Od dosyć dawna nie pojawiła się tutaj żadna ocena, więc chyba najwyższy czas to zmienić.
Oceniająca: Pollala
Oceniany blog: sensacyjne
Autorka: Claudinella
Wstęp
Nazwa opowiadania jest krótka i chwytliwa, łatwo ją zapamiętać. W pewien sposób nakierowuje też na tematykę bloga - wiadomo, że to opowiadanie i wiadomo, że coś się będzie działo.
Nie wiem, jak się ma cytat na belce do reszty, może bohaterem będzie szachista?
Szablon jest bardzo minimalistyczny, ale ładny. Zakładki są uporządkowane, wszystko wygląda schludnie. Mam tylko zastrzeżenie co do tej listy umieszczonej nad rozdziałem - nie lepiej umieścić ją pod nim? Inaczej czytelnik najpierw przewija stronę na dół i z powrotem musi zasuwać na górę, aby zobaczyć kolejny rozdział.
Ciekawa jestem, czy ptak dodo pokazany po prawej stronie będzie miał jakieś znaczenie dla fabuły czy to tylko Twoja fanaberia?
8/10
Treść
Tak jak prosiłaś, oceniam tylko pierwsze cztery rozdziały.
Tak jak prosiłaś, oceniam tylko pierwsze cztery rozdziały.
Prolog
Nie rozumiem tej strzelaniny pod koniec rozdziału. Niby wiadomo, że strzela służący, ale później używasz już tylu zaimków, że sama nie wiem, kto, gdzie i do kogo celuje. Na dodatek Marcin naciska spust, ale to na jego płaszczu pojawiają się czerwone plamy. Jakby strzelał do samego siebie. Później wprawdzie piszesz, że ubranie pana Nowaka również zabarwiło się na czerwono, ale on nie zwraca na to uwagi, tylko wygraża pięścią do parobka. To jak to jest w końcu? Ja rozumiem, że mogło to wyglądać chaotycznie, że wszystko działo się nagle, więc obserwator takich wydarzeń może nie wszystko dobrze widzieć czy odbierać, ale chyba jednak potrafi powiedzieć, kto strzela, a kto jest ranny.
Poznajemy (głównego?) bohatera, który jest księdzem, z czym się do tej pory nie spotkałam. Przychodzi mi teraz tylko na myśl, że skoro opowiadanie jest przygodowe, to może główny bohater jest kimś w stylu serialowego ojca Mateusza? W każdym razie Twojego księdza możemy poznać od tej mniej świętej i chwalebnej strony. Mamy więc tutaj zwykłego faceta, który lubi podsłuchiwać i podglądać sąsiadów, widzę także, że uwielbia ich z miejsca oceniać. Trzeba mu jednak przyznać, że stara się nie osądzać ich zbyt surowo, próbując znaleźć jakieś pozytywne uzasadnienie ich postępowania. Mimo wszystko od razu nie przypadł mi do gustu. Odnoszę wrażenie, że to typ zakłamanego i sztucznie pobożnego człowieka, tak jakby Bóg wcale nie był dla niego ważny, ale udawał nawet sam przed sobą (a już tym bardziej przed innymi ludźmi), że właśnie tak jest. Tak naprawdę jednak zachowuje się on niczym stara plotkara, jaką można spotkać na wsi czy na osiedlu.
W podstronie "O blogu" napisałaś, że wszystko dzieje się w równoległym świecie, jednak na razie tego nie widać. Jedyne, co mi nie pasowało, to postać służącego, ale bo też przed przeczytaniem podstron założyłam, że miejscem wydarzeń jest Polska w XXI wieku. Chciałam już nawet coś o tym pisać jako niezgodność, ale skoro to świat równoległy... Trzeba Ci przyznać, że stworzenie takiego świata to świetny pomysł, ponieważ wszelkie wydarzenia, postacie czy choćby narzędzia, które na naszej Ziemi są dziwne i nie zgadzają się z faktami, u Ciebie ujdą na sucho - prawie wszystko można w końcu wytłumaczyć alternatywnym życiem, prawda?
