Oceniająca: antler
Oceniany blog: terapia-eksperymentalna
Autorka: Skyle
Pierwsze wrażenie:
Przyznam szczerze, że z początku nie potrafiłam przetrawić adresu, w ogóle nie mógł mi zapaść w pamięć. Eksperymentalna, eksperymentalna... Palce biegają szalone po klawiaturze, próbując załapać. W końcu otwiera się jakaś zakurzona szufladka w mózgu, aha, okey, czaję. Ostatnimi czasy spotykam coraz to krótsze nazwy, coraz prostsze, a jednocześnie skomplikowane i coraz bardziej pozbawione logiki. I być może dlatego nie byłam w stanie dostrzec tak jasnego przesłania. Ach, terapia eksperymentalna, no jasne. Od razu przywodzi mi na myśl los epizodycznych pacjentów szpitala psychiatrycznego z pewnego serialu, gdzie potulny doktor-zaufaj-mi usiłował leczyć chorych eksperymentalnymi sposobami. Ot, takie tam skojarzenie, którego bardzo ciężko się pozbyć. Zatem nastawiona na chore umysły, psychopatów i całą tego typu ferajnę, wchodzę na bloga. Belka wita mnie mało oryginalnym określeniem TERAPIA, które ma zapewne na celu podkreślenie wagi tego słowa. To nie jest zwykłe leczenie, drodzy państwo, to TERAPIA. Hm, okey, niech będzie, załóżmy, że jest w porządku. Co ciekawe, na stronie spotykam jeszcze tak zwany opis bloga, którego rzadko ostatnimi czasy kto stosuje. Ach, zaciekawienie rośnie. Domyślam się, że opowiadanie może mieć coś wspólnego z walką, wojną (przedwojenne psychiatryki, taak!), bezprawiem. Ogół strony prezentuje się dobrze i zaprasza do lektury.
Błędy są nieco charakterystycznie i podobne do siebie, zatem pozwolę sobie nie poprawiać wszystkich rozdziałów. Jak zrozumiesz zasadę, sama bez trudu odnajdziesz potknięcia.
CZY JEŚLI ZNISZCZĘ [...]
T prychnął tuż nad jednym z dziesięciu z komputerów - niepotrzebne "z".
Przyznam szczerze, że z początku nie potrafiłam przetrawić adresu, w ogóle nie mógł mi zapaść w pamięć. Eksperymentalna, eksperymentalna... Palce biegają szalone po klawiaturze, próbując załapać. W końcu otwiera się jakaś zakurzona szufladka w mózgu, aha, okey, czaję. Ostatnimi czasy spotykam coraz to krótsze nazwy, coraz prostsze, a jednocześnie skomplikowane i coraz bardziej pozbawione logiki. I być może dlatego nie byłam w stanie dostrzec tak jasnego przesłania. Ach, terapia eksperymentalna, no jasne. Od razu przywodzi mi na myśl los epizodycznych pacjentów szpitala psychiatrycznego z pewnego serialu, gdzie potulny doktor-zaufaj-mi usiłował leczyć chorych eksperymentalnymi sposobami. Ot, takie tam skojarzenie, którego bardzo ciężko się pozbyć. Zatem nastawiona na chore umysły, psychopatów i całą tego typu ferajnę, wchodzę na bloga. Belka wita mnie mało oryginalnym określeniem TERAPIA, które ma zapewne na celu podkreślenie wagi tego słowa. To nie jest zwykłe leczenie, drodzy państwo, to TERAPIA. Hm, okey, niech będzie, załóżmy, że jest w porządku. Co ciekawe, na stronie spotykam jeszcze tak zwany opis bloga, którego rzadko ostatnimi czasy kto stosuje. Ach, zaciekawienie rośnie. Domyślam się, że opowiadanie może mieć coś wspólnego z walką, wojną (przedwojenne psychiatryki, taak!), bezprawiem. Ogół strony prezentuje się dobrze i zaprasza do lektury.
8/10
Grafika:
W zgłoszeniu prosiłaś, by nie zwracać uwagi na grafikę w związku z brakiem wiedzy autora na ten temat. Widzę jednak, że udało ci się dotrzeć do tej kolorowej odsłony blogspota, jaką są szabloniarnie, zatem nie omieszkam się pochwalić twojego odkrycia - wszak jakiego! Spotykam przecież dzieło z Zaczarowanych Szablonów, którego nie obsypać komplementami byłoby grzechem. Pięknie zmontowany nagłówek częściowo nawiązujący do treści opowiadania: z pewnością był to przypadek, ale zastosowane niebiesko-turkusowe paski idealnie oddają charakter pozycji, w jakiej odnalazła się bohaterka - jest dwiema osobami naraz, które różni barwa oczu przedstawiona właśnie na szablonie. Dobrze dobrana kolorystyka, a także wyraźne, niekontrastujące czcionki (osobiście jednak mam awersję do Courier, ale nie mam prawa cię za to winić) wpływają pozytywnie na odbiór.
