Oceniająca: Deezee
Oceniany blog: Dori-Zara-Story
Autorki: Dori i Zara
Dziewczyny, bardzo was przepraszam, że musiałyście tak długo czekać. Mam nadzieję, że będziecie przynajmniej zadowolone oceną i wynagrodzi Wam to takie długie oczekiwanie.
Dziewczyny, bardzo was przepraszam, że musiałyście tak długo czekać. Mam nadzieję, że będziecie przynajmniej zadowolone oceną i wynagrodzi Wam to takie długie oczekiwanie.
Pierwsze wrażenie
Adres jest taki…
prosty? Nie lubię jakichś takich wymyślnych, ale tutaj to jest aż zbyt prosto.
I według mnie lepszy byłby polski adres – Historia Dori i Zary brzmi chyba
lepiej niż „Dori Zara Story”… Dalej, belka. „Tak podobne, a tak różne…” – pasuje
do opowiadania. Do tej pory nie jest źle, gorzej się robi po wejściu na bloga…
Jakieś dwie twarze, kwiatki… Szczerze mówiąc, to nie zachęciłyście mnie do
czytania.
5/10
Grafika
Jakiś fioletowy
nagłówek, który wygląda okropnie na tym tle. W napisie na nagłówku przecinek
wam przeszedł do następnej linijki. Głowy są jakoś dziwacznie wycięte. Kwiatki
(czy cokolwiek to jest) w tle… Nie wiem, czy to na Onet nie da się stworzyć
ładnej grafiki, czy po prostu nie poświęciłyście jej czasu. Wygląda to tak,
jakbyście w ogóle nie zwróciły uwagi na wygląd. Szczerze mówiąc, to ja bym
szybko wasz blog opuściła…
5/10
Treść
Próbowałam to
rozdzielić na kategorie, ale po prostu nie umiem. Mam nadzieję, że mi
wybaczycie, i będę się wypowiadać na temat każdego rozdziału osobno, a nie
ogólnie.
Rozdział 1.
„Teraz czekam na
nie. Z jednej strony dobrze mieć starszą siostrę, która może cię wszędzie
podwieźć, ale z drugiej tak sobie myślę, że chyba wolę być jedynaczką.” Myślę,
że pisząc „czekam na nie” chodziło Ci o Lily i Zarę, a nie o siostrę. Dlaczego
więc nagle tutaj mówisz o siostrze? Nie brzmi to zbyt dobrze, może raczej coś w
stylu „teraz czekam z moją siostrą na przyjaciółki”, i dalej to, co tam było.
„Nie pociągnął
mnie za włosy, nie próbował poczęstować cukierkami z śliny trola ani nie
wsadził mi za koszulkę swędzącego proszku. Nie mogę uwierzyć, że to ten sam
Syriusz Black.” O, no faktycznie, w ciągu tych kilku sekund nie zdążył jeszcze
nic zrobić. A to ci niespodzianka!
Eeee… dlaczego Lily miała
pocałować Jamesa? Nie dostajemy wytłumaczenia. Znaczy, Syriusz krzyknął „może
umrzeć”, więc prawdopodobnie powiedzieli Lily, że James umrze, jeśli ona go nie
pocałuje. No dobra, czepiam się detali, ale to jest Lily, która ponoć jest
bardzo inteligentna. Naprawdę nabrałaby się na to, że James umrze, jeśli ona go
nie pocałuje?
„Czyli historia naprawdę lubi się
powtarzać. Wracając do wrzeszczącego Pottera.” Co? Przecież cały czas czytamy
właśnie o tym wrzeszczącym Potterze, nie? Zdecydowanie mogłoby się obyć bez
tego zdania.
„Mogłyśmy sobie opowiadać nasze
wakacje” Jak można opowiadać wakacje? Chyba raczej opowiadać o wakacjach…
„Właściwie czas mijał jak szalony
i nawet nie zdążyłam się obejrzeć kiedy kupowałyśmy sobie jedzenie z bufetu.”
Eee, ale ta czarownica z przekąskami chyba jakoś na początku podróży
przechodziła…
„- Ja?! – krzyknął James. Nie
wierzę, że zaczął przeczesywać ręką tą rozczochraną łepetynę.” No, faktycznie,
genialny moment. Właśnie się mają pojedynkować, Snape celuje w niego różdżką i
zaraz pewnie rzuci na niego zaklęcie, a ten sobie włosy poprawia. No nic, tylko
pogratulować…
„Nie wyobrażałam sobie Severusa
Snape’ a, który oddałby wszystko za jakieś mroczne zaklęcie” Jakie zaklęcie
jest mroczne? Wyjaśnij mi, bo nie wiem. To takie, przez które, eee… wylatuje
dym w kształcie czaszki albo woła „mhrook”? I dlaczego oddałby wszystko? Ma całą
bibliotekę z mnóstwem ksiąg, te z czarną magią są na dziale zakazanym. Ma pod
ręką całe mnóstwo zaklęć czarnomagicznych.
Całą ta sytuacja z pojedynkiem
jest tak… dziwna, że aż musiałam na chwilę przystanąć i zastanowić się, co ja
właśnie przeczytałam. Dwóch chłopaków się pojedynkuje, a tu wchodzi dziewczyna,
z rąk wyrywa im różdżki (podchodzi sobie i bez sprzeciwu zabiera im różdżki z
rąk…), po czym mówi „idźcie sobie” i oni odchodzą. No nie pasuje mi to.
„James też dzisiaj u mnie
podskoczył w rankingu.” A to dlaczego? Nie dostaliśmy wyjaśnienia.
„Wielkie Sala, jak to Wielka
Sala.” Znaczy: jaka?
