095# Ocena bloga jedid-nefesz

Oceniająca: antler
Oceniany blog: jedid-nefesz
Autorka: KatD


Pierwsze wrażenie:
Z początku uznałam adres za zlepek neologizmów mających powiązanie jedynie z treścią bloga, co niezwykle mnie zaintrygowało. Lecz gdyby nie wyjaśnienie, że to po prostu hebrajski, raczej nie doszłabym do genezy słów, które, jak mówisz, znaczą bratnia dusza. Ciekawe, zwłaszcza że wygląd strony raczej nie utrzymuje mnie w przekonaniu, iż będzie to naiwna historyjka o dwójce przyjaciół. Psychopaci, yees! - stopień zainteresowania wzrasta, a cytat na belce i favikona tylko go potęgują.
Nie powiem, pierwsze wrażenie wypadło znakomicie.
10/10
Grafika:
Zacznę może od tego, że szablon wykonałaś sama (co w sumie mnie nie dziwi, nieraz przeglądałam twoje prace na Malach) i jak zwykle trzyma poziom. Odcienie szarości, zdjęcia zrujnowanych budynków oraz samego mordercy wywołują niepokój, utrzymują nas w atmosferze szpitala psychiatrycznego, co dodatkowo wzmacnia tekst Perettiego w ramce obok. Biała czcionka idealnie zgrywa się z tłem, nie kontrastując i nie zanikając, jednocześnie mając odpowiedni rozmiar i rodzaj. Dbasz o wzrok czytelników, za co osobiście ci dziękuję.
10/10
Treść:
a) Fabuła
Zafascynowana szatą graficzną, zacieram rączki na myśl o czekającej mnie historii, biorąc pod uwagę moją słabość do psychopatów. I co zastaję? Kulturalnego szaleńca z ciemnicy numer dwa, najbardziej wychowanego mordercę na świecie, który natychmiast interesuje się nową koleżanką, doprowadzając do melodramatycznej sceny z wyciszoną muzyką w tle, z kamerą skierowaną na usta Kici wypowiadającej ostatnie słowa wiersza. Jakie to piękne.
Pierwsze, co mnie wyraźnie uderzyło, to stworzenie z opowiadania o ucieczce z psychiatryka pseudo-romantycznej historyjki o wręcz groteskowym, czy może nawet kiczowatym, zabarwieniu. Odnoszę wrażenie, że z ukręcania głowy i podcinania gardła próbujesz stworzyć poezję, skupiając się nie tyle na wydarzeniach, co na bohaterach. Może nie jest to źle; chodzi przecież (chyba) o przedstawienie psychiki szaleńca. A z racji tego, że swoją przygodę z anime już mam, na szczęście, za sobą, zauważyłam również pewne tworzenie opisu japońskiej animacji niż opowiadania - ani razu nie potrafiłam sobie wyobrazić opisywanych wydarzeń w rzeczywistych realiach, a próby te kończyły się na odnoszeniu poważnych uszkodzeń psychiki. Nie wiem czy to kwestia obrazków, używania japońskich wstawek (co osobiście uważam za zbędne - piszemy albo po polsku, albo po japońsku; mieszanie języków sprawia, że tekst nie jest już na swój sposób uniwersalny i natychmiast bezwolnie prosi się o odpowiednią etykietkę) czy właśnie elementów pojawiających się wyłącznie w anime - w żadnym serialu (argentyńskie telenowele się nie liczą) nie spotkamy tych licznych powtórzeń jednego wyrażenia, myślenia na głos i rzewnych opowieści (mam tu na myśli ciągłe nostalgiczne wspomnienia Kici o J.). Możesz się ze mną nie zgodzić, ale ja, jako wieloletni weteran, uważam to za charakterystyczne cechy. Za dużo w tym piękna, za mało bezmyślnego mordu. Pamiętajmy, z kim mamy do czynienia.
Akcja sama w sobie jest płynna, nie mogę zaprzeczyć, że historia mnie wciągnęła. Dzięki oryginalnej fabule opowiadanie trzyma ze sobą czytelnika, miejscami naprawdę zaskakując. Nie zaprzeczę, bloga dobrze się czytało - aż poczułam lekki niedosyt pod koniec. Szkoda jednak, że zbyt dużo poświęcasz aktualnym stanom akcji, zamiast ruszyć ją znacznie do przodu - choć może to i dobre rozwiązanie, lecz jako czytelnik nigdy nie będę miała dość.
