Oceniająca: Thoughtless
Oceniany blog: tylko-jedno-pytanie
Autorka: Aprilias
Wstęp:
Patrząc już na sam adres,
spodziewam się, że będzie to romans. Ba, zazwyczaj opowiadania bazujące na
Harrym Potterze opierają się na wątku miłosnym. Tak jest zawsze, ale jeżeli
jest to dobra historia, spisana w niebanalny sposób to nie ma najmniejszego
powodu mieć o to do kogoś żal. Belka potwierdza moje przypuszczenia, podobnie
szablon.
Różowo mi, mogłabym rzec. To ten
kolor dominuje na szablonie. Następnie widzę zdjęcie jakiejś ładnej, rudowłosej
pani i Alexa Pettyfera. Rozumiem, że chłopak ładny i dużo dziewczyn do niego
wzdycha, ale dlaczego zwykle to jego widuję na nagłówku, jeżeli jest mowa o
Potterowskim Fan-Fictionie? Nie można by dać jakiegoś innego, blondwłosego,
równie przystojnego modela czy mniej znanego i nieprzetworzonego kilkadziesiąt
razy aktora? Dalej kwiaty, ptaki, zamek, który chyba miał przywoływać na myśl
Hogwart, i napis – powtórzenie belki. Czcionki są wystarczająco duże i
widoczne, chociaż ja dałabym je o ton ciemniejsze. Wtedy byłoby przyjemniej dla
oka. Radziłabym jeszcze wszędzie ustawić jeden font i wyjustować tekst. Jest
całkiem nieźle, chociaż widzę, że graficzka nie wycięła dobrze stocku z
kwiatami. Taki minusik za to niedociągnięcie.
Po prawej stronie mam dodatki.
Aktualności, czyli co nowego u autorki. Potem menu, składające się z siedmiu
podstron. Najpierw, rzecz oczywista, „Strona główna” i „Spis treści”. Czytając
„O blogu”, czuję lekki niedosyt. Mogłaś napisać skąd pomysł na to opowiadanie,
co cię zainspirowało, a tu tak krótko. Nie dowiedziałam się za wiele.
„Bohaterowie” to same zdjęcia i informacje takie jak dom, czystość krwi, wiek,
cechy charakteru, przyjaciele. Do tego cytacik, żeby było milej. Wyrzuciłabym
cechy charakteru. Po co one tutaj, skoro powinnaś je pokazywać przez zachowania
danej postaci? To kto z kim się przyjaźni również powinno wynikać z treści.
„Autorka” to mały kwestionariusz. Dalej „Linki” i „Spamownik”. Na tym koniec.
7/10
Treść:
Od samego początku fabuła wydaje
się aż nazbyt przewidywalna. Hermiona czeka na swojego kochanego męża, Rona, z kolacją na stole, gdy ten wpada do domu ze
swoją kochanką. Rozeźlona kobieta wychodzi i kieruje się do Dziurawego Kotła,
gdzie spotyka Dracona Malfoya. Wiadomo gdzie i jak to się skończy, prawda? W
pierwszym rozdziale obie rodziny, Malfoyowie i Weasleyowie, zapoznają się. Dzieci
nie są zachwycone tym, że ich rodzice mają zamiar się pobrać, to normalne. Cała
ta scena wydaje się komiczna, ale raczej w ten negatywny sposób. Rose i
Scorpius są w stosunku do siebie wredni, czyli coś co zazwyczaj w takiej
sytuacji następuje. Mam wrażenie, że sprytnie
zaplanowałaś, iż zmieni to się po jakimś czasie. Bardzo przewidywalnie… Na
kolacji wigilijnej poznajemy inne dzieciaki, tym razem z familii Potterów.