„W końcu usiadłyśmy obok siebie a
Huncwoci chamsko naprzeciwko.” No faktycznie, okropne, siedli naprzeciwko! Jak
oni mogli!
„Przebrałyśmy się w piżamy i
nawijając z Caroline i Anną gadałyśmy do późna.” Rozmawiając z Caroline i Anną
rozmawiałyśmy do późna. Hm, no pomyślmy…
„Za to mnie nie podobał się
wcale, bo były zaklęcia, też dwie godziny a profesor posadził nam na nich razem
żebyśmy przeszkadzali sobie a nie innym. To nie fair.” Nie rozumiem, co w tym
takiego złego. Przecież się lubią, więc raczej powinny chcieć siedzieć razem…
„Profesor Maximilian Trimbert z
szatańskim uśmieszkiem pokierował mnie do ostatniej ławki czyli do pana B.”
Eee, a przed chwilą pisałaś, że „posadził nas na nich razem”. Nie wiem, czy
wtedy chodziło Ci o Huncwotów, czy coś Ci się teraz pomieszało. Jeśli wtedy
miałaś na myśli właśnie chłopaków, to coś Ci nie wyszło, bo ani trochę z tego
nie wynika, że piszesz o Huncwotach.
„- Dlaczego nic nie mówisz? –
zaniepokoiła się Lily zaraz po tym jak barwnie opisała zabójstwo Blacka.” A
dlaczego Syriusza? Przecież on nie jest niczego winny. Prędzej mogłaby być zła
na nauczyciela.
Wszyscy zachowują się tak, jakby
to, że profesor przeczytał liścik, w którym Syriusz pytał się, czy Dori pójdzie
z nim na randkę, było wielką tragedią. No dobra, Ślizgoni się śmieją, rozumiem,
ale na drugi dzień wszyscy zapomną.
Większość rozdziału to były dialogi. Myślę, że
mogłabyś napisać trochę więcej o sali, w której mają lekcje, opisać profesora,
Dorcas, jej przyjaciółki, Huncwotów. I uczucia Dorcas, im też powinnaś
poświęcić trochę więcej czasu. To, co czuła, kiedy Syriusz zaprosił ją na
randkę, co myślała na lekcji, czy była zaskoczona tym, że pytał się o to, czemu
jest smutna, skoro wcześniej się nią nie interesował.
Rozdział 2.
„Spojrzałam w górę i zobaczyłam
promyk słońca przedzierający się przez zasłony. Zapowiadał się ciekawy dzień.”
Wnioskuje to po tym, że zobaczyła promyk słońca? No to zdolna jest. Jak ja
widzę rano za oknem słońce, to raczej myślę coś w stylu „o, już ranek”, ale
może nie mam po prostu specjalnych zdolności.
„Nie wiem dlaczego, ale takie spory
ze starszymi dziewczynami były dość fajne, a jak chodziło o chłopaka to już
całkiem. Weszłam do biblioteki.” Nie wiem dlaczego, ale lubię różowe koty.
Weszłam do sypialni. Tak, tak to mniej więcej wygląda. Jedno nie ma nic do
drugiego, nie łączy się z nim. Mogłabyś oddzielić je akapitem.
„-A co cię to obchodzi Rainbow?-
warknął Potter, a ja właśnie dowiedziałam się, że nie był wart mojej miłości” Z
tego, co mogłam wywnioskować po poprzednich rozdziałach, on raczej nigdy dla
Zary miły nie był. Dlaczego więc nagle teraz stwierdziła, że nie był jej wart?
„Poleżałam tam jeszcze trochę, a potem udało
mi się opuścić ten nadmiar białego.” Nadmiar… CO?
Mam cały czas wrażenie, że Zara i
Dorcas to klony. Zachowują się właściwie tak samo. O Lily na razie się nie wypowiadam,
bo nie wiem teraz o niej właściwie nic. Tak, wiem, że to dopiero drugi
rozdział, więc jeszcze może nie zdążyłaś (zdążyłyście?) za wiele napisać…
Brakuje mi jakichś większych
emocji od Zary wtedy, kiedy Lupin wrzucił ją do jeziora. Straciła przytomność i
wylądowała w skrzydle szpitalnym, a po przebudzeniu nie miała ani jednej myśli
w stylu „kretyni, mogli mnie utopić”.
Rozdział 3.
„Zara jak nikt inny potrafi
przekonać Lily żeby nie robiła nam moralnych zen wykładów” Moralnych zen
wykładów? Nie bardzo wiem, o co chodzi z tymi „zen”. I dlaczego Lily robi te
wykłady dziewczynom.
„Ale może to odebrać, że to ja
próbuję grać rolę faceta.” Myśli Zara, zastanawiając się, czy powinna założyć
spodnie na randkę. Nie mam pojęcia, dlaczego Jake miałby pomyśleć, że jeśli
dziewczyna jest w spodniach, to próbuje grać rolę faceta. Ileż to ciekawych
rzeczy można się dowiedzieć!
Trochę dziwi mnie to, że Syriusz
nie mówił nic o tym, że boli go twarz po tym, jak Caine go uderzył. Znaczy,
rozumiem, że zaraz po tym mógł tego nie czuć (bo był tak
zły/zdenerwowany/cokolwiek, że nie poczuł), ale potem?
Rozdział 4.
Minął jakiś tydzień, a tu dwie
najlepsze przyjaciółki znalazły sobie chłopaków. Przypadek? Jeszcze bym
zrozumiała, gdyby były bardzo popularne, bardzo ładne, miłe czy cokolwiek
takiego, ale raczej opisywałyście je jako dosyć przeciętne dziewczyny.
„Zdałam sobie sprawę, że on
rozumie mnie lepiej niż dziewczyny, i że jest dla mnie jak starszy brat.