Uprzedzając możliwe pytanie, punkt odejmuję za to, że szablon nie jest stworzony przez ciebie. To taka moja osobista skala, by osoby, które same trudziły się nad wyglądem bloga nie czuły się pokrzywdzone.
9/10
Treść:
W związku z tym, że twoje opowiadanie od samego początku nie miało trzymać się logiki, ładu i składu, ocena też nie będzie pisana według schematu - bo w tym przypadku wszelkie schematy nie istnieją, a podział tekstu pod konkretne podpunkty nie przyniósłby zamierzonego rezultatu.
Sama mówisz, że tworzysz świat, w którym brak logiki jest zamierzonym działaniem, a brak kreatywności ma stać się kreatywnością - najprostsze sentencje mają zawsze najgłębszy przekaz. Wszak brak pomysłu to też pomysł. Być może jeszcze kilka dni temu zbeształabym cię za takie myślenie, wyśmiałabym, że przecież dwie tak alternatywne postawy nie mogą stać się jednym, w dodatku oryginalnym i ciekawym, a filozoficzne podejście nie do końca może pozytywnie wpłynąć na fabułę. Jednak w związku z tym, że doznałam szoku po najprostszym rozwiązaniu kryminalnej zagadki w dziejach, a jednocześnie tak nieprzewidywalnym, że zaczęłam wierzyć, iż najbanalniejsze pomysły mogą być najlepiej odebrane, zwłaszcza w tych nieszczęsnych czasach, gdzie każdy sili się na oryginalność, wyjątkowość i jak najbardziej zaskakujące odejście od reguły. I w tym miejscu sprawdza się twierdzenie o kreatywności. Z jednej strony są ci wszyscy, którzy bacznie pilnują rozwoju akcji, nakierowują ją w odpowiednim kierunku, modelują, pracują nad nią, a z drugiej strony jesteś ty - odnoszę wrażenie, że informacja o zamierzonym braku logiki może być po prostu obroną przed atakiem, by nikt nie miał prawa zrównać cię z ziemią za twoje "odreagowanie". Nie "może", zapewne tym jest; w końcu jest to samoobrona, proste wytłumaczenie, asekuracja. Nie do końca zdajesz sobie chyba sprawę, że twój "zamierzony" brak logiki faktycznie stał się logiką. Bo twoje opowiadanie wcale nie wydaje się być wyciągniętym nie wiadomo skąd - nie zaprzeczę, niejednokrotnie się w nim gubiłam (ale to zapewne przez pomieszane rozdziały - patrz: Poprawność), jednak to zagubienie wcale nie wydaje się być męczące czy niepokojące. Zlepiłaś pomysły swoich przyjaciół, łącząc je w jeden spójny tekst, jednocześnie zostawiając wiele podtekstów do otaczającego cię szpitalnego świata. Z pewnością Trefl nigdy nie musiałby stosować Lotosu, gdyby Tymek znów nie zapomniał. To, co robisz na swój sposób jest wspaniałe - nie piszesz bowiem dla rozgłosu, dla sławy, dla komentarzy, dla czytelników, co robi większa część blogerów - piszesz dla przyjaciół, stwarzając ich głównymi bohaterami. By mogli robić to, czego nie mogą robić z powodu choroby. W innym przypadku byłoby to niedopuszczalne - nikt nie lubi czytać o nieco podkoloryzowanych przygodach autora i jego znajomych, nie ma w tym ni krzty oryginalności. Ciebie nie można o to posądzić, ukazujesz swój świat, świat, którego my nie znamy, który dla was jest czymś w rodzaju normy - dla nas jest zaskakujący i niespotykany. Osobiście przyznam, że w szpitalu przebywałam dłużej może trzy razy w życiu, z czego najwięcej przed piątym rokiem życia po zatruciu czadem. Byłam jednak tam na tyle krótko, by nie zaprzyjaźnić się z nikim, nie poznać smaku codziennej kontroli lekarskiej, nudy związanej z ciągłym przebywaniem w jednym miejscu - a nawet jeśli, to nie pamiętam. Nigdy nie sądziłam, że odwiedziny rodziców mogą być krzywdzące, bądź nie przynosić zamierzonego celu. Nie wiedziałam, że chorujące dzieci widzą siebie jako żołnierzy. Jest to dla mnie prawdziwa nowość. I może dlatego to, co dla ciebie jest brakiem kreatywności, dla mnie jest interesujące.
Dobra, dobra, zaczynam zbaczać z tematu, czas wrócić na prawidłowy tor. Realia opowiadania poznajemy już od samego początku - gdy jeden z niepełnoletnich bohaterów przedstawiany jest jako najlepszy w świecie haker, który potrafi złamać każdy kod. Muszę przyznać, że choć podczas akcji poznajemy wiek niektórych postaci, nie jest to dla mnie zaskakujące. Sama sobie się dziwię; w końcu patrząc na mojego jedenastoletniego brata, w życiu nie przyszłoby mi do głowy, by ujrzeć go w roli twoich postaci, nie pasuje mi to - nie potrafiłabym przetrawić jego mądrych wypowiedzi, przemyślanych rozwiązań, umiejętnych ruchów. Jak dla mnie jest on zbyt beztroskim dzieckiem, które tak naprawdę nie dałoby rady w zderzeniu z rzeczywistością. Ba! Sama się ostatnio zawiodłam na współczesnym świecie, gdy w końcu dotarło do mnie, że korupcja nie jest wymysłem mediów z krańca świata i by uratować bliską osobę, trzeba złamać zasady zarówno prawne, jak i te moralne. Siebie też nie widziałabym na miejscu bohaterów, dlatego wiek przestaje odgrywać znaczącą rolę - z autopsji wywnioskowałam, że liczy się doświadczenie, przez co krzywe zwierciadło, przez które z początku patrzyłam na postaci, znikło.