Znowu ta niechęć Rose do całego świata. Zdaje się, że ona chyba nikogo nie
lubi. Prócz siebie, jej młodszego brata i Jamesa. Zastanawia mnie, dlaczego
jesteśmy w Zjednoczonym Królestwie, a zwyczaje są polskie. Nie rozumiem czemu
taki zabieg. Nie znałaś tych, jakie panują w Wielkiej Brytanii? Wystarczy
wpisać w Google i poczytać. Jak już się pisze opowiadanie, to trzeba jednak
poświęcić te parę chwil na doczytanie
czegoś, żeby zachować realizm. Gdybyś jeszcze odpowiednio to uargumentowała.
Wracając do fabuły – Rose rozwścieczona po raz kolejny tym, że nie wszyscy
podzielają jej zdanie co do związku Malfoya z Hermioną, prosi ojca, aby
odprowadził ją do domu. A tam kto? Narzeczeństwo, lekko wstawione i leżące na
podłodze. Czym to się kończy? Rzecz jasna kłótnią, a potem się godzą i od nowa.
Bawi mnie zachowanie Rose i Scorpiusa w następnych rozdziałach. Kolejna
sprzeczka, po której nastąpiła ucieczka Scorpiusa, którego poniosły emocje
(szczerze, to bardzo często mu się to zdarza. Straszny z niego choleryk). Za
moment impreza u koleżanki panny Weasley. Zastanawia mnie, jak Hermiona mogła
się zgodzić… Dodatkowo na imprezie dużo się działo, było głośno, wszyscy się
upili i było wesoło. Nawet dla pana Malfoya.
Rozdziały są krótkie, a dodatkowo
składają się z paru sytuacji. Co się zacznie, to za moment skończy i jedziemy
dalej. Gdybyś każdą choć trochę rozwinęła… wtedy byłoby to dłuższe i bardziej
spójne. Fabuła w ogóle nie przypadła mi do gustu. Wydaje się taka przerysowana.
Sam pomysł mógłby wypalić, ale nie rozplanowany w ten sposób.
Styl masz raczej przyjemny, bo
wbrew pozorom dosyć szybko przeszłam przez prolog i sześć rozdziałów, chociaż
nie byłam zbyt mocno zaciekawiona treścią. Masz spory zasób słownictwa, za co
również plus. Dialogi zajmują większość rozdziałów, taka prawda. Wypowiedzi nie
zawsze są adekwatne do wieku bohaterów. Widać to w przypadku Hermiony.
Przekalkulujmy to… Rose ma szesnaście, więc Hermiona w takim razie ma mniej
więcej trzydzieści osiem lat, a momentami zachowuje się podobnie do swojej
córki. Są matki, które bez względu na swój wiek są wyluzowane (doskonały
przykład takiej kobietki spotykam codziennie w moim domu), ale to do Granger nie
pasuje zupełnie. Reszta wydaje się naturalna. Opisów jest naprawdę zbyt mało i
są one dosyć ubogie. Tak mało jest tych dotyczących pomieszczeń. Przez to
trudno mi było czasami przywołać w wyobraźni niektóre sytuacje. Nie wiem, jak
wyglądała restauracja, nie mam pojęcia, jak przedstawia się salon albo dom
Malkin, w którym została zorganizowana impreza. Opisy uczuć również są
zredukowane do minimum. Jakieś rozterki wewnętrzne? Nic nie ma, a przecież
nastolatki, które zostały postawione w sytuacji takiej jak młoda Weasley,
rozmyślają o swoim położeniu. Zazwyczaj i o ile nie mają na to wyłożone, żeby
nie powiedzieć bardziej kolokwialnie. A przecież Weasley nie ma, skoro tak
bardzo jej zależy na tym, aby pozbyć się z życia intruzów w postaci Malfoyów. Przez
to znowu trudno mi się z nimi utożsamić. Zrozumienie ich jest dla mnie czymś
niemożliwym. Sytuacje są tak komiczne, jak tylko się da, a reakcje młodzików
tylko to podsycają.
