdziale.
Prawdziwy charakter mają tylko Aiden, Sue (ale to pokazujesz dopiero pod koniec) i Vi. A skoro już przy Vi jestem — to jedyna postać, którą polubiłam. Nie dość, że miała swój charakter, to jeszcze jej zachowania były z nim zgodne (często robisz tak, że piszesz, iż postać ma jakąś tam cechę, by następnie kazać jej zrobić coś, co zupełnie tej cesze zaprzecza). Inni, którzy dla fabuły są ważni (Brutal, jego kolesie), nie mają jasnych cech. Pojawili się raz, zrobili swoje, ale nic o nich nie wiadomo. Pojawili się tylko po to, byś mogła na kogoś skierować złość Sue, tak to wygląda.
W całym opowiadaniu pojawił się tylko jeden opis postaci. I to biznesmena okradzionego przez Sue — bohatera, który nie odegrał żadnej istotnej roli, pojawił się i zniknął, nawet nie jestem pewna, czy coś powiedział. Dlaczego poświęciłaś opis mu, a nie Sue, Aidenowi czy Vi? Przecież główni bohaterowie zasługują na zdecydowanie więcej uwagi niż poboczni. A ty pewnie zadziałałaś na zasadzie jego łatwo opisać, jego opiszę. Nie działa.
Za to o opisach uczuć się nie będę rozpisywać. Powód jest prosty — nie było ich. Czasami pojawiło się suche stwierdzenie typu Sue była smutna, ale nie wiadomo dlaczego, a ona sama zachowywała się, jakby tego smutku nie odczuwała. Nie argumentujesz też zachowania bohaterów. Robią, bo robią, nieważne, z jakiego powodu.
Logiki ciężko się doszukać.
Dialogów na początku nie ma wcale, albo zdarzają się niezwykle rzadko i nic nie wnoszą do fabuły. Potem się to poprawia — ale dlaczego tak późno? Poza tym staraj się, aby pasowały do postaci — siedmiolatek nie może wypowiadać się jak pięćdziesięcioletni mentor.
Podobnie jest, jeśli chodzi o styl. Mniej więcej od rozdziału Centrum handlowe poprawiłaś się, by następnie znowu pisać dawnym stylem. Po co, jeżeli tak dobrze Ci wychodziło? (10/60)
Błędy są w każdym zdaniu. I braki przecinków, i literówki, i zła odmiana, i złe zapisy dialogów, i dywizy zamiast myślników. Musisz popracować nad naprawdę wieloma rzeczami, jeśli nie nad wszystkimi. Nie wypisałam nawet połowy błędów, a spójrz, ile ich było. Niemożliwością było znalezienie chociaż jednego zdania zapisanego poprawnie. (0/10)
Dodatkowe punkty: (0/2)
Podsumowanie:
Trudno było przebrnąć przez to opowiadanie, przede wszystkim z powodu wszelkiego rodzaju błędów. Jedyną mocną stroną jest, jak wspomniałam, fabuła. Gdybyś postarała się poprawić pozostałe pomyłki, mogłoby wyjść coś ciekawego.
Przede wszystkim logika. Zastanawiaj się, czy to, o czym piszesz, nie zaprzecza temu, co zapisałaś wcześniej, i czy mogłoby zdarzyć się w rzeczywistości. Pomyśl, zanim zaczniesz zapisywać.
Następni są bohaterowie. Wiek nie powinien kłócić się z zachowaniem, postacie powinny myśleć. I przede wszystkim być. Opisuj je, daj im cechy, po prostu ich wykreuj. Żeby się wyróżniali, a nie byli jednakowi. I nie rób ze Strażników jednej, identycznie myślącej masy, która zawsze mówi chórkiem i wykonuje dane czynności jednocześnie, bo to tak nie działa.
Do poprawy masz sporo, ale wydaje mi się, że gdybyś wzięła się do tego poważnie i postarała się naprawić to opowiadanie, wyszłoby Ci coś ciekawego. Ale to wszystko zależy od Twoich chęci.
