Niezależność kojarzy mi się z dorastaniem, stawaniem się dorosłym i odpowiedzialnym. Dlatego pomyślałam, że bohaterami opowiadania w większości są uczniowie Hogwartu i, jak wyczytałam z Informacji podstawowych, nie myliłam się.
To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności – ten cytat ma w sobie to, że można go podciągnąć pod wiele różnych historii. Mógłby dotyczyć zarówno dramatu, jak i opowiadania humorystycznego, dlatego rozumiem jedynie, że postaci w historii będą nabierały jakiegoś doświadczenia.
Wygląd bloga jest łagodny i czytelny. Godła Hogwartu ze znanym cytatem Draco dormiens nunquam titillandus dodają klimatu, podobnie jak połączenie kolorów wszystkich domów. Nigdy nie myślałam, że może to wyjść tak schludnie, a jednak tutaj tak wygląda. Szczególnie podoba mi się przejście, jakie zachodzi po najechaniu na odnośniki do stron.
Dobrze, że dodałaś zakładkę z bohaterami, ponieważ rzeczywiście jest ich bardzo dużo w opowiadaniu i łatwo było mi się pogubić.
Szablon pozwala mi myśleć, że uczniowie każdego domu będą mieli swoje pięć minut, przez co od razu chcę przejść do prologu.
Czcionka ma odpowiednią wielkość i jest czytelna.
Treść(50/70)
Prolog
Tymczasem teraz dziewczynka prawie w ogóle nie płakała, a wyraz jej twarzy był zacięty – teraz jest synonimem tymczasem, więc albo tymczasem, albo teraz.
Nie będę płakać i dawać im sasty... satysfakcji. Jeszcze wszyscy się przekonają, co jestem warta – a nie: ile jestem warta?
W prologu bardzo ciekawie przedstawiłaś relacje Lily z członkami rodziny i kuzynami. Podoba mi się fakt, że starsi bracia nie traktują jej, jakby była ich całym światem, najmłodszym dzieckiem, które trzeba bronić. Ich zachowanie jest realistyczne, tak przeważnie zachowują się starsi bracia, mało istnieje rodzeństw idealnych, miłych i dobrych dla siebie nawzajem. Mam zastrzeżenia jednak do wypowiedzi Lily. Jak na pięciolatkę mówi bardzo dojrzale, nienaturalnie.
Rozdział pierwszy: powrót do Hogwartu
Lily Luna Potter była jedną z niekwestionowanych królowych Hogwartu, czy Albus tego chciał czy nie – przecinek powinien być również przed drugim czy.
Wraz z zamknięciem drzwi przedziału przez Albusa Lily odetchnęła z ulgą – przecinek przed Lily.
Reszta jej paczki była w jej w tej chwili wybitnie obojętna, nawet Alice, jednak wiedziała, że gdy przyjdzie Weasley – przyjdą i pozostali. – pierwsze w jest niepotrzebne.
Ślizgonka miała znacznie gorszy charakter od niej samej, była bardziej cyniczna i wyrachowana, a jednak najwyraźniej wierzyła w coś takiego jak miłość, a przynajmniej prawdziwe zauroczenie – albo najwyraźniej, albo jednak. Poza tym, jestem już po lekturze wszystkich opublikowanych rozdziałów i, ha!, nie, Ślizgonka nie ma gorszego charakteru od Lily. Gorszy charakter miał jedynie Hitler, ze współczesnych – Donald Trump.
– Naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem nie zostałaś Ślizgonką – stwierdziła Kings,ey, patrząc na Lily – literówka. Kingsley. I ja też się nad tym zastanawiam.
Kingsley była jedyną osobą z paczki, która się jej nie bała, i właśnie za to Potter lubiła ją najbardziej ze wszystkich swoich koleżanek, choć nigdy by się im do tego nie przyznała – przecinek przed i jest niepotrzebny.
– Jak było na Sycylii, Grace? – zapytał Bob, mrużąc złośliwie oczy. Lily wielokrotnie zadawała sobie pytanie, dlaczego tiara umieściła go w Hufflepuffie, skoro z pewnością cechował się spostrzegawczością.
Wydawało mi się, że gdzieś w serii HP jest napisane, iż Puchoni są spostrzegawczy. Nie ma tego na Harry Potter Wiki, ale cecha ta nie jest też przydzielona do innych domów.
Więc dlaczego Bob nie mógł być w Hufflepuffie?
(…) a mieszkanie w Londynie z pewnością ułatwiłoby jej częstsze spotykanie się z rodziną i większą możliwością pooddychania innym powietrzem niż tym zatrutym przez obecność małżonka. – (...) a mieszkanie w Londynie z pewnością ułatwiłoby jej częstsze spotykanie się z rodziną i dało większą możliwość pooddychania innym powietrzem niż tym zatrutym przez obecność małżonka.
Angielscy czarodzieje nadal byli niesamowicie konserwatywni, mimo że powinni nieco zmądrzeć po wojnie, która skończyła się kilkanaście lat wcześniej – kilkanaście lat temu.
Więc relacje miedzy rodzeństwem się nie poprawiły, ale nie wygląda to tak, jakby komukolwiek to przeszkadzało. Mam jednak wrażenie, że wcale nie nienawidzą się tak bardzo, jak im się wydaje. Sam fakt, iż próbują sobie cały czas dogryzać i dokuczać na różne sposoby, mnie na to nakierowuje. Wciąż najbardziej lubię Hugo i cieszę się, że będę czytać o nim częściej. Szczerze mówiąc, Lily jest jak na razie niesamowicie irytująca i jej arogancja odpycha mnie na każdym kroku.
Rozdział drugi:
Do Percy'ego zawsze zwracała się po imieniu, dokładnie akcentując każdą literę jego imienia – powtórzenie imienia. Poza tym, akcentowanie każdej litery jest dosyć trudne.
Usta miała ściśnięte w kreskę, a brązowe oczy lustrowały na przemian jego i Anabelle. – McGonagall zarówno w filmie jaki w książce miała zielone oczy.