Na razie moje odczucia co do bloga są dosyć neutralne. Ani mnie specjalnie nie odrzuciło, ani zachęciło. Zobaczymy, co będzie dalej.
Rozdział 1
Kurczę, wszystko tutaj jest tak cudownie groteskowe, na okrągło mam ochotę się śmiać! Najbardziej podoba mi się fragment z przejęzyczeniem Frau Liny (Zostaniecie rozs...ukarani), to było boskie. Jeśli nie miała to być scena humorystyczna, to jest również możliwe, że mam po prostu dziwne poczucie humoru. Swoją drogą Lina to imię? Bo z tego co wiem, w Niemczech uczniowie zwracają się do nauczycielek po nazwisku np. Frau Müller.
W momencie, kiedy mężczyzna poleca chłopcom udanie się do fryzjera, by kupić pieczywo, przypomina mi się wiersz o kaczce-dziwaczce Jana Brzechwy. Zainspirowałaś się czy przypadkiem Ci to wyszło?
kimkolwiek był, postanowiłam mimo wszystko sprawdzić, czy mówił prawdę. Postanowiłam dotrzeć do świątyni - Powtórzenie.
Na początku tego rozdziału sądziłam, że jest to jakieś zupełnie inne opowiadanie, jednak gdzieś tak w połowie zgrabnie połączyłaś historię braci Morgenstern z księdzem Panadolem (kolejne ryknięcie śmiechem, nie piję więcej herbaty przy czytaniu Twojego bloga). I tak jak w prologu ksiądz nie odniósł na mnie dobrego wrażenia, tak teraz wydaje mi się sympatycznym człowiekiem, dla którego najważniejsza jest pomoc bliźnim. Nawet jeśli ta pomoc jest dosyć... ekscentryczna. Takie przedstawienie naszego dziwaka w sutannie trochę się moim zdaniem kłóci z jego poprzednią odsłoną, jakby były to dwie zupełnie inne osoby.
Kolejna rzecz - bracia Tom i Bilbo Morgenstern. Niby ich opisałaś, jednak dla mnie są kompletnie nie do odróżnienia. Cały czas się mylę w zapamiętywaniu, który z nich spadł ze schodów, a który strącił piórnik koledze. Nie wiem, który jest młodszy, nie wiem, który jest nieśmiały, nie wiem, który się ożenił. Po prostu ci bracia mimo zaznaczonych przez Ciebie różnic są zbyt podobni do siebie. Rozdział pierwszy jest naprawdę długi, więc mogłaś śmiało wyraźniej zaznaczyć ich charaktery oraz różnice pomiędzy nimi. Troszkę tego brakowało.
Rozdział 2
Twoi bohaterowie są niezwykle realistycznymi postaciami, na dodatek sympatycznymi. Zaczęłam odróżniać od siebie Bilba i Toma - chyba głównie przez tę felerną randkę. Utkwiła w mojej pamięci może nie jako ponadprzeciętnie zabawna, ale jako ciekawe i poniekąd urocze urozmaicenie fabuły. Pomysł sam w sobie nie jest jakoś szczególnie nowatorski, jednak przy czytaniu kąciki ust same mi się trochę podniosły, co można już uznać za sukces (zwykle zachowuję pokerową twarz). Całą tę scenę napisałaś wspaniale. Czułam się, jakbym to ja wchodziła do tego obskurnego baru? restauracji? - nieważne. W każdym razie wyjątkowo umiejętnie przeplatasz tutaj taką lekką groteskę z rzeczywistością, gdzie ciężko jest się czasem połapać, co jest tylko fikcją i czymś nieprawdopodobnym, a co realistycznym zdarzeniem.