Do końca nie jestem w stanie określić, wokół czego tak naprawdę kręci się fabuła - nie potrafię chociażby ułożyć planu wydarzeń, chronologii. Ciekawe, że nie wydaje mi się to błędem. Ostatecznie pokazujesz przecież świat, w którym pamięć nie gra roli; przez to rzeczywiście wczuwamy się w bohaterkę, w której mózgu grzebano nie raz, i rozumiemy tym samym zawarty chaos. Zamierzone działanie? Przypadek? Nie wiem, nie zaprzeczę jednak, że historia niezwykle przypadła mi do gustu głównie z powodu formy snu - jest właśnie jak sen składający się z różnych fragmentów, których połączenia nie jesteśmy w stanie zrozumieć, a które w niektórych momentach wydają się tak absurdalne, że aż niemożliwe. Każdy jednak lubi śnić. Muszę przyznać, że ja od moich marzeń sennych jestem wręcz uzależniona; gdyby ktoś kazał mi spisać je wszystkie w jednym miejscu nie zważając na brak logiki, z pewnością wyszłaby z tego najciekawsza powieść na świecie. Tak też mniej więcej odbieram twoje opowiadanie - sklejasz niekoniecznie pasujące do siebie części, pozostawiając puste luki, niedokończony wątek, jak gdyby ktoś majstrował również w naszej pamięci: to to w ogóle było wcześniej?. To jest rzeczywiście absurd, ale mi do gustu przypadł. Bo co do tej pory tak naprawdę mamy? Jest bohaterka, N, która wraz z Armią wybiera się na jakąś akcję. Nagle przeciwnicy atakują, zabijają X, a N wmawiane jest, że to ona jest zmarłą dziewczyną. Najpierw przebywa wśród talii kart, by później trafić znienacka z powrotem do Armii, gdzie bezwarunkowo musi grać X. Z początku różne, okazuje się, że są bliźniaczkami. Przy okazji świata nie ma - są tylko postaci z alfabetu. Można wywnioskować, że są uwięzieni, są jedynymi ludźmi, a ci, których mieli bronić, nie istnieją. Jak patrzymy od tej strony, logiki za bardzo nie ma, ciężko cokolwiek ze sobą połączyć. Jednak gdy punkt widzenia zmienia się od strony genezy opowiadania, wszystko się wyjaśnia. Dzieci w szpitalu myślące o sobie jak o żołnierzach, którzy bronią nieistniejących cywilów, zapomnienie wynikające z choroby. Wszystko wyjaśnia się poza fabułą.
Zastanawiam się, jaki cel chciałaś osiągnąć, nie nadając imion swoim bohaterom tylko skromne litery. Może pewną anonimowość, może jest w tym konkretny pomysł, ale z praktycznego punktu widzenia jest to po prostu... no, niepraktyczne. Dużo łatwiej jest się połapać wśród imion, które z góry narzucają płeć postaci, niż wśród wieloznacznych liter - w dodatku w tak dużej ilości. Ciężko jest zapamiętać, kto jest kim, kto co i jak. Nadanie ich z pewnością ułatwiłoby orientację w sytuacji bez ciągłego zaglądania w odpowiednią zakładkę, gdzie, notabene, szukanej informacji nie znajdziemy poza alternatywnymi określeniami.
Co do stylu twojej wypowiedzi, niewiele mogę odnaleźć nieprawidłowości. Piszesz lekko, prosto, ale jednocześnie barwisz swój szary świat, słowami uplastyczniając opisy. Przez całe opowiadanie, które, nawiasem, połknęłam w całości, nie mogąc ani na chwilę oderwać wzroku od ekranu, potrafiłam wyobrazić sobie wydarzenia i stać się na moment główną bohaterką. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak ciężko było wyłapać błędy, gdy nie widziałam tekstu tylko obraz. Ale jak już o temat błędów zahaczyłam, to skorzystam z okazji, by coś niecoś o tym napomknąć. Spokojnie mogę się założyć, że nie czytasz tekstu przed jego publikacją - jak napiszesz, tak opublikujesz, nie zastanawiając się nad możliwymi potknięciami. Wiele błędów, głównie interpunkcyjnych, opisałam w podpunkcie poniżej, nie wspomniałam jednak o pojawiających się co jakiś czas niepotrzebnych znakach - które wciska się niechcący, bo sąsiadują z literami - dlatego tak ważne jest chociażby pobieżne spojrzenie na gotowy tekst. Mam także awersję do zapisu dialogów - jak w niektórych miejscach są one zapisywane prawidłowo, tak w innych zupełnie błędnie. Nie będę opisywać ci zasad, które nimi rządzą, bo pewnie je znasz, lecz to sprowadza się do jednego apelu - czytaj, co napiszesz. To naprawdę zapobiega wielu niepotrzebnym błędom, także logicznym.
