Oceniajaca: Ej-dzi Z.
Oceniany blog: mamtowekrwi
Autor: Parabola
Wstęp
Przyznam się, że urzekł mnie adres.
Wspomnę tylko, że zawiera złączone ze sobą wyrazy i wygląda to jak bełkot. Jednak
te słowa mają w sobie pewną cechę, którą trudno przegapić. Krew zawsze kojarzy
się z czerwienią, a ta barwa stwarza aurę siły, więc odczuwam falę mocy, ostrej
papryki chilli i tajemnicy. Na blogu królują tylko trzy kolory, które tworzą
małą doskonałość. Moje oczy wodzą po nich i nie mają dość. Przyjemnie patrzy
się na szablon, który nie zawiera żadnych „udziwnień”. Biała, dopasowanej
wielkości czcionka odpowiednio odbija się od tła i nie męczy oczu. Cytat z
piosenki, którego użyłaś na belce powiewa grozą i zachęca do przejrzenia treści.
Z nagłówka spogląda, a raczej wbija
we mnie wzrok dziewczyna. Jej uśmiech jest zastanawiający i musi chyba o czymś
świadczyć. Tak jakby kusiła los. Krótki napis, znajdujący się po prawej stronie
daje znać, że to ona tu rządzi. Zwątpiłam w prawdę - czy żyję, bo przez niego
ewidentnie zostałam zakwalifikowana do umarłych. Wprawiam się w nastrój mroku,
tajemnic i czuję, że to będzie mrożąca krew w żyłach historia.
Bardzo przypadły mi do gustu nazwy podstron.
Włożyłaś w nie cząstkę siebie, czyli spróbowałaś stworzyć klimat opowiadania.
To miłe, widzieć na pierwszy rzut oka wkład autora. Wszystkie działają
prawidłowo. Masz u mnie plusa za brak sprzedawania twarzy bohaterów. Może
jedynie brakuje mi informacji o blogu, może przydałby się mały skrót. Przyjrzyj
się książkom. A ja przedstawię możliwą
sytuację w bibliotece – moją uwagę przykuła okładka i z pewnością
wzięłabym do ręki cudo odziane w takie kolory, ale pierwszą rzeczą, którą
wykonałabym po wstępnych oględzinach, to odwrócenie na tył książki. Tam
zazwyczaj można znaleźć opis. Większość odwiedzających gubi się, widząc dużą
liczbę przy słowie rozdział. Taki
skrót opowieści, a nawet fragment treści byłby dla nich pomocą i może
zyskałabyś nowych zapaleńców, którzy zapoznaliby się z Twoim tworem. Może
przydałby się bezpośredni link do „wprowadzenia”, które u Ciebie pełni rolę
prologu.
Dodatek, to muzyka do rozdziału.
Można poczuć się wtedy jak autor. Być może, właśnie ten kawałek był inspiracją
do napisania danego wpisu, co za tym idzie oddaje jego charakter. Pomyślna
rzecz. Kto chce to poczuć - klika, a kto nie… niech żałuje.
9,5/10
Treść
Wprowadzenie
Nietypowa nazwa prologu jest intrygująca,
a jego treść przeraża do szpiku kości. Dobra, trochę przesadziłam. Jest
mrocznie, krótko i podane jak na tacy. Może przyczepię się do słowa tata, to bardzo miło, gdy córka tak się
do niego zwraca i mówi o nim tym zwrotem, ale zostało użyte aż trzy razy na
czternastowersowy tekst. Czuję, że boisz się użyć słowa ojciec, a moim zdaniem tutaj bardziej by pasowało. Taka drobna
niedogodność, bo reszta jest w porządku. Opis bohaterki, choć krótki i
pobieżny, daje możliwość do zapoznania się z jej osobą. Nie chodzi o to, żeby
od samego początku znać reakcje dziewczyny i całkowitą wiedzę o niej, ale dalej
zdobywać je. Odczułam, że główna bohaterka to zdecydowana osoba o zimnym sercu.
Wyjaśnił się też sens adresu – mam to we krwi. Dziewczyna jest zdolna do
zabijania, bo jej to wpojono. Niemal widzę jakby wzruszała obojętnie ramionami,
wypowiadając te słowa.