Zyskałaś 20 punktów, co daje ocenę niedostateczną.
Warto było trudzić się nad ocenką opka na blogu, który od roku nie żyje?
OdpowiedzUsuńOwszem, warto było.
UsuńAutorka pewnie i tak nie odpowie, a inni - aktywni autorzy - czekają w kolejce po kilka miesięcy...
UsuńWtedy w mojej kolejce był tylko jeden blog - ten. Pozostałe były przydzielone do oceniających, które już pewnie zaczęły ocenę.
UsuńPoza tym ten blog również czekał kilka miesięcy (nie jestem pewna, nie pamiętam daty, ale pewnie nawet z rok) i odmowa oceny z powodu przedawnienia byłaby nie na miejscu. A może akurat autorka wróci i przeczyta, może jakiś czytelnik, może ocena przyda się innemu autorowi...
Ich matka- Moira rzadko bywała w mieszkaniu pracując praktycznie całą dobę jako kelnerka. Z trudem wiązali koniec z końcem. Ojca nigdy nie poznała. — Brzmi, jakby to matka nigdy nie poznała ojca swoich dzieci
OdpowiedzUsuńAlbo jakby ich matka nie poznała swojego ojca, ale pewnie nie o to autorce bloga chodziło.
leżał skulony w kącie ze spuszczoną głową
Zdolniacha. No, chyba że to kąt ze spuszczoną głową, wtedy to jeszcze lepsze. ;)
A Suzanne się nie odmienia. Wcale. Jak chciałaś odmieniać, to było ją po prostu zrobić Zuźką.
Albo Susanną/Susanną. ;)
Bądź co bądź, niecodziennie znajduje się kilka dowodów osobistych, każdy wystawiony na inne nazwisko (w takim razie skąd pięciolatka wiedziała, że są matki?
Po zdjęciach na nich umieszczonych? (Btw, gdzie dzieje się akcja? Jeśli w Stanach, to tam nie ma takich dowodów osobistych jak w Polsce na przykład. Obywatele USA jako dokumentu tożsamości używają prawa jazdy (najczęściej) lub paszportu).
i jakim cudem potrafiła czytać
Zabrakło wielkiej litery na początku zdania.
że Aiden i tak, i tak zapyta
Jedno i tak w zupełności wystarczy.
jest pewna, że knując przeciwko niej jakieś spiski
Knują.
ale zostawienie pięciolatki samej w domu na tak długi czas, tym bardziej, że boją się o to, czy nie zaatakuje ich jakiś mutant jest co najmniej nieodpowiedzialne
Przecinek przed jest.
—Przecinek
Uciekła spacja.
Nie ma szans, żeby dorosły człowiek bez wody i picia wytrzymał więcej niż dwa tygodnie
Dwa tygodnie bez wody? Lol, od czterech do maksymalnie siedmiu dni. W przypadku małego dziecka najprawdopodobniej w dolnych granicach, nie górnych. Jak dodamy duże temperatury powietrza, to jeszcze szybciej. (Btw, dzieciak został sam w zimie, jakim cudem nie zamarzł?)
jak małolaty usiłują (i podobno, bo nic nie zostało opisane) wypuszczają jeńców
Usiłują wypuszczać raczej. Ewentualnie i powinno być postawione przed nawiasem.
Faktycznie, nie pomyślałam o kącie ze spuszczoną głową w taki sposób! Ale w końcu Aiden ma nie wiadomo jakie supermoce, może o to chodziło. :)
UsuńNo właśnie, chociaż przeczytałam wszystko, co było na blogu, to nie mam pojęcia, gdzie. Niby jest Chicago i Kalifornia, niby imiona zagraniczne, ale z drugiej strony złotówki i odmiana... Chyba nawet w którymś miejscu wytknęłam to autorce. :)
Nie wiem też, jakim cudem nie zamarzł, a autorka raczej tego nie wyjaśni.
Dzięki za wypisanie błędów, zaraz poprawię. :)