Cały ten rozdział jest tak niesamowicie dziwny! To wrażenie potęguje z pewnością fakt, że do czytania Twojego bloga wróciłam po pewnej przerwie. Wszystko dzieje się strasznie szybko, tak naprawdę trochę ciężko nadążyć za fabułą, co jest nieco uciążliwe. Wydaje mi się jednak, że ten pośpiech jest odwzorowaniem myśli Klaudii - w końcu jest ona nastolatką, na okrągło może zmieniać zdanie i przesadzać z okazywaniem uczuć (na przykład jeśli chodzi o Janusza). Jak już to napisałam, to ta teoria brzmi dla mnie dziwnie, ale może coś w tym jest. W każdym razie próbuję jakoś sobie wytłumaczyć to szaleńcze tempo akcji. Jak jest w następnych rozdziałach, jeszcze nie wiem, ale sądzę, że powinnaś czasem trochę zwolnić. Dać chwilę czasu czytelnikom, by mogli na spokojnie pomyśleć o tym, co się stało.
Rozdział 3
Ten rozdział jest znacznie krótszy od poprzedniego - może spróbowałabyś długości poszczególnych notek trochę usystematyzować, bo niezbyt przyjemne jest najpierw czytanie przez pół godziny jednego rozdziału, a potem pięć minut następnego.
Jest to już trzeci rozdział, a ja nadal nie wiem, o czym tak naprawdę jest Twoje opowiadanie. Na początku sądziłam, że może będzie chodziło o jakieś kłopoty Bilba i Toma po ucieczce do Polski - a i owszem, jest coś o tym, ale niemalże od razu wszystkie ich problemy się rozwiązują. Ściga ich policja? Nie ma problemu, wystarczy ożenić się z kompletnie obcą polską nastolatką. Poza tym wszystko dzieje się naraz - ślub, powódź, randka, śmierć Janusza... Trochę tego za dużo, na dodatek każdemu z tych wydarzeń poświęcasz mniej więcej tyle samo czasu, a potem przechodzisz po prostu do kolejnego wątku, jakby ten poprzedni w ogóle nie istniał. Przez to nie tylko nie wiem, o co w całym tym opowiadaniu chodzi, ale też nie tworzy ono do końca spójnej całości. Te wszystkie wydarzenia wyglądają jak nowelki zbite w jedną kupę - nie wiem jak na innych, ale na mnie robi to co najmniej dziwne wrażenie. Moim zdaniem całe opowiadanie wiele przez to traci, bo staje się po prostu nudne, żeby nie powiedzieć męczące. Za dużo zwrotów akcji, tych poszczególnych przygód i jednocześnie za mało zagłębiania się w nie. Może ogranicz trochę ich liczbę lub przynajmniej wplataj pomiędzy nimi "uspokajacze", czyli zwykłe wydarzenia, w których nikt na nikogo nie krzyczy, nikogo nie mordują ani nie ścigają. Coś, co spowoduje zwolnienie tempa akcji.
Jeszcze jedna sprawa. Miałam nadzieję, że z biegiem czasu wyjaśni się, co łączy adres bloga, cytat na belce i słowa w nagłówku - nic z tego. Nadal nie mam pojęcia, o co chodzi z tym ptakiem dodo. Do tej pory w żaden sposób nie był on związany z fabułą, a przecież już trochę w międzyczasie się działo.
Teraz kolej na pozytywne strony - każdorazowo na moją twarz wstępuje uśmiech, kiedy dzieje się coś nieprawdopodobnego w naszym świecie, a jak najbardziej możliwego w przedstawionym. Zawsze się w takich sytuacjach zastanawiam, co z tego wyniknie, jaka będzie reakcja bohaterów. Zwykle nie muszę tego robić, ponieważ większość opowiadań jest dosyć przewidywalna, a tutaj na każdym kroku jestem zaskakiwana. Pod tym względem najbardziej lubię, a zarazem nienawidzę, mamę Klaudii. Lubię, bo jest najmniej przewidywalną osobą na świecie i jednocześnie widać po jej zachowaniu, że jest matką, a nie znoszę, ponieważ jej sposób bycia jest denerwujący. Uważam, że chociaż na scenie pojawia się dosyć rzadko, to jest najlepiej wykreowaną postacią.