Rozdział I
Mam mały mętlik w głowie z powodu
dużej ilości bohaterów, których twarze są trochę dla mnie zamazane. Mam
nadzieję, że w następnych wpisach dowiem się więcej o relacjach panujących
między nimi. Spowodowane jest to tym, że
chcesz uwzględnić każdego po trochu. Oddajesz charakterystykę postaci i
wspominasz o więzi nazywając ją przyjaźnią i koniec. Znają się od dziecka, a
gdzie ich wspólne przeżycia? Może warto byłoby o tym minimalnie wspomnieć? Mam
zarys Olivera, który cechuje się wysokim ego oraz zabawnego Matiasa, który jest
zbyt dziecinny jak na swój wiek. Mam odczucia, że tylko ojciec myśli trzeźwo i
jest wpasowany do swojej pozycji jako poważny człowiek. Co do fabuły – kończysz
w momencie, tak aby pobudzić ciekawość czytelnika. To jest dobry motyw. A teraz pozwolę sobie
wypisać moje wątpliwości w tym rozdziale.
„-
Witaj, tatku.
Już w Orionie? – Mówiąc to, ziewałam, więc nie wyszło zbyt wyraźnie.”
Może lepiej zabrzmiało by: „… - zapytałam, ziewając, więc…”. Jakoś mi nie w smak ta Twoja
konstrukcja.
„Mogę tylko musli, warzywa i owoce, a no i
trochę mięsa.” – Mogę co? Może przydałoby się tam wcisnąć czasownik spożywać?
„No, ale jako ojciec musi być trochę
przewrażliwiony. Po to oni są.” – Ojcowie istnieją po to, aby byli
przewrażliwieni. Taki wniosek z tego się nasuwa. Nie wydaje się to jednak prawdą.
Ostatnie zdanie, które przytoczyłam można byłoby zmienić na coś w rodzaju: „
Oni już tacy są”.
„O jego wieku świadczyły liczne zmarszczki i
lekko już posiwiało włosy.” – Literówka zaznaczona na czerwono.
Powinno być „e”.
„Wielka budowla, tak zwane centrum i kilka
wokół niego.” – Kilka czego? Budowli? Nie każ się domyślać.
„Spojrzałam na zegarek. Do męczarni mam jeszcze
dwie godziny. Co by tu nabroić? Spacerowałam sobie przez korytarze wieżowca,
zastanawiając się co ze sobą zrobić. A tak, pójdę do świetlicy.” Nie podoba mi się, w tym cyklu myślowym zastosowanie „mam”
(czas teraźniejszy) oraz „A tak”. Jakby sprzedawała myśli na bieżąco, a
przecież stosujesz czas przeszły. Podkreślasz to, używając spacerowałam. Moim zdaniem
lepiej użyć trybu przypuszczającego: „Może pójdę do świetlicy?”.
„Tak
w ogóle,
to gdzie was wcięło na tyle czasu?” Powinien być przecinek.
„Oboje znam od małego.” Dość mało ambitne
zdanie. Sądzę, że lepiej zamiast małego
brzmiało by dziecka.
„Korzystając
z tego, że byliśmy właściwie sami w świetlicy, włączyliśmy sobie telewizor.” – Słowo sobie wydaje mi się zbędne, bo komu
innemu mogliby go włączyć?
A teraz taki mały test – jeśli Oliver potrafi
sterować przedmiotami za pomocą siły umysłu, to po co wykonał ruch ręką, który
powtórzyła szklanka z wodą?
„Wróciłam
na salę treningową i zaczęłam biec w kółko truchtem.” – Jeśli ta sala
jest duża, to kółko powinno być do niej adekwatne. Kółka są z reguły małe.
„Robiąc
trzy kółka, spokojnie pokonuję kilka kilometrów.” - Kółka? Okrążenia bardziej fachowo brzmi.
Rozdział II
Może
zacznę od tego, że nie podobają mi się takie zdania jak: „Co ja mam prezydenta
zabić, że to takie tajne”. Niby mające na celu przekazać charakterystyczne
cechy Vanessy, ale wyróżniają się od całości. Gdyby takich, prosto skleconych
odzywek było więcej i cały tekst zawierałby takie motywy byłoby lepiej. A teraz
widać, że odstaje jak czarne na białym.
