Oceniająca: JoannaMaria44
Oceniany blog: taniec-z-lotrzykami.blogspot.com
Autor: Kvist
Wstęp (8/10):
Zakochałam się w adresie Twojego bloga. Taniec z łotrzykami — bez problemu zapamiętałam tę
melodyjną i chwytliwą nazwę. Przywodzi mi na myśl coś żywiołowego, pełnego
pasji, a zarazem delikatnego.
Szablon jest czytelny oraz przyjemny dla oka, łatwo się w
nim odnaleźć. Mam tylko jedno zastrzeżenie, jeśli wejdzie się na bloga z
Explorera, menu przesuwa się na prawą stronę i zasłania główną treść.
(Zakładka O
mnie). W tej zakładce nie będzie napisane za wiele, bo nigdy nie lubiłam o sobie pisać, ale spróbuję :) — Emotikony nie zwalniają z
obowiązku stawiania kropek. Ze względu na użyte w zdaniu słowo napisane, radzę zamienić pisać na mówić lub inny bezokolicznik tego typu.
Jestem studentką filologii, dodatkowo, z racji
specjalizacji, uczę się duńskiego. Poza tym, w ramach studiów, zajmuję się dość
intensywnie mitologią germańską i skandynawską. — Często przesadzasz z wtrąceniami. Przecinki naokoło w ramach studiów nie są potrzebne. Usunęłabym je też
sprzed i po z racji
specjalizacji, ale na upartego możesz je tam zostawić.
Poza tym lubię
sobie trochę pograć (przede wszystkim w dobre komputerowe erpegi, jak Baldur's Gate,
Icewind Dale, Neverwinter Nights i Planescape Torment). — Poza tym użyłaś zaledwie dwa zdania wcześniej.
Nie przekonuje mnie spolszczona nazwa RPG (słownik jej nie podaje), zwłaszcza że nie użyłaś jej żartobliwie.
Pisane przeze mnie opowiadanie powstaje na podstawie modułu
„A Dance with Rogues”, stworzonego przez Valine do Neverwintera właśnie. — Wydaje mi się, że tego przecinka tu nie powinno być.
Gdyby ktoś miał jakieś pytania, to oczywiście proszę.
Mój e-mail: szymonik.justyna@gmail.com — Połączyłabym te dwa zdania lub rozwinęłabym pierwsze,
urwane.
Na razie nastawiona jestem pozytywnie. Obym pozostała w tym
stanie także po przeczytaniu ostatniego rozdziału.
Treść (35/70):
Zanim przejdę do bardziej szczegółowej analizy tekstu,
chciałabym wspomnieć o dwóch rzeczach: sadzisz mnóstwo powtórzeń słów „był”
oraz „który”, a także notorycznie upychasz przecinki tam, gdzie nie powinno ich
być. Ze względu na to, że to błędy, jakich w Twoim opowiadaniu nie brakuje,
przytoczę tylko parę ich przykładów, coby nie powtarzać się niepotrzebnie.
(Rozdział 1). W
Betancurii, jak zwykle o tej porze roku, padał deszcz. Niebo od kilku tygodni
zasnute było chmurami; czasami ciemnymi zwałami, z których lało jak z cebra, a czasami
szaro-stalowym kotłowiskiem, które wisiało wysoko w powietrzu i z którego jednostajnie siąpił zimny deszcz,
bezlitośnie przebijający się przez wszystkie warstwy ubrań, które zakładali na siebie mieszkańcy miasta.
— Nie przekonuje mnie zestawienie ze sobą koloru szarego i stalowego. Jak zwykle o tej porze roku to nie wtrącenie.
To dopiero pierwszy akapit. Powtórzę: pierwszy akapit.
Początki zawsze są najgorsze. Nie mogą być za bardzo
chaotyczne, czytelnik musi potrafić odnaleźć się w przedstawianej przez nas
sytuacji. Jednocześnie nie powinny zanudzać (taki tam maleńki pstryczek w nos
powieściom zaczynającym się od opisu pogody). Chcemy przecież zachęcić ludzi do
czytania, prawda? Zaciekawić ich, pokazać się z jak najlepszej strony!
Dlatego też winniśmy zadbać również o stronę techniczną tekstu. Zrobienie tylu
powtórzeń i to najgorszego rodzaju (najgorszego, gdyż najłatwiejszego do
wyłapania) w pierwszym akapicie opowiadania to zwyczajne strzelenie sobie w
kolano.
Wystarczyło kilka nierozważnych słów i nieprzemyślanych działać i w ciągu dwóch miesięcy dhornijska
armia stanęła u bram Betancurii. —
Działań.
Mieszkańcy dzielnie bronili swojego miasta, walcząc zażarcie o każdą ulicę, Dhornijczyków
było jednak o wiele więcej, a ich przeszkolenie wojskowe, zorganizowanie i
determinacja mimowolnie budziły podziw. Stolica poddała się po czterech dniach,
a jej obywatele odczuwali ponurą satysfakcję, widząc,
że z powodu deszczu wróg nie może podpalić zbyt wielu budynków, za wyjątkiem
drewnianych szop, a i one tliły się powoli, wypuszczając potężne kłęby dymu. — Kolejna rzecz, którą nie zawsze będę wytykała, ale
pamiętaj, że masz z nią problem — przesadzasz z imiesłowami przysłówkowymi
współczesnymi oraz imiesłowami przymiotnikowymi czynnymi. Nagromadzone w dużej
ilości w jednym miejscu psują estetykę i czytelność tekstu.
Król odszedł od okna, umieszczonego nad głównym wejściem do
zamku. — W większości przypadków nie
trzeba oddzielać imiesłowu przymiotnikowego biernego od reszty zdania.
Choć sam nie dopuszczał do siebie tej myśli, bał się, że
niebezpieczeństwo, w jakim się znaleźli, może wywołać jakieś niepokoje czy
nawet panikę wśród służby; taka sytuacja nie byłaby przecież niczym niezwykłym,
choć król oczywiście wolałby , żeby służba broniła rodziny królewskiej, a nie
chowała się gdzieś po kątach. — Między
przecinkiem a wolałby wdarła Ci się nadprogramowa spacja.
Tak, mieszkańcy Betancurii, jego poddani, chcieli żeby
zrezygnował z korony i poddał miasto przeciwnikowi, zamiast walczyć z najeźdźcą. — Przecinek po chcieli.
Często powtarzasz informacje. To denerwujące. Król przez
cały rozdział siedzi, wstaje, podchodzi do okna, chodzi po pokoju, znowu siada…
Do tego kilkukrotnie opisałaś go w ten sam sposób, jako poirytowanego lub
zdenerwowanego. W następnych rozdziałach ponawiasz ten zabieg, co widać po tym,
jak na przestrzeni kilku akapitów wachlarz emocji Elyany ogranicza się do
wściekłości oraz nienawiści.
Ale nie uprzedzajmy faktów.
Dhornijczycy wdarli się do zamku po trzech dniach
oblężenia. Pierwszym zdobytym miejscem były kuchnie i sąsiadujące z nią pomieszczenia dla służby. Żołnierze byli bezlitośni i zabili każdego, kto
akurat miał nieszczęście być tam w tym czasie. Później było im jednak o wiele trudniej – Gwardia
Królewska zorganizowała się i zaczęła walczyć z najeźdźcą, broniąc każdego
metra korytarza i każdej najmniejszej komnaty. — Kolejny przykład paskudnych powtórzeń.