Spodobało mi się, że nie stworzyłaś swych postaci idealnych; mają swoje wady - chociażby główna bohaterka, która panicznie boi się psów i tak naprawdę popełnia zwykłe ludzkie błędy. To nadaje rzeczywistego, realnego zabarwienia w tym nielogicznym świecie.
Ogółem, twoje opowiadanie niezwykle przypadło mi do gustu. Nie wiem dlaczego, bo tak naprawdę mogłabym mieć do niego ogromną ilość zarzutów. Po prostu ma w sobie nieco niesamowitości.
Dobra, dobra, zaczynam zbaczać z tematu, czas wrócić na prawidłowy tor. Realia opowiadania poznajemy już od samego początku - gdy jeden z niepełnoletnich bohaterów przedstawiany jest jako najlepszy w świecie haker, który potrafi złamać każdy kod. Muszę przyznać, że choć podczas akcji poznajemy wiek niektórych postaci, nie jest to dla mnie zaskakujące. Sama sobie się dziwię; w końcu patrząc na mojego jedenastoletniego brata, w życiu nie przyszłoby mi do głowy, by ujrzeć go w roli twoich postaci, nie pasuje mi to - nie potrafiłabym przetrawić jego mądrych wypowiedzi, przemyślanych rozwiązań, umiejętnych ruchów. Jak dla mnie jest on zbyt beztroskim dzieckiem, które tak naprawdę nie dałoby rady w zderzeniu z rzeczywistością. Ba! Sama się ostatnio zawiodłam na współczesnym świecie, gdy w końcu dotarło do mnie, że korupcja nie jest wymysłem mediów z krańca świata i by uratować bliską osobę, trzeba złamać zasady zarówno prawne, jak i te moralne. Siebie też nie widziałabym na miejscu bohaterów, dlatego wiek przestaje odgrywać znaczącą rolę - z autopsji wywnioskowałam, że liczy się doświadczenie, przez co krzywe zwierciadło, przez które z początku patrzyłam na postaci, znikło.
Do końca nie jestem w stanie określić, wokół czego tak naprawdę kręci się fabuła - nie potrafię chociażby ułożyć planu wydarzeń, chronologii. Ciekawe, że nie wydaje mi się to błędem. Ostatecznie pokazujesz przecież świat, w którym pamięć nie gra roli; przez to rzeczywiście wczuwamy się w bohaterkę, w której mózgu grzebano nie raz, i rozumiemy tym samym zawarty chaos. Zamierzone działanie? Przypadek? Nie wiem, nie zaprzeczę jednak, że historia niezwykle przypadła mi do gustu głównie z powodu formy snu - jest właśnie jak sen składający się z różnych fragmentów, których połączenia nie jesteśmy w stanie zrozumieć, a które w niektórych momentach wydają się tak absurdalne, że aż niemożliwe. Każdy jednak lubi śnić. Muszę przyznać, że ja od moich marzeń sennych jestem wręcz uzależniona; gdyby ktoś kazał mi spisać je wszystkie w jednym miejscu nie zważając na brak logiki, z pewnością wyszłaby z tego najciekawsza powieść na świecie. Tak też mniej więcej odbieram twoje opowiadanie - sklejasz niekoniecznie pasujące do siebie części, pozostawiając puste luki, niedokończony wątek, jak gdyby ktoś majstrował również w naszej pamięci: to to w ogóle było wcześniej?. To jest rzeczywiście absurd, ale mi do gustu przypadł. Bo co do tej pory tak naprawdę mamy? Jest bohaterka, N, która wraz z Armią wybiera się na jakąś akcję. Nagle przeciwnicy atakują, zabijają X, a N wmawiane jest, że to ona jest zmarłą dziewczyną. Najpierw przebywa wśród talii kart, by później trafić znienacka z powrotem do Armii, gdzie bezwarunkowo musi grać X. Z początku różne, okazuje się, że są bliźniaczkami. Przy okazji świata nie ma - są tylko postaci z alfabetu. Można wywnioskować, że są uwięzieni, są jedynymi ludźmi, a ci, których mieli bronić, nie istnieją. Jak patrzymy od tej strony, logiki za bardzo nie ma, ciężko cokolwiek ze sobą połączyć. Jednak gdy punkt widzenia zmienia się od strony genezy opowiadania, wszystko się wyjaśnia. Dzieci w szpitalu myślące o sobie jak o żołnierzach, którzy bronią nieistniejących cywilów, zapomnienie wynikające z choroby. Wszystko wyjaśnia się poza fabułą.