Prefekci naczelni są poinformowani o waszym przybyciu i pomogą wam w pierwszych dniach w nowej szkole. Jako że już rozpoczęły się lekcje, będziecie musieli nadrobić zaległości. W przypadku ewentualnych problemów związanych z różnicami programowymi, a tym samym koniecznością przerobienia części materiału z poprzednich lat, nauczyciele i uczniowie z pewnością wam pomogą – powtórzenie.
– Uwierz mi, wcale nie chciałabym nim być. Bywacie bardzo ograniczeni. Ale wracając do tematu, nadal nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Naprawdę jej nie pamiętasz?
Olivier popatrzył na wściekle rudą nastolatkę, która nadal się na niego patrzyła.
Rudą.
– Widzę, że ją sobie przypomniałeś. Nie zachowałeś się wtedy ładnie.
Miałem z pięć lat, Merlinie… Przejdź do rzeczy, błagam cię.
– A gdyby ktoś zniszczył twoją zabawkę?
Byłbym smutny, ale jakoś bym przeżył. Nie rzucałbym się na dzieciaka z pazurami.
– Sprowokowałeś ją.
Okay, co tutaj się stało?
Od kiedy Tiara przydziału stała się prywatnym, gadającym sumieniem Olivera? I to jeszcze doczepiła się o zabawkę, którą zniszczył jakieś 10 lat temu, jakby to była największa zbrodnia w jego życiu. Jeśli Tiara zajmowała się tak życiem każdego to podejrzewam, że Tom Marvolo Riddle siedział tam z kilka godzin, będąc besztanym za nieładne zachowanie w jaskini i kradzież zabawek.
Rozdział czwarty:
W przeciwieństwie do Hugona Ted nigdy nie zatrzymywał swoich komentarzy dotyczących jej zachowania dla siebie. – wtrącenie. Przecinek powinien być przed dotyczących i dla.
Rozdział szósty:
(…) Oboje wydajecie się całkiem zdolnymi uczniami – stwierdziła McGonagall, tym razem zwracając się do nich obojga – powtórzenie.
Rozdział siódmy:
Co najgorsze, Hugo powiedział mu, że na terenie szkoły nie tak dawno temu mieszkał jeden hipogryf, co oznaczało, że mimo iż najwyraźniej stworzenia te mogły żyć w brytyjskim klimacie, to dyrekcja i tak postanowiła nie wprowadzać do grafiku uczniów zajęć z latania na tych zwierzętach – to mimo iż i najwyraźniej razem nie brzmi za dobrze.
Olivier popatrzył się na swojego kumpla stojącego za kapitanem drużyny i podnoszącego w jego kierunku kciuki – przecinek przed stojącego. I wystarczy samo popatrzył.
Dodatkowo chłopak był bardzo skuteczny w blokowaniu, zaś dziewczyna, którą docenił, wyjątkowo szybka.
Dziesięć minut minęło wyjątkowo szybko, nadeszła pora konfrontacji grupy Oliviera z drużyną, która przegrała przed chwilą siedmioma golami. – powtórzenie.
Rozdział 8
– Może tiara pomyliła się z twoim przedziałem, skoro masz coś do mugoli? – przydziałem.
Ach, ta Tiara Przydziału w Twoim opowiadaniu. Bawi się w psychologa, źle przydziela do domów.
Najwyraźniej omawiał wcześniej pojedynki dwóch pierwszych duetów, dlatego nie zwracał wcześniej uwagi na ich cicho prowadzoną rozmowę – powtórzenie.
Rozdział 10
Janvier doszedł do wniosku, że dyrektorka albo nie kochała quidditcha, albo miała aż tak ciężki charakter i wcale wiedział, która opcja była gorsza – nie wiedział.
Rozdział 12
Weasley westchnęła ciężko, a następnie odłożyła długopis i spojrzała na zniecierpliwioną przyjaciółkę stojącą przy drzwiach – przecinek przed stojącą.
Rozdział 13
– Wiecie co, on chyba naprawdę nie jest normalny, uśmiecha się! – stwierdziła jedna ze stojących pod ścianą dziewcząt, a następnie aż go podskoczyła, kiedy Olivier popatrzył prosto na nią – bez go.
W uszach czuła głośny szum, w ustach przeraźliwą suchość.
W uszach słyszała głośny szum, w ustach czuła przeraźliwą suchość.
Rozdział 14
Amanda leżała na swoim łóżku, szczelnie odcięta od świata za pomocą grubych granatowych kotar, i trzymała przed sobą kartkę będącą skopiowaną listą obsady do szkolnego musicalu – przecinek po grubych.
Pomimo istnienia tak wielu mebli, na których mogliby siedzieć, i tak wybierali puszysty śnieżnobiały koc rozłożony na podłodze, uprzednio przygotowując sobie zapas trunków. Najwyraźniej Pokój Życzęń nie zwracał uwagi na wiek gości, co bardzo im odpowiadało.
Pokój Życzeń nie mógł ot tak sobie wyczarować jedzenia i picia.
Rozdział 15
Gdy zarumieniona Rosalie usiadła, Abingale zauważył, że z jej zwykle wyjątkowo misternie ułożonego koka wypadło kilka kosmyków dodających jej uroku – przecinek przed dodających.
– Tak, pani profesor. W niedzielę zobaczyłam to zbyt późno, aby panią poinformować – potwierdziła Rosalie, jednocześnie spuszczając niego głowę – nieco.
Obrzucił ją uważnym spojrzeniem i tym razem nie powstrzymywał już uśmiechu. musiał, skoro i tak, speszona, nie patrzyła na niego, tylko wpatrywała się w czubki swoich butów.
Nowe zdanie zaczynamy wielką literą.
Pierwszym pocieszeniem po tej ewidentnej porażce okazało się to, że otrzymała rolę tytułową w musicalu, pokonując tym samym wszystkich, a przede wszystkim Amandę, która od prawie tygodnia chodziła zła jak osa.
Jeżeli musical nazywa się West Side Story, to Maria nie jest tytułową rolą, a główną bohaterką.