– Tego właśnie od ciebie oczekuję! Masz żonę i córkę, które
powinieneś chronić, a nie ciągle bawić się w wojny! — Bawić się w wojny?... To nie
brzmi na coś, co mogłaby powiedzieć królowa. Bycie królem — niezależnie od
tego, czy on sam tego chce — zawsze wiązało w jakiś sposób z zarządzaniem
armią. Rozumiem, iż Maria Cassandra oskarżała męża o decyzję, którą podjął, a
która doprowadziła do upadku kraju. Z jej słów można jednak wywnioskować,
jakoby nie miała żadnego pojęcia o ich pozycji i raził ją sam fakt, że Aurelius
śmiał spełniać swe obowiązki i kontrolować czyny armii.
– Kobieto, nie wiesz, o co chodzi w polityce, więc się nie
wtrącaj – król, poirytowany, sięgnął po miecz, przypięty do pasa. — Zaznaczenie po raz kolejny, że król był poirytowany:
check! Aa, dodaj jeszcze kropkę po wtrącaj i zamień małe k w król na wielkie.
Teraz niewiele już było przez nie widać; był późny wieczór, a niebo jak zwykle było zasnute gęstymi chmurami. Przed
bramami zamku widać było biegających Dhornijczyków, poza tym
jednak w mieście panował niezwykły wręcz spokój. — Ekhem.
Najpierw mamy […]
Maria Cassandra wiedziała, że w razie potrzeby [sztylet] potrafi zrobić krzywdę,
a potem, że […] cały czas ten
sztylet kojarzył się jej z piękną, ale bezużyteczną zabawką. Wcale nie
przez cały czas, skoro już wcześniej zdawała sobie sprawę z użyteczności broni.
Scena samobójstwa królowej jest… drętwa. Sztuczna. Brak w
niej uczuć, to sucha ekspozycja. Nie czuć emocji Marii Cassandry, zupełnie
jakby właśnie szykowała się do pójścia spać, a nie do targnięcia się na swoje
życie.
To jeden z kolejnych problemów Twojego tekstu. Masowa
ekspozycja. Przez całe opowiadanie lecisz po łebkach, nie skupiasz się na
postaciach i na tym, co myślą. Przez to wszyscy bohaterowie zlewają się w
jednego. Żaden z nich się nie wyróżnia. Czytelnik nie potrafi się względem nich
ustosunkować, ponieważ nie pozwalasz mu ich poznać. Jeśli już postanawiasz
skupić się na zachowaniu postaci, ograniczasz się do nic niemówiących czynności
(wyglądanie przez okno, chodzenie po pokoju) albo powtarzających się określeń
(poirytowany, zły). Show, don’t tell. Nie pisz, że ktoś jest wściekły — napisz,
iż czerwienieje na twarzy, zaciska zęby i ledwo powstrzymuje się od uderzenia
pięścią w stół. To nada wiarygodności wydarzeniom.
Aurelius De’Linn, zamknięty w Sali Tronowej razem z kilkoma
innymi żołnierzami Gwardii Królewskiej, przechadzał
się nerwowo po komnacie, zaciskając dłoń na rękojeści miecza. Przed kilkoma
chwilami generał Galley przekazał mu informację o samobójczej śmierci królowej.
Już sam sposób obwieszczenia mu tej ponurej wiadomości wywołał gniew u króla,
choć zdawał sobie sprawę, że okoliczności oczywiście usprawiedliwiają takie, a
nie inne zachowanie. — Walić śmierć żony,
okoliczności usprawiedliwiają takie, a nie inne zachowanie. Za to sposób
przekazania tej smutnej wiadomości… O tak, to wymaga od króla o wiele bardziej
złożonej reakcji.
Generał Galley wpadł gwałtownie do Sali Tronowej; z
rozciętą brwią i siwymi włosami, zlepionymi krwią w brunatno-czerwone strąki,
wyglądał po prostu strasznie. Nie przejmując się dworskimi ceremoniałami,
rzucił tylko „Królowa się zabiła!” i wybiegł, żeby dalej dowodzić beznadziejną
obroną straconego już zamku.
Król stał przez chwilę osłupiały, wpatrując się w miejsce,
gdzie przed sekundą jeszcze był jego generał. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z
tego, co właściwie usłyszał, i zaczął
przechadzać się po komnacie. Żołnierze, którzy byli razem z nim, opuszczali
wzrok i wpatrywali się w ziemię, gdy tylko poczuli na sobie spojrzenie władcy. — Moment, co się właśnie stało?... Przecież akapit wyżej…
Nie rozumiem. Najpierw zwyczajnie dostaliśmy streszczenie tego, co stało się po
odkryciu śmierci królowej, a potem dostaliśmy dokładnie to samo, ale w
rozbudowanej wersji…? Dlaczego? O co chodzi z tym zabiegiem?
Znowu powtarzanie informacji. Skoro król co chwila
przechadza się po sali, dlaczego ciągle to zaznaczasz? Nic się nie zmieniło.
Czytelnik nie ma amnezji.
Dlaczego Aurelius wcześniej nie rozkazał ukryć córki?
Miałaby większe szanse na przeżycie.
Ten bez
słowa przygląda się jej przez
kilka chwil, po czym przebija ją mieczem, a ona bez słowa, bez płaczu, z dumnie
uniesioną głową, osuwa się na podłogę. — Powtórzenie.
(Rozdział 2). Podczas sceny ocknięcia się Elyany
trzykrotnie powtórzyłaś słowo ciemny.
Opis wyglądu Vico jest nieprawidłowy; w ciemności nawet blond włosy wydają się
ciemniejsze. Do tego zestawiłaś ze sobą dwa sprzeczne zdania:
Przymrużyła lekko oczy i zorientowała się, że stoi przed
nią mężczyzna, ubrany w czarną lub ciemną zbroję; z powodu braku światła i
niemożności skupienia wzroku przez ból głowy nie mogła tego jednoznacznie
ocenić.
[…] Jedna
rzecz jednak go ucieszyła: na jego zbroi nie widać
było żadnych jaśniejszych elementów, które w tych ciemnościach mogłoby
oznaczać, że są innego koloru niż czarnego. — Jak już wspomniałam, te jaśniejsze elementy w ciemności nie różniłyby się od
ciemniejszych, nie mówiąc o tym, że jeszcze przed chwilą Elyana nie mogła
stwierdzić, jakiego koloru jest zbroja Vico. Przypominam, że oświetlenie w
pomieszczeniu się nie zmieniło, a z dalszych wzmianek wynika, iż ból głowy
księżniczki dalej się trzyma, więc nawet gdyby osłabł, pewnie wciąż miałaby
problem ze skupieniem wzroku.
Szczerze wątpię, by w swoim obecnym stanie Elyana zwróciła
uwagę na taki drobiazg jak fakt, że oczy Vico błyszczały
lekko w mroku pomieszczenia.
Jego głos w ogóle nie brzmiał przyjaźnie, a broń, którą
trzymał, czyli miecz z metalu, promieniujący ciemnoczerwoną poświatą , oraz
sztylet z idealnie gładkim ostrzem, sprawiła, że Elyana mimowolnie zadrżała. — Przed przecinek przed oraz wdarła ci się nadprogramowa spacja.
Pominę niepotrzebne przecinki, bo całe zdanie koniecznie musi iść do
przeredagowania ze względu na swą konstrukcję. Jest zwyczajnie niezrozumiałe.
Ostatkiem sił powstrzymywała się od drżenia; nie
wiedziała jednak czy to że strachu, czy zimna. — Nie wiedziała, czy to ze strachu, czy z zimna
powstrzymywała się od drżenia?
Elyana nie jest zbyt bystra. Vico bez problemu mógł
rozpoznać tożsamość dziewczyny po jej ubraniu, wcześniej nie było żadnych
wzmianek, aby miała ona na sobie jakieś przebranie.
Tak, nie ma to jak gwałt w zamku zdobytym przez
spragnionych krwi najeźdźców. To wcale nie tak, że Vico powinien stamtąd
wynosić się jak najprędzej. Nic mu nie grozi, no skądże.