Dwa słowa, które wypowiedziała Mary potrafią
zdenerwować Vanessę. Postać wroga zawsze jest interesująca i czytelnik, z
pewnego rodzaju niecierpliwością pragnie następnych potyczek. Taki kultowy
pomysł, a spełnia wymogi przeciętnego czytelnika. Bohaterka nie lubi dziewczyny, dlatego że tamta uważa
się za najlepszą. Coś w tym jest i daje mi poczucie, że Vanessa przejmuję się
tym stwierdzeniem. Chce udowodnić, że
Mary nie ma racji, a co za tym idzie? Vanessa mierzy swoją postawę tą samą
miarą, czyli „zadziera nosa”. Podoba mi się ten wątek.
Akcja
sprowadzenia Wybrańca do centrum jest szybka i zbyt łatwa. Narastało we mnie
napięcie i, jak nożem odciął, nagle zniknęło. Szkoda. Chłopak się nie bronił?
Pozwolił się związać? Liczę na to, iż czynił to umyślnie.
„… skoro informacje
nie chcą do mnie przyjść, to ja muszę przyjść do informacji.”
Można wyzbyć się czasownika przyjść w drugiej części. Na przykład
zastąpić go czasownikiem dotrzeć.
„…i robiąc się niewidzialna, zaczęła wspinać się na jeden
z bloków.” – Narracja jest pierwszoosobowa, więc nasuwa mi się pytanie - skąd
Vanessa opisuje zachowanie swojej przyjaciółki, jeśli nie widziała jej?
„Na szczęście
chłopak mieszkał na 2 piętrze.” –Zamiast 2
powinno być drugim. Cyfrę, którą
napisałaś przeczyta się jako „…na dwa piętrze.” Taki był cel?
„Kiedy zdałyśmy szybki raport z przebiegu
akcji, w końcu miałam wolne.”- Zaczynasz liczbą mnogą, kończysz pojedynczą.
„Mój tata ma fioła na punkcie odpowiedniego
odżywiania. Uważa, że dobra dieta to połowa sukcesu. Nie mam pojęcia skąd on to
wziął, ale póki jedzenie jest dobre, nie mam nic przeciwko.” Co wziął? Swoją uwagę? Choć trudno byłoby ją
wziąć.
„Wracając
z jadalni, usłyszałam krzyki z gabinetu taty.” – Krzyki? Może lepiej określić
to: usłyszałam podniesione głosy.
„Od mojego informatora dowiedziałem się, że
ten właśnie oddział planuje zaatakowanie naszego.” I już na dokończenie tego
zdania nasuwa mi się - naszego oddziała – ale ten drugi wyraz to czasownik.
Zamiast zaatakowanie naszego powinnaś użyć zaatakowanie nas lub (jako cały oddział
ogólnie) zaatakować nasz.
Rozdział III
Wydaje
mi się, że ojciec, który jest przewrażliwiony na punkcie córki nie popychałby
jej w ręce wroga. To przeczy wcześniejszym zapewnieniom. Jednak musiała być w
końcu jakaś akcja. Może ojciec był przyciśnięty do muru i musiał podjąć taką
decyzję? To zostaje tajemnicą. Później się minimalnie wyjaśnia. Vanessa jest
jedyna w swoim rodzaju, ale wciąż coś mi tu nie gra.
„Przez cały ten czas miałam mieszkać tam,
na miejscu i, jeśli zdobędę wystarczająco dużo informacji, nie będę musiała
wracać.” A jeśli informacji będzie mało Vanessa wróci? Dziwne, bo wydawało mi
się, że jeśli zbierze odpowiednią ilość wieści, to powinna ulotnić się z stamtąd.
„Przyjaciele
siedzieli u mnie dwie godziny. Z racji późnej godziny…”. - Powtórzenie godziny. W drugim zdaniu lepiej
poprawić na „…Z racji późnej pory…”.
Pozwoliłam skopiować
sobie ten akapit: „W Orionie działał ten sam system co w moim
domu, więc ubranie się zajęło mi kilka minut. Zeszłam do jadalni, gdzie na
szczęście spotkałam swoich przyjaciół. Będę miała okazję się z nimi pożegnać.
Przydałby się jeszcze Matias. Nie będę latać po całym budynku, żeby go znaleźć.
Śniadanie jak zawsze było pyszne. Kiedy skończyłam, przytuliłam Noemi i
Olivera, po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju. Czas wyjeżdżać.” – Szybko i
nieskładnie. Jedno zdanie daje informacje o czynności, które później ze sobą
się splatają. W dodatku mieszasz ze sobą czasy. Robisz taką małą wyliczankę:
raz mówi o pożegnaniu, później wtrącasz, że chciałaby widzieć Matiasa, a
później wzmianka o śniadaniu. Gubimy się. A teraz informacja z ostatniej chwili, gdy
szare komórki obiły się o siebie - są tam schody? Słowo zeszłam na to wskazuje, a przecież, do tej pory z piętra na piętro
poruszała się windą. Poczułam się jak w zwykłym domu.