Rozdział 16
Właściwie to dobry nastrój utrzymywał się od tygodnia, a mianowicie, odkąd, podobnie jak jej brat, została przyjęta do obsady musicalu – przecinek przed odkąd jest niepotrzebny.
Napisałaś pod rozdziałem, że w Lily zachodzi jakaś poprawa. Ja jej nie widzę, w ogóle. Staje się dla mnie jeszcze gorsza.
Poza tymi błędami, które wypisałam powyżej, nie odmieniasz jeszcze słowa Ravenclaw, chociaż normalnie powinno się to robić: http://www.yaoifan.fora.pl/pseudoporadnik-pisarski,17/odmiana-imion-nazwisk-i-nazw-wlasnych,72.html
Długość zdań, które piszesz, też jest często przesadzona, co sprawiało, że musiałam czytać je po dwa razy, żeby zrozumieć ich sens. Na przykład:
Odpowiedziała mu, że poradzi sobie bez problemu, ale gdy przed chwilą Hermiona złapała ją na korytarzu i poinformowała o terminie pierwszych zajęć praktycznych na konkurs z transmutacji w przyszłym tygodniu, a jednocześnie sprawiła, że Lily była spóźniona na lekcję, przez umysł dziewczyny mimowolnie przebiegła myśl, że kuzyn mógł mieć rację.
Dzięki spędzeniu czasu w bibliotece, własnym podchodom, jak również niezastąpionej pomocy Sharon, dowiedziała się co prawda całkiem sporo o sposobie nauczania w Beauxbatons, między innymi o tym, że tamtejsi uczniowie pierwsze pojedynki odbywali już w połowie czwartej klasy, nie zamierzała się jednak poddać.
Przez dużą część opowiadania miałam wrażenie, że nic się nie dzieje. Uczniowie chodzą sobie do szkoły, mają swoje obowiązki, problemy i ambicje. Przybycie Olivera i Anabelle wydawało się najciekawszym aspektem większości opowiadania. Dopiero przy rozdziale dziesiątym czy dziewiątym, kiedy w Hogwarcie zdecydowano się zrobić casting do musicalu, historia mnie wciągnęła i chciałam wiedzieć, co będzie dalej, kto dostanie jaką rolę. Jestem sporą fanką musicali, więc może stąd wziął się mój entuzjazm. Jest jednak kilka rzeczy, których nie rozumiałam. Dlaczego zdecydowali się przedstawić musical w Hogwarcie? Dziwne, że zaczęli się interesować takimi mugolskimi rzeczami, w dodatku West Side Story skupia się na życiu w Ameryce, a oni są tak jakby w Wielkiej Brytanii. Nie byłabym taka zdziwiona, gdyby na przykład wybrali Wicked. Widzisz, to autentycznie JEST o magii, czarownicach, czarodziejach itp.
Skoro i tak muszą wykazać się znajomością zaklęć na scenie, to dlaczego nie wybiorą czegoś, gdzie mogą to zrobić widowiskowo. Nie wiem, gdzie mogliby użyć magii w wybranym przez Ciebie musicalu.
Kolejna sprawa: Maria z West Side Story jest postacią, jak to w musicalach bywa, śpiewającą.
I tak właściwie to wszystkie postaci śpiewają.
Więc jakim cudem Lily dostała rolę Marii, grając na przesłuchaniu dziewczynę, która chce popełnić samobójstwo?
Rozumiem, że aktorstwo jest ważne, ale w musicalach równie ważny, a nawet ważniejszy, jest głos. A główna bohaterka West Side Story miała całkiem ciężkie dźwięki do wyciągnięcia. Jasne, że w końcu została wyrzucona z musicalu przez swój głupi żart, ale wciąż – przyjęli ją na rolę Marii, pomimo tego, że nie znali nawet jej możliwości wokalnych. Tak samo było z przesłuchaniem Olivera. Ten chłopak coś zaśpiewał w ogóle? Something’s coming jest wymagającą męską piosenką… à propos piosenek. Jak już ktoś bierze udział w normalnych (śpiewanych) przesłuchaniach do musicalu (Rosalie), dlaczego akurat był to utwór Adele?
Skoro już zaczęłam bardziej od Lily, to może napiszę coś więcej. Dawno nikt z książek, opowiadań, filmów czy seriali nie irytował mnie tak bardzo jak ona. Jest tak arogancka, zadufana, zapatrzona w siebie, że nie mogę zmusić się do wykrzesania z siebie chociaż odrobiny sympatii do tej bohaterki. Lily jest przykładem osoby, która myśli, że świat kręci się wokół niej. Rozumiem, że rodzeństwo jej dokuczało, kiedy była młodsza, ale naprawdę rzadko zdarza się rodzina, która w ogóle się nie kłóci. Lily wyolbrzymia swoje problemy, jakby były jedynymi na świecie i zachowuje się histerycznie, kiedy coś nie pójdzie po jej myśli. Często zastanawiałam się, czemu Hugo chce się z nią przyjaźnić. Przeciwieństwa się przyciągają, owszem, ale szczerze mówiąc, Lily nawet nie jest dla niego miła. Mówi mu, co ma robić i uważa, że została zdradzona, bo chłopak zakochał się w Helenie. Wciąż nie jestem pewna, jak w ogóle Helena stała się jej wrogiem, podejrzewam, że to zrodziło się w głowie Potter i to ona jest powodem rozpadu ich początkowej przyjaźni. I, och, czasami jak Lily coś powie, przysięgam, mam ochotę wejść do tego opowiadania i ją zdzielić:
– Może i tak, ale powinna była mnie poinformować! – powtórzyła dobitnie Krukonka, patrząc na niego z furią. – Ponadto ciekawe, dlaczego jest w szpitalu? Z tego, co mi wiadomo, od dawna je bardzo mało. Pewnie ma jakąś paranoję na punkcie wagi, mimo że jest chuda. Anoreksja to zwykła słabość, godna pogar…
Bycie młodszą siostrą, ignorowaną w młodości przez najbliższych, nie upoważnia jej do mówienia takich bzdur. Anoreksja jest na pewno większym problemem niż zniszczona zabawka z dzieciństwa, ale widocznie Lily tylko swoje „traumatyczne przeżycia” uważa za istotne. Nie cierpię tej bohaterki tak bardzo, ciężko mi to nawet ująć w słowa. Za każdym razem, kiedy akapit zaczynał się od Lily Luna Potter, miałam ochotę odejść od komputera i przestać czytać.