Księżniczka uniosła głowę, decydując się przysłuchać tej
rozmowie i ganiąc siebie samą za to, że nie zrobiła tego wcześniej. Oczywiście,
wiadomość o tragicznej śmierci jej rodziców była straszna, ale w tym momencie
ważyły się jej losy i byłoby ogromną wręcz głupotą dać się obezwładnić tej
rozpaczy. — Coś mi tutaj nie pasuje.
Wydaje mi się, że Elyana nie byłaby w stanie zdobyć się na taką trzeźwość
umysłu po tym wszystkim, co przeszła w ciągu jednego dnia.
Na przestrzeni zaledwie dwóch stron czterokrotnie
wspomniałaś o nienawiści, którą Elyana czuje do Vico. Powtarzasz informacje, o
czym wspomniałam przy ocenianiu rozdziału pierwszego.
Nie mam pojęcia, dokąd to opowiadanie zmierza. Początkowo
myślałam, iż będzie traktowało o asymilacji księżniczki, przyzwyczajaniu się do
życia w nowych warunkach. O tym, jak powoli pokonuje ciągnącą się za nią zmorę
przeszłości… No właśnie, początkowo. A dokładniej do momentu przeczytania tego
zdania:
(Rozdział 3). Elyana
spędziła w tej gospodzie sześć długich miesięcy, albo pracując w kuchni, albo
śpiąc w swoim niewielkim pokoiku. —
No i szlag mnie trafił. Mały i niezbyt dokuczliwy, ale trafił. Sześć miesięcy
to całkiem sporo czasu. Nie mówię, że masz akurat o tym okresie życia Elyany
rozpisywać się na nie wiadomo ile stron, co to to nie. Jeśli uznałaś ten
fragment za zbędny i nużący, okej. Jednak przydałoby się chociaż trochę
przybliżyć czytelnikowi to, co działo się z księżniczką przez cały ten czas.
Jak ma on poznać bohaterkę, skoro nie chcesz mu na to pozwolić? Czy Elyana
szybko nauczyła się swoich nowych zadań? A może jej osobowość i nawyki
zmieniały się stopniowo, co jakiś czas dając o sobie znać? Nie możesz tak
ważnych informacji kryć za ekspozycją i udawać, że wszystko gra.
Powoli ruszyła w stronę schodów, starając się iść tak, żeby
przypadkiem jakaś świeczka nie spowodowała tego, że cień dziewczyny padnie na
twarz Neliny. Elyana nie wiedziała, jak to możliwe, ale kilka razy widziała,
jak takie niepozorne rzeczy wzbudzały alarm wśród stałych bywalców czy
strażników „Niedźwiedziej Nory”. — Emm, sądząc
po tym, iż tylko Nelina została uśpiona, była ona również jedynym możliwym
świadkiem ucieczki Elyany. Skoro tak, to niby kto miałby zauważyć ten cień
padający na twarz kobiety?
Od czasu ucieczki z zamku była to jej pierwsza noc bez
jakichkolwiek koszmarów. — Szkoda, że
przez wycięcie pół roku z życia księżniczki tylko raz mogłam być świadkiem jej
niespokojnego snu.
Elyana nie mogła zaprzeczyć: bardzo lubiła Carona. Był on
starszy od niej o kilka lat. Chłopak był dość wysoki i mocno zbudowany. Włosy w
kolorze ciemnego miodu miał jak zwykle rozczochrane, a orzechowo-brązowe oczy
pobłyskiwały radośnie. Wiele osób uważało go za przystojnego; ona sama nie była
pod tym względem wyjątkiem. —
(Wyczuwam tró loff). Kiepski opis jest kiepski. Za dużo informacji upchanych w
jedno miejsce. Zupełnie jakbym czytała odhaczone pozycje z listy rzeczy do
napisania. Przed orzechowo-brązowe potrzebny jest zaimek dzierżawczy.
Parę razy wspomniałaś, że Elyana dobrze sobie radzi w
rozmowach. Tyle że tego nie widać — to nie tak, iż jest całkowicie odwrotnie,
tylko to, co księżniczka mówi, nie wydaje mi się w żaden sposób na tyle
specjalne, aby podkreślać jej dyplomację.
Gdy tak o tym myślała, do jej głowy wpadało coraz więcej
faktów i sytuacji, które potwierdzały to, co wyraźnie zasugerował jej starszy
mężczyzna. Strażnicy przy schodach i przed biurem Nathana. Jaki właściciel
restauracji potrzebował strażników? I ten niezwykły sposób, w jaki Vico pukał
do drzwi, gdy ją tu przyprowadził. Co innego mogło to być, jeśli nie hasło?
Dziwne skrzynie stojące na korytarzu, do których nikt nie pozwalał jej zajrzeć,
choć wiedziała, że w części z nich są składniki do gotowania. Zawsze wysyłano
po nie kogoś innego; widocznie nie chcieli, żeby przypadkiem odkryła, co
znajduje się w pozostałych. — I po PÓŁ
ROKU dopiero zaczęła coś podejrzewać?
– Od teraz możesz swobodnie poruszać się po mieście, choć
chyba nie muszę ci mówić, że musisz uważać na Dhornijczyków – rzekł Nathan. –
Co prawda jest bardo możliwe, że już o tobie zapomnieli, ale lepiej uważać. — Bardzo.
– To potężni przeciwnicy, więc lepiej nie próbuj niczego
głupiego – odrzekł ostro mężczyzna, patrząc na nią surowo. – I, co
najważniejsze, nikomu nie powiesz, kim jesteś. Niektórzy wiedzą, a ci, którzy
nie wiedzą, nie muszą. Jeśli
ktoś będzie pytał, to mów, że tu mieszkasz, że podczas ataku straciłaś rodzinę
i że teraz ja udzielam ci schronienia, rozumiesz? – Gdy Elyana skinęła
głową, dodał: – A teraz idź do Chelli. Ona ci powie, co masz zrobić. — Dopiero teraz ustalają właściwą wersję tego, co przydarzyło się
Elyanie?
– Dlaczego z nim nie porozmawiasz? Powinniście to
wyjaśnić między sobą – odpowiedział mężczyzna, tym razem już naprawdę
zniecierpliwiony. — Nathan, a nie wydaje
ci się, że być może nie każdy ma ochotę spotykać się ze swoim oprawcą tylko po
to, aby mu wygarnąć (bo na nic innego księżniczka pewnie nie zdołałaby się
zdobyć), że gwałty nie są okej?
Do tego momentu Nathan wydawał mi się dość rozsądny, więc
nie wiem, czy to niekonsekwencja w prowadzeniu postaci, czy po prostu ja
rozminęłam się ze swoim wyobrażeniem bohatera.
– Nienajgorzej – odpowiedziała Elyana zdawkowo, pomijając
drugą część rozmowy. —
Przymiotniki w stopniu wyższym i najwyższym z cząstką nie piszemy rozdzielnie.
Wcześniej Chella wspomniała o ubrudzeniu Elyany, aby
stała się mniej rozpoznawalna. Czemu więc nie zrobiły tego, zanim księżniczka
wyszła na zewnątrz? A przynajmniej nie ma o tym wzmianki. Oczywiście, Elyana
może ucharakteryzować się już na dworze, bezpieczniej chyba jednak było to
zrobić, zanim jeszcze miała szansę spotkać kogoś, kto mógłby ją rozpoznać.
(Rozdział 4). Elyana
wyprostowała się trochę, chcąc dodać sobie w ten sposób odwagi i rozejrzała się
dookoła.. — Przecinek przed i. Usuń nadprogramową kropkę.
Scena z żebrakiem naprawdę mi się podobała. Nie jest
idealna, ale po raz pierwszy udało Ci się wywołać we mnie jakieś emocje.