3/5
b) Styl
Jak już wspominałam wcześniej: masz tendencję do nagminnego stosowania jednego zabiegu, formy powtórzeń konkretnego wyrażenia mające na celu wbić się w psychikę czytelnika i przekazać emocje bohaterów. Jakbyś użyła tego raz w całym opowiadaniu, nawet nie zwróciłabym uwagi. Dwa razy też nie. Na trzeci przymknęłabym oko, a na czwarty już lekko skrzywiła. Ale po dwa, trzy w rozdziale? Sprawiasz, że zaczynam się nudzić - szczerze, bez bicia i z ręką na sercu przyznam, że później już nie czytałam tych powtórzeń; omijałam je i przechodziłam do opisów. Nie przeczę, że tekst jest urozmaicony, ba! - spotykam wiele ciekawych określeń, barwnych opisów - lecz rzuca się w oczy ta konkretna forma. Szczególnie zirytowało mnie też potęgowanie uczuć ("Byłam głodna. Bardzo głodna."), każde od nowego akapitu. Tu również jestem w stanie zrozumieć, co chciał wywrzeć na mnie autor, ale tak, jak mówiłam: raz, dwa, nie tak często. Są to jednak rzeczy, które celowo są wyszczególnione i mają rzucać się w oczy - dlatego tak ciężko pozbyć się wrażenia monotonności.
Poza tym raczej nie mam nic do zarzucenia. Piszesz ciekawie, potrafisz oczarować czytelnika słowem, a także przekazać mu odpowiednie uczucia i poglądy, dlatego tak łatwo jest nam się pogodzić z zachowaniem Dżentelmena - przedstawiasz go od jego punktu widzenia i choć jest bezlitosnym mordercą, dopingujemy go, by udało mu się jednak uciec z tego psychiatryka. Masz lekkie pióro, nie trzeba się męczyć podczas czytania, zastanawiać, co autor miał na myśli.
3/5
c) Dialogi
Nie potrafię zrozumieć tej uczynności Dżentelmena. Tak, tak, wiem, że sama nazwa wskazuje, jednak mimo wszystko coś się ze sobą nie klei. Z jednej strony mamy bezlitosnego mordercę, dla którego zabić, to jak smarknąć w chusteczkę, czyli, jakby do jego postaci dorwali się psycholodzy, można go uznać za osobę niemającą szacunku dla ludzkiego życia, nierespektującego tego jedynego daru, kogoś, dla kogo człowiek nie ma większej wartości, jest tylko szarym pionkiem w partii szachów; zaś z drugiej strony opiekuje się Kicią, pokazując, że jednak moralność i człowieczeństwo gdzieś tam w nim jest. Ponadto dłuższy czas żył w szpitalu psychiatrycznym, gdzie nie ma uczuć, gdzie człowiek, jak to się mówi, psuje, gdzie nie ma dotyku, współczucia i pomocy. Jakim więc cudem, chyba że ma naprawdę wspaniałą pamięć, jest w stanie dbać o podstawowe potrzeby Kici, skoro sam ich od dawna nie zaznaje? Nie potrafię przetrawić, że tak po prostu zaczyna pytać o samopoczucie, nawet jeśli pełni rolę tego kulturalnego. Poza tym każdy bohater wyraża się wręcz, powiedziałabym, z należytą gracją; naliczyłam chyba tylko jedną "kurwę" w całym opowiadaniu. Niektóre wypowiedzi wydają mi się nieco sztuczne i wyidealizowane, nie do końca dostosowane do okoliczności. Odnoszę wrażenie, że równie dobrze dialogi te mogą padać w kochającej rodzinie, a nie patologicznym środowisku. Może i jest w tym konkret, może i specjalnie obrałaś taką formę; nie do końca mi jednak ona pasuje. Gdyby rozmowy przeprowadzane były w innej sytuacji, nie miałabym nic do zarzucenia. Ale że jest, jak jest... przynajmniej dopełniają opowiadanie, nie są formą zapychaczy.