Rozdział 4
Na początku pojawił się uspokajacz, na który tak czekałam, więc już przez chwilę myślałam, że nie powinnam tyle wcześniej narzekać, ale już po chwili znów jakaś akcja - tym razem porwanie Bilbo. Nie zrozum mnie źle, porwanie samo w sobie było śmieszne, ale sądzę, że za mało miejsca poświęciłaś rozmowie Małgosi, Klaudii i Toma. Tym bardziej, że miałam nadzieję dowiedzieć się w końcu czegoś więcej o młodszym Niemcu i być może znaleźć w nim jakieś pozytywne cechy, których niestety jak do tej pory nie znalazłam.
serce mi prawie stanęło, jednak okazało się, że to w środku znajdował się tylko pączek - "To" nie jest tutaj potrzebne.
będę musiała chodzić w tym starym zielonym [płaszczu] po Nikoli, na której zresztą znacznie lepiej leżał – była znacznie ode mnie wyższa - Powtórzenie.
Mam co do Twojego opowiadania mieszane uczucia. Z jednej strony całkiem mi się podoba, ale nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Chyba to dzięki stylowi pisania, który jest bardzo naturalny. Masz bogate słownictwo, ale nie pokazujesz tego na każdym kroku, wpychając do tekstu niepotrzebne metafory czy porównania. Zgrabnie wplatasz różne środki stylistyczne, więc całość odbiera się bardzo przyjemnie. Potrafisz świetnie zwizualizować różne miejsca, wszystkie opisy świetnie Ci wychodzą, więc pod tym względem nie mam się do czego przyczepić.
Z drugiej jednak strony cały czas bardzo przeszkadza mi to niełączenie poszczególnych wątków ze sobą, a także ich ilość. Na ten temat już się jednak wypowiadałam, więc nie będę się powtarzać.
Jeśli o bohaterów chodzi - jak już wspominałam, na początku nie mogłam odróżnić od siebie niemieckich braci. Potem jakoś mi się to udało, ale i tak czasem niektóre ich cechy mieszały mi się ze sobą. Często zapominałam, kto jak wyglądał i który z nich zajmował się botaniką. Dopiero kiedy zaczęłaś kłaść większy nacisk na dziwne zachowania Bilbo (np. jego ataki szału czy dziecinne postępowanie), mogłam od razu powiedzieć który to który. Dzięki temu wiem, że to Toma lubię, głównie za jego dojrzałość - do której został chyba zmuszony, skoro cały czas musiał zajmować się swoim infantylnym bratem - i miłe obycie. Z kolei Bilbo od samego początku działał mi na nerwy. Wpierw czułam lekkie zirytowanie, jednak gdy zaczął zachowywać się jak rozkapryszony bachor i na każdym kroku upokarzał Klaudię, to odzywały się we mnie zabójcze instynkty. W ten sposób przechodzimy do Klaudii, która prawie zawsze dzielnie znosiła wybuchy swojego męża. Ja na jej miejscu nie potrafiłabym jedynie w myślach nazywać takiego chłopaka idiotą - z całej siły bym mu przywaliła.
Narracja jest prowadzona właśnie z perspektywy tej dziewczyny, więc ją można poznać najlepiej - sytuację rodzinną, jej stosunek do innych ludzi, emocje związane z pojawieniem się Niemców... Ciężko jest cokolwiek więcej powiedzieć, ponieważ tak naprawdę wszyscy bohaterowie są świetnie wykreowanymi postaciami. Czasami aż groteskowymi , ale myślę, że był to efekt zamierzony - w każdym razie doskonale pasuje do stylu bloga. Jedyną dosyć nijaką postacią jest Małgosia - wiem o niej tylko tyle, że jest przyjaciółką Klaudii i jest niestała w uczuciach. Trochę tego mało, zwłaszcza przy tak dobrze rozwiniętych charakterach innych osób.
Co do poprawności - co tu dużo mówić? Dwa błędy, które znalazłam, są niczym w obliczu takiej objętości tekstu, dlatego za tę kategorię dostajesz maksymalną liczbę punktów.
64/70
Dodatkowe punkty
Za wszystkie absurdalne sceny, które doprowadziły mnie do śmiechu.