Bohaterowie główni są infantylni,
nie ma co ukrywać. Rose to taka zła dziewczyna. Pije, pali, ma złe stopnie i próbuje
pokazać, czego to nie umie. Powiedz mi, jak możliwe, aby dziecko wychowane pod
czujnym okiem Hermiony Granger, najlepszej uczennicy, prefekta naczelnego, niezwykle
oczytanej osoby, a przede wszystkim silnej i inteligentnej kobiety, stało się
kimś TAKIM. Nie wiem jak innym, ale dla mnie to absurdalne. Ron może i zdradził
Hermionę, ale przecież nawet on nie jest złym ojcem i pewnie starał się, aby
dziewczyna wyrosła na kogoś tak ułożonego jak jej matka. Mówiąc o samej Rose,
która wydaje się taka cyniczna, momentami wręcz głupia… Szkoda słów. Scorpius
nie jest lepszy. Kolejny Bad Ass. Też
sądzę, że Draco (skoro rzekomo się zmienił) nie tego miał zamiar go nauczyć. Jemu
również przydałoby się przytępienie temperamentu, zdecydowanie. Hermiona w
twoim opowiadaniu to parodia Hermiony rowlingowskiej. I to taka nieudana. Jakoś
nie wyobrażam sobie, aby miała ona nazywać swoje dziecko „gówniarą”,
przepraszam. Ani nawet tak wybuchać. Poza tym jest niezłą hipokrytką. Sama się
upiła i zaczęła migdalić ze swoim ukochanym na dywanie, a córce wypomina jej
wybryki. Mimo że jakoś się uspokoiła i potem przeprosiła Rose, to nadal uważam,
że to było tak bardzo nie w stylu Hermiony. Draco… czasem się odezwie, tutaj
zły, tu próbuje uspokoić Hermionę. Za wiele o nim nie da się powiedzieć.
O zachowaniu kanonu za dużo się
nie wypowiem, bo jak na razie akcja rozgrywa się jedynie w Londynie. Do
Hogwartu wrócą chyba dopiero po Nowym Roku, a tak mi się przynajmniej wydaje.
Albus tylko wspominał o Irytku (nawiasem mówiąc, kreacja dzieci Potterów
również leży) podczas kolacji wigilijnej i na tym jak na razie koniec. Logiki
też niekiedy brakuje i na tym również opowiadanie traci dosyć mocno. Może
koleżanka Malkin wyjaśniłaby, skąd wzięła alkohol? Rozumiem, dużo pieniędzy,
duża willa, pełno skrzatów, ale mimo tego jej rodzice chyba nie są aż tak
głupi. Albo są i rozpieszczają swoją córcię jak tylko mogą. Jakiś świat jest,
ale to świat dziwny, w którym wszystkie dzieci, nawet te na pozór inteligentne
i rozważne, piją i wydają się być puste. Hermiona zachowuje się jak rozwydrzona
nastolatka, a jakoś nikt się tym nie przejmuje.
30/60
Zawsze coś rzuca się w oczy już
na samym wstępie. U ciebie to brak wcięcia akapitu przy dialogach. Przyjrzyj
się obojętnie jakiej stronie w książce.
Prolog
Hermiona
Jane Weasley jak każda przykładna, angielska
żona, czekła na męża z kolacją. – literówka, zbędny przecinek po
„przykładna”. Poza tym Hermiona chyba nazywa Jean.
Zastanowiła
się - może dopisać to do listy miliona rzeczy, dla których powinna Go zostawić?
– zaimki takie jak „go”, „jego” piszemy małą literą.
Najpierw
musiałaby taką listę sporządzić, a to pochłonęłoby stanowczo za dużo czasu i
energii, a tej drugiej szczególnie dziś jej
brakowało. Dziś nie była w stanie myśleć już o
niczym, prócz tego, że On wróci - pewnie, jak
zwykle, po kilku głębszych, jak zwykle będzie narzekał, że AKURAT dziś miał
ochotę na wieprzowinę, nie drób, jak zwykle pójdą do sypialni i jak zwykle
będzie musiała udawać, że jest jej dobrze. – powtórzenie „dziś-dziś”. „On” małą literą.