Nareszcie mnie czymś zaskoczyłaś, sprawiłaś, iż chciałam wiedzieć, co będzie
dalej. Nie spodziewałam się, że od razu po wypuszczeniu Elyany na wolność
doprowadzisz ją do sytuacji, przez wzgląd na którą — przez przypadek — kogoś
zabije. Co protagonistka zrobi potem? Jak się zachowa? Czy żołnierze ją znajdą,
zanim zdoła zatrzeć ślady (jeśli mimo szoku w ogóle o tym pomyśli)? Tyle pytań,
a żeby poznać odpowiedź, trzeba czytać dalej.
(Rozdział 5). –
Zastanów się – powiedział, widząc, że dziewczyna nie do końca rozumie, o co mu
chodzi. – Gdyby ktoś zaczął grozić ci bronią, zaczęłabyś się z nim szarpać, czy
raczej próbowałabyś uciekać? Albo, załóżmy, oddałabyś mu pieniądze, gdyby
chciał cię okraść? — Caron, złotko, nie każ mi cię nie lubić. Jeśli wierzyć
narracji (Ona również oparła się o łóżko i, nie patrząc na Carona, tylko
raczej na swoje stopy, zaczęła opowiadać, nie
pomijając żadnych szczegółów), to doskonale wiesz, jak wyglądała cała
ta sytuacja z żebrakiem. Elyana chciała ubrań, żebrak zaproponował jej seks,
ona się zgodziła, poszli w jakieś ustronne miejsce, dziewczyna zaczęła mu
grozić sztyletem, a on na jej atak odpowiedział atakiem. Nie każdy reaguje w
danej sytuacji tak samo. To, że akurat ty, Caron, czy Elyana byście uciekli,
nie oznacza, iż inni również. Zwłaszcza jeśli zdawaliby sobie sprawę, że mogą
mieć przewagę. Przestań usprawiedliwiać Elyanę.
– Walka o życie to inna sprawa. Ale jeśli ty masz broń, a
ktoś inny nie, i mimo to ta osoba cię atakuje, choć nie chcesz jej zabić,
znaczy to po prostu tyle, że dobre wie, jak cię rozbroić – rzekł, patrząc
jej prosto w oczy. — Ach, więc jak mnie ktoś napadnie z nożem w ręku, to
wcale nie walczę o swoje życie? Skąd żebrak miał wiedzieć, że Elyana go nie
zabije, jeśli nie odda jej ubrań? Jeżeli ktoś mnie zaatakuje i zacznę się
bronić, bo — przypuśćmy — znam się na samoobronie, to ma mnie on prawo zabić
tylko dlatego, iż potencjalnie jestem w stanie odeprzeć napaść?
Nie zrozum mnie źle; przemyślenia Elyany po dokonaniu
zabójstwa były dobre. Nie zgadzam się z jej wnioskami, jednak jestem w stanie
ją zrozumieć. Wyraźnie widać, że się usprawiedliwiała. To logiczne i
psychologicznie prawdopodobne, przecież właśnie zamordowała kogoś i wciąż nie
otrząsnęła się z szoku. Jednak w czasie rozmowy z Caronem narracja sugeruje, iż
księżniczka zdążyła trochę ochłonąć, a także zaczęła powoli przekonywać się, że
tak naprawdę wina leżała po jej stronie. Stąd razi mnie to, co Caron
powiedział. Owszem, skoro żebrak potrafił odeprzeć atak Elyany, może sam by ją
zaatakował, gdyby mu odmówiła. Jeśliby tak się stało, również broniłabym
protagonistki. Jednak do takiej sytuacji nigdy nie doszło. Nie
usprawiedliwiajmy jej na podstawie naszych gdybań.
Nie uwierzę, że strażnicy, którzy przez te pół roku na
pewno widywali Elyanę nieraz, nie rozpoznali jej tylko dlatego, że ubrudziła się
popiołem i założyła ubrania żebraka.
(Rozdział 6).
Podobają mi się rozmowy Elyany z Caronem. Czuć, że się ze sobą dogadują,
narrator nie próbuje nam tego wmówić. Im mniej ekspozycji, tym lepiej.
Dobrze, że Elyana nie poszła ślepo na spotkanie z autorem
liściku, tylko najpierw przemyślała sobie sprawę. Mimo wszystko postąpiła
zwyczajnie głupio. Powinna komuś powiedzieć o swoim wyjściu. Możliwe, że wtedy
nikt by jej nigdzie nie pozwolił pójść, lecz to nadal wydaje mi się bardziej
rozsądne od tego, na co księżniczka się zdecydowała. Patrząc jednak na to, że
przez całe opowiadanie Elyana raczej nie wykazywała się bystrością, mogę to
podprowadzić pod konsekwentne prowadzenie postaci.
Dziwi mnie to, iż po spotkaniu z nieznajomym i ucieczce
przed nim protagonistka ani przez moment nie zawraca sobie więcej nim głowy.
Halo, ten człowiek ją zaatakował, znał jej tożsamość i wiedział, że Elyana
pracuje dla rodziny. Dlaczego księżniczka zlewa ten fakt ciepłym moczem?
(Rozdział 7). Zdążyła
się już przyzwyczaić do tego, że ludzie nie zwracali się do niej z należytym
szacunkiem, choć pamiętała dobrze, że pierwsze dni pracy w kuchni były dla niej
z tego powodu prawdziwym szokiem. O ile jeszcze mogła wytłumaczyć zachowanie
Chelli, która praktycznie od razu zaczęła traktować ją jak własną córkę, tak
postępowanie reszty osób było czymś, z czym jeszcze nigdy się nie spotkała. Zwracali się do niej po imieniu,
poganiali, kucharzom zdarzało się nawet na nią krzyknąć, choć Chella
temperowała ich dosyć szybko. —
A w rozdziale czwartym:
– Jesteś u płatnerza. Zdziwiłbym się, gdybyś chciała
kupić chleb – zaśmiał się, przyglądając się jej uważnie. Dziewczyna poczuła się
nieswojo; strach, że zostanie rozpoznana, powrócił. Było to na tyle silne
uczucie, że fakt, że zupełnie obcy człowiek zwrócił się do niej na „ty”, nie
zrobił na niej aż takiego wrażenia. Do tej
pory zawsze, gdy rozmawiała z kimś obcym, to jej rozmówca zachowywał wszelkie
normy i zwracał się do niej „pani” lub „księżniczko”, a czasami „wasza
wysokość”, gdy ktoś nie do końca znał się na dworskiej nomenklaturze.
Przypominam, że ta druga wzmianka następuje pół roku po
tym, jak Elyana zaczęła pomagać w kuchni.
Gdy dziewczyna podeszła bliżej, bardka odłożyła lutnię i
wstała, uśmiechając się do niej szeroko. Z bliska Elyana stwierdziła, że
kobieta dobiega powoli trzydziestki, co podkreślały przede wszystkim
drobniutkie zmarszczki wokół oczu, które świadczyły o tym, jak bardzo Pia lubi
się śmiać. — To już czwarty bohater, przy którym zaznaczasz, iż ma
on zmarszczki i stąd Elyana wie, że dana postać lubi się śmiać.
(Rozdział 7). – […]
Dhornijczycy zmieniają życie uczciwego przemytnika w prawdziwe piekło. –
Zaśmiał się z własnego żartu i zatrzymał się przed prowadzącymi w dół schodami,
zakończonymi potężnie wyglądającymi metalowymi drzwiami. — Ludzie mają różne poczucie humoru, ale w tym przypadku
czuję się, jakby narrator próbował mnie okłamać. Stwierdzenie Dhornijczycy zmieniają życie uczciwego
przemytnika w prawdziwe piekło naprawdę nie brzmi jak żart.
– No cóż… -
zaczęła Elyana, ale Drago nagle zaśmiał się głośno. — Jeden myślnik zamienił się w dywiz.