Spodobał mi się zabieg bezosobowego dialogu pomiędzy dwoma sanitariuszami na początku - sucho, bez opisów, a jednak odniosłaś zamierzony efekt. Aż sama poczułam się jakbym podsłuchiwała z uchem przy betonowej ścianie psychiatryka.
Co do zapisu, mam tylko jedno "ale" - nie zaczynamy wypowiedzi od dywizu, stosujemy dłuższą pauzę.
3/5
d) Kreacja świata przedstawionego
Większych nieprawidłowości nie spotkałam, poza tym, co wymieniałam wyżej wszystko raczej trzyma się kupy i od logiki znacznie nie odchodzi. Zaintrygował mnie jednak raport Cunninghama - do ujęcia doszło 27 maja 2006 roku, a dokument sporządzono 30 maja 2013? Albo koleś jest nieźle zadłużony z dokumentacją, albo wynikło to po prostu z roztargnienia. Dziwię się również brakiem danych o bohaterach - w dzisiejszych czasach raczej nietrudno zdobyć nazwisko, nie wierzę, by personel szpitala ich nie znał. Poza tym, zanim Dżentelmen ochrzcił nową mianem Kici, sanitariusze w jakiś sposób musieli się do niej zwracać.
Muszę cię pochwalić za niezwykle realny opis "operacji" Dżentelmena. Nie ukrywam, coś mnie tam w boku zamrowiło, co się rzadko u mnie zdarza. Zastanawiam się, tak z czystej ciekawości, czy po trzech latach rzeczywiście plastikowy kluczyk zachowałby dawną formę, ale że specjalistą nie jestem, to się na ten temat nie wypowiadam..
4/5
e) Bohaterowie
Zacznę od Kici - wydaje mi się ona (bo taką jest) człowiekiem, których egzystencja zależy od innych, taka typowa okularnica: cicha, nie narzuca się, o nic nie prosi, nie ma własnego zdania, grzecznie potakuje. Nie wiemy, co prawda, z jakiego powodu trafiła do szpitala, jaka jest jej przeszłość poza powiązaniem z tajemniczym J., choć sądzę, że to po prostu kwestia wychowania. Jak już o wychowaniu mowa, to nie można nie wspomnieć o Dżentelmenie, którego charakteru nie potrafię rozgryźć i się z nim pogodzić. No tak, niby jest tym szaleńcem, a szaleńcy mają to do siebie, że są szaleni, mimo wszystko nie jestem w stanie rozszyfrować jego zamiarów. Co nie zmienia faktu, że kulturalny morderca jako idea sama w sobie niezwykle przypadła mi do gustu; nie jest to, co prawda, jakiś oryginalny charakter, ale jednak prosi się o uwagę. Za to personel szpitala na nią nie zasługuje - zwykłe, najprostsze tło. Interesuje mnie za to postać Jacoba - gdyby nie to, że masz do w Aktorach, pomyślałabym, że jest tylko wyobrażeniem Kici (co wydawało mi się powodem jej pobytu w psychiatryku). Nie wiem, czy fakt, że jest on rzeczywistym człowiekiem bardziej mnie zawodzi czy cieszy - przynajmniej odegra jakąś, zapewne znaczącą, rolę w przyszłości.
Ogółem, mimo że postaci nie są nad wyraz szczególne i oryginalne, są sympatyczne, czytelnik się z nimi wiąże i po prostu je lubi, współczuje im i dopinguje psychopacie jak najdłuższego pobytu na wolności.
4/5
f) Opisy miejsc, sytuacji, uczuć
Opisy są - i to jakie! Wspominałam wcześniej o fantastycznym opisie operacji Dżentelmena, który niezwykle wpłynął na moją wyobraźnię. Tak jest zresztą od samego początku - jak człowiek zaczyna czytać, staje się częścią historii i widzi oczyma bohaterów. Nie spotkałam się z żadnymi zakłóceniami tekst-mózg, był to po prostu dobry seans, który pozwolił na wcielenie się na moment w życie ściganego, który gwiżdże na wszelkie zasady i prawo. Świat pokazany od tej drugiej strony - od strony "tego złego". Rzadko spotykam się z taką perspektywą, więc jak najbardziej wpływa to pozytywnie na ogólny odbiór.
5/5
22/30