Na
tarasie ujrzała wysokiego mężczyzne, o rudych
włosach i wydatnym brzuchu.
– literówka.
Miałem
powiedzieć Ci wcześniej, ale sama wiesz... nie chciałem
psuć dzieciakom wakacji i...
– „Ci” małą litery.
Dziurawy
kocioł.
– Dziurawy Kocioł.
Przy
jednym ze stolików dwójka mężczyzn, na oko czterdziestokilkuletnich. – chyba zjadłaś jakieś słowo.
Cieszył
się nawet kiedy dowiedział się, ze jego córka
trafiła do Ravenclaw, nie do Slytherinu. – literówka, brak przecinka po „cieszył się”.
Syn
nałykał się od dziadka bzdur o czystości krwi, choć Draco nie tak chciał Go wychować.
– „go” małą literą.
Ale
Scorpius był bardzo podatny na wszystko, co mogło podbudować jego Ego.
– „Ego” małą literą.
Pożegnał
się już z dzieleniem ludzi na szlamy i czystokrwistych, dawno, zaraz po tym jak
upadł Voldemort, ale nadal był negatywnie nastawiony do ludzi, cyniczny i
nieufny. –
„Dawno pożegnał się z dzieleniem ludzi na szlamy…” brzmiałoby lepiej.
Rozdział
drugi
Jak
to się zazwyczaj zdarza przy okazji zjazdów w tak licznych rodzinach, wszyscy
mieli coś do powiedzenia, a jako, że ludzie wolą
mówić, niż słuchać - wszyscy mówili, choć to chyba za delikatne słowo. – „jako że” nie rozdzielamy
przecinkiem. Jest to wyjątek.
Bez
gnoma, przebranego za anioła, który tradycyjnie zdobił czubek
bożonarodzeniowego drzewka, bez wrzasków kuzynostwa, babcinego puddingu
dyniowego, krzątaniny, towarzyszącej nakrywaniu
do stołu, gdy nagle wszystkie obecne kobiety rzucały się do kuchni na pomoc Pani Weasley, choć ta sama świetnie by sobie
poradziła. –
„pani” z małej litery, zbędny przecinek po „krzątaniny”.
-
Rose, kochaneczko, ależ z Ciebie chudzinka! - usłyszała za sobą głos babci – „ciebie” małą literą. Poza tym
brak kropki po „babci”. Z dużej „usłyszała”, gdyż nie jest to czynność
opisująca mowę.
Nim
zdążyła zaprotestować, babcia oddaliła się, by
dostawić na stół kolejny półmisek. Babcia widocznie
nadal miała nadzieję, że Rose wreszcie znajdzie wspólny język z kuzynostwem, co
było raczej nierealne. – „babcia-babcia”.
Powtórzenie.
Bez
skrupułów łamał zasady, ignorował regulamin i doprowadzał personel szkoły,
uczniów i wszystkich, którzy znajdowali się akurat w okolicy do rozpaczy. – brak przecinka po „okolicy”.
Po
prostu nie była w stanie polubić żadnego z młodszych dzieci Państwa Potter. – „państwa” małą literą.
Fakt,
nie spędzał całego dnia nad pismem "Magiczne trendy", ani nie dorównywał Irytkowi w złośliwości i
umiejętności dręczenia otoczenia, miał jednak inną, bardzo denerwującą wadę:
niezwykłą słabość do kobiet.
– niepotrzebny przecinek po „trendy”.
Może
dlatego, że jako jedyny potrafił jej słuchać,
tylko z nim potrafiła szczerze i otwarcie rozmawiać. Albo
dlatego, że mimo biegających za nim dziewczyn,
zawsze miał dla niej czas. Albo też dlatego, że nigdy nikomu nie pozwolił powiedzieć złego
słowa na kogokolwiek z rodziny, w tym również na Rose. – „dlatego-dlatego-dlatego”,
„albo-albo”. Ech, jakoś to nie brzmi.