Mężczyzna
podszedł bliżej, a Elyana skupiła się na jego twarzy. Wokół zaciśniętych surowo
ust i zmrużonych podejrzliwie szarych oczu widać było
wyraźne zmarszczki. Nos wyglądał tak, jakby złamano go kiedyś i nastawiono
niezwykle nieumiejętnie; przy skroniach włosy były poprzetykane nitkami siwizny. Sylwetkę miał dobrze zbudowaną, choć dziewczyna mogła przysiąc, że brzuch był trochę zaokrąglony. Po tych
szybkich oględzinach stwierdziła, że musiał mieć coś koło czterdziestki.
— Między widać a było wkradła się dodatkowa spacja.
– Szukam stąd
wyjścia – odpowiedziała, stwierdzając, że lepiej będzie nie zdradzać imienia,
chociaż przemknęło jej przez myśl, że sytuacja i tak jest na tyle fatalna, że i
tak nie będzie to miało większego znaczenia. — Zdanie jest za długie, skróć je.
– Drago mnie tu
przysłał – rzekł w końcu, starając się zapanować nad strachem. — Elyana zmieniła płeć.
– Chcesz? –
zapytał, ale księżniczka pokręciła głową. – Weź, uspokoisz się trochę – dodał,
wskazując na jej drżące dłonie.
– No dobra –
mruknęła. Mężczyzna podał jej papierosa i zapalił go. Dziewczyna zaciągnęła się
mocno, po czym zaczęła kaszleć. — „Weź
zapal”, „No nie”, „No nie bądź taka”, „No dobra”. Elyanę bardzo łatwo przekonać
do zmiany zdania, nie sądzisz?
– […] Jeśli ci
się uda… - Dhornijczyk zawiesił na chwilę głos – pomówimy ponownie o twojej
propozycji. — Nieprawidłowy zapis
dialogu.
Teraz dopiero zauważyłam pewną prawidłowość, jeśli chodzi
o Twój sposób prowadzenia fabuły. Od kilku rozdziałów czyny Elyany koncentrują
się na sprawach Rodziny i właściwie każdy rozdział działa według schematu: ktoś
czegoś potrzebuje, Elyana zostaje po to wysłana, wprowadzasz nową postać,
Elyana jest odsyłana po coś innego. Czuję się, jakbym czytała wyliczankę —
zalewasz czytelnika nowymi postaciami i zanim zdążysz je rozwinąć, przechodzisz
do następnych. Od miejsca do miejsca. Od tasku do tasku. Nawet jeśli piszesz
fanfiction oparte na grze RPG, nie możesz przenosić jej mechaniki do swojego
tekstu.
– Nie dam się
nikomu złapać – powiedziała, zastanawiając się, dlaczego aż tak jej na tym
zależy. Nie miała dużo do zyskania, za to wiele do stracenia. Alfons zaś
przyglądał się jej przez kilka chwil, pocierając w zamyśleniu brodę.
– Dobra. Cata
poda ci szczegóły – rzekł, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi. — No i znowu lecimy: „Daj mi misję”, „Chyba cię coś
boli”, „No daj”, „No nie”, „No proszę, będę grzeczna”, „A to spoko”. Mam
nadzieję, że Alfons wykiwał Elyanę i dał jej jakieś zadanie, żeby się
odczepiła. Nie uwierzę, że facet z doświadczeniem powierzył całkiem ważną misję
do wykonania jakiemuś żółtodziobowi, który na ten czas zawalił je wszystkie.
Oczywiście, Alfons o niepowodzeniach Elyany mógł nie wiedzieć, ale ludziom, o
jakich nie ma się pojęcia, też nie powinno się ufać.
Elyana odwróciła
się w stronę mówiącego do niej mężczyzny. Stał przed nią nie kto inny jak Vico.
Vico, który ponad pół roku temu uratował ją przed Dhornijczykami, który nieomal
ją zabił, który ją zgwałcił, który przekonał Nathana, by się nią zaopiekował i
który teraz uśmiechał się do niej drwiąco.
— To naprawdę dobry fragment, budujący napięcie. Tylko czemu ostatnie zdanie
jest takie długie? Spokojnie możesz podzielić je na parę mniejszych.
Nareszcie dotarłam do końca. Nie powiem, dłużyło mi się
czytanie Twojego opowiadania, z czasem było jednak coraz lepiej. Widać poprawę
w sposobie prowadzenia fabuły (jednak schemat „od tasku do tasku” natychmiast
powinien zostać wyrzucony), także liczba błędów interpunkcyjnych się
zmniejszyła. Nie zmienia to jednak faktu, iż według mnie trzy pierwsze
rozdziały powinny iść do niemal całkowitej poprawki. Są nudne, roi się w nich
od błędów i ekspozycji. Jeśli ktoś trafi na Twój tekst i mimo zaciekawienia nim
nie doczyta go do końca, to najprawdopodobniej dlatego, że nie będzie w stanie
przebić się przez te pierwsze kilkadziesiąt stron właściwie niczego.
Niewiele mogę powiedzieć o postaciach. Wszystkie wypowiadają
się w niemal identyczny sposób. Na początku nie różniły się od siebie wręcz
niczym, chociaż narrator próbował wmówić mi co innego. Teraz jednak mogę
przynajmniej powiedzieć, że na ten czas najlepiej zarysowaną postacią jest sama
Elyana. Niedomyślna i niezbyt bystra, najpierw działa, potem myśli. Widać to po
jej zachowaniu, (całe planowanie potrafi zniszczyć poprzez jedną nieprzemyślaną
reakcję, patrz: sprawa z bardką czy chociażby z żebrakiem). Kiedy otrzymała
tajemniczy liścik, owszem, najpierw sobie wszystko przemyślała, nikomu jednak
nie powiedziała, gdzie idzie. Zupełnie jakby nie zdawała sobie sprawy, że jej
głupie posunięcia mogą zaszkodzić Rodzinie. Nie wiem, czy taki efekt chciałaś
osiągnąć, jednak z czynów protagonistki da się wyciągnąć podobne moim wnioski,
sądzę więc, że był to zabieg przez ciebie zamierzony.
Raz tylko wspomniałam o jednej rzeczy: dialogi. Generalnie
zapisujesz je poprawnie, czasem jednak zdarzają Ci się pomyłki. Przypomnij
sobie kilka zasad, a powinno być dobrze.
Dodatkowe punkty (0/2):
Może następnym razem.
Podsumowanie:
Uzyskałaś 43 punktów,
co daje ocenę, niestety, dopuszczającą.
Popracuj jeszcze nad przecinkami. Zastanów się, które sceny tak naprawdę są
potrzebne fabule, a które nie (tak, dalej ubolewam nad wycięciem fragmentu o
przyzwyczajaniu się Elyany do nowego życia). W ciągu siedmiu rozdziałów
przedstawiłaś czytelnikowi całkiem sporo postaci, ledwo jednak udało Ci się je
zarysować. Czy wszystkie są potrzebne? Może część z nich mogłaby pojawić się w
innym momencie akcji opowiadania?
Z mojej strony nie mogę powiedzieć nic więcej, czego bym nie
powiedziała już wcześniej. Życzę Ci tylko, abyś dalej się rozwijała w pisaniu.
Powodzenia.
Bardzo dziękuję za ocenę, dokładniej skomentuję ją wieczorem :)
OdpowiedzUsuńzróbcie coś z szablonem albo z samym kolorem czcionki, bo gdy jest coś napisane kursywą i przy okazji wytłuszczone , to można dostać oczopląsu. jest bardzo niewyraźnie. to samo w ramkach po bokach :/
OdpowiedzUsuńOto jestem ponownie. Raz jeszcze dziękuję za ocenę, a teraz przechodzę do komentarza właściwego.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o powtórzenia, to nie będę się tutaj specjalnie sprzeczać — nie widzę ich nawet podczas sprawdzania tekstu, a jeśli już jakieś zauważę, to pominę pięć innych. W zasadzie nie jest to żadnym usprawiedliwieniem: wiem, że nad tym muszę jeszcze sporo popracować.