„– Nie ma sprawy i tak dostanę drugą. Od
dzisiaj zaczynam nową pracę, pamiętasz? – poklepałam go…”. Słowo poklepałam pisane wielką literą.
„Dzwonek rozniósł
się po całym domu, wywołując u mnie dreszcze.” – Z skąd Vanessa wie, że po
całym domu gdy była na zewnątrz?
Dziewczyna
jest jakby wyprana z odczuć. Przedstawia to co widzi, a ja nie potrafię czytać
w jej myślach, więc nie mam bladego pojęcia dlaczego uważa, że nie da rady
spędzić dwóch tygodni w tym domu. Coś tam wspomniałaś, że przeraziła ją
fontanna, a później opisałaś dom jako kremowy. Czy ten kolor jest jakiś niemiły
i ponury? Brak emocji się kłania.
Jak
człowiekowi siwieją włosy, to już się starzeje. To prawda. A jak ma kilka zmarszczek, to też. Ciekawe, bo
młodzi ludzie, którzy często się śmieją mają zmarszczki, gdy mrużą oczy, to też
oznaka starzenia? I na arenę wchodzi słowo kilka,
to nie koniec świata.
„– Nazywam się Emma Adams.
– Na czas tej misji…”. Nie było kropki po nazwisku.
Nie wspomniałaś, że Vanessa/Emma
weszła do domu. Dowiadujemy się tego, gdy jej walizka upadła na krwistoczerwony
dywan. Tak wnioskuję, ponieważ dywanów to na dworze raczej nie ma, a dziewczyna
rozgląda się po wnętrzu pomieszczenia.
„Ktoś
się na oglądał za dużo…”. Razem: naoglądał.
Rozdział IV
Zakończyłaś tak, żeby każdy miał ochotę czytać dalej. W mojej głowie powstało nagle wiele
scenariuszy, a tu taka sytuacja. Zaskoczyło i to podwójnie. Żaden się nie
sprawdził, ale też porobiło się ciekawie. Masz szczęście, że nie okazało się,
iż Aiden zna jej prawdziwe imię, choć coś mi tu nie gra z jego wiedzą.
„Cały obóz znajdował
się na wyspie. Nie mogliśmy ćwiczyć blisko ludzi. Fale stawały się coraz
większe. Obozowicze wpadali w panikę… ” – I znów wyłapałam coś co przypomina
skakanie z kwiatka na kwiatek. Jedno zdanie praktycznie nie łączy się z drugim.
Mogłabyś rozwinąć myśl: dlaczego nie mogli trenować blisko ludzi, Ty jednak
zaczęłaś o czym innym, a raczej dokończyłaś poprzednią myśl.
A
teraz wyrażę swoje zdanie na temat bezsensownego postępowania Vanessy. Rozumiem,
że spanikowała. Tylko musiała wrócić do domu, a później do Orionu, odbyć krótką
rozmowę, a raczej upewnić się i niespostrzeżenie wrócić do domu swoich
pracodawców? Nie musiała. Od czego są telefony? Ta rozmowa byłaby o wiele
bardziej efektowna, chyba że chciałaś trochę rozerwać biedną dziewczynę. A
niech sobie pojeździ po tym świecie.
Nie zawiodłaś mnie ciętym językiem
na końcówce. To zdecydowanie Twoja dobra strona. Te docinki tworzą postacie. A
charakterek Aidena i jego zachowanie wywołuje uśmiech.
Rozdział V
„Spojrzałam
na zegarek. Jest siódma.” – Mylisz czasy.
Mam
wrażenie, że nagle wyskoczyła sekretarka ojca. We fragmentach, gdzie był
gabinet ojca Vanessy nic nie było o takowej „prawej ręce”, a tu jest wspomniane.
Była na wakacjach? Przydałoby się podrasować pierwsze rozdziały. Wychodzi na
to, że pokój, w którym urzędował głównodowodzący był położony od razu przy
korytarzu i nie było miejsca na taką osobę, jak ta kobieta, której imienia nie
znamy. W ogóle jej nie było.