Zastanawiam się, jaki cel chciałaś osiągnąć, nie nadając imion swoim bohaterom tylko skromne litery. Może pewną anonimowość, może jest w tym konkretny pomysł, ale z praktycznego punktu widzenia jest to po prostu... no, niepraktyczne. Dużo łatwiej jest się połapać wśród imion, które z góry narzucają płeć postaci, niż wśród wieloznacznych liter - w dodatku w tak dużej ilości. Ciężko jest zapamiętać, kto jest kim, kto co i jak. Nadanie ich z pewnością ułatwiłoby orientację w sytuacji bez ciągłego zaglądania w odpowiednią zakładkę, gdzie, notabene, szukanej informacji nie znajdziemy poza alternatywnymi określeniami.
Co do stylu twojej wypowiedzi, niewiele mogę odnaleźć nieprawidłowości. Piszesz lekko, prosto, ale jednocześnie barwisz swój szary świat, słowami uplastyczniając opisy. Przez całe opowiadanie, które, nawiasem, połknęłam w całości, nie mogąc ani na chwilę oderwać wzroku od ekranu, potrafiłam wyobrazić sobie wydarzenia i stać się na moment główną bohaterką. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak ciężko było wyłapać błędy, gdy nie widziałam tekstu tylko obraz. Ale jak już o temat błędów zahaczyłam, to skorzystam z okazji, by coś niecoś o tym napomknąć. Spokojnie mogę się założyć, że nie czytasz tekstu przed jego publikacją - jak napiszesz, tak opublikujesz, nie zastanawiając się nad możliwymi potknięciami. Wiele błędów, głównie interpunkcyjnych, opisałam w podpunkcie poniżej, nie wspomniałam jednak o pojawiających się co jakiś czas niepotrzebnych znakach - które wciska się niechcący, bo sąsiadują z literami - dlatego tak ważne jest chociażby pobieżne spojrzenie na gotowy tekst. Mam także awersję do zapisu dialogów - jak w niektórych miejscach są one zapisywane prawidłowo, tak w innych zupełnie błędnie. Nie będę opisywać ci zasad, które nimi rządzą, bo pewnie je znasz, lecz to sprowadza się do jednego apelu - czytaj, co napiszesz. To naprawdę zapobiega wielu niepotrzebnym błędom, także logicznym.
Spodobało mi się, że nie stworzyłaś swych postaci idealnych; mają swoje wady - chociażby główna bohaterka, która panicznie boi się psów i tak naprawdę popełnia zwykłe ludzkie błędy. To nadaje rzeczywistego, realnego zabarwienia w tym nielogicznym świecie.
Ogółem, twoje opowiadanie niezwykle przypadło mi do gustu. Nie wiem dlaczego, bo tak naprawdę mogłabym mieć do niego ogromną ilość zarzutów. Po prostu ma w sobie nieco niesamowitości.
25/30
Poprawność:Błędy są nieco charakterystycznie i podobne do siebie, zatem pozwolę sobie nie poprawiać wszystkich rozdziałów. Jak zrozumiesz zasadę, sama bez trudu odnajdziesz potknięcia.
CZY JEŚLI ZNISZCZĘ [...]
T prychnął tuż nad jednym z dziesięciu z komputerów - niepotrzebne "z".
gdy prosił ją dostęp do materiałów - "o dostęp".
gdy prosił o dostęp do tej sali, słyszał głośne - brak przecinka.
Jego smukła twarz, z burzą pofarbowanych na biało włosów - zbędny przecinek.
w niepopełnieniu moich błędów przez moich następców. Jestem trzynastym zarchiwizowanym technikiem, wykonującym próbę - powtórzenie; niepotrzebny przecinek (przed imiesłowami przymiotnikowymi nie stawiamy przecinka).
że twórca aplikacji chciał dać im lekcje - lekcję.
Być może będzie musiał uciekać przed śmiercią, z być może przed tymi - zbędne "z".
Nigdy nie będę wiedział, kiedy, albo gdzie. - niepotrzebny przecinek.
Robił to wszystko jak robot, z nieobecnym spojrzeniem, i bez ani jednej myśli. - jw.
I
Jednak, żadne wcześniej nie zdradziło się aż do końca - jw.
Z zabrali pierwszą, jakiś miesiąc temu - jw.
Wszystko wydaje się być dla niej zabawą, zabijającą nudę - jw.
Po kilku razach nie dba już o melodie - melodię.
Tam, gdzie nie ma płomieni, jest popiół. - brak przecinków.
Przez szum w uszach, nie jestem w stanie odróżnić słów - zbędny przecinek.
Jedyne, co jestem w stanie widzieć, to jej poparzone ślady - brak przecinków.
Strzały ucichły, na tyle, że jestem - zbędny przecinek.
Nagle silniejszy podmuch wiatru przemyka przez pociąg, rozpychając dym - brak przecinka (imiesłów przysłówkowy).
Gdy się odwraca, z łatwością rozpoznaję to skupione spojrzenie - brak przecinka.
Dopóki nie zobaczę jak be wahania - bez.
To ja czuje - czuję.
II
To jedyne, o czym jestem w stanie myśleć - brak przecinka.