Zostaliśmy przyjaciółmi.” Stwierdzenie tego zajęło jej cztery lata?
„Dlaczego postanowiłam napisać
akurat dzisiaj? A tego dowiecie się tam:” Gdzie „tam”?
„Zadarłam głowę, zamknęłam oczy,
zrobiłam minę typu „foch 4ever”” Eee… co? To chyba miało być śmieszne… Powiem
Ci jedno – jeśli chcesz, żeby opowiadanie było brane na poważnie, to nie używaj
słów w stylu „foch forever”. To trochę tak, jakbyś używała emotek.
Zara przypomina mi taką
czterolatkę, która obraziła się na rodziców, bo nie kupili jej nowej zabawki.
Zniechęciłaś mnie do tej postaci, a myślę (jestem pewna!), że nie chciałaś tego
zrobić.
Piszesz o Jamesie, później o
Carmit, na którą wpadła Zara. Przy okazji wspominasz o jej koleżance, a kiedy
chcesz znów napisać o Carmit, zamiast po prostu dać „Carmit cośtamcośtam”, Ty
zrobiłaś coś takiego: „Wróćmy do mojego wroga”. Robisz coś takiego dosyć
często. Chyba nie muszę mówić, że to brzmi… nieprofesjonalnie? (ach, jak ja nie
lubię używać tego słowa, kiedy mówię o blogach…)
Kiedy przeczytałam fragment,
gdzie Jake robi swojej dziewczynie wyrzuty, bo… przytuliła innego chłopaka, to
chwyciłam się za głowę i zaczęłam się zastanawiać, czy to ze mną coś źle, czy z
nim. Ja rozumiem, że mógł pomyśleć, iż Zara go zdradza, no ale chyba wiedział,
że Remus to jej dobry przyjaciel? A powinien być jeszcze bardziej podejrzliwy,
jeśli zdjęcie dała mu Carmit, która zdecydowanie Zary nie lubi…
Rozdział 5.
„posłałam mu promienny uśmiech,
no ale teraz zaciesz prawie nie schodził mi z twarzy.” Ja wiem, że to jest jej
pamiętnik, ale jednak odpycha mnie trochę, jak co chwilę widzę właśnie coś w
stylu „zaciesz nie schodził mi z twarzy”
albo „foch forever”. Gdybyś pisała opowiadanie dziejące się w czasie szkolnych
lat Pottera, to okej (chociaż oczywiście w dialogach), ale pamiętaj, że jego
rodzice żyli w innych czasach… Przecież Lily Potter urodziła się w 1960, więc
jeśli teraz zaczyna czwarty rok nauki, to jest 1975 rok. Myślę, że oni nie mówili
tak samo, jak Ty teraz.
Trochę mnie dziwi, że tak hucznie
obchodzone są urodziny Zary. Biorąc pod uwagę ilość uczniów Hogwartu, to tutaj
kilka osób w tygodniu robi imprezę. Nawet jeśli pomyśleć, że pierwsza klasa
sobie odpuści, a niektórzy nie będą chcieli bawić się w urządzanie przyjęć, to
i tak można pomyśleć, że tam kilka razy w miesiącu jest impreza… No, chyba że
tylko Zara jest tak wyjątkowa, że jako jedyna (lub jedna z niewielu) robi
przyjęcie, ale w to szczerze wątpię. No, w każdym razie chcę powiedzieć, że
myślę, że uczniów Hogwartu nie stać by było na kupowanie tylu prezentów w ciągu
roku szkolnego. No i nauczyciele raczej byliby bardziej uważni, gdyby takie
imprezy zdarzały się dosyć często.
A może jakiś szerszy opis tego
pokoju wspólnego? Ja nie wiem, gdzie są bohaterzy opowiadania. „Stylowa sala
dyskotekowa” nic mi nie mówi, naprawdę. Jeśli już pisałaś, że dosyć dużo czasu
zajęło im przygotowanie pokoju, to może być przedstawiła efekt końcowy tego
zamieszania?
„W tańcu widziałam tylko jak Zara
i Lily, z reguły abstynentki, piją razem Ognistą.” Piętnastolatki abstynentki?
To Hogwart to jest miejsce, w którym tyle piją? Aż nie wiem, co powinnam
napisać.
„Chyba, że Jake, Remus i Aaron
pobiją się o nią, bo każdy patrzy na przeciwnika wilkiem.” W tym fragmencie
chodzi oczywiście o Zarę. Jak już wszyscy zauważyliśmy, za Zarą biegają tłumy
chłopaków, którzy są gotowi pewnie się o nią pobić… Nie rób ze swojej bohaterki
Mary Sue, dobrze? Zwłaszcza, że nie opisywałaś wcześniej Zary jako szczególnie
ładnej, nie błyszczy jakoś szczególnie inteligencją. Nie ma w sobie czegoś
takiego, przez co mogłabym pomyśleć „o, co prawda lata za nią wielu chłopaków,
ale to zrozumiałe, bo jest coś tam coś tam”.
Zara całuje Syriusza, a Dorcas
już po chwili o niczym nie pamięta. Nie jest zła na swojego chłopaka, nie myśli
o tym, co się zdarzyło… Nie no, ja nic nie mówię…
Czemu nauczycielka latania o
czwartej nad ranem chodzi po pokojach wspólnych? Zwłaszcza, że podobno
pomieszczenie miało być dźwiękoszczelne. Wytłumacz mi to, proszę, bo ja nie
rozumiem. Chyba jestem za głupia na to.
Rozdział 6.
Dziwi mnie to, że w jednym
rozdziale piszesz bardzo potocznie (tak, chociażby już wypomniany „zaciesz”), a
w następnym spotykamy „Łzy – czasem płynące szczęście, czasem jezioro smutku…”.