„Kiedy doszłam już do siebie i w miarę się
obudziłam…”. Powinnam wstawić tu znak zapytania. W miarę można się obudzić?
Może i można, ale jak to brzmi? Jak: bohaterka doszła do siebie i się w połowie
obudziła. Zgrzytam zębami.
Vanessa
była przyzwyczajona do dziwnych urządzeń w jej domu, samo wybieranie ubrań było
ułatwieniem, a tutaj sama musi sobie wszystko uszykować. Nie wyraża swojego
zirytowania tym? Człowiek nauczony do wygód nie przesiądzie się tak łatwo z
mercedesa do fiata 126p. Jej zachwycenie się telewizorem też budzi we mnie
zaskoczenie. To nigdy nie widziała kina domowego? Żyje w świecie najnowszej
technologii, a tutaj zachowuje się jak nowo narodzona.
Najpierw
jest mowa, że właściciel nigdzie nie rusza się z domu, a później okazuje się,
że „Obecnie w domu była jedynie służba”.
Dziwne, ale prawdziwe. Niestety, moją uwagę przejawia fakt, że za pewien czas
przychodzi syn właściciela i tu znów mur realności runął. Może warto wspomnieć,
że w tym pomieszczeniu nie było nikogo, a nie w całym domu? A może tylko gdzieś
wspomnieć, że pan Hanson zrobił dziś wyjątek i wyszedł ze swojego królestwa?
„Oczywiście
była to długonoga, szczupła blondynka w, moim zdaniem, zbyt krótkich,
białych spodenkach oraz bokserce z wielkim dekoltem.” Aż prosi o poprawkę.
„…szczupła blondynka, która moim zdaniem ubierał się w zbyt krótkie, białe
spodenki oraz…”. Niech już zostanie ten wyczerpujący opis stroju, ale i tak
drażni po kątach. Opis ubioru, czy nawet charakterystyka postaci w opowiadaniu
powinna odbyć się w inny sposób. Nawiązywać bardziej do treści, a nie
wyliczaniem.
„Już
na obozie wybierał sobie, jak to ja nazwałam, plastikowe towarzystwo”.
Można byłoby zamienić podkreślone słowo na nazywałam..Czas
przeszły.
A
nawiązując jeszcze do nowo przybyłych, to jak Vanessa ich widziała? Przez okno?
Nikt im drzwi nie otworzył, chyba. A gdzie zniknął starzejący się mężczyzna,
który pierwszy powitał w tym domu Vanessę? Mam pełno pytań, a na większość z
nich nie mam odpowiedzi. Tajemniczość mnie przerasta, a wciąż usiłuję wmówić
sobie, że oni jeszcze wrócą.
Rozdział VI
„Pan Hanson tak jak siedział ciągle w swoim
gabinecie, tak siedzi dalej.” – Jakbyś relacjonowała wydarzenia. Znów pomyłka z
czasem. Trzymaj się przeszłego. Jak ten, to żaden inny.
„Kiedy Samanta poprosiła, żebym poszła za nią
na zakupy.”. To zdanie mnie razi. Dlaczego? Ponieważ straszy swego rodzaju
kolokwializmem. Może lepiej napisać „… żebym wyręczyła ją w zakupach.”
Tajemnicze pojawienie się mężczyzna
jest zjawiskiem paranormalnym. Jakby się tam zmaterializował z nikąd. Taka
zmiana całkowita sytuacji. Zwrot akcji wyjęty z kapelusza magika. O to
chodziło. Jego postawa wzbudziła zaciekawienie, ale przesądzone było, że
bohaterka zacznie o tym myśleć, a przy pierwszej okazji zda relacje tatusiowi,
który będzie się podejrzanie zachowywał. Sama będzie sobie zadawać pytania –
dlaczego tego wcześniej nie zauważyła?
„…a na
jego twarzy zaznaczyło się wiele zmarszczek”. – Same się zaznaczyły?
„czterdziestoparo latka”. – Złe określenie. Parolatek, to dziecko mające kilka lat.
Samo słowo para oznacza dwójkę, jeśli
chodzi o osoby. Poprawnie: czterdziestokilkulatka.
„…mówiąc
to, patrzył się w pustą już miskę, a później spojrzał na mnie.” Kłania się
ciekawa konstrukcja. Zrezygnowałabym ze słów: mówiąc to.