Potter odnosiła wrażenie, że w jej żyłach zamiast krwi płynęła furia o stuprocentowym stężeniu. Dziwiła się samej sobie, że nie próbowała zerwać jeszcze ze ściany ani jednego hogwarckiego obrazu. Cóż, w końcu nie należała do wandali, prawda? Ani zabójców… Gdyby należała, to zniszczyłaby połowę zamku, a następnie poszłaby do pokoju wspólnego Gryfonów i zamordowała Oliviera gołymi rękami! Choć nie, lepiej byłoby najpierw zabrać go do lochów i torturować przez milion lat!!!
Po raz kolejny – on jej absolutnie nic nie zrobił. I uważam, że jeśli tak dalej pójdzie, Lily może należeć, i do wandali, i do zabójców. Do wandali już po części należy.
Kiedy rok temu zwolniła się posada nauczyciela obrony przed czarną magią, panna Potter poważnie rozważała podrobienie pisma swojego ojca i wysłanie jego kandydatury na to stanowisko do McGonagall. Gdyby dyrektorka się zgodziła, Lily miałaby naprawdę wspaniały ubaw, patrząc na to, jak Harry Potter próbuje poradzić sobie z nią podczas zajęć i zwraca się do niej po nazwisku.
Po pierwsze – to był bardzo głupi pomysł. Po drugie – Harry Potter nie jest pantoflarzem, którym będzie pomiatała własna córka, obojętnie jak mocno wierzy w to, że jest twarda i niepokonana. Jej ojciec dowodził Gwardią Dumbledora, zniszczył horkruksy, chociaż wiadomo, jak one mieszkają w głowie, zerwał z Ginny, kiedy wiedział, że to może narazić ją na bezpieczeństwo, uparcie trzymał się swojej wersji, kiedy Umbridge uczyła Obrony przed czarną magią i nie bał się wyrazić głośno swojego zdania, chociaż znał konsekwencje. Harry Potter umie powiedzieć stop i umie powiedzieć nie, ma w tym dużo więcej doświadczenia niż piętnastolatka i myślę, że spokojnie dałby sobie z nią radę. Lily nie szanuje swojej rodziny i ludzi dookoła niej, ciekawe dlaczego ona jest przez kogokolwiek szanowana.
– Siema, Potter. Sobota, dwudziesta, Pokój Życzeń.
– Dlaczego wymawiasz rzeczowniki, Rayan? – zapytała słodko Lily, z trudem powstrzymując się od westchnięcia.
To jest jedyny moment, nie licząc prologu, kiedy poczułam jakąkolwiek sympatię do Lily.
Gdyby tylko się jej przyznał, na pewno nie chciałaby słuchać ani słowa więcej. Podejrzewał, że wolałaby, gdyby zakomunikował jej, że miłością jego życia jest Amanda Zabini, a nie ona. Za coś takiego Lily by go po prostu znienawidziła. Nie powiedziałaby mu tego wprost. Nie przyznałaby się też, że cierpi. O nie, po prostu rozprawiłaby się z nim.
Bardzo dojrzałe zachowanie, naprawdę. Jak zrywanie dwuletniego związku przez wiadomość tekstową. Niesamowite. Przyjaźni się z Hugo tyle lat i jest gotowa to wszystko zniszczyć, bo on czuje coś do osoby, której ona nie lubi.
Rano jednak współlokatorka kontynuowała swoje wywody, a Potter przed porannym wypiciem kawy zawsze była mniej tolerancyjna.
To ciekawe. W takim razie – czy ona kiedykolwiek piła kawę?
Potter naprawdę nie rozumiała, co takiego zrobiła, aby los karał ją towarzystwem tak beznadziejnych ludzi. I dlaczego jeszcze nikt, na przykład dyrektorka szkoły albo Minister Magii, nie dał jej za cierpliwość jakiejś nagrody? Chociażby Orderu Merlina Pierwszej Klasy.
Hit. Jeśli chociaż przez chwilę istniała możliwość, że polubię Lily w tym opowiadaniu, to po przeczytaniu tego na pewno już jej nie ma. Co za arogancka, samolubna dziewczyna. Nikt by nie ucierpiał, gdyby opuściła Hogwart i zamknęła się w swoim pokoju, żeby nie rozmawiać z tymi ludźmi. I najlepiej mogłaby tam zostać już na zawsze.
Jak do Lily Luny Potter żywię naprawdę negatywne uczucia, tak darzę dużą sympatią parę innych postaci. Podoba mi się, że nie opisujesz wszystkiego jedynie z perspektywy głównej bohaterki, a dajesz szansę na poznanie innych. Dodam do tego fakt, że gdyby każdy akapit obracał się wokół Lily, to pewnie wyrwałabym sobie włosy z głowy.
Może zacznę od Hugona, którego chyba, jak na razie, lubię najbardziej. Weasley jest przykładem osoby nie wybijającej się szczególnie z tłumu, taki ugodowy, bezproblemowy chłopak, który jest miły dla wszystkich, ale nie wydaje się przy tym naiwny czy głupi. Uwielbiam ludzi o takim charakterze i od razu polubiłam również jego. Jest uroczy, dobry, niezarozumiały i Lily powinna dziękować niebiosom, że chłopak chce się z nią przyjaźnić.