Przygotowana na to, co się stanie - jw.
niewyraźny zarys twarzy, pochylonego nade mną chłopaka. Ma kruczoczarnych włosach - niepotrzebny przecinek; "o kruczoczarnych włosach" lub "ma kruczoczarne włosy".
to, czego potrzebuje - brak przecinka; potrzebuję.
że próbuje się cofnąć i skryć się poza zasięgiem jego wzroku, Jednak, gdy tylko próbuje, wpadam - powtórzenie; "próbuję", z małej litery, brak przecinka.
To wszystko daję mi jasny - daje (trzecia osoba).
To ono nimi porusza, nie ja - brak przecinka.
III
Następujące po tym cztery, donośne strzały - niepotrzebny przecinek.
jej głos atakuje nagle, przywodząc na myśli gwałtowne uderzenie batem - brak przecinka, "myśl".
U nas tę rolę pełnił C, też tako sobie mówił - tak o sobie.
Jej podlatują do góry - jak się domyślam, zjadłaś "oczy".
Wiem, jaki mam kolor oczu. I na pewno wiem, kim jestem - brak przecinków.
Nie jestem pewna, którym momencie - w którym.
Gdy zbliża się o krok, wszystkie moje mięśnie napinają się - brak przecinka.
Mam ochotę powiedzieć, to głośniej - zbędny przecinek.
Brakuję w nim mocy i pewności - brakuje.
Rozdział IX jest przed rozdziałami VII i VIII.
Rozdział X i XI zawierają ten sam tekst.
XX
To, co jest na zewnątrz, to tylko przerażającą identyczny rząd kopii - brak przecinków; przerażająco.
Tak bardzo nudny świat. - brak kropki na końcu zdania.
Q nie czekając, ciągnie mnie za rękę, nie dając szansy na moment zastanowienia. Dom, pod, którym stajemy - brak przecinków; źle postawiony przecinek.
Q prostym ruchem powstrzymuję - powstrzymuje.
Ona nie po prostu pracowała z psami. - po prostu nie.
gdy to mówi, na ego wychudłej twarzy pojawia - brak przecinka; jego.
lśniących w ciemności niczym latarnię - latarnie.
a resztkami sił, próbuję trzymać je nieruchomo - zbędny przecinek.
Widząc mnie, odsuwa się szybko - brak przecinka.
czego bardziej się boję: śmierci, czy psów? - brak dwukropka, niepotrzebny przecinek.
gdy prosił o dostęp do tej sali, słyszał głośne - brak przecinka.
Jego smukła twarz, z burzą pofarbowanych na biało włosów - zbędny przecinek.
w niepopełnieniu moich błędów przez moich następców. Jestem trzynastym zarchiwizowanym technikiem, wykonującym próbę - powtórzenie; niepotrzebny przecinek (przed imiesłowami przymiotnikowymi nie stawiamy przecinka).
że twórca aplikacji chciał dać im lekcje - lekcję.
Być może będzie musiał uciekać przed śmiercią, z być może przed tymi - zbędne "z".
Nigdy nie będę wiedział, kiedy, albo gdzie. - niepotrzebny przecinek.
Robił to wszystko jak robot, z nieobecnym spojrzeniem, i bez ani jednej myśli. - jw.
I
Jednak, żadne wcześniej nie zdradziło się aż do końca - jw.
Z zabrali pierwszą, jakiś miesiąc temu - jw.
Wszystko wydaje się być dla niej zabawą, zabijającą nudę - jw.
Po kilku razach nie dba już o melodie - melodię.
Tam, gdzie nie ma płomieni, jest popiół. - brak przecinków.
Przez szum w uszach, nie jestem w stanie odróżnić słów - zbędny przecinek.
Jedyne, co jestem w stanie widzieć, to jej poparzone ślady - brak przecinków.
Strzały ucichły, na tyle, że jestem - zbędny przecinek.
Nagle silniejszy podmuch wiatru przemyka przez pociąg, rozpychając dym - brak przecinka (imiesłów przysłówkowy).
Gdy się odwraca, z łatwością rozpoznaję to skupione spojrzenie - brak przecinka.
Dopóki nie zobaczę jak be wahania - bez.
To ja czuje - czuję.
II
To jedyne, o czym jestem w stanie myśleć - brak przecinka.
Przygotowana na to, co się stanie - jw.
niewyraźny zarys twarzy, pochylonego nade mną chłopaka. Ma kruczoczarnych włosach - niepotrzebny przecinek; "o kruczoczarnych włosach" lub "ma kruczoczarne włosy".
to, czego potrzebuje - brak przecinka; potrzebuję.
że próbuje się cofnąć i skryć się poza zasięgiem jego wzroku, Jednak, gdy tylko próbuje, wpadam - powtórzenie; "próbuję", z małej litery, brak przecinka.
To wszystko daję mi jasny - daje (trzecia osoba).
To ono nimi porusza, nie ja - brak przecinka.
III
Następujące po tym cztery, donośne strzały - niepotrzebny przecinek.
jej głos atakuje nagle, przywodząc na myśli gwałtowne uderzenie batem - brak przecinka, "myśl".