Dobrze, opowiadanie jest pisane przez dwie osoby, ale jednak powinniście
pilnować, żeby to tak od siebie nie
odstawało. Teraz wygląda to… śmiesznie.
Ta profesor to miała niezwykłą
moc. Powiedziała trzy zdania, a Zara już wyleczona z całego nieszczęścia!
Potter nie jest aż tak głupi.
Mógłby nie lubić Zary, ale nie wywaliłby z drużyny dobrej zawodniczki, żeby na
jej miejsce przyjąć dziewczynę, która nigdy w życiu nie grała w quidditcha.
Wiem, że chciałaś po prostu
ukazać Zarę jako tę skrzywdzoną przez los i ludzi, ale nie wygląda to
naturalnie. Dlaczego nikt z drużyny nie zbuntował się i nie powiedział, że bez
sensu zmieniać Zarę, osobę, która gra już dłużej i na pewno lepiej, na Dorcas,
która nigdy w życiu pewnie w quidditcha nie grała? Jestem też ciekawa, dlaczego
wszyscy uczniowie Hogwartu śmieją się z niej, a NIKT nie pocieszy jej albo nie
powie, że czytanie cudzego pamiętnika jest chamskie?
Rozdział 7.
Dała Jamesowi pamiętnik Zary,
żeby ten przeczytał go całej szkole, ale sama wcześniej nie zapoznała się z
tym, co jej przyjaciółka tam pisze?
„Mam Pottera i Syriusza za sobą a
także sporą część Gryffindoru.” A ja zastanawiam się, co „znaczną część
Gryffindoru” obchodzą sprzeczki między dwoma przyjaciółkami. No dobra,
sensacja, bo Zara pocałowała Syriusza, ojeju, ale co innym do tego?
„- Zna się na obronie przed
czarną magią, ale można ją pokonać tymi sztuczkami, których mnie uczyłeś.” Co z
tego, że zna się na obronie przed czarną magią? Jak na razie, to raczej
dziewczyny zachowują się jak obrażone siedmiolatki i uważają za coś wielkiego
wrzucenie drugiej do jedzenia oko żaby. Myślę, że raczej nie przydadzą się jej
zaklęcia obronne, bo co jej teraz Dorcas zrobi? Napisze liścik miłosny dla
jakiegoś nielubianego chłopaka i podpisze się jako Zara?
Ach, ileż emocji w rozmowie
Dorcas i Zary! Ileż nienawiści! A ta Dorcas to tak jej ciśnie, że Lily musi
uważać, żeby przypadkiem butów nie zgubić z wrażenia!
Dobra, może chwilę to było
zabawne, ale jak tak dłużej czytam o tych przepychankach dziewczyn, to mam
wrażenie, że one mają siedem, a nie piętnaście lat. Dałyby już sobie spokój i
wyjaśniły wszystko na spokojnie. Zwłaszcza, że były to podobno najlepsze
przyjaciółki.
Rozdział 8.
„Bałam się jednak, że Dorcas mnie
nie zrozumie lub co gorsza nie wybaczy.” No po prostu cudownie, że uświadomiła
to sobie teraz.
„Kolejna łza spłynęła mi po
policzku, tym razem nie zatrzymywana przez nikogo skapnęła na nagi tors
chłopaka.” Już pomijając samotną łzę ściekającą po policzku, to zastanawiam
się, dlaczego Aaron nie ubrał sobie koszulki przed zejściem do pokoju
wspólnego.
To całe… przemówienie (nie wiem,
jak to nazwać…) Aarona jest takie dziwne, że aż zaczęłam się zastanawiać, co ja
zrobiłabym w takiej sytuacji.
Skąd on wziął ich album? Dlaczego
przyrzekały sobie już w pierwszej klasie, że Huncwoci ich nie poróżnią? Czyżby
przewidywały, w kim się zakochają?
I co, profesor się jej nie pyta,
po co jej to? Co ona robi pod jej gabinetem późno w nocy? Czy wszyscy w
Hogwarcie oszaleli, czy to może po prostu wielki palec z napisem „opowiadanie”
kazał im siedzieć cicho? Wszyscy się usuwają, bo jakaś dziewczyna wymyśliła
sobie dziwny plan przeproszenia przyjaciółki? Nauczyciele są ślepi? No ja
przepraszam, ale mam wrażenie, że w Hogwarcie jest dwudziestu uczniów, którzy
wielbią Dorcas i Zarę i kilku nauczycieli, którzy udają, że nic nie widzą i pomagają przy każdej okazji
dziewczynom. Na pomysł, żeby urządzić przyjęcie urodzinowe wpadła chyba jedynie
Dorcas, nikt nie ma nic przeciwko zdjęciom porozwieszanym na korytarzach. No
przepraszam, ale cała szkoła nie kręci się wokół głównych bohaterek.
Kiedy czytałam całą tę scenę
pogodzenia się, to jedynie się dziwiłam. Nie wiem, może by to uszło jako
zakończenie jakiegoś filmu, ale w opowiadaniu? Nie wiem, może nie widzicie
tego, może nie czytacie rozdziałów przed opublikowaniem, ale to… bez sensu.
Zara wywiesza w korytarzu zdjęcia swoje i Dorcas, uczniowie posłusznie
odsuwają się w bok, żeby dziewczyny mogły się przeprosić. Dorcas, która od
kilku dni chce tylko jak najbardziej dokuczyć Zarze, nagle wpada jej w ramiona.
Zara jeszcze przeprasza Jake’a, który oczywiście nie jest ani trochę zły.