Nie zgodzę się jednak z tym, że przy emotikonach powinna stać kropka. Na ten temat możesz sobie poczytać tutaj: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/interpunkcja-a-emotikony;12819.html
Przecinki i wtrącenia — tych również faktycznie może być za dużo, ale od zawsze właściwie lubiłam się wypowiadać w taki sposób. Rozumiem, że to może przeszkadzać.
Nigdy nie sądzilam, że nazwa „erpeg" jest formą żartobliwą, czy też ma być w ten sposób postrzegana. Jak dla mnie to po prostu zwykłe spolszczenie. No ale jeśli tak jest, ty wydaje mi się, że wspomniany przez Ciebie wcześniej emotikon wskazuje, że tekst w tej zakładce nie został napisany zupełnie na poważnie.
To, że słowo to nie występuje w słowniku, nie znaczy, że w ogóle ono nie istnieje. Ostatnio szukałam tam chociażby „pluwaczy", które też nie zostały tam wspomniane, chociaż przecież takie słowo występuje w języku.
Pisane przeze mnie opowiadanie powstaje na podstawie modułu „A Dance with Rogues”, stworzonego przez Valine do Neverwintera właśnie. — Wydaje mi się, że tego przecinka tu nie powinno być.
Jeśli potraktować by to jako dopowiedzenie, to przecinek stać tu powinien.
Nie przekonuje mnie zestawienie ze sobą koloru szarego i stalowego. Jak zwykle o tej porze roku to nie wtrącenie.
W formie, w jakiej to napisałam, błędnie zresztą, teraz to widzę (stalowo-szary) faktycznie jest to słabe zestawienie, ale stalowoszary byłoby już OK :)
W zacytowanym przez Ciebie fragmencie powtórzenie słowa „które" (oprócz tego ostatniego, tam faktycznie już przesadziłam) było zamierzone. Zdaję sobie sprawę, że takie tłumaczenie może brzmieć nieco śmiesznie i że powinno być to widoczne w tekście bez moich wyjaśnień, ale jednak pozwolę sobie na taki zabieg.
Pstryczek w nos wyłapałam ;)
Nie ukrywam, że imiesłowy bierne często spędzają mi sen z powiek, ale w przytoczonym przez Ciebie przykładzie jednak będę bronić tego przecinka: „Jeśli rzeczownik wskazuje na określony obiekt i fraza imiesłowowa nie jest potrzebna do jego bliższego wskazania (innymi słowy: jeśli fraza taka zawiera tylko dodatkowy komentarz), wówczas przecinka powinniśmy użyć" (http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/;11461); na podstawie tej wypowiedzi mam wrażenie, że ten przecinek jest tam uzasadniony.
Skoro już przy imiesłowach jestem, to rzeczywiście, z nieodmiennymi również może odrobinę przesadzam.
Kolejny punkt: powtarzanie informacji. Z tym akurat trudno mi się nie zgodzić, chociaż stanę w obronie kręcącego się króla ;) Ta niemożność usiedzenia w miejscu miała właśnie wskazywać na jego zdenerwowanie. W zasadzie sama radzisz mi później, żeby decydować się na opis zachowania postaci, a nie pisanie od razu, co czują bohaterowie, więc ten argument uważam za odrobinę chybiony.
Jeśli chodzi o królową: jako królowa może i nie powiedziałaby tak, ale jako żona i matka — już prędzej, dlatego zdecydowałam się na wprowadzenie takiej właśnie wypowiedzi. Może z różnym skutkiem, ale staram się jednak nie tworzyć jednowymiarowych bohaterów.
To, że sztylet „kojarzył" się z zabawką wcale nie znaczy, że „traktowała" go jak zabawkę, ale powtórzę się: to powinno wynikać z tekstu bez moich wyjaśnień, więc jeśli nie jest to jasne, znaczy to tylko tyle, że coś mi nie poszło po drodze :)
Ze sceną informującą o śmierci królowej coś musiało mi przeskoczyć podczas kopiowania do Bloggera, ponieważ w Wordzie jest wszystko tak, jak być powinno. Dziękuję za zwrócenie uwagi :)
Kolejny opis faktycznie jest do poprawki, w zasadzie zresztą, jak sama zauważyłaś, co najmniej dwa lub trzy pierwsze rozdziały (dwa na pewno).
Ciąg dalszy:
UsuńNa półroczny przeskok zdecydowałam się właśnie dlatego, żeby uniknąć bądź co bądź nudnawego fragmentu, ale nie zgodzę się z tym, że w ogóle ten czas zignorowałam; w tekście co jakiś czas pojawiają się pewne retrospekcje, w których księżniczka wspomina swoje poprzednie życie i porównuje je z obecnym. Może jest ich za mało, ale stwierdzenie, że „schowałam się za ekspozycją i udaję, że wszystko gra" jest trochę przesadzone.
W scenie z Neliną miałam na myśli to, że właśnie ona może się obudzić, gdy „poczuje" prześlizgujący się po jej twarzy cień, ale powtórzę ponownie: to powinno wynikać z samego tekstu, więc muszę to poprawić :)
Od czasu ucieczki z zamku była to jej pierwsza noc bez jakichkolwiek koszmarów. — Szkoda, że przez wycięcie pół roku z życia księżniczki tylko raz mogłam być świadkiem jej niespokojnego snu. Ale czy wtedy nie zarzuciłabyś mi, że się powtarzam?
Owszem, po pół roku. Sama zresztą zwróciłaś uwagę, że księżniczka nie jest zbyt spostrzegawcza, a tutaj jest na to dowód :)
Może to nie wynikło jasno z tekstu (jeśli tak, to ponownie moja wina), ale Elyana przez cały ten czas nie opuszczała restauracji. Ludzie, którzy pracowali z nią w kuchni, nie znali jej pochodzenia (i znać nie musieli; ktoś mógł im po prostu powiedzieć, że jest zwykłą mieszkanką miasta i żeby nie dopytywali za bardzo).
Postawa Nathana wzięła się raczej z tego, że spokojnie może uważać, że ma do czynienia z dorosłymi ludźmi, którzy sami między sobą powinni załatwiać wszelkie spory. Nikt nie powiedział, że jest to rozsądna decyzja.
Za to nieszczęsne „nienajgorzej" właśnie palę się ze wstydu. Taki paskudny błąd ;__;
Caron faktycznie próbuje usprawiedliwiać księżniczkę (czy też może raczej pocieszyć, że zabiła go w samoobronie, choć, jak sama zauważyłaś, wcale nie musiało to tak wyglądać). Najwyraźniej jednak (znowu) przedstawiłam to za mało precyzyjnie: Caron w rzeczywistości mógł myśleć tak, jak to powiedział, nie znaczy to jednak, że jest to logicznie uzasadnione ani że ja też tak uważam. Nie powinno zlewać się poglądów bohaterów z pogladami autora :)
Jeśli chodzi o fragment z tym zwracaniem się do księżniczki na „ty", to faktycznie coś znowu mogłam pogmatwać. Dziękuję za wskazanie tej nieścisłości.
Stwierdzenie Dhornijczycy zmieniają życie uczciwego przemytnika w prawdziwe piekło naprawdę nie brzmi jak żart. Bo to nie miał być żart, a przynajmniej nie śmieszny :)
Elyanę faktycznie łatwo jest przekonać do różnych rzeczy, ale to wynika z kreacji bohatera. W podsumowaniu rozgryzłaś ją zresztą całkiem nieźle, tak więc przynajmniej z tego mogę być zadowolona :)
Nie zaprzeczam, że pewna schematyczność mogła się wkraść do opowiadania; zgadzam się w zupełności z tym zarzutem, jak i z Twoim stwierdzeniem, że to częsty błąd w fanfikach do gier. Nad tym z pewnością będę musiała popracować.