W podobnym stopniu lubię Oliviera. Na początku trochę mnie denerwował ze swoim nastawieniem do Anglii i Hogwartu, ale później okazał się naprawdę w porządku. Czerpałam ogromną przyjemność z jego reakcji na zachowanie Lily. Przeciętna osoba w końcu by się zdenerwowała na Potter za takie traktowanie, zwłaszcza że naprawdę jest ono bezpodstawne (nie uznam zepsucia zabawki z dzieciństwa za wytłumaczenie czy usprawiedliwienie, nie. Lily jest po prostu obłąkaną choleryczką). Oliver jednak podchodzi do tego z przepięknym dystansem i bardzo mnie to satysfakcjonuje.
Mary mruknęła coś cicho, jednak Lily nie usłyszała jej słów, zbyt skupiona na Olivierze, który również zdecydował się odezwać:
– Bardzo nam miło, że do nas dołączyłaś i skomentowałaś fragment wypowiedzi, której w całości nie słyszałaś, ale nie sądzisz, że najpierw należałoby się przywitać?
Oliver w tym momencie stał się moim bohaterem.
Janvier jest też bardzo naturalny. Za każdym razem, kiedy czytam coś z jego perspektywy, mam wrażenie, że ktoś mi opowiada historię i jest ona prawdziwa. Nie mogę tak powiedzieć o wszystkich bohaterach.
Uwielbiam Rosalie Weasley. Obojętnie co zrobiła w przeszłości (chociaż mogłabyś rozwinąć ten wątek, skoro już się pojawił), czy jak tam się zachowała. Jest ułożona, zdyscyplinowana i patrzy na wszystko trzeźwym okiem. Kocham takie postaci! Dodatkowo Rosalie podobno ładnie śpiewa, co ZAPREZENTOWAŁA na audycjach do West Side Story. A i tak główna rola przypadła Lily, co jest niesamowicie niesprawiedliwe i niezrozumiałe.
O Scorpiusie i Anabelle napiszę razem, bo są tak uroczy, że szkoda ich rozdzielać. Innym powodem jest fakt, że osobno są trochę wyblakli. Istnieją sobie, ale papierowo. Nie przypuszczałam, że jakiś romans zainteresuje mnie na tyle, żebym czekała, aż znowu ci bohaterowie się pokażą w opowiadaniu, ale jednak ta dwójka ma coś w sobie. Trochę mi przypominają Finna i Rachel z Glee. Ana jest taka rozgadana, a Scorpius jej słucha i czerpie z tego jako taką przyjemność.
Wątek z Heleną Smith mnie zaskoczył. Była bardzo spokojną bohaterką, lubiłam ją, nie jakoś specjalnie, ale podobała mi się historia opowiadana z jej perspektywy. Jednak w życiu bym nie przypuszczała, że dziewczyna jest tak ciężko chora. I to jeszcze na białaczkę, co w ogóle nie wpasowywało mi się w świat wykreowany przez Rowling, ale kupiłam to prawie od razu głównie przez argumenty, które podał lekarz. Zinterpretowałaś to w ten sposób i mnie się ta interpretacja podoba. Muszę przyznać, że wątek Heleny bardzo dużo wniósł do całego opowiadania, sprawił, iż relacja między nią a Hugonem stała się bardziej interesująca (nie żeby wcześniej nie była interesująca, byłam nią szczerze zaciekawiona od samego początku).
Najbardziej ze wszystkich postaci w tym opowiadaniu zainteresowała mnie Lara Shirley. Nie było jej dużo jak do tej pory, ale za każdym razem, gdy się pojawiała, nie mogłam się oderwać od czytania. Chcę bardzo poznać jej całą historię. Ponad to… może to trochę dziwne, ale jej spotkanie z Oliverem w hogwarckiej kuchni było naprawdę przeurocze. Dodatkowo fakt, że „stanęła” po jego stronie, kiedy Lily i Alice postanowiły wykonać ten głupi żart. Nie wiem, jakie masz jeszcze plany na romanse czy przyjaźnie, ale uważam, że znajomość Olivera i Lary byłaby jedną z ciekawszych, ze względu na to, iż same postaci są ciekawe.
Amanda jest dla mnie najbardziej neutralną bohaterką, z tych postaci, do których przywiązałaś większą uwagę. Nie zaciekawiła mnie swoim charakterem, nie umiem jej zdefiniować. Wydaje się być trochę mniej chamską i mądrzejszą wersją Lily, ale nie irytuje mnie w ogóle, więc nie jestem pewna, czy to jest dobre porównanie.
Kreacja bohaterów to Twoje mocne strony. Mam jednak wrażenie, że postaci jest za dużo w tym opowiadaniu, a Ty skupiłaś się jedynie na niektórych, ponieważ tłum ludzi ciężko prowadzić tak samo. Często się gubiłam w tym, kto jest kim, prawdopodobnie nie pamiętam o jakichś dziesięciu bohaterach. Oliver, Hugo, Lara i Rosalie to postaci, które są realistyczne. Reszta albo przesadza, albo jedynie sobie egzystuje.
Tworzenie postaci od początku to ciężkie zadanie, ale pokazałaś na kilku z nich, że umiesz to robić, jeśli chcesz.
Podobają mi się również dialogi. Są naturalne i bardzo dobrze oddają charaktery poszczególnych bohaterów. Chyba że jest to dialog pomiędzy Lily i Amandą, albo Lily dogryzającej komukolwiek. Te ich kpiące uśmieszki wplatane pomiędzy i szczeniackie odzywki są na bardzo niskim poziomie. Może i Lily jest wredną suką, a Amanda stara się nią być, ale słownie kłócić to się one nie potrafią.
Dodatkowe punkty (1/2)
1. Za postać Lary – niesamowicie ciekawa, jestem jej fanką, naprawdę.
Podsumowanie
Wprowadzasz nowe postaci i nie zapominasz o starych, każdy ma swoje pięć minut, a to rzadko się zdarza nie tylko w opowiadaniach online, ale i czasami w książkach. Akcja mogłaby toczyć się trochę szybciej, wciąż nie rozumiem zasad audycji do West Side Story, niektóre zdania są za długie i ciężko przez nie przebrnąć, a zachowanie Lily jest czasami aż za absurdalne. Tiara Przydziału zachowuje się trochę dziwnie i miałam też kilka zastrzeżeń do samej Hermiony. Gdyby nie od czasu do czasu rzucone nazwisko czy imię, zapomniałabym, że to ona. Wydawała się jakaś wyblakła na tle innych postaci. Gdzieś zniknęła mi rzekoma pasja Lily – fotografia. Nawet nie wiem, dlaczego ona się pojawiła w tym opowiadaniu. To że Potter lubi robić zdjęcia nic nie wniosło do fabuły.