Wyznają sobie miłość i wszystko jest ok. Teraz będzie chyba najdziwniejszy
moment, bo… Dumbledore, schowany gdzieś za zasłoną czy cholera wie gdzie
wygłasza morał w stylu „zemsta jest fajna, ale pogodzenie się fajniejsze”. No o
co chodzi? Serio, zastanawiam się, czy powinnam się śmiać, czy co mam zrobić…
Rozdział 9.
„Zaczęłam od zwymyślania
Potterowi żeby już nigdy więcej nie próbował naskakiwać na moją przyjaciółkę.”
PEWNIE. Nie no, co z tego, że to ona go o to prosiła…
„zaraz zbiegli się Jake Boyfriend
Zary” ŻE KTO? Jake, chłopak Zary. Pisz albo po polsku, albo po angielsku.
„Gdy tylko dowiedzieli się o co
chodzi podnieśli wielki bunt i tłumnie poszli z pochodniami i widłami ( w
przenośni ) do profesor McGonagall.” Ojejku, to naprawdę przenośnia? No nigdy w
życiu bym nie zauważyła… Nie traktuj swoich czytelników jak kretynów, naprawdę
mogą się domyślić, że nie szli do McGonagall z widłami.
„A pan Lucjusz Malfoy, pseudonim
Karaluch, był prefektem i co lepsze był w ostatniej klasie Hogwartu.” Aż
zaczęłam się zastanawiać, jaka jest między Syriuszem a Lucjuszem różnica wieku.
Sprawdziłam i ponoć Lucjusz urodził się w 1954 r., a Syriusz w 1960, więc jest
między nimi sześć lat różnicy. Jak więc możliwe, że teraz Malfoy jest w
ostatniej klasie, a Syriusz w czwartej? To by znaczyło, że są między nimi trzy
lata różnicy. Dlaczego zmieniłaś im wiek? Poinformujcie gdzieś o tym, bo ja nie
wiem, czy to brak researchu, czy jest to zamierzone. No dobra, wiem, mało kto
zwróciłby na to uwagę podczas czytania, ale jednak zmienienie wieku bohaterom
to dosyć ważna rzecz.
„Dobra kochana Zara wzięła swoją
miotłę, moją miotłę i miotłę Lily” A dlaczego po prostu nie napisałaś „wzięła
nasze miotły”?
„Nieco pocieszył mnie ten fakt,
ale nie za mocno. Będzie łatwiej trafić w pętle.” Brzmi to trochę tak, jakby
złe było to, że będzie łatwiej trafić w pętle, a powinna się z tego cieszyć.
Rozdział 10.
Wow, te emocje podczas rozmów!
Wow! Tak serio: czemu one są takie płytkie? Wszystkie postacie mówią tak samo,
zachowują się tak samo, nie różnią się prawie niczym. Tak, Remus ma porządek, a
reszta Huncwotów ma syf na łóżkach. Lily jest mądra, a Dorcas i Zara są
najlepszymi przyjaciółkami. Co jeszcze mogę powiedzieć o głównych bohaterach
opowiadania? Nie mam pojęcia. Wszystkie są takie same i zachowują się tak samo.
Mam wrażenie, że są laleczkami na sznurkach. Emocji po nich nie widać. Piszecie
pamiętnik dziewczyn, ale ich rozmyślań jest tyle, co kot napłakał.
No to raczej średnio
inteligentnie, że Zara nie spała całą noc, chociaż następnego dnia był mecz.
„Obrońca Ślizgonów był tak wolny,
że w trzy minuty udało nam się szybkim kaflem zdobyć 50 punktów. Potem było
tylko gorzej. Zaczęły się faule.” No chyba nie. Najpierw piszesz o tym, że
zdobyli pięćdziesiąt punktów, więc dobrze, ale napisałam „potem było tylko
gorzej”. To tak, jakbyś chciała napisać, że zdobycie tych punktów było złe.
„Albo nie do leci, albo walnie w
obręcz. To drugie… ale od środka!” Walnie w obręcz od środka?
Rozdział 11.
„Przestań się tak do mnie
bezszczelnie uśmiechać kozo herycyńska!” Mam nadzieję, że to „bezszczelnie”
jest specjalnie…
Ooojeeej, to ja, Dorcas, która
tak pogardza rodzicami! Ach, o, ważni panowie, piszę do córki, bo się martwią!
JAK MOGĄ!
„Wybaczcie dziwne zachowanie. Mam
wciąż nie zrośniętą czaszkę.” Czy ktoś, kto ma niezrośniętą czaszkę, dziwnie
się zachowuje? Czy to powszechne i normalne? Naprawdę się pytam, bo nie wiem.
„- Za dużo czasu spędzasz z
Blackiem. Nie mam pojęcia jakim cudem spychałem pana Schmidt’a ze schodów
jednocześnie będąc na randce z Oceaną Heldreihe, ale to bardzo ciekawe
zjawisko.
- Łrzesz. Jak wszyscy parszywi
Ślizgoni. A myślałam, że jesteś inny.” Pomijając „łrzesz”, to powiem tyle:
Wasze bohaterki są wkurzające. Nie wiem, czy robicie to specjalnie, ale myślę,
że nie. Po co obrzydzać czytelnikowi postacie, które będą mu przedstawiały
wszystkie wydarzenia? Ale Zarę i Dorcas naprawdę trudno jest mi polubić.
Chociażby w tej sytuacji. Nie wie, czy Ian zepchnął Jake’a ze schodów, ale chce
go osądzać, nawet nie dając mu się wytłumaczyć.
"Zara nawet z różdżką w
lewej ręce zabrała się za rozwalone łóżko.” Dlaczego jest tam „nawet”?
Rozdział 12.
Jak tak to czytam, to oni cały
czas tam piją. Jakie to dorosłe.