„Nie
mogłam wyzbyć się wrażenia, że to jedynie kolejny dziwny sen i wcale nie
rozmawiam o przysłowiowej pogodzie z Aidenem, moim
wrogiem
numer jeden. W pewnym momencie coś mi się przypomniało. Było to dość ryzykowne
pytanie, ale stwierdziłam, że mogę nie mieć już okazji o to zapytać.” – Sprawa
techniczna – należy usunąć odstęp.
Rozdział VII
Postawiłaś
na opisy, które w tym przypadku oddają charakter zaistniałych wydarzeń. Może
nie czułam przyspieszonego bicia serca, ale to na pewno nie było suche. Trochę
irytowało mnie dokładne podawanie czasu oraz znany motyw znikającej ściany. Na
szczęście łatwo nie było, bo dziewczyna miała serce dochodzące do jej gardła,
ale wszystko skończyło się „happy endem”. Zbyt łatwo i szybko, czyżby Vanessa
była w czepku urodzona?
„…do
sypialni. Już
łapałam…”. – Co to za przerwa? Taka dziura w zwartym tekście, której nie powinno
być.
„Zaskoczona moim głosem lekko podskoczyła.” –
Wyobraziłam sobie tę sytuację i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Kobieta w średnim
wieku tak się zachowała? Jak piłka? Może lepiej użyć drgnęła, czy coś w tym stylu.
„Brunetka
odwróciła się do mnie, posyłając mi promienny uśmiech, a wcześniej wyłączyła
mikser.” Takie zdania nie mogłyby być w przepisie na ciasto. „Wkładasz łyżkę
mąki, a wcześniej trzeba było nalać pół szklanki mleka.” Należy poprzestawiać
czynności.
„Bardzo
lubiłam Samantę.” To zdanie świadczy, że już od dawna się znają, a czytelnik
dopiero poznaje tę znajomość. Lepiej pasuje polubiłam.
„Ściany zostały pomalowane na ciemno szary…”
– Razem nazwę koloru: ciemnoszaro.
„Widząc ilość rzeczy, jakie mam kupić…” – mylenie
czasów. Zamiast mam to miałam.
Rozdział VIII
Wszystkie
teorie wobec ojca runęły. Stawiasz jego osobę przed krawędzią przepaści.
Vanessa dawała poczucie, że jest kochanym, troskliwym oraz dobrym ojcem, ale
nie do końca to może być prawda. W tym momencie odwołuję swoje przekonanie, że
zbyt łatwo popchnął ją na niebezpieczną misję. Udało Ci się zwodzić przez jakiś
czas, ale pokazywałaś tylko po przez obserwacje Vanessy, więc było to
naturalne.
Na końcu łatwo można się domyśleć co się mogło
stać z Vanessą i jak zwykle pobudziłaś ciekawość. Czy mam racje co do następnej
sytuacji? Nie wiem, bo to okaże się w następnym odcinku. Mogłabym powiedzieć
jako czytelnik, że to jest niedobre, ale tak naprawdę jest to najlepszy zabieg
jaki można użyć. Każdy z niecierpliwością czeka na następny. Plus dla Ciebie.
„…tylko znalazłam nasz wrogi oddział,
który chciał napaść na nasz.” – Powtórzenie nasz. Lepiej usunąć pierwsze słowo, które jest podkreślone.
„…byłam bym teraz czerwona jak usta
blondynki…” – Zamiast podkreślonego należy użyć: byłabym.
Ogólnie
Jak widać, w każdym rozdziale zmniejszała się
ilość moich uwag, to oznacza tylko jedno – jest poprawa. Może już na wstępie
przyznam, że wyjustowany, estetycznie dopracowany tekst, to znak dobrej drogi.
To samo tyczy się zapisu dialogów. Widzę, że jest przyswojona wiedza na ten
temat i bardzo się z tego cieszę. Zapis jest ważny. Nie popełniasz błędów tego
typu. Może raz zauważyłam, ale to pewnie wynik małej nieuwagi.
Problemem jest „skakanie” po
przestrzeni czasów. Ogólnie trzymasz się przeszłego, więc powinnaś dalej przy
nim trwać, nie zapisując teraźniejszych wtrąceń.