Właśnie
koło Jamesa chciała dziś usiąść, najlepiej między Jamesem, a Hugonem.
– porównując albo mówiąc, że coś jest pomiędzy „tym a tym” nie stawiamy
przecinka przed spójnikiem „a”. Dlatego niepotrzebny przecinek.
Biorąc
pod uwagę fakt, że Rose szczerze nienawidziła Irytka i w swojej dotychczasowej
szkolnej karierze zaznała z jego strony wielu krzywd i upokorzeń, miała ochotę
kazać im puknąć się w czoło, jednak wiedziała, że nie odniosło
by to żadnego skutku. –
„odniosłoby” pisze się razem.
-
Rose, rudzinko, nasza, jak dobrze Cię widzieć! -
James ruszył w jej stronę z otwartymi ramionami, za nim podreptał Hugo z
szerokim uśmiechem na twarzy. –
niepotrzebny przecinek po „rudzinko”.
Była
pewna, że kto, jak kto, ale James ją zrozumie, a
tymczasem zachowywał się jak... Lily. –
niepotrzebny przecinek po „kto”.
Dobry,
pozytywnie nastawiony do ludzi i naiwny, mimo,
że tyle razy zdarzało mu się stawać w jej obronie w trakcie konfliktów z
Malfoyem, mimo, że wiedział, że w tej szkole nie
było osoby, której by bardziej nienawidziła. – nie stawiamy przecinka pomiędzy „mimo że”.
-
Tata twierdzi, ze po wojnie bardzo się zmienił,
wiesz, każdy kiedyś zrobił coś, z czego nie jest dumny. – literówka.
-
Hugo, a ty? Co ty o tym myślisz? - zwróciła się do młodszego brata, tracąc nadzieję, na to, że James ją zrozumie. – niepotrzebny przecinek po
„nadzieję”.
-
Co tu się dzieję? - zapytał Ron, wędrując
spojrzeniem po twarzach całej trójki. –
literówka.
Nie
miała już ochoty powstrzymywać czyhających pod powiekami łez, zaczęła spływać jej po policzkach, mieszając się z
płatkami śniegu, opadającymi i roztapiającymi się na jej twarzy. – literówka.
To,
co ujrzała po raz kolejny tego dnia sprawiło, ze
krew w jej żyłach niemal zawrzała. –
znowu literówka, brak przecinka po „dnia”.
-
Rose, kochanie, co Ty tu robisz? – „ty” małą literą.
-
Myślałam, ze zostaniesz na noc w Norze. – kolejna literówka.
-
Jak widać nie zostałam.
– brak przecinka po „widać”.
-
Miałam nadzieję, ze WRESZCIE będziesz miała dla
mnie trochę czasu, a tu proszę!
– literówka.
Wyjęła
z kieszeni papierosy i zapaliła, wiedząc, ze
matka palenia nie toleruje w ogóle, a co dopiero w domu, w salonie. – znów literówka.
Wstyd
mi za ciebie, jak Ty się zachowujesz?! – „ty” małą literą.
Po
pierwsze nie masz prawa w ten sposób wypowiadać się o ludziach, których nie
znasz, po drugie nie masz prawa zwracać się do mnie w ten sposób, gówniaro, po
trzecie jak Ci nie pasuje to wracaj do swojego
tatusia, który nie gździ się na dywanie, tylko w
hotelowych pokojach, w dodatku z dziewczynkami mniej więcej w twoim wieku! – każdy kolejne „po pierwsze”,
„po drugie” rozbiłabym na osobne zdanie. Zresztą, po tych zwrotach przecinek. I
znowu literówka. Plus „ci” małą literą oraz brak przecinka po „jak ci nie
pasuje”.
Rozdział
czwarty
Nie
chodziło nawet o urażoną dumę - choć to też miało znaczenie - “ tylko o to, że po prostu nie pamiętał drogi. – wkradł ci się niepotrzebny
cudzysłów.