Poprawność:
I
ona już nic nie uznaję za karę - uznaje.
Zabił  z ośmiu sanitariuszy - w stosunku do czego odnosi się to "ją"?
Dżentelmen, bowiem i tak nazywano - niepotrzebne "i".
Uniósłszy swoją dłoń do góry, zlizał - brak przecinka.
Najbardziej uprzejmy psychopata na świecie uwielbiam - uwielbia.
uśmiechnął się tajemniczo, pełnym pasji i rządzy - żądzy.

II
nie zadanych nigdy pytań - niezadanych.
Podejmują decyzję, których - decyzje.
gdy byłam wolna, istniał sobie pewien chłopak - brak przecinka.
mnie, szarą mysz pośród tłumu - jw.
tego całego wariactwa, z jakim przychodziło mu - jw.
Wyprowadzając pacjentkę numer 14.27.05 z ciemnicy numer dwa, nie spodziewał się, ani jej zachowania - brak przecinka; niepotrzebny przecinek.
Przechodząc wraz z dziewczyną obok ciemnicy numer jeden, do jego uszu doszedł - brak przecinka.
niczym ze stu gardeł głodnych krwi wojowników, niczym zew - powtórzenie.
Ale gdy otworzył oczy, otaczał go mrok - brak przecinka.
Zawsze czekaliśmy, aż samu mu przejdzie - zbędny przecinek.

III
Pachniało względnie dobrze, zwłaszcza, że - niepotrzebny przecinek.
I tak, wątpił, by śnił - jw.
nic ważnego, niż potrzebnego - nic.
I chichocząc, zabrał się za sumienne wypełnianie - brak przecinka.

IV
Znów popadłszy w dziwne otępienie, wpatrywała się w ścianę naprzeciwko siebie, gdzie na świeżo wyszorowanym tynku nie było już widaćani rysunku - brak; niepotrzebny przecinek.
Warknąwszy jak rozeźlone zwierzę, kobietka - brak przecinka.
a nawet i jeśli osiągnęła ten wiek - niepotrzebne "i".
Czując szaleńcze bicie swojego serca i uderzającą mu do głowy adrenalinę, parł przed siebie - brak przecinka.

V
Trzymane w rękach rzeczy rozsypały się po podłodze, co skwitowane było westchnięciem zrezygnowania osoby, która dotychczas przedmioty trzymała w swoich rękach. - powtórzenie.
klasą, lub po prostu kumplami - bez przecinka.
Carl, który załapawszy się w firmie ojca, rozwoził - brak przecinka.
dwie wahania były niczym wielkim, ale widać - nie były niczym wielkim.
Z dzikiej i niewyjaśnionej, chorej aspiracji. - niepotrzebny przecinek.
Podeszła do niego, cicho - jw.
trzymając się za ręce, wyszli na zalany słońcem parking, pełen samochodów - brak; niepotrzebny przecinek.
iż ma ukryć się przed ewentualnymizabłąkanymi kulami - niepotrzebny przecinek.
Opuściwszy wzrok, zaczęłam wgapiać się - brak przecinka.

VI
podała Dżentelmenowi plecak, wypełniony ubraniami i jedzeniem - zbędny przecinek.
I mimo tej wielkiej pustki i osamotnieniawcale nie czułam się - brak przecinka.

VII
przytrzymane przez pewną rękę Dżentelmena, nie narobiły - jw.
wkroczył w to nieznane mu, małe królestwo drewnianej chatki - zbędny przecinek.
nie były jednak ani jednej, żywej duszy - było; zbędny przecinek.
ale za to zamrażalka - sprawdziłam: według ortograffuf i całej ferajny powinno być jednak zamrażarka.
Aż po takiego, no na przykład, Dżentelmena - biorąc pod uwagę, że jest to wtrącenie, powinno być okolone przecinkami.
równomiernym wzrokiem i wyszytą na boku - wzorkiem.
Może chcesz pojechać do jakiś swoich przyjaciół, albo do rodziny? - bez przecinka.
7/10
Dodatki:
W menu spotykam Mordercę będącą stroną opisującą autora, blog oraz tłumaczącą wszelkie belki, adresy, itede; zakładkę z charakterystyką poszczególnych bohaterów (przez zdjęcia których ciężko było mi wyobrazić sobie realnych aktorów) z masą szczegółowych i niepotrzebnych informacji - ale jak kto woli; Poradnik, z którego, przyznam szczerze, kilkakrotnie korzystałam; stronę z linkami (naprawdę jest ci do tego potrzebny osobny blog?) oraz spam. Niżej spotykam archiwum, a także tabelę z bieżącymi informacjami do czytelników. Zaskoczyła mnie jednak forma odpowiadania na komentarze. Może w twoim przypadku się sprawdza, ale uniemożliwia ona wszelakie dyskusje, konwersacje, dygresje. Żeby komentator mógł poznać odpowiedź autora, musi poczekać aż ten opublikuje coś nowego. Hm... jak wspomniałam: jak kto woli.
3/5
Dodatkowe punkty:
To może za psychopatów. Uwielbiam psychopatów.
1/5
Podsumowanie:
Zdobyłaś 53 punktów na 70 możliwych, co daje ci ocenę bardzo dobrą.
Co do korekty? Raczej błędy - warto zwrócić uwagę na te drobne, ale niezwykle zadziorne przecinki.
Mam dosyć specyficzne wymogi oraz poglądy na tekst, ale skoro masz czytelników, którym naprawdę podoba się to, co piszesz, mogę życzyć jednego - powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga. Tak wiele świetnych opowiadań traci w moich oczach, gdy muszę przystąpić do ich dogłębnej analizy...