1/2
Na możliwe 82 zdobyłaś 73 punkty, co daje Ci ocenę bardzo dobrą. Ciężko jest dać jakąś dobrą radę komuś kto tak dobrze pisze, a nie chcę się powtarzać - no dobra, zrobię to raz - przystopuj trochę tempo akcji, a będzie jeszcze lepiej. No i oczywiście życzę powodzenia w dalszym pisaniu.
Na początek chciałabym bardzo podziękować za ocenę :)
OdpowiedzUsuńCo do wyglądu bloga: dodo i szachiści (no, ten cytat i tak wyleci razem z nowym szablonem) są związani z fabułą, ale ptak pojawia się znacznie później.
Prolog pełni tutaj rolę prezentacji stworzonego przeze mnie świata i bardziej zależało mi na tym, żeby pokazać za jego pomocą specyficzny klimat opowiadania, niż budować wstęp do perypetii Klaudii. Inaczej czytelnik mógłby sobie pomyśleć, że wszystko kręci się wokół rodziny, romansów i szkolnych problemów gimnazjalistki, kiedy nie do końca o to chodzi.
Panadol jest na pewno ważną postacią, jednak nie główną i większe znaczenie zyskuje dopiero dużo później, więc na samym początku nie chcę szczególnie wgłębiać się w jego psychikę. Jeśli pozostaje dosyć tajemniczy, to tylko się z tego cieszę.
Żart ze słowami pani Liny był zamierzony; bałam się, że można go uznać za nieodpowiedni ;)
Cieszę się, że zwróciłaś mi uwagę na problem ciężkich do odróżnienia braci; sama doszłam w pewnym momencie do wniosku, że nie są najlepiej przedstawieni w pierwszych rozdziałach, jednak widzę, że to trzeba czym prędzej poprawić, bo to dość poważny problem – w końcu chodzi o głównych bohaterów.
Kiedy przeglądałam ostatnio te rozdziały, też rzuciło mi się w oczy, że akcji jest za dużo, ale takie odczucia miałam głównie odnośnie pierwszego rozdziału, podczas gdy dla Ciebie najgorzej pod tym względem wypadł drugi. Mnie wydaje się, że rozdział z Janiakiem jest właśnie tym bardziej uporządkowanym, a akcja, chociaż szybka, to przynajmniej dość płynna, w przeciwieństwie do chaotycznego pierwszego; mam wrażenie, że jest tam sporo zbędnych scen. Początek będę zresztą na pewno jeszcze zmieniać, bo chcę nieco inaczej rozpocząć opowieść – myślę przede wszystkim o dodatkowym rozdziale, który koncentrowałby się na Klaudii, pokazując jej codzienność i przede wszystkim ją samą, a który przy okazji wskazywałby na jeden z ważniejszych wątków.
Jednym z większych problemów, jakie mam w tym momencie z opowiadaniem, jest to, że bardzo powoli wychodzi na jaw, do czego tak naprawdę dąży – to znaczy sens tego całego „świata równoległego” i jego założeń. Póki co zależy mi na tym, żeby samo towarzyszenie głównej bohaterce w zmierzaniu się z rzeczywistością (i paroma dużymi problemami) oraz samo poznawanie tego nieco absurdalnego świata było na tyle zajmujące, żeby pociągnęło powieść gdzieś tak do końcówki pierwszej części, gdzie następuje dość znaczący zwrot akcji.
Bardzo chciałabym jeszcze wiedzieć, jak zareagowałaś na scenę z Janiakiem i jakie wrażenie zrobił na Tobie pan Rubik :)
No i na koniec chcę powiedzieć, że tą oceną poprawiłaś mi humor jeszcze bardziej; nie dość, że skończyła się szkoła i zaczęły wakacje, to jeszcze ocena na dobry początek ;) Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam.
Pollalo, na moim blogu (srodziemna-historia) dojdzie do przeterminowania, z powodu wyjazdów no i mojego niezbyt szybkiego tempa pisania. Mimo to nadal proszę o ocenę. ;)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy :)
Usuńwygraża pięścią do parobka.
OdpowiedzUsuńParobkowi.
groteskowymi ,
Zbędna spacja.
Ciężko jest dać jakąś dobrą radę komuś kto tak dobrze pisze
Przecinek przed „kto”.