Poza tym – masz naprawdę dobry warsztat i opowiadanie zaciekawiło, ale dopiero przy jakimś dziewiątym rozdziale.
Chociaż od kiedy zaczęła się cała akcja z musicalem, zaczęłam widzieć podobieństwo między Twoim opowiadaniem a serialem Glee. Cała rywalizacja o władzę w szkole, romanse, kłótnie. Duże pole do popisu, serial to pięknie wykorzystał, ale w Twoim opowiadaniu panuje chaos.
Pisz dalej i rozpatrz, proszę, moją prośbę o rozwinięcie wątku Lary.
Punkty łącznie: 61
Ocena: dobry
„Wygląd bloga jest łagodny i czytelny” – a mógł być groźny!
OdpowiedzUsuń„Tymczasem teraz dziewczynka prawie w ogóle nie płakała, a wyraz jej twarzy był zacięty – teraz jest synonimem tymczasem, więc albo tymczasem, albo teraz” – tak, no na pewno, moja droga. Przecież to „tymczasem” jest tutaj użyte jako partykuła.
„Nie będę płakać i dawać im sasty... satysfakcji. Jeszcze wszyscy się przekonają, co jestem warta – a nie: ile jestem warta?” – ty, panna, ale to przecież zamierzony błąd jest. Widać, że bohaterowi nie po drodze z językiem polskim.
„Ślizgonka miała znacznie gorszy charakter od niej samej, była bardziej cyniczna i wyrachowana, a jednak najwyraźniej wierzyła w coś takiego jak miłość, a przynajmniej prawdziwe zauroczenie – albo najwyraźniej, albo jednak” – a to niby dlaczego?
„Gorszy charakter miał jedynie Hitler, ze współczesnych – Donald Trump” – poglądy polityczne zostawmy w domu.
„– Naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem nie zostałaś Ślizgonką – stwierdziła Kings,ey, patrząc na Lily – literówka. Kingsley. I ja też się nad tym zastanawiam” – to naprawdę nie działa tak, że wszyscy wredni ludzie są w Slytherinie. Ktoś tu korzysta z bardzo krzywdzących stereotypów… (Ja jestem proud and Slytherin, ja się na to nie godzę! – Niah).
„Wydawało mi się, że gdzieś w serii HP jest napisane, iż Puchoni są spostrzegawczy” – wydawało się – a sprawdzić to nie łaska? I nie, w sadze nie ma czegoś takiego. (Jam jest proud and Hufflepuff, ja się na to nie godzę! – maxie). Poza tym, co to właściwie za cecha charakteru – spostrzegawczość? Przecież to z charakterem nie ma nic wspólnego. (Bo pamiętajmy, że cechy wymieniane przez Tiarę, to cechy charakteru).
„Nie ma tego na Harry Potter Wiki, ale cecha ta nie jest też przydzielona do innych domów” – a hp wiki to naprawdę nie jest rzetelnie źródło informacji.
„Angielscy czarodzieje nadal byli niesamowicie konserwatywni, mimo że powinni nieco zmądrzeć po wojnie, która skończyła się kilkanaście lat wcześniej – kilkanaście lat temu” – a właściwie co jest nie tak z wersją autorki?
„Sam fakt, iż próbują sobie cały czas dogryzać i dokuczać na różne sposoby, mnie na to nakierowuje” – czyli jeśli ktoś się tak zachowuje, to nie ma opcji, żeby to robił dlatego, że naprawdę kogoś nie lubi? To musi być zawoalowane uczucie? Spiski wszędzie!
„Od kiedy Tiara przydziału stała się prywatnym, gadającym sumieniem Olivera?” – przecież po części takie było jej zadanie – tiara często bywała lustrem dla tego, kto ją nosił, żeby pomóc mu w wyborze domu.
„Jeśli Tiara zajmowała się tak życiem każdego to podejrzewam, że Tom Marvolo Riddle siedział tam z kilka godzin, będąc besztanym za nieładne zachowanie w jaskini i kradzież zabawek” – niekoniecznie, bo Tom wcale nie czuł się źle z powodu swoich złych uczynków.
„W przeciwieństwie do Hugona Ted nigdy nie zatrzymywał swoich komentarzy dotyczących jej zachowania dla siebie. – wtrącenie. Przecinek powinien być przed dotyczących i dla” – co ty gadasz za głupoty? Przecież wersja autorki jest jak najbardziej poprawna. Przecinek powinien być po Hugonie.
„(…) Oboje wydajecie się całkiem zdolnymi uczniami – stwierdziła McGonagall, tym razem zwracając się do nich obojga – powtórzenie” – może zamiast tego, że to powtórzenie, zwróciłabyś uwagę autorce, że nie musi tego dopisywać, bo to wynika z samej wypowiedzi?
„Olivier popatrzył się na swojego kumpla stojącego za kapitanem drużyny i podnoszącego w jego kierunku kciuki – przecinek przed stojącego” – no chyba nie.
„Ach, ta Tiara Przydziału w Twoim opowiadaniu. Bawi się w psychologa, źle przydziela do domów” – nie pierwszy raz. Przecież sam Harry został przydzielony na zasadzie „wolę do Gryffindoru”. Podobnie Huncwoci – bardziej pasowaliby do różnych domów, zamiast wszyscy do jednego. Nie zawsze decydują o tym cechy, które są widoczne na pierwszy rzut oka, jeśli już mówimy o przedzielaniu na podstawie charakteru. Tiara ma cię umieścić w domu, który pozwoli ci się rozwinąć.