6 komentarzy:

  1. Antler, albo "tylko", albo "wyłącznie", lecz nigdy "tylko i wyłącznie". To błędne sformułowanie, którego chyba z dwa razy użyłaś. Wybacz, że nie wskażę go dokładnie, ale komentuję z telefonu. Jest on gdzieś na początku oceny lub na początku podpunktu "treść".

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam się tylko spytać, czy nie można by zwiększyć uprawnień innym oceniającym? Chodzi mi o to, żeby wszystkie dziewczyny mogły aktualizować kolejkę oraz spis treści, chyba byłoby łatwiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, jasne, nie ma sprawy. Zupełnie wypadło mi to z głowy.

      Usuń
  3. Bardzo przepraszam, ale powiem szczerze, że zapomniałam skomentować. Najpierw przeczytałam ocenę na telefonie, potem nie zdążyłam wsiąść na laptopa i... cóż ja będę się tłumaczyć, lepiej po prostu skomentuję ocenę.

    Chciałam serdecznie podziękować za czas, który poświęciłaś mojemu blogowi. Zwróciłaś mi uwagę na wiele ciekawych spraw i moich niedopatrzeń, więc twoja praca nie pójdzie na marne.

    Sprawa mieszania języków jest jak dla mnie dosyć ważna. Wiem, że wiele osób uważa, że jako polscy obywatele posługujemy się i piszemy po polsku, ale ja po prostu uwielbiam zapożyczenia z innych języków, nie tylko z japońskiego. Poza tym rozmowa Kici i Dżentelmena miała mieć wtedy wyraz tylko "ich" rozmowy, nikt inny, zwłaszcza sanitariusze, nie mogli zrozumieć, o czym mówią, dlatego też użyłam innego języka.

    Myślenie na głos i rzewne opowieści tylko w argentyńskich telenowelach? Nie do końca się zgodzę. Istnieją takie style także w książkach choćby Kinga, ma on może to w trochę mniejszym stopniu niż ja, ale mimo wszystko są.

    Takowe powtórzenia i zaczynania od nowego akapitu to już chyba mój dziwaczny styl. Ty pierwsza zwróciłaś mi na to uwagę, postaram się to ograniczyć, bo nigdy nie pomyślałam, że kogoś może to drażnić.

    Język Dżentelmena to chyba moja osobista idea mężczyzny idealnego. W gruncie rzeczy Dżentelmenowi nadałam wiele cech, które chciałabym widzieć w swoim idealnym mężczyźnie, dlatego może on wyrażać się tak nietypowo. A ponad to nietypowo zachowywać - być ludzkim po nieludzkim życiu.

    Data to moja zwykła pomyłka. Zamiast 2013 miało być 2006, moje niedopatrzenie.

    Na linki tak, potrzebny mi jest osobny blog, bo jest on podłączony także do moich pozostałych blogów - mam dzięki temu jedno pudełeczko na moje ulubone strony.

    Odpowiedzi na komentarze to pozostałość po onecie, gdzie nie wpisywałam się pod komentarzami innych, gdyż po prostu nie chciałam nabijać sobie statystyk. Jak widziałaś już, skorzystałam z twojej rady na prowadzenie większej dyskusji z czytelnikami.

    Jeszcze raz dziękuję za ocenę i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dżentelmen jako mężczyzna idealny? Nie do końca uznałabym to za dobry omen. ;)

      Również dziękuję.

      Usuń
    2. He, he... wypaczone pojęcie ideału, nie ma co.
      Fakt, faktem, jeszcze nawet żaden obok mojego ideału nie stał. :-)

      Usuń

Przeglądaj notki

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.