Oceniany blog: inna-wersja.blogspot.com
Autorka: Raylie
Wstęp (9/10)
Od samego początku wiedziałam, że Inna Wersja mnie zachwyci
— wnioskowałam to po treściach 18+, po samym wspomnieniu w „Zanim
zaczniesz czytać” o relacji głównych bohaterów i po prostu
miałam przeczucie.
Zmiana
szablonu to strzał w dziesiątkę. Wszystko jest jasne, estetyczne i
widoczne, a nagłówek wprost zachwyca. Mogłabym się rozpisywać na
temat świetnego doboru czcionki i innych takich, ale myślę, że
nie jest to konieczne. Jest świetnie — tyle w temacie grafiki.
Zakładka
„Specjały” skradła moje serduszko. Te arty nawiązujące mniej
lub więcej do fabuły działają na wyobraźnię. I chociaż
zaznaczyłaś, że „takie zakładki są zwykle gwałtem na
wyobraźnię czytelnika”, to jednak fanfiction, więc chociaż
podstawy takie jak wygląd należy wiedzieć. Szczerze powiedziawszy,
dopiero po przyjrzeniu się tym cudom, zorientowałam się, o czym
właściwie czytam. Nigdy bym nie pomyślała, że kiedykolwiek
przyjdzie mi czytać fanfic do akurat tej kreskówki, którą
oglądałam kątem oka razem z młodszym bratem.
Jedyne,
co doprowadzało mnie do szału, to brak numeracji przy
rozdziałach. Robiłam przerwy w czytaniu, raz krótsze, raz
dłuższe, nie do końca z własnego wyboru i później, gdy
wracałam, nie potrafiłam znaleźć rozdziału, na którym
skończyłam poprzednio. Nie jest to jakieś wielkie „zło”, ale
mi osobiście bardzo utrudniało dalsze czytanie po przerwach.
Sprawiało, że się gubiłam.
To
tyle, jeśli chodzi o walory estetyczne i praktyczne bloga.
Treść (65/70)
Zacznę od tego, że całkowicie urzekł mnie Twój styl pisania.
Tworzysz lekkie, ale jednocześnie rozbudowane i działające na
wyobraźnię zdania. Sposób, w jaki piszesz, jest bardzo przystępny
i przyjemny w czytaniu. Nie ma tu miejsca na „lanie wody” czy
upychanie niepotrzebnych wątków. Wiesz, do czego dążysz, co
chcesz pokazać czytelnikom i jak wszystko ma się zakończyć.
Czasem jednak zdarzyło Ci się coś przedobrzyć.
Niektóre zdania (te wielokrotnie złożone, oczywiście) były tak
zawiłe, że nawet trzykrotne ich czytanie średnio pomagało, bo
gdzieś w połowie gubiłam myśl przewodnią czy wątek.
Jeśli
zaś chodzi o poprawność,
będzie krótko i na temat. Oprócz niektórych zdań, które
zdecydowanie są zbyt długie i z lekka niezrozumiałe, pojawiają
się literówki. Czasem dodasz do jakiegoś słowa literkę, którą
przy sprawdzaniu może być ciężko znaleźć. Nie jest tego wiele,
są to raczej zwykłe niedopatrzenia, które specjalnie na jakość
tekstu nie wpływają. Czasem brakowało przecinka, czasem zjadłaś
spację, lecz ogólnie co do interpunkcji i ortografii zarzutów nie
mam.
Mimo że
większość tekstu to jednak narracja, dialogi idealnie się
z nią splatają. Chase nie mówi nic więcej poza tym, co uważa za
istotne, Kimiko zaś czasem mówi zbyt dużo, nigdy jednak nie są to
wyrwane z kontekstu słowa, mające zająć trochę miejsca lub
„pojawić się, żeby nie było, że jest sama narracja”. Sposób
ich zapisu też jest nienaganny — z jednym wyjątkiem, który
dodałam na końcu „Treści”.
Chase i Kimiko porozumiewają się w sposób charakterystyczny, który
jak najbardziej do mnie przemawia. Powściągliwość Chase'a
dodawała mu uroku i charakterku. Chociaż mogłoby być więcej ich
potyczek słownych, albo zwykłych docinków ze strony Chase'a,
których z każdym kolejnym rozdziałem (niestety!) było coraz
mniej. Nie wiem, czy to specjalny zabieg, mający pokazać, że Chase
zmienia swoje nastawienie do dziewczyny, ale mi im dalej czytałam,
tym bardziej tego brakowało.