Czy tylko mi się wydaje, że w podpunkcie „treść”, powinna być omawiana TREŚĆ, a nie tylko błędy, które popełnia autorka?
Usuń„Gdy zarumieniona Rosalie usiadła, Abingale zauważył, że z jej zwykle wyjątkowo misternie ułożonego koka wypadło kilka kosmyków dodających jej uroku – przecinek przed dodających” – NIE. Odczep się od tych imiesłowów.
„Obrzucił ją uważnym spojrzeniem i tym razem nie powstrzymywał już uśmiechu. musiał, skoro i tak, speszona, nie patrzyła na niego, tylko wpatrywała się w czubki swoich butów.
Nowe zdanie zaczynamy wielką literą” – może zamiast interesować się najmniejszym problemem tego drugiego zdania, powiesz o tym pokrętnym szyku i braku sensu?
„Poza tymi błędami, które wypisałam powyżej, nie odmieniasz jeszcze słowa Ravenclaw, chociaż normalnie powinno się to robić: http://www.yaoifan.fora.pl/pseudoporadnik-pisarski,17/odmiana-imion-nazwisk-i-nazw-wlasnych,72.html” – wklejasz linczek z jakiegoś forum (który ma w tytule „psuedoporadnik” – kwikłam), zamiast dziewczynie zwyczajnie napisać, jak ma to odmieniać. Poza tym wymowa nie pozwala na wprowadzanie odmiany, więc jeżeli autorka chce, by zostało w takiej formie jak jest, to niech tak zostanie (napiszesz Ravenclaw’u, ale nie powiesz Rejvenklou).
„Dopiero przy rozdziale dziesiątym czy dziewiątym, kiedy w Hogwarcie zdecydowano się zrobić casting do musicalu, historia mnie wciągnęła i chciałam wiedzieć, co będzie dalej, kto dostanie jaką rolę” – bo musicale w Hogwarcie to na porządku dziennym…
„West Side Story skupia się na życiu w Ameryce, a oni są tak jakby w Wielkiej Brytanii” – tak jakby, bo pewności nigdy nie ma. Może jednak są w Australii!
„Kolejna sprawa: Maria z West Side Story jest postacią, jak to w musicalach bywa, śpiewającą. I tak właściwie to wszystkie postaci śpiewają // ” – „hello, captain obvious”.
„Jak już ktoś bierze udział w normalnych (śpiewanych) przesłuchaniach do musicalu (Rosalie), dlaczego akurat był to utwór Adele?” – ale że Rosalie pochodzi z czystokrwistej rodziny, a mimo to zna twórczość Adele, to już nie zauważyłaś?
„Jest tak arogancka, zadufana, zapatrzona w siebie, że nie mogę zmusić się do wykrzesania z siebie chociaż odrobiny sympatii do tej bohaterki” – powtórzenie.
„Anoreksja jest na pewno większym problemem niż zniszczona zabawka z dzieciństwa, ale widocznie Lily tylko swoje „traumatyczne przeżycia” uważa za istotne” – pytanie, skąd bohaterka w ogóle zna taką mugolską chorobę jak anoreksja, to już nie wypadało zapytać? I nie, to, że jej dziadek interesuje się mugolami, naprawdę tego nie tłumaczy, bo pan Weasley interesował się raczej mechanizmami i wynalazkami niż chorobami.
„I uważam, że jeśli tak dalej pójdzie, Lily może należeć, i do wandali, i do zabójców” – a ten przecinek przed wandalami to po co?
„Rano jednak współlokatorka kontynuowała swoje wywody, a Potter przed porannym wypiciem kawy zawsze była mniej tolerancyjna. //
To ciekawe. W takim razie – czy ona kiedykolwiek piła kawę?” – co więcej, skąd wzięła kawę w Hogwarcie?
„O Scorpiusie i Anabelle napiszę razem, bo są tak uroczy, że szkoda ich rozdzielać. Innym powodem jest fakt, że osobno są trochę wyblakli. Istnieją sobie, ale papierowo. Nie przypuszczałam, że jakiś romans zainteresuje mnie na tyle, żebym czekała, aż znowu ci bohaterowie się pokażą w opowiadaniu, ale jednak ta dwójka ma coś w sobie. Trochę mi przypominają Finna i Rachel z Glee. Ana jest taka rozgadana, a Scorpius jej słucha i czerpie z tego jako taką przyjemność.” – no tak, bo po co bohaterowie mają mieć własny charakter, skoro jako jeden organizm funkcjonują o wiele lepiej. Co lepsze, potem piszesz, że autorka świetnie sobie radzi z kreowaniem bohaterów.
„I to jeszcze na białaczkę, co w ogóle nie wpasowywało mi się w świat wykreowany przez Rowling, ale kupiłam to prawie od razu głównie przez argumenty, które podał lekarz” – tag, jak opkowy lekarz podał argumenty, to nieważne, że czarodzieje nie chorują na mugolskie choroby. Przecinek przed głównie.
UsuńCórka Rona ma na imię Rose, a nie Rosalie, ale po co to w ocenie wytykać.
„Zinterpretowałaś to w ten sposób i mnie się ta interpretacja podoba” – autorce wytykasz powtórzenia, a swoich, w dodatku tak oczywistych, nie widzisz.
„Ponad to…” – „ponadto” jest partykułą zapisywaną łącznie.
„Nie wiem, jakie masz jeszcze plany na romanse czy przyjaźnie, ale uważam, że znajomość Olivera i Lary byłaby jedną z ciekawszych, ze względu na to, iż same postaci są ciekawe” – i raz jeszcze.
„Wydaje się być trochę mniej chamską i mądrzejszą wersją Lily, ale nie irytuje mnie w ogóle, więc nie jestem pewna, czy to jest dobre porównanie” – wydaje mi się, ale nie jestem pewna, więc o tym napiszę. Logika.