U nas tę rolę pełnił C, też tako sobie mówił - tak o sobie.
Jej podlatują do góry - jak się domyślam, zjadłaś "oczy".
Wiem, jaki mam kolor oczu. I na pewno wiem, kim jestem - brak przecinków.
Nie jestem pewna, którym momencie - w którym.
Gdy zbliża się o krok, wszystkie moje mięśnie napinają się - brak przecinka.
Mam ochotę powiedzieć, to głośniej - zbędny przecinek.
Brakuję w nim mocy i pewności - brakuje.
Rozdział IX jest przed rozdziałami VII i VIII.
Rozdział X i XI zawierają ten sam tekst.
XX
To, co jest na zewnątrz, to tylko przerażającą identyczny rząd kopii - brak przecinków; przerażająco.
Tak bardzo nudny świat. - brak kropki na końcu zdania.
Q nie czekając, ciągnie mnie za rękę, nie dając szansy na moment zastanowienia. Dom, pod, którym stajemy - brak przecinków; źle postawiony przecinek.
Q prostym ruchem powstrzymuję - powstrzymuje.
Ona nie po prostu pracowała z psami. - po prostu nie.
gdy to mówi, na ego wychudłej twarzy pojawia - brak przecinka; jego.
lśniących w ciemności niczym latarnię - latarnie.
a resztkami sił, próbuję trzymać je nieruchomo - zbędny przecinek.
Widząc mnie, odsuwa się szybko - brak przecinka.
czego bardziej się boję: śmierci, czy psów? - brak dwukropka, niepotrzebny przecinek.
5/10
Dodatki:
Menu nie jest szczególnie obszerne, ale zawiera najważniejsze rzeczy. Po pierwsze, zakładka "O mnie" wyjaśniająca istnienie tego bloga, a także prawdziwych autorów, inspiracji do jego stworzenia. "Akta" będące spisem dość licznych postaci występujących w opowiadaniu, ich alternatywne określenia, które faktycznie pomagają i ułatwiają orientację w przestrzeni. Nieco niżej spotykam spis linków oraz rozwijane archiwum. Przyznam szczerze, że jest to mało funkcjonalne wyjście - linki wpakowałabym do jakiejś zakładki, by nie zagracały strony, za to archiwum ustawiłabym z boku bloga, bądź w bardziej praktycznym miejscu. Scrollowanie przez całą długość strony nie jest zbyt interesującym zajęciem; lepiej, by wszystko było widoczne i pod ręką.
Brakuje mi jednak zakładki do spamu, bądź informacji o niechęci do niego - w tym wypadku pod postami zostawiane są reklamy, co wygląda nieestetycznie.
Internautów zainteresowanych twoją historią nie jest dużo. Domyślam się jednak, że masz mnóstwo rzeczywistych czytelników, którzy nie potrzebują mieć konta, by skomentować twoje opowiadanie.
3/5
Dodatkowe punkty:
To może za to, że całkowicie mnie wciągnęłaś w swoje opowiadanie, przez co spóźniłam się na umówione spotkanie.
1/5
Podsumowanie:
Zdobyłaś łącznie 51 punktów na 70 możliwych, co daje ci ocenę dobrą. So close.
Nad czym warto popracować? Z pewnością musisz zwrócić uwagę na popełniane błędy, poczytać na temat stawiania przecinków, a także bezwarunkowo sprawdzać rozdział przed publikacją. Obawiam się, że za bardzo urzekła mnie twoja historia, zarówno ta fikcyjna, jak i rzeczywista, przez co nie do końca mogłam być obiektywna, za co z góry przepraszam.
Nad czym warto popracować? Z pewnością musisz zwrócić uwagę na popełniane błędy, poczytać na temat stawiania przecinków, a także bezwarunkowo sprawdzać rozdział przed publikacją. Obawiam się, że za bardzo urzekła mnie twoja historia, zarówno ta fikcyjna, jak i rzeczywista, przez co nie do końca mogłam być obiektywna, za co z góry przepraszam.
Przepraszam zaparło mi dech w piersiach. Jak ja się bałam tej oceny! Mam ochotę polatać.
OdpowiedzUsuńJak otrząsnę się z szoku, to obiecuję napisać coś porządnie.
Stokrotnie dziękuję!
Ojej, aż taka jestem straszna, żeby się mnie bać? c;
UsuńMoże troszkę. Bardziej bałam się tego,że okaże się, że to, co piszę to okropne i beznadziejne, po prostu.
UsuńPostaram się odnieść naprawdę porządnie (jak większość moich poprzedników), ale obawiam się, że nie jestem dość dobra w takich odpowiedziach.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że naprawdę obawiałam się tej oceny i zastanawiałam się nad wycofaniem. To moje pierwsze przedsięwzięcie tego typu. Całe szczęście, że nie zrezygnowałam. Szczególnie, że poszło ci z moją oceną, naprawdę szybko. O ile dobrze pamiętam to przewidywałaś jej koniec na dwa tygodnie później.