Fabuła
i wykonanie są przemyślane. Czytając odnosiłam wrażenie, że
masz uporządkowane każde najmniejsze zdanie, że każde słowo jest
w idealnym miejscu. Naprawdę rzadko się zdarza, że jestem tak
zachwycona czyimś stylem, sposobem pisania, doborem słów.
Historia
jest może nie tyle oryginalna (pod względem kreacji świata,
początku historii i jego tła), co kreatywna. Za sprawą James
nastąpił nagły wysyp powieści erotycznych, bo nagle kobiety
przestały się wstydzić wydawania takich historii — sama
przeczytałam już sporo, a pojawiający się w każdym rozdziale
seks stał się wątkiem irytującym do granic możliwości, bo
zazwyczaj jest żałośnie opisywany. Zostałam więc mile
zaskoczona. Zaczęło się spokojnie — zły księciunio przejął
władzę nad światem, sieje terror i właśnie zrobił z „obrońców
świata” swoich niewolników. Brutalnie, ale sprawia, że uwaga
czytelnika zostaje przyciągnięta. Co się stanie z Kimiko i
resztą?, okazuje się być kluczowym pytaniem podczas pierwszych
rozdziałów. Chciałabym napisać, że właśnie odpowiedź na to
pytanie sprawiała, że z przyjemnością czytałam dalej, ale nieco
minęłabym się z prawdą. Ciekawiło mnie to, owszem, ale znacznie
bardziej byłam ciekawa, jak poprowadzisz wątek relacji
pan–niewolnica. I — tutaj wielki plus dla Ciebie — musiałam
naprawdę sporo czekać na coś konkretnego. Z każdym kolejnym
rozdziałem, gdy Chase właściwie ignorował obecność Kimiko i jej
przyjaciół w swoim zamczysku, moja ciekawość jak z tego
wybrniesz rosła. Chciałam
wiedzieć, w jaki sposób zbliżysz Kimiko i Chase'a, jak
zaaranżujesz ich pierwszy raz.
W końcu gdyby przeleciał
ją od razu, to gdzie cała zabawa?
O
zgodności kreacji bohaterów z kanonem się nie wypowiem, bo
mój research na temat kreskówki nie był zbyt wielki. Samo
oglądaniem kątem oka bajki za wiele też nie dało. Mogę jednak
ocenić to, co czytałam, a mój werdykt jest następujący: nie
pamiętam, kiedy ostatnio spotkałam się z tak wyraźnie
zarysowanymi postaciami. Ani przez moment nie miałam wrażenia, że
są sztywni. Wręcz przeciwnie — Chase i Kimiko wręcz emanują
uczuciami, cechami, słabościami. Kimiko, choć z początku silna, w
rezultacie okazuje się słaba — co idealnie odzwierciedla cytat na
belce. Z każdym rozdziałem obserwujemy, jak się zmienia — ona
sama, ale też jej odczucia wobec Younga. Od nienawiści, przez
akceptację całej sytuacji, po zazdrość o inne kobiety w życiu
cesarza. Chase, żyjący już tak długo i jednocześnie
nieśmiertelny, mimo wielkiej wiedzy na temat ludzi, przejawia typowe
dla mężczyzn zachowania (mam tu na myśli wodzenie Kimiko za nos,
co uświadomiła jej w tej krótkiej rozmowie inna kobieta). Wciąż
jednak zaskakuje, zarówno czytelników, jak i swoją wybrankę.
Co do
reszty postaci — wszystko zależy od ich roli w opowiadaniu. Koci
wojownicy, chociaż każdy z nich jest inny, są postaciami, jakich
każdy powinien się obawiać — czyli jest tak, jak być powinno.
Diana — tu odnoszę wrażenie, że coś się zepsuło. Bo
jednocześnie wnosi sporo do fabuły, ale też właściwie nic. Jej
relacja z Kimiko tak nagle uległa zmianie, że musiałam wrócić
się o kilka rozdziałów i sprawdzić, czy to ta sama postać, co
wcześniej. Kimiko z przyjaciółki spadła do zdrajczyni w oczach
Diany i ten fakt, choćby nie wiem, jak bardzo pasował logicznie do
fabuły, mi nie odpowiadał i wydał się nazbyt gwałtowną zmianą.