Jak James mógł zanieść Zarę do
pokoju i ją budzić rano? Nie wiem, czy pamiętasz, ale chłopcy nie mogli
wchodzić do dormitoriów dziewczyn, bo schody zamieniały się w zjeżdżalnię,
jeśli któryś próbował wejść.
„Ubrałam się w normalny szkolny
strój (niech stracę)” Mam rozumieć, że zwykle chodziła w „normalnych”
ubraniach? I nikt jej nie zwrócił uwagi, że powinna ubrać szkolny mundurek?
„-Dyrektor udał się w ważnej
sprawie do Ministerstwa Magii, ja mam go zastąpić w obowiązkach, oznajmił też,
że lekcje się nie odbędą!” Bo…? Przecież dyrektor chyba nie prowadzi lekcji, a
nawet gdyby, to ktoś by go zastąpił.
„czarną bluzkę na długi rękaw” A
nie „z długim rękawem”?
„Carmit była spętana zaklęciem:
Incarterus” A po co ten dwukropek?
Nie rozumiem. Jednego dnia
nienawidzi Carmit, a następnego nazywa ją przyjaciółką. Ile były skłócone? Rok?
W dodatku wcześniej nie miała jakichś myśli typu „brakuje mi jej”. Nagle
popatrzyła i stwierdziła, że Carmit
jest jej przyjaciółką.
Rozdział
13.
W pierwszym akapicie jest kolejny
powód, który mogę dopisać do listy „dlaczego nie lubię Dorcas?”. „Och, Zara nie
może lubić kogoś innego niż mnie lub Lily! Ja tak powiedziałam, a ona niech się
stosuje!” Naprawdę?
„Siedziały sobie bezczelnie na
ławce pod ścianą” O te wredne i bezczelne! Jak one mogły!
„Przebiłam się przez tłum
łażących wtą i wewntą" CO? Chodziło Ci o „wte i wewte”?
„czytanie książek? Nieee, zbyt
kujonowate.” No, widać trochę po niej, że uważa czytanie książek za
„kujonowate”.
„Odpychnęło go” CO ZROBIŁO?
Skąd nagle wziął się tam
Dumbledore? Nic nie wspominałaś o jego obecności.
Oczywiście Dorcas pokonała Iana.
Co z tego, że była na tych zajęciach pierwszy raz… Oczywiście od razu opanowuje
rzucanie zaklęć bez mówienia, no bo co to dla niej. Aż chciałabym powiedzieć
„bohater ziemniakiem pokonuje uzbrojonych po zęby dwudziestu mężczyzn”. Dobrze,
że chociaż różdżkę miała.
Rozdział 14.
„Nigdy nie żałuj znajomości z
kimś przez kogo byłeś chociaż przez chwilę” Chyba Ci coś urwało.
„Zasiedli obok w swoich sweet piżamkach.”
Słodkich, uroczych, ale nie „sweet”…
„Kiedy moja best friends” Jeśli
cały czas uparcie wstawiasz słówka po angielsku, to chociaż robiłabyś to
poprawnie. „moja Best friend”, nie „moja Best friends”…
Rozdział 15.
„- Dzisiaj pogrzeb. – mrukł mój
chłopak.” CO zrobił?
„Skoro miałam jechać na pogrzeb z
Syriuszem, a będzie to mój pierwszy pogrzeb” Chyba chodziło o „pierwszy
pogrzeb, na jakim byłam”. Gdybyś tak napisała, to byłoby znacznie lepiej, bo
teraz wychodzi na to, że to jest JEJ pierwszy pogrzeb.
„Poznam rodziców mojego chłopaka.”
No raczej będzie z tym ciężko, jeśli jego ojciec zmarł. Chyba że umie rozmawiać
z duchami, to pewnie.
Ojciec Syriusza zmarł w 1979 r.,
czyli kiedy Syriusz miał 19 lat, a w Waszym opowiadaniu zdarzyło się to, kiedy
Syriusz miał lat czternaście. Znowu zmieniacie dosyć dużo…
„patrzące na mnie mściwie, smukłe
dziewczęta, które wygladały jak siedmioraczkowe potomkinie jakieś willi”
Siedmioraczkowe? Dlaczego?
„Kątem oka zauważyłam, że Ian
patrzy się na mnie kątem oka.” Pomyślmy, co tu nie gra.
Rozdział 16.
Wstaje, wybiega z pokoju, woła
„gdzie jest Black”, żeby potem zatrzymać się w pokoju wspólnym na pogaduchy z
Aaronem? AHA.
„ze zada nam zadanie” Zada nam
zadanie. Zada nam zadanie. Co tu nie gra?
Rozdział 17.
„Potem poszłyśmy z Zarą się
wykąpać. Kiedy wróciłyśmy” Razem się kąpały?
„No nie wiem Potter. Zara to
porządna dziewczyna więc jeśli chcesz Potter” To „Potter” to tak, żebyśmy
przypadkiem nie zapomnieli, że James ma na nazwisko Potter?
„- Ale… ale nie aż TAK szalone.
Mam jakieś granice.” Łuhu, związali prefekta, wowwow, szaleństwo.
„Udało nam się zwiać na błonia i
tam Lily nas wysuszyła zanim nabawiłyśmy się zapalenia płuc.” No to
inteligentnie, że biegną przemoczone na zewnątrz, żeby się wysuszyć, bojąc się
tego, że dostaną zapalenia płuc. Genialne.
„dałyśmy stamtąd nogę zanim
profesor McGonagall nas oskarży o współudział.” Bo stały na przeciwnej stronie
jeziora? To już bardziej podejrzane wydaje się to, że uciekają stamtąd.
Rozdział 18.
O, a tutaj jest już przy cytacie
autor. Wytłumaczcie mi, dlaczego nie byli podawani wcześniejsi autorzy cytatów?
Nie rozumiem.