Mam jeszcze dwie uwagi co do samego podsumowania: czy bohaterów jest faktycznie aż tak dużo? Może czterech pierwszoplanowych, kilku dodatkowych i reszta epizodycznych. Wydaje mi się, że nie jest trudno się w nich połapać, choć oczywiście mogę się mylić.
Co do samej pisowni dialogów: „Generalnie zapisujesz je poprawnie, czasem jednak zdarzają Ci się pomyłki". Czyli piszę je w sumie dobrze, ale jednak nie? Trochę taka reklama podprogowa ;)
Teraz krótko podsumuję swoje ogólne odczucia: nie będę ukrywać, że brakuje mi w ocenie informacji odnośnie samego świata przedstawionego czy ogólnie samego tła. Sam fakt zresztą, że oceniłaś osiemdziesiąt stron tekstu na dziewięciu, jest trochę, no nie wiem... Rozumiem, że opowiadanie mogło Cię nudzić, ale w takim razie dobrze byłoby zaznaczyć, co konkretnie. Opisanie jednego rozdziału trzema zdaniami to, moim zdaniem, trochę za mało.
Nie zrozum mnie też źle: nie mam pretensji o notę końcową, z większością najpoważniejszych zarzutów się zgadzam i z pewnością poprawię pierwsze rozdziały. Uważam po prostu, że na więcej rzeczy można było zwrócić uwagę podczas oceny.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w dalszym ocenianiu :)
Co do zakładki O mnie – właśnie nie odniosłam wrażenia, jakoby była pisana bardziej „na luzie”, mimo że użyłaś emotikony oraz spolszczonej nazwy RPG. Bardziej przypomina mi „formalny” tekst niepotrzebnie poprzeplatany luźniejszymi fragmentami, które do niego nie pasują. Dlatego też wydaje mi się, iż lepiej byłoby postawić kropkę obok emotikony. Ale jeśli nie zrobiłaś tego, podpierając się tym, co mówi Poradnia językowa, to w porządku.
Usuń„Jeśli potraktować by to jako dopowiedzenie, to przecinek stać tu powinien.” Ja sama mimo wszystko tego przecinka bym się pozbyła, ale to bardziej kosmetyczna poprawka. Masz rację, przecinek może zostać.
Stalowoszary, owszem, byłby w porządku.
Co do powtórzeń „które” – cóż, w takim razie jest to kiepski zabieg. Naprawdę nie czuć, by był on popełniony specjalnie, przez co wypada dość śmiesznie. Ale skoro zdajesz sobie z tego sprawę, to raczej nie wypada mi się powtarzać.
„Pstryczek w nos wyłapałam ;)”: <3.
Imiesłowy bierne: odnosisz się do zdania „Król odszedł od okna, umieszczonego nad głównym wejściem do zamku.”? (Jeśli nie, to przepraszam, ale mogłabyś mi przytoczyć to właściwe zdanie?) Jeśli tak, to dlatego właśnie napisałam „W większości przypadków nie trzeba oddzielać imiesłowu przymiotnikowego biernego od reszty zdania”. Oczywiście, skoro w ogóle o tym wspomniałam, to wiadomo, że ja sama przecinek bym usunęła. Zdanie krótkie, nie trzeba go dodatkowo szpikować znakami przystankowymi. Ale tu znowu możesz tak naprawdę olać moje widzimisię i rzeczywiście przecinek zostawić.
Powtarzanie informacji: rozumiem, czemu miało służyć opisywanie zachowania króla. Tylko jest mały problem – on się ciągle kręci po pokoju. Kilkukrotne zawieranie tej informacji byłoby okej, gdyby daną czynność przerywało coś innego. Niby sama napisałam: „Król przez cały rozdział siedzi, wstaje, podchodzi do okna, chodzi po pokoju, znowu siad”, czyli o co tej Joasi chodzi, przecież on wcale ciągle nie chodzi, czasem usiądzie, czasem wyjrzy przez okno! Tyle że te wszystkie czynności się powtarzają. Można by było po prostu napisać (oczywiście, to nie jest idealny przykład, ale obrazuje to, co mam na myśli): „Król miotał się z kąta w kąt. A gdy już zdawał się uspokajać, gdy tylko na moment się zatrzymał, zaraz na nowo rozpoczynał nerwową przechadzkę po komnacie”. Mogłabyś jeszcze skupić się na innych czynnościach, niekoniecznie na poruszaniu się.
Reakcja królowej: to dobrze, że starasz się nie tworzyć jednowymiarowych bohaterów. Tyle że królowa to postać mało ważna. Poza kilkoma scenami właściwie nie mamy czasu wyrobić sobie na jej temat zdania. A skoro czytelnik nie może jej dokładnie poznać, nie zna jej strony „żony i matki”, stąd też jej reakcja na oblężenie wydaje się, no cóż, nie pasować.
Śmierć królowej: to by wiele wyjaśniało.
Co do przeskoczenia fragmentu: prawda, retrospekcje się pojawią. Mimo to jednak lepiej chyba byłoby dla czytelnika zobaczyć, jak zachowywała się Elyana po zmienieniu stylu życia, a nie słuchać jej wspominek o tym.
UsuńKoszmary: dlaczego miałabym zarzucać…? Kręcenie się króla po pokoju odbywa się właściwie podczas jednej sceny, jednego urywka opowieści. Wtedy, kiedy odbywa się oblężenie, a uwięziony król siedzi w komnacie. Złe sny Elyany rozciągają się na co najmniej pół roku jej życia – dość długi okres. Nie każę Ci opisywać każdego jej dnia, ale mimo wszystko wolałabym ujrzeć, że rzeczywiście miała tych koszmarów więcej niż jeden. Czy zawsze wyglądają tak samo? Czy jeśli tak, to czy Elyana we śnie i po przebudzeniu czuje się tak samo? Czy to, co robi za dnia, wpływa na to, o czym śni?
Śmierć żebraka: nie, nie, nie zlewam Twoich poglądów z poglądami autora. Jeśli tak to zabrzmiało, to przepraszam. Chodziło mi bardziej, że z samego tekstu zionie przekonanie, jak gdyby to, co zrobiła Elyana, było niezaprzeczalnie właściwe. Że bohaterzy mogą tak sądzić, okej. Że Caron może ma inne zdanie, ale zwyczajnie stara się pocieszyć koleżankę, okej. Problem w tym, że nie czuję, jak gdyby narracja pozostawiała mi (jako czytelnikowi) możliwość samodzielnego osądzenia sytuacji, a starała się wmówić, jak to naprawdę było z żebrakiem.
Zrozumiałam, że to nie miał być żart, ale jakoś nawet z tą świadomością wypowiedź mężczyzny kłóciła mi się z tym, co mówiła narracja. Tak tylko dodam, że, oczywiście, nie za wszystko, o czym wspomniałam w ocenie, odejmowałam punkty. Niektóre moje uwagi były bardziej luźnymi spostrzeżeniami (chciałam zwrócić na to Twoją uwagę, żeby wiedzieć, czy to błąd, czy może świadomy zabieg). Właśnie uwagi o żarcie i o tym, że Elyanę strasznie łatwo przekonać do czegoś, były takimi luźnymi spostrzeżeniami.