Zestawienie uczuć Diany i Kimiko do ich ukochanych
(że tak to ujmę) też wydało mi się nazbyt pokazowe. Ukaranie
Diany odcięciem palca, przez co spotkała swoją miłość, było
brutalnym zabiegiem, które jedynie umocniło moje wrażenie, że
Chase jest nieugięty. Ale to, jak oboje dali upust swoim uczuciom,
czego świadkiem była Japonka, było dla mnie pokazane jakby na
siłę. Kimiko miała zauważyć, jak ich relacja różni się od jej
i Chase'a i to zrobiła, ale było to tak nagłe i niespodziewane, że
odczułam to jako wciśnięte między wydarzenia na siłę.
Towarzystwo od konspiracji, jak zwykłam nazywać w myślach grupkę
z lochów, to wątek, którego potencjału nie wykorzystałaś
maksymalnie. Postaci wchodzące w skład tej grupy nie są już tak
barwne i charakterystyczne, co bohaterowie główni. Przy czytaniu
jednym ciągiem nie robi to większej różnicy — bo całość
czyta się płynnie — ale gdy wraca się do tekstu po przerwie,
znów nie wiadomo, kto, co, gdzie i jak. Nie są tak wyraźni, aby po
dwóch miesiącach wciąż pamiętać charakterystyczne sceny z nimi.
Świat
przedstawiony jest troszeczkę niejasny dla osób nieznających
kanonu. Odnosiłam wrażenie, że akcja dzieje się w kreskówkowym
świecie będącym alternatywą naszego realnego średniowiecza, może
trochę renesansu, a tu nagle urządzenia elektroniczne.
Brak wyraźnego wyjaśnienia tytułu „smok ognia” też z początku
raził w oczy. Podeszłaś do tego bardziej na zasadzie „to
fanfiction” niż „opiszę o co chodzi, bo może ktoś, kto nie
ogląda kreskówki, przeczyta”. Gubiłam się w chwili, gdy w
narracji pojawiały się elementy typowe dla świata przedstawionego
kreskówki.
Kolejną rzeczą jest fakt, że akcja dzieje się w zamku, w zamku i
— o! — w zamku. Niby nic w tym dziwnego — w końcu Chase więzi
Kimiko i całą resztę — ale po czytaniu kilku rozdziałów jeden
po drugim, miałam uczucie, że miejsce akcji mnie przytłacza.
Co prawda jest ta różnorodność — tu Kimiko jest w sypialni, tu
pracuje w kuchni, a gdzieś indziej jest w sali tronowej, a nawet
pojawiają się fragmenty towarzystwa od działań konspiracyjnych w
jakimś schowku na miotły — mimo to przy dłuższym czytaniu robi
się z lekka męcząco. Nie razi to tak mocno, ale jednak na tyle, że
postanowiłam o tym wspomnieć.
„–
Wszyscy razem. Kolejny, piąty już rok. Choć, jeśli brać pod
uwagę wieczność, pięć lat nie jest szczególnie długim okresem
czasu. Nieprawdaż, panowie? – zrobił krótką przerwę,
jakby faktycznie oczekiwał odpowiedzi, jednak mężczyźni milczeli
jak zaklęci, więc Chase kontynuował z ledwo wyczuwalną w głosie
melancholią – tak, pięć lat. Wkrótce nadejdzie
dziesiąta, dwudziesta, pięćdziesiąta, setna aż wreszcie
tysięczna rocznica; czymże jest czas w perspektywie
nieśmiertelności? Otóż niczym. Nie odgrywa żadnej roili. Nie
wiecie, rzecz jasna, o czym mówię, wszak śmiertelnicy podlegają
przemijaniu. Ja nie. Trwam ponad czasem; szpony starości i śmierci
mnie nie dosięgną. Doczekam tysięcznego jubileuszu swego
panowania, podczas gdy wy, przyjaciele, zmienicie się w proch.