Terapia - nie tylko z powodu Tymkowej Spółki (tak ich nazywam), ale również, wbrew pozorom ma to wiele wspólnego z samym opowiadaniem. To niestety postanowiłam zdradzić dopiero na początku ewentualnej części, gdzie wszystko przestanie być pisane z punktu widzenia nie tak do końca zrównoważonej psychicznie N - a propos, nawet nie wiesz, jak wielki banan pojawił się na mojej twarzy, gdy dowiedziałam się o twoim starym nicku.
Co do obrony, chodziło mi tu głównie o sytuacje z żołnierzami, którzy giną w pierwszym fragmencie, a pojawiają się zmartwychwstając po krótkiej przerwie jak i kilka podobnych sytuacji - dla takich rzeczy mam jak najbardziej LOGICZNE ( wiem, że zdaje się to niemożliwe, ale jednak ) które zdradzę na samiutkim końcu. Bałam się, że ludzie odbiorą to jako moje błędy.
Literki jako imiona? Wspomniałam już o wytłumaczeniu dla powyższych sytuacji - to jedno i to samo daję mi również furtkę do wytłumaczenia tego zjawiska. tak zdaje sobie sprawę, że jest określona liczba w alfabecie i jest ich po prostu za mało dla społeczeństwa - ale wszystko zostało przemyślane.
Nie wątpię, ale musisz wiedzieć, że obracam się w dość dojrzałym emocjonalnie społeczeństwie. Tymkowa Spółka nazywa to "chorymi plusami", bo choroba sprawia, że szybko dojrzewamy. Nie do końca mam okazje spotykać się z normalnymi dzieciakami, więc no nie wiem czy coś co dla mnie jest normalne, dla nich nie jest, jak i zapewne na odwrót.
Świata nie ma? Miało to być nawiązanie do braku opisów, które mimo wszystko starałam się umieścić? Naprawdę się starałam! Co prawda rysunki od dzieciaków nie były zbyt łatwe do opisania, ale się starałam. Brak określonej pory dnia to zamierzone porównanie do odczucia podczas znieczulenia lub innych tego typu rzeczy, ale zastanawiam się czy z tego nie zrezygnować. Muszę przyznać, że liczyłam na szersze uwagi co do opisów i stylu - trochę odczuwam tutaj niedosyt.
Trochę za wiele chyba wyszło tego braku składu i pustych luk. Mogłabyś się rozwinąć w tej kwestii? Odniosłam wrażenie, że kilka nie jest zaplanowanych. Może to przez to, że poświęciłaś na podkreślenie tego tyle uwagi. Chociaż, gdy się weźmie pod uwagę ilość wydarzeń, na które ja znam logiczne wytłumaczenie, ale po prostu go jeszcze nie zdradziłam to.
Talia kart jak to ślicznie określiłaś to personel na oddziale dziecięcym, chyba da radę się domyślić. Nie licząc Trefla/Twórcy/Tymka, który zdaje się być wcześnie i nigdzie jednocześnie.
Nie wiem, czy to myślenie o sobie jako żołnierzach jest powszechne - wiem, że Tymkowa Spółka lubi używać tego nawiązujących do wojska metafor, które zafascynowały mnie już od pierwszego dnia, a najlepsze - "nie ma co się bać, będzie Lotos", co okazało się mówić coś w stylu "Nie będzie boleć, dostaniesz silne leki"
Ogromna ilość zarzutów? Chodzi o coś poza teoretycznym brakiem logiki ?(bo jak podkreślam, ja naprawdę mam na to wszystko logiczne wytłumaczenie)
Spamownika nie dałam z prostego powodu - nikt nie spamuje. Chyba mój blog jest na tyle mało popularny, że nie ma sensu. Obiecałam sobie, że zrobię to w dniu, w którym dostanę taki spam, co wtedy będzie oznaczać pochwałę. W tym dniu ktoś uzna mój blog za na tyle dobry, aby wykorzystać go jako łącze ze swoją twórczością. I jak tu nie wyczekiwać tego spamu?
A tak z czystej ciekawości - od ilu punktów jest bardzo dobra? Bo w kryteriach macie przestarzałą punktacje.
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam!
Od 53 punktów.
UsuńNie chodziło mi o brak świata przedstawionego, lecz brak mieszkańców miasta - gdzieś tam opisywałaś, iż budynki były puste, tworzone dla nikogo. Odebrałam to jako brak społeczeństwa, myślałam, że bohaterowie są, nie wiem, jedynymi ludźmi na Ziemi.
Może rzeczywiście nieco okroiłam temat opisów i stylu, nie wydaje mi się to jednak tematem do długiej dyskusji. Wspominałam, że bez trudu można się wczuć w Twoje opowiadanie, co jest adekwatne do jakości i ilości opisów, a także lekkości pióra.
Nikt nie spamuje? Właśnie przed momentem zostawiłam ci informację o ocenie, która nie odnosi się do konkretnego rozdziału, a więc go zaśmieca. c;
Taak, nie do końca zrównoważona psychicznie N. Z mojego doświadczenia wynika, że jednak litera nie jest dobrym nickiem...
Również dziękuję.