Twoje zdania dotyczące świata
przedstawionego są coraz lepsze, ale wciąż powtarzasz jedno – skaczesz. Raz
piszesz o tym, raz o tamtym i chcesz to wszystko na siłę powiązać. Skup się na
jednej rzeczy! Dokończ ją i dopiero rozwijaj nowy wątek. Tylko raz, czy dwa
opisywałaś stroje jak sztuczną i prostą wyliczankę, więc nie jest źle. Brakuje
mi trochę kształtowania ludzi po przez ich charakterystykę, ale wszystko zastępują
dialogi. Widać, że to Twoja smykałka. Kpiące odpowiedzi i dobrze dobrane zdania
przedstawiają postać. Czasem mam wrażenie, że przez to wszyscy są do siebie
podobni. Wyjątek stanowią takie osoby jak ojciec i pan Hanson. Podoba mi się
sposób, w jaki kreujesz tego drugiego. Stanowi tajemnicę, którą ciągle trzymasz
na sznurku. Tak trzymaj! Postawa Nathaniela
też jest zagadką, niby typowy chłopak, który ma pewnie za zadanie
zakręcić w głowie dziewczynie.
Z rozdziału na rozdział jest coraz
lepiej. Ciekawość rośnie. W pierwszych brakuje mi czegoś, dopiero się rozkręca
gdzieś na trzecim. Nie nawiązujesz do osób wcześnie stworzonych i często wyskakują
jak czarownica z pudełka. Zapominasz o niektórych bohaterach - wciąż ciekawi
mnie człowiek epizodyczny, który otworzył drzwi willi Hansonów przed Vanessą.
To samo tyczy się Mary. Po co komu ktoś, kto występował tylko raz i bez niego
świat by się nie zawalił? Rozumiem, może kiedyś ich użyjesz, ale do tej pory to
byli i zniknęli. Mam tylko kolejne wątki, które dziwnym trafem znikają we mgle.
Jakbyśmy cały czas szli do przodu, nie zatrzymując się. Stwarza to aurę
tajemnicy. Mam nadzieję, że w przyszłych rozdziałach uwzględnisz to co było i
wykorzystasz, to co odłożyłaś na bok.
Twój styl jest cały czas w
tworzeniu. Wciąż się uczysz i robisz postępy. Lekko czyta się Twoje
opowiadanie. Denerwują mnie niektóre konstrukcje, ale po za tym jest dobrze.
Spełniasz wymogi zaciekawienia. Jest tyle pytań, a odpowiedzi brak. Na pewno
czytelnik przywiązuje się do Twojego opowiadania.
A teraz moje trzy
grosze do tekstu, na stronie głównej:
„Zapraszam do oglądania zwiastuna!” – To brzmi jakbyśmy mieli cały czas oglądać okaz
z każdej strony. Warto by było
zmienić słowo oglądania na zobaczenia.
zwiastuna!
56/70
Dodatkowe punkty
Za dopracowane
szczegóły wyglądu bloga.
1/2
Podsumowanie
Przykładałbym
większą uwagę na dopasowanie opisów, żeby nie były tylko wymienianiem, które
istnieje dla samego bycia. Należy je bardziej zespolić z resztą. W prawdzie pod
koniec zaczynało się coś ciekawego dziać, a mianowicie przestrzeń zaczęła
bardziej się rysować. Podobały mi się elementy tajemniczości, czyli potrafiłaś
pobawić się szklaną kulą i nie zdradzałaś pozycji ojca. Zagadka to drugie imię
tej historii.
Ważnym elementem, którego musisz
pilnować to czas przeszły. Nie przeskakuj z niego na inny! Jednak mam tu też
uwagę, że konkretne podawanie czasu trwania czynności też nie jest dobrym
motywem.
Twoja ulubiona konstrukcja to:
„mówiąc, to (czynność)” nie nadużywaj tego, ponieważ jest to dość
skomplikowane. Nie trzeba wciąż powtarzać, że dana wypowiedź była mówiona,
tylko od razu przejść do czynności, która była wykonywana.
Przeczytaj zdania na
głos. To jest bardzo przydatny element. Twój wzrok wszystkich złych konstrukcji
nie wyłapie, należy posłużyć się także słuchem. Wtedy zrozumie się jego sens i
uniknie powtórzeń.
Ostatecznie wyszło 66,5 na 82 możliwych,
czyli dobry. Gratulację. Masz atuty na coś jeszcze lepszego i z czystej
ciekawości wróciłabym by poznać dalsze losy Vanessy.
Witam!
OdpowiedzUsuńNa początek dziękuję za tak szybkie napisanie tej oceny i za samo zainteresowanie się moim blogiem. Do każdej oceny podchodzę z lekkim strachem. Wiadomo, nikt nie lubi być krytykowany. Jednak potrzebowałam takiego nieowijania w bawełnę.