W moim mniemaniu tak, bohaterów jest za dużo. A przynajmniej na ten czas. Na razie akcja bardzo powoli brnie do przodu (właściwie wciąż skupiamy się głównie na wdrażaniu Elyany w sprawy Rodziny) i w porównaniu do tego, co dzieje się w fabule, postaci pojawia się zbyt wiele. Poznajemy jednego bohatera i zanim zdążymy się z nią porządnie zapoznać, wprowadzasz kolejnego (epizodycznych postaci to nie dotyczy). Zawsze najwięcej uwagi podczas czytania poświęcam bohaterom (chociaż w ocenie może tego nie widać), ale wydaje mi się, że lepiej byłoby niektórych wprowadzić w trochę innych momentach opowiadania albo po prostu poświęcić im więcej czasu.
Czyżbym źle użyła „generalnie”? ;-; Chodzi o to, że zazwyczaj dialogi piszesz dobrze, zgodnie z zasadami. I tylko czasem ¬¬– ale bardzo rzadko – zdarzają Ci się potknięcia, np. czynność po wypowiedzi zapisujesz małą literą. Tylko że w Twoim przypadku to nie jest tak, jak gdybyś nie wiedziała, jak wygląda poprawny zapis w danym przypadku, bo przy innych wypowiedziach masz już zapisane wszystko dobrze. Bardziej jakby trafiła Ci się literówka albo na moment straciłaś czujność.
Rzeczywiście, mój błąd: w ocenie prawie w ogóle nie poświęciłam czasu Twojemu światu. Prawdą jest, że nie bardzo wiedziałam, co mogłabym o nim napisać – na razie o świecie wiemy dość mało. Głównie akcja koncentrowała się na ten czas na pracy w kuchni i oswajaniu się Elyany, stąd raczej tekst przeskakuje pomiędzy różnymi nie za bardzo – w moim mniemaniu – istotnymi lokacjami. Mniej więcej wiemy też, jaka jest sytuacja polityczna, ale nadal ciężko było mi na podstawie tych informacji cokolwiek więcej powiedzieć o świecie. Ale prawda, powinnam to zawrzeć w ocenie. Przepraszam, że tego nie zrobiłam.
Spokojnie, ani razu nie przeszło mi przez myśl, że przeszkadza Ci ocena końcowa.
Pozdrawiam.
Wydaje mi się, że postawienie kropki przy emotikonie nie ma nic wspólnego z nadawaniem wypowiedzi powagi i też nie po to podawałam link do sjp; chciałam pokazać, że niestawianie przy nim kropki jest uzasadnione i nie jest błędem. Wyszłam po prostu z założenia, że właśnie sam emotikon będzie wskazywał, że ten tekst nie ma aż tak poważnego wydźwięku.
UsuńOkej, jeśli zamierzone powtórzenie nie wygląda na zamierzone, to trzeba je poprawić i tyle :)
Tak, chodziło mi o to zdanie właśnie, ale tu mam jedno, wydaje mi się, dość istotne zastrzeżenie: to, że zdanie może wyglądałoby lepiej bez przecinka, to, moim zdaniem, jest trochę kwestią interpretacji i sposobu, jak można by to zdanie odczytać. Akurat w tym przypadku (jak i pewnie w innych, które też uznałaś za błąd) czytam to zdanie tak, jakby była tam przerwa oddechowa, krótka pauza, którą właśnie zaznaczyłam przecinkiem. Stwierdzenie jednak, że zdanie jest błędne, chociaż w gruncie rzeczy nie jest, to chyba najgorsza rzecz, jaką oceniający może zrobić.
Żeby było też jasne: nie twierdzę nigdzie, że nie popełniam błędów interpunkcyjnych, bo to byłaby absolutna przesada, ale o wiele lepiej wyglądałoby, gdybyś wskazała mi przykłady, w których błędy to rzeczywiście błędy, a nie kwestia interpretacji piszącego i oceniającego.
Kwestia z królem: już rozumiem, co miałaś na myśli. Tak jak pisałam w poprzednim komentarzu, te dwa, trzy pierwsze rozdziały będą poprawiane, więc mam nadzieję, że uda mi się to wszystko lepiej przedstawić.
Królowa faktycznie miała niewiele „czasu antenowego”, dlatego starałam się pokazać jej różne rekcje, co w gruncie rzeczy rzeczywiście może wyglądać tak, że nie jest to zbyt poprawnie wykreowana postać.
Nie każę Ci opisywać każdego jej dnia, ale mimo wszystko wolałabym ujrzeć, że rzeczywiście miała tych koszmarów więcej niż jeden. Czy zawsze wyglądają tak samo? Czy jeśli tak, to czy Elyana we śnie i po przebudzeniu czuje się tak samo? Czy to, co robi za dnia, wpływa na to, o czym śni? Problem w tym, że w tekście jest to dość wyraźnie zaznaczone: co noc śniło jej się w zasadzie to samo i praca w kuchni nie miała na to wpływu, a reakcja po obudzeniu się z koszmaru również była taka sama.
Nie ma za co przepraszać, po prostu sobie dyskutujemy i wyjaśniamy pewne sprawy :) Wydaje mi się, że taki wydźwięk tego tekstu może wynikać ze sposobu narracji: jest to narracja trzecioosobowa, ale, zauważ, mocno zależna; większość wydarzeń poznaje się w zasadzie z perspektywy głównej bohaterki (zarówno przez działania, jak i przemyślenia), przez co rzeczywiście można odnieść wrażenie, że to narracja stara się usprawiedliwiać jej postępowanie.
Tłumaczy to też w pewien sposób to (przynajmniej tak mi się wydaje), że pozostałe postacie są również przedstawiane z punktu widzenia księżniczki. Skoro spotyka je póki co raz, to nie pojawiają się w tekście, kiedy nie ma z nimi do czynienia.
Taki przynajmniej miałam zamiar, gdy decydowałam się na ten sposób narracji. Możliwe, że trochę trudno jest to dobrze zauważyć, skoro większość bohaterów drugoplanowych pojawiła się w zasadzie tylko raz, gdyż, jak sama zauważyłaś, właściwa akcja dopiero będzie się rozpoczynać. Mogę powiedzieć w sumie tylko tyle, że absolutna większość tych postaci będzie w tekście obecna.
Wpływ na takie odbieranie bohaterów również z pewnością ma wpływ wspomniana przez Ciebie schematyczność rozdziałów, ale tutaj to wyłącznie moja wina :)
Z tym żartem to też nie tak ;) Była to bardziej gra słów; wyrażenie „uczciwy przemytnik” jest oksymoronem już na pierwszy rzut oka, ale tutaj ogromne znaczenie ma to, z kim bohaterka ma do czynienia (czyli, ogólnie rzecz biorąc, ze wszelkiej maści przestępcami, którzy przecież są świadomi tego, że nie działają zgodnie z prawem). Ten żart miał po prostu być łamiącym zęby sucharem :)
No, to w takim razie moje błędy w dialogach wynikają z ogólnego gapiostwa, ale nie z nieznajomości zasad ich pisania. Między stwierdzeniem „nie wiesz/nie pamiętasz, jak się pisze dialogi” a „weź czytaj uważnie tekst przed publikacją, bo są błędy” jest kolosalna różnica.
UsuńWiadomo, pierwsza ocena, pierwsze koty za płoty :) Nie ukrywam, że już nawet ta informacja, że niewiele wiadomo o świecie przedstawionym już mi coś mówi, więc chociaż tyle się dowiedziałam. Takie spostrzeżenia też warto zawrzeć w ocenie.
Pozdrawiam serdecznie! :)
„[…] O wiele lepiej wyglądałoby, gdybyś wskazała mi przykłady, w których błędy to rzeczywiście błędy […]” my bad.
UsuńSuchar: matulu, to o to chodzi ;-;. Przepraszam, kompletnie nie ogarnęłam żartu.
Dialogi: racja, kolosalna. Źle się wyraziłam.
Informacja o świecie przedstawionym: zapamiętam sobie, żeby takich rzeczy w ocenie nie pomijać, dziękuję.
Pozdrawiam.