„-Chyba śnisz, jesteś inna niż
ona i ja naprawdę bardzo cię lubię, może nawet pokocham…” „Może nawet
pokocham”?! Czy to jakieś pokręcone zasady „jeśli nie masz dziewczyny, to nie
jesteś fajny”? Nie jest w niej zakochany, ale prosi ją o chodzenie? A ona
jeszcze się zgadza. No chyba nie?
Ja nie dam rady. Chodzi z
Potterem i jest zła, bo Remus całuje jakąś dziewczynę. Później widzi
Jake’a z jego nową miłością i też
zazdrosna. I cały czas te wahania, „czy wolę tego, czy tego”. To naprawdę
denerwujące, kiedy bohaterka przez kilka rozdziałów zastanawia się, którego
chłopaka kocha!
„Dzisiaj poznałam najokropniejsze
uczucie jakie istnieje: zazdrość.” Nigdy wcześniej nie była zazdrosna?
Naprawdę?
Rozdział 19.
„Pobiegłam szybko do zamku i
wzięłam kąpiel, gdzie mogłam sobie to wszystko przemyśleć.” Przemyśleć to, że
jej przyjaciółka chodzi z Jamesem? A co jej do tego, z kim jest Zara?
„- Mam wrażenie, że tylko ja się
jeszcze nie zakochałam. – wyznała.” Na bora, ona ma czternaście lat, to nie
jest tragedia, że nie ma jeszcze chłopaka…
Mamo… Zachowują się jak
przewrażliwione matki. Chcą pilnować swojej koleżanki? Chyba umie sama o siebie
zadbać, prawda?
Rozdział 20.
„Mimo że nie znałam jej jeszcze
wiedziałem, że jest ona wspaniałą i dobroduszną kobietą. Stara się darzyć
miłością wszystkich, którzy jej potrzebują, a ja ze stuprocentową pewnością jej
potrzebuje.” Znam ją pięć sekund, ale już to wiem! Tak!
„Spojrzałam na Zielonooką.” NIE.
Proszę, nie. Jeszcze wielką literą…
Rozdział 21.
„Ja uważam, że równie dobrze
mieszkałoby mi się w szopie pod warunkiem, że nie ma tam Malfoy’ów.” Że co?
Przecież ona nie mieszka z nimi.
„niestety tak, mam garderobę”
Niestety, bo? Ja to bym chciała mieć garderobę z mnóstwem ubrań. I pewnie mnóstwo innych osób też.
„I się zaczęło ostatecznie
stanęło” Co. Zaczęło ostatecznie stanęło. AHA.
„Bal Bożonarodzeniowy rozpoczął wieczorem
w Boże Narodzenie.” Po pierwsze: zgubiłaś „się”. Po drugie: bal
bożonarodzeniowy rozpoczął się w Boże Narodzenie. NO NAPRAWDĘ? Nigdy w życiu
bym się nie domyśliła.
„Ciebie Black można by się tutaj
spodziewać. Ale Zara?” No właśnie. Ale Zara? Po co ją zapraszali? Samą?
„Pamiętał!” Hoho, no faktycznie.
Pamiętał, że na Boże Narodzenie daje się prezenty i że pierwsza litera imienia „Dorcas”
to „D”. Wow.
Rozdział 22.
„Dumbledore zarządził dzień wolny
od lekcji” Bo? Nie może sobie odwoływał lekcji, bo mu się podoba. Podaj
sensowny powód, dla którego lekcje miałyby się nie odbyć.
„uśmiech trzy na sześć wpełzł na
jej twarz” Jaki uśmiech?
„Na tafli jeziora, w szronie był
wypisany tekst: Kocham cię Zara <3 Twój James.” Naprawdę było dokładnie
takie serduszko? Okej.
„Rodzice Carmit… to okropne, a
potem jeszcze Voldemort ich zabił.” Kogo? Rodziców Carmit? Przecież byli na
balu bożonarodzeniowym. A wcześniej pisałaś, że to rodzice Carmit zabili
rodziców Zary.
No dobra. Wcześniej pisałam o
poszczególnych rozdziałach, ale chyba powinnam to jakoś podsumować.
Opowiadanie jest całkiem ciekawe.
Może nie jest jakieś bardzo dobre (najbardziej przeszkadza mnóstwo błędów,
które często są też wynikiem tego, że pewnie przed opublikowaniem nie czytacie
tego, co napisałyście…), ale jest przynajmniej przeciętne. Szkoda tylko, że
całkiem ciekawe opowiadanie czyta się okropnie przez głupie i denerwujące
główne bohaterki i całą resztę płaskich bohaterów. Ian zapowiadał się ciekawie,
a teraz dołączył do całej reszty adoratorów Dorcas i Zary. Nic więcej.
Zapominacie (czy zapominasz? Ja już
nie wiem), że to nie dzieje się w naszych czasach, tylko w latach siedemdziesiątych
lub osiemdziesiątych. Wydaje mi się, że oni raczej nie mówili „foch forever”.
Wszystkie postacie wypowiadają
się tak samo. Nie ma kompletnie między nimi różnicy. Ale co się dziwić, sami bohaterzy
też niewiele się od siebie różnią. James i Syriusz – podrywacze, Lily i Remus –
kujony, Dorcas i Zara – psiapsióły, no i reszta. Co to jest?
Opisy kuleją. Nie wiem, jak
wyglądała sala, w której odbywał się bal, jak wyglądała Wielka Sala, Pokój
Wspólny, nawet to pomieszczenie (gdzie to się odbywało? W pokoju wspólnym?),
gdzie było przyjęcie urodzinowe Zary.
Dużo rzeczy nie zgadza się z
kanonem, chociażby daty urodzenia. Dziewczyny mają gdzieś noszenie mundurków,
nauczyciele pozwalają na imprezy w środku nocy.