Cieszę się, że doceniłaś mój pomysł na nazwy z zakładkami. Lubię wyróżniać się takimi szczegółami. Spodobała mi się również ta propozycja z bezpośrednim linkiem do wprowadzenia. Może kiedyś wykorzystam.
Zdaję sobie sprawę, że na początku zarzuciłam czytelnika masą postaci. Zaczynając pisać, nie zwracałam na takie rzeczy uwagi. Jest to moje pierwsze poważne opowiadanie, więc mogę spokojnie powiedzieć, że dopiero się uczę, co zresztą zauważyłaś. Dlatego tak ważne są dla mnie wystawiane oceny i mogę cię zapewnić, że przeczytałam wszystko bardzo uważnie.
Myślę, że moje opowiadanie zrobi najlepsze wrażenie dopiero, gdy będzie skończone. Teoretycznie jest to logiczne, ale spotkałam się z takimi opowiadaniami, gdzie już kilka rozdziałów tworzyło coś niesamowitego. U mnie takiego określenia będzie można użyć ewentualnie na koniec. Lubię, kiedy wszystko wyjaśnia się dopiero w ostatnich rozdziałach; kiedy czytelnik dostaje nagłego oświecenia i mówi: "Jak mogłam to przegapić?" Nie mam pojęcia czy udaje mi się tak kierować tekstem, by i u mnie coś takiego wystąpiło. Wyjdzie w praniu.
Niestety, obecnie planuję zawieszenie bloga, więc błędy poprawię, gdy znów wrócę do tej historii. Kiedy to będzie? Nie mam pojęcia, ale jeśli już się za to zabiorę, obiecuję wrócić do samego początku i bardziej dopracować rozdziały. Mam nadzieję, że będziesz miała okazję zapoznać się z moimi poprawkami.
Na koniec jeszcze raz dziękuję za ocenę i uważam, że świetnie sobie z tym poradziłaś. Z mojej strony nie ma żadnych uwag. Życzę powodzenia w dalszej pracy,
Pozdrawiam :)
Cieszę się, że chociaż w małym stopniu okazałam się potrzebna. Masz całkowitą rację, że trzymanie wszystkiego w tajemnicy jest częścią sprytnego planu - trzymania czytelnika na sznurku.Czasem należy przemyśleć niektóre wątki, zrobić sobie przerwę by zregenerować umysł. Każdy dzień przynosi nowe doświadczenia i wierzę, że z czasem sama zauważysz pewne niedociągnięcia. Z każdym dniem jesteśmy starsi i mądrzejsi. ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa na temat mojej pracy.
Pollalo, kiedy zaktualizujesz kolejkę, przy mojej wstaw informację, że jest już zamknięta. Opowiadanie, które aktualnie oceniam, ma ponad trzydzieści rozdziałów (i kolejne pojawiają się w zastraszającym tempie...), a jestem dopiero na jedenastym. Aha, zapomniałabym – przy stażu Marixy zgubił się nawias.
OdpowiedzUsuńJako że nie ma możliwości skomentowania na podstronie Thoughtless, napiszę tutaj:
OdpowiedzUsuńz uśmiechem wrednoty.
Wredoty.
fanfiction oparte na harrym potterze, hannibalu, ahs
Nazwy własne zapisuje się wielką literą: Harrym Potterze, Hannibalu, AHS/American Horror Story.
zraziła się do nich jeszcze bardziej pisząc ocenę próbną.
Przecinek przed imiesłowem.
Co za dużo to niezdrowo.
Przecinek lub myślnik przed „to”.
ale nie poczuwa się na siłach do ocenienia blogów na ten temat.
Albo „nie poczuwa się do (...)”, albo „nie czuje się na siłach, by oceniać blogi na ten temat”.
Nie wykluczone
Niewykluczone.
Może być ostra przy punktacji, czasami zbyt ostra nad czym będzie pracować
Przecinek przed „nad”.
Poprawię co trzeba, dziękuję.
UsuńKiedy pojawi się kolejna ocena?
OdpowiedzUsuńPowinnam niedługo swoją skończyć, zostały cztery rozdziały... Cóż, trzeba się zmobilizować.
UsuńByłoby fajnie, bo tak w sierpniu jedna ocena, 1/3 września za nami i też nic... ;)
Usuń