Celebrował będę z waszymi potomkami. – Chase usiadł na
powrót na swym tronie, odzywając się dużo weselej – na razie
jednak odłóżmy pesymistyczne myśli; nie po to się tu dziś
spotykamy. Dzisiaj będziemy świętować, korzystać z chwili, jak
to głosili epikurejczycy. Przyjemność jest w końcu najwyższym
dobrem i celem życia człowieka”.
To ten
wyjątek, o którym wspominałam na początku. Kończysz wypowiadanie
przez Chase'a zdanie, pojawia się narracja i nagle kontynuujesz jego
wypowiedź małą literą, właściwie wrzucając ją do narracji.
Nie, nie, nie. Pokazałaś w całości opowiadania, że wiesz,
jak poprawnie zapisywać wypowiedzenia, więc tłumaczyć raczej nie
muszę, czemu zaznaczone fragmenty są błędne. Myślę, że może
to wynikać właśnie z gubienia się pośród niektórych zdań.
Dodatkowe punkty (2/2)
Jak szaleć, to na całego. Dostajesz bonusowe punkciki za:
–
kreację psychiki Kimiko – dawno nie czytałam czegoś tak dobrego,
jeśli chodzi o kreację bohatera i mam tu na myśli głównie jej
dylematy typu: Chase jest zły, to mój wróg, więzi mnie,
ale i tak o nim fantazjuję i robię z nim wyuzdane rzeczy;
– sceny erotyczne – kolejna rzecz, którą opisujesz mistrzowsko;
nie są gorszące, nie sprawiają, że czytelnik się krzywi z
obrzydzenia czy śmiechu, nie stosujesz dziwnych nazw na narządy
płciowe bohaterów (żadnych mieczy, fistaszków i innych), a co
najważniejsze i co łączy się z punktem powyżej: są pełne
przeżyć wewnętrznych Kimiko.
Naprawdę zasługujesz na te punkty. :)
Podsumowanie
Inna Wersja otrzymuje ode
mnie dokładnie 76
punktów, co daje ocenę
bardzo dobrą.
Piszesz świetnie, więc na koniec pozostaje mi jedynie życzyć Ci
sukcesów w tym kierunku, wielu pomysłów do zrealizowania i czasu,
żeby przelać myśli. I ostrzegam przez długaśnymi, za bardzo
złożonymi zdaniami, do których, jak widać, masz tendencję.
Powodzenia i gratulacje!
Ocena taka długa, a jaka wnikliwa. Heheszki.
OdpowiedzUsuńTyś wszak mistrzynią pisania długich, a już na pewno wnikliwych ocen. Heheszki. ;D
Usuń@Kakaem, dziękuję za ocenę. Niestety trochę jeszcze poczekasz, zanim napiszę dłuższy komentarz. :c
Skoiastel, wychodzę z założenia, że liczy się to, co chcę przekazać, a nie ilość słów. Naprawdę nie wiem, czemu krótsza ocena jest gorsza od dłuższej - to ocena, nie analiza każdego zdania danego opowiadania.
UsuńNie ma sprawy, Raylie, poczekam. Nie śpieszy mi się nigdzie. ;)
O rety,rety, wybacz, że tak długo musiałaś czekać. Ach, to neurotyczne zwlekanie... ;-;
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze dziękuję za ocenę, bardzo miło się czytało tyle pochwał, choć i bez uwag się nie obyło. Teoretycznie wolałabym jednak, żeby ocena była dłuższa, bo mam tam w wuj dużo rozdziałów, ale narzekać nie będę. xd Jako pierwsza zwróciłaś uwagę na scenę z koleżanką Kimiko. Cóż, ona i jej związek miał być taką przeciwwagą do związku Kimiko i Chase'a. Może i scena wyskoczyła dość nagle, ale nie będę się jakoś usprawiedliwiać - fakt, troszkę (huh, mocno) odpuściłam i Dianę i podziemia, aby skupić się na relacjach głównej pary.
Akcja dzieje się w XXI wieku, są więc te wszystkie technologiczne pomoce i bzdurki, ale im bardziej wgłąb historii, tym postanowiłam czerpać z dobrodziejstw chińskiego średniowiecza; takim absolutnym hitem są dla mnie Chiny dynastii Tang. xd Tia... rąbnęłam się na xiaolińskiej nomenklaturze... sorki xd
Jeszcze raz dziękuje!
Powodzenia w ocenianiu. ;)