Ach, Zara i Dorcas są idealne.
Nie mają wad. W dodatku z dramatyczną przeszłością. Wszystkie punkty
obowiązkowej Mary Sue można odhaczyć.
Musiałam się chwilę zastanowić, ile
dam Wam punktów. Może, gdyby było więcej opisów, bohaterowie byliby bardziej
żywi i przez całe opowiadanie nie miałabym ochoty zamordować głównych
bohaterek, byłoby ich więcej. A tak?
15/30
Poprawność
Sprawdzam dwa rozdziały. I od
razu rada: wyjustujcie rozdziały, będzie się lepiej czytało.
Rozdział 14.
„Cześć i czołem, tu Zara.” Nawet jak mówię, to robię przerwę przed
tym „tu”. Powiedz to sobie na głos.
„Był sobie taki zwyczajny sobotni
poranek i to dość wczesny poranek.” Był sobie taki zwyczajny sobotni poranek, i
to dość wczesny. Po co powtarzać „poranek”?
„Usiadłyśmy obok, patrząc się tępo w przestrzeń.” „Imiesłów zakończony
na -ąc, -łszy, -wszy — bez względu na to, jak interpretujemy jego funkcję w
zdaniu — w zasadzie oddziela się przecinkiem” (http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629779).
Wobec tego przed „patrząc” musi być przecinek.
„-Dzięki Lily za szczerość i
dobrze wiem, że jestem wybredna.- Potter odpadał
na początku, czyli został Peter.” Polecam poczytać o zapisywaniu dialogów. Na
końcu powinna być kropka, bo później nie ma opisu czynności związanej z tym, co
powiedziała, np. „powiedziała głośno” albo „krzyknęła”. Nie będzie już
wypisywała wszystkich takich błędów, sama musisz ich poszukać w rozdziałach.
„Chciałbym bardzo, ale jestem umówiony.” Brak przecinka przed „ale”?
Naprawdę?
„Tak,
to było piękne” Przed „to” przecinek.
„-Zara, a co do tego wyjścia, to ja mogę z tobą pójść,
i tak nie mam co robić- zagadnął cicho James.” Jejkuu, jaki zlepek… Jak jest
więcej niż jeden czasownik w zdaniu, to trzeba te części zdania oddzielić
przecinkami.
„białą bluzkę na grube ramiączka”
A nie „na grubych ramiączkach”?
„powiedział to bez żadnego
uczucia, co bolało jeszcze bardziej niż same
słowa.” Przed „co” przecinek.
„Wyglądałam pewnie jak klaun, zważając na to” To samo co wcześniej.
„Tylko poprawię makijaż” Ucięło
Ci kropkę.
„Kiedy się pozbierałam, ruszyliśmy w stronę wioski.” O tym też już pisałam.
„Ten niczego nieświadomy runą” Runął
„Gdy wylądowałam na ziemi zdałam
sobie sprawę, Że to James.” Nie dałaś przed „że”
przecinka i napisałaś wielką literą.
„Nie jakimś tylko z… Moim
Jake’iem!” Jakiem
Nie wypisywałam wszystkich błędów
z tego rozdziału, bo przy przecinkach robisz raczej to samo i nie ma sensu,
żebym wszystkie wymieniła.
Rozdział 17.
„ale tak na wszelki wypadek
zapowiedziałam, że gdyby Zara zrobiła mi coś takiego,
nie ja rzucę się z klifu tylko ona.” Przecinek.
„Po świętach mieliśmy grać z Krukonami. Krukoni to cwane bestie.” To nie wygląda
dobrze. Nie lepiej „krukonami” dać przecinek i napisać „a to cwane bestie”?
„Kiedy Potter zakończył trening, pobiegłam do szatni szybko się przebrać.” Już
wcześniej o tym pisałam, więc chyba nie muszę powtarzać.
„czytała tą samą książkę, co na trybunach.” Przecinek przed „co”.
„jak rzekomo ,,zepchnąłem”
waszego ścigającego, będąc jednocześnie na
randce.” Przecinek.
„No więc pomyślałem trochę i
doszłem do wniosku” DOSZEDŁEM.
Robicie prawie takie same błędy,
więc nie wypisywałam wszystkich. Powinniście sprawdzić wszystkie rozdziały i je
poprawić, bo aktualnie, to naprawdę utrudnia czytanie.
5/10
Dodatki
Jest link do
ocenialni, krótkie przedstawienie bohaterek z boku strony (kompletnie
niepotrzebne! Przecież powinniśmy się tego dowiedzieć z opowiadania), kalendarz
i spis miesięcy. No mało trochę, ale raczej nic więcej nie potrzeba. Są też
cytaty na początku rozdziałów. Szkoda tylko, że często bez podania autora…
4/5
Dodatkowe punkty
Tym razem nic.
Podsumowanie
Uzyskałyście 34 punkty, co daje ocenę dostateczną. Myślę, że jest to
odpowiednia ocena. Nie poddawajcie się, piszcie dalej. Mam nadzieję, że ta
ocena w czymkolwiek Wam pomoże. Już trochę się na nią naczekałyście, więc mam
nadzieję, że Was zadowala.
Hej! Wielkie dzięki za ocenę! Teraz już wiem jakie popełniam błędy i będę mogła popracować nad poprawą.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że mogłam pomóc.
UsuńHejka dzięki za ocenę. Usatysfakcjonowała mnie i warto było na nią czekać. Niestety chyba nie załapałaś że tego bloga piszą dwie osoby dlatego występuje widoczna różnica między rozdziałami. Ja piszę z perspektywy Zary, a moja koleżanka - Dori. Jeszcze raz dzięki za ocenę
OdpowiedzUsuń