-
Długo mam tak udawać, że toleruje twoją matkę? -
zapytał blondyn.
– literówka.
Tu
żadne gałęzie nie zasłaniały słońca, świeciło z tak oślepiającą siłą, ze dopiero po chwili jej wzrok przyzwyczaił się do
tej jasności, a ona zauważyła majaczącą w oddali postać. – literówka.
Opróżnienie
dwóch butelek ognistej whisky w przez dwójkę
dzieci w ciągu jednej nocy! –
nie potrzebne to „w” po „whisky”.
Sabrina
razem z rodzicami i dwiema starszymi siostrami zamieszkiwała olbrzymi
siedemnastowieczny dwór na obrzeżach Londynu. – brak przecinka po „olbrzymi”.
Ogólnie – dużo literówek,
interpunkcja ździebko leży.
7/10
Dodatkowe punkty:
Nie tym razem.
0/2
Podsumowanie:
44
punkty daje
wynik dostateczny. Jakieś
umiejętności posiadasz, ale trzeba je rozwinąć. Więcej opisów, więcej realizmu,
poprawić kreację postaci, popracować odrobinę nad fabułą i będzie dobrze. Co do
poprawności – nic nie zrobisz, trzeba przeglądać tekst przed publikacją. Albo
wynająć jakiegoś znajomego, który dobrze zna zasady interpunkcji, aby robił to
za ciebie. Życzę powodzenia.
Dziękuję za ocenę, pisząc o ludziach młodszych ode mnie, chciałam, by byli trochę niedojrzałe, ale chyba rzeczywiście przesadziłam :)
OdpowiedzUsuńPopracuję nad tym, na co radzisz zwrócić uwagę i jeszcze raz bardzo dziękuję :)
Ach, i tak gwoli wyjaśnienia - impreza o której piszesz, to jeszcze nie impreza u Malkin, młodzież po prostu wyszła na miasto się zabawić :)
Pozdrawiam,
Aprilias
Ach, i taki mały drobiazg - 44 puntky wg. kryteriów dają ocenę dostateczną, może to drobiazg, ale poczułabym się podbudowana ;D
UsuńA.
Ojoj, poważnie? Ach, umknął mi ten szczegół.
UsuńNad wszystkim można popracować. Nikt nie jest idealny i ja też mam problemy, głównie z przecineczkami, wiadomo. Mało to-to, niby jasne zasady, a i tak umyka.
Życzę powodzenia z pisaniem, pozdrawiam, xoxo.
Nie wiedziałam, gdzie odpowiedzieć Pollali żeby jak najszybciej przeczytała, więc mam nadzieję, że tutaj zobaczy. E-mail, który podałaś jest dobry, ale niestety nic na niego nie przyszło. Mogłam też, przyznaję się, potraktować to jako spam, nie otwierać i wyrzucić. Czy mogłabyś przesłać mi jeszcze raz?
OdpowiedzUsuńPodaję e-mail ponownie: kliva-net@tlen.pl
Przeszukałam kosz i znalazłam. Ha, wiedziałam, że gdzieś musi być nieotwarte;)
UsuńOdpowiedź masz na e-mailu.
Przepraszam za komentarze niedotyczące oceny.
Jestem pierwsza u Ciebie w kolejce i właśnie zaczęłam się poważnie obawiać, że zmiażdżysz mnie i wdepczesz w błoto. Muszę przypominać sobie, że zgłosiłam się po konstruktywną krytykę, aby nie uciec.
OdpowiedzUsuńBetonowe-Lasy jak mniemam? Och, nie przejmuj się. Wcale nie jestem taka straszna i nie opieprzam wszystkich naokoło :)
UsuńTrzymam Cię za słowo. xD Chociaż obawiam się, że mogę Cię sprowokować tym moim opowiadankiem :D
UsuńTak, dalej jestem chętna do oceny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://noise-pollution.blog.onet.pl