„Kreacja bohaterów to Twoje mocne strony”
Po czym:
„Często się gubiłam w tym, kto jest kim, prawdopodobnie nie pamiętam o jakichś dziesięciu bohaterach. Oliver, Hugo, Lara i Rosalie to postaci, które są realistyczne. Reszta albo przesadza, albo jedynie sobie egzystuje” – jest dobrze, ale właściwie to nie do końca, chociaż w ostatecznym rozrachunku sama nie wiem.
„opowiadaniach online” – OPOWIADANIA ONLINE. Opowiadania on line. Czyli jak w cyrku, na linie?
„Akcja mogłaby toczyć się trochę szybciej, wciąż nie rozumiem zasad audycji do West Side Story, niektóre zdania są za długie i ciężko przez nie przebrnąć, a zachowanie Lily jest czasami aż za absurdalne” – szkoda, że do prędkości akcji nie nawiązałaś ani razu w ocence, a i tutaj nie poparłaś tego żadnymi przykładami.
Dlaczego anoreksję zaliczyłyście do "mugolskich" chorób? Czarodzieje nie byli mniej podatni na choroby psychiczne niż mugole. Wystarczy spojrzeć na Gauntów, Longbottomów, Toma Riddle'a. Tylko w przypadku tego ostatniego istniała nadnaturalna przyczyna jego stanu psychiki (poczęcie za pomocą eliksiru miłosnego), chociaż spokojnie można by go uznać za zwykłego socjopatę.
UsuńPo pierwsze dziękuję za ocenę. Częściowo będę się wypowiadać poniżej również do komentarzy Niah i Maxie.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to cieszę się, że aż tak nie lubisz Lily, bo ona z początku i przez jakiś czas nie miała wzbudzić sympatii, wręcz przeciwnie, bo głównym celem opowiadania jest pokazanie, jak się zmienia. Między innymi dlatego piszę o sporej ilości bohaterów; nikt nie wytrzymałby psychicznie, gdyby musiał czytać prawie przez cały czas o wydarzeniach z perspektywy takiej osoby. Bohaterów jest sporo, ale tylko część z nich jest pierwszo- i drugoplanowa, reszta to epizodyczne postacie, więc dużo o nich nie będzie.
W części „treść” zabrakło mi nieco dłuższego komentarza do poszczególnych rozdziałów, podobnie jak w całej ocenie elementów dotyczących tła, opisów, szybkości akcji itd.; wspomniałaś o tym tylko nieco w krótkim podsumowaniu. Cieszę się za to, że rozpisałaś się na temat bohaterów i co o nich myślisz, o czym pośrednio wspomniałam już wyżej.
O Larze będzie całkiem sporo. Jednak to w zamierzeniu najbardziej tajemnicza postać w opowiadaniu, a więc trzeba trochę potrzymać czytelników w niepewności ;).
Część błędów, które wypisałaś, poprawiłam już wcześniej przy sprawdzaniu, część muszę poprawić teraz, a z częścią się nie zgadzam, np. z interpunkcyjnymi:
„„W przeciwieństwie do Hugona Ted nigdy nie zatrzymywał swoich komentarzy dotyczących jej zachowania dla siebie. – wtrącenie. Przecinek powinien być przed dotyczących i dla” – co ty gadasz za głupoty? Przecież wersja autorki jest jak najbardziej poprawna. Przecinek powinien być po Hugonie” – tutaj żadne przecinki nie są niezbędne. Było tak właściwie we wszystkich miejscach, w których czepiałaś się o interpunkcję: można, ale nie trzeba, a więc nie są to błędy.
Jeśli chodzi o Tiarę, uważam podobnie jak Maxie i Niah – jej rolą po części było właśnie „psychologowanie”.
Co do musicalu, zaznaczyłam to kiedyś, ale będę jeszcze to dokładniej potwierdzać: przedstawienie hogwarckie nie będzie zbyt podobne do oryginału, ma to być dość luźna adaptacja, w której będzie wyraźny podział na aktorów, muzyków i tancerzy. Widziałam kiedyś musical w takiej wersji i mi się bardzo podobał. W mojej wersji główni aktorzy będą mieli dużo więcej do zagrania niż w oryginale, zaś śpiewać będą zupełnie inny osoby. No i mam całkiem niezłą wizję, w jaki sposób użyją magii w tym musicalu. Choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że pomysł należy do kontrowersyjnych.
„W uszach czuła głośny szum, w ustach przeraźliwą suchość.
W uszach słyszała głośny szum, w ustach czuła przeraźliwą suchość.” – zdecydowanie racja, dzięki.
Co do Pokoju Życzeń, masz rację… chyba będę musiała to potraktować jako drugie złamanie kanonu i zaznaczyć to w opisie opowiadania, chociaż zrobię to z bólem. :/
„„Obrzucił ją uważnym spojrzeniem i tym razem nie powstrzymywał już uśmiechu. musiał, skoro i tak, speszona, nie patrzyła na niego, tylko wpatrywała się w czubki swoich butów.
Nowe zdanie zaczynamy wielką literą” – może zamiast interesować się najmniejszym problemem tego drugiego zdania, powiesz o tym pokrętnym szyku i braku sensu?” – W tym przypadku Maxie i Niah zdecydowanie mają rację i aż nie wiem, skąd napisałam coś takiego; pewnie niezbyt dokładne poprawki miały w tym swój udział.
To do Maxie i Niah: „„Rano jednak współlokatorka kontynuowała swoje wywody, a Potter przed porannym wypiciem kawy zawsze była mniej tolerancyjna. //
To ciekawe. W takim razie – czy ona kiedykolwiek piła kawę?” – co więcej, skąd wzięła kawę w Hogwarcie?” – Myślę, że mogła być na śniadaniu xD choć może faktycznie z tym przesadziłam.
Co Maxie i Niah chcę napisać jeszcze jedno: dziękuję za zwrócenie uwagi na Rose/Rosalie ;)
Swoją drogą cud, że przeczytanie tej oceny nie skończyło się utratą wzroku, chociaż cha wie, czy mi się przypadkiem nie pogorszyło w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńCzytać komentarze jest ultraprzyjemnie, ale duża i różowo-zielona Georgia mnie wykończyła.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń